Linka...
Po wczorajszej wycieczce i całonocnej zabawie dziś większość ekipy rezygnuje z powrotu rowerami. Dwóch wróciło wczoraj, dwóch rano... i... okazuje się, że wraca nas tylko czwórka. Spoko. Obiadek i ruszamy.
Podobną drogą jak rok temu przez las. Pogoda wbrew wszelkim zapowiedziom nas zaskakuje i nie pada. Wracamy spokojnym tempem z krótkim postojem w Rudach. Fajne są te trasy, muszę tu wrócić... chociaż nie zarzekam się, bo rok temu też tak mówiłem...
Po drodze koleżanka sprawdza, czy rzeczywiście trzeba się wypinać z SPD w trakcie postoju. Trzeba :)
Im bliżej Gliwic tym bardziej mokro. Czyżby tu padało? Dwukrotnie mam problemy z utrzymanie się na błotku. Na szczęście obywa się bez kąpieli.
W Gliwicach żegnam się z ekipą i ruszam samotnie w stronę domu. Uuuu... w lesie wydawało mi się, że łańcuch jęczy... na asfalcie nie da się wytrzymać. Szybkie smarowanie i... błoga cisza... Tyle, że chwilę później przerzutki przestają działać. Zabłocone, czy co? Kombinuję, szukam i...
Co z tą linką?© djk71
Nie ma prawa działać z urwaną linką. Cóż dobrze, że zostało tylko kilkanaście kilometrów. Ciężej ale daję radę, choć rezygnuję z podjazdu w Rokitnicy. Jadę od strony Stolarzowic i rozkopanej ulicy Przyjemnej gdzie funduję sobie prysznic na zakończenie trasy z kałuży o wiele głębszej niż myślałem - stary, a głupi...