Tropiciel 9 - Worek błędów

Sobota, 24 listopada 2012 · Komentarze(16)
Tropiciel 9 - Worek błędów

Rok temu świetnie bawiliśmy się z Wiktorem na siódmej edycji Tropiciela. Na wiosnę zamiast na Tropicielu bawiliśmy się na komunii :-). Tym razem postanowiliśmy tam wrócić w towarzystwie Amigi. Startujemy jako Rock&Rover;.
Jako, że startujemy o 1:20 przyjeżdżamy do Twardogóry późnym wieczorem, rejestracja, szybkie wyjście do Żabki i lądujemy na hali Gminnego Ośrodka i Sportu i Rekreacji.

Od wejścia widać, że konkurencja już prawie gotowa...

Będzie ciężko... konkurencja gotowa... © djk71


Przygotowanie rowerów, kolacja (a może już śniadanie), krótkie rozmowy z
Rafałem i Michałem

Zaraz się zacznie © djk71


Na hali © djk71


I czas na strat.

Mapy do ręki i szybkie planowanie. Rozłożenie punktów pozwala na ułożenie dość zgrabnej pętli, jednak decydujemy się na zaznaczenie tylko połowy. W trakcie zobaczymy co dalej.

Punkt Z - Przy wiadukcie
Chłopcy jadą w dość szybkim tempie. Dla bezpieczeństwa zamykam kolumnę :-)
Jeszcze chwila i zjazd z asfaltu. I droga, która prowadzi do punktu. Jedziemy, ale coś mi się nie podoba, wołam chłopaków, ale są zbyt daleko. W końcu się zatrzymują. Kompas - mapa - kompas. Niestety na mapie nie ma drogi, na której jesteśmy - mieliśmy skręcić wcześniej. BŁĄD
Powrót i szukanie właściwej ścieżki. Jest! Co prawda końcówka to spacer, bo właściwa ścieżka jest 10m dalej(!), ale docieramy do ogniska.

Ognisko © djk71


Punkt Y - Skraj lasu
Ruszamy i nie podoba nam się kierunek. Mieliśmy skręcić od razu przy punkcie. BŁĄD.
Mimo to jedziemy dalej. Moje hamulce z przodu wydają dziwne dźwięki. Dojeżdżamy do cmentarza. Gdyby nie gość stojący przed nim zrobiliśmy to samo, co duża część innych zawodników, czyli wjechalibyśmy wprost na cmentarz. Prawie BŁĄD. Na szczęście omijamy cmentarz i bez problemu zaliczamy punkt. Na widok gitary chcemy zdobyć dodatkowe punkty śpiewając, jednak organizatorzy nie chcą nam dać takiej szansy. Nie wiemy, że wywołujemy wilka (psa) z lasu.

Punkt T - Leśna droga
W drodze do kolejnego celu robimy przerwę na skrzyżowaniu. Na widok odblaskowych kamizelek kierowca nadjeżdżającego samochodu i jego pasażerka o mało nie dostają zawału.

Dąbrowa? © djk71


Jedziemy. Nie odmierzamy odległości i przy rozjeździe zastanawiamy się chwilę gdzie jesteśmy. BŁĄD. Po chwili jednak trafiamy na punkt. Tu czeka nas zadanie.
Ziemianka. Wraz z Wiktorem wchodzimy do niej na kolanach. Jest pełna przeszkód, których nie możemy dotknąć. Jest zupełnie ciemno. Do tego z zewnątrz Amiga świeci w naszą stroną latarką z efektem stroboskopowym. Przypomina mi się scena z poligonu w serialu Misja Afganistan. Pokonujemy trasę bez problemu. Na końcu okazuje się, że nikt tego nie kontrolował… ale nas zrobili :-)

Punkt R - Wzgórze Winne
Ruszamy i… wyjeżdżamy w innym miejscu niż planowaliśmy. BŁĄD.
Nic to, korekta trasy i wracamy w stronę Dąbrowy. Polne ścieżki, asfalt i szukamy drogi do punktu. Jest, choć drogę dystans mi się nie podoba. Wjeżdżamy w las i droga się kończy. Nic dziwnego, przecież do punktu nie jedzie się przez las. Wracamy. BŁĄD. 100m dalej jest kolejna ścieżka, czyli poprzednio wyjechaliśmy w innym miejscu, niż planowaliśmy. Czyli popełniliśmy BŁĄD. Dojeżdżamy i widzimy kilka grupek siedzących w skupieniu. Czyżby rozwiązywali jakieś zadania. Okazuje się, że po prostu odpoczywają. Podbijamy punkt, głaszczemy owieczkę i zastanawiamy się co robimy dalej. Jest późno. Już wiemy, że nie zaliczymy wszystkich punktów, a więc nie zdobędziemy tytułu Tropiciela. Świadomie odpuszczamy punkt, zbyt dużo czasu nas może kosztować.

Odwrócony punkt © djk71


Punkt X - Parking leśny
Ruszamy w stronę asfaltu. Skręt w lewo, skręt w prawo i jesteśmy przy punkcie. To znaczy powinniśmy być, bo pierwszym skręcie w lewo za bardzo skręcamy w prawo i nie zgadza nam się kierunek. BŁĄD. Wracamy i teraz jedziemy już w dobrym kierunku - północny zachód`. Jedziemy i wyjeżdżamy na skrzyżowaniu, które nijak ma się do naszych oczekiwań. Kolejna analiza mapy i… asfalt, do którego dojechaliśmy prostu z punktu nie był tym właściwym (BŁĄD), konsekwencją była cała masa kolejnych błędów. Jest mi zimno. Ściągam bluzę i zakładam kurtkę. Skoro wiemy gdzie jesteśmy to teraz już bez problemów mkniemy ponad 3km asfaltem. To chyba najdłuższy prosty asfaltowy odcinek na całej naszej dzisiejszej trasie.

Sanki? © djk71


Na miejscu czekają na nas pieski i wylosowane pytanie. Jaką długość ma najdłuższy wyścig psich zaprzęgów. Niestety podajemy błędną odpowiedź, mamy jednak szansę uratować punkt… śpiewając piosenkę o psie.
Długo, bardzo długo wahamy się co zaśpiewać. W końcu wybór pada na KSU "1944"



"Nakarmimy Szarika, a potem Gustlika" :-) Jeszcze posiłek i w efekcie na punkcie spędzamy… kilkadziesiąt minut :-( BŁĄD.

Punkt E - Tunel pod nasypem

Plan jest żeby pojechać Wąwozem Prądnim jednak odbijamy za bardzo w lewo i jedziemy Drągą Goszczańską. BŁĄD. Na jednym z kolejnych skrzyżowań orientujemy się co zrobiliśmy i skręcamy w prawo. Za chwile powinniśmy natrafić na drogę do punktu. Jest. Wąska, bo wąska ale jest. Niestety kończy się niespodziewanie. To nie ta, BŁĄD.
50m dalej jest prawie autostrada…. Tym razem bez problemu docieramy do punktu.

Meta
Ruszamy i… kompas wariuje. Przed nami na północ jest tunel kolejowy, a kompas mówi nam, ze to kierunek południowy. Kawałek dalej na naszej mapie również mamy odwrócony fragment, tym razem o 180 stopni - może więc organizatorzy zrobili to nieprzypadkowo. Może wiedzieli, że kompasy tu nie działają?
Jedziemy cały czas się zastanawiając o co chodzi. Już nie bardzo wiemy co się dzieje i gdzie jesteśmy. Spotykamy grupę piechurów, która ma chyba taki sam problem z kompasami.
Gdy tylko nam się wydaje, że wiemy gdzie jesteśmy drogi i kierunki znów nas zaskakują. Poddajemy się. Chcemy wyjechać do cywilizacji, do jakiegoś jednoznacznego punktu i ew. dopiero stamtąd zaatakować jeszcze jeden cel. Tak naprawdę wiemy już, że to koniec, że po prostu zmierzamy do mety. Po chwili docieramy do zabudowań, by po jakimś kilometrze zorientować się, że jesteśmy na granicy Moszyc i Twardogóry.

Jeszcze zdjęcie kościółka i meta.

Kościół w Twardogórze © djk71


Za dużo błędów. Na miejscu bigos lub fasolka. Wszyscy wybieramy bigos. Potrzebowaliśmy czegoś ciepłego. Wchodzimy na halę i Wiku momentalnie usypia. Przynoszę matę, śpiwór i padamy wszyscy. Po godzinie budzi mnie zimno. To chyba głównie wina zmęczenia. Znów pogaduchy. SpotykamBlase'a i Kasię. Czas się powoli przebrać. Amiga zdobywa cudem kawę. Plastikowa , ale najważniejsze, że jest. Powoli się pakujemy. Analizujemy jeszcze raz mapę i czekamy na zakończenie.

Komapsy wariowały © djk71


W trakcie zakończenia losowanie mnóstwa nagród. Jednym ze szczęśliwców jest w tym roku Amiga. W zeszłym roku padło na Wiktora i na mnie. Na Tropicielu jest nieco inaczej niż na innych zawodach. Zwycięzcy nie otrzymują nagród, za to każdy ma szansę coś wylosować. Fajny pomysł.

Kartki na nagrody © djk71


Impreza przygotowana perfekcyjnie , za wyjątkiem nagłośnienia. To była zupełna porażka. Zastanawialiśmy się ile osób brało udział w jej organizacji. Około 120 wolontariuszy! Szok!
No, ale jeśli startowało ponad 700 osób to nic dziwnego. Wielki szacun dla organizatorów.
Padło pytanie, co by tu można zmienić, ulepszyć. Trudne, bo po raz drugi bardzo nam się podobało. Może trochę więcej zadań. W zeszłym roku o ile pamiętam chyba na każdym punkcie coś się działo. W tym na 3 punkty z zadaniami nie dotarliśmy więc nie wiemy co tam było (słyszeliśmy tylko o strzelnicy). Poza tym w zeszłym roku bardzo nam się podobał klimat wojskowy, w tym można było pieski wykorzystać chyba w większej liczbie miejsc. Fajnie by było gdyby każdy Tropiciel był pod jakimś hasłem - w przyszłym roku Gwiezdne Wojny? :-) Poza tym można by zorganizować coś na mecie, mając kilka godzin w oczekiwaniu na zakończenie część śpi, a część pewnie chętnie by coś pooglądała, pobawiła się… A…. I więcej KAWY!!! Jej brak to był BŁĄD - tym razem nie nasz :-)

Tropiciel © djk71


Pomimo tylu błędów świetnie się bawiliśmy. Dzięki załogo za towarzystwo!

Komentarze (16)

Gdzie te czasy gdy nie było komórek... A teraz jak zapomnimy wziąć z domu to jesteśmy gotowi zawrócić... bo jak tu jechać bez...

djk71 14:27 niedziela, 9 grudnia 2012

Pierwsze zdjęcie że tak powiem sentymentalne, sam kiedyś w dzieciństwie zjeździłem pół Puszczy Kampinoskiej na takim sprzęcie :) A jak się starsi o mnie martwili, że znikam z rowerem na wiele godzin, komórek jeszcze nie było przecież :)

lukasz78 09:07 środa, 5 grudnia 2012

amiga
100% - to fakt :-)
Jakie przygarnięcie... Ta drużyna ma już swoją historię... :-)
kosma100
Bo lądowanie było długie...
Poprawiłem...

djk71 22:09 niedziela, 25 listopada 2012

Wiem... czepiam się ;-)

kosma100 21:38 niedziela, 25 listopada 2012

Chodziło mi o to:
"Jako, że startujemy o 1:20 przyjeżdżamy do Twardogóry późnym wieczorem, rejestracja, szybkie wyjście do Żabki i lądujemy i lądujemy na hali Gminnego Ośrodka i Sportu i Rekreacji. "
;p
Ważne by się dobrze bawić i by szczerze podziękować za towarzystwo ;-)

kosma100 21:38 niedziela, 25 listopada 2012

Dzięki za przgarniecie do drużyny :) - klimat by niesamowity

amiga 21:23 niedziela, 25 listopada 2012

Wiesz jak to jest człowiek uczy się na błędach, a bładzić to rzecz ludzka :). Więc jesteśmy 100% ludźmi ;P

amiga 21:22 niedziela, 25 listopada 2012

Jurek57
Przebieguno... co?
Biegunka jakaś? Biegunka to ostatnio mi się kojarzy tylko z dowcipem...

Najgorsze jest połączenie biegunki ze sklerozą...
Biegniesz... ale dokąd...? :-)

djk71 20:07 niedziela, 25 listopada 2012

Dynio
I tego się będę trzymał :-)
Kiedy w końcu Ty pojawisz się na jakiejś imprezie... z kompasem ?
benasek
Historia z mlekiem rewelka :-)
kosma100
?
Przed startem i na mecie. I jeszcze parę razy...
Czekamy na spotkanie... na trasie...
Aniuta
Nie da się ukryć...
WrocNam
Dokładnie :) To my gratulujemy ;-)
biker81
Fajnie... -) Gratulacje dla Was. Następnym razem... zobaczymy ;)
Najważniejsza była fajna zabawa.

djk71 20:04 niedziela, 25 listopada 2012

Z tymi kompasami to przygotowanie do przebiegunowania świata ?! Zapewne !
Świetna zabawa !

Jurek57 20:03 niedziela, 25 listopada 2012

Fajnie było się spotkać na trasie i powalczyć razem. Tym razem my byliśmy górą i na razie jest remis. Faktycznie ten Tropiciel był ciężki i dostaliśmy niezłą lekcję pokory w nocnej jeździe. Za pół roku bezie okazje do rewanżu.

biker81 19:52 niedziela, 25 listopada 2012

Worek faktycznie był duży, ale trasa nie należała do najłatwiejszych i łatwo było popełnić błąd kosztujący dużo czasu i/lub wysiłku.
Gratulacje!

WrocNam 16:34 niedziela, 25 listopada 2012

Dwa razy wylądowaliście na hali? ;p
Fajna zabawa :-) Jeszcze kiedyś będę startować...
Pozdrawiam!

kosma100 13:57 niedziela, 25 listopada 2012

Spodobał mi się tyen różowy rowerek z pierwszej fotki. Mam sentyment, na takim zaczynałem swoje kilometry. 30 lat temu - najdłuższa trasa Lipno - Radzyń Chełmiński 140 km w obie strony i mleko w bidonie (Co za porąbany pomysł!) Do Radzynia dowiozłem zważony płyn... Za to wspomnienia bezcenne...
Pozdro

benasek 13:45 niedziela, 25 listopada 2012

Porządek rodzi się z chaosu, w Waszym przypadku z błędów. Teraz będzie tylko już lepiej.

Dynio 13:17 niedziela, 25 listopada 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa ubyni

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]