SilesiaRace 2019 - Jaworzno
Sobota, 9 lutego 2019
· Komentarze(3)
Kategoria Bieganie, Orientuj się, śląskie, W towarzystwie, Z kamerą wśród..., Zawody
SilesiaRace - ostatni raz startowałem tu dwa i pół roku temu w Kuźni Raciborskiej - wtedy z Alą wybraliśmy trasę przygodową. Była super zabawa. Pierwszy raz (choć wtedy to nie było chyba jeszcze pod taką nazwą) byłem na imprezie u Marcina w 2011 - wtedy byłem w szoku gdy od startu wiele osób zaczęło biec... dla mnie bieganie było wtedy BE :-). Tak czy owak zawsze było świetnie.
Tym razem gdy padł pomysł startu w Jaworznie od razu się zapaliłem do tego. Do tego kilka innych osób z firmy też. Problemem był wybór trasy. Bieg, rower, czy może jednak przygodowa? Adasia i mnie kusił miks biegania, pedałowania i pływania kajakiem. Dziewczyny jednak przekonały nas, że kajak w lutym to może nie jest najlepszy pomysł. Stanęło na trasie pieszej 25 km.
W sobotni poranek w Jaworznie spotykamy się w piątkę. Oprócz mnie chyba tylko Ania ma wcześniejsze doświadczenie w szukaniu lampionów, choć tylko rowerowo. Dla Celiny, Teresy i Adam to chyba debiut. Klasyfikacja solo, ale można się poruszać w grupach. Decydujemy się szukać punktów razem.
Oczywiście będziemy starali się zaliczyć wszystkie punkty w jak najlepszym czasie, ale stawiamy głównie na zabawę i integrację ;-)
Odprawa i start
Przed startem spotykam kilka dawno nie widzianych osób, udaje się chwilę porozmawiać. Po chwili zaczyna się odprawa. Marcin opowiada co nas czeka na trasie.
Po chwili wychodzimy na zewnątrz i dostajemy po dwie mapy i opis punktów. Teraz szybkie planowanie trasy - nie do końca szybkie, bo kiedy my kończymy planowanie, na starcie już chyba nie ma nikogo. Trudno, dogonimy ich... :-) Chyba :-)
PK1 - pomnik - Ostatnie drzewo z rzędu, drzew na SW od pomnika
Biegnąc w stronę pierwszego punktu przecinamy velostradę. Robi wrażenie, choć Teresa od razu sprowadza nas na ziemię informując, że to tylko kilka kilometrów. Dobre i to na początek.
Właściwie nie muszę patrzeć na mapę, bo punkt jest ewidentny i nasza gospodyni prowadzi nas do niego bezbłędnie.
Na miejscu mała kolejka, ale to normalne na początku trasy.
PK2 - koniec alejki - Ostatnia ławka po N stronie alejki
Tu już patrzę na mapę, biegniemy kawałek velostradą, a potem na skróty. Na chwilę zatrzymują nas światła, ale po chwili znów pędzimy do punktu.
Ciepło. Bardzo ciepło. Gdy przyjechaliśmy do bazy, to stojąc przy aucie było dość chłodno i każdy założył na siebie coś więcej niż chyba pierwotnie planował. Przy punkcie część z nas się rozbiera.
PK 3 - geosfera - Budynek dyrekcji GeoSfery
Geosfera brzmi dla mnie dość intrygująco. Kojarzy mi się z czymś wokół ziemi. Biegniemy po raz kolejny skrótem.
Pieszo można sobie na więcej pozwolić niż rowerem. Geostrefa okazuje się miejscem gdzie można miło i aktywnie spędzić czas.
Podbijamy punkt i częstujemy się ciasteczkami. Okazuje się, że była nawet herbata, ale tego nie zauważyłem.
PK 4 - róg lasu
Tu już mniej oczywisty punkt, ale i on po chwili biegu jest naszym łupem. Teraz przed nami zmiana mapy.
PK A - Tablica z planetą Merkury - Z tyłu tablicy
Tym razem biegniemy w okolice jakiegoś zbiornika wodnego w kamieniołomach. Miejsce wygląda ciekawie (z tego co potem zobaczę na mapie jest tu nawet centrum nurkowania). Przez chwilę zaczynam się czy zacząć od punkt A, czy B, w końcu wybieramy pierwszy wariant.
Żeby nie było za łatwo mamy po drodze schody. Super ;-) Nie wiem, czy ekipie tak dały w kość, czy też wręcz przeciwnie nawet ich nie zauważyli, bo punkt też mijają i biegną dalej. Czasem warto poczytać, co jest w opisie :-)
Wracamy tymi samymi schodkami, a kawałek dalej będą kolejne :-)
PK B - Meander strumienia - Na N od drogi, Po E stronie strumienia
Następny lampion blisko, problem pojawi się po jego podbiciu, bo trzeba będzie się przedostać na drugą stronę strumyka.
Jest wesoło :-). Postanawiamy uzupełnić przy okazji kalorie.
PK C - Szczyt górki
Szczyt wzniesienia, choć nie jest tuż przy ścieżce nie sprawia problemu.
Większym problem jest momentami ścieżka. Robi się coraz cieplej i wszystko zaczyna się topić.
PK D - Skrzyżowanie rowów
Za nami już 14 km i ponad dwie godziny w terenie. Czuć lekkie zmęczenie, bieg zaczyna się zmieniać w marszobieg. Docieramy do skrzyżowania gdzie spotykamy Monikę z ekipą. Nie trafili do punktu i próbują go wziąć z drugiej strony. Moim zdaniem trudniejszej, bo tutaj do punktu nie prowadzi żadna ścieżka. Inna sprawa, że my też planujemy atak od północy.
Na odprawie nie usłyszałem w jakiej skali jest ta mapa, a na trasie nie zauważyłem podziałki :-( W efekcie biegniemy trochę na czuja. Wydaje mi się, że powinniśmy skręcić w prawo, ale chyba zbyt cicho wyraziłem swoje zdanie i pobiegliśmy dalej. Niestety punktu nie ma :-(
Jeszcze raz spoglądam na mapę i... rzeczywiście pobiegliśmy do kolejnej przecinki. Teraz trzeba naprawić błąd. Próbujemy ataku od południa. Poruszamy się lewą stroną strumienia, jest mokro, ale dajemy radę.
Na miejscu kolejne ćwiczenia fizyczne :-)
PK E - Szczyt górki
Biorąc pod uwagę, że droga do punktu była właściwie na azymut, do następnego też ruszmy w ten sam sposób. Jest trochę śmiechu, ale w końcu docieramy do ścieżki. Teraz w lewo, potem w prawo, potem znów w lewo, pod górkę i po raz kolejny dziś dziurkujemy karty. Jakie to proste... kiedy się czyta popijać kawę w ciepłym mieszkanku. Tymczasem z nami już prawie 18 km i 3 godziny walki ;-)
PK F - Brzeg jeziorka
Chwila asfaltu, niby łatwiej, ale chyba wolę ( i ekipa też) teren. Jest ciekawiej (i nie ma samochodów).
Do jeziorka docieramy bez problemów. Jeszcze tylko trzeba znaleźć punkt, ale za drugim podejściem mamy go.
PK G - Drzewo - Po W stronie ogrodzenia (na zew. ogrodzenia).
Na hasło, że teraz będziemy szukali punktu G dziewczyny bardzo się ożywiają. Słychać komentarze "Ciekawe jak Wam pójdzie".
Poszło doskonale. Trafiamy bezbłędnie.
PK 5 - skrzyżowanie szlaków - Tablica informacyjna, z tyłu
Koniec punktów z mapy dodatkowej. Wracamy na mapę główną. Ekipa rusza, my z Celiną zamykamy tyły. Rozmowy o dzieciach i szkołach tak nas pochłaniają, że kiedy dobiegamy do punktu... nawet nie zauważam tego i prawie zapominam podbić punkt.
Dobra, to już końcówka ale trzeba być skupionym do końca.
PK 6 - między laskami - Rozłożyste drzewo
Teraz biegniemy na przełaj po zaśnieżonym polu.
W lecie nie bardzo by to było możliwe. Tereska chyba widząc, że tempo spada karmi nas żelkami. Po chwili jesteśmy przy punkcie. Dzięki dziewczynom, z którymi mijamy się od jakiegoś czasu przy punktach nie musimy się zastanawiać, które to drzewo.
PK 7 - muzeum - Trzy punkty w muzeum 7A, 7B, 7C
Muzeum - prosty punkt, a właściwie punkty, tyle że najpierw trzeba zmierzyć się z kolejnymi podbiegami ;-) Dajemy radę. Wbiegamy do miasta.
Po chwili trafiamy do muzeum. Bez biletów mamy okazję je pozwiedzać.
Wygląda ciekawie, ale dziś nie ma czasu na zagłębianie się w historię.
Mimo to ciekawy pomysł ;)
PK 8 - galeria handlowa - Klub fitness, Fabryka Formy, przy wejściu
Ostatni punkt też ciekawy - galeria handlowa. Biegniemy jakbyśmy właśnie wyczytali w gazetce promocyjnej, że dziś dają 3 kostki masła w cenie dwóch ;-) Budzimy zainteresowanie tych którzy przyszli tu na zakupy (albo żeby "ciekawie" spędzić weekend). Wewnątrz okazuje się, że punkt jest na piętrze, ale tym razem zamiast podbiegu mamy ruchome schody ;-).
Meta
Znów jesteśmy na velostradzie. Teraz już tylko trzeba dobiec do mety. Ostatnie dwa kilometry. Jest super, mamy komplet. Na mecie meldujemy się godzinę przed końcem limitu czasu. W sumie była tylko jedna wtopa (PK D). Jak na biegowy debiut wyszło dobrze. Ale czujemy zmęczenie. Spore zmęczenie. Czas na posiłek. Chwilę później część z nas decyduje się na szybki prysznic, część postanawia skomponować się zapachami z resztą uczestników :-)
W oczekiwaniu na zakończenie przeglądamy zdjęcia, dzielimy się wrażeniami z innymi uczestnikami, wreszcie zastanawiamy się co zrobimy w domu po wyjściu z wanny ;-)
W naszej drużynie Celina okazuje się szczęściarą losując nagrodę - super, należało jej się. To chyba jej najdłuższy dystans ;-)
Brawa dla wszystkich i... coś czuję, że to nie był nasz ostatni raz na takich zawodach. Co prawda kalendarze mamy pełne na ten rok, ale... kto wie.... ;-)
Ania, Celina, Teresa, Adam - dzięki wielkie za super zabawę i wzajemne wsparcie na całej trasie :-)
Tym razem gdy padł pomysł startu w Jaworznie od razu się zapaliłem do tego. Do tego kilka innych osób z firmy też. Problemem był wybór trasy. Bieg, rower, czy może jednak przygodowa? Adasia i mnie kusił miks biegania, pedałowania i pływania kajakiem. Dziewczyny jednak przekonały nas, że kajak w lutym to może nie jest najlepszy pomysł. Stanęło na trasie pieszej 25 km.
W sobotni poranek w Jaworznie spotykamy się w piątkę. Oprócz mnie chyba tylko Ania ma wcześniejsze doświadczenie w szukaniu lampionów, choć tylko rowerowo. Dla Celiny, Teresy i Adam to chyba debiut. Klasyfikacja solo, ale można się poruszać w grupach. Decydujemy się szukać punktów razem.
Etisoft Running Team przed startem w bazie© djk71
Oczywiście będziemy starali się zaliczyć wszystkie punkty w jak najlepszym czasie, ale stawiamy głównie na zabawę i integrację ;-)
Odprawa i start
Przed startem spotykam kilka dawno nie widzianych osób, udaje się chwilę porozmawiać. Po chwili zaczyna się odprawa. Marcin opowiada co nas czeka na trasie.
Multimedialna odprawa© djk71
Po chwili wychodzimy na zewnątrz i dostajemy po dwie mapy i opis punktów. Teraz szybkie planowanie trasy - nie do końca szybkie, bo kiedy my kończymy planowanie, na starcie już chyba nie ma nikogo. Trudno, dogonimy ich... :-) Chyba :-)
No to zaraz zaczynamy© djk71
PK1 - pomnik - Ostatnie drzewo z rzędu, drzew na SW od pomnika
Biegnąc w stronę pierwszego punktu przecinamy velostradę. Robi wrażenie, choć Teresa od razu sprowadza nas na ziemię informując, że to tylko kilka kilometrów. Dobre i to na początek.
Właściwie nie muszę patrzeć na mapę, bo punkt jest ewidentny i nasza gospodyni prowadzi nas do niego bezbłędnie.
W sumie nawet nie wiem co to za pomnik© djk71
Na miejscu mała kolejka, ale to normalne na początku trasy.
W kolejce do... drzewa :-)© djk71
PK2 - koniec alejki - Ostatnia ławka po N stronie alejki
Tu już patrzę na mapę, biegniemy kawałek velostradą, a potem na skróty. Na chwilę zatrzymują nas światła, ale po chwili znów pędzimy do punktu.
Gdzieś na końcu alejki jest punkt© djk71
Ciepło. Bardzo ciepło. Gdy przyjechaliśmy do bazy, to stojąc przy aucie było dość chłodno i każdy założył na siebie coś więcej niż chyba pierwotnie planował. Przy punkcie część z nas się rozbiera.
PK 3 - geosfera - Budynek dyrekcji GeoSfery
Geosfera brzmi dla mnie dość intrygująco. Kojarzy mi się z czymś wokół ziemi. Biegniemy po raz kolejny skrótem.
Na skróty© djk71
Pieszo można sobie na więcej pozwolić niż rowerem. Geostrefa okazuje się miejscem gdzie można miło i aktywnie spędzić czas.
Część edukacyjna© djk71
Tam gdzieś jest punkt i ciasteczka© djk71
Podbijamy punkt i częstujemy się ciasteczkami. Okazuje się, że była nawet herbata, ale tego nie zauważyłem.
Mamy kolejny punkt© djk71
PK 4 - róg lasu
Tu już mniej oczywisty punkt, ale i on po chwili biegu jest naszym łupem. Teraz przed nami zmiana mapy.
PK A - Tablica z planetą Merkury - Z tyłu tablicy
Tym razem biegniemy w okolice jakiegoś zbiornika wodnego w kamieniołomach. Miejsce wygląda ciekawie (z tego co potem zobaczę na mapie jest tu nawet centrum nurkowania). Przez chwilę zaczynam się czy zacząć od punkt A, czy B, w końcu wybieramy pierwszy wariant.
Ładne miejsce© djk71
Żeby nie było za łatwo mamy po drodze schody. Super ;-) Nie wiem, czy ekipie tak dały w kość, czy też wręcz przeciwnie nawet ich nie zauważyli, bo punkt też mijają i biegną dalej. Czasem warto poczytać, co jest w opisie :-)
Wracamy tymi samymi schodkami, a kawałek dalej będą kolejne :-)
W dół jest łatwo© djk71
A skąd tu wydra?© djk71
I ruszamy na kolejny punkt© djk71
PK B - Meander strumienia - Na N od drogi, Po E stronie strumienia
Następny lampion blisko, problem pojawi się po jego podbiciu, bo trzeba będzie się przedostać na drugą stronę strumyka.
I co teraz?© djk71
Jakoś damy radę© djk71
Nikt nie mówił, że będzie łatwo© djk71
Łatwo nie jest© djk71
Ciekawe kto wpadnie© djk71
Jest wesoło :-). Postanawiamy uzupełnić przy okazji kalorie.
PK C - Szczyt górki
Szczyt wzniesienia, choć nie jest tuż przy ścieżce nie sprawia problemu.
Punkt na górce© djk71
Większym problem jest momentami ścieżka. Robi się coraz cieplej i wszystko zaczyna się topić.
PK D - Skrzyżowanie rowów
Za nami już 14 km i ponad dwie godziny w terenie. Czuć lekkie zmęczenie, bieg zaczyna się zmieniać w marszobieg. Docieramy do skrzyżowania gdzie spotykamy Monikę z ekipą. Nie trafili do punktu i próbują go wziąć z drugiej strony. Moim zdaniem trudniejszej, bo tutaj do punktu nie prowadzi żadna ścieżka. Inna sprawa, że my też planujemy atak od północy.
Na odprawie nie usłyszałem w jakiej skali jest ta mapa, a na trasie nie zauważyłem podziałki :-( W efekcie biegniemy trochę na czuja. Wydaje mi się, że powinniśmy skręcić w prawo, ale chyba zbyt cicho wyraziłem swoje zdanie i pobiegliśmy dalej. Niestety punktu nie ma :-(
Jeszcze raz spoglądam na mapę i... rzeczywiście pobiegliśmy do kolejnej przecinki. Teraz trzeba naprawić błąd. Próbujemy ataku od południa. Poruszamy się lewą stroną strumienia, jest mokro, ale dajemy radę.
W końcu go mamy© djk71
Na miejscu kolejne ćwiczenia fizyczne :-)
Kolejna przeprawa© djk71
PK E - Szczyt górki
Biorąc pod uwagę, że droga do punktu była właściwie na azymut, do następnego też ruszmy w ten sam sposób. Jest trochę śmiechu, ale w końcu docieramy do ścieżki. Teraz w lewo, potem w prawo, potem znów w lewo, pod górkę i po raz kolejny dziś dziurkujemy karty. Jakie to proste... kiedy się czyta popijać kawę w ciepłym mieszkanku. Tymczasem z nami już prawie 18 km i 3 godziny walki ;-)
PK F - Brzeg jeziorka
Chwila asfaltu, niby łatwiej, ale chyba wolę ( i ekipa też) teren. Jest ciekawiej (i nie ma samochodów).
Do jeziorka docieramy bez problemów. Jeszcze tylko trzeba znaleźć punkt, ale za drugim podejściem mamy go.
PK G - Drzewo - Po W stronie ogrodzenia (na zew. ogrodzenia).
Na hasło, że teraz będziemy szukali punktu G dziewczyny bardzo się ożywiają. Słychać komentarze "Ciekawe jak Wam pójdzie".
Poszło doskonale. Trafiamy bezbłędnie.
PK 5 - skrzyżowanie szlaków - Tablica informacyjna, z tyłu
Koniec punktów z mapy dodatkowej. Wracamy na mapę główną. Ekipa rusza, my z Celiną zamykamy tyły. Rozmowy o dzieciach i szkołach tak nas pochłaniają, że kiedy dobiegamy do punktu... nawet nie zauważam tego i prawie zapominam podbić punkt.
Dobra, to już końcówka ale trzeba być skupionym do końca.
PK 6 - między laskami - Rozłożyste drzewo
Teraz biegniemy na przełaj po zaśnieżonym polu.
Przez pola...© djk71
W lecie nie bardzo by to było możliwe. Tereska chyba widząc, że tempo spada karmi nas żelkami. Po chwili jesteśmy przy punkcie. Dzięki dziewczynom, z którymi mijamy się od jakiegoś czasu przy punktach nie musimy się zastanawiać, które to drzewo.
PK 7 - muzeum - Trzy punkty w muzeum 7A, 7B, 7C
Muzeum - prosty punkt, a właściwie punkty, tyle że najpierw trzeba zmierzyć się z kolejnymi podbiegami ;-) Dajemy radę. Wbiegamy do miasta.
Oryginalny pomnik© djk71
Rynek w Jaworznie?© djk71
Po chwili trafiamy do muzeum. Bez biletów mamy okazję je pozwiedzać.
Czas na zwiedzanie© djk71
Wygląda ciekawie, ale dziś nie ma czasu na zagłębianie się w historię.
Ciekawie, ale nie ma czasu© djk71
Mimo to ciekawy pomysł ;)
PK 8 - galeria handlowa - Klub fitness, Fabryka Formy, przy wejściu
Ostatni punkt też ciekawy - galeria handlowa. Biegniemy jakbyśmy właśnie wyczytali w gazetce promocyjnej, że dziś dają 3 kostki masła w cenie dwóch ;-) Budzimy zainteresowanie tych którzy przyszli tu na zakupy (albo żeby "ciekawie" spędzić weekend). Wewnątrz okazuje się, że punkt jest na piętrze, ale tym razem zamiast podbiegu mamy ruchome schody ;-).
Meta
Znów jesteśmy na velostradzie. Teraz już tylko trzeba dobiec do mety. Ostatnie dwa kilometry. Jest super, mamy komplet. Na mecie meldujemy się godzinę przed końcem limitu czasu. W sumie była tylko jedna wtopa (PK D). Jak na biegowy debiut wyszło dobrze. Ale czujemy zmęczenie. Spore zmęczenie. Czas na posiłek. Chwilę później część z nas decyduje się na szybki prysznic, część postanawia skomponować się zapachami z resztą uczestników :-)
W oczekiwaniu na zakończenie przeglądamy zdjęcia, dzielimy się wrażeniami z innymi uczestnikami, wreszcie zastanawiamy się co zrobimy w domu po wyjściu z wanny ;-)
W naszej drużynie Celina okazuje się szczęściarą losując nagrodę - super, należało jej się. To chyba jej najdłuższy dystans ;-)
Brawa dla wszystkich i... coś czuję, że to nie był nasz ostatni raz na takich zawodach. Co prawda kalendarze mamy pełne na ten rok, ale... kto wie.... ;-)
Ania, Celina, Teresa, Adam - dzięki wielkie za super zabawę i wzajemne wsparcie na całej trasie :-)