VI Bieg Świetlika

Piątek, 21 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Trzecia impreza biegowa w ciągu tygodnia i trzecia nocna. Najpierw Półmaraton Wrocławski, potem Bieg dla Słonia, a dziś w Miechowicach Bieg Świetlika. Głupio było nie pobiec, szczególnie, że to po sąsiedzku, do tego cel charytatywny.

Co prawda mimo, że zapisany byłem już jakiś temu, niewiele brakło a bym nie pobiegł, ale ostatecznie się udało. Chwilę wahałem się, czy jechać autem, czy... te 2 km pobiec lasem. Nikt nie chciał mi towarzyszyć więc wybrałem las. Co prawda nie do końca byłem przekonany do nocnego powrotu, ale postanowiłem się tym póki co nie martwić.

Kiedy wybiegałem z domu było jeszcze w miarę widno. Dość szybko pojawiłem się na starcie. Oświadczenie i odbiór... świecącej pałeczki? Próbuję wzorem innych założyć ją na nadgarstek, ale ciężko mi idzie. Chyba wciąż jestem za gruby ;-)

Na nadgarstek trochę za wąska © djk71

Coraz więcej ludzi i coraz więcej komarów. Niestety ze mną zaprzyjaźniają się tylko te drugie. Po jakimś czasie pojawia się Agnieszka, z którą dwa dni temu biegłem w Chorzowie. Chociaż jedna znajoma twarz. Ona za to spotyka trochę znajomych.

Rozglądam się i nieco niepokoi mnie obecność strażaków i WOPR-u. Czyżby to miał być bieg z przeszkodami?

Czyżby to był bieg wodny © djk71

W międzyczasie słuchamy świetnej konferansjerki. To wbrew pozorom nie jest takie częste na imprezach. Prowadzący świetnie daje sobie radę. Opowiada o biegu, o Adamie, dla którego biegniemy i robi to w fajnym stylu. Brawa. Ogólnie brawa dla całej ekipy organizującej ten bieg. Super klimat. Taki domowy, a jednak wszystko było zorganizowane po mistrzowsku.

Pięknie podświetlony start © djk71

Ruszamy. O ile pamiętam jest nas ok. 220 osób. Dużo i mało. Na wąskich ścieżkach jest tłok. Nie próbujemy wyprzedzać bo też nie taki jest cel tego biegu. Dopiero kiedy na drodze obok osiedla robi się trochę luźniej biegniemy swoim tempem. Co nie znaczy, że szybko :)

Znajome ścieżki, choć głównie z roweru, czasem jednak też mi się zdarza tu biegać. Biegniemy w dół by zakończyć dzisiejszą piątkę podbiegiem. Nie bardzo stromym, ale wystarczającym żeby część osób przeszła do marszu.

Na mecie dostajemy śliczne medale, jest woda i piwo bezalkoholowe. Super.

Śliczny medal © djk71

Kiedy docierają ostatni zawodnicy następuje krótkie podsumowanie imprezy i losowanie nagród. Dziś znów nie mieliśmy szczęścia. Nie szkodzi. I tak było fajnie. Czas się żegnać.

Aga rusza w stronę osiedla z innymi zawodnikami, a ja.. właśnie... którędy wracać? Wybieram drogę, którą tu przybiegłem, jednak buszujące w krzakach stadko dzików każe mi się nad tym zastanowić. Dobra, skręcam w lewo i biegnę w stronę Krajszynki. Tu oczywiście krzaki też żyją, ale to jakieś małe stworzonka. Te mi nie przeszkadzają. W sumie to zastanawiam się, jak bym się zachował gdybym trafił teraz na dziki. I jak one by się zachowały. Na rowerze jest to prostsze. Myśli tak działają na moją wyobraźnię, że obok szybu wentylacyjnego Ignacy postanawiam zbiec do Rokitnicy asfaltem.

Przypominam sobie, że oprócz czołówki, którą mam na głowie w plecaku powinna być jeszcze opaska na ramię. Jest. Pulsujący kolor niebieski sprawia, że samochody zwalniają zbliżając się do mnie. I o to właśnie chodzi. Policja też zwalnia :-)

Pulsujący niebieski na drodze działa © djk71

Jeszcze tylko podbieg na Helenkę i jestem w domu.
Kolejny wieczorny, a raczej nocny bieg i kolejny raz jestem zadowolony. Może powinienem w takich tylko startować? Żartuję. Póki co koniec ze startami. No chyba, że znów ktoś podrzuci jakiegoś linka ;)

FIRST 1_2_T_5000 (6:30 -> 6:39)

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa wygas

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]