Jura - objazd trasy
Sobota, 1 czerwca 2019
· Komentarze(0)
Kategoria małopolskie, od 100 do 200km, Samotnie, śląskie, W górę, Z kamerą wśród..., Polska niezwykła
Wyjazd firmowy za tydzień, a trasa jeszcze jest modyfikowana. Niby drobne zmiany, ale wolałbym mieć to sprawdzone w terenie.
Rzucam hasło kilku osobom, ale nikomu nie pasuje (a przynajmniej tak się tłumaczą ;-) ). Trudno jadę sam. Sobota więc pociągi jeżdżą rzadziej, muszę do Katowic dostać się w inny sposób. Wstaję przed czwartą i na skróty docieram na katowicki dworzec. Dwie godziny w pociągu i melduję się w Krakowie.
Tradycyjnie przejazd przez Rynek.
Kawałek drogi nad Wisłą zamknięty, nie wiem, czy sprzątają, czy jakaś impreza, ale po chwili udaje się wrócić na Wiślaną Trasę Rowerową.
Można się chwilę porozglądać wokół.
W końcu dojeżdżam na miejsce sobotniego startu. Dostrzegam ciekawy śmietnik.
Ruszam i od razu stacja serwisowa. To na wypadek jakby ktoś nie oddał roweru do serwisu przed weekendem?
Wjeżdżam do Doliny Mnikowskiej.
Nie pamiętam tego drzewa z poprzedniego wyjazdu.
Za to obraz pamiętam doskonale.
Mimo soboty nie spotkałem tu ani jednej osoby. Wyjeżdżam na asfalt i... niedobrze. Przejechałem ledwie 30 km i boli mnie tyłek. A przede mną jeszcze ponad 100 ;-(
Po drodze tablica pasująca do naszej firmowej gazetki.
Jadę dalej. Jest lepiej niż ostatnio, co nie znaczy, że łatwo.
Docieram do Doliny Będkowskiej. Tu już więcej ludzi, ale nic dziwnego, dziś Dzień Dziecka i organizują tu jakieś imprezy.
W trakcie poprzedniej wizyty przy wyjeździe z doliny trafiliśmy na paskudny błotny podjazd. Chciałem sprawdzić alternatywę, ale nie wyszło.
Amiga, który dziś też krąży w tych okolicach sprawdził to z drugiej strony i wygląda jeszcze gorzej.
Wybieram trzecią opcję, czyli.... długi ostry podjazd. Nie pokochają nas za to. Ale chociaż błota nie ma.
Tylko końcówka po trawie i to niezbyt równej.
W końcu docieram do Ojcowa. Tu też sporo ludzi i aut.
Jest mi ciepło. Za ciepło. Tradycyjnie problem z buffem pod kaskiem. Jak go mam to za ciepło. Jak go nie mam to szansa na opaleniznę w plamki.
Do tego zaczynam być mocno głodny. Niestety knajpka gdzie chciałem się zatrzymać dziś nieczynna. Jadę dalej.
Jestem coraz bardziej zmęczony. Zatrzymuję się na jakimś przystanku i wcinam bułkę. Po drodze zaliczam sklep - jest cola.
Dojeżdżam do Rabsztyna, a tam też jakaś impreza w knajpie :-(
Trudno jadę dalej. Już coraz bliżej. Tuż przed pustynią zaczyna padać zakładam kurtkę. Na punkcie widokowym ją ściągam. Przestało padać.
Mijam Ryczów.
Bardzo zmęczony docieram do Ogrodzieńca. Tylko rzut oka na zamek i jadę dalej. Jeszcze tylko 15 km do Morska.
Trochę zmieniona trasa, prawie przy samym Wielkim Okienniku.
W końcu docieram do Morska.
Proszę o piwo dla miłośników dwóch kółek, ale chyba się nie zrozumieliśmy :-)
Sprawdzam, o której mam pociąg i trzeba ruszać. Uświadamiam sobie, że tego kawałka nie mam w nawigacji. Na szczęście z pamięcią jeszcze nie jest tak źle i udaje się bez problemu trafić do dworca. Niestety czasu zbyt mało na Marlenkę.
Zamawiam w sklepiku obok hot-doga i kawę. Potrzebowałem tego.
Cieszę się, że super spędziłem dzień. Cieszę się, że dojechałem, Cieszę się, że zrobiłem kolejny trening.
Martwi mnie jednak kondycja, a raczej jej brak. Mam nadzieję, że za tydzień koledzy będą w lepszej formie niż ja dzisiaj i ostatnio.
Rzucam hasło kilku osobom, ale nikomu nie pasuje (a przynajmniej tak się tłumaczą ;-) ). Trudno jadę sam. Sobota więc pociągi jeżdżą rzadziej, muszę do Katowic dostać się w inny sposób. Wstaję przed czwartą i na skróty docieram na katowicki dworzec. Dwie godziny w pociągu i melduję się w Krakowie.
Tradycyjnie przejazd przez Rynek.
W przelocie przez Rynek© djk71
Kawałek drogi nad Wisłą zamknięty, nie wiem, czy sprzątają, czy jakaś impreza, ale po chwili udaje się wrócić na Wiślaną Trasę Rowerową.
Wiślana trasa rowerowa© djk71
Można się chwilę porozglądać wokół.
Kościół kamedułów© djk71
W końcu dojeżdżam na miejsce sobotniego startu. Dostrzegam ciekawy śmietnik.
Ciekawy śmietnik© djk71
Ruszam i od razu stacja serwisowa. To na wypadek jakby ktoś nie oddał roweru do serwisu przed weekendem?
Nie potrzebowałem© djk71
Wjeżdżam do Doliny Mnikowskiej.
Średnia ta droga© djk71
Nie pamiętam tego drzewa z poprzedniego wyjazdu.
Czasem trzeba zejść z roweru© djk71
Za to obraz pamiętam doskonale.
Obraz w skale© djk71
Mimo soboty nie spotkałem tu ani jednej osoby. Wyjeżdżam na asfalt i... niedobrze. Przejechałem ledwie 30 km i boli mnie tyłek. A przede mną jeszcze ponad 100 ;-(
Po drodze tablica pasująca do naszej firmowej gazetki.
Zdjęcie do Nawoju© djk71
Jadę dalej. Jest lepiej niż ostatnio, co nie znaczy, że łatwo.
Niby podjazd, ale jak ładnie© djk71
Docieram do Doliny Będkowskiej. Tu już więcej ludzi, ale nic dziwnego, dziś Dzień Dziecka i organizują tu jakieś imprezy.
W trakcie poprzedniej wizyty przy wyjeździe z doliny trafiliśmy na paskudny błotny podjazd. Chciałem sprawdzić alternatywę, ale nie wyszło.
Tędy nie pojedziemy© djk71
Amiga, który dziś też krąży w tych okolicach sprawdził to z drugiej strony i wygląda jeszcze gorzej.
Wybieram trzecią opcję, czyli.... długi ostry podjazd. Nie pokochają nas za to. Ale chociaż błota nie ma.
Widok jak z gór© djk71
Tylko końcówka po trawie i to niezbyt równej.
Nie podoba mi się ten zjazd© djk71
W końcu docieram do Ojcowa. Tu też sporo ludzi i aut.
Brama Krakowska© djk71
Skały w Ojcowie© djk71
Jest mi ciepło. Za ciepło. Tradycyjnie problem z buffem pod kaskiem. Jak go mam to za ciepło. Jak go nie mam to szansa na opaleniznę w plamki.
Do tego zaczynam być mocno głodny. Niestety knajpka gdzie chciałem się zatrzymać dziś nieczynna. Jadę dalej.
Maczuga z zamkiem w tle© djk71
Jestem coraz bardziej zmęczony. Zatrzymuję się na jakimś przystanku i wcinam bułkę. Po drodze zaliczam sklep - jest cola.
Dojeżdżam do Rabsztyna, a tam też jakaś impreza w knajpie :-(
Rabsztyn w remoncie© djk71
Trudno jadę dalej. Już coraz bliżej. Tuż przed pustynią zaczyna padać zakładam kurtkę. Na punkcie widokowym ją ściągam. Przestało padać.
Rzut oka na pustynię© djk71
Mijam Ryczów.
Śliczna studnia© djk71
Bardzo zmęczony docieram do Ogrodzieńca. Tylko rzut oka na zamek i jadę dalej. Jeszcze tylko 15 km do Morska.
Ruiny w Ogrodzieńcu© djk71
Trochę zmieniona trasa, prawie przy samym Wielkim Okienniku.
Wielki Okiennik© djk71
W końcu docieram do Morska.
Ruiny w Morsku© djk71
Proszę o piwo dla miłośników dwóch kółek, ale chyba się nie zrozumieliśmy :-)
Ciekawe czy będzie też rowerowe© djk71
Sprawdzam, o której mam pociąg i trzeba ruszać. Uświadamiam sobie, że tego kawałka nie mam w nawigacji. Na szczęście z pamięcią jeszcze nie jest tak źle i udaje się bez problemu trafić do dworca. Niestety czasu zbyt mało na Marlenkę.
Zamawiam w sklepiku obok hot-doga i kawę. Potrzebowałem tego.
Dobra kawa to podstawa© djk71
Cieszę się, że super spędziłem dzień. Cieszę się, że dojechałem, Cieszę się, że zrobiłem kolejny trening.
Martwi mnie jednak kondycja, a raczej jej brak. Mam nadzieję, że za tydzień koledzy będą w lepszej formie niż ja dzisiaj i ostatnio.