Wyjazd integracyjny Morsko
Sobota, 8 czerwca 2019
· Komentarze(3)
Kategoria EBT, małopolskie, od 100 do 200km, śląskie, W górę, W towarzystwie, Z kamerą wśród...
Szósty duży firmowy wyjazd integracyjny. Tym razem grupa nieco mniejsza, bo ekipa jest podzielona na trzy lokalizacje. Największa grupa rowerowa jedzie do Morska. Około 40 osób, około bo do samego końca się to zmieniało. Kontuzje, sprawy losowe, do tego część jedzie tylko kawałek, ktoś dołącza na trasie... Ale w sumie ponad 40 osób było z nami na trasie... z Krakowa do Morska. Tym razem nieco inaczej niż zwykle, bo zawsze startowaliśmy spod firmy. Dziś też tu się spotkaliśmy, ale przetransportowano nas do Krakowa i stamtąd ruszymy podziwiać jurajskie krajobrazy.
Wcześniej jednak trzeba było wszystko ogarnąć w Gliwicach.
Łatwo nie było, każdy chciał np. ciągnąć przyczepkę z rowerami.
W końcu ruszyliśmy.
Sprawnie przetransportowaliśmy się do Krakowa i można było ruszyć na trasę.
Dwie grupy, moja ruszyła pierwsza. Od samego początku ciepło, ale ekipa trzymała równe tempo.
Pierwszy postój oczywiście w Dolinie Mnikowskiej. Rzut oka na Matkę Boską.
Pierwszy szybki popas. Pierwsze pryskanie się środkami przeciw komarom ;-)
Ruszamy dalej. Zaczynają się podjazdy, słoneczko wciąż nas bardzo lubi :-)
Pierwsza awaria, Olo łapię gumę.
Postój przy Brandysówce. Uzupełnienie płynów i kalorii, jest piwo bezalkoholowe...
Kiedy kończymy przerwę dojeżdża do nas druga grupa. Żeby nie robić tłoku, robimy im miejsce i ruszamy. Przed nami najbardziej stromy podjazd, trochę się go obawiam. Jak się okazuje niepotrzebnie. Wszyscy ruszają ostro pod górę. Każdy swoim tempem, ale każdy bez problemu podjeżdża. Myślałem, ze na szczycie wszyscy będą łapali oddech i odpoczywali, a tu zaskoczenie - od razu ruszyli dalej. Kilka kolejnych podjazdów i zmierzamy w stronę Ojcowa.
Jest pięknie.
Po chwili dołącza do nas ekipa krakowska.
Są też dwie dodatkowe osoby z Gliwic. Uzupełniamy zapasy i jedziemy dalej.
Mijamy kościół na wodzie.
Większość osób wzrusza się przy Maczudze Herkulesa - byłem tu ostatnio... w szkole :-)
Rzut oka na Zamek w Pieskowej Skale.
Teraz przed nami najbardziej niewdzięczny odcinek. Długo po asfalcie i pod górkę. Dystans, który mamy już za sobą, słońce, ciepło bijące od asfaltu dają nam popalić. Zatrzymujemy się na przystanku korzystając z cienia.
Niektórzy chłodzą się czym mogą... Pomaga.
Udaje się bez problemu dotrzeć na obiad do Rabsztyna.
A tu prawdziwa uczta. Żurek, pierogi, placki po węgiersku... Potrzebowaliśmy tego. Do tego pyszne ciasta i napoje.
Kiedy kończymy dojeżdża druga grupa. Czas się zebrać.
Niestety początek to kolejny stromy podjazd. Nie jest to to czego oczekiwaliśmy po sytym obiedzie :-)
Udaje się jednak podjechać...
Ewentualnie podprowadzić rower :-)
Udaje się też podjechać na Czubatkę - punkt widokowy na Pustynię Błędowską.
Po kolejnej krótkiej przerwie ruszamy dalej. Zmęczenie zaczyna dawać znać o sobie, szczególnie, że wciąż nie jest płasko. Kwaśniów Górny też daje w kość.
Droga do zamku w Ogrodzieńcu, mimo że też nie jest łatwa mija nam w miarę szybko. Szczególnie, że wspieramy się wzajemni jak możemy ;-)
Podzamcze to chwila przerwy na lody i ostatnie zakupy. Do mety zostało nam 15 km. Już wiemy, że damy radę.
Krótko przed zjazdem w teren w stronę Okiennika spotykamy nasz samochód serwisowy. Jaka miła niespodzianka. Wszyscy rzucają rowery, nie patrząc, że zajmujemy część jezdni i korzystają z zapasów z bagażnika.
Chwilę później ruszamy na ostatni odcinek trasy. Kilka minut po dziewiętnastej docieramy do mety. Chwile później dociera druga grupa. Mimo, że zmęczeni to wszyscy, chyba bez wyjątku, są uśmiechnięci i zadowoleni. Szybki prysznic, zmiana i ciuchów i ruszamy na kolację i wieczór integracyjny.
Wspaniały dzień w super towarzystwie. Po raz kolejny cała ekipa pokazała, że chcieć to móc. Brawa dla wszystkich.
BTW: Kiedy my kręciliśmy do Morska, to kolejne 11 osób z firmy kręciło na spotkanie w Wiśle. Brawa również dla nich.
Etisoft Bike Team© djk71
Dopasowane kolorystycznie© djk71
Wcześniej jednak trzeba było wszystko ogarnąć w Gliwicach.
Co jeszcze trzeba ogarnąć?© djk71
Łatwo nie było, każdy chciał np. ciągnąć przyczepkę z rowerami.
A może dam radę sam pociągnąć© djk71
Nie zapomnieć bananów© djk71
W końcu ruszyliśmy.
Część rowerów jedzie na przyczepce© djk71
Sprawnie przetransportowaliśmy się do Krakowa i można było ruszyć na trasę.
Etisoft Bike Team gotowy do startu :-)© djk71
Dwie grupy, moja ruszyła pierwsza. Od samego początku ciepło, ale ekipa trzymała równe tempo.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo© djk71
Pierwszy postój oczywiście w Dolinie Mnikowskiej. Rzut oka na Matkę Boską.
Tu musieliśmy się zatrzymać© djk71
Pierwszy szybki popas. Pierwsze pryskanie się środkami przeciw komarom ;-)
Jemy, pijemy i psikamy się© djk71
Ruszamy dalej. Zaczynają się podjazdy, słoneczko wciąż nas bardzo lubi :-)
Pierwsza awaria, Olo łapię gumę.
Mamy awarię© djk71
Postój przy Brandysówce. Uzupełnienie płynów i kalorii, jest piwo bezalkoholowe...
Piwo zero jest ok© djk71
Ktoś nas pilnuje© djk71
Kiedy kończymy przerwę dojeżdża do nas druga grupa. Żeby nie robić tłoku, robimy im miejsce i ruszamy. Przed nami najbardziej stromy podjazd, trochę się go obawiam. Jak się okazuje niepotrzebnie. Wszyscy ruszają ostro pod górę. Każdy swoim tempem, ale każdy bez problemu podjeżdża. Myślałem, ze na szczycie wszyscy będą łapali oddech i odpoczywali, a tu zaskoczenie - od razu ruszyli dalej. Kilka kolejnych podjazdów i zmierzamy w stronę Ojcowa.
Najlepsza ekipa© djk71
Jest pięknie.
Zamek w Ojcowie© djk71
Po chwili dołącza do nas ekipa krakowska.
Kraków się melduje© djk71
Są też dwie dodatkowe osoby z Gliwic. Uzupełniamy zapasy i jedziemy dalej.
Mijamy kościół na wodzie.
Mijamy kościółek na wodzie© djk71
Większość osób wzrusza się przy Maczudze Herkulesa - byłem tu ostatnio... w szkole :-)
Maczuga Herkulesa© djk71
Rzut oka na Zamek w Pieskowej Skale.
Pieskowa Skała© djk71
Teraz przed nami najbardziej niewdzięczny odcinek. Długo po asfalcie i pod górkę. Dystans, który mamy już za sobą, słońce, ciepło bijące od asfaltu dają nam popalić. Zatrzymujemy się na przystanku korzystając z cienia.
Na przystanku też można odpocząć© djk71
Niektórzy chłodzą się czym mogą... Pomaga.
Od razu chłodniej© djk71
Udaje się bez problemu dotrzeć na obiad do Rabsztyna.
A tu prawdziwa uczta. Żurek, pierogi, placki po węgiersku... Potrzebowaliśmy tego. Do tego pyszne ciasta i napoje.
Kiedy kończymy dojeżdża druga grupa. Czas się zebrać.
Niestety początek to kolejny stromy podjazd. Nie jest to to czego oczekiwaliśmy po sytym obiedzie :-)
Ciężko się podjeżdżą po obiedzie© djk71
Udaje się jednak podjechać...
Ewentualnie podprowadzić rower :-)
Czas na spacer© djk71
Udaje się też podjechać na Czubatkę - punkt widokowy na Pustynię Błędowską.
Za nami Pustynia Błędowska© djk71
Po kolejnej krótkiej przerwie ruszamy dalej. Zmęczenie zaczyna dawać znać o sobie, szczególnie, że wciąż nie jest płasko. Kwaśniów Górny też daje w kość.
Aż się kurzy za nimi© djk71
Droga do zamku w Ogrodzieńcu, mimo że też nie jest łatwa mija nam w miarę szybko. Szczególnie, że wspieramy się wzajemni jak możemy ;-)
Może kwiatek poprawi Ci humor© djk71
Podzamcze to chwila przerwy na lody i ostatnie zakupy. Do mety zostało nam 15 km. Już wiemy, że damy radę.
Ruiny w Ogrodzieńcu© djk71
A wielbłąd leży© djk71
Krótko przed zjazdem w teren w stronę Okiennika spotykamy nasz samochód serwisowy. Jaka miła niespodzianka. Wszyscy rzucają rowery, nie patrząc, że zajmujemy część jezdni i korzystają z zapasów z bagażnika.
Jest ok, damy radę© djk71
Chwilę później ruszamy na ostatni odcinek trasy. Kilka minut po dziewiętnastej docieramy do mety. Chwile później dociera druga grupa. Mimo, że zmęczeni to wszyscy, chyba bez wyjątku, są uśmiechnięci i zadowoleni. Szybki prysznic, zmiana i ciuchów i ruszamy na kolację i wieczór integracyjny.
Wspaniały dzień w super towarzystwie. Po raz kolejny cała ekipa pokazała, że chcieć to móc. Brawa dla wszystkich.
BTW: Kiedy my kręciliśmy do Morska, to kolejne 11 osób z firmy kręciło na spotkanie w Wiśle. Brawa również dla nich.
Niektórzy w tym czasie pojechali do Wisły© djk71