Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Idealny Maraton na Orientację

Sobota, 10 stycznia 2015 · Komentarze(17)
Kilka miesięcy temu zarejestrowałem się na IMnO (Idealny Maraton na Orientację). Zarejestrowałem i od razu zapłaciłem opłatę startową. Trochę ze skąpstwa bo na kilka miesięcy przed startem było sporo taniej, trochę dlatego, że akurat przed sezonem była wolna kasa, a potem wiadomo jak jest impreza za imprezą..., dodatkowo wiem, że jak zapłacę to już prawie na pewno pojadę. W razie czego była opcja zwrotu kasy z drobnym tylko potrąceniem opłaty manipulacyjnej lub możliwość przepisania wpisowego na innego zawodnika więc gdybym nie pojechał to też niewiele bym stracił. Wcześniejsza rejestracja wraz z płatnością jest też chyba wygodna dla organizatorów - wiedzą na kogo mogą liczyć i na co się finalnie przygotować.

Decyzja o starcie

Podjęcie decyzji o starcie ułatwił też dostępny wcześnie na stronie www regulamin imprezy i ramowy jej program. Obie te informacje były do samej imprezy łatwe do znalezienia (na niektórych stronach trzeba przedzierać się przez dziesiątki newsów, albo postów na Facebooku - o ile ktoś ma tam konto - żeby odnaleźć właściwe linki).

Czemu piszę, że ułatwiło mi to podjęcie decyzji o starcie, bo z dużym wyprzedzeniem (większym niż wymagany regulaminem 1 miesiąc) miałem informację o:
- Terminie imprezy - ten na szczęście znany jest zwykle już po ogłoszeniu kalendarza PPM, a w przypadku niektórych imprez jest on podawany nawet bezpośrednio po zakończeniu imprezy w poprzednim roku - dla mnie to ideał :-)
- Ramowym programie (godziny startu, mety) - To bardzo pomaga w planowaniu roku. Dla mnie istotna jest informacja, czy start zawodów będzie o 6:00, czy o 10:00, czy zakończenie będzie o 18:00, czy 23:00. W zależności od tego wiem, czy dam radę "obskoczyć" imprezę w jeden dzień, czy muszę negocjować z rodziną (a czasem i firmą) wyjazd na 3 dni
- Regulaminie (zasadach) - nawet jeśli może zostać nieco zmodyfikowany to chciałbym wiedzieć na jakich zasadach mam się ścigać, ja na przykład nie lubię obowiązkowej kolejności zaliczania punktów i to z marszu może (choć nie musi) sprawić, że zrezygnuję z imprezy na rzecz innej.
- Lokalizacji - pojęcie np. woj. wielkopolskie jest mało precyzyjne, bo to może być Kępno, albo Jastrowie. Do pierwszego mam 132km (ok. 2h) jazdy, do drugiego ok 500km (6h). To zarówno inny czas, jak i koszty
- Kosztach - koszty imprez są na w miarę zbliżonym poziomie, jednak tworząc budżet na kolejny rok chciałbym je znać jak najwcześniej
- Noclegach - Zwykle nocuję na sali, ale fanie jak organizator informuje o możliwości skorzystania z noclegu alternatywnego, czasem na preferencyjnych warunkach dla uczestników imprezy - to skłania tez do przyjazdu z rodzinami.

Przyjazd do bazy

Z trafieniem do bazy nie było żadnego problemu, bo na stronie imprezy była umieszczona zarówno mapa dojazdu wraz z wskazówkami, którędy jechać najlepiej (omijając korki lub dziurawe drogi), jak też poglądowa mapa bezpośredniej okolicy bazy, skąd od razu wiedzieliśmy gdzie będziemy spali, gdzie możemy zaparkować, gdzie zostawić rowery, gdzie się zarejestrować, itp. Mało tego były nawet informacje gdzie w okolicy znajdują się sklepy i restauracja wraz z godzinami ich otwarcia. Przy skręcie w drogę dojazdową do bazy wisiał lampion i baner więc nie było już żadnego problemu z trafieniem.

Parking duży i bezpośrednio przy ośrodku
, w którym spaliśmy. Szybko rozpakowaliśmy się w jednej z sal przeznaczonych dla nas startujących o poranku, w innych salach spali, Ci którzy startowali w nocy, dzięki temu nikt nikogo nie budził. Zresztą ci, którzy wolą wygodniejsze warunki też nie mieli problemu, bo organizatorzy zasugerowali na stronie kilka ośrodków i pensjonatów w najbliższej okolicy, w jednym nawet udało im się nawet wynegocjować specjalne warunki cenowe dla uczestników imprezy.

Szybko zorientowaliśmy się gdzie są toalety i prysznice - jak dobrze, że jest kilka takich miejsc (i jest ciepła woda, co sprawdziliśmy, jak się potem okaże była przez cały czas bez względu na to ile osób się kąpało).
Bez problemu też można sobie zrobić kawę, czy herbatę, a nawet skorzystać z małej przekąski ;-)

Szkoda, że ogrzewania nie było w hotelu © djk71

Czas na rejestrację

Pomimo sporej liczby zawodników rejestracja przebiega nadzwyczaj sprawnie. Kilka stanowisk, każdy z obsługujących wie po co tam jest. Podaję swoje nazwisko i trasę i od razu dostaję potwierdzenie, że jestem na liście, wszystko opłacone, czyli mogę dostać pakiet startowy, a w nim:
- Numerek startowy do zawieszenia na rowerze- niby oczywiste, ale nie na każdych zawodach był. A ja lubię, tym bardziej, że ten jest wyjątkowo ładny, duży, a co więcej personalizowany (jest moje imię, nazwisko i nawa teamu). Wydaje się też, że pomimo, że zapowiadają deszcze numerek w takim stanie przetrwa do końca imprezy

Jaki ładny numerek © djk71

- Karta startowa - pięknie - wodoodporna, nie trzeba kombinować z oklejaniem jej taśmą klejącą

Ile już zdobyliśmy? © djk71

- Pytałem o koszulki foliowe na mapy, ale okazuje się, że są niepotrzebne, bo mapy też będą wodoodporne.
- Zestaw zipów - do zamocowania numeru startowego
- Pamiątkowa smycz - będzie nie tylko na pamiątkę, ale również przyda się na zawodach do przypięcia karty startowej, bo swojej smyczy zapomniałem.
- Jest też mapa schematyczna okolicy (baza, parkingi, toalety, prysznice, sklep….) - ja mam swoją wydrukowaną z domu, ale miło, że organizatorzy pomyśleli o tym, że nie każdy to zrobił.
- Kupony na posiłek, depozyt, parking rowerowy oraz do tomboli
- Niespodzianką jest mini pakiet żywieniowy - izotonik + batonik
- Są też inne gadżety, w tym mapy okolicy i przewodnik (może tu kiedyś wrócę na wakacje lub na weekend) oraz odblaskowa opaska - przyda się nie tylko na imprezie, ale też na inne wieczorne jazdy.

Jeszcze tylko idę odebrać pamiątkową koszulkę - do wyboru był zwykły T-shirt w cenie wpisowego, koszulka techniczna z niewielką dopłatą lub koszulka rowerowa, gdzie dopłata też nie była zbyt wysoka. Świetnym pomysłem było zamieszczenie na stronie wizualizacji wzorów koszulek wraz z tabelą rozmiarów.

Nocna Masakra © djk71

Szybkie przygotowanie rowerów i oddanie je to strzeżonej i dobrze zorganizowanej strefy dla rowerów i można iść odpocząć.

Odprawa i mapa

Odprawa zaczyna się punktualnie. Na "dzień dobry" powitanie, przypomnienie zasada klasyfikacji, informacja o tym, że maraton jest częścią Pucharu Polski i wszyscy zawodnicy oprócz tego, że walczą o jak najlepszy wynik tutaj, to jednocześnie walczą o punkty w pucharze. Informacje o samym PPM są dostępne na nowej wersji strony :)  Pucharu - jej adres jest dla wszystkich widoczny na wiszącym obok banerze.

Kolejne informacje o sposobach zaliczania punktów, wszędzie jest przestrzenny lampion i dziurkacz. W przypadku gdyby komuś z "grzybiarzy" się przydał to alternatywą jest spisanie naniesionego na każdym punkcie kodu literowego - żebyśmy się nie martwili o przyrodę, kod jest naniesiony farbą ekologiczną, która po jakimś czasie zniknie.

Organizatorzy przypominają też o możliwości włączenia specjalnej aplikacji w telefonach pozwalającej na bieżące śledzenie zawodników na dedykowanej stronie internetowej. Ciekawe rozwiązanie dla naszych kibiców (rodzin i znajomych). Będzie też można po imprezie porównać swój ślad ze śladami rywali. Ci którzy nie chcą lub nie mogą przesyłać śladu na bieżąco będą moglii go wgrać później.

W końcu dostajemy mapy, tak jak zapowiedziano w skali 1:50 000, to moja ulubiona, choć może też być 1:55 000, czy 1:60 000. Setek nie lubię, ale co zrobić, jak trzeba to jadę ;-) Zgodnie z zapowiedzią mapa wodoodporna. Na mapie numery kontaktowe do organizatorów. Te same numery są też na kartach z opisami punktów, które rozdawane są oddzielnie. To dobrze, bo i tak część z nas wyrywa (wycina) je, a tak nie musimy niszczyć map.

Dobrze, że wszystko mieści się na jednej mapie. Nie lubię kiedy dostaję 5 map i 3 kartki z opisami (dodatkowo losowo poukładanymi). Jest to jeszcze bardziej denerwujące kiedy mapy nie są wodoodporne, a pogoda nie rozpieszcza. Zdarzało się, że pod koniec imprezy miałem tylko strzępy map.

Map nam nie braknie... tylko jak je w deszczu zmieniać? © djk71

Opisy cieszą moje oko, bo są intrygujące, zagadkowe, a nie tak jak czasami: 6x szczyt górki i 7x skrzyżowanie przecinek.

Trochę inne opisy punktów © djk71


Trasa

Już na etapie planowania trasy wiadomo było, że będzie ciekawie. Dobrze, że kolejność zaliczania punktów jest dowolna, to daje większe pole do popisu i nie tworzą się tzw. "pociągi". Żaden wariant nie narzucał się od razu - czyli podjęcie decyzji o trasie było bardziej skomplikowane niż tylko wybór czy jedziemy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, czy w przeciwną stroną.Tu było trudniej, wariantów mogłoby być tyle, ilu zawodników. Co więcej, należało się zastanowić, czy nie odpuścić kilku punktów, a jeśli tak to których (bo miały różne wagi - na szczęście regulamin jest tak napisany, że nie da się kombinować i odpuścić połowy, a jednocześnie wygrać zawody ;-) ). Pewnie tylko najlepsi zdobędą komplet. Zobaczymy.

Fajnie, że punkty są w miarę gęsto, co jakieś 2-4km, czyli nie ma bardzo długich +10km przelotów bo tego nie lubię. Ponad połowa trasy to teren. Dobrze, bo i ciekawiej i bezpieczniej (z dala od samochodów). Do tego fantastyczne widoki i ciekawe miejsca - jest gdzie robić zdjęcia ;-)


Zamek w Mirowie © djk71

Punkty były na swoich miejscach, zwykle trzeba było je chwilę poszukać - nie były na głównych skrzyżowaniach dróg, ale tez nie trzeba było "macać" każdego drzewa w okolicy. I jeszcze jedno... do punktów można było dojechać! Jeśli trzeba było zejść z roweru to góra na 10-20m.

W grocie © djk71

Do tego dwa bufety na trasie, gdzie nie tylko można było napełnić bidony, ale również posilić się czymś słodkim i owocami ;-) Niech żyje arbuz! Bufety dobrze zaplanowane, w znacznym oddaleniu od startu/mety, czyli tam gdzie najbardziej potrzebne.


Siatkówka? © djk71

Przy jednym z bufetów zadanie specjalne - np. kajaki - fajne urozmaicenie. :) To może być w przeciwieństwie do niektórych OS-ów, które bardziej się nadają dla piechurów niż dla rowerzystów.



Trasy dodatkowe

Warto wspomnieć, że oprócz głównych zawodów jednocześnie odbywały się zawody na trasie krótszej (polowa dystansu) oraz na trasie zupełnie rekreacyjnej. Ta ostatnia dedykowana była dla rodzin towarzyszącym zawodnikom - mogli tam wystartować np.  małżonkowie solo lub w towarzystwie dzieci spędzając równie aktywnie czas, jak Ci trochę bardziej zaawansowani ;-) Wzięło w niej udział również sporo uczestników z okolicy, którzy chcieli zobaczyć o co w tym wszystkim chodzi. To dzięki temu, że impreza była dość mocno nagłośniona w lokalnych mediach. Liczyła się pewnie również dobra współpraca organizatorów z lokalnymi władzami, którzy nie tylko propagowali imprezy, ale czuli się jej gospodarzami fundując dodatkowe nagrody i zasypując nas różnymi gadżetami.

Meta


Limit czasu doskonały, nie było zawodników, którzy od kilku godzin nudzą się w oczekiwaniu na dekorację, najlepsi przyjechali co najwyżej godzinę przed zamknięciem. Oddaję kartę i od razu dowiaduję się o orientacyjnym miejscu, na którym jestem. To się będzie zmieniało, ale jako, że dane są wprowadzane do komputera to wyniki są liczone na bieżąco i wyświetlane na osobnym ekranie. Świetny pomysł. Do tego co jakiś czas drukowane są aktualne wyniki i można sobie ze znajomymi pooglądać i komentować. Jak później mi powie małżonka wyniki były też na bieżąco publikowane na stronie. Rewelacja!!!
Nie będzie sytuacji, jak to często bywa, kiedy po powrocie do domu, czy do pracy na pytanie jak Ci poszło, które miejsce - muszę odpowiadać: Nie wiem!!!

Karta oddana, można umyć rowery - na szczęście nie ma z tym problemu. Nie tak jak kiedyś...

Myjnia... © djk71

Szybki prysznic i idziemy coś zjeść. Jedzenie na miejscu (nie trzeba ruszać nigdzie w miasto) - dobre, ciepłe i... dużo :-)

Obiadek © djk71

Zakończenie imprezy

Ponieważ wyniki są wprowadzana na bieżąco to zakończenie imprezy ma miejsce krótko po zamknięciu tras. Czasu starcza akurat na umycie i "rozbrojenie" rowerów, wykąpanie się i zjedzenie posiłku. To dobrze, bo większość zawodników jest na miejscu, nie tak jak na niektórych imprezach gdzie na dekoracji nie ma nawet wielu zdobywców medali, którzy odebrali puchary wcześniej i pojechali już dawno do domu.

Sympatycznie, że wzorem niektórych innych imprez tu również oprócz nagród dla zwycięzców było losowanie nagród wśród wszystkich obecnych uczestników. Tym samym każdy, bez względu na wynik miał szansę na powrót z nagrodą, czasem symboliczną mapą, a czasem naprawdę wartościową niespodzianką. Od razu chce się tu wrócić na kolejną imprezę ;-)

Kartki na nagrody © djk71

Organizatorzy oczywiście zapraszają na kolejną ich imprezę, ale tez przypominają, że już za tydzień jest kolejna impreza w ramach PPM, a za trzy tygodnie kolejna.

W domu

Choć już maraton za nami to pierwsze co robię w domu to zaglądam na stronę imprezy, a tu już nowości:
- Pierwsze galerie zdjęć z imprezy
- Ktoś z uczestników już pokusił się o relację z imprezy, pewnie wkrótce będą tu linki do kolejnych opisów.
- Można już pobrać mapy zawodów
- Są też mapy z przebiegami najlepszych zawodników oraz udostępnione ślady GPS
- Jest też już wstępne podsumowanie imprezy oraz info o terminie imprezy w przyszłym roku :-)
- Wstępne wyniki były na stronie na bieżąco. Finalne wyniki pojawią się 2-3 dni po imprezie.  Pozwoli to też organizatorom Pucharu na opublikowanie bieżącej klasyfikacji generalnej jeszcze przed kolejnymi zawodami!!!

Tak trzymać. 




Jak się pewnie domyślacie tej imprezy nie było. Ale było w ostatnich latach wiele świetnych imprez, z których to zaczerpnąłem pomysły do tego wpisu. Nie było imprezy w 100% idealnej, ale było wiele prawie idealnych.

Po co więc ten wpis? Jak co roku o tej porze na forum Pucharu trwają dyskusje o tym co zmienić w Pucharze, jak go spopularyzować itp. I pewnie jak co roku niezbyt wiele się zmieni. :-(

Popełniłem jednak ten wpis opisując bardzo subiektywnie imprezę dla mnie optymalną. Taką, która powinna przyciągnąć jak najwięcej uczestników, zarówno tych pucharowych, jak i tych początkujących, lokalnych.  W sumie trochę to i tak nijak ma się do dyskusji, bo nawet gdyby uznać to za wyznacznik dla innych imprez to trudno by było teraz ocenić względem tego inne imprezy. Bo też i kto w jaki sposób miałby to zrobić.

Ale może ktoś z organizatorów to przeczyta i coś sobie weźmie to serca :-) A jak weźmie to może to, jak już napisałem, przyciągnie więcej uczestników  na jego zawody…, a w konsekwencji też na inne...

Pewnie o wielu rzeczach zapomniałem, ale i tak się nieźle rozpisałem :-)
Jeśli macie jakieś uwagi to piszcie... :-)

P.S. Zdjęcia są mniej (lub bardziej) przypadkowo wybrane :) i nie wskazują na lepszą lub gorszą imprezę .

W imię tradycji

Czwartek, 1 stycznia 2015 · Komentarze(6)
Dopiero co wczoraj robiłem podsumowanie roku 2014, a tu czas witać kolejny.

Zewsząd słyszę, że na ulicach i chodnikach gołoledź, ale jako, że zwykle Nowy Rok witałem na rowerze to ubieram ciuchy i ruszam. Jeśli jest tak źle jak mówią to nawet nie próbuję się z nikim umawiać, bo nie wiem ile uda mi się wytrzymać.

Wychodzę przed blok i... jest gorzej niż myślałem. Na wydaje się posypanym chodniku nie potrafię zrobić kroku.

Już przed blokiem ślisko © djk71

Za blokiem na ścieżce w stronę lasu jest podobnie. Nawet nie próbuje jechać, tylko prowadzę rower. Już wiem, spróbuję przejechać symboliczny 1 kilometr i wracam do domu.

Bardzo ostrożnie przez działki i na Krajszynę nawet nie próbuję podjechać. W lesie też ostrożnie. Prędkość 10-12 km/h to maks na co mam odwagę.

Ładnie, ale zdradliwie © djk71

Do tego jest mgliście mimo, że już dawno południe minęło.

Mgliście © djk71

Jadę w stronę DSD. Po drodze mijam spacerującą z kijkami Izę, ale rzucam tylko: "Hej" i nie zatrzymuję się żeby choć złożyć krótkie życzenia. Sorry Iza, ale walczyłem z tym żeby utrzymać pion i z zimnem, które jak zwykle zaatakowało moje dłonie :-(

W DSD spotykam Wiktora z Julką ale też nie ma czasu na dłuższe pogaduchy, oni zresztą też nieźle zmarznięci.

Kawałek dalej wykonuję zgrabny piruet, ale udaje mi się nie upaść. Zupełnie niewidoczna warstewka lodu na ścieżce pod drzewami.

Zdradliwy lód © djk71

Objeżdżam Segiet dookoła i wracam już asfaltem. Dojazd na Helenkę czarny, jednak na osiedlu znów lodowisko, miejscami prowadzę.

Trudno to nazwać treningiem, chyba, że techniki jazdy :-)

Kadencja: 57

Eksperymenty w bieganiu i podsumowanie 2014

Środa, 31 grudnia 2014 · Komentarze(7)
Eksperymenty w bieganiu i podsumowanie 2014

Dzisiejsze poranne bieganie mocno eksperymentalne.

- Po raz pierwszy wyłamałem się nieco z planu i był ciągły bieg. Dałem radę, choć na prędkość średnią to mocno nie wpłynęło... czyli wciąż truchtam - 6.32 min/km - 9,19 km/h

- Po ostatnich uślizgach na lodzie kupiłem w Decathlonie najtańsze buty z bieżnikiem. Uślizgów brak, ale też nie było tak ślisko jak ostatnio. Mniejsza amortyzacja i miejscami lekkie niepokoje w nogach, których w A6ach nie czułem, ale ogólnie nie mogę narzekać. Poza tym na nogach leżą idealnie.

- Pierwszy raz przy -10 stopniach :-)

- Zamiast softshella wiatrówka rowerowa - spoko, dalej się pocę, ale kurtka nie jest tak mokra w środku jak softshell.

- Zmienione skarpety i zapominamy o otarciach :-)

- Doczytałem, że w bieganiu też jest kadencja! Ściągnąłem trochę utworów i biegłem z słuchawkami na uszach. Niestety wpasowanie się w rytm było ciężkie. Albo za wysoki bpm sobie wybrałem, albo, co bardziej prawdopodobne, w bieganiu też wychodzi, że słoń mi na ucho nadepnął :-)

2x15B-3M - tak miało być, a było 1x38B

Podsumowanie 2014

A teraz w związku z tym, że rok się kończy to wypadałoby zrobić podsumowanie.

Mimo wielu niezbyt miłych niespodzianek na zawodach, ogólnie był to rowerowo rok bardzo udany.
Przede wszystkim rekordowy dystans, prawie 7500 km, czyli ponad 1,5 tysiąca więcej niż w dotychczas najlepszym 2008 roku. Do tego jazda ze znacznie wyższą kadencją i szybkością. Mocno poprawiony wynik na Śnieżce i rekordowy dystans w ciągu doby (337,76km). Widać efekty całorocznego treningu (choć wciąż jeszcze nie tak regularnego jak bym chciał).

Trudno wymienić wszystko co się wydarzyło w ciągu roku więc w telegraficznym skrócie co się działo.

Styczeń

Kilka fajnych wycieczek (w tym m.in. w świetnym towarzystwie Wojtka i innych nowo poznanych kolegów) i niestety odesłanie roweru do producenta. Na szczęście reklamacja uznana i po miesiącu wraca z nową ramą.

Pęknięcie © djk71

Luty

Złoto dla Zuchwałych - złota nie udało się zdobyć, ale zabawa była przednia.

Mokro, ale klimatycznie © djk71

Marzec

Kilka bardzo fajnych wycieczek po okolicy i całkiem udany start w Jurajskim KoRNO

Ciekawe jak tu było kiedyś © djk71

Kwiecień

Fantastyczna Odyseja Miechowska, start naszych koleżanek w rajdzie w Katowicach oraz Bike Orient i nowe doświadczenia w szukaniu punktów. Oj działo się :-)



Maj

Maj powitał nas śniegiem i porażką pogodową na Rudawskiej Wyrypie. Do dziś mam opór przed wyjściem na rower kiedy jest chłodno.
Potem świetny rajd rodzinny i ZaDyMnO.

Głęboko © djk71

Czerwiec

Ten miesiąc to cała masa imprez: fantastyczna Ciupaga Orient, podziemny Grassor...

Wąsko, ciemno © djk71

... i pechowy Bike Orient na Jurze Wieluńskiej

Balon © djk71

Przede wszystkim jednak firmowy wyjazd i 29 osób, które pokonały ponad 75km (łącznie 2191km :-)) głównie terenem w bardzo dobrym tempie.
Jeszcze raz dzięki wszystkim, którzy pojechali i tym którzy sprawili, że wyjazd był tak udany. Szkoda, że nie udało się tego powtórzyć, choć plany były, ale mam nadzieję, że w przyszłym roku jeszcze pokażemy co potrafimy :-)




Lipiec

Najpierw była Szaga...

Prom jest, a gdzie obsługa © djk71

... a potem... licznik pokazał 337,76km przejechane w ciągu 21 godzin, w tym czystej jazdy 14,5h.
Zrobiliśmy to wraz z Amigą. Dzięki Darku raz jeszcze.

Na zdjęciu nie widać jaki jest piękny © djk71
Łabędzie się chłodzą © djk71

Sierpień

Początek urlopu w Juszczynie i eksploracja nowych terenów, a potem...

Śnieżka silną ekipą, czyli mocne poprawienie wyniku z poprzedniego roku i przygoda z łańcuchem

W komplecie © djk71
... a dzień później wjazd na Przełęcz Karkonoską...

Chwila przerwy w schronisku © djk71

Dalej pechowa dla Amigi Izerska Wyrypa

Koło się już nie kręci © djk71

i bardzo szybkie KoRNO

Widok z punktu © djk71

Wrzesień

Kaczawska Wyrypa
dała mi w kość

I jak tu na szybko zrobić zdjęcie? © djk71

A na Mordowniku udało mi się tylko wyjechać na trasę i musiałem wrócić.

Napisy w innych językach niż u nas © djk71

Udał się za to Rajd Szlakiem Górnośląskich Rezydencji.

Pamiątkowa koszulka © djk71

Październik

Dwudniowa Galicja Orient
rozpoczęła imprezowy miesiąc.

Pierwszy fat bike jaki widziałem na zawodach © djk71

Dalej niesamowity Harpagan w doborowym towarzystwie...

Jest punkt, jest wesoło © djk71

I świetna zabawa na ostatnim w tym roku Bike Oriencie

Perforatory na słupkach © djk71

Listopad

Powrót na siłownię, ale były też akcenty rowerowe

Naleśnik, czy Pancake? © djk71

Grudzień

Grudzień to mnóstwo aktywności, ale mało przejechanych kilometrów... I wcale nie jest mi z tym źle :-)
Najważniejsze to odkrycie spinningu i... rozpoczęcie biegania...

Rozdziewiczone © djk71

Plany na przyszły rok

Plany właściwie już gotowe, ale to nie temat na ten wpis. Na pewno nie są tak ambitne... chociaż...  :)

Brzmi nieźle :-) © djk71

To by było na tyle.

Dziękuję wszystkim, którym w jakimś stopniu przyczynili się do tego, że to się udało. W kolejności zupełnie przypadkowej:
- Amidze - za znoszenie mojego towarzystwa i humorów na trasach,
- trenerowi - za wsparcie i cierpliwość,
- firmie i kolegom z pracy - za wsparcie z nadzieją, że podobnie będzie w kolejnym roku :-),
- wszystkim czytelnikom tego bloga - Wasze komentarze i świadomość tego, że tu wpadacie bardzo pomaga i motywuje :-)
- i przede wszystkim Anetce i chłopakom - za wsparcie i dużą wyrozumiałość :)

Oby przyszły rok był jeszcze lepszy, tak rowerowo, jak i przede wszystkim życiowo... czego sobie i Wam życzę :-)




Lepiej biec niż iść

Poniedziałek, 29 grudnia 2014 · Komentarze(0)
Lepiej biec niż iść

O  świcie, czy raczej przed świtem... Kiedy wychodzę jest ciemno. znów nasypało. Większość chodników biała. Ślisko. Bieg cały czas w napięciu. W wielu miejscach zostawiam pierwsze ślady na dziewiczym śniegu. To jest chyba to co czują Ci, co biegają na nartach zakładając ślad... Tyle tylko, że mój zostanie zaraz zadeptany...

Jasno tylko pod latarnią, a ślady tylko samochodów © djk71

Kolejne wydłużenie czasu biegu w stosunku do marszu. Pod koniec drugiej pętli czuję to..

Kiedy wracam jest wciąż ciemno. Jednak idąc człowiek bardziej się ślizga niż kiedy biegnie.
Wczoraj pisałem, że mnie buty ocierają, chyba jednak to nie była prawda, to raczej skarpety.

2x15B-3M

Bieganie po śniegu, czyli ślisko

Niedziela, 28 grudnia 2014 · Komentarze(3)
Bieganie po śniegu, czyli ślisko

Miał być rower, znów nie wyszło. Zamiast tego bieg. Może nie zamiast, bo bieganie też miało być.

Wychodzę i jest koszmarnie ślisko na chodnikach. Ruszam w stronę lasu. Tam niestety też nie lepiej. Wcale tego nie widać, a jednak każdy krok to strach w oczach. W sumie to łatwiej biegać, w trakcie marszu jest jeszcze gorzej.

Niby tylko trochę śniegu, a ślisko jak diabli © djk71

W sklepie mieli rację, buty na asfalt nie nadają się na bieganie po lodzie. No, ale przecież nie kupię kolejnych...

Wracam tradycyjnie cały mokry, do tego zauważyłem, że mnie lekko ocierają buty w okolicach kostki, a właściwie w kostce. Niedobrze.

3x10B-3M

Świąteczne spalanie kalorii

Czwartek, 25 grudnia 2014 · Komentarze(4)
Świąteczne spalanie kalorii

Okres przedświąteczny to okres, którego szczególnie nie lubię. Za świętami też nie przepadam, ale tam myślę, że w dużym stopniu ma to wpływ ten okres "przed". W sumie to zmarnowany pod każdym względem tydzień czasu, wydane bez sensu tysiące złotych i... ech dużo by można było pisać... W Wigilię usiadłem sobie na ławeczce w pewnym centrum handlowym (bo miałem dość) i zacząłem obserwować ludzi. Wyjątkiem byli Ci uśmiechnięci. Reszta była zdenerwowana, czasem wściekła, kłócąca się... porażka...

Jeśli chodzi o treningi to też kiepsko. Pomimo ładnej pogody wczoraj i dziś zero jazdy, ani wczoraj, ani dziś. Nie było też siłowni, ani spinningu. Wieczorem, po powrocie z kolejnego obżarstwa. decyduję się pójść pobiegać. Trudno zresztą byłoby zostać w domu kiedy wśród prezentów m.in. taka pozycja:

I jak tu nie trenować? © djk71

Kolejny marszobieg, który sprawia mi przyjemność, mimo iż po drodze łapie mnie deszcz ze śniegiem. Muszę tylko chyba poeksperymentować z ubraniem, bo to chyba softshell sprawia, że mimo, iż nie jestem grubo ubrany to wracam totalnie mokry.

3x10B-3M

W końcu na rowerze i magia świąt

Niedziela, 21 grudnia 2014 · Komentarze(13)
W końcu na rowerze i magia świąt

Ostatni raz byłem na rowerze...hmmm... 4 tygodnie temu... Masakra... zakładam, że to najdłuższa przerwa w tym roku, choć był to chyba najaktywniejszy sportowo okres. Była siłownia, spinning, bieganie... I to całkiem sporo. I mimo, że mi się to podoba to jakoś brakuje kręcenia na zewnątrz. Wieczorem rzucam hasło na FB, że rano mam ochotę na rower. Odzew szybki. Umawiamy się na 9:00 w Świerklańcu.

Rano niestety dostaję info od dwóch osób, że w obliczu wiatru i deszczu ze śniegiem odpuszczają. U mnie spokój, ruszam więc mimo wszystko na umówione miejsce spotkania, może jednak ktoś się skusi.

Do Stroszka jest spokojnie. W Radzionkowie zaczyna padać. W Świerklańcu tnie po twarzy śnieg, czy grad,  w każdym razie efekt jest taki jakby ktoś wbijał mi setki cienkich igiełek w twarz. Pewnie niejedno SPA mogłoby pozazdrościć takiego masażu.

W Świerklańcu oczywiście nikogo nie ma, ale jak wykorzystuję chwilę i chroniąc się na przystanku dopompowuje powietrze z przodu. Zapomniałem, że w trakcie ostatnich zabaw z rowerem popsułem pompkę stacjonarną i nie skończyłem wtedy pompować. Chyba czas kupić nową. Jakieś sugestie?

Wjeżdżam na chwilę do parku, ale jest nieprzyjemnie. Decyduję się wracać w swoje okolice, może dalej nie pada. W okolicach Orzecha zaczynają mi drętwieć przemoczone i zmarznięte dłonie. Efekt identyczny jak w maju. :( Dobrze, że wziąłem zapasowe rękawice, ale one też niewiele pomagają.

Krótki postój w Radzionkowie przy wagonie upamiętniającym wywózkę mieszkańców Górnego Śląska do Związku Sowieckiego w 1945 roku.

Takim wagonami wywozili ludzi na wschód © djk71

Na Stroszku przestaje padać. Decyduję się jechać jeszcze w okolice Rept. Widząc jednak błoto na leśnych ścieżkach wybieram, jak mi się wydaje, trochę bardziej czyste ścieżki wokół Segietu. Rzeczywiście jest spoko do... wyjazdu na ulicę Żeromskiego, gdzie zerwali asfalt i kładą kanalizację. Błotna maź.

Najbrudniej... na ulicy © djk71

Mijam Repty podziwiając początek kalendarzowej zimy...

Początek zimy © djk71

I jeszcze nieco okrężnie zaczynam zmierzać w stronę domu.
Wieszowa rondo i jakiś dupek prawie mnie potrąca wjeżdżając na rondo, mimo że jestem dokładnie przed jego maską. Dobrze, że było szeroko i zdążyłem odskoczyć. Nawet mi się nie chciało prowadzić kampanii edukacyjnej... Po prostu opadły mi ręce... Gdyby nie to, że z założenia nie ufam kierowcom to pewnie zostałbym tam leżeć...

W Rokitnicy krótki postój, aby opłukać choć trochę rower.

W sumie fajnie, że pojechałem, szkoda, że nie udało się spotkać ze znajomymi, szkoda, że pogoda nie dopisała.

W tytule była Magia Świąt... Czemu? Bo przypomniał mi się jeden utwór i szukając go trafiłem na swój wpis sprzed czterech lat... Nic dodać nic ująć... :( Nic się nie zmieniło.

Kadencja: 85

Fortepianarium zamiast spinningu

Poniedziałek, 15 grudnia 2014 · Komentarze(3)
Fortepianarium zamiast spinningu

W planach była poranna siłownia, ale ponieważ lubię swoich gości to wyłączyłem budziki i... zapomniałem ich włączyć. Wieczorem miało być kręcenie w miejscu, ale wieczorek poetycki się przedłużył i nie zdążyłem. Ale nie żałuję, że poszedłem. Oprócz dawki poezji zostałem zaskoczony miejscem. Nie dość, że w końcu po raz pierwszy miałem okazję gościć w Domu Kawalera to jeszcze okazało się, że mieści się tam ponoć jedyne w Polsce Fortepianarium. Najstarszy z instrumentów pochodzi z ok. 1790 roku! Ponoć jest to najstarszy, działający instrument tego typu w Polsce.

Aż żal, że nie wziąłem ze sobą aparatu, musiała wystarczyć komórka.

Organy elektroniczne „HAMMOND COMMODORE” © djk71

Coś mi to przypomina © djk71

I trochę bardziej klasycznie © djk71


Żeby nie tracić dnia, wieczorem kolejne bieganie. Tym razem trochę zmienione proporcje. Wciąż daję radę :-)


3x7B-3M

Siłownia i szermierka

Środa, 3 grudnia 2014 · Komentarze(10)
Siłownia i szermierka

Kolejny poranek na siłowni. Lubię to uczucie kiedy człowiek wchodzi przed ósmą do biura i wie, że już coś już dziś dla siebie zrobił, że jest już pełen energii, kiedy inni dopiero szukają kawy żeby się obudzić. :-)

I migawka z niedzielnej wizyty w Tychach na Mistrzostwach Polski w szermierce klasycznej. Jeszcze raz dziękujemy Szkole Fechtunku Aramis za zaproszenie, a szczególnie Basi za komentarze, bo bez tego podejrzewam, że niewiele byśmy zrozumieli z tego co tam się działo :)


Szermierka klasyczna © djk71