Ostatni raz byłem na rowerze...hmmm... 4 tygodnie temu... Masakra... zakładam, że to najdłuższa przerwa w tym roku, choć był to chyba najaktywniejszy sportowo okres. Była siłownia, spinning, bieganie... I to całkiem sporo. I mimo, że mi się to podoba to jakoś brakuje kręcenia na zewnątrz. Wieczorem rzucam hasło na FB, że rano mam ochotę na rower. Odzew szybki. Umawiamy się na 9:00 w Świerklańcu.
Rano niestety dostaję info od dwóch osób, że w obliczu wiatru i deszczu ze śniegiem odpuszczają. U mnie spokój, ruszam więc mimo wszystko na umówione miejsce spotkania, może jednak ktoś się skusi.
Do Stroszka jest spokojnie. W Radzionkowie zaczyna padać. W Świerklańcu tnie po twarzy śnieg, czy grad, w każdym razie efekt jest taki jakby ktoś wbijał mi setki cienkich igiełek w twarz. Pewnie niejedno SPA mogłoby pozazdrościć takiego masażu.
W Świerklańcu oczywiście nikogo nie ma, ale jak wykorzystuję chwilę i chroniąc się na przystanku dopompowuje powietrze z przodu. Zapomniałem, że w trakcie ostatnich zabaw z rowerem popsułem pompkę stacjonarną i nie skończyłem wtedy pompować. Chyba czas kupić nową. Jakieś sugestie?
Wjeżdżam na chwilę do parku, ale jest nieprzyjemnie. Decyduję się wracać w swoje okolice, może dalej nie pada. W okolicach Orzecha zaczynają mi drętwieć przemoczone i zmarznięte dłonie. Efekt identyczny jak w maju. :( Dobrze, że wziąłem zapasowe rękawice, ale one też niewiele pomagają.
Krótki postój w Radzionkowie przy wagonie upamiętniającym wywózkę mieszkańców Górnego Śląska do Związku Sowieckiego w 1945 roku.
Na Stroszku przestaje padać. Decyduję się jechać jeszcze w okolice Rept. Widząc jednak błoto na leśnych ścieżkach wybieram, jak mi się wydaje, trochę bardziej czyste ścieżki wokół Segietu. Rzeczywiście jest spoko do... wyjazdu na ulicę Żeromskiego, gdzie zerwali asfalt i kładą kanalizację. Błotna maź.
I jeszcze nieco okrężnie zaczynam zmierzać w stronę domu. Wieszowa rondo i jakiś dupek prawie mnie potrąca wjeżdżając na rondo, mimo że jestem dokładnie przed jego maską. Dobrze, że było szeroko i zdążyłem odskoczyć. Nawet mi się nie chciało prowadzić kampanii edukacyjnej... Po prostu opadły mi ręce... Gdyby nie to, że z założenia nie ufam kierowcom to pewnie zostałbym tam leżeć...
W Rokitnicy krótki postój, aby opłukać choć trochę rower.
W sumie fajnie, że pojechałem, szkoda, że nie udało się spotkać ze znajomymi, szkoda, że pogoda nie dopisała.
W tytule była Magia Świąt... Czemu? Bo przypomniał mi się jeden utwór i szukając go trafiłem na swój wpis sprzed czterech lat... Nic dodać nic ująć... :( Nic się nie zmieniło.
Goofy601 Jak najbardziej... Pozdrowienia od Twojej Pani ulubionej ;) zapala Nie widzę problemu ;-) A z przeziębieniem walczę od dwóch tygodni... Przechodzi...
hehe, no nie wiem czy wystarczy - ja tam laik jestem - na mojej oponie mam max. 8.5 bara / 120 psi - nie wiem czy ryzykować do tylu ;) Rama 62 a wzrostu 194cm (przy długich kulasach wydawała mi się najbardziej rozsądnym wyborem ;) Choć muszę przyznać, że muszę to sobie jeszcze wszystko poustawiać, ale to wyjdzie przy okazji dłuższych jazd w kolejnym sezonie (oby) ;)
k4r3l 6-7 wystarczy? Bo jak zacząłem przeglądać www to wyszło, że żeby pompka nadawała się też do szosy to powinna mieć możliwość pompowania do 10-12. Nie mam szosy więc jestem laikiem w tej kwestii, ale coraz bardziej kusi :-) A przy okazji ile masz wzrostu, że masz ramę 62?
Ciężko teraz wybrać się na rower kiedy za drzwiami czyhają pogodowe niespodzianki tym bardziej szacun - ja dziś odpuszczam ;) Co do pompki to powiem tak - nie warto przepłacać, mam kilka lat taką jedną z accenta z przydatnym manometrem, uniwersalną końcowką i daje radę! Kiedy zmieniałem opony w góralu z terenowych na sliki była bardzo przydatna, a teraz w szosie szybciutko nabija do tych 6-7 barów ;)
ekokrzychu Co ciekawe u nas świeciło słońce i było mokro tylko po nocnym deszczu. Tylko wiatr dokuczał. Na zjeździe z Rept do Ptakowic musiałem kręcić bo rower nie chciał w dół jechać :-) Wojciech U nas ponoć przez moment pojawił się deszcz ze śniegiem jak brałem kąpiel, ale jak wyszedłem to już śladu nie było.
Szacunek przy takiej pogodzie. Rowerowi i Tobie przyda się chyba porządny prysznic z taką różnicą, że rowerkowi wystarczy zimny, a Tobie na pewno przyda się gorący :-)