Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Wiosenne KoRNO 2015

Sobota, 21 marca 2015 · Komentarze(14)
Uczestnicy
Prawie 5 miesięcy od poprzednich zawodów, bezpośrednio po trzech tygodniach choroby, po przejechanych niecałych 500km w tym roku dziś wybieram się na 100km trasy na KoRNO. Nie brzmi to zbyt mądrze.

Wstaję rano, jem przygotowane przez żonę śniadanko i... kładę się do łóżka. Nie chce mi się pakować, nie chce mi się jechać. Tym bardziej, że Igor ma dziś turniej i można by mu jechać pokibicować. W końcu jednak powoli się zbieram i ruszam do Trzebiesławic (gdziekolwiek to jest). Na miejscu już sporo osób, kolejni dojeżdżają. Powitania z dawno nie widzianymi znajomymi i przygotowania roweru do startu.

Przed startem © djk71


W trakcie odprawy tadzik1963 zagaduje,że skoro amigi nie ma to może byśmy pojechali razem. Nie widzę przeszkód, nie zamierzam się dziś ścigać, ale we dwóch może jakoś damy radę :-)

Start
Po odprawie dostajemy po dwie mapy - słabo słuchałem i w pierwszej chwili wziąłem tylko jedną :-) Orientuję się, że kompas został w domu. Okulary do czytania też :-( Do tego Endomondo znów się nie chce dogadać z telefonem i nie łapie sygnału  GPS - czyli nie będzie zapisu śladu :-( Świetny początek. Rysujemy trasę i z lekkim poślizgiem ruszamy. Dobrze, że słońce świeci wyraźnie, będzie można ew. kierunki wyznaczać wg niego.

PK 11 - Skrzyżowanie ścieżek

Pierwszy punkt banalny. Dojazd dziwną rowerówką.

Ciekawa rowerówka © djk71


PK 8 - Drzewo - cmentarz choleryczny
Kolejny prosty punkt. Na miejscu spotykamy znajomych. Wszyscy jesteśmy lekko zdziwieni, bo zwykle przyjeżdżam z innej strony niż oni, a tu z tej samej ;)

PK 4 - Drzewo na skraju wyrobiska
Przelot przez Siewierz.

Zamek biskupi © djk71

I pierwszy dziś podjazd, a na jego szczycie punkt. Ciepło. Nie wiem, czy to wina słońca, czy podjazdu.

Szermierze na miejscu © djk71

Zaliczamy kolejny punkt © djk71


PK 6 - miejsce postojowe
Długi przelot.

Pod górkę, nie pierwszy i nie ostatni dziś raz © djk71

Pod wiatą krótki postój, uzupełnienie kalorii i rzut oka na mapę. Dowiaduję, się że Igor wygrał pierwszy mecz.

Chwila przerwy © djk71

PK 2 - Opuszczona baza rakietowa (rozświetlenie)
O tym, że baza była rakietowa i że jest rozświetlenie doczytałem się kilkadziesiąt km dalej (tu przeczytałem tylko pierwszą linię opisu). Tak czy owak rozświetlenie chyba nic by nie pomogło, bo było tak małe, że dalej tam nic nie widzę. Przed punktem chwila zawahania, ale zaraz potem jesteśmy na punkcie.

Opuszczona baza © djk71

PK 9 - Skrzyżowanie
Przed nami kolejny długi przelot. Tym razem przez Zawiercie. W Rudnikach długi i nieco męczący podjazd.

Panorama ze wzniesienia © djk71

Zjeżdżamy z drogi w lewo i po jakimś kilometrze powinniśmy skręcić lekko w prawo i znów w lewo. Coś nam tu nie pasuje, ale brniemy przez zarastającą ścieżkę. Straszymy kilkadziesiąt saren. w końcu zawracamy. Coś jest nie tak. Jedziemy dalej główną dróżką i... wjeżdżamy na punkt.  Coś mi się nie podoba. Dopiero w domu zobaczę, że źle zinterpretowaliśmy zakręty.

PK 1 - Drzewo nad wodą
Wyjeżdżając z poprzedniego punktu za wcześnie skręciliśmy, co wymaga pewnej korekty, ale po chwili jesteśmy już na właściwej drodze. Podjazd do Włodowic i... krótka przerwa na Rynku. W sklepach nie można płacić kartą, na szczęście jest bankomat niedaleko. Zakupy, przede wszystkim... chusteczki... cała drogę niestety wciąż mi się leje z nosa ;-(
Igor wygrał drugi mecz, są więc liderem w grupie.

Włodowice © djk71

Po przerwie ruszamy dalej, mijamy Skały Rzędkowickie i dojeżdżamy na punkt w Kroczycach.

Skały Rzędkowickie w tle © djk71


PK 7 - Mogiła żołnierza
Dojazd do punktu trochę nas zmęczył. Czyżby było pod wiatr?

Sanktuarium MB Skarżyckiej © djk71

Przed punktem mamy wątpliwości, czy nie będzie problemu z dojazdem, ale na miejscu okazuje się, że nie ma problemu, strzałki same wiodą nas do punktu.

Mogiła żołnierza niemieckiego © djk71

Jestem w szoku, że to miejsce nie uległo zniszczeniu, że ktoś o to zadbał. W tym kraju to nie jest takie oczywiste. Do tego taka tabliczka obok...

Miejsce pamięci narodowej © djk71

Rozmowa w tracie jazdy schodzi na tematy historyczne. Na historię ludzi ze Śląska...

PK 10 - Krzyż - leśna mogiła z okresu II W.Ś.
W drodze do punktu mijamy... dość oryginalne źródło...

Kapliczka - źródło Warty © djk71

To... źródło Warty.
Czasu coraz mniej więc nie zatrzymujemy się na dłużej i jedziemy do punktu.

Krzyż i kolejny punkt © djk71


PK 3 - Skrzyżowanie szlaków
Dojazd do punktu wydaje się być prosty, ale dajemy ciała... Przy krzyżu widziemy świetne oznakowanie niebieskiego szlaku, ale my musimy w drugą stronę. Mimo braku oznaczeń droga wydaje się być oczywista. Jedziemy jakieś pół kilometra i droga się kończy. Chwila szukania i decyzja... wracamy do krzyża. Dojeżdżamy i co widzę? Jakieś 10m dalej jest droga równoległa... z pięknie oznaczonym szlakiem... no comments...

PK 5 - Ambona
Jedziemy do Łaz. Po drodze piękna kolejowa wieża ciśnień "Królewska" z 1898 roku. Na  sprzedaż. Ktoś chętny?

"Królewska" wieża ciśnień © djk71

Trzeba jechać coraz szybciej, bo czasu coraz mniej.

Ostatni dziś punkt © djk71


Meta
Punkt zaliczony. W planie była droga przez Trzebyczkę, ale źle spojrzałem na mapę i skręcam na Wiesiółkę. Trudno, i tu, i tu trzeba pędzić. Za torami skręcam za szybko w lewo, ale okazuje się na szczęście, że tamtędy też można jechać. Nawet jest krócej. Mijamy Chruszczobród i zostaje ostatnie kilka km do bazy. Kładę się na lemondcę i kręcę ile sił, a tych już coraz mniej. Dojeżdżam jakieś trzy minuty przed końcem czasu. Zdążyłem. Chwile po mnie dojeżdża Tadzik. Też zdążył :-)

Zjadam pyszną zupkę. Odbieram fajną koszulkę i czas wracać do domu.

Z założenia nie miało być szybko, ale liczyłem, że będziemy na mecie z dwie godziny wcześniej. Jednak kilka podjazdów dało o sobie znać, do tego kilka drobnych błędów. Ale najważniejsze, że zaliczony komplet punktów w limicie czasu. Do tego w sympatycznym towarzystwie. Tadzik, dzięki raz jeszcze za towarzystwo i wsparcie na trasie.

Podsumowując wyszedł fajny trening po długiej przerwie. Udało się spotkać sporo znajomych, choć szkoda, że nie było okazji pogadać na mecie, bo wszyscy się już rozjechali gdy dojechaliśmy. Fajna, widowiskowa trasa - Tomek pytał mnie który punkt najbardziej mi się podobał - byłem tak zmęczony, że nie do końca potrafiłem sobie przypomnieć, teraz wydaje mi się, że największe wrażenie zrobiła na mnie mogiła żołnierza.

Przy okazji przypomnienie sobie o czym trzeba pamiętać na imprezach na orientację, a kolejne już wkrótce.

Kadencja: 80

Po (?) chorobie

Czwartek, 19 marca 2015 · Komentarze(2)
Anka mnie wykończyła. Skończyło się infekcją i łóżkiem. W efekcie 1,5 tygodnia bez żadnego treningu. Dziś powrót do pracy więc wypada się też ruszyć.
Pogoda kusi na rower. Tym bardziej, że w sobotę KoRNO. W planie jednak tylko krótka przejażdżka. I wolna. omo cienkich opon wybieram las. Fajnie, choć wbrew pozorom chłodno. Momentami nawet zimno.

Wieczorem © djk71


Krótkie krążenie po okolicznym lesie. Powrót asfaltem. Do tego z nosa dalej leci. To już chyba trzeci tydzień...

Kadencja:81

Ciężka Anka

Niedziela, 8 marca 2015 · Komentarze(19)
Wyjazd na Annaberg. Wyjątkowo ciężki.

Che się jechać © djk71

Ciężki bo samotny
W sumie do końca nie wiedziałem, czy i gdzie pojadę. Kiedy w końcu wieczorem wysyłam kilka SMS-ów okazuje się, że wszyscy już mają jakieś plany. Mogłem jeszcze zagadać w necie, ale jakoś nie wpadłem na to.

Ten wiadukt nie budzi mojego zaufania © djk71

Ciężki, bo wietrzny
Już zapomniałem, że przed dłuższą wycieczką warto sprawdzić kierunek wiatru. A tak miałem cały czas wiatr od południa jadąc w kierunku zachód - wschód przez cały niemal czas w otwartej przestrzeni. Zmęczył mnie strasznie.

W podzięce za ocalały z pożaru kościół © djk71

Ciężki, bo jechało się ciężko
Po 2km trasy puls wskoczył na 170+ i tak już został prawie do końca. Nie wiem o co chodziło, czy to efekt choroby, czy coś zupełnie innego, bo nie szalałem na trasie. W drodze powrotnej nawet nie dałbym rady szaleć. Im bliżej domu, tym częściej zatrzymywałem się, albo chciałem to zrobić. Czułem się jak pod koniec pierwszej w życiu dwusetki.


Chwała bohaterom © djk71
Pomnik Powstańców Śląskich © djk71

Ciężko bo bolało
Uda, dłonie, nadgarstki, przedramiona i... już sami wiecie co najczęściej boli... I nie wiem czemu :-(

Podjechałem, choć powoli © djk71

Ciężko bo bolało nie tylko ciało
Znów ciężki okres, wczoraj musiałem wcześniej wrócić z pracy... ogólnie ciężko. Może dlatego celem był Annaberg?

Zatrzymałem się tylko koło Papieża, w kościele była msza © djk71


Ciężko bo niebezpiecznie
Trzy razy mało mnie samochód nie potrącił. Z tego dwa razy z mojej winy. Tak to jest jak się jedzie i nie myśli o drodze tylko...

Za pierwszym razem wjechałem na wąską, wiejską drogę i wyciągając batona z kieszeni zjechałem na środek jezdni. W tej samej chwili na gazetę wyprzedziło mnie coś wielkości nawary. Nie słyszałem go zupełnie. Czasem przydałoby się lusterko.

Lubię ten kosciół w Dolnej © djk71

Za drugim razem chciałem przejechać na drugą stronę jezdni. Z przeciwka nic nie jechało, sprawdziłem czy z tyłu jest wolne i skręciłem. Nie zauważyłem auta które pojawiło się przede mną. Gość (co prawda trochę chyba za szybko) wyjechał zza zakrętu i ratował się, a właściwie mnie efektownym hamowaniem, tańcząc po całej drodze.


Jakoś zawsze mnie kusi żeby zrobić to zdjęcie © djk71

Za trzecim razem to klasyka - dziadek z podporządkowanej. Sprawdził, czy nic nie jedzie, ale uznał chyba, że jako rowerzysta powinienem mu ustąpić pierwszeństwa i władował się tuż przede mnie. Tym razem ja ostro hamowałem.


Krzyż pokutny stawiany przez zabójcę (XIV-XVI w.) © djk71

Ciężko ogólnie jakoś...
Fajnie, że udało się wyjechać, ale nie tak to miało wyglądać. Do tego nie wziąłem mapy, a komórki mi się nie chciało wyciągać i powrót wyszedł w połowie tą samą drogą,, czego nie lubię.

Kadencja: 85


Lodowa Rajza

Niedziela, 22 lutego 2015 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Zapowiadała się ładna pogoda więc w planie był wyjazd na Ankę. Na FB pojawił się jednak pomysł wyjazdu Leśnej Rajzy. Wymiana kilku komentarzy z Adamem, Wojtkiem i Marcinem i jesteśmy umówieni.

Start o ósmej rano i jadę do Świerklańca, gdzie mam się spotkać z Adamem. Dojeżdżamy prawie równocześnie. Od razu dostaję w swoje ręce jego nowego rumaka. Robi wrażenie. Boję się jednak bardziej go przetestować bo przy wjeździe do parku jest lodowisko, może potem spróbuję jeszcze raz. Ale nawet ta chwila pozwala poczuć przyjemność jazdy na fullu. Jeszcze takim czystym :-)

Chwilę potem spotykamy Wojtka, a kilkanaście km dalej Marcina.

Ruszamy do Pniowca, po drodze zauważmy nie zauważony wcześniej pomnik.

Wiernym Synom Ojczyzny © djk71


W Pniowcu ruszamy w teren. Niestety po kilkuset metrach wycofujemy się. lodowisko takie, że nie ma szans jechać.

Śłisko © djk71

Zmieniamy kierunek - Boruszowice. Tu droga niewiele lepsza.Kolejne metry to walka o to, aby nie zaliczyć gleby. W końcu jest asfalt. Długą prostą dojeżdżamy do Bruśka gdzie spotykamy ekipę jadącą z Kalet.

Powitanie i... wjazd w teren. Kolejne km-y po śniegu i lodzie. Po drodze kilka upadków, ale na szczęście wszystko się dobrze kończy.

Krótki postój i zastanawianie się jak przekroczyć Małą Panew :-)

Mała Panew © djk71

W Kokotku krótka wizyta w OW Silesiana. PRL rządzi


Pięknie tu było © djk71

Choć bywają tu ciekawe imprezy...

Słuszne imprezy © djk71

Zdjęcia z imprez © djk71

Ale widoki piękne...

Widok jak nad morzem prawie © djk71

A co to? © djk71

Dojeżdżamy do Piłki. Ktoś ma ciekawy zbiór w ogródku.

Muzeum? © djk71

Ciekawe © djk71

Pora coś zjeść...

Nie ma jak reklama © djk71

Niektórzy wybrali picie... Reklama zadziałała...

I jak tu nie pić? © djk71

Na miejscu więcej rowerów...

Tandem © djk71

Ale są czystsze niż nasze...

Czarny Rzeźnik już nie jest taki czysty © djk71

Trochę to trwa, ale w końcu wszyscy jesteśmy najedzeni i ruszamy w drogę powrotną. Znów ślisko. W sumie nic dziwnego zważywszy gdzie jesteśmy...

Szlak Maratonu Komandosa © djk71


Jako, że już późno rozstajemy się z częścią ekipy i ruszamy w stronę Koszęcina. Tam już asfaltem na Tworóg i Boruszowice. Następny kawałek znaną drogą, teraz trochę więcej wody ale wciąż ślisko.

W Pniowcu Marcin łapie gumę. Ilu facetów potrzeba do załatania dziury?

Damy radę © djk71


Trzech... i fotograf ;-)

Chwilę później żegnamy się z Wojtkiem i Marcinem i wraz z Adamem mkniemy w stronę domu. Mojego domu. Krótki postój przy pałacu w Rybnej i w Wilkowicach i po chwili jesteśmy już na miejscu.

Ja ruszam na obiad, a Adamowi zostaje jeszcze trochę km-ów do domu.

Świetna wycieczka. Fajnie spędzony dzień w ekstra towarzystwie. Lodowisko dało w kość, ale teraz się je już mile wspomina. Tylko rowery trzeba jeszcze umyć :-)

Kadencja: 73

Do Toszka

Niedziela, 15 lutego 2015 · Komentarze(3)
Po wczorajszym zmęczeniu w trakcie biegania i dzisiejszym basenie zastanawiałem się jak będzie na rowerze.

Pogoda dopisuje. Pamiętając jak wyglądał wczoraj las wybieram asfalt. Kierunek Wielowieś. Drogi suche i puste. Aż chce się jechać.


Chce się jechać © djk71

Wielowieś szybko osiągnięta więc kolejny cel to Toszek.

Na zamku © djk71

Nie jestem zbyt zmęczony więc tylko rzut oka na dziedziniec i ruszam dalej. Jeszcze mam chwilę czasu więc drogę przez Poniszowice.
W Bycinie uzupełniam bidon.

W Pyskowicach zaczynam czuć zmęczenie, ale bez problemu dokręcam do domu. Potrzebowałem tego.

Kadencja: 84

Warsztaty i badania

Sobota, 7 lutego 2015 · Komentarze(7)
Dziś zamiast treningu udział w warsztatach dot. badań wydolnościowych i ich wykorzystania w treningu w ramach Akademii Rowerowej Cezarego Zamany. Interesujące, choć nie wszystko do końca rozumiałem, szczególnie ba początku.

Częścią warsztatów było organizowane przez 4Sport Lab badanie, którego dzięki wygranej w konkursie stałem się bohaterem/królikiem doświadczalnym :-)

No to kręcimy © djk71

I co chwilę badamy krew...

I co dwie minuty krew © djk71

Ciekawe doświadczenie. Przez chwilę trzeba było przywyknąć do maski. Początkowo spoko, później coraz ciężej, ale wciąż spokojnie. Spodziewałem się, że w pewnym momencie odetnie mi oddech. Okazało się jednak, że to nogi nie miały siły już kręcić i z tego powodu musiałem przerwać.

Teraz czekam na wyniki i opis. Pytanie, czy i jak uda się to wykorzystać.

Są takie chwile gdy wiesz, że żyjesz...

Sobota, 31 stycznia 2015 · Komentarze(0)
Wstaję jak zwykle około piątej. W planie bieganie, a potem spinning. Małe śniadanko i... chwila zastanowienia się... Czy w jedyny dzień w tygodniu kiedy mam okazję pobiegać przy świetle słonecznym chcę to zamienić na spinning? Nie. Ląduję w łóżku. Odsypiam cały tydzień i przed południem idę pobiegać.

Już po wyjściu z domu jest pięknie. Nawet mnie się śnieg podoba. I jak tu nie ćwiczyć jak zaraz za domem takie warunki.

Zaproszenie do ruchu © djk71

Staram się pilnować pulsu, ale pagórki mi w tym nie pomagają. Mimo to jakoś daję radę trzymać tętno w ryzach.

Niby lekko pod górkę, a jednak czuć © djk71

W sumie dłużej niż zwykle, ale też i wolniej. Wina śniegu, pagórków, czy muzyki jaką sobie dziś zapodałem?



W jednym z kawałków ma płycie "Blues Nocy Bieszczadzkiej" śpiewają:

Są takie chwile gdy wiesz, że żyjesz
I wtedy serce, wtedy serce, wtedy serce
Mocniej w nas bije...


Przecież to o bieganiu ;)
Nowe słuchawki działają spoko - ani razu nie musiałem poprawiać.

W końcu na rowerze

Sobota, 17 stycznia 2015 · Komentarze(10)
Wczoraj zagadałem o rowerze i hasło padło na podatny grunt. Od razu pomysł się rozwinął i w planach pojawiła się Jura, ale wieczorem po konfrontacjach z rzeczywistością skończyło się na lokalnej przejażdżce...

Rano na osiedle dociera Andrzej z Krzyśkiem, składają rowery i ruszamy. Początek dziwnie ciężki - zadyszka. potem już lepiej. Eksplorujemy Las Miechowicki, by w końcu dotrzeć do Stroszka. Stamtąd już blisko na Księżą Górę. Podjazd, a na miejscu Krzysiek przymierza się do skakania.

Tu jest prosto, dam radę © djk71

Następnym razem czuję, że będzie się działo ;-)

Jedziemy © djk71


Ruszamy w stronę Kopca Wyzwolenia...

Kopiec w oddali © djk71

Po czerwonym dywanie...

Po czerownym dywanie © djk71

Oczywiście musimy dostać się na szczyt :-)

Na kopcu, nawet nie wieje © djk71

Dalej w planie Świerklaniec.
Kiedyś tu był Mały Wersal.

Lektura tablicy informacyjnej © djk71

Dziś niewiele zostało.

Fontanna w parku © djk71

W tle Pałac Kawalera © djk71

Lasem nad Chechło i zaczyna się głupawka :-) Po co asfaltowymi ścieżkami - jedziemy plażą...

Fajnie, bo pusto © djk71

Sprawdzamy, czy zamarznięte....

Zamarznięte? © djk71

I czy da się po wodzie jechać :-)

Po wodzie © djk71


Drogą przez Nakło docieramy do DSD.
Tu krótki (w sumie dłuższy niż planowaliśmy) popas i pora wracać do domu.

Niby krótko, niby wolno, ale dało miejscami popalić. Szczególnie tam gdzie było błotko.

Ale fajnie, że się udało. We trzech, w styczniu... tego jeszcze nie było.




Po zawodach

Wtorek, 13 stycznia 2015 · Komentarze(2)
Wczoraj odpoczynek po niedzielnych zawodach. Czułem nogi, ale mniej niż się spodziewałem. Dziś też miało być wolne bo daleka delegacja, ale udało się wrócić w miarę wcześnie. W planie przebieżka z opcją szybkiego skrócenia w razie gdyby nogi jednak nie dawały rady. O dziwo dały. I po powrocie czułem się lepiej niż przed wyjściem. Tylko trochę za ciepło się ubrałem.

Po zawodach dostałem kubek.

W nagrodę od dzieci :-) © djk71

Zastanawiałem się tylko, czy gdybym padł przed metą to czy mieli w planie wstawić w środek dodatkową literkę: "e"... ;)

B20-M3-B20

Pierwsze zawody biegowe

Niedziela, 11 stycznia 2015 · Komentarze(15)
Gdyby ktoś mi dwa miesiące temu powiedział, że będę  biegał to bym go wyśmiał. A jednak 7 grudnia zacząłem treningi biegowe. Miesiąc później wbrew oczywiście zdrowemu rozsądkowi postanowiłem wystartować w IV Gliwickim Biegu Orkiestrowym na dystansie 10km. Nigdy w życiu tylu nie przebiegłem, ale w końcu kiedyś musi być ten pierwszy raz :-)

Ładny medal © djk71


Celem głównym było ukończenie wyścigu. Kolejnym - przebiec to bez zatrzymywania się, ani bez przejścia w marsz. Celem marzeniem było ukończyć wyścig w czasie poniżej 60 min. Wcześniejsze (krótsze) dystanse na to nie wskazywały.

Rano wyjątkowo niski puls (44), to dobrze. Budzę się, śniadanko i postanawiam pojechać do biura zawodów po pakiet startowy żeby uniknąć późniejszych kolejek. Jak się potem okaże to był dobry pomysł.

Kilka godzin później z Anetką i Igorkiem meldujemy się na starcie.

Z jednym z kibiców :-) © djk71

Reszta kibiców, czyli Wiktor z Julką dołączają do nas po chwili.

Chwila zagapienia i niechcący ustawił się w początkowej grupie na starcie.


Za chwilę start © djk71

Efekt - mimo, że próbuję biec swoim tempem biegnę szybciej niż powinienem.

I ruszamy w koszulce ETISOFT BIKE TEAM © djk71

Kolejne okrążenia (bieg to 4x2,5km) biegnę już swoim tempem.

Biegnę © djk71

Puls cały czas wysoki, ale od początku równy... ok. 184.

Jeszcze jedno kółko © djk71

Po trzecim okrążeniu już wiem, że dam radę... tylko czy zmieszczę się w czasie?

Zmieściłem się :-) 0:56:49. W Open 448/624 (349/448 M), w swojej, jak pięknie nazwanej kategorii Forever Young - 124/164. Powyżej oczekiwań. Znacznie ;-)

Jeszcze rozciągnie i można się iść przebrać.

Będą jutro nogi bolały © djk71

Syn pomaga w rozciąganiu © djk71

Na mecie wszyscy dostali pamiątkowe medale :-) Fajnie, bo pewnie po raz kolejny na starcie biegu prędko nie stanę. Nie to, żeby mi się nie podobało, ale nie takie są cele na ten rok.

I druga strona medalu © djk71

Dzięki wszystkim za kibicowanie i trzymanie kciuków :-)