W końcu na rowerze
Rano na osiedle dociera Andrzej z Krzyśkiem, składają rowery i ruszamy. Początek dziwnie ciężki - zadyszka. potem już lepiej. Eksplorujemy Las Miechowicki, by w końcu dotrzeć do Stroszka. Stamtąd już blisko na Księżą Górę. Podjazd, a na miejscu Krzysiek przymierza się do skakania.
Tu jest prosto, dam radę© djk71
Następnym razem czuję, że będzie się działo ;-)
Jedziemy© djk71
Ruszamy w stronę Kopca Wyzwolenia...
Kopiec w oddali© djk71
Po czerwonym dywanie...
Po czerownym dywanie© djk71
Oczywiście musimy dostać się na szczyt :-)
Na kopcu, nawet nie wieje© djk71
Dalej w planie Świerklaniec.
Kiedyś tu był Mały Wersal.
Lektura tablicy informacyjnej© djk71
Dziś niewiele zostało.
Fontanna w parku© djk71
W tle Pałac Kawalera© djk71
Lasem nad Chechło i zaczyna się głupawka :-) Po co asfaltowymi ścieżkami - jedziemy plażą...
Fajnie, bo pusto© djk71
Sprawdzamy, czy zamarznięte....
Zamarznięte?© djk71
I czy da się po wodzie jechać :-)
Po wodzie© djk71
Drogą przez Nakło docieramy do DSD.
Tu krótki (w sumie dłuższy niż planowaliśmy) popas i pora wracać do domu.
Niby krótko, niby wolno, ale dało miejscami popalić. Szczególnie tam gdzie było błotko.
Ale fajnie, że się udało. We trzech, w styczniu... tego jeszcze nie było.