2191 km w jeden dzień
Sobota, 14 czerwca 2014
· Komentarze(4)
Kategoria EBT, od 50 do 100km, śląskie, W towarzystwie, Z kamerą wśród...
2191 km w jeden dzień
Jak pewnie fanatycy kolarstwa, a w szczególności długich dystansów wiedzą, trwa RAAM 2014 (Race Across America). Po raz pierwszy w kategorii Solo startuje Polak - Remigiusz Siudziński. Zawodnicy mają do przejechania ok. 4800km w 12 dni. ETISOFT zrobił 2191 km w jeden dzień! (oczywiście w sumie) :-) Ale po kolei...
Co roku spotykamy się na firmowym wyjeździe integracyjnym, co roku też staram się tam dotrzeć rowerem. W zeszłym roku był Żywiec, w tym wybór padł na Siewierz. W międzyczasie urodził się pomysł wyjazdu większą ekipą. Już raz pojechaliśmy w kilkanaście osób, tylko dystans był nieco krótszy, około 40km. Tym razem wytyczyliśmy trasę nieco okrężną, tak aby jechać z dala od samochodów, a przy okazji pokazać kolegom kilka interesujących miejsc w okolicy. Dystans 75km i... zgłosiło się... 30 osób.
Biorąc pod uwagę, że nie wszyscy jeżdżą codziennie były obawy czy wszyscy dadzą radę. Bali się Ci co jechali, Ci co nie jechali i my...
Baliśmy się też ile osób stawi się rzeczywiście na starcie, tym bardziej, że prognoza pogody trochę straszyła.
W drodze do firmy (jadę z bagażami więc samochodem) dzwoni Łukasz - "Masz może dętkę?". Okazało się, że złapał gumę jeszcze zanim dojechał na start. Lekka modyfikacja trasy i zbieramy Go do auta - nie ma czasu więc będzie łatał już na starcie. Tu już czeka na nas większość startujących. Pełne zdyscyplinowanie. Pięknie.
Niestety łatanie z przygodami i w sumie startujemy z pół godzinnym opóźnieniem.
Trzeba będzie nadrobić. Po drodze dołączają do nas kolejni uczestnicy. Jedziemy spokojnym tempem, tak aby wszyscy dali radę.
Większość jedzie w teamowych różnokolorowych koszulkach. Te jaskrawe pomagają w zorientowaniu się czy jesteśmy w komplecie.
W Miechowicach krótka przerwa obok tulipanowców. Rozdanie gadżetów tym, którzy dołączyli na trasie i ruszamy do DSD.
W Dolomitach oglądamy pozostałości po kopalni dolomitów, tu też czeka na nas Tomek, który wyjechał z Gliwic wcześniej.
Mijamy Kopalnię Srebra, ale dziś nie ma czasu aby się przy niej zatrzymać.
Miałem obawy jak będzie wyglądała droga do pałacu w Nakle, bo kiedy ostatni raz tędy jechał na zjeździe było błoto. Błoto i koleiny to niezbyt dobry znak, szczególnie dla tych, którzy jadą na wąskich oponach. Na szczęście dziś jest sucho.
Kiedy dojeżdżamy do zalewu Chechło zaczyna mżyć. Akurat wtedy kiedy zaplanowaliśmy przerwę. Chwila na uzupełnienie kalorii i deszczyk mija. Jedziemy dalej.
W Żyglinie w końcu trafiamy na sklep. Ekipa robi zakupy, a do nas dołącza Andrzej, który wyruszył nieco później.
Kolejny cel do zalana kopalnia - Pasieki. Droga z przeszkodami...
Na miejscu część ekipy robi krótki popas, reszta objeżdża okolicę. Nie wszędzie da się podjechać :-)
Po chwili jedziemy dalej. Ekipa jedzie równym tempem, kiedy na moment się zatrzymuję, chwilę trwa zanim udaje mi się dogonić grupę już za Brynicą :-)
Mijamy lotnisko i dojeżdżamy do Zendka, tu, na parkingu obok kościoła, próbują nam zrobić niespodziankę Olga z Marcinem. Czekają z zapasami izotoników, ale ekipa tylko ich pozdrawia machaniem. Kiedy zamykając peleton dojeżdżam do naszego supportu technicznego, wciąż są w szoku :-)
Chwila rozmowy i trzeba gonić resztę. Kiedy dojeżdżamy do ostatniego punktu wycieczki, reszta już odjeżdża. Szybko podjeżdżam pod bunkier i po chwili znów muszę ich gonić :-)
Przed nami ostatni odcinek. Zaczynają się piachy. Niby to tylko kilkaset metrów, ale niektórym daje to nieźle w kość.
2km przed metą zatrzymujemy się żeby zebrać całą grupę i wspólnie wjechać na metę. Zaczyna padać, na szczęście ciepły deszczyk trwa może z 5 minut. Kiedy jesteśmy znów razem przestaje padać.
Przed bramą ośrodka jeszcze chwila czekania, bo na ostatniej prostej ktoś pomylił drogę i wjeżdżamy.
I tu niespodzianka. Czeka na nas cała firma z zarządem na czele. Wjeżdżamy w utworzony przez nich szpaler przy dźwiękach "We are the Champions" w strugach lejącego się na nas szampana!
Wielkie dzięki dla wszystkich, którzy zorganizowali nam takie powitanie.
Wielkie dzięki, dla tych którzy przyczynili się do tego, że wyjazd mógł się odbyć w takiej oprawie, w jakiej się odbył.
I przede wszystkim wielkie dzięki dla Was, którzy pojechaliście i daliście radę. 29 osób, 75km i.. udało się dojechać w ponoć niemożliwym przy takiej grupie czasie! Wielkie brawa dla Was wszystkich! I mam nadzieję do zobaczenia wkrótce na trasie!
Kadencja: 72
Jak pewnie fanatycy kolarstwa, a w szczególności długich dystansów wiedzą, trwa RAAM 2014 (Race Across America). Po raz pierwszy w kategorii Solo startuje Polak - Remigiusz Siudziński. Zawodnicy mają do przejechania ok. 4800km w 12 dni. ETISOFT zrobił 2191 km w jeden dzień! (oczywiście w sumie) :-) Ale po kolei...
Co roku spotykamy się na firmowym wyjeździe integracyjnym, co roku też staram się tam dotrzeć rowerem. W zeszłym roku był Żywiec, w tym wybór padł na Siewierz. W międzyczasie urodził się pomysł wyjazdu większą ekipą. Już raz pojechaliśmy w kilkanaście osób, tylko dystans był nieco krótszy, około 40km. Tym razem wytyczyliśmy trasę nieco okrężną, tak aby jechać z dala od samochodów, a przy okazji pokazać kolegom kilka interesujących miejsc w okolicy. Dystans 75km i... zgłosiło się... 30 osób.
Biorąc pod uwagę, że nie wszyscy jeżdżą codziennie były obawy czy wszyscy dadzą radę. Bali się Ci co jechali, Ci co nie jechali i my...
Baliśmy się też ile osób stawi się rzeczywiście na starcie, tym bardziej, że prognoza pogody trochę straszyła.
W drodze do firmy (jadę z bagażami więc samochodem) dzwoni Łukasz - "Masz może dętkę?". Okazało się, że złapał gumę jeszcze zanim dojechał na start. Lekka modyfikacja trasy i zbieramy Go do auta - nie ma czasu więc będzie łatał już na starcie. Tu już czeka na nas większość startujących. Pełne zdyscyplinowanie. Pięknie.
Niestety łatanie z przygodami i w sumie startujemy z pół godzinnym opóźnieniem.
Pierwsza awaria już przed startem© djk71
Trzeba będzie nadrobić. Po drodze dołączają do nas kolejni uczestnicy. Jedziemy spokojnym tempem, tak aby wszyscy dali radę.
Hałda dymi© djk71
Większość jedzie w teamowych różnokolorowych koszulkach. Te jaskrawe pomagają w zorientowaniu się czy jesteśmy w komplecie.
ETISOFT Bike Team© djk71
W Miechowicach krótka przerwa obok tulipanowców. Rozdanie gadżetów tym, którzy dołączyli na trasie i ruszamy do DSD.
Różne są sposoby hamowania© djk71
Dojeżdżają kolejni© djk71
I jeszcze jedni© djk71
Są i następni© djk71
W Dolomitach oglądamy pozostałości po kopalni dolomitów, tu też czeka na nas Tomek, który wyjechał z Gliwic wcześniej.
Mijamy Kopalnię Srebra, ale dziś nie ma czasu aby się przy niej zatrzymać.
Miałem obawy jak będzie wyglądała droga do pałacu w Nakle, bo kiedy ostatni raz tędy jechał na zjeździe było błoto. Błoto i koleiny to niezbyt dobry znak, szczególnie dla tych, którzy jadą na wąskich oponach. Na szczęście dziś jest sucho.
Kiedy dojeżdżamy do zalewu Chechło zaczyna mżyć. Akurat wtedy kiedy zaplanowaliśmy przerwę. Chwila na uzupełnienie kalorii i deszczyk mija. Jedziemy dalej.
W Żyglinie w końcu trafiamy na sklep. Ekipa robi zakupy, a do nas dołącza Andrzej, który wyruszył nieco później.
Kościół w Żyglinie© djk71
Kolejny cel do zalana kopalnia - Pasieki. Droga z przeszkodami...
Przy szlabanie nie jest łatwo© djk71
Różne są techniki pokonywania szlabanu© djk71
Na miejscu część ekipy robi krótki popas, reszta objeżdża okolicę. Nie wszędzie da się podjechać :-)
W górę© djk71
Damy radę© djk71
Po chwili jedziemy dalej. Ekipa jedzie równym tempem, kiedy na moment się zatrzymuję, chwilę trwa zanim udaje mi się dogonić grupę już za Brynicą :-)
Mijamy lotnisko i dojeżdżamy do Zendka, tu, na parkingu obok kościoła, próbują nam zrobić niespodziankę Olga z Marcinem. Czekają z zapasami izotoników, ale ekipa tylko ich pozdrawia machaniem. Kiedy zamykając peleton dojeżdżam do naszego supportu technicznego, wciąż są w szoku :-)
Chwila rozmowy i trzeba gonić resztę. Kiedy dojeżdżamy do ostatniego punktu wycieczki, reszta już odjeżdża. Szybko podjeżdżam pod bunkier i po chwili znów muszę ich gonić :-)
Ładnie tu© djk71
Przy bunkrze© djk71
Przed nami ostatni odcinek. Zaczynają się piachy. Niby to tylko kilkaset metrów, ale niektórym daje to nieźle w kość.
2km przed metą zatrzymujemy się żeby zebrać całą grupę i wspólnie wjechać na metę. Zaczyna padać, na szczęście ciepły deszczyk trwa może z 5 minut. Kiedy jesteśmy znów razem przestaje padać.
2 km do mety© djk71
Wszyscy zadowoleni© djk71
Przed bramą ośrodka jeszcze chwila czekania, bo na ostatniej prostej ktoś pomylił drogę i wjeżdżamy.
I tu niespodzianka. Czeka na nas cała firma z zarządem na czele. Wjeżdżamy w utworzony przez nich szpaler przy dźwiękach "We are the Champions" w strugach lejącego się na nas szampana!
Wielkie dzięki dla wszystkich, którzy zorganizowali nam takie powitanie.
Wielkie dzięki, dla tych którzy przyczynili się do tego, że wyjazd mógł się odbyć w takiej oprawie, w jakiej się odbył.
I przede wszystkim wielkie dzięki dla Was, którzy pojechaliście i daliście radę. 29 osób, 75km i.. udało się dojechać w ponoć niemożliwym przy takiej grupie czasie! Wielkie brawa dla Was wszystkich! I mam nadzieję do zobaczenia wkrótce na trasie!
Kadencja: 72