Wpisy archiwalne w kategorii

śląskie

Dystans całkowity:38153.24 km (w terenie 9220.57 km; 24.17%)
Czas w ruchu:2684:30
Średnia prędkość:15.15 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:68571 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:553057 kcal
Liczba aktywności:1921
Średnio na aktywność:22.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Jaki Nowy Rok taki cały rok? To pięknie...

Wtorek, 1 stycznia 2013 · Komentarze(19)
Jaki Nowy Rok taki cały rok? To pięknie...
Jeśli to prawda to niech to diabli wezmą...

Ciężki był poprzedni rok. Nie tylko rowerowo. Jaki będzie ten? Kto wie... Wiele zależy ode mnie, ale nie wszystko... jak dzisiejszy wyjazd...

Jako, że sylwester był wyjątkowo spokojny (plany uległy zmianie) to postanowiłem dziś zrobić dłuższą przejażdżkę... Śniadanie się przeciągało, a ja nie miałem nic przeciw temu... Jakoś ciężko mi się zebrać, nawet wtedy kiedy już mam na sobie ciuchy rowerowe. W końcu wychodzę. I... jest jak zawsze... wystarczy wyjść, a chęć do jazdy sama przychodzi.

Decyduję jednak nie szaleć, a po prostu po włóczyć się po naszym lasku. O, przepraszam, po Zespole Przyrodniczo-Krajobrazowym Miechowicka Ostoja Leśna :-) Tych, którzy nie widzieli zapraszam do zobaczeniu znakomitego filmu zrealizowanego przez firmę OPEN group na zlecenie Gminy Bytom. Uwaga film trwa 15min więc najpierw doczytajcie do końca ;)



Podjazd pod Krajszynę bez problemu, tylko jakoś tył mi lata... No tak... mało powietrza. Dziura, czy wystarczy dopompować? Spróbujemy z pompką...

Trzeba zrobić zdjęcie zanim ktoś to zdewastuje... © djk71


Niezły początek... Krążenie po różnych ścieżkach, tych znanych i tych mniej znanych... hamulec z przodu wciąż piszczy... Spróbujemy coś poprawić... trzeba, bo i koło jakoś słabo się kręci... Podkręcam i... na ziemi zostaje pół zestawu narzędziowego... Rozpadł się. Próba złożenie niezbyt udana :-( Jadę dalej. Naciskam przedni hamulec i... jakby nie odbijał... Po chwili puszcza i zaczyna brzęczeć/dźwięczeć... Tego jeszcze nie przerabiałem...

Trzeba zrobić zdjęcie zanim ktoś to zdewastuje... © djk71


Próba korekty na nic się zdaje, takich dźwięków jeszcze nie słyszałem... Do tego chyba rozwaliłem gwint w górnej śrubie... Niech to szlag. Co teraz? do domu jakieś 6km... Jechać? Prowadzić? Dziwne dźwięki dobywają się z hamulca... Tak to jest jak ktoś nie ma pojęcia jak działa sprzęt, którego używa...

Chyba przestaje się dziwić moim kolegom, że mają opory w sprzedaży sprzętu, oprogramowania, skoro nie do końca są pewni tego jak działa i co zrobić jak pojawi się problem...

Tego jeszcze nie widziałem... © djk71


I jak tu jechać taki rowerem na samotną daleką wyprawę? Co robić jak coś padnie?

Jadę powoli w stronę domu. Jeszcze kawałek i... postawili jakieś barierki... Nie no... Trzeba się przebić na drugą stronę... Wiedziałem.

Tyle wystarczy żeby się ubrudzić... © djk71


Mimo, że po drodze lód to tutaj... błoto... szlag by to trafił... 100m wystarcza, żeby buty, rower były obklejone gliną... Co mnie podkusiło...

Kto to wyczyści? © djk71


Brakuje jeszcze do kompletu żebym wywinął orła na lodzie...

Nie przewracam się, ale mam dość...

Dojeżdżając do domu widzę nasz kościół, na wieży którego ktoś umieścił choinkę...

Ozdoba? © djk71


Nie wiem po co... Bo ozdoba z niej taka, jaki ze mnie rowerzysta...

Rewelacja.. © djk71


Jeśli tak ma wyglądać cały rok...

Porażka...

Przedświątecznie...

Sobota, 22 grudnia 2012 · Komentarze(11)
Przedświątecznie...
Myślałem, że ostatnie podsumowanie będzie już rzeczywiście końcem sezonu. Nie wyszło ;) Franek810 wraz z Amigą namówili mnie na wspólny wyjazd. Dokąd? Nie wiem. Do końca nawet nie jestem pewien gdzie się spotkamy.

Ranek. I zaskoczenie. Świat istnieje, a wczoraj miał się skończyć. Na termometrze -6C, wstaję robię śniadanie i... Wskakuję do łóżka. Nie chce mi się wstawać. W końcu jednak zbliża się godzina, o które muszę ruszyć żeby pojawić się około południa gdzieś na makoszowskich peryferiach.

Ubieram się próbując sobie przypomnieć co się zakłada na siebie w takich warunkach i ruszam. Na zjeździe z Rokitnicy przypominam sobie, że ktoś kiedyś wynalazł krem do twarzy...

Mikulczyce, dzwoni Amiga. Są już razem na Stragańcu, spoko mam sporo czasu. Centrum próbuję omijać jakimiś opłotkami, ale nie mam jakiejś spójnej koncepcji.
Zatrzymuję się obok budowanego stadionu Górnika.

Stadion rośnie... © djk71


Ostatni raz rowerem byłem tu chyba ponad rok temu. Wtedy wyglądało to nieco inaczej.

Makoszowy. Cały czas mam wrażenie, że jest coś nie tak z rowerem. Za diabła nie chce jechać szybciej niż 20km/h. Nie wiem co się dzieje.

Rzut oka w górę na budynek poczty i...

Ministerstwo propagandy? © djk71


Narzędzie propagandy?

Jadę dalej. Zatrzymuję się, żeby zmienić położenie licznika, bo coś kabel ociera o oponę i widzę nadjeżdżających moich towarzyszy.

Jeszcze trochę... © djk71


Przywitanie, łyk picia i krótka debata dokąd jedziemy. Był pomysł żeby odwiedzić Glaubenstadt, ale rzut oka na zegarek sprawił, że zmieniamy zdanie. Czasu mało więc wybór pada na Chudów. Zawsze mnie zastanawia fenomen tego miejsca. Ruiny zamku nie są jakieś wyjątkowo spektakularne, w sezonie są tam tłumy, a mimo to każdego tam ciągnie... Zawsze pełno tam rowerzystów, motocyklistów...

Chudów © djk71


Wcześniej jednak zatrzymujemy się nad czynnym już nowym mostem nad Kłodnicą.

Nowy most nad Kłodnicą © djk71


Oczywiście nie obeszło się bez sesji zdjęciowej... Amiga robił wszystko żeby się załapać...

Zdążę? © djk71


Na szczęście aparat był cierpliwy.

Czekam... © djk71


Ciężko mi się jedzie. Gonię chłopaków ostatkiem sił, licznik złośliwie wciąż nie chce przekroczyć "dwudziestki" (poza nielicznymi zjazdami). Na miejscu pustka. Nie ma nikogo. Nawet oberża wydaje się zamknięta i opuszczona.

Oberża w Chudowie © djk71


Nie sprawdzamy, korzystamy z własnych zapasów...

Wasze zdrowie! © djk71


Pora wracać. Jadę coraz wolniej. Pada propozycja zostania na bal sylwestrowy w Białym Domu. Nawet byliśmy skłonni się zdecydować, ale na miejscu okazało się, że to jakiś przekręt... Bo dom nie jest biały...

Biały dom? © djk71


Jedziemy w stronę Zabrza. Nie jest dobrze. Licznik zamarza? Chyba, bo 16km/h to maks... :-( Kończyce - prawie Centrum Południe :-) Pora się pożegnać. I tu niespodzianka. Oprócz życzeń Franek810 wręcza mi świąteczny podarunek...

:) © djk71


Dziękuję raz jeszcze. Wszyscy dziękujemy.

Teraz jeszcze tylko dojechać na Helenkę. Ciężko, coraz wolniej. Postój w Mikulczycach. Na podjeździe z Rokitnicy gdzie zwykle walczę żeby nie spaść poniżej 20km/h dziś nie próbuję nawet walczyć żeby utrzymać... 9km/h.

Nie wiem co się stało. Od połowy drogi bolały mnie... uda. Tego chyba nigdy nie przerabiałem. Zdarzało się, że nie miałem siły, ale jeszcze chyba nigdy nie bolały mnie mięśnie ud. Brak jazdy, czy coś innego? Nie mam pojęcia...

Mimo to, dzięki Panowie, że mnie wyciągnęliście..., Że udało się spotkać w takim okresie... że udało się przejechać choć parę kilometrów i trochę porozmawiać... Choć jak zawsze za mało... Ważne jednak, że choć tyle...

Do następnego razu... ;-)

Po Wielkim Poście...

Niedziela, 18 listopada 2012 · Komentarze(17)
Po Wielkim Poście...

Po ponad 40 dniach przerwy (to jak Wielki Post) w końcu ruszyłem tyłek i w końcu sprawdziłem, czy jeszcze potrafię jeździć na rowerze. To rzeczywiście był sprawdzian. Po pierwsze, czy rower jeszcze działa po Odysei, po drugie, czy jeszcze potrafię z tego czerpać przyjemność... Jakoś tak ostatnio mam wrażenie, że gdzieś tam w środku byłem zadowolony, że nie udawało się wyjść pojeździć, że brakowało czasu, że nie brakowało wymówek...

Do tego nie byłem pewien jak zadziała rower na skróconym łańcuchu, ze śpiewającymi hamulcami...

Były jednak powody, by w końcu się przejechać... Po pierwsze za tydzień... Tropiciel więc wypadałby się ruszyć, po drugie Anetka mi doniosła, że jednak ktoś tu zagląda i czuje się zawiedziony, że tu cisza... Po trzecie, na blogu też się czepiają..., a po czwarte... ile się można nad sobą użalać, że się nie ma czasu...

Choć i tak planowałem wyjść, Olek dopilnował, żebym nie znalazł wymówki ;-)

Ruszamy do lasu. Przejeżdżając obok schronu w Miechowicach Olek wydaje się być zdziwiony jego istnieniem, nie wierzę...

Do schronu czas © djk71


Dalej w stronę DSD. Wjazd na hałdę i rzut oka na okolicę...
Dzięki namiarowi przekazanemu przez Izę dziś już z naprawionym aparatem. Można korzystać z zooma. Nie jest on tak duży jak obecnie można spotkać - x50, ale i tak co nieco przybliża...

Kopalnia Srebra z daleka © djk71


Zjazd i... syk... Tym razem nie u mnie...

Jak to się robiło? © djk71


Kiedy Olo walczy bez sukcesu z dętką, ja walczę z własnymi myślami...
Ostatnio mam wrażenie, że coraz mniej rozumiem ludzi... Z jednej strony powinienem już w tym wieku przywyknąć do wielu zachowań, z drugiej nie potrafię zaakceptować przedszkolnych zachowań. I nie ma tu znaczenia, czy mówię, o pracy, czy o znajomych, czy o rodzinie.

Koło © djk71


W koło to samo... Te same zagrywki, te same błędy, to samo myślenie tylko o sobie... to samo myślenie jak komuś dokopać, jak zwalić coś na innych, jak nie widzieć swoich błędów... Masakra...

Nie ma lekko, trzeba jechać po dętkę do domu.

Droga dziwna jest © djk71


Olo w tym czasie maszeruje z rowerem.

Spotykamy się "Pod dębem". Czas na chwilę rozmowy i naprawę. Niestety okazuje się, że przywieziona dętka też jest rozcięta, jednak tym razem udaje się ją załatać...

Żeby tak łatwo dało się łatać życiowe problemy... Żeby łatką można było zamknąć czyjeś usta... A czasem może swoje...

Ja i zawody szosowe?

Niedziela, 30 września 2012 · Komentarze(6)
Ja i zawody szosowe?
Po wczorajszym dniu pełnym wrażeń dziś... XII Zabrzańskie Szosowe Wyścigi Rowerowe Niezrzeszonych w Zabrzu.

Część ekipy rusza wcześniej rowerami, my musimy dojechać samochodem.

Na miejscu od razu spotykamy znajomych, chwila rozmowy i czas na rejestrację. Myślałem, że pojadą tylko chłopcy, ale skoro wszyscy wzięli numerki to... ja też. Trochę bez sensu, po przecież się nie ścigam, a już na pewno nie na szosie, gdzie większość nie dość, że na co dzień się ściga, to jeszcze przyjechali na szosówkach. Ale co tam, bawmy się...

Pierwszy z naszej ekipy startuje Igorek... Dziś ma trudniej, bo sporo zawodników starszych od niego...

Skupienie na starcie © djk71


Mimo to dzielnie walczy z całkiem niezłym wynikiem dociera do mety.

Po nim Wiku

Napieram © djk71


Mimo sporej konkurencji ładnie pojechał. Brawo.
W tej samej grupie pojechała też Aniuta wygrywając swoją kategorię.

Chwila przerwy i startuje reszta naszej ekipy...

Dużo nas... © djk71


Wszyscy dzielnie walczą, a Monika nie daje szans konkurencji...

Na koniec pora na mnie... Start i próbuję się trzymać prowadzącej grupy. Udaje się, ale tylko dlatego, że to starzy wyjadacze i wiedzą, że na atak przyjedzie jeszcze czas. Do pierwszego nawrotu jadę z nimi. Wtedy ktoś z tyłu decyduje się na atak. Oczywiście nie ma szans, grupa po chwili go dogania, ale tym samym ucieka mi o jakieś 10m. Tak już jest do końca okrążenia. Na kolejnym nawrocie uciekają mi bardziej i już wiem, że ich nie dogonię. Mimo to jadę tak szybko jak potrafię starając się nie dopuścić do tego, żeby ktoś z tyłu mnie dogonił. Udaje się. Wjeżdżam na metę jako 11-ty.

W płucach ogień. Jestem zadowolony, że dojechałem dając z siebie wszystko. Czy pojadę następnym razem? Nie wiem. Na pewno nie są to zawody dla mnie. Nie bawi mnie to, ja wolę jednak zwiedzać, oglądać to co wokół, a nie tylko patrzeć w asfalt, w koła tych co przede mną...

Mimo to imprezę uważam, za udaną. Rodzinny start, spotkania ze znajomymi. Świetna zabawa. Dodatkową atrakcją było losowanie nagród pocieszenia przez zawodników - nikt nie wrócił z pustymi rękoma.

Trochę stracha nam napędziła Aniuta, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze.

Zabrze ma 90 lat!

Sobota, 29 września 2012 · Komentarze(7)
Zabrze ma 90 lat!

Dziwne to miasto. Niby stare, a prawa miejskie ma raptem od 90 lat. Wcześniej było największą wsią w Europie.

Miasto świętuje © djk71


Dziś miasto świętuje więc jedziemy z Wiktorem zobaczyć co się dzieje...

Wjeżdżamy w samą porę... Kawalkada dociera do parku... Prowadzą samochody z naszego muzeum...

Starych samochodów czar... © djk71


Zaraz potem orkiestra górnicza...

Górnicza orkiestra musi być © djk71


Za nimi oczywiście Skarbnik...

Skarbnik © djk71


W międzyczasie dostajemy osobiste pozdrowienia od pracowników Urzędu Miejskiego ;-)

I prezentacje przedszkoli i szkół...

Z wysoka © djk71


W tym "nasza" szkoła wioząca tort na konkurs ;-)

Tort, czy kopalnia © djk71


Można dowiedzieć się, kto znany urodził się w Zabrzu...

Zabrzanie © djk71


Zobaczyć, że można tu spotkać różne kultury...

Wschodnia kultura © djk71


Spotkać innych rowerzystów...

Rowerkiem.. © djk71


Można i razem © djk71


Były i eksponaty z nowego muzeum techniki wojskowej...

Robi wrażenie © djk71


Pohałasowały też inne jednoślady...

Inne jednoślady © djk71


A całość kończyła kawalkada tramwajów...

Staruszek © djk71


Nie wiem tylko czemu nie skręciły do parku ;-)

Musieliśmy jechać za nimi to zajezdni, gdzie były dni otwarte...

Ciężki sprzęt tramwajowy © djk71


Podobało nam się...

Kabriolet? © djk71


Widać było upływ czasu...

Czas mija... © djk71


Takich ławek już nie pamiętam...

Ławeczki © djk71


Pokrążyliśmy jeszcze trochę po Zabrzu i wróciliśmy do domu żeby... powitać Amigę, który do nas właśnie dojeżdżał.

Szybki obiadek, Wiku zostaje w domu, a my z Amigą jedziemy przywitać Kosmę i Tomka. Ciemno, ale na pytanie, czy jedziemy do domu, czy pojeździć, odpowiadają że... jedziemy. Las, czy miasto? Obojętnie... :-) Ok... Więc las... Mając w pamięci ostatnią nocną wycieczkę... wiem, że będzie fajnie. Krążymy po lesie miechowickim i po DSD. Na początku niektórzy lekko marudzą, ale w sumie wracają chyba zadowoleni.

Nocna włóczęga

Czwartek, 27 września 2012 · Komentarze(9)
Nocna włóczęga
Rano pada w pracy pomysł nocnej przejażdżki po okolicy, trzeba wykorzystać prognozy wyjątkowo ciepłej nocy. Jakoś nie bardzo chce mi się wierzyć, ze się uda, ale zobaczymy. Pod koniec dnia temat wciąż aktualny.

Powrót do domu, zebranie w szkole, późny obiad i ruszam - kierunek Żerniki. Na dzień dobry, a raczej dobry wieczór, problemy z mocowaniem czołówki, do tego świadomość, że baterie nie są do końca naładowane. Dodatkowo jest już późno, a ostatnio niewiele miałem czasu na wspólne chwile z rodziną - i nie zapowiada się, że będzie lepiej. Wszystko to sprawia, że najchętniej bym wrócił. Ostatnia próba montażu lampki do kasku - jeśli się będzie trzymała jadę, w przeciwnym razie wracam.

Trzyma się. Zdzwaniam się z Andrzejem, a po chwili spotykamy Darka, Tomka i Piotrka. Pierwsza przerwa - montaż lampek. Chwilę to trwa, jedziemy. Dziś prowadzi Piotrek na swoim nowym twentynajnerze - rewanż za poprzedni wypad?

Po chwili kolejna przerwa - Andrzej zgubił licznik - wraca go szukać.

W końcu wjeżdżamy w las. Trzeba uważać, trzeba przywyknąć do sztucznego oświetlenia. Fajne ścieżki. Krążymy wśród drzew, by w końcu zrobić dłuższy postój na Czechowicach. Gadki, śmiechy, ale nie ma lekko, trzeba jechać dalej. Kierunek hałda. Byłem tu :-) Kiedy pada hasło o zjeździe i podjeździe spodziewam się, że to będzie to:

Stromo... © djk71


Na szczęście nie jest. Mimo to i tak nie podjeżdżamy.

W drodze do Wieszowy ginie nam Tomek. Na szczęście okazuje się, że jedzie, tylko... wybrał pole....

Ciepło, mam wrażenie, że nawet w lecie noce były chłodniejsze.

Czas coś przekąsić - wybór pada na Orlen. Potem jeszcze krótka chwila na podziwianie budowy A1 :-) I... późno. Trzeba wracać do domu. Fajna przejażdżka w świetnym towarzystwie.

Dzięki Piotrek za prowadzenie - poproszę o ślad GPS. Dzięki Panowie za towarzystwo - poproszę o więcej/częściej.

Dziś rano kiedy moja małżonka zapytała: Jak było? Błysk w oku wystarczył za odpowiedź. Znów poczułeś ten zew - stwierdziła :-)

Morze

Wtorek, 25 września 2012 · Komentarze(12)
Morze
Morze... Choć zawsze twierdzę, że morze mnie nie rusza, że wolę góry, lasy... to... jednak kiedy się tam jest, kiedy człowiek patrzy na fale to coś go porusza... Porusza, a może uspokaja... Czasem mam wrażenie, że można by tak siedzieć i patrzeć w dal, słuchać szumu fal... długo, bez końca... I za każdym razem jest inaczej...

Morze, nasze morze... © djk71


Nawet wtedy kiedy człowiek otwiera laptopa, siedzi i pracuje, rozwiązuje problemy... to jest jakoś inaczej...

Szkoda, że jak zwykle nie było czasu zamoczyć nóg, wypożyczyć choć na chwilę roweru i zrobić przynajmniej kilka kilometrów. Niestety, nie byłem tam dla przyjemności...

Dziś dopiero udało się znaleźć chwilę żeby pojeździć. Wiku postanowił mi pokazać trasę niedzielnych zawodów. Niestety nie mogłem chłopakom towarzyszyć...

A trasa... łatwa nie była, musiałem kilka razy zejść z roweru...

Zejść trudno, a co dopiero zjechać... © djk71


Jednak to nie mój klimat, za stary jestem, psycha nie ta... Może powinienem już siedzieć tylko na tyłku i patrzeć w morze...

Coś się kończy, czy zaczyna? © djk71

BSOrient 2012

Sobota, 15 września 2012 · Komentarze(15)
BSOrient 2012
Wczoraj dotarliśmy na EuroCamping w Błędowie. Zakwaterowanie w świetnych domkach, trochę później dotrą nasi współmieszkańcy - Artur z synami. Wieczorna integracja z fantastycznym towarzystwem. Miło było spotkać dawno nie widzianych znajomych.

Część uczestników, w tym kolejni niesamowici znajomi docierają rano, tuż przed startem. Odprawa, rozdanie map i ruszamy w drogę. Wybieram z chłopakami trasę rekreacyjną -100km to jeszcze wciąż za dużo dla Igorka, chociaż kto wie czy by tego nie przejechał.

Dołącza do nas Ela z Piotrkiem oraz Marian. Ku zaskoczeniu nas wszystkich na wspólną jazdę z nami decyduje się też Karolina. Świetnie, będzie wesoła gromadka :-)

PK 03 - Skrzyżowanie dróg imienia Igorka i Wiktorka

Wybieramy dłuższy wariant asfaltem. Mamy czas. Jedziemy rekreacyjnie. Efekt - na punkcie jesteśmy przed tymi, którzy wybrali teren ;-)

Mój pierwszy punkt :-) © djk71


PK 01 - Okolice Młyna Młynarza - na drzewie.

Wiem gdzie to, do tego lampion przyczepiony jest taśmą wokół drzewa, co ułatwia jego znalezienie.

Przy młynie © djk71


PK 02 - Skrzyżowanie ścieżek imienia Dejotka i Anetki

Wybieramy czerwony szlak, z czego nie wszyscy są chyba zadowoleni, ale wszyscy dają radę. Problem z tym, że nie ma punktu. "Mojego" punktu. Mijamy się z Tomalosem, Mavikiem i innymi krążąc we wszystkie strony.
W końcu nauczony doświadczeniem dzwonię do Organizatora. Trafiony. Zapomniano powiedzieć na odprawie, że punkt jest ponad 1km dalej :-)

Teraz już trafiamy bez pudła.

Wdrapujemy się © djk71


PK 06 -Kapliczka pod wezwaniem Boskiego Blase'a - niestety Błażej nie zaliczył "swojego" punktu.

Kapliczka © djk71


Docieramy bez problemu. Humory dopisują. Pogoda też, choć nie do końca wiadomo jak się ubrać, raz jest za ciepło, raz czuć wiatr. Najważniejsze, że nie pada i nie jest gorąco.

PK 09 - Mostek AniK - zdejmujemy buty!

Gdy dojeżdżamy, Wiktor już czeka ze zdobytym hasłem. Mimo to Ela decyduje się ściągnąć buty i po chwili znika pod mostkiem, Hasło brzmi: JAHOO

Łatwo nie jest © djk71


Na szczęście Ela jest przygotowana na taką przygodę i… wyciąga z plecaka ręcznik

Na szczęscie mam ręcznik © djk71


PK 05 - Kryjówka Wudza

Na punk docieramy bez problemu, ale punkt się mocno ukrył . Po długich poszukiwaniach jest :-)

PK 08 - Wielbłąd Mariantrucka

Chwila na popas pod wielbłądem w centrum Chechła.

Pustynia już blisko © djk71


PK 04 - Tablica informacyjna przy Pustyni Mavika

Był wielbłąd, musi być pustynia. I jest. Spotkany wcześniej dobry duch pustyni sprawia, że nie mamy problemu z odnalezieniem punktu, który znajduje się w nieco innym miejscu niż mógłby wskazywać opis. Chwila zabawy na piasku Pustyni Błędowskiej i czas jechać dalej.

Na pustyni © djk71


Kolorowy murek © djk71


PK 07 - Pomnik Utatu i Astra75

Przed nami ostatni punkt. Nawigacyjnie prosty. Miejsce zadumy jakich wiele na polskiej ziemi.

Pod pomnikiem © djk71


Czas wracać. Chodzi mi po głowie teren, ale zostaję przegłosowany i jedziemy w stronę Niegowonic, gdzie chcemy zobaczyć dwór modrzewiowy. Niestety jest ogrodzony i oddalony od drogi więc niewiele widzimy. Szybkie zakupy w sklepie i wracamy.

Na miejscu czeka na nas wspaniały makaron z mięskiem i warzywami.

Na mecie © djk71


Choć zdążyłem się już przebrać, Karolina sugeruje… wypad na rower. No tak, za nami dopiero około 46km, a reszta zawodników jeszcze na trasie. Mamy czas. Dołącza do nas Marian.

Jedziemy do Sławkowa. Pierwsze drogowskazy doprowadzają nas do… brzegu rzeki. Trzeba się wrócić.

Koniec szlaku? © djk71


Tym razem już bez większych problemów trafiamy na lepszą drogę. Za Okradzionowem ścieżka rowerowa rodem zza naszej niemieckiej granicy.
Piękne widoki.

A droga wije się © djk71


Jedzie się © djk71


W Sławkowie wystarcza na czasu tylko na rzut okiem na Rynek…

W tle zabytkowa karczma © djk71


... i ruiny Zamku Biskupów Krakowskich.

Niewiele zostało © djk71


Wracamy przez lasy błędowskie. Humory nas nie opuszczają. Jesteśmy na czas. W przeciwieństwie do niektórych zawodników, którzy jeszcze nie wrócili z trasy, choć już dawno po czasie.

Okazuje się, że Wiktorek zdobywa 1 miejsce w kategorii Junior, a Igorek jest tuż za nim.

Ja dostaję medal za II miejsce :-)

Reszta naszego zespołu dostaje medal za III miejsce. Mnie udało się być wcześniej na mecie, bo… musiałem gonić Igorka, który na ostatnich kilometrach pokazał jak należy jeździć na zawodach ;-)

Po chwili zapłonęło ognisko i rozległ się zapach kiełbaski. Dołączyła do nas Ewcia :-) Niestety nie mogliśmy zostać na noc żeby wziąć udział w niedzielnym rajdzie rekreacyjnym.

Dziękuję organizatorom za świetnie przygotowaną imprezę. Dziękuję wszystkim za fantastyczne towarzystwo, za rozmowy te krótkie i te dłuższe. Niestety zawsze jest tak, że w świetnym towarzystwie tego czasu na pogawędki jest za mało. Ale może to i dobrze, znów z niecierpliwością będziemy czekali no możliwość kolejnego spotkania, kolejnej imprezy…

Mimo, że tym razem była to trasa rekreacyjna, to fajnie było poczuć znów ten klimat szukania punktów, mierzenia odległości, sprawdzania kierunku, przedzierania się przez krzaki… Brakuje mi tego... Bardzo..

Na krawędzi...

Wtorek, 11 września 2012 · Komentarze(5)
Na krawędzi...

Kolejny dzień pełen emocji, zadań, problemów… Kolejny dzień pełen… Ostatnio wiele takich dni, tygodni, miesięcy… Dochodzi 18-ta, jest jeszcze co robić, ale wychodzę… Wychodzę, bo chcę choć na chwilę wyjść pojeździć… Potrzebuję tego… Nie tylko dziś… Codziennie… Niby wiedziałem o tym, a dałem się po raz kolejny pokonać pracy… Wmówić sobie, że jak będę dłużej pracował to zrobię więcej i będę miał więcej czasu… Co za bzdura!

Pół roku poszło się… Maratony na orientację poszły się… Praca… Zamiast robić to co powinienem, robiłem wszystko i nic, zamiast skupić się na rzeczach najważniejszych… Ucierpiała na tym, praca, rodzina, a przede wszystkim ja sam…

Musiałem pójść pojeździć… Bo starych trasach… Po znanych trasach… Byle do przodu…

Byle nie spaść...

Na krawędzi © djk71


Usuwając trzaski

Niedziela, 9 września 2012 · Komentarze(7)
Usuwając trzaski
Zamiast spędzić weekend na rowerze ja... się po prostu leniłem... Nie licząc wczorajszego rajdu przygodowego nie zrobiłem nic rowerowego. Mało tego, nie zrobiłem też nic nierowerowego ;-(

Prawie nic. Wieczorem rozkręciłem częściowo rower żeby sprawdzić źródło trzasków, które co jakiś czas się pojawiały. Wieczorny krótki test wypadł pozytywnie więc chyba jednak stery. Przy okazji lekko obniżyłem kierownicę.

Dziś moja małżonka wspomniała o... tandemie... Czyżbyśmy mieli kupić nowy rower?

Jeden już jest, dostałem od Moniki i Tomka na urodziny :-)

A może rodzinnie © djk71


Tylko gdzie następny się zmieści w naszym domu?