Ja i zawody szosowe?
Po wczorajszym dniu pełnym wrażeń dziś... XII Zabrzańskie Szosowe Wyścigi Rowerowe Niezrzeszonych w Zabrzu.
Część ekipy rusza wcześniej rowerami, my musimy dojechać samochodem.
Na miejscu od razu spotykamy znajomych, chwila rozmowy i czas na rejestrację. Myślałem, że pojadą tylko chłopcy, ale skoro wszyscy wzięli numerki to... ja też. Trochę bez sensu, po przecież się nie ścigam, a już na pewno nie na szosie, gdzie większość nie dość, że na co dzień się ściga, to jeszcze przyjechali na szosówkach. Ale co tam, bawmy się...
Pierwszy z naszej ekipy startuje Igorek... Dziś ma trudniej, bo sporo zawodników starszych od niego...
Skupienie na starcie© djk71
Mimo to dzielnie walczy z całkiem niezłym wynikiem dociera do mety.
Po nim Wiku
Napieram© djk71
Mimo sporej konkurencji ładnie pojechał. Brawo.
W tej samej grupie pojechała też Aniuta wygrywając swoją kategorię.
Chwila przerwy i startuje reszta naszej ekipy...
Dużo nas...© djk71
Wszyscy dzielnie walczą, a Monika nie daje szans konkurencji...
Na koniec pora na mnie... Start i próbuję się trzymać prowadzącej grupy. Udaje się, ale tylko dlatego, że to starzy wyjadacze i wiedzą, że na atak przyjedzie jeszcze czas. Do pierwszego nawrotu jadę z nimi. Wtedy ktoś z tyłu decyduje się na atak. Oczywiście nie ma szans, grupa po chwili go dogania, ale tym samym ucieka mi o jakieś 10m. Tak już jest do końca okrążenia. Na kolejnym nawrocie uciekają mi bardziej i już wiem, że ich nie dogonię. Mimo to jadę tak szybko jak potrafię starając się nie dopuścić do tego, żeby ktoś z tyłu mnie dogonił. Udaje się. Wjeżdżam na metę jako 11-ty.
W płucach ogień. Jestem zadowolony, że dojechałem dając z siebie wszystko. Czy pojadę następnym razem? Nie wiem. Na pewno nie są to zawody dla mnie. Nie bawi mnie to, ja wolę jednak zwiedzać, oglądać to co wokół, a nie tylko patrzeć w asfalt, w koła tych co przede mną...
Mimo to imprezę uważam, za udaną. Rodzinny start, spotkania ze znajomymi. Świetna zabawa. Dodatkową atrakcją było losowanie nagród pocieszenia przez zawodników - nikt nie wrócił z pustymi rękoma.
Trochę stracha nam napędziła Aniuta, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze.