Ja i zawody szosowe?

Niedziela, 30 września 2012 · Komentarze(6)
Ja i zawody szosowe?
Po wczorajszym dniu pełnym wrażeń dziś... XII Zabrzańskie Szosowe Wyścigi Rowerowe Niezrzeszonych w Zabrzu.

Część ekipy rusza wcześniej rowerami, my musimy dojechać samochodem.

Na miejscu od razu spotykamy znajomych, chwila rozmowy i czas na rejestrację. Myślałem, że pojadą tylko chłopcy, ale skoro wszyscy wzięli numerki to... ja też. Trochę bez sensu, po przecież się nie ścigam, a już na pewno nie na szosie, gdzie większość nie dość, że na co dzień się ściga, to jeszcze przyjechali na szosówkach. Ale co tam, bawmy się...

Pierwszy z naszej ekipy startuje Igorek... Dziś ma trudniej, bo sporo zawodników starszych od niego...

Skupienie na starcie © djk71


Mimo to dzielnie walczy z całkiem niezłym wynikiem dociera do mety.

Po nim Wiku

Napieram © djk71


Mimo sporej konkurencji ładnie pojechał. Brawo.
W tej samej grupie pojechała też Aniuta wygrywając swoją kategorię.

Chwila przerwy i startuje reszta naszej ekipy...

Dużo nas... © djk71


Wszyscy dzielnie walczą, a Monika nie daje szans konkurencji...

Na koniec pora na mnie... Start i próbuję się trzymać prowadzącej grupy. Udaje się, ale tylko dlatego, że to starzy wyjadacze i wiedzą, że na atak przyjedzie jeszcze czas. Do pierwszego nawrotu jadę z nimi. Wtedy ktoś z tyłu decyduje się na atak. Oczywiście nie ma szans, grupa po chwili go dogania, ale tym samym ucieka mi o jakieś 10m. Tak już jest do końca okrążenia. Na kolejnym nawrocie uciekają mi bardziej i już wiem, że ich nie dogonię. Mimo to jadę tak szybko jak potrafię starając się nie dopuścić do tego, żeby ktoś z tyłu mnie dogonił. Udaje się. Wjeżdżam na metę jako 11-ty.

W płucach ogień. Jestem zadowolony, że dojechałem dając z siebie wszystko. Czy pojadę następnym razem? Nie wiem. Na pewno nie są to zawody dla mnie. Nie bawi mnie to, ja wolę jednak zwiedzać, oglądać to co wokół, a nie tylko patrzeć w asfalt, w koła tych co przede mną...

Mimo to imprezę uważam, za udaną. Rodzinny start, spotkania ze znajomymi. Świetna zabawa. Dodatkową atrakcją było losowanie nagród pocieszenia przez zawodników - nikt nie wrócił z pustymi rękoma.

Trochę stracha nam napędziła Aniuta, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze.

Komentarze (6)

Wyścigi jakoś mnie nie kręcą, po asfalcie to już w ogóle nuda i za duża napinka :) Skusić mógłbym się się chyba raczej tylko na indywidualnych uphillowych czasówkach, bo tam człowiek walczy nie tyle z czasem, wirtualnym przeciwnikiem , co z samym sobą :)

k4r3l 17:11 wtorek, 2 października 2012

ośmieliłam się komentować ale fakt wyjaśnienie się należy, wtedy moja lepsza połowka biegła w maratonie i mieliśmy to zaplanowane już wiele wczesniej i dlatego nie dopisaliśmy obecnością
Prosimy o wybaczenie i wzięcie nas pod uwage w next year:>


...''''''''''''''''ja wolę jednak zwiedzać, oglądać to co wokół, a nie tylko patrzeć w asfalt, w koła tych co przede mną...''''''''''''''''
AMEN

karla76 15:18 wtorek, 2 października 2012

Djk71 hmmm.... myślisz o Krzeszowicach....?

amiga 07:23 wtorek, 2 października 2012

Aniuta
Trzymam Cię za słowo.
amiga
Teren, teren, teren... Obyś tego w złą godzinę nie powiedział... W weekend się okaże...

djk71 19:55 poniedziałek, 1 października 2012

djk71 To fakt e takie wyścigi są zwariowane i trzeba je lubić. Mimo wszystko wolę dugie dystanse i teren, teren, teren, i żadna gleba nie jest mi straszna :)

amiga 08:33 poniedziałek, 1 października 2012
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa lkazd

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]