Wpisy archiwalne w kategorii

śląskie

Dystans całkowity:38153.24 km (w terenie 9220.57 km; 24.17%)
Czas w ruchu:2684:30
Średnia prędkość:15.15 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:68571 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:553057 kcal
Liczba aktywności:1921
Średnio na aktywność:22.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Krótko ale z przygodami

Środa, 1 maja 2013 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Krótko ale z przygodami
Odwiedzamy Zbrosławice.

W planach męska przejażdżka - ojcowie i synowie. Ostatnie poprawki sprzętu... wszelkiego...

Klaun? © djk71



Kierunek Miedary. Głównie pola i lasy. Chłopaki dzielnie napierają, czyżby chcieli pokazać, ze to oni tu rządzą? ;-).

Młodzież rządzi... © djk71


Nie dajemy się :-) W końcu trafiamy na stary nasyp kolejowy.

Sprawdźmy czy da się jechać nasypem.... © djk71


Szybka wizja lokalna i chłopaki mówią: Jedziemy! Ok. Tempo drastycznie spada, ale widoki interesujące.

Mokro... © djk71


W końcu droga zbyt mocna zarasta. Decydujemy się zjechać z byłych torów. Poprawniej byłoby podjechać, bo w tym miejscu akurat tory wiodły w czymś w rodzaju wąwozu.

Igor decyduje się podjechać stromym podjazdem. Cóż, my nie będziemy gorsi :-) Ja jestem. Zrywam łańcuch :-( I co teraz. Przez chwilę wydaje mi się, że nie mam skuwacza, ale mam. Niezbyt profesjonalny, ale spróbujemy.

Skuwamy... © djk71


Chwila walki i łańcuch wydaje się znów działać. W tym momencie Wiku oznajmia nam, że przerwa nam się przedłuży, bo... złapał gumę.

Chłopcy się niecierpliwią, A Wiktor walczy. Niestety bez powodzenia. Zapas nie działa, a łatka okazała się niewystarczająca, chyba są dwie dziury.

Ściemnia się i jest coraz chłodniej więc decydujemy się wracać z chłopakami do domu, a Wiku żeby już nie tracić czasu rusza pieszo. chwilę później podjeżdżam wozem technicznym i odbieram pechowca.

Niby krótko, niby pechowo, ale fajnie, bo rodzinnie... Zwykle brakuje na to czasu...

Z innej beczki zastanawiam się co dalej. Nie podoba mi się ten zerwany łańcuch, ale zakładanie nowego na dzień przed zawodami w górach to chyba niezbyt dobry pomysł. Na 100% nie zagra z kasetą... Sam nie wiem...

Znów z lampkami

Czwartek, 25 kwietnia 2013 · Komentarze(6)
Znów z lampkami
Dziś padają, aż dwie propozycje wspólnego wyjścia na rower. I może uda się je połączyć. Zobaczymy.

Zaczynamy od skaleczenia przy dłubaniu przy rowerze i małego nieporozumienia w kwestii spotkania z Olkiem. Umówiliśmy się na siódmą, tylko... nie uszczegółowiliśmy gdzie ;-) Telefon od Olka i... już mknę w stronę Zbrosławic. Olo czeka na mnie już obok kapliczki.

Ruszamy terenem.

Ku zachodowi... © djk71


Krótkie spotkanie z mieszkający w okolicy kolegą (nie dał się wyciągnąć na rower) i jedziemy dalej. Na rozdrożu chwila wahania: asfalt, czy teren?

Teren, tym bardziej, że nie wiadomo gdzie wyjedziemy :-)
Do pewnego momentu jadzie się spoko, kierunek w miarę zgodny z tym co zaplanowaliśmy. Niestety w pewnym momencie ujadające psy przekonują nas do zmiany kierunku. Jedzie się gorzej ale dajemy radę i wyjeżdżamy w Księżym Lesie. Stąd już asfaltem do Kopienic. Tempo słuszne ;)

Załatwienie sprawy i pora wracać. W międzyczasie okazuje się, że nie uda się spotkać kolegów, którzy jechali z Gliwice. Trudno będzie jeszcze okazja. Mam nadzieję :-)

W Zbrosławicach żegnamy się z Olkiem i już samotnie mknę do domu.
Fajna przejażdżka. Niestety tymczasowo założony tani licznik bezprzewodowy nie sprawdził się. Nie dość, ze niewiele na nim widać to maksymalna prędkość jaką wskazał to ponad 90 km/h.... :-(

Nowy 29er...

Sobota, 20 kwietnia 2013 · Komentarze(9)
Nowy 29er...
... w okolicy :-)

Takie oto zdjęcie otrzymałem dziś od mojego przełożonego:

Nowy 29er © djk71


Zdjęciu towarzyszył telefon z pytaniem czy... jedziemy :-)
Nie planowałem dziś roweru, zbyt dużo innych obowiązków było zaplanowanych. Zrezygnowałem nawet wcześniej (z wielkim bólem) ze spotkania z dawno nie widzianymi przyjaciółmi. Jednak w tej sytuacji... nie mogłem odmówić.

Trzeba było rower rozdziewiczyć :-) Około 20-tej ruszam w stronę Ptakowic. Olo (następny krok to powinno być konto na BS ;) ) już na mnie czeka. Ruszamy w stronę Rept.

Z uwagi na to, że to pierwsza jazda, a do tego rower trzeba jeszcze doposażyć w odpowiednie oświetlenie decydujemy się na asfalt... i parkowe ścieżki.

Cóż... Czuję, że Olek szybko nabierze kondycji... Cała jego okolica to... pagórki :-) Wyjątkowo szybko docieramy pod Jego dom. Szybko, ale na liczniku prawie 17km. Jak na pierwszą jazdę to zupełnie przyzwoicie. I tempo też spoko.

Oj, czuję, że będzie się działo... ;-)

Nie korzystam z zaproszenia na herbatę... jutro z rana wyjazd na szkolenie...
Dzięki Olku, że zadzwoniłeś, czekam na kolejny sygnał. I rejestrację na BS :)

Ośrodek szkolenia NSDAP

Czwartek, 18 kwietnia 2013 · Komentarze(8)
Ośrodek szkolenia NSDAP
Mało czasu na wszystko. Na pracę, na sen, na życie... O rowerze nie ma co wspominać. Dziś kolega zagaduje o krótkiej nocnej przejażdżce, ale też chyba nic z tego.

Po wieczornym obiedzie jednak nie wytrzymuję i choć na chwilę decyduję się wyskoczyć. Zakładam awaryjny licznik z Lidla i w drogę. Bez celu. Po prostu do lasu. Zobaczyć jak moje ścieżki, czy już da się jeździć...

Najpierw podjazd na Krajszynę, nawet bez problemów... to dobrze, bo wczoraj cudem udało się zapisać na Uphill na Śnieżkę :-) Cudem, po wszystkie miejsca zostały zarezerwowane w niespełna pół godziny. I to mimo podwyższonej opłaty. Widać popyt jest.

Tak naprawdę jednak nie ma się z czego cieszyć, Krajszyna to nie Śnieżka :-) A na trasie wyszło w jakiej jestem formie.

Przy okazji przystanąłem obok Wędrowca - Domu Pomocy Społecznej.

Taki niepozorny budynek, a historię ma... © djk71


Dopiero niedawno doczytałem się, że przed wojną była to Gospoda Powiatowa (Kreisschänke), w czasie II wojny światowej mieścił się w tym budynku ośrodek szkolenia NSDAP (z usytuowaną nieopodal wieżą spadochronową do ćwiczeń - ktoś wie gdzie ona była?), a w czasie stanu wojennego był tu ośrodek internowania kobiet. Więcej tutaj.

Czego człowiek się jeszcze dowie o swojej okolicy?

Drogi niestety nie wszystkie przejezdne, w niektórych miejscach na dobre zadomowiły się żaby...

Żabcia © djk71


..., a niektóre miejsca trudno poznać...

Kolejna wycinka ;-( © djk71


Przy okazji... wczoraj był dość ważny dzień... początek czegoś nowego... :-)

Bocian, kaczka i wiewiórka

Niedziela, 14 kwietnia 2013 · Komentarze(10)
Uczestnicy
Bocian, kaczka i wiewiórka
Ciężki początek roku. Pogoda przeszkadza. Praca nie ułatwia. Nawet dziś choć ciepło, nie było pewności, że się uda. Na szczęście umówiłem się z Amigą, więc jest motywacja. Darek dociera po dziewiątej, kawa, krótkie pogaduchy i o dziesiątej ruszamy w stronę Toszka.

Spokojny początek drogą na Ptakowice, Wilkowice i Księży Las. Choć spokojny, to czuję, że może być ciężko. W Księżym Lesie widzimy potwierdzenie, że w końcu mamy wiosnę :-)

Bocian! Jak on żyje, to znaczy, że my też możemy. © djk71


Przed nami Łubie, gdzie chcę Darkowi pokazać groby rodziny Baildonów.

Baildon - znane nazwisko © djk71


Nagrobek © djk71


... © djk71


Przy wejściu na cmentarz sklep?

Płyn do spryskiwaczy? © djk71


Wcześniej jednak Darka czeka łatanie dętki.

Zakaz postoju... ale zatrzymać się można © djk71


Coś się może przydać... © djk71


Przy okazji nawiązuje kontakty z mieszkańcami wioski, którzy zaskoczeni tym, że interesują nas takie tematy kierują nas do grobu żołnierza. Koło "majątku" mamy skręcić wedle brzózek.

Majątkiem okazuje się pałac z 1869 roku. Odpuszczamy fotografowanie, bo w środku znajduje się obecnie zamknięty Dom Opieki dla Dorosłych, a po parku przechadzają się pensjonariusze. Niezręcznie jest pstrykać zdjęcia.

Znajdujemy brzózki i ruszamy polna drogą. Im dalej tym bardziej mokro. Grobu nie widać. Droga się kończy i przed nami rzeczka. Rozsądek nakazuje zawrócić więc... jedziemy dalej ;-)

Droga? © djk71


Darek szuka mostu...

Szukam mostu © djk71


W końcu jest...

Przez mostek... © djk71


Szukamy najlepszej drogi. Łatwo nie jest.

Gdzieś musi być droga... © djk71


Więcej spaceru niż jazdy. W końcu udaje się dotrzeć do drogi 901. Orientuję się, że w walce z krzakami zgubiłem licznik. Nie bardzo widzę szanse na jego odnalezienie, nie jestem pewien czy potrafiłbym odtworzyć drogę przez krzaki. Ale licznika szkoda ;-(

W Zacharzowicach szok. Kościół św. Wawrzyńca z 1580 roku, który niegdyś był ciemny, podczas ostatniej mojej wizyty miał jasną wieżę, dziś jest prawie cały jasny...

Coś się zmieniło © djk71


Jedziemy dalej. Przed nami Toszek. Wita nas wiewiórka...

Ona jest za szybka, czy aparat za wolny? © djk71


To mój dom © djk71


Chwila odpoczynku na zamku.

Zamek w Toszku © djk71


Po raz pierwszy rzuca mi się w oczy legendarna złota kaczka. Ze studni dochodzą dziwne dźwięki.

Złota kaczka? © djk71


Ciekawe, czy zegary na rynku są zsynchronizowane?

Która godzina? © djk71


Krótki postój na popas na skwerze obok piekarni i jedziemy dalej.
Oczywiście obowiązkowa fotka przy olbrzymiej wieży ciśnień.

Wysoko © djk71


I za stacją skręcamy w stronę Ciochowic w drogę, która ponoć prowadzi do Byciny. Ponoć, bo na mojej mapie Wyżyny Śląskiej wygląda ona na drogę polną, ale Amigi mapa pokazuje tam asfalt.

Miałem sprawdzić co to za wydawnictwo było, ale zapomniałem. Wiem jedno... nie kupować tych map... Drogi asfaltowej oczywiście nie było, a to co zobaczyliśmy, nie zachęcało do jazdy.

Wracamy na główną drogę i... Amiga chce sprawdzić w jakiej jestem formie :-) Przeżyłem, ale łatwo nie było.

Postój koło zabytkowej stacji wodociągowej w Karchowicach, ale dziś nie decydujemy się na zwiedzanie.

Kierownica? © djk71


Brak czasu.
Kilka zdjęć dla koleżanek z pracy... Niebieskie można dotykać...

Niebieskie, można dotykać... © djk71


Lornetka? © djk71


Kiedyś trzeba będzie jednak zaliczyć zarówno to miejsce, jak i wiele innych na szlaku...

Szlak Zabytków Techniki © djk71


Wracamy do domu. Końcówka daje mi w kość. Trzeba się jednak spieszyć. Dziś gramy z Podbeskidziem. Niestety polegliśmy :-(

My za to daliśmy radę ;-) Niestety nad kondycją jeszcze trzeba popracować, a zawody już wkrótce...

KoRNO III – W pogoni za wiosną

Piątek, 22 marca 2013 · Komentarze(10)
Uczestnicy
KoRNO III – W pogoni za wiosną
Równo tydzień temu wczesnym rankiem wróciłem z synem z Nocnego Rajdu na Orientację KoRNO III – W pogoni za wiosną. Minął tydzień więc wypadałoby zrobić choć krótką relację... Niestety wcześniej nie było kiedy...

Miał z nami jeszcze jechać Amiga, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie. Za to dołączył do nas Dynio. Wspólnie docieramy do bazy w Łośniu.

Biuro © djk71


Mamy jeszcze trochę czasu więc w spokoju raczymy się herbatką i przygotowujemy sprzęt. Chwila wątpliwości jak się ubrać, bo wszystko wskazuje, że zgodnie z zapowiedziami temperatura rzeczywiście spadnie do minus 10/11 stopni.

Czas na odprawę, gdzie dowiadujemy się, że ze względu na panujące warunki czas zostaje wydłużony o godzinę, czyli rajd kończy się o 3 nad ranem.

Słowo na drogę... © djk71


Dołącza do nas jeszcze Wudz i Łukasz. Pojedziemy więc większą grupką. Rozdanie map, szybkie zaznaczenie planowanej trasy i... w drogę :-)

PK12 - Nam strzelać nie kazano
Opis punktu nie budzi wątpliwości, pewnie będzie obok pomnika. Jako, że jest to blisko bazy to docieramy tam równocześnie z kilkoma innymi zawodnikami. Spisujemy kod na kartę startową i jedziemy dalej.

PK02 - Kryjówka Zimy
Zaznaczyliśmy dojazd do punktu asfaltem jednak po drodze kusi nas droga na skróty. Decydujemy się wjechać na polną drogę i zmagając się z pierwszymi zmrożonymi koleinami docieramy w pobliże punktu, mijając wcześniej roześmianych Ghostów. I tu zonk :-( Mimo, że punkt wydaje się być precyzyjnie oznaczony na mapie to nigdzie go nie ma. Szukamy go wraz z piechurami i echo :-( Tracimy sporo czasu i... odjeżdżamy bez punktu :-( Po drodze ucieka mi przednie koło i rower przyjmuje pozycję horyzontalną. Na szczęście to upadek kontrolowany.

PK01 - Kopalnia pomysłów
Znów kawałek asfaltem i... mijamy nieco właściwy zjazd ale równoległą drogą wdrapujemy się na wzniesienie, by po chwili mijając cmentarz znaleźć się obok kopalni. Chwila poszukiwań i jest punkt.

PK07 - Gra w kółko i krzyżyk
Długi odcinek przez leśne zmrożone koleiny. Co chwilę czujemy się jak lodołamacze, gdy pod kołami pęka nam lód i przejeżdżamy przez mniej lub bardziej głębokie kałuże. Ostatni kilkusetmetrowy odcinek przed punktem oznacza... pchanie rowerów. To jest to czego nie lubię. Nie lubię wychodzić z psem na spacer, a co dopiero spacer z rowerem. Daje nam w kość. Punkt odnaleziony bez problemów.

PK03 - Cmentarne hieny
Kolejne koleiny... kolejne miejsca, gdzie można się zmęczyć... W testach opon można wyczytać, które są dobre na piasek, które na błoto, ale nigdzie nie było opisanych takich warunków.
Dojeżdżamy do cmentarza i przedostajemy się na jego drugi koniec. Ja dookoła, a chłopcy przez środek. Ich wersja była szybsza. Mamy kolejny punkt.
Temperatura rzeczywiście minus dziesięć.
Wiku decyduje się na powrót do bazy. I dobrze, w końcu dopiero co spędził kilka dni w łóżku.

PK10 - Smętarz dla ludzi
Mijamy piękny kościół i skręcamy w stronę cmentarza. Jest punkt z narysowaną mapką informującą o kolejnym, nie zaznaczonym wcześniej na mapie, dodatkowym punkcie.

Punkt mylny © djk71


Ale moment! Na mapie punkt powinien być z drugiej strony cmentarza. Coś tu nie pasuje. Obchód cmentarza i jest! Czyli ten, na który wjechaliśmy na początku był... punktem mylnym. Dobrze, że nie daliśmy się nabrać, bo nie dość, ze nie mielibyśmy zaliczonego punktu, to dostalibyśmy minus i... szukali dodatkowego punktu w błędnym miejscu. Sukces cieszy.

PK16 - Kryjówka Wiosny
Jedziemy do punktu, którego wcześniej nie było na mapie. Niestety droga nam się kończy i trzeba przebić się przez pola. Może być ciężko. Decydujemy się wrócić kawałek i zaatakować z drugiej strony, gdzie... też przebijamy się przez pola tylko trochę dłużej ;-(
Jedziemy (próbujemy jechać) wzdłuż torów, ciężko, ale da się. Po chwili widzimy ekipę po drugiej stronie torów, która też narzeka, ze ciężko, ale jedzie szybciej. Przechodzimy przez tory i droga o niebo lepsza. Dominik miał od początku rację że tam powinna być droga.
Punkt odnaleziony bez problemów.

Ostrożnie... można spaść... © djk71


PK06 - Pomnik
Decydujemy się nadłożyć trochę drogi, ale wracać asfaltem, a nie tym co za nami. Pierwszy odcinek mnie bardzo męczy, co chwili podpieram się, żeby nie upaść. Z jednej strony ślisko, z drugiej boję, się, że zahaczę pedałem o koleiny.
W końcu asfalt, fajnie, ale nie oznacza to, że jest łatwiej... jest... bardzo ślisko. Docieramy do punktu.

Bohaterom Armii Czerwonej © djk71


Dość blisko jest PK11, ale czasu coraz mniej, a zmęczenie daje znać o sobie. Podejmujemy decyzję o powrocie do bazy.

Zostało nam jeszcze trochę punktów do odnalezienia, ale nie martwimy się tym. Wszyscy wydają się być zadowoleni. Nie zrobiliśmy setki kilometrów, zmęczyliśmy się porządnie, nie będziemy na podium, a mimo to wracamy w świetnych humorach, zastanawiając się kiedy następna impreza.

Wariaci! Tak, to prawda, ale pojawiła się tu w tak mroźną noc prawie pięćdziesiątka takich wariatów z latarkami, czołówkami i... dobrym humorem.

I to wszystko dzięki (przez)... Monikę i Tomka, którzy zorganizowali tak fajną imprezę.

Na mecie czeka na nas do wyboru grochówka lub fasolka, ognisko, można usmażyć sobie kiełbaskę i oczywiście kawa lub herbata.

Zakończenie, dekoracja zwycięzców (skończyliśmy na 6 miejscu) i... loteria... Wygrywam kubek z oferty Rowerowej Norki ;-)



A, jeszcze jedno... Pod koniec trasy orientujemy się, że wszystkie punkty mają dwa opisy...

PK12 - Nam strzelać nie kazano - Pomnik Żołnierzy
PK02 - Kryjówka Zimy - Rura
PK01 - Kopalnia pomysłów - Ogrodzenie kopalni dolomitów
PK07 - Gra w kółko i krzyżyk - Krzyż na skrzyżowaniu dróg
PK03 - Cmentarne hieny - Słupek na rogu ogrodzenia
PK10 - Smętarz dla ludzi - Róg ogrodzenia
PK06 - Pomnik - Pomnik bohaterom Armii Czerwonej

No cóż, nie wiem jak to się stało, że nie zauważyliśmy tego wcześniej. Pewnie wtedy PK02 odnaleźlibyśmy bez problemu, bo oczywiście rurę widzieliśmy, ale szukaliśmy też wszędzie wokół, a tak skupilibyśmy się tylko na niej... Życie...

Dzięki wielkie towarzyszom za wspólną jazdę, pozostałym za współzawodnictwo i świetną atmosferę, a organizatorom, za pomysł (i realizację) imprezy.

Zaliczając gminy z Łukaszem

Niedziela, 17 marca 2013 · Komentarze(10)
Uczestnicy
Zaliczając gminy z Łukaszem

Wieczorem dzwoni Amiga, mówiąc że w nasze strony przyjechał lukasz78 i od rana zamierza kontynuować wycieczkę po śląskich gminach. Krótka wymiana zdań i jesteśmy umówieni na 9 rano w Makoszowach żeby służyć za przewodników.

Budzę się i termometr wskazuje -8 stopni. Nie ma mowy, nie jadę, w tym roku jakoś nie jest mi po drodze z mrozem. Po chwili jednak wstaję, śniadanko i jest -6. Jadę.

Przed dziewiątą spotykam Darka przed kopalnią. Po chwili dojeżdża Łukasz.

Podtrzymuje tablicę? © djk71


Krótkie powitanie, ustalenie kierunku jazdy i mkniemy w stronę Katowic.

Łukasz opowiada o zaliczaniu gmin, a my opowieściami próbujemy go zachęcić do trochę bardziej szczegółowego zwiedzania mijanych miejsc. W sumie co kto lubi, ale mnie byłoby jednak żal mijać tak blisko tyle fantastycznych miejsc i nie zatrzymania się koło nich.

Mijamy Rudę. Na chwilę przystajemy w Świętochłowicach przy bramie byłego obozu najpierw niemieckiego, a potem komunistycznego.

Za bramą było strasznie... © djk71


Chwilę później docieramy do Chorzowa i pod Stadionem Śląskim spotykamy się z limitem. Rzut oka na budowę...

Kiedy zakończą? © djk71


... przygotowania do pamiątkowego zdjęcia...

Mój statyw był za niski... © djk71


... i jedziemy dalej.

Jeszcze krótki przystanek przed Planetarium...

Planetarium © djk71


... i wjeżdżamy do Siemianowic. Jeszcze próbuję zachęcić kolegów do odwiedzenia cmentarza żołnierzy niemieckich, ale widzę że Łukasz chce jak najszybciej dotrzeć do Mysłowic. Wobec tego zaliczyliśmy tylko małą pętlę po mieście i... pora się rozstać. Z żalem się żegnamy, ale niestety musimy wrócić do Zabrza, a reszta ekipy udaje się w przeciwnym kierunku.

Jako, że Darek nie był jeszcze na siemianowickim cmentarzu wracamy. Bez problemu trafiamy na miejsce. Za każdym razem kiedy tu przyjeżdżam jestem pod wrażeniem.

Tu spoczywają.... © djk71


Krótkie ładowanie baterii na stacji Lotosu i szybka wizyta w Żabich Dołach. W południe, w zimie to miejsce nie robi takiego wrażenia, jak np. wiosną, czy jesienią, o świcie... Dziś podziwiamy tylko spacerującego po cienkim lodzie łabędzia.

Ten w lustrze to ja? © djk71


Jeszcze chwilowy postój w parku w Bytomiu...

Spotkanie? © djk71


Drewniany most w parku © djk71


... i pora wracać do domu. W Miechowicach postanawiamy zobaczyć jak wyglądają drogi w lesie. Na początku jest w miarę, ale po chwili wiemy, że bez mycia rowerów się nie obejdzie :-)

Fajnie spędzone przedpołudnie. Oby częściej trafiały się takie wyjazdy w świetnym towarzystwie.

Wiosno przyjdź!

Sobota, 16 marca 2013 · Komentarze(9)
Wiosno przyjdź!

Już zapomniałem prawie jak to jest wyjść sobie tak po prostu pokręcić. Bez żadnego celu. Dziś patrząc na niebo nie potrafiłem się oprzeć. Czasu mało, ale choć na chwilę musiałem.

Wiosna? © djk71


Bez celu po okolicy, po szosach. Próbowałem wjechać na chwilę w teren, ale wszechobecne błoto skutecznie mnie przekonało, że nie jest to jeszcze najlepszy pomysł.

Mam nadzieję, że już wkrótce uda się częściej pojeździć i w końcu poszaleć po terenie. Kto wie, czy nie zdarzy się to szybciej niż przypuszczam... Znając Kosmę... może to być już za tydzień :-)

Pałacowo....

Sobota, 9 marca 2013 · Komentarze(18)
Uczestnicy
Pałacowo

Nie wiem co się stało, ale mój wpis zniknął. Nie jestem w stanie go odtworzyć więc kopiuję (mam nadzieję, że się nie gniewasz Darku) wpis Amigi, z którym jechałem.


Jestem już w domu, czuję zmęczenie, czuję te przejechane kilometry, pewnie pogoda też odcisnęła na mnie swoje piętno. Pomimo tego jestem zadowolony z wycieczki, z towarzystwa z mile spędzonego dnia.. było rewelacyjnie, Dzięki Darku :) i Rodzino wielkiego K:)

Wróćmy jednak do początku.

Mamy piątek wieczór, zadekowałem się w domu Darka, pierwotny plan nie wypalił, w weekend miał być wypad w okolice Bydgoszczy, później zmieniliśmy go na wyprawę na Anaberg, była opcja wycieczki śladami Janosza, jednak kolejne propozycje diabli brali, najwięcej w tym wszystkim namieszała pogoda i prognozy zmieniające się z dnia na dzień.... W sobotę też miało lać, jednak.... ok 22:00 w prognozach pojawiło się okienko od ok 10:00 w sobotę, więc jednak jest szansa na jakiś krótki wypad rowerowy po okolicy..., tylko gdzie.... teren raczej odpada, to jeszcze nie ta pora, to jeszcze nie ten czas...
Darek proponuje objazd kilku pobliskich zamków, pałaców..., w okolicy jest tego „trochę”, specjalnie nie namyślając się nad tym zgadzam się, W okolicach północy, jest szkic w.... głowie Darka, pozostało tylko pójść spać i rano wsiąść na rowery...

O poranku zaczynamy się powoli zbierać, spacer z Bajką, śniadanie, odszukanie ubrań rowerowych, krótki przegląd sprzętu i możemy ruszać...

Jak zakładaliśmy na początku jedziemy szosami, mijamy Ptakowice, Zbrosławice, docieramy do Kamieńca i naszego pierwszego PK – neobarokowego pałacu w którym obecnie znajduje się Ośrodek Leczniczo-Rehabilitacyjny dla Dzieci, rozglądamy się dookoła budowli i ruszamy dalej.

Ośrodek Leczniczo-Rehabilitacyjny dla Dzieci © amiga

widok z drugiej strony © amiga


Kolejny pałac do odwiedzenia znajduje się w Kopaninach, jadąc przez Księży Las, na kilka min zatrzymujemy się w pobliżu kościoła, ciężko focić to miejsce jeżeli wydać, że trwa ceremonia pogrzebowa..., to nie jest dobra chwila na sesję zdjęciową.


Kościół św. Michała w Księżym Lesie
© amiga

Pewnie będzie jeszcze niejedna okazja aby odwiedzić to miejsce...

Kilka km dalej zatrzymujemy się przy sklepie, musimy uzupełnić zapasy, w zasadzie to zaopatrzyć w się w cokolwiek, po dłuższym okresie bez wycieczek rowerowych, zapomnieliśmy do czego służą bidony, że warto mieć ze sobą coś do jedzenia :). Jeżdżąc na trasie dom-praca-dom zapominam o takim szczególe. Jednak dzisiejsza wyprawa ma być dłuższa, nie możemy liczyć na szczęście. Chwila na posiłek i pora ruszyć dalej.

Docieramy do pałacu w Kopaniach który od kilkudziesięciu lat służy jako Państwowy Dom Pomocy Społecznej. Może nie jest w stanie idealnym, jednak na tyle dobrym iż powinien przetrwać kolejne kilkadziesiąt lat...

Państwowy Dom Pomocy Społecznej w Kopaninach © amiga

Do kolejnego PK pałacu Warkoczów w Rybnej, mamy tylko kawałek, trasę pokonujemy dość szybko, standardowo objeżdżamy budynek dookoła, widać, że jest pięknie odrestaurowany, chociaż kilka elementów wyraźnie nie pasuje do tego miejsca, jakaś rozpadająca się lodówa, samochody.

Pałac Warkoczów w Rybnej © amiga

Obserwujemy osoby wychodzące ze środka, patrzymy po sobie i chyba pora się ewakuować, zdaje się, że nie pasujemy do tego towarzystwa w ubraniach supermenów... ;P

ciekawe co jest w środku? © amiga

Pora na wizytę w Brynku, jednak czeka nas jazda po dość paskudnej drodze, i nie chodzi mi o asfalt, tylko o pędzące samochody. Fakt, że kierowca ciężarówki zachował się całkiem nieźle, dając nam znać, że pędzi na nas, dzięki temu odbiliśmy nieco bardziej na pobocze, jednak mijając nas mógł troszkę zwolnić. Nie przepadam za takimi sytuacjami.

Gimnazjum w Brynku - ciekawą historię ma to miejsce © amiga


Tym tym razem oglądamy kilka budynków zaadoptowanych na szkoły - Gimnazjum Publiczne, kawałek dalej Technikum Leśne. O ile pierwszy prezentuje dość ciekawą zabudowę z czerwonej cegły, to ogrom tego drugiego powala.

Technikum Leśne w Brynku © amiga


Technikum leśne w Brynku od frontu © amiga

na podjeździe... © amiga

Chwila rozmowy i postanawiamy zaliczyć jeszcze jeden bonusowy PK w Tworogu, to tylko kilka km i grzechem byłoby nie zahaczyć o to miejsce, tym bardziej że kolejny pałac czeka na sesję :)

Tym razem trzeba się zastanowić jak wrócić, warianty, są 2 albo po śladach, albo na czuja... , gdzieś w kierunku na Świniowice, Darek podejrzewa istnienie kolejnego pałacu w Wielowsi, jakoś dziwnie bez błądzenia docieramy na miejsce znowu chwila postoju, czas na uzupełnienie energii i chyba najwyższa pora wracać do Zabrza, zaczyna nas gonić czas.

pałac w Wielowsi © amiga

Schody prowadzące do... ? © amiga

Z Google-a wynika, że trasa nie jest zbyt skomplikowana. Przez Wojska i Jasionę powinniśmy dotrzeć do Księżego Lasu, w tej drugiej miejscowości udaje nam się zauważyć ruinę w dość paskudnym stanie. Zastanawiają mnie 2 szczegóły, pierwszy to oznaczenie obiektu zabytkowego, drugi to data zupełnie nie pasująca tego co widzimy 1954. Już w domu zagadka zostaje wyjaśniona, data odnosi się do ostatniego remontu pałacu. 59 lat jakie minęły od chwili ostatniego remontu, nie obeszło się łagodnie z tym miejscem. Szkoda...

Czy to jeszcze ruina, czy już tylko stos cegieł © amiga

Zabudowania gospodarcze, też nie wyglądają najlepiej.... © amiga

Zbliża się 16:00. musimy wracać, bez większych przerw docieramy na Helenkę, uff, można chwilę odpocząć, coś zjeść, jednak pora na mnie... muszę wrócić do Katowic. Wieczorem jestem już umówiony, a od rana czeka mnie sporo pracy...

Wyjeżdżam do domu ok 18:00, czuję te wcześniejsze 75km, te zjazdy i podjazdy, na dokładkę czeka mnie droga przez centrum Zabrza a później opłotkami przez Rudę Śląską i Katowice.

Ps. Dzięki Darku za wycieczkę, nawet pogoda nie była w stanie nam jej zepsuć.

WOŚP i Bajka

Niedziela, 13 stycznia 2013 · Komentarze(10)
Uczestnicy
WOŚP i Bajka

Podobnie jak w zeszłym roku dziś w planach wyjazd na świąteczną masę. W tym roku odbywa się w Rudzie Śląskiej. Szczerze mówiąc bardziej mi się podobała zeszłoroczna koncepcja przejazdu przez kilka miast, niż tegoroczny objazd jednego miasta. W tym samym czasie w Bytomiu odbywa się alternatywny przejazd rowerowy. Popołudniowe zaproszenie na koncert Igora sprawia, że wybieramy Bytom. W razie przedłużającej się imprezy łatwiej będzie się urwać żeby zdążyć.

No co...? © djk71


Wraz z Wiktorem i Amigą ruszamy z domu dość późno. Ciekawe czy przy takich warunkach uda się zdążyć. Na zjeździe do Rokitnicy czuję, że asfalty posypali solą. Nic się nie dzieje, był czas przecież przywyknąć do tego smaku w zeszłym roku ;-)

Bez większych problemów docieramy na bytomski Rynek. Czeka już około 50 rowerzystów.

Grupa już czeka © djk71


Chwila rozmowy z Jackiem...

Takie... Taka... Taki...? © djk71


... i czas ruszać w eskorcie kilku radiowozów. Równe tempo, tylko momentami policja spowalnia nieco peleton. Łagiewniki, Szombierki, Bobrek, Karb, Miechowice, Stolarzowice. Tu Wiktor decyduje się na powrót, zimno daje i sobie znać, stopy marzną.

Czas wracać w stronę centrum Bytomia. Kończymy w BECEKu. Tu czeka nas zupka grzybowa i chleb z tłustym. Potrzebowałem tego. Przed wyjazdem dostajemy jeszcze zestaw gadżetów.

Powrót spokojny. Pod koniec zaczynam już czuć lekkie zmęczenie. W domu czeka na nas pyszna, rozgrzewająca zupka cebulowa :-) Fajnie było się przejechać, choć na początku psycha wariowała na widok śniegu i błota pośniegowego. Potem już przywykła :-)

W tytule było o Bajce. No to wyjaśnienie.

Zaprzyjaźniliśmy się... © djk71


Rower w pobliżu... To dobrze, czy źle? © djk71


Nie do końca byłem przekonany czy to dobry pomysł, a właściwie to jestem pewien, że to zły pomysł, ale rodzina mnie przegłosowała. Zobaczymy co z tego wyniknie...
Czy to będzie dobra Bajka...