Wpisy archiwalne w kategorii

od 50 do 100km

Dystans całkowity:13556.31 km (w terenie 3468.95 km; 25.59%)
Czas w ruchu:770:54
Średnia prędkość:17.59 km/h
Maksymalna prędkość:67.33 km/h
Suma podjazdów:9260 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:42135 kcal
Liczba aktywności:199
Średnio na aktywność:68.12 km i 3h 52m
Więcej statystyk

Integracja 2015 - Do Wisły

Piątek, 19 czerwca 2015 · Komentarze(4)
Uczestnicy
I nastał ten dzień. Po ubiegłorocznym wyjeździe na spotkanie integracyjne apetyty się zaostrzyły. Większy dystans nie tylko nie nikogo nie zniechęcił, ale wręcz zgłosiło się więcej osób. Kilka niestety z powodu kontuzji musiało odpuścić. Mimo to w piątek w samo południe na firmowym parkingu stawiły się 43 osoby. Przed nami ok. 90km do Wisły. Czy damy wszyscy radę? Wierzymy, że tak, choć z kilkoma osobami pojedziemy po raz pierwszy.

Błotnik się rozwalił przed startem :-( © djk71

Bagaże gotowe, zaraz zostaną spakowane do samochodu i zawiezione do hotelu.

Bagaże spakowane © djk71

Mamy nadzieję, że planów nie pokrzyżuje nam pogoda, bo przez cały tydzień prognozy mówiły, że w weekend będzie deszczowo. Rano lało.

Ostatnie zdjęcie przed startem © djk71

Wszystkie informacje były przekazywane bieżąco więc odprawa bardzo krótka. I po chwili ruszamy. Z racji tego, że jest nas sporo podzieliliśmy się na trzy grupy. Pierwsza startuje grupa Krzyśka, za nim Amiga ze swoją ekipą, a ja zamykam wycieczkę.

Sprawnie udaje się wjechać z miasta. Zaplanowaliśmy tempo w okolicach 18km/h tylko..., że gdzieś w trakcie pakowania zapodziałem licznik. No cóż, pojedziemy na czuja...

Kończy się rowerówka na Bojkowskiej i czeka nas chyba najbardziej ruchliwy odcinek do Gierałtowic. Wbrew obawom, mimo piątku ruch niewielki. Za Gierałtowicami zjeżdżamy w boczne uliczki i... tak już zostanie do samego końca. Mało uczęszczane asfalty i polne drogi...

Miejscami jeszcze kałuże © djk71

W Dębieńsku zaplanowany pierwszy postój. Spotykamy grupę Amigi, która właśnie zbiera się do odjazdu.
Krótkie uzupełnienie płynów i kalorii. Niektórzy wykorzystują ten moment na chwilę odpoczynku :-)

Chwila relaksu © djk71

Ruszamy i... przed nami największy podjazd na trasie. Kiedy o tym wspominam widać lekki niepokój, ale na szczycie jest niedowierzanie: To było to? ;-) Jak się potem dowiemy byli tacy, co nawet nie zauważyli tego podjazdu :-)

Po zjeździe do Jaśkowic, zamknięty przejazd wymusza chwilę przerwy.

Wymuszona przerwa © djk71

W Woszczycach przekraczamy DK81 i robimy kolejną przerwę. Przez kolejne 20-25km nie będzie po drodze żadnego sklepu więc dobrze by wszyscy uzupełnili zapasy.

Kolejna przerwa © djk71

Okazuje się, że ekipa jest nieźle przygotowana, bo większość korzysta z tego co ma w plecakach, nieliczni tylko korzystają ze sklepu. W razie czego jest jeszcze w zanadrzu... sakwa prezesa :-)

Widać, że nie wszystkie przełożenia są tak samo często wykorzystywane :-)

Kolorowe zębatki © djk71

Ruszamy dalej. Dróżki takie, że aż chce się jechać.

Tak można jechać © djk71

Nie zawsze jest asfalt © djk71


Niestety po drodze Tomek łapie awarię. Zostaje z nim Andrzej. Mówią żebyśmy jechali dalej, dogonią nas.

To nie kościół © djk71

Chłopcy doganiają nas dopiero w Strumieniu gdzie czeka na nas posiłek. Okazało się, miejsce posiłku zostało przeniesione jakieś 200m dalej niż planowaliśmy, ale był to dobry pomysł. Parasole, miejsce dla rowerów, jest ok.

Konsumpcja, chwila oddechu i pora ruszać dalej. W tym momencie zaczyna lać. Wygląda na przejściowe więc postanawiamy chwilę zaczekać. I słusznie, po chwili jest po deszczu. Tomek z Andrzejem zostają trochę dłużej zakładając nową linkę do przerzutki, którą dostarcza im nasz support techniczny :-)


Pora na naprawę © djk71
Coś tu jest nie tak © djk71

Rozstaje się też nami Agata (pojedzie dalej wozem technicznym), ale i tak szacun dla niej za to, że mimo choroby i temperatury zdecydowała się na dołączenie do nas i pokonanie ponad połowy trasy.

Po drodze zatrzymuje nas kolejny przejazd.

I znów przejazd © djk71

Jest okazja znów się pośmiać :-)

Uśmiechy na twarzach © djk71

W Skoczowie musimy też zejść z rowerów i pokonać schody.

Po schodach © djk71

Nad Wisłą krótka przerwa przy jednym z mostków.

Mostek © djk71
Pod nogami Wisła © djk71


Po chwili ruszamy dalej bo góry już widać...

Góry już za chwilę © djk71


Kiedy dojeżdżamy do Ustronia grupa nam się trochę rozrywa. Kilka osób chce już być w hotelu i ucieka do przodu, kilka odczuwa jest długość trasy i lekkie nachylenie na ostatnim odcinku i trochę zwalania tempo. Wszyscy jednak dzielnie napierają.

Ostatni odcinek to już wyraźny podjazd, jednak pojawiające się tablice wskazujące kierunek do hotelu dodają wszystkim siły i już po chwili jesteśmy pod hotelem. No prawie... bo jeszcze ostatnie 200m, czyli mała "ścianka" :-) Niektórzy na ten widok schodzą z rowerów, ale nie pozwalam na to i cedząc przez zęby "Nienawidzę Cię!" wjeżdżają dzielnie na metę :-)

Jest 20-ta. Tak jak zaplanowaliśmy. Jesteśmy wszyscy. Wszyscy dali radę!. Wielkie brawa. Ponad 90km za nami. Ekipa świetnie przygotowana. Nie tylko kondycyjnie, ale i organizacyjnie. Obyło się bez awarii nie licząc jednej linki, jakiejś dętki i... odkręconej korby tuż przed hotelem - na szczęście koledzy dopchali pechowca do końca :-)

Wielkie dzięki dla wszystkich, którzy zdecydowali się pojechać. Dzięki za przygotowanie i za świetne humory, które ze sobą zabraliście ;-)

Aż się boję myśleć co będziemy musieli zaplanować w przyszłym roku... A może uda się jeszcze pojechać gdzieś w tym?



Firmowo do Ogrodu Botanicznego w Mikołowie

Sobota, 25 kwietnia 2015 · Komentarze(8)
Uczestnicy
Po ubiegłorocznym wyjeździe firmowym do Siewierza wielokrotnie pytano nas kiedy kolejna wycieczka. Niestety nie udało się niczego zorganizować w drugiej połowie roku, więc w tym roku postanowiliśmy zaproponować coś już na wiosnę. Pomysłów było wiele, w końcu celem stał się Śląski Ogród Botaniczny w Mikołowie. Trasę zaproponował Amiga, który znacznie częściej bywa w tamtych okolicach.

Rano wyjeżdżamy z Darkiem z Helenki i szybko docieramy do firmy. Tu już czeka kilka osób z Prezesem na czele :-)
W budynku stoi jeszcze jeden rower, trochę dziwny, ale jednak...

Jeszcze za młody jestem na takie coś © djk71

Właściciel jednak nie dołączył do nas. Ruszamy małą grupą i po chwili dojeżdżamy do ronda na granicy Zabrza i Gliwic, gdzie czeka na nas reszta towarzystwa. W sumie jest nas 17 osób. Pięknie :-)

Jedziemy wzdłuż torów i po chwili docieramy do stawu przy hałdzie.

Czekamy na resztę © djk71

Chwilę wcześniej pierwsza awaria, na szczęście to tylko poluzowany błotnik. Ola zaskakuje mnie tym, że posiada przy sobie nie tylko taśmę, a również... nożyczki do paznokci... :-)


Pierwsza naprawa © djk71

Po chwili pędzimy na hałdę. Wszyscy zadowoleni.

Humory nam dopisują nawet na podjazdach © djk71

Ola nawet chce zaliczyć gratisowy podjazd :-)

Co tam taki podjazd... mówi Ola © djk71

W międzyczasie ginie nam Emilka, która na rozjeździe widząc drogę z górki i pod górkę wybiera... w dół... bo przecież jedziemy... na hałdę :-). Na szczęście po chwili udaje się ją zlokalizować i jedziemy wspólnie dalej.

Na hałdzie © djk71

Kolejnym punktem trasy jest pałac rodziny von Raczek w Przyszowicach. Tyle razy tędy przejeżdżałem, a nie widziałem, że tu jest coś takiego.

Pałac w Przyszowicach © djk71

Kolejny cel to zamek w Chudowie. Trochę się tu zmieniło od jakiegoś czasu.

Tekla © djk71

Choć grupa ma za sobą dopiero 11km to chętnie korzysta z okazji do odpoczynku.

Odpoczywamy © djk71

W tle zamek © djk71

Przed nami ogród parafialny w Bujakowie. Po drodze mijamy stojącą na prywatnej posesji kapliczkę szwedzką.

Kapliczka "szwedzka" © djk71

W ogrodzie kolejna chwila odpoczynku.

Miało wiać, a tu cisza © djk71

Można tu pospacerować...

Spacerując © djk71

Podumać...

Skąd tu tylu rowerzystów? © djk71

Odbyć pokutę...

Ktoś czuje się winny? © djk71

Poobserwować rybki...

Rybka lubi pływać © djk71

Zastanowić się nad życiem...

Nawet najmniejsza kałuża odbija niebo © djk71

Albo po prostu uzupełnić kalorie...

Pełne wyposażenie © djk71

Czas jednak nas goni więc ruszamy dalej.

Nad głowami © djk71

W drodze do Mikołowa zaczynają się pierwsze podjazdy.

Na podjeździe © djk71

Trochę dają w kość, ale warto.

Zaraz wejdziemy na wieżę © djk71

Na wieży już czeka na nas Darek.

Darek już tam jest © djk71

Z góry ładny widok.

Ładny widok © djk71

Ciekawy dziedziniec.

Jak w jakimś chińskim klasztorze © djk71

A na dziedzińcu listek.

Listek © djk71

Czas kończyć oglądanie...

Na wieży © djk71

Niektórzy co prawda jeszcze odpoczywają...

Jak odpoczywać to wygodnie © djk71

Na trawie też można odpocząć © djk71

Ale ruszamy zobaczyć jeden ze stojących w pobliżu wapienników...

Wapiennik © djk71

... oraz kamieniołom.

Kamieniołom © djk71

Jedziemy w stronę Stargańca, bo czas coś zjeść...
Po drodze jest ciekawie...

Po naszymu © djk71

Można było zamienić wierzchowca © djk71

Ale główną uwagę zwracają piachy... Dają nieco w kość.

Czasem trzeba prowadzić © djk71

Podjazdy też dodają swoje...

Na podjazdach dajemy radę © djk71

Mimo to uśmiech dopisują....

Bunkrów nie ma, ale © djk71

Przy stawach kochłowickich przerwa na jedzonko. Była potrzebna. Rozstaje się z nami Jacek, a my ruszamy w stronę domu.

W międzyczasie niektórzy zamieniają się rowerami :-)

Chyba sobie taki kupię © djk71

Ten jest chyba za mały © djk71

Mijamy stawy makoszowskie...

Stawy makoszowskie © djk71

I chwilę później w parku zaczynamy się powoli rozstawać. Ja z trzema koleżankami ruszam do Zabrza, a reszta za około kilometr dotrze do mety.

Żegnam się z dziewczynami i teraz już trochę szybszym tempem docieram do domu.

Dziękuję wszystkim za wspaniałe towarzystwo. Gratuluję kondycji i... do zobaczenia znów na trasie :-)

Komentarz Ani na FB: "Najbardziej pod górę, najbardziej po piachu .. najbardziej dupsko boli, ale warto było!" ... i wszystko w tym temacie :-)

Kadencja: 72



Do Toszka

Niedziela, 15 lutego 2015 · Komentarze(3)
Po wczorajszym zmęczeniu w trakcie biegania i dzisiejszym basenie zastanawiałem się jak będzie na rowerze.

Pogoda dopisuje. Pamiętając jak wyglądał wczoraj las wybieram asfalt. Kierunek Wielowieś. Drogi suche i puste. Aż chce się jechać.


Chce się jechać © djk71

Wielowieś szybko osiągnięta więc kolejny cel to Toszek.

Na zamku © djk71

Nie jestem zbyt zmęczony więc tylko rzut oka na dziedziniec i ruszam dalej. Jeszcze mam chwilę czasu więc drogę przez Poniszowice.
W Bycinie uzupełniam bidon.

W Pyskowicach zaczynam czuć zmęczenie, ale bez problemu dokręcam do domu. Potrzebowałem tego.

Kadencja: 84

Po szosie bez szosy

Niedziela, 1 lutego 2015 · Komentarze(18)
Dzień, słońce, wolne..., czyli rower. Przed domem ślisko więc od razu zjazd do lasu. Tam lepiej, ale też trzeba uważać. Wydeptane ścieżki są zdradliwe. Przejeżdżam pod autostradą i... ulica czarna. Ciekawe, czy tylko ta jedna. Spróbujemy.

Czarno... więc jadę © djk71

Okazuje się, że większość głównych dróg jest czarna. Tylko miejscami pojawiają się niespodzianki.
Obok drogi wygląda to gorzej :-)

Dobrze, że to obok drogi © djk71

Rundka po okolicznych miejscowościach. Zwierzęta nie śpią :-)


Zima, a zwierzaki nie śpią © djk71

Fajnie się jeździ w słoneczku, w sumie przejechałem dziś więcej niż przez cały styczeń.

O dziwo spotkałem nawet trochę rowerzystów. Większość na szosach. Hmmm.. Nie ma ktoś szosy na zbyciu?


Kadencja: 81

W końcu na rowerze

Sobota, 17 stycznia 2015 · Komentarze(10)
Wczoraj zagadałem o rowerze i hasło padło na podatny grunt. Od razu pomysł się rozwinął i w planach pojawiła się Jura, ale wieczorem po konfrontacjach z rzeczywistością skończyło się na lokalnej przejażdżce...

Rano na osiedle dociera Andrzej z Krzyśkiem, składają rowery i ruszamy. Początek dziwnie ciężki - zadyszka. potem już lepiej. Eksplorujemy Las Miechowicki, by w końcu dotrzeć do Stroszka. Stamtąd już blisko na Księżą Górę. Podjazd, a na miejscu Krzysiek przymierza się do skakania.

Tu jest prosto, dam radę © djk71

Następnym razem czuję, że będzie się działo ;-)

Jedziemy © djk71


Ruszamy w stronę Kopca Wyzwolenia...

Kopiec w oddali © djk71

Po czerwonym dywanie...

Po czerownym dywanie © djk71

Oczywiście musimy dostać się na szczyt :-)

Na kopcu, nawet nie wieje © djk71

Dalej w planie Świerklaniec.
Kiedyś tu był Mały Wersal.

Lektura tablicy informacyjnej © djk71

Dziś niewiele zostało.

Fontanna w parku © djk71

W tle Pałac Kawalera © djk71

Lasem nad Chechło i zaczyna się głupawka :-) Po co asfaltowymi ścieżkami - jedziemy plażą...

Fajnie, bo pusto © djk71

Sprawdzamy, czy zamarznięte....

Zamarznięte? © djk71

I czy da się po wodzie jechać :-)

Po wodzie © djk71


Drogą przez Nakło docieramy do DSD.
Tu krótki (w sumie dłuższy niż planowaliśmy) popas i pora wracać do domu.

Niby krótko, niby wolno, ale dało miejscami popalić. Szczególnie tam gdzie było błotko.

Ale fajnie, że się udało. We trzech, w styczniu... tego jeszcze nie było.




W końcu na rowerze i magia świąt

Niedziela, 21 grudnia 2014 · Komentarze(13)
W końcu na rowerze i magia świąt

Ostatni raz byłem na rowerze...hmmm... 4 tygodnie temu... Masakra... zakładam, że to najdłuższa przerwa w tym roku, choć był to chyba najaktywniejszy sportowo okres. Była siłownia, spinning, bieganie... I to całkiem sporo. I mimo, że mi się to podoba to jakoś brakuje kręcenia na zewnątrz. Wieczorem rzucam hasło na FB, że rano mam ochotę na rower. Odzew szybki. Umawiamy się na 9:00 w Świerklańcu.

Rano niestety dostaję info od dwóch osób, że w obliczu wiatru i deszczu ze śniegiem odpuszczają. U mnie spokój, ruszam więc mimo wszystko na umówione miejsce spotkania, może jednak ktoś się skusi.

Do Stroszka jest spokojnie. W Radzionkowie zaczyna padać. W Świerklańcu tnie po twarzy śnieg, czy grad,  w każdym razie efekt jest taki jakby ktoś wbijał mi setki cienkich igiełek w twarz. Pewnie niejedno SPA mogłoby pozazdrościć takiego masażu.

W Świerklańcu oczywiście nikogo nie ma, ale jak wykorzystuję chwilę i chroniąc się na przystanku dopompowuje powietrze z przodu. Zapomniałem, że w trakcie ostatnich zabaw z rowerem popsułem pompkę stacjonarną i nie skończyłem wtedy pompować. Chyba czas kupić nową. Jakieś sugestie?

Wjeżdżam na chwilę do parku, ale jest nieprzyjemnie. Decyduję się wracać w swoje okolice, może dalej nie pada. W okolicach Orzecha zaczynają mi drętwieć przemoczone i zmarznięte dłonie. Efekt identyczny jak w maju. :( Dobrze, że wziąłem zapasowe rękawice, ale one też niewiele pomagają.

Krótki postój w Radzionkowie przy wagonie upamiętniającym wywózkę mieszkańców Górnego Śląska do Związku Sowieckiego w 1945 roku.

Takim wagonami wywozili ludzi na wschód © djk71

Na Stroszku przestaje padać. Decyduję się jechać jeszcze w okolice Rept. Widząc jednak błoto na leśnych ścieżkach wybieram, jak mi się wydaje, trochę bardziej czyste ścieżki wokół Segietu. Rzeczywiście jest spoko do... wyjazdu na ulicę Żeromskiego, gdzie zerwali asfalt i kładą kanalizację. Błotna maź.

Najbrudniej... na ulicy © djk71

Mijam Repty podziwiając początek kalendarzowej zimy...

Początek zimy © djk71

I jeszcze nieco okrężnie zaczynam zmierzać w stronę domu.
Wieszowa rondo i jakiś dupek prawie mnie potrąca wjeżdżając na rondo, mimo że jestem dokładnie przed jego maską. Dobrze, że było szeroko i zdążyłem odskoczyć. Nawet mi się nie chciało prowadzić kampanii edukacyjnej... Po prostu opadły mi ręce... Gdyby nie to, że z założenia nie ufam kierowcom to pewnie zostałbym tam leżeć...

W Rokitnicy krótki postój, aby opłukać choć trochę rower.

W sumie fajnie, że pojechałem, szkoda, że nie udało się spotkać ze znajomymi, szkoda, że pogoda nie dopisała.

W tytule była Magia Świąt... Czemu? Bo przypomniał mi się jeden utwór i szukając go trafiłem na swój wpis sprzed czterech lat... Nic dodać nic ująć... :( Nic się nie zmieniło.

Kadencja: 85

Marchewkowo...

Niedziela, 23 listopada 2014 · Komentarze(4)
Marchewkowo...

Po wczorajszej siłowni czuję ból mięśnia w okolicach lewej łydki. Czyżby bieżnia? Mimo to korzystając z ładnej pogody ruszam na rower. Wstępnie w planach był wyjazd z ekipą z Leśnej Rajzy w kierunku źródeł Małej Panwi, ale niestety nie udało się tego ogarnąć organizacyjnie.

Jadę sam. Najpierw rundka po Piekarskich Dołach - ten teren wciąż jest mi mało znany. Potem Nakło, Chechło, by w końcu szlakiem LR dotrzeć w okolice Żyglina. Tu mała niespodzianka...

Marchewki © djk71
Buraki pastewne (?) © djk71

Dokarmianie, czy zwabianie zwierzyny?

McLas © djk71

Potem zamiast jechać głównymi ścieżkami to oczywiście niesie mnie w krzaki.

Wycinka, tylko po co? © djk71

Ciekawe czy to przedświąteczna wycinka choinek, czy planują tu jakąś drogę?

Jadę przez las bez mapy. Mam czas. Wydaje mi się, że wiem gdzie wyjeżdżam z lasu, ale nie chcę skręcać w lewo do znanego mi mostka, tylko skręcam w prawo. Droga (?) przez zarośnięte pole staje się coraz mniej wyraźna. Miejscami jej prawie nie ma.

I wywiodło mnie w pole © djk71

Po lewej stronie cały czas Brynica. W końcu jest jakiś mostek i dojeżdżam do normalnej drogi.

Wydaje mi się znajoma, ale to chyba niemożliwe. A jednak po chwili mijam mostek, o którym wcześniej wspominałem. Okazało się, że dotarłem trochę bardziej na wschód niż się spodziewałem.

Stąd już znaną drogą w kierunku Świerklańca.

Klimat wakacyjny © djk71

A potem już prosto (w miarę) do domu.

Kadencja: 83

Bez kasku

Wtorek, 11 listopada 2014 · Komentarze(6)
Bez kasku

Kask został na Mazowszu :-( Trochę nieswojo się na początku czuję ale jadę. Pogoda taka, że grzech by było nie pojechać.
Głównie lasami. Fajnie się kręci, choć momentami ścieżek nie widać...

Gdzieś tu jest ścieżka © djk71
Dolomity, Nakło i droga na Chechło...

Piekna droga © djk71

Mimo, że listopad to nad jeziorem pełno ludzi.

Ładnie, ale na alejce obok tłoczno © djk71

Szybko stamtąd uciekam nad zalew w Świerklańcu. Tu też tłoczno.
Wszędzie dużo rowerzystów.

W Piekarach w końcu jakiś akcent świąteczny.

Bohaterom poległym w walce o narodowe i społeczne wyzwolenie © djk71


Kadencja: 89

Bike Orient - Okolice Łodzi

Sobota, 25 października 2014 · Komentarze(15)
Uczestnicy
Bike Orient - Okolice Łodzi

Czwarte i ostatnie w tym roku zawody z cyklu Bike Orient.
Pobudka przed piątą. Na dworze ciemno i temperatura w okolicach zera. Nic to, trzeba jechać. Tym razem szybka rejestracja, bo zawody... za darmo :-) Numerek ląduje na rowerze, mapnik przykręcony, chwila wahania w co się ubrać bo zimno straszne, a nie ma być o wiele cieplej. I czas ruszać, bo zaczyna się odprawa.

Dziś będą dwie pętle. Pierwsze po znanym już nam Lesie Łagiewnickim z mapą w skali 1:15 000 i druga w okolicach łodzi na standardowej 1:50 000.

Start pierwszej pętli
Mapa, którą dostaliśmy jest jednocześnie mapą do Gry Terenowej Adventure Orient, na niej znajduje się również opis punktów oraz karta kontrolna, które wycinam żeby nie musieć do punktu biegać z mapą.

PK2 - miejsce martyrologii
Ruszam na dwójkę, blisko i... tłumnie, ale tego się można było spodziewać. W kolejce do punktu przede mną stoi chyba z 10-12 osób.

PK 6 - skraj polanki
Większość ruszyła na 16-tkę, a ja chcąc uniknąć tłumów zawracam i jadę południe.

PK 18 - koniec ścieżki
Przed punktem mijam wracających już Karolinę i Darka.

PK 8 - dno rowu
Prosty punkt.

PK 12 - środek polanki
Karolina z Darkiem naprawiają koło. Nie zdążyłem zrobić zdjęcia.

PK 13 - skrzyżowanie ścieżek
Na punkcie namawiają mnie na trójkę, ale ja wybieram siódemkę

PK 7 - podnóże skarpy
Mavic foci przez co o mały włos nie minąłbym punktu.

PK 3 - zakręt ścieżki
Bez problemu.

PK 14 - koniec ścieżki
Niby się odmierzyłem, a jednak chwilę zajęło znalezienie słupka z perforatorem. Dobrze, że było nas tam wtedy kilka osób.

Perforatory na słupkach © djk71

PK 11 - koniec ścieżki
Te okolice bardzo pamiętam z wcześniejszego BO.

PK 1 - Szczyt górki
Po drodze mijam Grzesia, dziwne, jedzie w przeciwną stronę, ale wydaje się, że powinien być już o wiele dalej.

PK 9 - zakręt ścieżki
Kolejny prosty punkt

PK 15 - obniżenie terenu
Obniżenie, czyli pod górkę :-)

PK 17 - zbocze parowu
Wjeżdżam wprost na punkt :)

PK 10 - skraj wzniesienia
Widać, że odbywają się tu jakieś alternatywne zawody na orientację, tyle że piesze.
Zapatrzony przegapiłem ścieżkę. Punkt zaliczony za drugim podejściem.

PK 4 - szczyt wzniesienia
Prosty.

PK 16 - dno parowu
Tylko, którego? Ale od czego są inni zawodnicy obok :-)

PK 5 - szczyt wzniesienia
Bałem się przez chwilę, że wjechałem w złą ścieżkę, ale okazało się, że było ok.

Meta pierwszego etapu
18 punktów (wszystkie) z pierwszego etapu zaliczone. Czas na zmianę mapy i kolejne 17 PK. Przed bazą widzę Grześka, okazuje się, że dwa razy złapał gumę. A już myślałem, że to ja tak szybko jadę i go dogoniłem :)
Czas ruszać na drugą pętlę. Na mapie rozświetlenia kilku punktów i krótki OS.

PK 12 - skarpa
Pierwszy punkt łatwy.

PK 2,3,4
(OS)
Nie lubię OS-ów, ale spróbujemy. Na pierwszy punkt wjeżdżam prawie z drogi. Dwóch zawodników dołącza i uczciwie oświadczają, że jadą za mną :-) Nie ma sprawy. Chwilę jedziemy razem, jednak potem gdzieś mi giną. Spotykamy się, gdy wracam z zaliczonym kolejnym punktem. Jeszcze jeden. Ten na szczęście okazuje się również prosty.

PK 9 - ogrodzenie
Tuż przed punktem znów spotykam Grześka.

PK 14 - szczyt górki
Z punktu Grześ mi uciekł, ale mam go cały czas w zasięgu wzroku. Na punkcie znów jesteśmy razem. Jednak kiedy podbijam kartę znika, nawet nie wiem gdzie :-)

PK 13 - zakole rzeki
Pojechałem trochę dookoła i... dostaje w kość na drodze, która zapowiadała się na ładną, a jest piaszczysta. Ładny punkt.

Pięknie tu © djk71
... tylko te śmieci © djk71


PK 1 - wiata (bufet)
Nie było ciasta drożdżowego, na które tak liczyłem ;-( Był za to Mavic :-)

PK 8 - róg ogrodzenia
Chwilę się zamotałem w uliczkach przed punktem. Kiedy naprawiam swój błąd nie ma lampionu. Okazuje się, że właścicielka posesji go po prostu schowała. Wraz z dwoma kolegami przepraszamy za organizatorów i udaje się odzyskać punkt. Zostaje zawieszony na drzewku obok ogrodzenia.
Czasu mało, a do bazy daleko. Odpuszczam 4 punkty.

PK 10 - kępa krzaków
Kępa krzaków w lesie - zabawne :-) Na azymut wraz z kolegami z poprzedniego punktu docieramy wprost pod punkt.

Po kolejny punkt © djk71


PK 16 - kępa drzew
Tym razem kępa z daleka widoczna.

PK 17 - nasyp
Ścieżki widoczne na mapie są drogami na terenie jakiegoś zakładu, gdzie wstęp jest wzbroniony. Oznacza to ok. 2 km objazdu. Czuję już zmęczenie w nogach.

PK 7 - przepust
Wyjeżdżając z punktu dogania mnie Radek i informuje, że kolegom za mną też brakuje czterech punktów. Jest motywacja - trzeba gnać. Jadę za Radkiem, ale na światłach mi ucieka. Na szczęście moich konkurentów nie widać za plecami. Zaliczam punkt i wracam na metę.

Meta
Na mecie okazuje się, że dziś tylko czterech zawodników zaliczyło komplet punktów. Kilku niestety się spóźniło, co skutkowało odjęciem punktów (1 punkt za każdą minutę). Dobrze, że nie kombinowałem z zaliczaniem dodatkowych punktów. Przyjechałem 20 minut przed końcem limitu czasu więc też bym pewnie wtopił.

Zapisanych było 235 osób, część chyba jednak wystraszyła temperatura. Ostatecznie na trasie MEGA/GIGA wystartowało 149 osób, a na rekreacyjnej 42. Zawodnicy, którzy zdobyli 25 lub mniej punktów byli klasyfikowani na trasie MEGA (110 osób), Ci którzy zdobyli powyżej 25 PK - na trasie GIGA (39).

Udało się przyjechać w pierwszej dziesiątce (9 miejsce) i w losowaniu zdobyć plecak :-)

Szkoda, że to już ostatni BO w tym roku, ale już zostały zapowiedziane 4 edycje w przyszłym ;-) Jest więc na co czekać ;-)

Kadencja: kabelek się wypiął :-(

Po śmietnikach

Niedziela, 12 października 2014 · Komentarze(6)
Uczestnicy
Po śmietnikach

Wyjeżdżam odprowadzić Darka, proponuje kierunek Osiedle Młodego Górnika. Wbijamy się na niebieski szlak rowerowy i... jedziemy nim dalej niż się spodziewałem. Na Zaborzu Amiga łapie gumę. Nie ma czemu się dziwić, drogi pozostawiają wiele do życzenia.

Tradycyjnie w Zabrzu © djk71

Wciąż nie wiem dla kogo jest ten szlak i czemu pokazuje tym, którzy go przemierzają głównie śmieci leżące wzdłuż trasy...

Po kolejnych kilku kilometrach żegnamy się i dalej jadę sam. Nic się nie zmienia. Szlak dalej wzdłuż śmietników, a ja wciąż nie potrafię wejść na odpowiedni puls. Efekt wczorajszego meczu? Pewnie tak ;-(

Po dwóch godzinach czuję zmęczenie. Jakoś dojeżdżam do domu, ale nie tak to miało wyglądać. Ten szlak też nie tak powinien wyglądać.

Szlak rowerowy © djk71