Wpisy archiwalne w kategorii

od 50 do 100km

Dystans całkowity:13556.31 km (w terenie 3468.95 km; 25.59%)
Czas w ruchu:770:54
Średnia prędkość:17.59 km/h
Maksymalna prędkość:67.33 km/h
Suma podjazdów:9260 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:42135 kcal
Liczba aktywności:199
Średnio na aktywność:68.12 km i 3h 52m
Więcej statystyk

Teren i stadion

Sobota, 11 października 2014 · Komentarze(3)
Uczestnicy
Teren i stadion

Przed południem trening w terenie. Brakowało mi tego i... jeździło mi świetnie.

Na Red Rocku :-) © djk71

Przy okazji kilka nowych ścieżek i podjazdów w DSD.
Będę na nie wracał. Dzielnie towarzyszy mi Amiga.

Lubię ten las © djk71


Potem powrót na osiedle i przedłużona pizza...

Na deser z bardzo pełnymi brzuchami rundka do Zabrza. Igor chce podjechać na stadion Górnika. Po drodze zaliczamy stadion Sparty w Mikulczycach, gdzie akurat mecz zaczynały drużyny żeńskie.

Sparta Zabrze © djk71


Szybki rzut oka na budowany stadion, są postępy.

Kładą dach © djk71


I powrót. Igor dał czadu na podjeździe z Rokitnicy.

Z mistrzem © djk71


W sumie 8 godzin na - a raczej "z" - rowerami :-)

Wieczór oczywiście przed telewizorem ;-)

Galicja Orient 2014 - dzień drugi

Niedziela, 5 października 2014 · Komentarze(5)
Galicja Orient 2014 - dzień drugi

Po wczorajszym dniu czuję zmęczenie. Zobaczymy jak będzie. Rano też chłodno, ale ubieram się cieplej.

Dziś, jak się potem okaże, przebojem dnia będzie nie trasa, ale rower, który przykuwał uwagę wszystkich...

Pierwszy fat bike jaki widziałem na zawodach © djk71

Ale po kolei...

Start
Dziś mapa niewiele większa niż A4, na niej 11 punktów kontrolnych. Czas start.

PK 21 - Jaskinia
Ruszam samotnie, ale podobnie jak wczoraj, przy punkcie jestem w towarzystwie.

PK 24 - Stały punkt trasy do BnO
Podjazd i... trzeba się rozebrać. Nie dość, że sił brak to jeszcze ciepło. Dodatkowo co chwilę okulary mi parują i nic nie widzę. Znów w towarzystwie wpadamy na punkt. Nie lubię tego. Postanawiam nie jechać za resztą tylko wybrać wcześniej zaznaczony wariant trasy. W efekcie z lasu wyjeżdżam jakiś kilometr dalej niż planowałem.

Mała zmiana planów. Zamiast na PK 28 jak chciałem jadę na PK 25, wiem, że to nie najbardziej optymalna trasa, ale nie chcę mieć poczucia gonienia innych.

PK 25 - Kładka
Szybki przelot do punktu, na miejscu chyba z trzy mostki, ale jest i ten właściwy.

Duża ta kładka © djk71

PK 29 - Podnóże skały
Końcówka przed punktem to podjazd, który podprowadzam. Przerzutki podobnie jak wczoraj prawie nie działają, nic dziwnego, linka w strzępach, czekam aż strzeli.

Pod skałą © djk71

PK 28 - Wiadukt
Prosta droga do wiaduktu. Czas coś przegryźć.

Przy wiadukcie © djk71

PK 31 - Pomost
Długi przelot asfaltami. Wjazd na punkt bezbłędny.

Czy to na pewno pomost? © djk71

PK 30 - Samotne drzewo
Trasa niby wzdłuż szlaków rowerowych, ale oznaczeń jakoś nie widziałem. Na szczęście droga prowadzi prosto (czyt. zakolami) do punktu.

BUFET
Nie potrzebuję zjeżdżać, ale mam ochotę na drożdżówkę z serem. Niestety tu tylko batoniki i picie więc od razu ruszam dalej.

PK 27 - Rozwidlenie rowów
Kolejny prosty punkt. Wyjeżdżając gonię jednego z zawodników żeby pstryknąć jego rower, a dokładniej mówiąc koła :-)

A mnie się wydawało, że ja mam za szerokie opony © djk71

Koła robią wrażenie © djk71

PK 26 - Zachodni koniec starorzecza
Szczerze mówiąc jedyny punkt, którego opis przegapiłem. I pewnie bym się go nie domyślił. Na szczęście nie był potrzebny do odnalezienia punktu. Jadę dalej....

Czyżby w oddali była górka? © djk71

PK 23 - Zbieg dwóch jarów
Jeśli droga prowadząca do punktu nazywa się Stroma, to nie ma co z nią walczyć. Podprowadzam :)
Z punktu też pod górkę, ale tam już jadę :-)

PK 22 - Jar
Na Płaskiej Górze, gdzie mam skręcić w prawo zagaduje mnie Krzysiek z dziećmi i... przejeżdżam zakręt. Po chwili orientuję się, że coś jest nie tak i wracam. Na rozjeździe nie pilnuję kierunku i jadę kawałek za daleko. Kończy się droga i coś nie tak, znów wracam i teraz już się zgadza kierunek. Przez pole w dół i w towarzystwie zaliczam ostatni punkt.

Meta
Jest komplet. Na metę dojeżdżam prawie godzinę przed limitem czasu, ale dziś trasa była sporo łatwiejsza nie tylko dla mnie. Gdybym nie nadrobił tych kilku kilometrów wg autorskiego wariantu to pewnie byłbym szybciej. Ostatecznie wg wstępnych wyników, po dwóch dniach kończę na 12 miejscu.

Trochę zamieszania w trakcie dekoracji © djk71

Jak zawsze świetne tereny do jazdy, świetne atmosfera i trochę chaosu przy liczeniu punktów i w trakcie dekoracji :-) No cóż dwudniowa impreza wymaga więcej wysiłku nie tylko od zawodników :-). Już czekam na kolejną dwudniówkę :-)

Mam tylko jedną uwagę - zmieńcie drukarnię. Jak ktoś ma mały mapnik i musiał mapę kilkukrotnie składać to... pod koniec nie było na niej nic widać. Farba się momentalnie ścierała w miejscu każdego zgięcia. W trakcie pisania relacji ledwie niektóre opisy byłem w stanie odczytać nie mówiąc o ścieżkach...

Kadencja: Czujnik się wypiął (na mnie chyba).

D jak d...pa

Wtorek, 30 września 2014 · Komentarze(5)
D jak d...pa
Dzisiejszy trening miał wyglądać zupełnie inaczej, ale od samego początku nie patrzę na pulsometr. Nawet ciągłe pikanie nie przywołuje mnie do porządku. Chyba pierwszy raz tak świadomie ignoruję założenia. Ale mam potrzebę szybkiej jazdy. Żeby odreagować. Żeby przemyśleć to co ostatnio wciąż chodzi mi po głowie.

Przerażają mnie ludzie. Nie wszyscy, ale chyba większość. W sumie jestem już stary i wydaje mi się, że już niejedno widziałem i przeżyłem. A jednak ludzie wciąż mnie zaskakują. Ich zachowania, ich egoizm, to jak zupełnie gdzieś maja innych, kolegów, współpracowników, rodziny... Koszmar.

Nie sądziłem, że wciąż takie rzeczy są w stanie mnie poruszyć, a jednak... A  może po prostu wcale nie jestem taki obojętny na wiele spraw, a tylko tak mi się wydaje... Może to wszystko się gdzieś tam odkłada, by później uderzyć ze zdwojoną siłą...

Na drodze dziś dzień debili. Żałowałem, że nie wziąłem czołówki, bo przekonali by się co bardziej razi w oczy, skupione światło mojej lampki, czy ich długie światła....

Pod koniec widząc średnią powyżej 29km/h zamiast rozjazdu gnanie co sił do domu, żeby  nie spaść poniżej. Ciekawe czy i o ile średnia by dziś była wyższa gdybym jechał na cienkich oponach?

W domu SMS od Przyjaciela... Szlag by to trafił... Brak słów... Życie bywa naprawdę potworne. Trzymaj się. Trzymajcie się... :(

Życie jednak potrafi być bardziej do dupy niż nam się wydaje...

D jak d...pa © djk71


Kadencja: 82

Z wysoką kadencją

Środa, 27 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Z wysoką kadencją

Dziś kręcimy szybko. Co nie znaczy, że jedziemy szybko :)

Dzień się kończy w Pyskowicach © djk71

Nawet się udaje. Razem z rozgrzewką średnia kadencja wyszła nawet wysoka.

Wysoka © djk71


Kadencja: 105

Izerska Wielka Wyrypa, czyli meta w szpitalu

Sobota, 16 sierpnia 2014 · Komentarze(9)
Uczestnicy
Izerska Wielka Wyrypa, czyli meta w szpitalu

Kolejna impreza pod hasłem Izerska Wielka Wyrypa. Jestem tu po raz trzeci (wcześniej była Zaręba i Lwówek Śląski) i po raz trzeci już od przybycia do bazy podoba mi się organizacja imprezy. Wita nas kilka osób, kto inny odpowiada za rejestrację, kto inny za wydawanie koszulek, jeszcze inna osoba widząc, że jesteśmy z trasy rowerowej sugeruje nam gdzie najlepiej zaparkować. W budynku wydzielone miejsce parkingowe dla rowerów, osobne sale dla zawodników startujących na poszczególnych trasach.

Drobnym potknięciem jest to, że sala dla rowerzystów jest zbyt mała. Mimo to bez problemu znajdujemy z Amigą inne lokum. Wybierając między salą gimnastyczną i salą dla piechurów z trasy TP100, którzy już wyszli w teren, decydujemy się na tą drugą ze świadomością, że mogą nas obudzić wracając z pierwszej pętli.

Chwila rozmowy ze znajomymi, montaż mapników i… idziemy spać. Odprawa o 5:30 więc trzeba się wyspać. Choć zwykle nie mam problemów ze snem, tej nocy budzę się kilkukrotnie, i to nie piechurzy są tego powodem. A co jest? Nie wiem, może deszcz, który od kilku godzin leje bez przerwy, a może coś innego...

Pobudka, poranna toaleta, śniadanie i czas ruszać na odprawę. Informacja o trasach, o mapach i rozdanie miniaturowych map mających nas doprowadzić do punktu gdzie zostaną rozdane właściwe mapy. To już tradycja na IWW.

Wesołówka - Mapy
Bierzemy rowery i ustawiamy się przed szkołą czekając na sygnał do startu. 6:00 ruszamy w ulewnym deszczu. Nawet nie patrzę na mapę, wszyscy jedziemy w tę samą stronę więc pilnuję tylko żeby nie stracić z oczu innych zawodników. Już tu widać, że lekko nie będzie, w terenie jest ślisko. Po około 5 kilometrach docieramy do punktu z mapami. Dostajemy dwie zalaminowane mapy formatu A3 w skali 1: 50 000. Laminacja to dobry pomysł na deszcz (choć przy dzisiejszej ulewie zdaje się, że i ona nie pomoże), ma jednak jeden słaby punkt - zwykłe zakreślacze od razu się zmywają (ścierają) ;-( Co prawda w komunikacie startowym była mowa o niezmywalnych pisakach, ale w pośpiechu zapomniałem o tym :-( W tej sytuacji nawet nie próbujemy rysować trasy, tym razem trzeba będzie pamiętać, którędy chcemy jechać.

Wybór trasy dość ciężki, w przeciwieństwie do niektórych innych imprez tu wariant nie nasuwa się sam. Decydujemy się zacząć zdobywanie punktów od północy.

PK 8 - Strumień
Ruszamy sami w stronę Pisarzowic. Tam spotykamy się m.in. z Mariuszem i Markiem. Zjazd do lasu i zaczyna się walka z mokrym terenem. Mariusz widząc punkt tak się ucieszył, że zalicza glebę :-) Na szczęście chyba bez żadnych ran.

PK 6 - Pod wiaduktem
Początek trasy na kolejny punkt to na przemian spacer i próba jazdy. Dopiero na asfalcie da się normalnie jechać. Punkt zaliczony. Tu rozstajemy się z pozostałymi zawodnikami. Oni ruszają chyba na "dwójkę", a my na "trójkę".

PK 3 - Centrum Kultury i Sportu (Bufet)

Tracimy trochę czasu przebijając się na północ, o jeździe prawie nie ma mowy. Chwilę później zjeżdżamy na asfalt i skręcamy w lewo na Nowogrodziec. Po asfalcie można gnać. Kiedy dogania mnie Darek jesteśmy już blisko punktu, tymczasem okazuje się, że rozmawialiśmy na starcie żeby po drodze zaliczyć jeszcze PK 10 i PK7. No tak, ale nie ma wykreślonej trasy więc zapomniałem o tym. Trudno docieramy do bufetu. Jesteśmy tu pierwsi, ale to o niczym nie świadczy. Banan, arbuz, łyk wody i ustalamy dalszą trasę.

PK 4 - Skała / U podnóża
Nie lubię skał. Zawsze zaczynamy szukać od niewłaściwej. Tak jest i tym razem. Skała ładna i wielka, ale punkt jest kawałek dalej przy mniejszej.

Jest punkt © djk71

PK 7 - Dół / Północna strona
Wracamy do Milikowa i jedziemy na zapomniany PK 7. Mijamy tory, stawy...

Zielono tu © djk71

Chwila szukania i jest - karta przedziurkowana.

PK 10 - Rów (2m od drogi)
Pojawiają się leśna autostrady. Tak to można jeździć. Prosty punkt.

PK 12 - Skraj polany (budowa)
Do puntu jedziemy wąską ścieżką. Szukanie punktu zajmuje nam chwilę czasu. Okazuje się, że równolegle wiodła kolejna autostrada. Punkt podbity. Zjeżdżamy i… zakopujemy się w podkładzie pod drogę :-(

Ciężko się po tym jedzie © djk71

Kilka minut zajmuje doprowadzenie rowerów do porządku. Żeby chociaż koła się kręciły.

Koło się już nie kręci © djk71

Zjeżdżając do wioski widzę, że jakiś gospodarz myje auto. Podjeżdżam i nie muszę nic mówić. Rzut oka na mój rower i woda leci już w jego kierunku. Po chwili jest jak nowy. Dziękuję i ruszam dalej widząc, że Amiga właśnie mnie minął. Dziwnie długo zajął mu zjazd.

PK 11 - Ruiny / Wewnątrz, od północy
Asfaltem do ruin. W międzyczasie dowiaduję się, że Darek zaliczył wywrotkę. Jedziemy. Przy ruinach spotykamy Bartka.

W ruinach © djk71

PK 16 - Strumień
Wracamy na południe. Darek ciągnie się gdzieś daleko za mną. Punkt prosty.

Strumień © djk71

PK 21 - Dołek (10m od ścieżki)

Dojazd do punktu kosztuje nas trochę energii, nie tylko ciężko się jedzie, ale trzeba uważać żeby się nie wywrócić. Tylne koło trochę mi tańczy, ale udaje się dotrzeć do punktu. Szukanie dołka zajmuje chwilę czasu.
Kawałek za punktem dogania nas znów Bartek. Jest nieco zdziwiony naszym wariantem :-) Jedziemy razem przez pola, ale po dojeździe do asfaltu pozwalam mu odjechać, a ja czekam na Amigę.

Jedzie Amiga © djk71
Jest coraz bliżej © djk71

PK 20 - Skraj lasu
Chwila rozmowy i Darek sugeruje żebym jechał dalej sam. Potłuczony bark nie pozwala mu na szybszą jazdę. Każda nierówność (a tych tu sporo) daje mu w kość (dosłownie). Teraz dopiero dociera do mnie czemu ostatnie kilometry jedziemy tak wolnym tempem.

Skoro jest tak źle to decyduje się na powrót do bazy z Darkiem. Wracamy i pojedziemy do szpitala na prześwietlenie.

Droga powrotna wjedzie koło kolejnego punktu więc go zaliczamy choć to już nie ma teraz żadnego znaczenia.

PK 14 - Dołek (10m od drogi)
W pobliżu trasy jest też "czternastka" więc ją też zaliczamy spotykając tu Wikiego.

Meta
Do mety dojeżdżamy około 13:30. Z szesnastu godzin nie wykorzystaliśmy nawet połowy czasu, zaliczyliśmy tylko 12 z 31 punktów. Mimo to jak się później okaże i tak nie byliśmy ostatni :-)

Myjemy rowery, na szczęście i ten temat dobrze rozwiązany. Wcinamy makaronik, krótkie rozmowy ze znajomymi, którzy już dotarli do mety i kąpiel. I tu znów pozytywnie - kilka pryszniców i ciepła woda (a nie zawsze tak bywa ) :-). Przebieramy się, pakujemy i… czas ruszać do domu.

Najstarsze drzewo w Polsce
Po drodze dostrzegamy informację o najstarszym drzewie w Polsce. Oczywiście skręcamy do Henrykowa Lubańskiego. Na jego skraju rośnie wspomniane drzewo. Jego widok nieco zaskakuje. Nie tego się podziewaliśmy.

Najstarsze drzewo w Polsce © djk71

Myśleliśmy, że będzie większy, grubszy… itp. Tabliczka obok jednak potwierdza, że to tu. Jego wiek szacuje się na 1200, 1300, a nawet 1500 lat. Niestety jest mocno zniszczony.

Mocno zniszczony © djk71

Czas jechać dalej. Dobrze, że ja prowadzę, bo Darek ma problemy z prawoskrętem i gdyby prowadził to musielibyśmy szukać dróg skręcających tylko w lewo :-)

Szpital
Prosto z drogi jedziemy do szpitala. Dość długo trwa proces rejestracji (kilkadziesiąt minut), potem zdjęcie, konsultacja lekarska, kolejne zdjęcie i znów lekarz. W końcu Amiga idzie do gabinetu zabiegowego. Na szczęście wychodzi tylko z ręką na chuście.

Już po wszystkim © djk71

Jest kilka minut przed dziesiątą. A o 22:00 jest koniec limitu czasu na Wyrypie. Zdążyliśmy :-)

Teraz pozostaje mieć nadzieję, że bark wskoczy sam na swoje miejsce, inaczej Darek ponownie będzie musiał udać się do szpitala…
Ten rok jest dla nas wyjątkowy pechowy… strach zapisywać się na kolejne imprezy…

P.S.1. Tym razem mało zdjęć, ale aparat był głęboko schowany przed deszczem...
P.S.2. Fajny pomysł z pamiątkowymi koszulkami rowerowymi w rozsądnej cenie. Jeszcze nie miałem jej okazji przetestować, ale wygląda fajnie :-)

Koniec urlopu, czy brak adrenaliny?

Czwartek, 14 sierpnia 2014 · Komentarze(3)
Koniec urlopu, czy brak adrenaliny?

Źródło Młodości, czyli miejsce, od którego powinienem chyba zacząć dzisiejszą wycieczkę, ale po kolei...

Źródło Młodości © djk71

Ostatni dzień urlopu, jeszcze tylko długi weekend i czas wracać do pracy.

Kiedy wychodzę chmurzy się jakby miało zaraz zacząć padać. Nie mam koncepcji gdzie jechać.

Wzdłuż kukurydzy © djk71

W planie około 4 godzin i pustka w głowie. Jadę do lasu, potem może powłóczę się Leśną Rajzą. Od początku jakoś ciężko się jedzie. Rundka wokół Chechła - dziś tu pustka - dzień powszedni i niezbyt ciepło.

Pusto nad Chcechłem © djk71

Jadę dalej. Leśno Rajza gęsto oznaczona, ale momentami nie wiadomo gdzie jechać.


W prawo, czy w lewo © djk71

Mam co prawda mapę, ale po pierwsze nie chce mi się co chwilę do niej zerkać, a po drugie i tak nie mam żadnego celu więc jadę "na czuja". Brakuje tu tabliczek wskazujących dokąd prowadzi szlak i jak daleko jest do celu.

Po dwóch godzinach mam dość. Nie mam zupełnie siły jechać. Zupełnie nie wiem o co chodzi. Dopiero co się świetnie czułem zarówno w Juszczynie, jak i na Ścieżce, czy Przełęczy Karkonoskiej, a dziś... nie mam siły. Brak adrenaliny, czy też świadomość, że to już koniec urlopu. Choć urlop był nieco dziwny (kilka krótkich wyjazdów) to spodobał mi się odpoczynek... Chyba mógłbym dłużej...

Mimo braku sił jadę dalej, muszę jakoś wrócić do domu. Mijam Kalety.


Ruiny papierni © djk71

Walczę z każdym kolejnym kilometrem. Nawet na prostej drodze do Głębokiego Dołu robię przerwy.
Mijam Tarnowskie Góry i robię kolejną przerwę przy wspomnianym wcześniej Źródle Młodości.


Napiłby się człowiek © djk71

Niestety tabliczka zniechęca do próbowania eliksiru młodości.


I co mi po takim Źródle Młodości? © djk71

W końcu docieram do domu. Nie wróży to dobrze przed Izerską Wyrypą :-(

Kadencja: 67

Krowiarki

Sobota, 2 sierpnia 2014 · Komentarze(6)
Krowiarki

Chłopaki wyruszają w góry pieszo, a ja obieram za cel Krowiarki skąd chcę teren do nich dołączyć na Hali Krupowej. Wczorajszą trasą docieram do Skawicy próbując znaleźć jakiś bankomat w portfelu… zero złotych. Niestety bankomatu nie ma.

Jadę do Zawoi, tam ma być. I jest tylko… niestety nieczynny. Następny w… Białce 13km stąd. Nie chce mi się wracać więc jadę na Krowiarki.

Dziś pogoda zupełnie inna © djk71

Początkowo wcale nie czuję podjazdu, potem jest coraz bardziej stromo. Kiedy jednak dojeżdżam do najwyższego punktu szukam przez chwilę potwierdzenia, że to już tu. Jakoś za łatwo to poszło.

Krowiarki - wyjście na Halę Krupową © djk71

Chwila rozmowy z przewodnikiem i raczej nie ma szans żebym łatwo dotarł na Halę Krupową. Obiecuje mi 1,5 godziny prowadzenia roweru, a potem dopiero jazdę.Dzwonię do grupy pieszej i okazuje się, że już są u celu i jedzą obiad, dwie godziny wcześniej niż zakładaliśmy.

Nie uśmiecha mi się spacer z rowerem i nie ma też sensu żeby czekali na mnie tyle czasu. Trudno, spotkamy się na kwaterze. Przy wyciągu jeszcze chodzi mi po głowie wariant alternatywy, ale tu też wygląda, że zejdzie mi zbyt długo.

Może kolejką? © djk71

Jadę dalej. Chwila postoju w Zawoi.

Trzeba pamiętać o historii © djk71

Kościół tylko przez szybkę © djk71

Rośli tu mieszkańcy © djk71


W Białce odwiedzam bankomat i zatrzymuję się na pysznego kebaba. Chwilę trwa przekonywanie obsługi, że chcę naprawdę ostry sos. I jest ostry :-) Ale dobry :-)

Powrót wczorajszym wariantem.
Kadencja: 80

W samo południe

Niedziela, 27 lipca 2014 · Komentarze(8)
W samo południe

Nie ma to jak wyjść na rower w największy upał. Dziś na szczęście w planach tylko luźna przejażdżka. Mimo wąskich kółek spora część w terenie i... w sumie bez większych problemów. Tylko przed Nakłem trochę niepewności na zjeździe i koleinach.

Długo dziś zwlekali z otwarciem szlabanu © djk71
Na Chechle tłumy więc uciekam w stronę Świerklańca. Jako, że wciąż nie znam na pamięć wszystkich odnóg Leśnej Rajzy mijam zalew bokiem i odbijam w stronę Brynicy. Po chwili jednak zjeżdżam ze szlaku, bo to nie mój kierunek i jadę na azymut by... znów trafić na znaki LR :-) Teraz dojeżdżam już tam gdzie chciałem. Zamiast zatrzymać się nad dużym zbiornikiem w Kozłowej Górze, staję kawałek dalej nad uroczym stawem.

Ładny widok © djk71

Stąd już pora wracać. Jeszcze tylko rzut oka na odnowiony budynek dworca w Radzionkowie. Ciekawe co tu zrobią? Galerię?

Odnowiony dworzec w Radzionkowie © djk71

I prawie najprostszą drogą do domu. Bo ciepło. W słońcu nawet bardzo...

Ciepło nie tylko w słońcu © djk71


Kadencja:76

Śląskie krajobrazy

Sobota, 26 lipca 2014 · Komentarze(4)
Śląskie krajobrazy



W przeciwieństwie do tego co w teledysku, który skądinąd bardzo lubię, przez całą trasę towarzyszyły mi dziś widoki jak poniżej.

Śląskie drogi © djk71

Ten nasz Śląsk ma różne twarze...


Żniwa na Śląsku © djk71

A licznik w tym roku pokazał już 5000 km. Jeśli nic się złego nie wydarzy to zapowiada się rekordowy rok :-)

Kadencja: 83

Do treningów czas wrócić, czyli Ai WeiWei i Forever

Poniedziałek, 7 lipca 2014 · Komentarze(4)
Do treningów czas wrócić, czyli Ai WeiWei i Forever

Jakoś ciężki ten rok na zawodach: kontuzje, awarie, pogoda, rezygnacja z udziału w zawodach... cały czas pod górkę.
Ostatnie trzy tygodnie praktycznie bez treningów nie licząc niezbyt udanych startów na Grassorze i Bike Oriencie. Krótki urlop za mną więc pora wziąć się do treningów. W końcu jeszcze pół sezonu przede mną.

Pierwsza część dość mocna. Później kilka podjazdów i trochę ciężej ale ogólnie nie jest źle. Końcówkę źle wymierzyłem i dokręcam bez sensu po osiedlu.

Na urlopie mało akcentów rowerowych. Ten jeden niestety widziany tylko z tramwaju wodnego i wypatrzony przez moją małżonkę :-)

Instalacja Forever w Wenecji © djk71

Chiński artysta Ai WeiWei wykorzystał w niej ponad 1000 rowerów wyprodukowanych przez firmę Shanghai Forever. Żal, że nie udało się zobaczyć tego z bliska. Jest powód żeby wrócić do Wenecji :-)

Kadencja: 87