Integracja 2015 - Do Wisły
Piątek, 19 czerwca 2015
· Komentarze(4)
Kategoria EBT, Masowo, od 50 do 100km, śląskie, W górę, W towarzystwie, Z kamerą wśród...
I nastał ten dzień. Po ubiegłorocznym wyjeździe na spotkanie integracyjne apetyty się zaostrzyły. Większy dystans nie tylko nie nikogo nie zniechęcił, ale wręcz zgłosiło się więcej osób. Kilka niestety z powodu kontuzji musiało odpuścić. Mimo to w piątek w samo południe na firmowym parkingu stawiły się 43 osoby. Przed nami ok. 90km do Wisły. Czy damy wszyscy radę? Wierzymy, że tak, choć z kilkoma osobami pojedziemy po raz pierwszy.
Bagaże gotowe, zaraz zostaną spakowane do samochodu i zawiezione do hotelu.
Mamy nadzieję, że planów nie pokrzyżuje nam pogoda, bo przez cały tydzień prognozy mówiły, że w weekend będzie deszczowo. Rano lało.
Wszystkie informacje były przekazywane bieżąco więc odprawa bardzo krótka. I po chwili ruszamy. Z racji tego, że jest nas sporo podzieliliśmy się na trzy grupy. Pierwsza startuje grupa Krzyśka, za nim Amiga ze swoją ekipą, a ja zamykam wycieczkę.
Sprawnie udaje się wjechać z miasta. Zaplanowaliśmy tempo w okolicach 18km/h tylko..., że gdzieś w trakcie pakowania zapodziałem licznik. No cóż, pojedziemy na czuja...
Kończy się rowerówka na Bojkowskiej i czeka nas chyba najbardziej ruchliwy odcinek do Gierałtowic. Wbrew obawom, mimo piątku ruch niewielki. Za Gierałtowicami zjeżdżamy w boczne uliczki i... tak już zostanie do samego końca. Mało uczęszczane asfalty i polne drogi...
W Dębieńsku zaplanowany pierwszy postój. Spotykamy grupę Amigi, która właśnie zbiera się do odjazdu.
Krótkie uzupełnienie płynów i kalorii. Niektórzy wykorzystują ten moment na chwilę odpoczynku :-)
Ruszamy i... przed nami największy podjazd na trasie. Kiedy o tym wspominam widać lekki niepokój, ale na szczycie jest niedowierzanie: To było to? ;-) Jak się potem dowiemy byli tacy, co nawet nie zauważyli tego podjazdu :-)
Po zjeździe do Jaśkowic, zamknięty przejazd wymusza chwilę przerwy.
W Woszczycach przekraczamy DK81 i robimy kolejną przerwę. Przez kolejne 20-25km nie będzie po drodze żadnego sklepu więc dobrze by wszyscy uzupełnili zapasy.
Okazuje się, że ekipa jest nieźle przygotowana, bo większość korzysta z tego co ma w plecakach, nieliczni tylko korzystają ze sklepu. W razie czego jest jeszcze w zanadrzu... sakwa prezesa :-)
Widać, że nie wszystkie przełożenia są tak samo często wykorzystywane :-)
Ruszamy dalej. Dróżki takie, że aż chce się jechać.
Niestety po drodze Tomek łapie awarię. Zostaje z nim Andrzej. Mówią żebyśmy jechali dalej, dogonią nas.
Chłopcy doganiają nas dopiero w Strumieniu gdzie czeka na nas posiłek. Okazało się, miejsce posiłku zostało przeniesione jakieś 200m dalej niż planowaliśmy, ale był to dobry pomysł. Parasole, miejsce dla rowerów, jest ok.
Konsumpcja, chwila oddechu i pora ruszać dalej. W tym momencie zaczyna lać. Wygląda na przejściowe więc postanawiamy chwilę zaczekać. I słusznie, po chwili jest po deszczu. Tomek z Andrzejem zostają trochę dłużej zakładając nową linkę do przerzutki, którą dostarcza im nasz support techniczny :-)
Rozstaje się też nami Agata (pojedzie dalej wozem technicznym), ale i tak szacun dla niej za to, że mimo choroby i temperatury zdecydowała się na dołączenie do nas i pokonanie ponad połowy trasy.
Po drodze zatrzymuje nas kolejny przejazd.
Jest okazja znów się pośmiać :-)
W Skoczowie musimy też zejść z rowerów i pokonać schody.
Nad Wisłą krótka przerwa przy jednym z mostków.
Po chwili ruszamy dalej bo góry już widać...
Kiedy dojeżdżamy do Ustronia grupa nam się trochę rozrywa. Kilka osób chce już być w hotelu i ucieka do przodu, kilka odczuwa jest długość trasy i lekkie nachylenie na ostatnim odcinku i trochę zwalania tempo. Wszyscy jednak dzielnie napierają.
Ostatni odcinek to już wyraźny podjazd, jednak pojawiające się tablice wskazujące kierunek do hotelu dodają wszystkim siły i już po chwili jesteśmy pod hotelem. No prawie... bo jeszcze ostatnie 200m, czyli mała "ścianka" :-) Niektórzy na ten widok schodzą z rowerów, ale nie pozwalam na to i cedząc przez zęby "Nienawidzę Cię!" wjeżdżają dzielnie na metę :-)
Jest 20-ta. Tak jak zaplanowaliśmy. Jesteśmy wszyscy. Wszyscy dali radę!. Wielkie brawa. Ponad 90km za nami. Ekipa świetnie przygotowana. Nie tylko kondycyjnie, ale i organizacyjnie. Obyło się bez awarii nie licząc jednej linki, jakiejś dętki i... odkręconej korby tuż przed hotelem - na szczęście koledzy dopchali pechowca do końca :-)
Wielkie dzięki dla wszystkich, którzy zdecydowali się pojechać. Dzięki za przygotowanie i za świetne humory, które ze sobą zabraliście ;-)
Aż się boję myśleć co będziemy musieli zaplanować w przyszłym roku... A może uda się jeszcze pojechać gdzieś w tym?
Błotnik się rozwalił przed startem :-(© djk71
Bagaże gotowe, zaraz zostaną spakowane do samochodu i zawiezione do hotelu.
Bagaże spakowane© djk71
Mamy nadzieję, że planów nie pokrzyżuje nam pogoda, bo przez cały tydzień prognozy mówiły, że w weekend będzie deszczowo. Rano lało.
Ostatnie zdjęcie przed startem© djk71
Wszystkie informacje były przekazywane bieżąco więc odprawa bardzo krótka. I po chwili ruszamy. Z racji tego, że jest nas sporo podzieliliśmy się na trzy grupy. Pierwsza startuje grupa Krzyśka, za nim Amiga ze swoją ekipą, a ja zamykam wycieczkę.
Sprawnie udaje się wjechać z miasta. Zaplanowaliśmy tempo w okolicach 18km/h tylko..., że gdzieś w trakcie pakowania zapodziałem licznik. No cóż, pojedziemy na czuja...
Kończy się rowerówka na Bojkowskiej i czeka nas chyba najbardziej ruchliwy odcinek do Gierałtowic. Wbrew obawom, mimo piątku ruch niewielki. Za Gierałtowicami zjeżdżamy w boczne uliczki i... tak już zostanie do samego końca. Mało uczęszczane asfalty i polne drogi...
Miejscami jeszcze kałuże© djk71
W Dębieńsku zaplanowany pierwszy postój. Spotykamy grupę Amigi, która właśnie zbiera się do odjazdu.
Krótkie uzupełnienie płynów i kalorii. Niektórzy wykorzystują ten moment na chwilę odpoczynku :-)
Chwila relaksu© djk71
Ruszamy i... przed nami największy podjazd na trasie. Kiedy o tym wspominam widać lekki niepokój, ale na szczycie jest niedowierzanie: To było to? ;-) Jak się potem dowiemy byli tacy, co nawet nie zauważyli tego podjazdu :-)
Po zjeździe do Jaśkowic, zamknięty przejazd wymusza chwilę przerwy.
Wymuszona przerwa© djk71
W Woszczycach przekraczamy DK81 i robimy kolejną przerwę. Przez kolejne 20-25km nie będzie po drodze żadnego sklepu więc dobrze by wszyscy uzupełnili zapasy.
Kolejna przerwa© djk71
Okazuje się, że ekipa jest nieźle przygotowana, bo większość korzysta z tego co ma w plecakach, nieliczni tylko korzystają ze sklepu. W razie czego jest jeszcze w zanadrzu... sakwa prezesa :-)
Widać, że nie wszystkie przełożenia są tak samo często wykorzystywane :-)
Kolorowe zębatki© djk71
Ruszamy dalej. Dróżki takie, że aż chce się jechać.
Tak można jechać© djk71
Nie zawsze jest asfalt© djk71
Niestety po drodze Tomek łapie awarię. Zostaje z nim Andrzej. Mówią żebyśmy jechali dalej, dogonią nas.
To nie kościół© djk71
Chłopcy doganiają nas dopiero w Strumieniu gdzie czeka na nas posiłek. Okazało się, miejsce posiłku zostało przeniesione jakieś 200m dalej niż planowaliśmy, ale był to dobry pomysł. Parasole, miejsce dla rowerów, jest ok.
Konsumpcja, chwila oddechu i pora ruszać dalej. W tym momencie zaczyna lać. Wygląda na przejściowe więc postanawiamy chwilę zaczekać. I słusznie, po chwili jest po deszczu. Tomek z Andrzejem zostają trochę dłużej zakładając nową linkę do przerzutki, którą dostarcza im nasz support techniczny :-)
Pora na naprawę© djk71
Coś tu jest nie tak© djk71
Rozstaje się też nami Agata (pojedzie dalej wozem technicznym), ale i tak szacun dla niej za to, że mimo choroby i temperatury zdecydowała się na dołączenie do nas i pokonanie ponad połowy trasy.
Po drodze zatrzymuje nas kolejny przejazd.
I znów przejazd© djk71
Jest okazja znów się pośmiać :-)
Uśmiechy na twarzach© djk71
W Skoczowie musimy też zejść z rowerów i pokonać schody.
Po schodach© djk71
Nad Wisłą krótka przerwa przy jednym z mostków.
Mostek© djk71
Pod nogami Wisła© djk71
Po chwili ruszamy dalej bo góry już widać...
Góry już za chwilę© djk71
Kiedy dojeżdżamy do Ustronia grupa nam się trochę rozrywa. Kilka osób chce już być w hotelu i ucieka do przodu, kilka odczuwa jest długość trasy i lekkie nachylenie na ostatnim odcinku i trochę zwalania tempo. Wszyscy jednak dzielnie napierają.
Ostatni odcinek to już wyraźny podjazd, jednak pojawiające się tablice wskazujące kierunek do hotelu dodają wszystkim siły i już po chwili jesteśmy pod hotelem. No prawie... bo jeszcze ostatnie 200m, czyli mała "ścianka" :-) Niektórzy na ten widok schodzą z rowerów, ale nie pozwalam na to i cedząc przez zęby "Nienawidzę Cię!" wjeżdżają dzielnie na metę :-)
Jest 20-ta. Tak jak zaplanowaliśmy. Jesteśmy wszyscy. Wszyscy dali radę!. Wielkie brawa. Ponad 90km za nami. Ekipa świetnie przygotowana. Nie tylko kondycyjnie, ale i organizacyjnie. Obyło się bez awarii nie licząc jednej linki, jakiejś dętki i... odkręconej korby tuż przed hotelem - na szczęście koledzy dopchali pechowca do końca :-)
Wielkie dzięki dla wszystkich, którzy zdecydowali się pojechać. Dzięki za przygotowanie i za świetne humory, które ze sobą zabraliście ;-)
Aż się boję myśleć co będziemy musieli zaplanować w przyszłym roku... A może uda się jeszcze pojechać gdzieś w tym?