Wpisy archiwalne w kategorii

od 50 do 100km

Dystans całkowity:13556.31 km (w terenie 3468.95 km; 25.59%)
Czas w ruchu:770:54
Średnia prędkość:17.59 km/h
Maksymalna prędkość:67.33 km/h
Suma podjazdów:9260 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:42135 kcal
Liczba aktywności:199
Średnio na aktywność:68.12 km i 3h 52m
Więcej statystyk

Świąteczne szlaki

Poniedziałek, 25 kwietnia 2011 · Komentarze(13)
Świąteczne szlaki
Wczesna pobudka - w końcu to święta wiec szkoda marnować czasu. Szybkie śniadanie, ubieranie i mimo, że nie jestem miłośnikiem tego zwyczaju to… napełniam bidon wodą i.. budzę żonę :)

Dziś kierunek północny. W planach była Bibiela ale po spojrzeniu na mapę zdaję sobie sprawę, że w okolicy jest kilka szlaków turystycznych, po których nigdy nie jechałem. Tzn. wjeżdżałem na nie ale zwykle przypadkowo nie zastanawiając się dokąd wiodą. Może więc dziś je trochę spenetruję?

Mijam Górniki i wjeżdżam na czerwony Szlak Husarii Polskiej. W lesie uczta dla oczu i uszu. Wstające słońce, sarny i dziesiątki ptaków… Jest pięknie.

Szkoda, że tego nie słychać © djk71


Kawałek polem by po chwili znaleźć się obok kościoła św. Mikołaja w Reptach.

Bo nowy dzień wstaje... © djk71


Dalej czerwonym szlakiem ale odcinkiem, którym jeszcze nigdy nie jechałem. Fantastyczny dojazd do samego centrum Tarnowskich Gór. Tylko pola krzywe jak w Miechowie

Krzywe to pole... © djk71


Tym razem nie zatrzymuję się na Rynku tylko jadę dalej zielonym Szlakiem Stulecia Turystyki. Po drodze trafiam na zamek...

Nowy zamek? © djk71


Wow, okazuje się, że ktoś miał pomysł - to przedszkole "Bajeczny Zamek" :-)

Czy ten most jest zwodzony? © djk71


Docieram do Chechła. Jeszcze nigdy chyba nie było tu tak pusto. Spotykam jednego penetratora śmietników i jednego biegacza. Już wkrótce przybędą tu tysiące turystów spragnionych kąpieli wodnych.

Jaki to spokój... © djk71


Kawałek żółtym Szlakiem Gwarków Tarnogórskich i niebieskim Szlakiem Świerklanieckim dojeżdżam do Miasteczka Śląskiego.

Znów trafiam na zielony szlak i docieram do Pniowca. Pora wracać. Czarny Szlak Segiecki doprowadza mnie do centrum Tarnowskich Gór. Wcześniej podziwiam giełdę samochodową...

Giełda samochodowa? © djk71


Stamtąd już znanym czerwonym do Stolarzowic i asfaltem do domu.

Kolejna fajna przejażdżka, kolejny dzień z mnóstwem zwierząt na trasie (już przestałem je liczyć), kolejny samotny wypad z naciskiem na teren… Dobrze mi...

1:82 000 i wiaterek

Sobota, 9 kwietnia 2011 · Komentarze(10)
1:82 000 i wiaterek

Dziwna skala © djk71


Maraton Terenowy Blisko Otwocka
, dawniej Otwocki PREHARP. Tu nas jeszcze nie widzieli.
Od kilku dni wieje i koszmarnie i na dziś zapowiadają podobną pogodę. Do tego jakieś 5-7 stopni powyżej zera. Kumpel, który mnie podwozi patrzy na nas chyba trochę jak na wariatów. No cóż, może coś w tym jest :-)

Przebieramy się i rejestrujemy. Dostajemy laminowane numerki, smycze z laminowaną kartą i kuponem na obiad. Nawet depozyt jest przewidziany. Wszystko w woreczku, który można potem wykorzystać do osłony mapy. Sprawna organizacja. Wracamy do auta przygotować prowiant i po chwili znów jestem przy ośrodku kultury.

Otwock 2011 - przed startem © djk71


Rozdanie map i… pierwsze zaskoczenie - skala 1:82 000, co prawda prowadzący wspomniał o tym ale potraktowałem to z przymrużeniem oka. Będzie ciekawie ;-)

Krótka analiza mapy, zaznaczymy tylko kilka pierwszych punktów, stwierdzając, że w trakcie jazdy zobaczymy na co dalej pozwoli czas i siły. Nawet nas ktoś sfocił ;-)

Otwock - MTBO Mlądz, jak pojechać ? © surf


Zaczynamy od punktu 7 - mostek na Mieni. Część ekipy wybiera asfalt, my las. Piękna ścieżka, aż chce się jechać. Podbijamy kartę i niesieni emocjami chcemy ruszyć jak inni…

Nie spadł... © djk71


Rzut oka na mapę i… bez sensu, przecież szlak jest z tej strony rzeki. Droga wiedzie cały czas wzdłuż rzeki.

Nad rzeczką opodal krzaczka... © djk71


Wyjeżdżamy na asfalt i witaj wietrzyku. Masakra ale jedziemy. Kolejny punkt (PK 3) to dąb na skraju lasu. Bez większych problemów go odnajdujemy, choć kiedy ja się zatrzymuję koło dębu Kosma jedzie dalej i krzyczy "Jest!". Trochę się zdziwiłem, ale po chwili wszystko stało się jasne, Monika zrozumiała: "dom", a nie "dąb" ;-)

Jedziemy dalej. I na prostym jasnym skrzyżowaniu skręcamy w prawo zamiast w lewo. Po ponad kilometrze orientujmy się, że coś jest nie tak i wracamy. Głupi błąd. Do Kącka bez problemów, ale dalej znów błąd, tym razem w lesie. Zagubiliśmy się na skrzyżowaniu ścieżek - pojechaliśmy co prawda w dobrym kierunku, ale po niewłaściwej stronie rzeki. Powrót i przeprawa przez rzeczkę. Ja skaczę, a Monika… ściąga buty :-)

Zmoczyć na chwilę nogi... © djk71


Ruszamy dalej i zaczyna się zabawa… Na wprost biegnie droga… Hmmm…

Strumyk, czy droga? © djk71


Budujemy prowizoryczny mostek i jesteśmy już po drugiej stronie strumyka. Po chwili jeszcze raz to samo. Niepotrzebna strata czasu, gdyż teren okazuje się tak grząski, że stawiając stopę, na z pozoru twardej powierzchni po chwili zapadamy się i w efekcie i tak mamy mokre buty.

PK 6 - szczyt wzgórza 138 - wymaga chwili szukania ale w końcu się udaje. W drodze do kolejnego celu postanawiamy chwili usiąść na trawce i coś zjeść. Po chwili dołącza do nas 80-letnia właścicielka terenu. Chcąc zachować się kulturalnie tracimy trochę czasu.

PK5 to skrzyżowanie rowów. Tu chyba tracimy najwięcej czasu. W końcu dzięki jednej z zawodniczek, która go odnajduje, udaje się podbić kartę. Patrzymy na zegarki i jest… bardzo późno. Cały czas się chmurzy.

Padać, czy nie padać? © djk71


Zwykle problemem dla nas jest zmęczenie, dziś brak czasu. Modyfikujemy trasę i jedziemy w kierunku PK9. W Gliniance fotografujemy XVIII-wieczny kościółek.

W Gliniance © djk71


Bez większych problemów odnajdujemy cypel poniżej ruin młyna.

Woda na młyn... © djk71


"Dziesiątka" to "sosna z pieńkiem, NE brzeg jeziora" - pomysł Kosmy trafienia na punkt idealny. Szybko odnajdujemy drzewo.

NE brzeg jeziora © djk71


Kawałek dalej przypatrują nam się bociany.

Ciekawe czy bociany boją się burzy? © djk71


Monika sugeruje zaliczenie jeszcze PK11 ale przekonuję ją, że nie mamy już czasu. Czerwonym szlakiem jedziemy na metę. Gdyby nie kilka przepraw błotnych byłoby bez problemu. W końcu docieramy jednak do mety. Zdążyliśmy.

Na miejscu niespodzianka. Czeka na nas żurek, herbata i ciasto. Tego się nie spodziewaliśmy. Kolejny plus dla organizatorów. W oczekiwaniu na wyniki pogawędki z innymi uczestnikami zawodów, w tym z Niewe. Wszyscy zadowoleni i zachwyceni organizacją imprezy.

Okazuje się, że z 6 na 15 punktów zostajemy sklasyfikowani na 45 i 46 miejscu na 100 startujących. Czyli pierwsza połówka ;) Jak tydzień temu. Oby tak dalej. Wielkie dzięki dla organizatorów i innych uczestników za wspaniałą atmosferę.

Tylko ten wiatr - patrząc po danych w serwisach pogodowych wiało około 40km/h,a w porywach... nawet powyżej 70km/h. Dało się to odczuć.

Niedziela więc do kościoła (-ów)

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · Komentarze(17)
Niedziela więc do kościoła (-ów)

Siedzę
Podnoszę się
Wstaję
Podnoszę lewą rękę
Podnoszę prawą rękę
Zaczynam poruszać
Najmniejszym palcem lewej ręki
Zginam - prostuję
Zginam - prostuję
Zginam - prostuję
Zginam - prostuję

Otwieram oczy
Widzę
Powoli zaczynam wykonywać
Okrężne ruchy głową
Trochę boli
Szyja - kark
Szyja - kark
Szyja - kark
Szyja - kark

Zginam lewą nogę
Prostuję lewą nogę
Zginam lewą nogę
Prostuję lewą nogę
Zginam lewą nogę
Prostuję lewą nogę

Żyję


Tak śpiewało kiedyś Voo Voo. Tak dzisiaj ja się czułem po wczorajszym rajdzie.
Boli mnie wiele części ciała. W tym ta na 4 litery. Od marszu? Od siłowni? Nie wiem.

W planach była dłuższa przejażdżka ale dziś się ledwie ruszam. No cóż, wychodzi brak kondycji.

Śniadanie. Ustalenie planów na resztę dnia i…idę na rower. Wcześniej żona pomaga mi naprawić kask, mam nadzieję, że nie będę miał więcej niespodzianek takich jak w piątek.

Przez telefon Kosma straszy mnie, że najgorsze jest schodzenie po schodach. Hmmm, dziś to tylko cztery piętra, a nie trzydzieści jak wczoraj ;-)

O dziwo udaje się zejść bez większych problemów. Ruszam i… nic nie czuję, nic mnie nie boli. Fajnie. Tylko gdzie tu jechać? Chudów. Mekka okolicznych rowerzystów i motocyklistów, a ja byłem tam rowerem chyba tylko raz.
Czas nadrobić zaległości. Asfaltem, bo… nie znam innej drogi, a poza tym nie będzie już czasu na mycie sprzętu.

Dojeżdżam bez problemów.

Znów w Chudowie © djk71


Chwila przerwy na złapanie oddechu i… serburgera :-)
Sympatyczna pogawędka z rowerzystą, który przyjechał tu z wnuczkiem i ruszam dalej.

Nie wiem czemu ale takie wieże kojarzą mi się ze strażą pożarną.

Wieża kościoła w Chudowie © djk71


Na azymut do Bujakowa. Po drodze obserwuję w jaki dziwny sposób łatają tu dziury w asfalcie - kostką.

Nowa metoda łatania dziur - kostką. Taniej? © djk71


Takich miejsc na trasie jest sporo.

Celem było sanktuarium, ale skupiłem się głownie na ogrodzie przykościelnym.

Ojciec Pio schowany w drzewie © djk71


Piękne miejsce.

Urosło czy zawisło © djk71


Można nawet pogodę sprawdzić.

Pogodynka © djk71


Pięknie tu będzie za miesiąc, dwa…

Zamyślić się tu można © djk71


Tylko na co kościołowi takie zabawki?

W przykościelnym ogrodzie? © djk71



Kolejna pogawędka tym razem z bikerem z Chorzowa.

Ruszam do Paniówek. Zawsze oglądałem ten kościół z drogi. Czas się w końcu przy nim zatrzymać. Z bliska nie robi już takiego wrażenia.

Borowa wieś, a nie Paniówki © djk71


Czas wracać. Na azymut. Kierunek jest dobry tylko… po drodze niespodzianka.

Niespodzianka na trasie © djk71


Muszę się wycofać i ruszyć lasem w stronę Halemby. Stamtąd już asfaltem do domu.

W centrum na trafiam na koniec manifestacji w obronie zwierząt.

Marsz (nie) milczenia © djk71


Dom. Teraz tylko zejść z roweru i wejść na czwarte piętro :-)
Bałem się, że będzie gorzej. Teraz do soboty przerwa.

Zabrzański Szlak Rowerowy

Sobota, 23 października 2010 · Komentarze(19)
Zabrzański Szlak Rowerowy

Pierwsza od dawna "wolna" sobota. Prawie wolna, bo przeczucie mówi, że nawet jeśli pojadę to szybko zostanę ściągnięty z trasy. Zobaczymy. Świeci słoneczko. Jadę. Postanawiam przejechać choć kawałek nowego pomysłu naszych włodarzy - Zabrzańskiego Szlaku Rowerowego.

Przyznaję, że kiedy po raz pierwszy usłyszałem o pomyśle i zobaczyłem trasę zdziwiłem się. Nie bardzo rozumiem ideę. Raz polami, raz głównymi, ruchliwymi ulicami, z dala od i tak nielicznych tras rowerowych, z dala od interesujących punktów w mieście. Więc dla kogo? Po co?

Chciałem od razu wysłać komentarz do osoby odpowiedzialnej za pomysł. Postanowiłem jednak najpierw się przejechać zanim zacznę krytykować.

Zaczynam na Helence i tu już mam wątpliwości, kto wymyślił trasę koło stawu, przez leśne łąki.

W sam raz na rodzinną wycieczkę © djk71


Kiedyś tędy często jeździłem, ostatnio było dość rozkopane, co szybko znajduje potwierdzenie w moim ubłoconym bucie. Poślizg i muszę się podeprzeć. Nogę wciąga jak w bagno.

Znów w błoto... Żona się ucieszy... © djk71


I teraz zaskoczenie, po co mam wyjeżdżać koło szkoły (gdzie wręcz muszę wprowadzać rower pod górkę i potem jechać główną, ruchliwą drogą gdzie kiedyś mnie potrącono? Przecież tą ścieżką da się dojechać do Rokitnicy gdzie i tak za chwilę będę. Nie rozumiem.

Mam tu wjechać z rodziną? © djk71


W Rokitnicy zerkam, na dom, który się nieco zmniejszył w wyniku zimowego wybuchu.

Ktoś tu kiedyś mieszkał... © djk71


W końcu wjeżdżam na "ulicę" Traktorzystów. Mówiono mi o niej, ale jakoś wcześniej tu nie byłem. Fajna. Dzwonię do Tomka, z którym miałem dziś pojeździć, że dziś nie damy rady, bo bez sensu wyciągać chłopaka, jak może będę zaraz musiał wrócić do domu.

Traktorzystów - będę tu jeździł © djk71


Wyjeżdżam w Grzybowicach. Tylko czemu tu taki "myk" na Spółdzielczą, jak można by jechać prosto obok stadionu Społem? Nie rozumiem. Dalej znam trasę. Choć takich oznaczeń nigdy nie widziałem. Mam zawrócić? ;)

Mam zawrócić? © djk71


Wjeżdżam na polną drogę i na skrzyżowaniu chwila zwątpienia. A mapa w tym miejscu mi nie pomaga. Do przodu. Nie, wracam i skręcam w lewo (potem, w domu, okaże się, że jednak miałem jechać prosto). Polna ścieżka, trochę nie równa. Uciekając przed zbliżającą się kałużą wywracam się. Boli kolano i piszczel.

Leży, a ja przed chwilą z nim © djk71


Chwila przerwy i jadę dalej. Tu zagwozdka. Jak mam wjechać na drogę wzdłuż torów? W końcu się udaje. Magicznie.

Po torach czy ścieżką? © djk71


Ale podoba mi się. Wyjeżdżam w Mikulczycach koło częściowo zburzonego dworca. Teraz po zburzeniu tego co tu stało wejście na perony wygląda jak garaże ;-)

To nie garaże, to wejście na perony © djk71


Łąkowa, Leśna i lasem do kąpieliska w Maciejowie. Lubię tędy jeździć ale polecam przetestować ten szlak po deszczu!

Las, pięknie.

Aż chce się jechać © djk71


Skręt w nową ścieżkę i… ląduję na ulicy Madei. Skąd ten krzyż w takim miejscu?

Ktoś wie skąd krzyż tutaj © djk71


Wow, ale ładne osiedle domków…

Tu chwilę się gubię (nie widzę tego na mapie) i zamiast na Kruczka wyjeżdżam na Kondratowicza. Ok, mam mały skrót. Dojeżdżam do Wolności i widzę nowe tablice informacyjne, o których ostatnio wspominał Goofy601.

Nasze atrakcje, tylko czemu tak mało © djk71


Dalej Opawską ale część trasy robię Dożynkową zamiast Botaniczną. I chyba lepiej. Omijam ruchliwe skrzyżowanie z Roosvelta.

Wjazd do parku Powstańców Śląskich lekko zakamuflowany ale odnajduję go. Niestety, a może i dobrze, na pierwszym rozwidleniu odbijam za mocno w lewo i jadę wzdłuż torów. Nie szkodzi. Ścieżka spoko, a takie widoki lubię ;-)

Lubię tory... pragnienie wolności, podróży? © djk71


Wracam na właściwą trasę i wyjeżdżam w Makoszowach. Kawałek bardziej ruchliwym asfaltem ale szybko z niego uciekam. Z jakiegoś powodu jest zjazd z Legnickiej na Lubuską i powrót na Legnicką. Nie wiem po co, ale i tak go nie zauważam i skręcam od razu w Oświęcimską.

Wow. Ślicznie tu. Las Makoszowski robi wrażenie. Gdzieś tu muszę skręcić. Tylko gdzie? Tu? Robię kółko i wyjeżdżam, tam gdzie byłem 5 minut temu :-) Następny zakręt daleko ale próbuję i okazuje się, że to był dobry strzał. Kolejny szok. Wyjeżdżam przy wlocie na autostradę. Podobają mi się te ścieżki i skróty.

Las Makoszowski jesienią © djk71


Z Paderewskiego mam skręcić w prawo i robię to ale wszędzie brak przejazdu. W końcu stojąc na końcu jednej z uliczek zauważam rodzinkę na rowerach jakieś 50m ode mnie. Nie mogłem widzieć, ze tam jest ścieżka. W tym momencie dostaję wezwanie do domu. Mam natychmiast wracać. Trudno. I tak parę km zrobiłem. Rzut oka na mapę… i... i tak muszę wracać trasą prawie pokrywającą się ze szlakiem.

W Pawłowie robię małe skróty i zamiast wyjechać na Zaborzu na Lompy wyjeżdżam na Skargi. Chwilę później znów jestem na właściwej drodze w stronę Biskupic. Kolejna ścieżka, która mi się podoba. Wyjeżdżam na hałdzie. Z tej strony Biskupic jeszcze nie widziałem.

Biskupice widziane z hałdy © djk71


Biskupice raz jeszcze © djk71


Zjazd z hałdy i na piachu zaczynam tańczyć. Utrzymuję równowagę i wjeżdżam w Trębacką. Tu okazuje się potem był jakiś skrót ale ja się spieszę i jadę już tylko znajomymi ulicami. Zaczynam czuć zmęczenie. Dobrze, że nogi już nie bolą po upadku.

Mijam Biskupice i przy Szybie Zachodnim odkrywam ścieżkę obok której zawsze jechałem asfaltem. Fajna, tylko za dużo koniarzy tędy pewnie jeździ… i oczywiście nie sprzątają po sobie... :(

Żniwiarzy i Rokitnica. Omijam finałowy odcinek przez las i podjeżdżam asfaltem do domu. Zmęczony ale zadowolony.

Podsumowanie

Wbrew negatywnemu nastawieniu jestem zadowolony. Trasa w sumie ciekawa. Część dróg oczywiście znałem ale część była dla mnie nowością. I były to miejsca gdzie pewnie jeszcze wrócę. Fajnie, że udało się poprowadzić większość trasy terenem lub mało uczęszczanymi ulicami.

Mimo wszystko wciąż nie do końca rozumiem ideę tej trasy. Nie pokazuje w ogóle piękna Zabrza, interesujących miejsc. Trudno ją w całości potraktować jako trasę na rodzinną wycieczkę. Miejscami mam też wrażenie, że ktoś na siłę szukał uliczek, żeby tylko sztucznie wydłużyć trasę lub poprowadzić bliżej granicy miasta.

Chciałbym też przy tej okazji usłyszeć, że jest to trasa nr 6 - Obwodnica i poznać pozostałe pięć: szlakiem architektury, szlakiem kościołów, rodzinnie, hardcore'owo...

I jeśli już powstanie jakieś oznaczenie to chciałbym wierzyć, że na skrzyżowaniach będzie informowało nie tylko o zabrzańskich punktach i szlakach ale też o tych z sąsiednich miast. Skoro trasa biegnie na granicy miasta to aż się prosi żeby łączyła się z tym co po sąsiedzku.

Złombol

Sobota, 4 września 2010 · Komentarze(10)
Złombol
Obudziłem się o 4:15. wstałem, zjadłem śniadanie i postanowiłem pójść na rower. Niestety coś mnie podkusiło i spojrzałem na termometr. 6 stopni i ciemność za oknem skutecznie przekonały mnie do powrotu do łóżka. Kolejna próba o siódmej i... syn poprosił żebym się do niego chwilę przytulił. W efekcie dopiero po dziewiątej ruszam z domu. Cel - Katowice i Silesia City Center, gdzie pod hasłem Złombol ma spotkać się ekipa ponad 120 starych samochodów i ruszyć w podróż do Stambułu.

Przy okazji mam spotkać się z kumplem, który niedawno kupił sobie w końcu rower :) Będzie powód żeby częściej bywać w okolicach Katowic ;-)

Pomysł na trasę był inny ale z powodu godziny jadę przez Bytom i trafiam na Łagiewnicką, o której nie tak dawno pisał Dynio. W sumie fajnie się jedzie.

Nowa rowerówka w Bytomiu © djk71


Dostaję MMS-a od kumpla ze zdjęciem pierwszej naprawy przedziurawionej dętki :-) Życzę mu powodzenia i szybkiego spotkania w Katowicach.

Ostatnio jak byłem na Stadionie Śląskim było inaczej...

Stadion Śląski w przebudowie © djk71


Dojeżdżam do parkingu i... mój rower... skacze. Czyżbym też złapał gumę? Nie to nie to. Ale coś się koło z tyłu słabo kręci. Rozpinam hamulec i.. dalej to samo. Coś dziwnego.

Nie wiem o co chodzi. Zobaczę później. czyżbym miał skończyć jak niektórzy przed startem?

A rajd już za chwilę.... © djk71


Teraz pora na podziwianie uczestników rajdu. Człowiek wiele się dowiaduje o niektórych samochodach... nie pamiętam takiej wersji łady.

Łada z wycieraczkami świateł? © djk71


Fajny klimat. Kiedyś też mieliśmy Poloneza...

Doniczka? © djk71


Dociera Darek ale... pieszo. Naprawił rower ale musiał wrócić do domu i żeby zdążyć dojechał busem. Szkoda, ale trudno grunt, że jest.

Syrena Bosto z uchwytem na napoje i GPS-em... © djk71


Fajny klimat - wiem, że już to pisałem - sami zboczeńcy jak mówi Darek, czy też jak poprawia go jeden z oglądających "pozytywnie zakręceni" :-)

Ropy nam nie braknie © djk71


Klimat musi być © djk71


Grunt, że kierowca nie pali...


Kierowca © djk71


Ekipa jest przygotowana na wszystko....

"M jak miłość" trzeba przecież gdzieś zobaczyć... © djk71


W międzyczasie orientuję się co jest powodem moich problemów... Pęknięte szprychy. Szlag by to trafił. Dwa tygodnie temu naprawiałem dwie inne pęknięte. Coś z nimi jest nie tak. Na poprzednich przejechałem 10 tys. km i ani jedna nie pękła, a tu dwie awarie w dwa tygodnie.

I gdzie tu nakleić logo BS? © djk71


Nie wiedziałem, że 3 pęknięte szprychy mogą tak zdeformować koło. Masakra. Kumpel dowiaduje się, że w Silesii jest serwis rowerowy.

Szeryf? © djk71


Cała impreza jest pod hasłem...

Motto całej imprezy © djk71


Są też hasła edukacyjne...

Dotyczy równiez rowerzystów © djk71


Czekamy, aż ekipa odjedzie i próbujemy. Intersport - sklep i serwis. W pierwszej chwili dowiaduję się, że "na już" nie da się nic zrobić, ale jak tłumaczę, że mam jeszcze kilkadziesiąt km do domu, serwisant mówi żebym zostawił rower i przyszedł za dwie godziny.

Mamy więc dwie godziny na kawę i pogaduchy o... rowerach :)

Wracamy i prawie jest ok. Krótka rozmowa z sympatycznym serwisantem i dwadzieścia kilka złotych... z kieszeni Darka - pierwszy raz od dawna nie wziąłem dziś ze sobą pieniędzy i pierwszy raz mi ich brakło. Dobrze, że był Darek :-) Dzięki raz jeszcze.

Odbieram rower, żegnamy się i jadę do domu. Mapy też nie wziąłem więc jadę na azymut. Trochę przez WPKiW, trochę przez Chorzów, Siemianowice, Bytom... Kilka ścieżek bez przejazdu więc trzeba wrócić ale jest fajnie...

W końcu ląduję ponownie na Łagiewnickiej i po chwili mijam Romana, Dynia i jeszcze paru rowerzystów. Pewnie jutro spotkamy się na I Śląskiej Rowerowej Masie Krytycznej w Bytomiu.

Jakieś 5km od domu mam dość. Tempo wolne i nie mam siły. Tylko czemu? No tak ostatni raz jadłem... 12 godzin temu... Znów zachowałem się... no comments...

Ale się rozpisałem....

Tolerancja

Czwartek, 19 sierpnia 2010 · Komentarze(4)
Tolerancja

Po wczorajszym niemieckim epizodzie dziś znów była chęć do jazdy. Niestety rano deszcz wraz z wiatrem straszyły mocno. Po śniadaniu jednak zaczęło się rozpogadzać więc wraz z Wiktorkiem postanowiliśmy się gdzieś przejechać. Po głowie chodziła mi głębsza penetracja Lubska oraz wizyta w Brodach żeby zobaczyć, czy coś się zmieniło od ubiegłego roku.

W Lubsku lubią rowery, choć zastanawiam się, czy to czasem nie trenażer :)

Trenażer czy nie trenażer? © djk71


Okazuje się, że tutaj tablica wspominających poległych tu Rosjan nikomu nie przeszkadza. Z rozmowy z przypadkowym przechodniem dowiaduję się że wcześniej stał tu pomnik, teraz został zastąpiony tablicami.

Rosjanie też tu ginęli... © djk71


Próbujemy znaleźć punkt informacji turystycznej zaznaczony na planie miasta ale bez skutku. A miałem nadzieję na jakieś mapy…

Zwiedzamy coś co przypomina rynek...

KOŚCIÓŁ pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny © djk71


Mijamy Wieżę Pachołków Miejskich...

Wieża Pachołków Miejskich © djk71


... i ruszamy na oślep w kierunku Brodów. Pamięć mnie nie zawodzi i trafiam na dobrą drogę. Postanawiam jednak nie jechać główną drogą tylko wybieram kierunek Mierków. Niestety w miejscowym sklepie dowiadujemy się, że i tak musimy wrócić na główną (czytaj; zbyt ruchliwą) drogę. Po chwili rezygnujemy i decydujemy się jechać do Tarnowa. Ten jednak okazuje się trochę mniejszy od swego znanego imiennika i szybko kończy się przed lasem. Próbujemy przebić się na azymut ale najpierw witają nas piachy, a botem leśna droga zarasta. Trzeba wrócić, choć nie lubię tego.

Tarnów się skończył © djk71


Po drodze rzut oka na pomnik poległych żołnierzy niemieckich w Chełmie Żarskim. Jednak tolerancja tu większa niż w niektórych częściach kraju.

Niemcy też tu ginęli © djk71


Jedziemy przez Mierków i wymyślam objazd z Lubska do Jasienia. Niestety drogi polne, które mam na mapie albo zarosły albo przegapiliśmy i robimy objazdówkę przez Nowiniec, Starą Wodę, Białków, Budziechów.

W końcu z około 45 km na liczniku docieramy do Jasienia. Fajna przejażdżka z synem, gdyby tylko nie ten wiatr, który dał nam nieźle w kość.

W domu niespodzianka. Piotrek musi coś dostarczyć do Guzowa i proponuje wspólną podróż rowerami. Zmęczeni ale jedziemy ;-)

W drodze powrotnej krótki postój przy kościele w Wicinie. Smutne miejsce. Kościół zniszczony. Jeszcze bardziej nasze nastroje psuje widok resztek poniemieckich grobów, zniszczonych zarośniętych. Przykre.

Wicina - zniszczone nagrobki © djk71


Trochę lepiej wyglądają stare groby na cmentarzu w Bieszkowie. Choć też już brak tablic nagrobnych.

Jedziemy dalej i docieramy na obiadek do domu. Fajny dzień. Dziękuję synu za towarzystwo - przegoniłeś mnie nieźle. Dzięki Piotrek za ciąg dalszy ;-)

Ziemia Lubuska

Niedziela, 15 sierpnia 2010 · Komentarze(3)
Ziemia Lubuska
Jako, że Kosma postanowiła nas opuścić postanawiam ją odwieźć na pociąg. Dołącza do nas Młynarz.

Dyskutując, żartując, jak zwykle w doskonałych nastrojach docieramy do Nowogrodu Bobrzańskiego. Z jednej strony chciałoby się jechać dalej, z drugiej czekają na nas nasze rodziny i goście. Kosma ma jednak dar przekonywania i jedziemy dalej.

Ścieżki w lesie mają nazwy? © djk71


Po 37km decydujemy się jednak na powrót, tym bardziej, że już około piętnastej, a niektórzy prawie nie zjedli śniadania. Z tego też powodu decydujemy się w Nowogrodzie na postój. Znajdujemy sympatyczną knajpkę i ratujemy się smacznym obiadkiem.

Wcześniej jednak zatrzymujemy się na przydrożnym cmentarzu. Dziwne miejsce. Sporo niemieckich grobów z przełomu XiX i XX wieku i trochę współczesnych.
Wiele z nich to groby dzieci.

Kiedyś dzieci często umierały © djk71


Kilka minut później udaje nam się odnaleźć mogiłę zamordowanego tu Szkota Barona von Sinclaira. Interesująca historia. Zainteresowanych odsyłam tutaj.

Mogiła Barona von Sinclaira © djk71


Posileni i pełni energii ruszamy dalej. Fajnie się jedzie. Można by jeszcze ale
czas goni. Potrzebowałem takiego wyjazdu :-)

Aż chce się jeździć.... © djk71

Graffiti Day

Niedziela, 8 sierpnia 2010 · Komentarze(14)
Graffiti Day
Dziś ruszam na krótką przejażdżkę z Wiktorkiem. Najpierw do Rokitnicy zobaczyć co tam słychać w szkole. czyżby wakacje mu się już znudziły?

W szkole niespodzianka...

Wstęp wzbroniony do szkoły? © djk71


W drodze do Mikulczyc odkrywam, że duch Kosmy jest wszędzie ;-)

Tu też Kosma? © djk71


Mijamy Mikulczyce i Wiku pokazuje mi ścianki z graffiti w Parku im. Jana Pawła II. Niektóre robią wrażenie.

Małpka © djk71


Czyżby pozostałości po kampanii wyborczej?

Akcent wyborczy? © djk71


I lokalny patriotyzm...

Zabrze © djk71


Aż się wzruszyłem...

Czesław Pisze? © djk71


Tu też...

kaseciak... © djk71


Krótka wizyta u babci i dziadka i jedziemy dalej.

Miejscami trzeba być ostrożnym...

Promieniowanie? © djk71


Dalej przez Osiedle Waryńskiego (teraz chyba się nazywa inaczej) do Maciejowa. Po drodze oglądamy popisy kibiców Górnika (ostatnio oglądałem popisy polonistów więc dziś coś dla równowagi :-) )

Fani Górnika © djk71


Każde miejsce jest dobre dla kibiców © djk71


Chwila postoju obok szybu Maciej. Napełnienie bidonu i smarowanie łańcucha w Wiktora rowerze. Dalej przez las do Szałszy (częściowo nowo budowaną autostradą A1) i powrót do Mikulczyc przez Leśną.

W Mikluczycach Górnik też ma swoich kibiców.

Górnik w Mikulczycach © djk71


Zakupy w sklepie i jedziemy do Biskupic. Z Osiedla Młodego Górnika obok stawu na azymut przez las. Udaje się zgodnie z planem wyjechać w Miechowicach. Rundka obok zamku, zakup pieczywa u Kwapisza i wracamy do domu, bo tu już czeka zmiana.

Teraz ja! © djk71


Wiku zostaje w domu, a my z Igorkiem ruszamy jeszcze na objazdówkę po osiedlu. Zaliczamy chyba wszystkie uliczki. Udaje mi się w końcu sfocić nowe malowidło obok Orlika.

Siła kibiców na Helence © djk71


Ciemno więc pora wracać do domu. Fajny dzień w towarzystwie coraz to większych synów :-) Obaj byli bardzo dzielni :-)

Linka...

Niedziela, 9 maja 2010 · Komentarze(13)
Linka...
Po wczorajszej wycieczce i całonocnej zabawie dziś większość ekipy rezygnuje z powrotu rowerami. Dwóch wróciło wczoraj, dwóch rano... i... okazuje się, że wraca nas tylko czwórka. Spoko. Obiadek i ruszamy.

Podobną drogą jak rok temu przez las. Pogoda wbrew wszelkim zapowiedziom nas zaskakuje i nie pada. Wracamy spokojnym tempem z krótkim postojem w Rudach. Fajne są te trasy, muszę tu wrócić... chociaż nie zarzekam się, bo rok temu też tak mówiłem...

Po drodze koleżanka sprawdza, czy rzeczywiście trzeba się wypinać z SPD w trakcie postoju. Trzeba :)

Im bliżej Gliwic tym bardziej mokro. Czyżby tu padało? Dwukrotnie mam problemy z utrzymanie się na błotku. Na szczęście obywa się bez kąpieli.

W Gliwicach żegnam się z ekipą i ruszam samotnie w stronę domu. Uuuu... w lesie wydawało mi się, że łańcuch jęczy... na asfalcie nie da się wytrzymać. Szybkie smarowanie i... błoga cisza... Tyle, że chwilę później przerzutki przestają działać. Zabłocone, czy co? Kombinuję, szukam i...

Co z tą linką? © djk71


Nie ma prawa działać z urwaną linką. Cóż dobrze, że zostało tylko kilkanaście kilometrów. Ciężej ale daję radę, choć rezygnuję z podjazdu w Rokitnicy. Jadę od strony Stolarzowic i rozkopanej ulicy Przyjemnej gdzie funduję sobie prysznic na zakończenie trasy z kałuży o wiele głębszej niż myślałem - stary, a głupi...

Nędza…, ale nie nędznie :-)

Sobota, 8 maja 2010 · Komentarze(10)
Nędza…, ale nie nędznie :-)

Wręcz przeciwnie. Było świetnie.

Dwa lata temu na spotkanie integracyjne firmy pojechałem rowerem. Sam. W zeszłym roku była nas piątka.

Wtedy też urodził się pomysł, żeby następnym razem zrobić wyjazd w większej grupie. Kiedy jednak Tomek wysłał w tym roku oficjalne zaproszenie pojawiły się wątpliwości. Czy będą chętni, a jeśli będą to czy dadzą radę przejechać te kilkadziesiąt kilometrów, czy… wiele było tych "czy"….

Chętnych zgłosiło się 17 osób!!! W tym spora grupa przedstawicielek płci pięknej. Jednak wątpliwości wciąż były, do tego te ciągłe deszcze i do ostatniej chwili niepewna pogoda na weekend. Zobaczmy.

W sobotni poranek wczesna pobudka i… szybkie czyszczenie roweru… takie "z grubsza" - to efekt wczorajszego powrotu z Masy. Nie da się go dotknąć taki zabłocony…

Wyjeżdżając z osiedla mijam czekając na autobus Agnieszkę (spryciula - jej rower czeka już na starcie, w firmie ;) ). Zobaczymy jednak kto dotrze tam szybciej… ;-) Uff udało się - pierwszy :) Dawno takiej średniej nie miałem… chyba do Gliwic jest z górki cały czas :-)

Na starcie ekipa prawie w komplecie. Ostatnie serwisy, bo niektóre koła się nie kręcą, gdzieniegdzie potrzeba trochę powietrza…. ale ogólnie ekipa przygotowana całkiem nieźle.

Z małym poślizgiem ruszamy, przedzieramy się przez centrum Gliwic by po chwili mknąć już w spokoju bocznymi drogami. Jako, że jeden z kolegów musiał wrócić po pozostawione w drzwiach mieszkania klucze, robimy krótki postój w Smolnicy gdzie dociera do nas ostatnia uczestniczka wycieczki. Gdy jesteśmy już w komplecie zaczyna się… las, a momentami piach lub błotko… zaczyna się zabawa ;-)

Tu jeszcze było spoko :-)

Grupowo... ;-) © djk71


Nawet drogę udawało się znaleźć...

W prawo czy w lewo? © djk71


Na szczęście nie jest źle i w doskonałych humorach...

I kto mówi, że musi być "góral" © djk71


... docieramy do Stodół z myślą o szybkich pierożkach, lodach i nie tylko :-) Niestety część osób ma ochotę na "prawdziwy" obiad i rusza w dalszą drogę do Nędzy. Szkoda, nie spróbują pierogów ze szpinakiem… :-)

Posileni ruszamy dalej i po chwili przeżywamy moment grozy, gdy w centrum wsi o mało nie wpada w nas rozpędzony idiota w megance… Na szczęście nikomu nic się nie stało…

W Zwonowicach zgodnie z sugestią Kaśki zamiast jechać prostszą drogą asfaltem… jedziemy dookoła przez las… Wow. Jest fajnie… las, błotko… :-) Kaśka jest w żywiole… teraz już tylko mając sporą wyobraźnię można się domyśleć, że startowała w białej koszulce ;-)

Po wyjeździe na asfalt zaczyna kropić. Zakładam kurtkę choć chłopcy dziwnie na mnie patrzą. Jak się po chwili okaże to był dobry wybór… ostatnie kilometry pokonujemy w niezłej ulewie… Za to wjeżdżając do ośrodka jesteśmy witani gromkimi brawami… Warto było :-)

Dzięki wszystkim za przesympatyczne towarzystwo na trasie :-) Mam nadzieję, że to nie był ostatni wspólny wypad :)

Zdjęć mało i z komórki, bo... aparat został w domu... :(