Wpisy archiwalne w kategorii

od 50 do 100km

Dystans całkowity:13556.31 km (w terenie 3468.95 km; 25.59%)
Czas w ruchu:770:54
Średnia prędkość:17.59 km/h
Maksymalna prędkość:67.33 km/h
Suma podjazdów:9260 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:179 (92 %)
Suma kalorii:42135 kcal
Liczba aktywności:199
Średnio na aktywność:68.12 km i 3h 52m
Więcej statystyk

WOŚP - Śląska Świąteczna Masa Krytyczna

Niedziela, 8 stycznia 2012 · Komentarze(13)
WOŚP - Śląska Świąteczna Masa Krytyczna

Kolejny finał WOŚP. Jubileuszowy. Dwudziesty. W sumie chciałem tu napisać laurkę dla Jurka i wszystkich ludzi, którzy sprawili swoim działaniem, swoimi datkami, że to czerwone serduszko jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych i budzących pozytywne emocje symboli. Chciałbym ale nie zrobię, bo po co… każdy wie… Prawie każdy. Bo jak się dziś w kościele okazało, znów komuś przeszkadza, że ktoś robi coś dobrego…

Żeby nie było, że marudzę to dalej już tylko o rowerach. Mimo niskiej temperatury i deszczu ruszamy z Moniką do Gliwic skąd startuje dziś Śląska Świąteczna Masa Krytyczna. Na trasie imprezy dziś: Zabrze, Bytom, Ruda, Świętochłowice, Chorzów i Katowice. Niestety my dziś dołączamy tylko na początek trasy.

Na miejscu sporo znajomych twarzy, dociera również mimo wczorajszych przygód Olek. Wszyscy otrzymujemy okolicznościowe kamizelki.

WOŚP - kamizleka masowa © djk71


Po chwili, eskortowani przez policję ruszamy. Chłodno. Szczególnie w palce u rąk. Na rogatkach Zabrza przejmuje nas miejscowa policja. Jedziemy dość fajnym tempem do Bytomia. Przed Bobrkiem zaczyna nas eskortować policja bytomska. Chłopaki jakby nie wierzyli w siłę swoich kogutów włączają dodatkowo światła awaryjne. No cóż… Tempo spada do ok. 12km/h. Zbyt wolno. Poprzednie tempo było w sam raz. Dołącza do nas prezydent Bytomia. Jedziemy pod BECEK gdzie czeka na nas pyszna zupka i odblaskowa opaska.

Rozmowy ze znajomymi i masa rusza dalej. Masa tak, my też ale w inną stronę - do domu. Fajnie, że udało się choć na chwilę dołączyć do tej fantastycznej grupy.

Mikołeska - żeby pokręcić

Sobota, 12 listopada 2011 · Komentarze(15)
Mikołeska - żeby pokręcić
Wczoraj wolne więc zakładałem, że pojeżdżę. Nawet wcześniej wstałem ale rodzinka też się obudziła więc wspólne śniadanko, a potem... wspólne lenistwo. Skończyło się na wspólnym kinie. Też fajnie ;-)

Dziś zapowiadało się podobnie ale udało mi się przed południem w końcu zebrać. i pojechać. Gdzieś. Najlepiej w teren. Ostatnio mi to nie wychodziło.

Kierunek Tarnowskie Góry. Dalej czarnym szlakiem w stronę Mikołeski. Las, las, las... Co dalej? Brusiek? Brynek? Brynek...

Sarny przebiegają przez drogę. Spokój. Dojeżdżam szybciej niż się spodziewałem. No cóż, w końcu pilnuję się żeby szybko kręcić nogami.

Lubię to miejsce.

Niby polska flaga, a jak nie u nas © djk71


Chwila odpoczynku. To już koniec jesieni chyba :-(

Zaraz i te spadną... © djk71


Powrót przez Boruszowice i Pniowiec.

Potrzebowałem tego. Mimo chłodu spociłem się.

Kadencja: 80

Zabrzańska włóczęga

Sobota, 5 listopada 2011 · Komentarze(9)
Zabrzańska włóczęga
Ostatnio Kosma i Amiga wyrazili chęć zwiedzenia Zabrza więc zaproponowałem, że coś im pokażę. W sumie trudne zadanie, bo oboje już chyba sporo widzieli. Postanowiłem jednak spróbować. Rankiem ruszyliśmy z Wiktorem w stronę odnowionego dworca PKP, aby powitać gości, którzy postanowili przybyć do naszego miasta nieco na skróty ;-)

Szkoda, że kostka, ale dobrzę, że choć taka... © djk71


Hucznie ogłaszane odnowienie dworca okazało się w praktyce jego wyczyszczeniem, no cóż, dobre i to.

Odnowiony? dworzec © djk71


Szybkie zakupy i ruszamy. Na początek nasza "płaskorzeźba", czyli "Spotkanie z własnym ja" - rzeźba Heinza Toboli

Potem krótka wizyta w naszej nowej informacji turystycznej. Szału nie było, ale zostaliśmy hojnie obdarowani mapami, przewodnikami i płytami.

Kolej na Zandkę. Lubię tę część miasta. Oczywiście obowiązkowa wizyta na cmentarzu żydowskim.

Cmentarz żydowski w Zabrzu © djk71


Grobowce... © djk71


Niesamowity jest ten wszechobecny bluszcz…

Nie wszystko jest w najlepszym stanie... © djk71


Powtórzę się, ale musi tu być niesamowicie o świcie…

Rowery już na nas czekają... © djk71


Kolejny obowiązkowy punkt to oczywiście stalowy dom przy Cmentarnej.

Ciekawe czy lepiej by wyglądał wypolerowany... © djk71


Kawałek dalej przyglądam się jak komuś przeszkadzają wagoniki. Ciekawe kto się powinien tym opiekować…

Komu to przeszkadza? © djk71


Obok zupełnie zaniedbana tablica pamiątkowa upamiętniająca towarzysza Romana Nowaka

Co kogo obchodzi historia... © djk71


„W tym miejscu w 1924 roku od kul sługusów kapitalistycznych w walce o wyzwolenie klasy robotniczej zginął towarzysz Roman Nowak. Cześć jego pamięci” – głosi treść tablicy, która powstała w 1924 r. Niestety trudno to odczytać…

Kawałek dalej kolejny przykład braku dbałości… :-(

Uratujmy to miejsce!!! © djk71


Ciekawe ile kosztowałby remont? © djk71


Przejeżdżamy przez Park im. Jana Pawła II. W końcu coś pozytywnego :-)

Nowe malunki © djk71


Fajnie, że cały czas tu się coś dzieje.

Niestety chwilę później oglądamy kolejny pomnik… tym razem niegospodarności, głupoty… tu można wpisać wiele… Wciąż niedokończona budowa szpitala rozpoczęta w latach 70-tych…

Ciekawe, że nikt za to nie beknął... © djk71


Podjeżdżamy pod remontowany Szyb Maciej. Kiedy opowiadam o szybie słyszymy w tle: "Masz turystów, możesz oprowadzić" i otwiera się przed nami brama. Kierownik zakładu zaprasza nas do zwiedzania, choć niestety nie wszystko będzie można obejrzeć z powodu trwających prac.

Na stanowisku © djk71


Spędzamy tam chyba ponad godzinę słuchając fantastycznych opowieści, oglądając niezwykłe maszyny, silniki, hamulce, w końcu mamy okazję zobaczyć jak wygląda szyb, czyli to czego nie widać nawet jak codziennie zjeżdża się pod ziemię.

Szybowskaz © djk71


Liczniki, mierniki, wskaźniki.. © djk71


Trochę edukacji...

Chcesz wziąć lampę? © djk71


Zamiast komórki © djk71


Z uśmiechem podziwiamy dzieła pracowników zakładu.

Witamy ;-) © djk71


Ciekawe czy gryzie © djk71


Testujemy również wydobywaną tam wodę i odpoczywamy ;-)

Do góry © djk71


Odpoczywamy © djk71


Polskie, czy niemieckie? © djk71


W końcu trzeba się ruszyć i jechać dalej. Wybieram niewłaściwą ulicę i robimy małe kółko zahaczając o Sośnicę, gdzie kiedyś pracowałem. Przez park jedziemy na Janek zobaczyć cmentarz jeńców radzieckich, gdzie byłem tydzień temu.

Dalej przejeżdżając obok koło kopalni Guido...

Niebieskie na niebieskim © djk71


... docieramy do fantastycznej wieży ciśnień przy Zamojskiego. Niestety również zaniedbanej i niewykorzystanej :-(

Duża... © djk71


A można by stąd wyglądać na zewnątrz © djk71


Obok pomnika Bohaterów Monte Cassino...

Pomnik bohaterów Monte Cassino © djk71


... coś czego znaczenia nie potrafię się domyśleć…

A co to? © djk71


Zdjęcie wiatraczka...

Wiatraczek © djk71


... kamienia granicznego...

Kamień graniczny pola górniczego © djk71


... i ruszamy w stronę kopalni Królowa Luiza, niestety już zamknięta, podobnie jak muzeum pojazdów zabytkowych. Pozostaje nam zerknięcie na maszyny, które stoją obok.

Grupa Śląsk © djk71


Monika znajduje powołanie...

Na straży... © djk71


I kolejna rzeźba? A może to jednak działa? ;-)

Odśnieżamy? © djk71


Kolejny cel to kościół św. Jadwigi

Kosciół nie ma jeszcze 100 lat © djk71


Obok kolejny ołtarz na wózku. Wcześniej już taki oglądaliśmy w kościele św. Józefa, gdzie dziś nie dotarliśmy, ale wszyscy już tam byliśmy...

Górniczy ołtarz © djk71


Ruszamy w stronę Biskupic.

Widok z hałdy na familoki... © djk71


Lubię ten widok, ale dziś już trzeba kończyć zwiedzanie. Czas leci, a nie chcę tez zanudzić towarzystwa ;-) Tu jeszcze wrócimy :-)

Przy koksowni Amiga narzeka, że nie dymią, ale nie wie, że tu dla turystów robimy wszystko ;-) Chce dymu, proszę bardzo... ;-)

Lubię ten widok © djk71


Chwila przerwy nad stawem na Osiedlu Młodego Górnika... Jesień nas rozpieszcza w tym roku...

Pięknie... © djk71


... i do Rokitnicy, gdzie ostatnim celem są kolejne stalowe domy. Niestety tu trzeba się mocno przyjrzeć, żeby dojrzeć, że to stalowa konstrukcja…

Rdzewieje... © djk71


Jeszcze mądrość ze ściany…

hmmm... © djk71


I powrót do domu świeżo wyasfaltowaną rowerówką. Fajnie było, choć oczywiście nie zobaczyliśmy wszystkich wartych zobaczenie miejsc. Ale to dobrze… będzie powód, żeby ruszyć na część drugą :)

Sorry, za tyle zdjęć, tym bardziej, że większość tych miejsc już pokazywałem, ale jakoś tak nam się fajnie jechało, fociło, a myślę, że wiele osób, nawet tych z Zabrza nie wie o wielu tak ciekawych miejscach...

Kadencja: 63

Rajd Rowerowy ścieżkami rowerowymi miasta Katowice

Sobota, 3 września 2011 · Komentarze(16)
Rajd Rowerowy ścieżkami rowerowymi miasta Katowice
Wczoraj Wiku zapytał co jutro robię, bo ma ochotę na rower. Oczywiście nie mógłbym odmówić. Nieopatrznie wspomniałem coś o Rajdzie Rowerowym w Katowicach. Wiktor podchwycił i jedziemy. Po przeczytaniu zasad rajdu sugerowałem co prawdę zmianę planów i ruszenie gdzieś w teren ale nic z tego nie wyszło.

Jedziemy do Katowic. Opłotkami żeby uniknąć ruchu. Najpierw Łagiewnicka.

Oby wszędzie tak było... © djk71


Potem trafiamy na fajną miejscówkę między blokami. Zdjęcia tego nie oddają, ale ktoś się postarał. Oby więcej takich miejsc.

Ładnie © djk71


Tu można odpocząć... © djk71


Dojeżdżamy na Osiedle Tysiąclecie. Zapisy i ruszamy. Niestety rajd miał pokazać ścieżki rowerowe miasta, a ogólnie to jedziemy (albo idziemy) po chodnikach lub ulicach. Porażka.

Koniec końców dojeżdżamy do kepmingu 215 znanego mi z pieszego rajdu :-)

Na miejscu kiełbaska, woda, losowanie nagród, niestety nie wygraliśmy ani roweru, ani telewizora. Spotkaliśmy za to dawno nie widzianego Hose :) Zmienił rower?

Po mieście taki wystarcza... © djk71


Powrót przez centrum Katowic.

Odnowiony spodek © djk71


Końcówka przez las miechowicki.

W sumie się zmęczyłem. Nie wiem czemu. Czyżby to ciepło? Ale i tak było fajnie.

Proszę otworzyć...

Czwartek, 4 sierpnia 2011 · Komentarze(10)
Proszę otworzyć...

To fragment napisu jaki mnie dziś zaskoczył.

Proszę otworzyć © djk71


Ale po kolei. Miał być wypad w góry. Po ostatnich błotnych szaleństwach wczoraj wypucowałem rower. Niestety nie zdążyłem założyć bagażnika na samochód i do pracy pojechałem bez roweru. Plan był taki, że skończę wcześniej pracę, pojadę do domu po bagażnik i rower, zabiorę kumpli i w góry. Niestety plany mają to do siebie, że często rozśmieszają Najwyższego...

Nie udało się wyjść wcześniej, kumple pojechali sami ;-( Z drugiej strony może i dobrze, bo pewnie znów bym dostał w tyłek i z takim bagażem stawiłbym się w niedzielę w Karpaczu.

Postanowiłem mimo to i tak wyjść wcześnie (jak na mnie) i pojeździć po okolicy. Niestety nikt nie chciał mi towarzyszyć. ;(

Czysty rower + suche buty = dziś asfalt. Był. 2km. Potem do lasu. Jednak tak wolę. Miechowice, Stroszek, Księża Góra...

Grota w parku © djk71


Dalej w stronę zbiornika w Świerklańcu. Stamtąd inaczej. Zamiast do/obok parku, dziś za jezioro. Przez Wymysłów do Os. A może Oss. Miejscowość nazywa się Ossy :-)

Dalej przez Tąpkowice terenem i... woda. Nisko latające samoloty podpowiadają mi, że jestem w okolicach Pyrzowic.

Lotnisko jest blisko... © djk71


Mogłem wziąć mapę. Nie trafiłbym może na bród. Wyglądało, że jest głęboko. Zbyt głęboko :(

Ładny ale głęboki © djk71


Nie dziś. Mimo jazdy terenem jestem suchy, nie chce mi się moczyć. Okrężnie ląduję w Ożarowicach. Potem Brynica i już wiem gdzie jestem ;-)

Przez Chechło terenem dojeżdżam do Nakła Śląskiego. Fajny kościółek.

Kościół w Nakle Śląskim © djk71


I kapliczka.

Kapliczka © djk71


Stara © djk71


I krzyż? Nie to Jezus. Chyba.

Z polowania? © djk71


W końcu ktoś remontuje pałac w Nakle.

W końcu remont.. © djk71


Potem nową drogą docieram do zamkniętych rogatek. Czekam chwilę ale pociągu nie widać. W końcu czytam co napisane i własnym oczom nie wierzę.


Proszę otworzyć © djk71


Rozglądam się wokół, czy ktoś mnie za idiotę nie robi i...
Mówię "Proszę otworzyć". Szlabany się podnoszą. Przypadek. Przejeżdżam i słyszę jak... się zamykają. Niewiarygodne.

Niestety po chwili asfalt zmienia się w betonowe płyty, potem w ścieżkę, potem w krzaki i w końcu w pole.
Około 2-3km z buta w trawach, chaszczach, krzakach momentami po szyję. Ale jestem facetem. Nie cofnę się. Podrapany, pogryziony znajduję drogę. Robi się ciemno.

Polna droga doprowadza mnie do... znajomych rogatek. Bez wahania wołam: Proszę otworzyć i... od razu mam drogę wolną, a przejazd po chwili znów jest zamknięty. Szok.

Teraz już pędem do domu. Niestety w Radzionkowie zaczyna mnie rzucać. Tylne koło. Zwykle od razu naprawiam. dziś już mi się nie chce. Podpompowuję. Może dojadę. Tak...kilkaset metrów. Zamiana dętki w towarzystwie miliona komarów. Brrr...

Ale fajnie, że pojeździłem. Szkoda, że sam.

Wolna Szybka Setka

Sobota, 16 lipca 2011 · Komentarze(13)
Wolna Szybka Setka

Kolejna impreza w Pucharze Polski w Maratonach Rowerowych na Orientację - Wielkopolska Szybka Setka.

Start o północy - 15 godzin czasu i ok. 150km w optymalnym wariancie. 27 punktów do odnalezienia.

3:08 - po 3 nocnych godzinach mamy z Kosmą 5 punktów kontrolnych (10, 2, 6, 3, 9) - wydaje się być ok, ale nie jest ;-(

Mimo długich poszukiwań nie udaje nam się odnaleźć PK1 - bagno, północny skraj. Jedziemy na PK5 - ta jazda już nie ma sensu. Po zdobyciu punktu podejmujemy decyzję o zjechaniu na metę. Mamy jeszcze 10 godzin czasu ale dziś to nie ma sensu. Jesteśmy na mecie szybko :(

Szkoda. Jestem zły, rozgoryczony, wściekły. To nie tak miało być. Nie na tych zawodach. Tu mieliśmy być przygotowani, tu mieliśmy wyciągnąć wnioski ze wszystkich wcześniejszych błędów, tu… miało być inaczej… :-(

Żałuję, że przyjechałem… lepiej było pojechać z dzieckiem do Jarocina na festiwal.

Wiem, że czasem tak bywa, ale jestem wściekły.

Jedyny plus to wizyta u alistar i jej rodzinki. Przepraszam tylko, że byłem taki zmęczony i śpiący. Cieszę się jednak, że miałem okazję Was odwiedzić.

Szkoda, że nie udało się spotkać z Jurkiem57, który startował na krótszej trasie.

Wycieczka zagraniczna

Wtorek, 5 lipca 2011 · Komentarze(6)
Wycieczka zagraniczna
Po maratonach miałem zamiar skrócić urlop i wrócić do domu. Dałem się jednak na mówić na jego kontynuację i wylądowaliśmy w Chmielnie - miejscu położonym w najbardziej chyba malowniczej części tego regionu. Dawno nie byłem w tych okolicach, a moja rodzinka chyba nigdy. Wczoraj doprowadziłem rower do porządku po maratonach: czyszczenie, wymiana klocków - na Azymucie wracając do mety o mało nie przestawiłem kamienicy, bo zapomniałem, że przestały działać - zajęło mi to więcej czasu niż myślałem, tak więc z jazdy już nic nie wyszło.

Dziś ruszyłem w drogę już po szóstej rano. Szybko przekonałem się, że wzgórza wśród jezior nie tylko ładnie wyglądają ale również potrafią dać w kość. Do Kartuz dojechałem przez las lekko (?) spocony ;-) Nad Jeziorem Karczemnym na ławeczce asesora (jest wszędzie zaznaczona ale nie znalazłem opisu, czemu jest wyróżniona) korekta ustawień hamulców - coś lekko ocierał tył. Nie wjeżdżając do centrum skręcam na zielony szlak i zaraz po wjeździe do lasu drogę zastępuje mi czapla… Mnóstwo ich tutaj.

Czaple - dużo ich tu © djk71


Jadę do Łapalic w stronę rozpoczętej w latach 80-tych budowy zamku. Jakiś artysta miał fantazję, ale brakło mu pieniędzy. Niestety nie wiele widać, bo w z związku z wypadkami jakie miały tam miejsce budowa została ogrodzona wielkim murem.

Komuś zamarzyło się królestwo © djk71


Ciekawiej wyglądają końskie fryzury - irokez?

Prosto od fryzjera © djk71


Objeżdżam Jezioro Białe podziwiając z innej strony panoramę Chmielna.

Chmielno - tam mieszkamy © djk71


Postanawiam pojechać gdzieś dalej… tablice miejscowości wskazują, że być może przekroczyłem już granicę… język dziwny...

Trudny język © djk71


Po chwili rzeczywiście… Jest Rzym…

Roma © djk71


Trochę błota i piasku i decyzja… gdzie teraz?

Świat się kurczy © djk71


Oba miejsca niczym się nie wyróżniają…

Wyjeżdżam nad Jeziorem Lubygość. Wita mnie ciekawa grota i fajna droga wzdłuż jeziora, która niestety kończy się przy jego końcu.

Grota © djk71


Późno już i nie chce mi się przedzierać przez krzaki, tym bardziej, że to teren rezerwatu. Wracam i inną drogą dojeżdżam do Diabelskiego Kamienia. Duży.

Diabelski kamień © djk71


Chwila na popas i wracam do domu. O ile wcześniej co chwilę kontrolowałem drogę z mapą to teraz już bez problemów jadę w stronę do domu.

Niezbyt szybko, nie wiem czy to zmęczenie, czy podjazdy, czy po prostu chęć obcowania z przyrodą i oderwania się od wszystkiego…

Mam dość - znów czy wciąż?

Niedziela, 12 czerwca 2011 · Komentarze(13)
Mam dość - znów czy wciąż?
Zmęczony i bez pomysłu.
Bez pomysłu na wszystko. Na dom, na pracę, na życie...

Próbowałem to w weekend przespać - ponad trzydzieści godzin snu, czyli tyle ile zwykle mam przez cały tydzień, a może nawet więcej - i nic. To nie był sen żeby odpocząć. To był sen żeby uciec. Od pracy, od domu, od ludzi…

Każde otwarcie oczu zaczynało się przekleństwem na dowolną literę alfabetu… I nie był do tego potrzebny żaden powód. Po prostu jakoś tak.

Zapomniałem już jak się jeździ na rowerze. Ostatnio jeżdżę prawie tylko na zawodach. W sobotę był pomysł żeby zrobić objazd okolicznych imprez z okazji Industriady. Nawet wstałem rano i… mi przeszło. Potem też się zbierałem żeby wyjść i za każdym razem lądowałem pod kołdrą.

Dziś podobnie. Nie chce mi się niczego. Mam wszystko gdzieś. Nie mam nawet ochoty na piwo, a Ranczo mnie już nie śmieszy… Już mi się nawet nie chce szukać przyczyn tego. Po co. One są niezmienne. Jak ludzie. Jak większość z nich. To oni tworzą ten cholerny świat. To z nimi trzeba się stykać codziennie. I nie ważne czy ich znamy, czy tylko są tłem naszego życia, i tak mają na nie wpływ. Mam dość ich obłudy, zapatrzenia w siebie, perfekcyjnej umiejętności nie słuchania innych i lizania tyłka tych, którzy mogą dla nich coś zrobić.

Mam dość patrzenia na tych... Dość, pisałem już o tym tyle razy...

Po siedemnastej ruszam tyłek i jadę. Już po 2-3km mi się nie chce. Po co ja to robię?
Leżenie w łóżku daje taki sam efekt. Takie samo zadowolenie. A dokładniej jego brak.

Segiet, Dolomity, Księża Góra wszędzie pełno ludzi. Co się dziwić. Niedziela. W drodze do Piekar ktoś miał pomysł…

Ktoś miał pomysł? © djk71


Świerklaniec, Chechło…

Dupa… Na wpis też nie mam pomysłu... Potrzebuję odpoczynku - jestem zmęczony jak chyba nigdy wcześniej - ale myśl o urlopie też mnie przeraża... Potrzebuję go jak jeszcze nigdy... ale nie wiem czy go chcę...

Dymno 2011 i pierwsze miejsce

Sobota, 14 maja 2011 · Komentarze(25)
Dymno 2011 i pierwsze miejsce

Niestety nie moje :( Ale mojego syna, i nie Dymnie tylko na innej imprezie :)
Chłopcy wraz z Anetką, Kosmą i znajomymi pojechali na zawody Family Cup w Radzionkowie.

W skrócie (podsumowanie skopiowane od Kosmy):

- Igorek – I miejsce (puchar + dyplom);
- Wiku – VI miejsce (dyplom);
- Igorek & Wiku – III miejsce w kategorii Rodzina (puchar + dyplom);
- Igorek & Wiku – wylosowany Karcher (myjka ciśnieniowa) w kategorii rodzinnej teletomboli;
- Kosma – IV miejsce (dyplom);
- Kosma – wylosowany plecak w teletomboli.

Zwycięzcy K & K! © kosma100



Jestem z nich dumny. Świetnie się spisali. Lepiej niż ich ojciec. Dużo lepiej. Ale po kolei…

Gdy wczoraj przyjechałem do Sadownego odprawa techniczna już trwała:

- Kilka map do tego poskładanych z różnych źródeł
- Mapy są nie do końca spasowane więc są 5mm (100m) białe plamy :-)
- Jedna jest przekrzywiona (nie do końca zajarzyłem o co chodzi)
- Ortofotomapa w skali 1:6000
- Inne skale ro: 1:50000, 1:25000, 1:13333
- Świetliki - czy jak to nazwali organizatorzy...
- Poza tym nie należy się mapami zbytnio przejmować bo są stare i w terenie to inaczej wygląda.
- Nie ma być deszczu ale organizator nie obiecuje, że wrócimy sucho…
- Oprócz zwykłych punktów punkty stowarzyszone za które dostaje się minuty karne…
- Jest zalecenie żeby jechać w długich ciuchach i zamkniętymi ustami - tyle komarów i innych owadów…
- Nie pamiętam co jeszcze ale przez głowę przeszła mi myśl, że przecież jeszcze się nie rozpakowałem więc może…

W końcu jednak zostałem. Trochę rozmów ze znajomymi i koło północy kładę się spać. Budzę się koło czwartej ale żeby nie robić zamieszania do szóstej jeszcze próbuję drzemać. W końcu wstaję. Przyglądam się wyruszającej ekipie ekstremalnej i pieszej. My mamy jeszcze sporo czasu do startu. W końcu ubieram się (zdecydowałem się jednak na krótkie spodenki) i ruszam pod kościół skąd nastąpi start.

Kosciół w Sadownem © djk71


Sprzęt odliczający czas do startu.

Zaraz zaczynamy © djk71


Oczekiwanie

Czekamy na start © djk71


Rozdanie map i… patrzę na nie bezradnie próbując je ogarnąć. Mam za mały mapnik...

Mam za mały mapnik © djk71


Zamiast rozrysować trasę, jak zwykle to robię, ruszam na pierwszy punkt. I od razu zonk. Nie ma drogi, która powinna tu być. Mimo wszystko jadę widząc, że nie tylko ja zmierzam w tę stronę. W trakcie jazdy próbuję zorientować się raz jeszcze. Już wiem gdzie jadę, choć są to punkty, które chciałem wstępnie pominąć. Tylko jak się to stało? Po chwili już wiem. Północ na tej mapie nie jest na górze. Jest przesunięta o około 45 stopni. No tak, przecież napisy też są pod kątem… Niech żyje spostrzegawczość.

PK 22 - przesmyk między jeziorem i odnogą Bugu. Koszmarnie przeskakuje się między dwoma mapami. Tą właściwą i tą ze szczegółowym położeniem punktu. Punkt jest. Ale dość łatwo można go było przeoczyć. Tym razem pomagają mi inni zawodnicy, którzy gromadzą się obok lampionu.

Nad Bugiem © djk71


Dalej wałem w stronę PK21 - jeziorko. Po zjeździe z wału mokro. Jakoś udaje się jechać. Na punkcie spotykam Tomalosa, który nadjechał z drugiej strony.

PK 19 to zagłębienie
. Hmmm… Pierwsza przeprawa przez strumyk. Nawet się nie zastanawiam i nie kombinuję - wskakuję do wody, nie jest głęboko, do połowy łydki.

Przez strumyk © djk71


Lecę dalej. Mokro. Na punkcie spotykam Mavica. Jak się potem okaże to był jego ostatni punkt - poszedł hak przerzutki (w sumie chyba 6 osób rozwaliło przerzutki).

Wyjeżdżam z lasu i… chwila zaćmienia - jadę w lewo zamiast w prawo. Ląduję w Prostyniu. Długą chwilę trwa zanim orientuję się gdzie jestem. Zbyt długo.

W Prostyniu © djk71


Jadą na PK1 - dół głęboki. Najpierw piachy, potem, mokradła. Ścieżki wyglądają inaczej niż na mapie. Ląduję w jakimś grzęzawisku. Nie ma punktu i nie do końca wiem gdzie jestem.

Gdzie jest punkt? © djk71


Wycofuję się i próbuję jeszcze raz. Znów nic z tego. Jestem zły. Rezygnuję. Trochę mnie to załamuje.

Ruszam w stronę PK2 - dół płytki. Wjeżdżam do lasu i trafiam na niewłaściwą ścieżkę. Kompas pomaga mi wrócić na właściwą drogę. Chwilę trwa szukanie punktu. Schowany w krzakach. Nie da się jechać. Prowadzę rower ale w końcu jest.

PK3 - zagłębienie na szczycie. Od północy nie widzę ścieżki, która jest na mapie. Trudno, spróbuję od wschodu. Mierzę odległość. Wbijam się pod kątem prostym do góry i… jest ;-) Dobrze.

A rower w dole... © djk71


Teraz pora na PK4 - szczyt grzbietu. Będzie ciężko. Same ścieżki leśne. Co więcej teren nijak ma się do tego co wg mnie wynika z mapy.

Przerwa na popas i ponowną analizę mapy. Nie ma sensu jechać na czwórkę po drodze za dużo krzyżówek i za mało konkretnych punktów odniesienia. Szkoda czasu. Odpuszczam i jadę na PK6 - ambona myśliwska. Droga wydaje się być prosta choć przebijanie się przez piachy nie jest łatwe. W pewnym momencie popełniam jakiś błąd i… nie wiem gdzie jestem. Błąkam się bezradnie po lesie chyba z godzinę. Porażka. Po drodze spotykam jeszcze dwa zespoły, które podobnie jak ja nie mają pojęcia gdzie są.

Wybieram jedną z dróg i jadę… do końca, aż będzie coś co pomoże mi w zlokalizowaniu się. W końcu jest asfalt i drogowskaz, wiem (chyba) gdzie jestem. Ok, jeszcze jedna próba ataku na PK6. Tym razem zakończona powodzeniem.

Teraz PK12 - mostek na rzece Ugoszcz (pod mostkiem) - piachy, sporo pchania roweru.

Ciężko... © djk71


Jest mostek tylko punktu nie widzę. Czyżby ktoś go ściągnął?

Punkt miał być pod mostkiem © djk71


Rzut oka na mapę i… kawałek dalej jest drugi mostek! I jest punkt.

Teraz na PK11 - bród na rzece Ugoszcz (od południa). Mokro. Bardzo. Wydaje mi się, że precyzyjnie odmierzam odległość ale nie widzę wśród traw drogi.

Tylko gdzie tu biegnie droga? © djk71


Ryzykuję i idę przez kolejne grzęzawisko zastanawiając kiedy zmieni się w regularne bagno i zacznie mnie wciągać. Udaje się jednak dojść bez strat.

Jest punkt © djk71


Gdy zastanawiam się czy przejść przez bród (woda co najmniej do pasa) czy wrócić nadjeżdża zawodniczka, która decyduje się przeprawić przed rzekę. Ja wracam.

Spotykamy się przed PK7 - szczyt grzbietu - okazuje się, że próbowała przejść przez wodę ale było zbyt głęboko i zrezygnowała. Tym razem ona pierwsza odnajduje dociera na punkt - dzięki za głos :-)

Zjeżdżam ze szczytu i nie do końca jest pewien gdzie zjechałem. Jadę, znów na azymut. Po chwili okazuje się, ze jestem tam gdzie myślałem - Brzózka. Czas na PK8 - róg granicy kultur.

Jestem zmęczony. Do tego mam już dość komarów. Jest ich coraz więcej, szczególnie, że wody tu nie brakuje. Przez te kałuże i próby nie utonięcia gubię drogę i po raz kolejny jadę po omacku. Wyjeżdżam na asfalt. Jestem padnięty. Odpuszczam punkt, chcę jechać na metę. Postój w jedynym otwartym sklepie. O jak smakuje Cola.

Hmm… Po drodze jest jeszcze PK9 - płn-wch róg polany. Może spróbować? Ok, ostatni. Mokro, mokro, bardzo mokro. Znów spotykam Tomalosa. Grzęźniemy w błocie, opędzamy się bezskutecznie od komarów i próbujemy szukać punktu.

Iść czy płynąć? © djk71


W końcu jest droga, której nie mogliśmy odnaleźć. Tomek bez roweru pierwszy go odnajduje. Jeszcze tylko trzeba się wydostać stąd.

Kto wymyślił lokalizację tego punktu © djk71


Przejeżdżam obok punktu X - zagłębienie na grzbiecie. Nie mam siły. Odpuszczam. Dojeżdżam do mety.

Kiedy ja wcinam zupkę i kanapkę, które przygotowali organizatorzy… komary urządziły sobie ucztę na mojej głowie. Dokończyły w trakcie mycia roweru. Nie mam chyba na głowie miejsca bez bąbli…

Biorę zimny prysznic i idę zobaczyć wstępne wyniki. Kiepsko 14/17 w swojej kategorii i 49/59 w Open. Odnalezionych 10 z 27 punktów :-( Bardzo kiepsko.
Pocieszające jest tylko to, że tylko jedna osoba zaliczyła wszystkie punkty - Paweł Brudło - gratulacje.

Zadowolony, że przyjechałem ale zmęczony i zły z powodu wyników kładę się spać. Jutro wczesny wyjazd.

Prawie setka z Wiktorem - ZMK

Sobota, 30 kwietnia 2011 · Komentarze(16)
Prawie setka z Wiktorem - ZMK
Nie wyjechaliśmy nigdzie dalej więc jadę po raz pierwszy na Zagłębiowską Masę Krytyczną. Anetka sugeruje żebym zabrał Wiktora. Nawiązanie kontaktu z moim synem w godzinach porannych nie jest proste ale w końcu pada pytanie/stwierdzenie: "To wyjdzie jakaś setka?". Może…

Jedziemy ;-) Decyduję, że jedziemy sami, bo nie wiadomo jakie będzie tempo. Z Rokitnicy lasem, aż do stawu w Miechowicach.

Tak blisko © djk71


Dalej obok ruin, przez Karb i rowerówką do centrum Bytomia. Takie miejsca wciąż mnie dziwią w Polsce.

Jak z innej bajki © djk71


Krótka wizyta u Rowerka i ruszamy w stronę Żabich Dołów. Nigdy tu chyba nie byłem w ciągu dnia, wcześniej zawsze o świcie. Ptasie koncerty odbywają się bez względu na godzinę ;)

Pięknie tu... i głośno © djk71


Mijamy Chorzów, w Siemianowicach zaczyna padać. W Dąbrówce Małej na szczęście znów można się rozebrać. Przystanek w Milowicach na grobie dziadków.

Ech... © djk71


Około 13:30 meldujemy się pod dworcem w Sosnowcu. Chwila rozmowy, odbieramy kamizelkę i… idziemy na pizzę. Leje, burza.

W końcu wracamy na start i… coś mi się dziwnie jedzie. Brak powietrza w przednim kole :-( Dawno tego nie przeżywałem.

Uda się... uda... © djk71


Udaje się wymienić dętkę przed startem. Spotykamy pierwszych znajomych, po chwili kolejnych. Dużo nas. Wszyscy (chyba około 1300 osób) w jednakowych kamizelkach. To musi robić wrażenie.

Ja w "takiej" kamizelce © djk71


Leje :( Nie chce mi się zatrzymywać więc do samej Dąbrowy Górniczej moknę. Na miejscu zakładam kurtkę. Trochę późno.

Zalewajka i kolejni znajomi, w tym kolega z Rożnowa z małżonką. Ech… moja pamięć do twarzy…

Wciąż mokniemy. Trwa losowanie rowerów. Pierwszy wygrywa kolega z… Bytomia. Zamiast oklasków spotyka go… buczenie… Chyba jedyny niezbyt miły akcent tego dnia. A niby nie ma podziałów…

Kolejni znajomi. Dynio proponuje żebyśmy wracali razem prosto do Bytomia. Nie uśmiecha mi się jechać w deszczu z wariatami za kierownicą 94-ką. Decyduję się jechać z Wiktorem trochę okrężnie. Dołącza do nas Daniel. Fajnie.

Przejeżdżamy obok cementowni w Grodźcu. Szok, Przejeżdżałem już przecież tędy i jej nie zauważyłem. Jak to możliwe?

W Grodźcu © djk71


W parku w Wojkowicach decydujemy się na krótki odpoczynek i przebranie się. Przestało padać.

Chwila przerwy © djk71


Potem już prosto do domu. Prawie, bo przy wyjeździe z Piekar skręcam w drugą stronę i lądujemy w Bytomiu. Trudno.

Przejazd obok stadionu Polonii Bytom w trakcie meczu w kamizelkach z napisami Sosnowiec to chyba lekka prowokacja? Przeżyliśmy ;-)

Daniel prowadzi nas przez nieużywaną część wiaduktu na Karbiu. To nic, że czasem trzeba zejść z roweru… ;-)

a mogłaby tu być rowerówka... © djk71


Dojeżdżamy do domu. Fajnie było. Wiktor też zadowolony. Nie dziwię się. Zrobił prawie setkę bez żadnego treningu. Fajnie było spotkać znajome twarze :-)

BTW: bloki ustawione analogicznie do starych i zapomniałem, że mam nowe buty...