Dymno 2011 i pierwsze miejsce

Sobota, 14 maja 2011 · Komentarze(25)
Dymno 2011 i pierwsze miejsce

Niestety nie moje :( Ale mojego syna, i nie Dymnie tylko na innej imprezie :)
Chłopcy wraz z Anetką, Kosmą i znajomymi pojechali na zawody Family Cup w Radzionkowie.

W skrócie (podsumowanie skopiowane od Kosmy):

- Igorek – I miejsce (puchar + dyplom);
- Wiku – VI miejsce (dyplom);
- Igorek & Wiku – III miejsce w kategorii Rodzina (puchar + dyplom);
- Igorek & Wiku – wylosowany Karcher (myjka ciśnieniowa) w kategorii rodzinnej teletomboli;
- Kosma – IV miejsce (dyplom);
- Kosma – wylosowany plecak w teletomboli.

Zwycięzcy K & K! © kosma100



Jestem z nich dumny. Świetnie się spisali. Lepiej niż ich ojciec. Dużo lepiej. Ale po kolei…

Gdy wczoraj przyjechałem do Sadownego odprawa techniczna już trwała:

- Kilka map do tego poskładanych z różnych źródeł
- Mapy są nie do końca spasowane więc są 5mm (100m) białe plamy :-)
- Jedna jest przekrzywiona (nie do końca zajarzyłem o co chodzi)
- Ortofotomapa w skali 1:6000
- Inne skale ro: 1:50000, 1:25000, 1:13333
- Świetliki - czy jak to nazwali organizatorzy...
- Poza tym nie należy się mapami zbytnio przejmować bo są stare i w terenie to inaczej wygląda.
- Nie ma być deszczu ale organizator nie obiecuje, że wrócimy sucho…
- Oprócz zwykłych punktów punkty stowarzyszone za które dostaje się minuty karne…
- Jest zalecenie żeby jechać w długich ciuchach i zamkniętymi ustami - tyle komarów i innych owadów…
- Nie pamiętam co jeszcze ale przez głowę przeszła mi myśl, że przecież jeszcze się nie rozpakowałem więc może…

W końcu jednak zostałem. Trochę rozmów ze znajomymi i koło północy kładę się spać. Budzę się koło czwartej ale żeby nie robić zamieszania do szóstej jeszcze próbuję drzemać. W końcu wstaję. Przyglądam się wyruszającej ekipie ekstremalnej i pieszej. My mamy jeszcze sporo czasu do startu. W końcu ubieram się (zdecydowałem się jednak na krótkie spodenki) i ruszam pod kościół skąd nastąpi start.

Kosciół w Sadownem © djk71


Sprzęt odliczający czas do startu.

Zaraz zaczynamy © djk71


Oczekiwanie

Czekamy na start © djk71


Rozdanie map i… patrzę na nie bezradnie próbując je ogarnąć. Mam za mały mapnik...

Mam za mały mapnik © djk71


Zamiast rozrysować trasę, jak zwykle to robię, ruszam na pierwszy punkt. I od razu zonk. Nie ma drogi, która powinna tu być. Mimo wszystko jadę widząc, że nie tylko ja zmierzam w tę stronę. W trakcie jazdy próbuję zorientować się raz jeszcze. Już wiem gdzie jadę, choć są to punkty, które chciałem wstępnie pominąć. Tylko jak się to stało? Po chwili już wiem. Północ na tej mapie nie jest na górze. Jest przesunięta o około 45 stopni. No tak, przecież napisy też są pod kątem… Niech żyje spostrzegawczość.

PK 22 - przesmyk między jeziorem i odnogą Bugu. Koszmarnie przeskakuje się między dwoma mapami. Tą właściwą i tą ze szczegółowym położeniem punktu. Punkt jest. Ale dość łatwo można go było przeoczyć. Tym razem pomagają mi inni zawodnicy, którzy gromadzą się obok lampionu.

Nad Bugiem © djk71


Dalej wałem w stronę PK21 - jeziorko. Po zjeździe z wału mokro. Jakoś udaje się jechać. Na punkcie spotykam Tomalosa, który nadjechał z drugiej strony.

PK 19 to zagłębienie
. Hmmm… Pierwsza przeprawa przez strumyk. Nawet się nie zastanawiam i nie kombinuję - wskakuję do wody, nie jest głęboko, do połowy łydki.

Przez strumyk © djk71


Lecę dalej. Mokro. Na punkcie spotykam Mavica. Jak się potem okaże to był jego ostatni punkt - poszedł hak przerzutki (w sumie chyba 6 osób rozwaliło przerzutki).

Wyjeżdżam z lasu i… chwila zaćmienia - jadę w lewo zamiast w prawo. Ląduję w Prostyniu. Długą chwilę trwa zanim orientuję się gdzie jestem. Zbyt długo.

W Prostyniu © djk71


Jadą na PK1 - dół głęboki. Najpierw piachy, potem, mokradła. Ścieżki wyglądają inaczej niż na mapie. Ląduję w jakimś grzęzawisku. Nie ma punktu i nie do końca wiem gdzie jestem.

Gdzie jest punkt? © djk71


Wycofuję się i próbuję jeszcze raz. Znów nic z tego. Jestem zły. Rezygnuję. Trochę mnie to załamuje.

Ruszam w stronę PK2 - dół płytki. Wjeżdżam do lasu i trafiam na niewłaściwą ścieżkę. Kompas pomaga mi wrócić na właściwą drogę. Chwilę trwa szukanie punktu. Schowany w krzakach. Nie da się jechać. Prowadzę rower ale w końcu jest.

PK3 - zagłębienie na szczycie. Od północy nie widzę ścieżki, która jest na mapie. Trudno, spróbuję od wschodu. Mierzę odległość. Wbijam się pod kątem prostym do góry i… jest ;-) Dobrze.

A rower w dole... © djk71


Teraz pora na PK4 - szczyt grzbietu. Będzie ciężko. Same ścieżki leśne. Co więcej teren nijak ma się do tego co wg mnie wynika z mapy.

Przerwa na popas i ponowną analizę mapy. Nie ma sensu jechać na czwórkę po drodze za dużo krzyżówek i za mało konkretnych punktów odniesienia. Szkoda czasu. Odpuszczam i jadę na PK6 - ambona myśliwska. Droga wydaje się być prosta choć przebijanie się przez piachy nie jest łatwe. W pewnym momencie popełniam jakiś błąd i… nie wiem gdzie jestem. Błąkam się bezradnie po lesie chyba z godzinę. Porażka. Po drodze spotykam jeszcze dwa zespoły, które podobnie jak ja nie mają pojęcia gdzie są.

Wybieram jedną z dróg i jadę… do końca, aż będzie coś co pomoże mi w zlokalizowaniu się. W końcu jest asfalt i drogowskaz, wiem (chyba) gdzie jestem. Ok, jeszcze jedna próba ataku na PK6. Tym razem zakończona powodzeniem.

Teraz PK12 - mostek na rzece Ugoszcz (pod mostkiem) - piachy, sporo pchania roweru.

Ciężko... © djk71


Jest mostek tylko punktu nie widzę. Czyżby ktoś go ściągnął?

Punkt miał być pod mostkiem © djk71


Rzut oka na mapę i… kawałek dalej jest drugi mostek! I jest punkt.

Teraz na PK11 - bród na rzece Ugoszcz (od południa). Mokro. Bardzo. Wydaje mi się, że precyzyjnie odmierzam odległość ale nie widzę wśród traw drogi.

Tylko gdzie tu biegnie droga? © djk71


Ryzykuję i idę przez kolejne grzęzawisko zastanawiając kiedy zmieni się w regularne bagno i zacznie mnie wciągać. Udaje się jednak dojść bez strat.

Jest punkt © djk71


Gdy zastanawiam się czy przejść przez bród (woda co najmniej do pasa) czy wrócić nadjeżdża zawodniczka, która decyduje się przeprawić przed rzekę. Ja wracam.

Spotykamy się przed PK7 - szczyt grzbietu - okazuje się, że próbowała przejść przez wodę ale było zbyt głęboko i zrezygnowała. Tym razem ona pierwsza odnajduje dociera na punkt - dzięki za głos :-)

Zjeżdżam ze szczytu i nie do końca jest pewien gdzie zjechałem. Jadę, znów na azymut. Po chwili okazuje się, ze jestem tam gdzie myślałem - Brzózka. Czas na PK8 - róg granicy kultur.

Jestem zmęczony. Do tego mam już dość komarów. Jest ich coraz więcej, szczególnie, że wody tu nie brakuje. Przez te kałuże i próby nie utonięcia gubię drogę i po raz kolejny jadę po omacku. Wyjeżdżam na asfalt. Jestem padnięty. Odpuszczam punkt, chcę jechać na metę. Postój w jedynym otwartym sklepie. O jak smakuje Cola.

Hmm… Po drodze jest jeszcze PK9 - płn-wch róg polany. Może spróbować? Ok, ostatni. Mokro, mokro, bardzo mokro. Znów spotykam Tomalosa. Grzęźniemy w błocie, opędzamy się bezskutecznie od komarów i próbujemy szukać punktu.

Iść czy płynąć? © djk71


W końcu jest droga, której nie mogliśmy odnaleźć. Tomek bez roweru pierwszy go odnajduje. Jeszcze tylko trzeba się wydostać stąd.

Kto wymyślił lokalizację tego punktu © djk71


Przejeżdżam obok punktu X - zagłębienie na grzbiecie. Nie mam siły. Odpuszczam. Dojeżdżam do mety.

Kiedy ja wcinam zupkę i kanapkę, które przygotowali organizatorzy… komary urządziły sobie ucztę na mojej głowie. Dokończyły w trakcie mycia roweru. Nie mam chyba na głowie miejsca bez bąbli…

Biorę zimny prysznic i idę zobaczyć wstępne wyniki. Kiepsko 14/17 w swojej kategorii i 49/59 w Open. Odnalezionych 10 z 27 punktów :-( Bardzo kiepsko.
Pocieszające jest tylko to, że tylko jedna osoba zaliczyła wszystkie punkty - Paweł Brudło - gratulacje.

Zadowolony, że przyjechałem ale zmęczony i zły z powodu wyników kładę się spać. Jutro wczesny wyjazd.

Komentarze (25)

mnowaczy
Ja zrezygnowałem, więc znam tylko z opowieści ;-)
chrisEM
A ryba była taka... Nie... Taaaaaaka... ;-)

djk71 20:46 czwartek, 19 maja 2011

Może w miarę opowiadania woda jest coraz głębsza? ;)

chrisEM 22:25 środa, 18 maja 2011

Jestem zdziwiony opowieściami o wielkiej wodzie na pk11. Ja przyjechałem od północy i przechodziłem rzeczkę 2 razy. Woda sięgała do pół uda. Przechodziłem od strony zachodniej brodu czyli na wprost punktu.

mnowaczy 09:13 środa, 18 maja 2011

JPbike
Więc do zobaczenia :-)
pawrozik
Też będę za rok ;-)
Niewe
Oczywiście, że jestem na liście :-)

djk71 06:52 środa, 18 maja 2011

Bike Orient obowiązkowo. Ale po drodze jest jeszcze Waypointrace. Kosmę wydawało mi się, że widziałem w zarejestrowanych zawodnikach. A czy Ty dopełniłeś już tej formalności? ;)

Niewe 06:46 środa, 18 maja 2011

rajd był trudny, najbardziej wymagający jaki startowałem,
wg mnie "najciekawsze" były 16, 4,13, 20
ale pewnie za rok znowu przyjadę :)

co do muzeum warto było go zwiedzić, tylko niestety nie każdy miał taką szansę

pawrozik 05:09 środa, 18 maja 2011

Jasne że będę na BO :)
To z kim się wybiorę to okaże się na miejscu :)

JPbike 20:21 wtorek, 17 maja 2011

Niewe
Bywa. Widziałem za to, że spotkamy się na BO :-)
alistar
Nauczyłem się z Wyborczej ;-)
Dzięki.
Pewnie, że za rok przyjadę jak mi nic nie wypadnie ;-)
Do zobaczenia ;-)
DMK77
Dzwoniłeś? Nie zauważyłem... :( Z drugiej strony może i dobrze, bo jakbym spróbował to by mnie kusiło pewnie żeby kupić ;-)

djk71 20:05 wtorek, 17 maja 2011

Nie ma to jak dobry tytuł... ;)
Gratulacje dla chłopaków :)
Pojechałbyś jeszcze raz na Dymno? Takie pytanie jest niezłym miernikiem ;)

Do zobaczenia na Bike Oriencie :)

alistar 11:47 wtorek, 17 maja 2011

Naszą ekipę w zeszłym roku właśnie ta wielość map zniechęciła do startu i pojechaliśmy sobie rekreacyjnie gdzie indziej. W tym roku był konflikt z Mazovią i też nie dotarliśmy. Nie lubi nas to Dymno jakoś :)

Niewe 10:06 wtorek, 17 maja 2011

ewcia0706
Dzięki. co prawda moja żona się oburzyła... ;)
Rafaello
Co najwyżej w bidonach... :-)
theli
Kawałek dalej na mapie była następna rzeka i nie byłem pewien czy tam jest most czy bród więc odpuściłem... :-)
amiga
Ty się nie wymądrzaj tylko dołącz do zabawy... ;)
chrisEM
Ano tak ;) Trzeba była tylko dostać się do drogi i nie przerazić pierwszego kawałka... potem już było spoko... Ale potrójnie... hmmm... może wnieść protest?
JPbike
Masz rację, traktuję to jako kolejną lekcję. Choć w sumie to zastanawiam się kiedy w końcu zacznę z tych wielu już lekcji wyciągać wnioski ;-)
Będziesz na BO... świetnie... To jakaś propozycja? Myślę, że wciąż jeździsz zbyt szybko dla mnie... Ale jeśli chcesz dołączyć do Bułgarskiego Centrum... to będzie nas miał kto ciągnąć... :-)
kosma100
Postawiłem sobie wyższe cele... i nie udało się...
josiv
Dziewiątka chyba wielu dała w kość... błoto i komary... masakra...
mavic
Nie zrażam się, ale zadowolony z wyniku nie jestem... Obyś miał rację...
Jacek
Widzę, że różne doświadczenia były :-)
Basia
J.w. :-)
Udało się znaleźć? Bo w nocy to juz zupełnie zniechęcające miejsce musiało być...
Magda
Jechałem od południa ale chyba niepotrzebnie się zatrzymałem, a potem już trudno było ruszyć... :-)

djk71 18:54 poniedziałek, 16 maja 2011

do pk 11 dotarłam suchą stopą, trzeba było podjechać od strony południowej, przejechać rowerem przez łąkę i dalej przez pokrzywy do punktu ;-)) cóż albo woda albo pokrzywy..

Magda 18:28 poniedziałek, 16 maja 2011

Potwierdzam, 11 spokojnie przeszłam, przy moim bardzo przeciętnym wzroście wodę miałam maksymalnie do połowy uda :)
Za to 9 rzeczywiście była masakryczna, szczególnie, że przyszło nam próbować ją odnaleźć nocą.

Basia 09:10 poniedziałek, 16 maja 2011

Na 11 dawało się przejść bez większego zamoczenia się, środkiem brodu. Wody nie miałem nawet do pasa, a bardzo wysoki nie jestem :)

Jacek 07:39 poniedziałek, 16 maja 2011

Nie zrażaj się, teren był bardzo wymagający, nawigacja trudna więc każde inne zawody będą już łatwiejsze.
Następnym razem będzie lepiej.

mavic 07:30 poniedziałek, 16 maja 2011

Jako kolejny napiszę: "Czyli tak 9 wyglądała", echh krążyłem po tych bagnach i rowach i bobrich kopcach z pół godziny, zrezygnowałem w końcu, a drugie pół totalnie przez bagna na kierunek wschodni starałem się dotrzeć do tak odmiennej 8.

josiv 21:35 niedziela, 15 maja 2011

Aaaaaa zapomniałam się wytłumaczyć czemu nie byłam na Dymnie...
Nie przez komary...
tylko przez Komunię AniiK
;-)

kosma100 20:45 niedziela, 15 maja 2011

Whaw!
Albo narzekasz dla zasady albo by się pozbyć Kosmy z Bułgarskiego Centrum, bo przecież Założenia 10/100 zdobyłeś.
A poza tym... masakra majowa... gratuluję ;-)
I nie dopiszę, z grzeczności oczywiście, że Chłopcy zajęli lepsze miejsca ;)
Pozdrawiam

kosma100 20:34 niedziela, 15 maja 2011

Darku, po tej relacji doszedłem do wniosku że po takich mocno terenowych przygodach jesteś bogatszy o kolejne doświadczenia, które sprawdzą się w przyszłości :)
A ja na BO nie chciałbym po raz trzeci jechać sam ... :)

JPbike 20:23 niedziela, 15 maja 2011

A więc tak wyglądał PK9! :) Może i wynik masz jak mówisz kiepski, ale ta 9 była tylko dla twardzieli. Powinni ją liczyć potrójnie.

chrisEM 19:48 niedziela, 15 maja 2011

Patrząc po fotkach, to pewnie szybciej by było rowerem wodnym ... Może chociaż zainstaluj jakieś pływaki następnym razem. Organizatorzy polecieli z tymi mapkami :)

amiga 19:47 niedziela, 15 maja 2011

Rzekę na PK11 dało radę przejść - woda wprawdzie pod pachy (jak stałem na palcach :)) ale za to dno było twarde. Te kopne piachy w okolicach Lipek Starych były koszmarne.

theli 19:09 niedziela, 15 maja 2011

No rzeczywiście,wody to tam nie brakowało.

Rafaello 18:36 niedziela, 15 maja 2011

gratuluję chłopaków!! tacy zdolni to chyba tylko po tatusiu...;P

ewcia0706 18:02 niedziela, 15 maja 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa epeza

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]