Wpisy archiwalne w kategorii

do 50km

Dystans całkowity:18349.28 km (w terenie 5573.23 km; 30.37%)
Czas w ruchu:1068:39
Średnia prędkość:17.17 km/h
Maksymalna prędkość:65.37 km/h
Suma podjazdów:18982 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:183 (100 %)
Suma kalorii:79661 kcal
Liczba aktywności:722
Średnio na aktywność:25.45 km i 1h 28m
Więcej statystyk

Odyseja 2010 - NKL

Sobota, 2 października 2010 · Komentarze(12)
Odyseja 2010 - NKL

Po raz kolejny trafiamy z Kosmą na Odyseję.
Tym razem będziemy jeździli z mapą po terenie Pogórza Rożnowskiego. W ośrodku wypoczynkowym w Gródku nad Dunajcem meldujemy się późnym wieczorem w piątek. Przyjechaliśmy zmęczeni ale po wejściu do domku humor nam się od razu poprawia.

Kolorowe bunkry? © djk71


Widać tu właściciel postawił na pielęgnowanie tradycji historii i postanowił utrzymać standardy na poziomie PRL-u. Minimalne wyposażenie, woda w kolorze brązowym, czy spłukiwanie kibelka wodą z miski to tylko niektóre atrakcje. Brak jakiegokolwiek ogrzewania sprawia, że na dworze jest trochę cieplej niż w budynku.
Nie do końca zrozumiałem też działanie zamka (zwróćcie uwagę, że drzwi otwierają się do wewnątrz).

A ten zamek jak działa? © djk71


Rano rejestracja w biurze zawodów. Miałem nadzieję, że podobnie jak na Odysei Wiosennej w pakiecie startowym dostaniemy mapy - w końcu to Compass jest organizatorem tych zawodów - ale niestety dostaliśmy tylko kartę startową.

Śniadanko i serwis roweru Moniki (jednak hamulce mogą się tu przydać).
Witamy znajomych, mapy do ręki i planujemy trasę. Tym razem chcemy pojechać trochę inaczej niż zwykle. Więcej terenu ale krócej. Rozrysowujemy trasę optymistycznie licząc, że powinno się udać odnaleźć z 11-12 punków na 15 możliwych.

Ruszamy w stronę PK8. Piękna pogoda, cudowne widoki i… wszechobecne burki… Widać będzie nas miał kto motywować do szybszej jazdy…

Wydaje nam się wiemy co robimy jeśli chodzi o nawigację, tylko podjazdy od początku trochę męczą. Niestety po jakiś 3km robimy dziecinny błąd i skręcamy za wcześnie. Po chwili okazuje się, że nie tylko my, jednak spotkane dziewczyny po konsultacjach z miejscowymi zdecydowały wrócić - "Tam nie ma już żadnej drogi". Na przekór wiedzy miejscowych jedziemy dalej. Okazuje się, że droga jest. Docieramy do lasu i… ścieżka się kończy ale po kilkudziesięciu metrach na przełaj znajdujemy nową. Jeszcze kawałek i znów będzie asfalt. Zatrzymuję się, rzut oka na…. Gdzie mój mapnik???

Szlag by to trafił nie ma mapnika, a wraz z nim mapy i karty startowej. Monika zostaje z rowerami a ja wracam szukać. Tak… nie jest to proste, bo przecież częściowo przedzieraliśmy się "na azymut" z dala od ścieżki. Jakimś cudem po kilkuset metrach znajduję zgubę.

Na szczęście odnaleźliśmy mapnik © djk71


Odnajduję Monikę i… na powitanie dowiaduję się, że albo ściągamy buty i przekraczamy strumyk albo wracamy. Rzut oka na odnalezioną mapę i…

Faktycznie nie jest dobrze. Woda pewnie zimna. Szczęśliwie odnajdujemy miejsce gdzie da się przedostać na drugą stroną suchą stopą.

Bywało trudno © djk71


Bywało mokro © djk71


Na czworaka ale przejdę.... © djk71


Teraz jeszcze tylko trochę błotka i jesteśmy na asfalcie. Podjazd wygląda groźnie. Podjeżdżamy, mijamy kilka kolejnych burków i jesteśmy na punkcie.

Teraz czas na "jedynkę". Chwila zawahania, bo tu było ciężko (kara z niezdobycie tego punktu to 60', a tamten punkt jest wart 120' więc będzie dwa razy gorzej? Jednak jedziemy. Tu sam widok niektórych podjazdów robi wrażenie. Uff ciężko ale jedziemy. Wiem już chyba czemu szczyt nazywa się Mogiła :-) Gdy docieramy do punktu mija już ponad 2,5h od startu. Słabo jak na 8-godzinny limit. Teraz z górki. Mijamy miejsce gdzie w 1944 roku był szpital leśny partyzantów AK.

Szpital leśny partyzantów AK © djk71


Zjeżdżamy. Podoba mi się. Wciąż się boję zjazdów ale tym razem próbuję trochę odważnie. W efekcie w jednym miejscu czekam na Monikę… kilka minut… :)

Jedziemy na "trójkę" asfaltem ale docieramy zmęczeni. Przed punktem Kosma zalicza poślizg na błocie i w efekcie dość bolesny upadek. Punkt trochę schowany ale udaje się go odnaleźć.

Kolejny ostry podjazd i chwila odpoczynku. Siadamy przy kapliczce. Patrzymy a zegarek i chyba trzeba zmodyfikować trasę. Masakra. Cztery godziny jazdy, 23km za sobą i tylko 3 punkty. Bez szans na zebranie minimum czyli 8pkt. Tym bardziej, że cały czas oddalamy się od bazy. Już wiemy, że tym razem nie zostaniemy sklasyfikowani. Po raz pierwszy odkąd startujemy.

Wracamy. Postanawiamy zaliczyć jeszcze 10-tkę i 11-tkę. Zaczynam padać. Podjazd/podejście po dziesiątkę pokazuje jasno, że będzie to ostatni dziś punkt. Nie mam siły. Nie wierzymy, że uda się komuś zaliczyć wszystko.

Daleko jeszcze? Wysoko jeszcze? © djk71


Ładnie ale wysoko... trzeba podjechać © djk71


Jeszcze kilka widoków...

Pieknie tu © djk71


Jeszcze kilka zjazdów....

Wąsko, stromo ale fajnie... © djk71


Zaliczamy ostatni punkt i do bazy.

Dojeżdżamy do mety. Jesteśmy witani jako zwycięzcy bo 1,5 godziny przed końcem czasu ale… tym razem Compass nas pokonał. Tak też bywa. Ale zabawa była świetna. Widoki niesamowite. I… górki aż proszą żeby tu wrócić i zmierzyć się z nimi raz jeszcze.

Słońce idzie spać... © djk71


Wieczorem ognisko, kiełbaski, piwo. Jesteśmy zaskoczeni. Pozytywnie. Organizator się postarał. Wieczorne pogaduchy ze znajomymi. Fajnie. Okazuje się, że kilka zespołów zdobyło komplet punktów i to w jakim czasie… Bywa. Widać mamy nad czym popracować. Jutro jedziemy już tylko dla zabawy.

Pozdrowionka dla wszystkich znajomych, fajnie było Was znów zobaczyć. Pozdrowionka dla licznej grupy enduro69.pl :-)

Bez tytułu...

Wtorek, 28 września 2010 · Komentarze(10)
Bez tytułu...

Po prostu masakra. Wszędzie wokół masakra. Mam dość. Dość wielu rzeczy. Wielu osób. Po prostu chciałbym uciec gdzieś... Daleko...

Wieczorem po krótkiej drzemce postanawiam pójść na rower. Ciemno, mokro ale to nic. Muszę rozładować emocje. Do tego przydałoby się zobaczyć jak rower się sprawuje przed Odyseją.

Zjeżdżam do Rokitnicy i... może do lasu? Może... potem. Na razie do Zabrza. Centrum i... lampka zaczyna mnie ostrzegać, że zaraz padnie bateria. Szlag by to trafił. Co jeszcze będzie przeciwko mnie?

Koło dworca dowiaduję się ile to mamy zaprzyjaźnionych miast.

Zabrze miasto turystyki przemysłowej © djk71


Niestety, trzeba wracać do domu. Po ciemku jeździł nie będę, a baterii zapasowych brak. Zwykle wożę, ale dziś nie mogło się udać. Dobrze, że choć czołówkę wziąłem, choć tam już też nie pamiętam kiedy baterie zmieniałem.

Szkoda, że muszę wracać. Nie udało się rozładować emocji. Nie udało się pojechać do lasu. Za to coś przednia przerzutka zaczęła szwankować. Mam nadzieję, że to tylko brud...

Za krótko, za wolno, za... ech szkoda gadać... Nawet pisać się nie chce. Może następnym razem będę bardziej twórczy...

Z innej beczki:

Złomiarze ukradli znaki z miasteczka rowerowego
Co za chory kraj...

Bohater, czy niedoszły zabójca?

Niedziela, 19 września 2010 · Komentarze(24)
Bohater, czy niedoszły zabójca?
Wczoraj nie miałem zbyt dużo czasu na jazdę. Dziś... chęci do wstania z łóżka. Chyba wciąż odsypiam ubiegły tydzień.
W końcu po jedenastej zbieram się i jadę. Czasu niezbyt dużo ale trzeba choć trochę to wykorzystać.

Ruszam w stronę Miechowic i drogę zastępuje mi policjant informując mnie o trwającym tam właśnie maratonie. Chwila dyskusji i mogę jechać "ale po angielsku - tzn. tak jak biegają lewą stroną". Ok. Wśród biegających dostrzegam Prezydenta Bytomia. Słysząc szum kół woła "Wolę rower!" ale dzielnie biegnie dalej. Krótka wymiana zdań (zwykle spotykamy się na bytomskich masach krytycznych) i jadę dalej.

Prezydent Bytomia - jeździ na rowerze, biega.... © djk71


Leśne ścieżki to coś czego dziś mi trzeba. W samotności zmęczyć się i przestać mysleć o wielu sprawach.

Mijam Miechowice i wjeżdżam do Segietu. Fantastyczne miejsce. Bukowe tereny już w 1908 roku Niemcy chcieli otoczyć ochroną. Udało im się to dopiero (sic!) w 1942 roku.

Podjazdy, zjazdy... fantastycznie.

Po raz pierwszy dziś zauważam tablicę: Park kulturowy "Hałda Popłuczkowa". Często tędy przejeżdżam więc albo jest nowa albo byłem ślepy. Piękne widoki. Zakaz wjazdu pojazdów silnikowych ale jak widać po śladach wielu to nie przeszkadza.

Hałda Popłuczkowa © djk71


Wysoko - nie dla mnie © djk71


Kolor terenu © djk71


Jadę dalej. Kilkukrotnie, choć zwykle tego nie robię, wjeżdżam i wyjeżdżam z Segietu. Potrzebowałem się powspinać i pozjeżdżać (próbując nie łapać za klamki).

Kiedy waham się gdzie jechać podpowiedzi nasuwają się same.

Jechać, czy nie jechać? © djk71


Fajne, ale nie dziś :-)

Pora wracać. Dojeżdżam rozpędzony do skrzyżowania ścieżek. Widoczność dobra, nikt nie jedzie więc prawie nie zwalniam. Prawie, bo przy skrzyżowaniu stoi rodzinka z maluchem na rowerku na czterech kółkach. Patrzą na mnie gdy z dużą prędkością zbliżam się w ich kierunku. Gdy jestem już prawie na skrzyżowaniu ojciec-idiota wypycha bezbronnego malucha na środek skrzyżowania. Nie wiem jak to zrobiłem. Zatrzymałem się tuż przed malcem. Cud. Nie wiem jak to zrobiłem. Dzieciak nawet nie zdążył się zorientować co się stało. Co mogło się stać. Ojciec usłyszał tylko niecenzuralny potok słów. Reszta dostanie mu się od żony w domu. Nie wiem kto był bardziej blady, ja, czy ona... Przecież gdyby rozpędzone 100 kg wpadło na to dziecko... lepiej nie myśleć... Nie wiem czy uratowałem mu życie, czy omal go nie zabiłem...

500m dalej siadam na trawie i siedzę. Nie potrafię jechać. Cały się trzęsę. Po kilu minutach siadam na rower i spokojnym tempem docieram do domu. Żona mówi, że mam jeszcze 20 minut czasu więc mogę jeszcze pojeździć. Nie chce mi się. Nie dzisiaj...

Śladami zwycięzców

Sobota, 18 września 2010 · Komentarze(7)
Śladami zwycięzców
Po tygodniowej przerwie związanej z pobytem w Poznaniu dziś niestety też nie udało się pojeździć. Prawie. Prawie, bo wieczorem Igorek chce mi pokazać, gdzie w ubiegłą niedzielę zdobywał medale.

Jedziemy do Rokitnicy, a tam przez Żniwiarzy w okolice stadionu gdzie w ubiegłą niedzielę odbyła się finałowa edycja AZS MTB CUP 2010.

Niestety nie mogłem towarzyszyć moim chłopakom ale mieli spore wsparcie, co też przełożyło się na wyniki :-)

Wiktor- 2 miejsce w wyścigu

Podoba mi się to srebro.... © djk71


Igor - 1 miejsce w wyścigu...

Wygrałem !!! © djk71


Wysoko zaszedłem, trudniej zejść.... © djk71


Ech ta sława... © djk71


... i 2 w uphillu

Drugie miejsce też nie jest złe © djk71


Jeszcze tylko zmyć błoto...

Po zawdoach © djk71



I można odpocząć. Dawno nie widziałem/słyszałem ich tak szczęśliwych.

Usmiech zwycięzcy... © djk71


Zresztą co się dziwić w takim towarzystwie...

Piękne te zawodniczki © djk71




Trasa była ponoć bardzo wymagająca.

Samochody i błotko

Sobota, 11 września 2010 · Komentarze(10)
Samochody i błotko

Wczoraj nie udało mi się dotrzeć na Zabrzańską Masę Krytyczną. Tzn. dotarłem ale... autem. Ale i tak miło był zobaczyć znajomych. Może następnym razem będzie lepiej.

Dziś chciałem całe przedpołudnie przeznaczyć na rower. Niestety od bladego świtu leje. W tej sytuacji wpakowałem chłopaków do samochodu i zrobiliśmy sobie męski dzień. Samochody... ;)

Czar starych aut © djk71


Czar starych aut © djk71


Czar starych aut © djk71


Czar starych aut © djk71


Czar starych aut © djk71


Było fajnie. Chłopcy byli zachwyceni.

Skończyliśmy na II Targach Turystyki Dziedzictwa Przemysłowego. Spodziewałem się czegoś więcej ale nie nudziłem się.

Uciąłem sobie ciekawą pogawędkę z Dariuszem Waleriańskim, który prezentował książkę „Zabrze krok po kroku”. Znam to już ale miło było pogawędzić o śląskich zabytkach techniki, o trasach rowerowych (i ich braku)... Niesamowity człowiek.

Pół godziny gawędziliśmy również z Tomaszem Zubilewiczem, który prezentował pozycję "Zabrze na każdą pogodę". Niestety nie było jeszcze możliwości kupna, ale ma mnie powiadomić jak będzie to możliwe.

Jaka będzie jutro pogoda? © djk71


Po powrocie do domku zmieniam opony. Pierwsza chyba świadoma zmiana opon.

Świadoma, bo... niby wiedziałem, że są różne ale jakoś nie miałem potrzeby zmieniać. Przednia przejechała ponad 10 tys. km. Tylna padła więc wymieniłem ponad rok temu na coś jakby semi-slicki i... o ile na drodze chyba faktycznie lepiej to błoto... masakra.

Jako, że już wkrótce Odyseja, a mając w pamięci Błotną Odyseję sprzed dwóch lat i wiosenną w tym roku... stwierdziłem, że zmiana opon jest konieczna.

Przeglądałem sporo różnych opon w necie i... kupiłem jakieś pierwsze z brzegu w miarę tanie i wyglądające, ze dadzą radę. Ruszam w teren i... pierwsza górka masakra. Błota nie zauważyłem ale brak oddechu to i owszem. Chwila odpoczynku i jadę dalej. Opony rewelka. Bez względu na to jakie jest błoto po prostu go nie zauważam. Ciekawe czy to faktycznie kwestia opon czy po prostu wmówiłem sobie, że teraz będzie dobrze... ;-)

Fajnie. Wróciłem upaćkany od stóp do głów ale nie żałuje. Tylko kto mi rower umyje?

I Śląska Rowerowa Masa Krytyczna

Niedziela, 5 września 2010 · Komentarze(15)
I Śląska Rowerowa Masa Krytyczna

Mamy w regionie masę katowicką, gliwicką, bytomską, zabrzańska i zagłębiowską... Dziś pierwsza Śląska Masa Krytyczna więc... jechać trzeba.

Myślałem, że pojedziemy całą rodzinką ale nie wyszło. Sam dojeżdżam na bytomski rynek a tam już się dzieje.

Imprezę prowadzi bytomski duszek - przewodnik dążących do celu - Świetlik.

Bytomski Świetlik © djk71


W tle sztuka o tematyce rowerowej.

Kominiarz na rowerze © djk71


Przed nami stare rowery...

Starych rowerów czar © djk71


Starych rowerów czar © djk71


Starych rowerów czar © djk71


Niektóre są BARDZO czyste...

Starych rowerów czar © djk71


Starych rowerów czar © djk71


Starych rowerów czar © djk71


Czyżby kiedyś też kradli i trzeba było wszystko przypinać?

Starych rowerów czar © djk71


Kompas?

Starych rowerów czar © djk71


Rozmowy ze znajomymi, kupujemy pamiątkowe plakietki, odblaski i inne dostając tym samym szansę na wygranie roweru.

W końcu ruszamy...

Ruszamy © djk71


Wesoły przejazd w policyjnej obstawie. Miło było popatrzeć momentami na obstawę :-) Po kilkunastu kilometrach docieramy z powrotem na Rynek. Ustawiamy się wokół Rynku tworząc rowerowy łańcuch.

Rowerowy łańcuch © djk71


Wszyscy kolejno zostajemy mianowani Przyjaznymi Rowerzyst(k)om, dostajemy przewodniki po bytomskich trasach turystycznych oraz numerowane certyfikaty uczestnictwa. Wychodzi, że było nas 184. Ładnie ;)

Certyfikat Przyjazny Rowerzyst(k)om © djk71


Następuje losowanie miliona nagród (połowę wygrał Raptor :-) Mnie niestety nie udało nic zgarnąć...

Fajnie było spotkać wielu znajomych, poznać nowych... Ogólnie sympatycznie i wesoło. Niektórym z wrażenia nawet gwizdki z ust wypadały...

Aż mu gwizdek wypadł... © djk71


Następna "śląska" za rok... przydałoby się trochę muzyki i trochę lepsza pogoda...

Pozdrowionka dla wszystkich... Ludzi z bikestats już dziś chyba nie byłem w stanie policzyć... Dużo nas, choć wielu jeszcze brakowało...

Spotkanie z własnym ja

Poniedziałek, 30 sierpnia 2010 · Komentarze(7)
Spotkanie z własnym ja
Wakacje się kończą. Urlop wyjątkowo długi jak na mnie, a jakoś tak... zabrakło go. Zabrakło czasu na rower (zrobiłem raptem trochę ponad 300km - choć muszę przyznać, że wszystkie mile wspominam). Zabrakło czasu na zrobienie zaległych rzeczy (choć kilka udało się wyprostować i co ważne nie powstały nowe zaległości). Zabrakło czasu na spotkanie z samym sobą...

Nie udał się też wyjazd na Łemkowski Orient choć bardzo się na niego nastawiałem. Późny (czy też bardziej poranny) powrót znad morza, brzydka pogoda i brak chętnych na wspólny wyjazd sprawiły, że zostałem w domu. A szkoda, bo wg relacji Aldony, Wojtka i ich dzieci było... interesująco :)

Na dziś i jutro prognozy pogody też niezbyt ciekawe więc rankiem korzystając z tego, że nie pada ruszam na krótką przejażdżkę. Szósta rano, 10 stopni na zewnątrz... Jak się ubrać? Długie spodnie, dwie koszulki z długim rękawem i... chłodno. Żałuję że nie zabrałem jakiejś kurtki.

Najpierw rundka po osiedlu w celu sfocenia nowego malowidła :-)

Helenka - 13 Dzielnica Zabrza © djk71


Potem zjazd do Rokitnicy i rzut oka na burzony właśnie pomnik Armii Radzieckiej (nie pamiętam dokładnej nazwy). Pomnik powstały bodaj w latach 50-tych. Wyglądał jak wiele podobnych. Nijaki, z czerwoną gwiazdą na szczycie. W latach 90-tych gwiazda zniknęła, a zaraz potem również tablica informacyjna. Od tej pory stał i straszył. Ile razy tamtędy przejeżdżałem chciałem pstryknąć fotkę. Tak na pamiątkę, zanim coś z nim zrobią. I nie zdążyłem.

Myślałem, że skończyła się era burzenia pomników © djk71


Trwa rozbiórka, choć ponoć wstrzymana ponieważ pomnik skrywa w sobie... kamień pamiątkowy wyrzeźbiony ku czci... faszystowskiego działacza Horsta Wessela. Kamień ten stał przed II wojną światową obok ówczesnego Ratusza. Został odsłonięty 17 września 1933 roku. Więcej ponoć opisały lokalne media ale nie miałem jeszcze czasu do nich zerknąć.

Tak wiele interesujących miejsc jest wokół nas, tak wiele z nich obiecujemy sobie zobaczyć, zwiedzić przy okazji... A czasem ta okazja może już się nigdy więcej nie zdarzyć... Coś się zawali, ktoś coś zniszczy...

Carpe diem - "Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie..."

Rowerową drogą do Mikulczyc (ciekawe kiedy będzie odcinek Helenka - Rokitnica) i centrum Zabrza.

"Spotkanie z własnym ja" - rzeźba Heinza Toboli (rzeźba, czy też jak podsłuchała kiedyś moja małżonka rozmowę pewnej pary - "płaskorzeźba - bo przecież jest płasko". Spotkanie, którego mi zabrakło w trakcie tego urlopu...

Heinz Tobola - "Spotkanie z własnym ja" © djk71


Czas wracać do domu. Przez Park Dubiela. Niby centrum, a wieki tu nie byłem... Pozmieniało się...

Siłownia w Parku Dubiela © djk71


Ale wciąż jest pięknie...

Zielono ale smutno... © djk71


Szybki powrót do domu. Zmarzłem trochę. Jesień idzie?

Pożegnanie z morzem

Czwartek, 26 sierpnia 2010 · Komentarze(10)
Pożegnanie z morzem
No i przyszedł czas na zakończenie krótkiej wizyty nad morzem. Wizyty pierwszej od kilkunastu lat. Dawno tu nie byłem i jakoś specjalnie mnie nie ciągnęło. Nie lubię bezczynnego wylegiwania się na plażach. Nie lubię tłumów ludzi. Nie lubię wszechobecnych sprzedawców byle-czego. Nie lubię słońca (w nadmiarze). A pływanie w morzu może i jest możliwe ale dla mnie to męczarnia, a nie przyjemność.

Obiecałem jednak dzieciom i żonie, że w tym roku tu przyjedziemy i przyjechaliśmy. Co prawda na krócej niż planowaliśmy ale jednak. I co? Tłumy ludzi tak jak się spodziewałem, choć ponoć i tak już nie tak wielkie jak jeszcze 2-3 tygodnie temu. Makabryczne ceny wszystkiego, zwiększające się z każdym krokiem w stronę morza lub jakiejkolwiek niby-atrakcji.

Okazało się jednak, że było lepiej niż się spodziewałem. Znaleźliśmy kilka ciekawych miejsc gdzie było mniej ludzi niż na latarni, czy molo. Pogoda sprawiła, że nie było okazji do leżenia plackiem. I znalazło się kilka szlaków rowerowych gdzie prawie nie było ludzi.

Niestety wysokich cen nie uniknęliśmy, a dzieci chciały wszystko ;-)

Wczorajszy sztorm skutecznie zniechęcił nas do jazdy na rowerze. Zwiedziliśmy za to Kołobrzeg. Dzieci były zachwycone Muzeum Oręża Polskiego.

Niektóre eksponaty rzeczywiście wyglądają na dawno nie używane.

Nasza armia dawno nie ćwiczyła... © djk71


Dziś za to udało się pojechać na latarnię w Niechorzu i powłóczyć trochę po okolicy.

Graffiti w Niechorzu © djk71


Tempo bardzo spacerowe ale to chyba nastrój związany ze zbliżającym się wyjazdem. W sumie to było... całkiem fajnie. I może jeszcze tu wrócimy...

Idealne miejsce dla rowerzystów? © djk71


Tylko nie mówcie tego mojej rodzince... Bo udawałem, że mi się nie podoba i straszne się męczę... ;)

O poranku nad morzem

Wtorek, 24 sierpnia 2010 · Komentarze(7)
O poranku nad morzem

Pierwszy raz z rowerem nad morzem. Wczoraj zaprawa piesza, a dziś pobudka o piątej i w drogę zanim reszta szarańczy się obudzi. Jak najciszej pytam śpiącą żonę, czy też jedzie i… mówi, że tak. Szok. Szybko się ubieramy i ruszamy na przejażdżkę. Wczoraj udało nam się zdobyć atlas szlak rowerowych gminy Rewal więc planowanie trasy proste i szybkie.

Wybór pada na szlak "Leśnym duktem".

Po drodze zaglądamy na plażę. O tej porze jest tu puściutko. Sympatycznie. Dziś większa fala niż wczoraj. Niestety wschód słońca z tego miejsca słabo widoczny.

Wschód słońca w Pogorzelicy © djk71


Ruszamy lasem. Sympatycznie. W pewnym momencie wyjeżdżamy na tereny wojskowe. Wojska ponoć już tu nie ma ale szlak i tak odbija w prawo.

WP w Pogorzelicy © djk71


Po drodze mijamy bagna i zarastające jezioro Konarzewo.

Jezioro Konarzewo © djk71


Dojeżdżamy do stacji kolejki. Zdjęcie przy kutrze, który stoi na lądzie i… zamiast wracać do dzieci wybieramy jeszcze szlak wokół Jeziora Liwia Łuża.

kuter na stacji kolejowej? © djk71


Nie wiem czemu ale lubię widok wiatraków.

Ktoś coś kręci © djk71


Dziwnie tu na nas patrzą.

Czego się gapisz? © djk71


Tu więcej miłych dla oka widoczków.

Jezioro Liwia Łuża © djk71


I widać latarnię w Niechorzu...

Latarnia w Niechorzu © djk71


Tylko nie wiem czemu żona chce mnie bić…

Żona mnie bije © djk71



Lądujemy w Niechorzu ale zamiast drogi przez centrum kontynuujemy trasę zielonym szlakiem.

Anetka twierdzi, że wlokę się jak ślimak…

Ślimak, slimak pokaż rogi © djk71


… i chce wracać pociągiem.

A może koleją? © djk71


Ale w końcu udaje mi się ją namówić na dokończenie wycieczki rowerem.

Objechaliśmy jeziorko dookoła niestety przez cały czas nie było okazji do zbliżenia się do wody. Ale przecież chcieliśmy pojeździć, a nie popływać.

8:30. Można zaczynać dzień. :-)

Fabryka amunicji i nie tylko

Niedziela, 22 sierpnia 2010 · Komentarze(9)
Fabryka amunicji i nie tylko
Na zakończenie pobytu na ziemi lubuskiej gospodarze zaproponowali nam wizytę w opuszczonej fabryce amunicji w Zasiekach.

Zapakowaliśmy rowery do samochodu i ruszyliśmy w podróż. Dziś oprócz Asi i Piotrka towarzyszyła nam Patrycja z Matysem i Kubą, tak więc grupa była duża.

Miejsce tyleż niesamowite (ponad 400 budynków, bunkrów ukrytych w lesie), ile niebezpieczne (sporo osób straciło tu życie w poszukiwaniu wrażeń lub złomu).

Fabryka amunicji w Zasiekach © djk71


Ponoć bezpieczne miejsca zostały oznaczone krzyżykami.

Fabryka amunicji w Zasiekach © djk71


Wszystkie hale są dziś już puste - to pewnie efekt współpracy wojska i złomiarzy.

Fabryka amunicji w Zasiekach © djk71


Kiosk ruchu?

Fabryka amunicji w Zasiekach © djk71


Pamiątkowe zdjęcie na rampie kolejowej

Fabryka amunicji w Zasiekach © djk71


Inna rampa

Fabryka amunicji w Zasiekach © djk71


Mimo niebezpieczeństw wielu wciąż ryzykuje

Fabryka amunicji w Zasiekach - ryzykant © djk71


Fabryka amunicji w Zasiekach © djk71


Fabryka amunicji w Zasiekach © djk71


Mały fragment terenu został już zagospodarowany.

Fabryka amunicji w Zasiekach - paintball © djk71


Szkoda, że o reszcie nikt nie pomyślał.

Dzięki, że nas tu zabraliście. Dzięki również za wczorajszą (choć nie rowerową) wycieczkę.

Wizyta w skansenie w Ochli była naprawdę edukacyjna. Tylko czemu na ławkach leżały nasze podręczniki? Chyba już mamy swoje lata...

W szkole w skansenie w Ochli © djk71


Królestwo bocianów czyli Kłopot - też niesamowite wrażenie i olbrzymia ilość informacji jakimi podzielił się z nami sympatyczny pracownik Muzeum Bociana Białego.

W Kłopocie ich pełno © djk71


W okolicy piękne widoki

Kłoptliwe okolice © djk71


I most, o którym w Wikipedii piszą, że wysadzili go Rosjanie, a w muzeum dowiedzieliśmy się, że zrobili to wycofujący się Niemcy. I komu tu wierzyć?

Jestem w szoku, że na most można wejść, bo kończy się on nagle i... niebezpiecznie.

Przerwany most w Kłopocie © djk71


Most w Kłopocie © djk71


Most w Kłopocie © djk71

Było pięknie... Asiu, Piotrze - Dziękujemy :)