Wpisy archiwalne w kategorii

do 50km

Dystans całkowity:18349.28 km (w terenie 5573.23 km; 30.37%)
Czas w ruchu:1068:39
Średnia prędkość:17.17 km/h
Maksymalna prędkość:65.37 km/h
Suma podjazdów:18982 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:183 (100 %)
Suma kalorii:79661 kcal
Liczba aktywności:722
Średnio na aktywność:25.45 km i 1h 28m
Więcej statystyk

Podsumowanie?

Piątek, 31 grudnia 2010 · Komentarze(8)
Podsumowanie?

Dzień urlopu. Żeby choć chwilę odpocząć skoro w święta się to nie udało. Korzystając z okazji postanawiam wyjść choć na chwilę na rower. Nie jeździłem już ponad miesiąc. Będzie powód żeby zrobić wpis i podsumowanie roku.

Termometr pokazuje -8C. Nie szkodzi, jeździłem już w mrozie. Ruszam i jest ślisko. Do tego włożyłem kominiarkę i oczywiście od razu parują mi okulary i nic nie widzę. Wjazd do lasu masakryczny. Śliski, nierówny… nie… wycofuję się.

To trochę tak jak w życiu, jak coś na dzień dobry wydaje się być problematyczne, niepewne to może lepiej też się wycofać i nawet nie próbować.

Jadę asfaltem w stronę Miechowic. Może tam wjazd do lasu będzie przyjaźniejszy. Nie jest. Jest zasypany. Zaczyna mi być zimno w palce u rąk. Chyba jednak wrócę do domu, bo asfaltem to żadna przyjemność, co chwilę stres, gdy ktoś mnie wyprzedza. Dojeżdżam jednak do Miechowic i tam wjeżdżam do lasu. Zimno w uda. Po co ja to robię? Na przekór sobie? Na pokaz? Nie wiem.

Dalej lasem, znów parują mi okulary… nie podoba mi się taka jazda. Wiele rzeczy mi się ostatnio nie podoba.

Strasznie marudny się ostatnio zrobiłem. Dobra koniec. Trzeba się trochę pocieszyć jazdą. Jest podjazd. Cała naprzód. Taaa… łańcuch zaczyna przeskakiwać. Podobnie jak w życiu. Jak już człowiek chce coś zmienić, coś innego zrobić to… atak z najmniej spodziewanej strony… do duszy...

Nie to nie. Dalej już asfaltem. Teraz już mi zimno wszędzie. Dziwne, krótko a zmarzłem :-(

Cała ta przejażdżka była podsumowaniem tego roku. Nie tylko rowerowego.
Brak radości. Sporo niepowodzeń. Strach przed nieznanym. Strach czasem niczym nieuzasadniony bo przecież tak naprawdę ani razu się nie poślizgnąłem, ani razu nie przewróciłem a jednak się bałem i rezygnowałem… Nie tak miała wyglądać ta przejażdżka, nie tak miał wyglądać ten rok..

Po wejściu do domu dzieci uświadomiły mi, że nie wziąłem kasku i pojechałem w samej kominiarce. Dobrze, że tego nie wiedziałem bo pewnie po pierwszym kilometrze bym wrócił.

Może w przyszłym roku…

Żeby nie było zbyt pesymistycznie to coś co już Goofy601 pokazywał ale... z dobrych znaków trzeba się cieszyć :-)

Zabrzański Szlak Rowerowy © djk71

Znów biało :-(

Niedziela, 28 listopada 2010 · Komentarze(13)
Znów biało :(
Od trzech tygodni echo... zero czasu na rower... i nie tylko... Zarządzaniem czasem... zarządzanie sobą w czasie... jak zwał, tak zwał... I co z tego, że znam teorię... jak nie potrafię jej wcielić w życie...

Śnieg... fajny w górach... fajny w czasie świąt... fajny kiedy rzucamy się śnieżkami... a poza tym... Masakra... Zasypane samochody... nieodśnieżone i śliskie schody... zimno... i do tego ludzie jeżdżący 15-20 km/h samochodami...

Z drugiej strony pierwszy kilometr na rowerze też jechałem dziś na sztywnych nogach... szczególnie po ścieżkach, o których wiem, że nie są najrówniejsze i że to tylko śnieg próbuje mnie dziś oszukać...

Trochę lasu mi znów wycięli...

I przyszła zima © djk71


Im dalej w las tym swobodniej się jedzie, choć nie powiem, że stres zupełnie minął. Mijam Miechowice i wjeżdżam na teren budowy autostrady A1.

Zmieściłem się... © djk71


Dziś tu zero ruchu... i pewnie będzie tak do wiosny...

Przerwa do wiosny? © djk71


Klocki jakieś... © djk71


Pora wracać. Ciekawe kiedy znów się uda pojeździć... Czy dopiero jak stopnieje śnieg, czy może gdy w końcu zrobię coś ze swoim czasem...

Szaro

Sobota, 6 listopada 2010 · Komentarze(12)
Szaro
Weekend wyjazdowy ale do południa mam czas. Po głowie chodzi jakiś dłuższy wyjazd. Tradycyjnie jednak wychodzę z domu później niż planowałem. Nie będzie więc bardzo długiego dystansu, ale coś zobaczymy :-)

W Miechowicach odkrywam kapliczkę, której nigdy wcześniej nie widziałem.
Z sieci dowiaduję się później, ze to Kaplica św. Barbary w parku na Górze Grytza.

Kapliczka w Miechowicach © djk71


Dostaję SMS-a z pytaniem czy dziś zrobię 300-tkę. Młynarz jak zawsze pełen humoru :-) Jadę dalej. Teraz telefon. Tym razem Kosma melduje, że ma nieplanowaną chwilę czasu i pyta czy pokręcimy i pogadamy chwilę. Czasu mało ale trochę na skróty docieram na Pogorię.

Jakoś tak... © djk71


Nigdy się nie nauczę, która jest która.
Dziś tu pusto i szaro. Bardzo szaro. Otoczenie dopasowuje się chyba do nastroju rozmowy. Mało jazdy, ale nie tylko jazda się liczy. Czasem trzeba odstawić rower i po prostu pogadać.

Powrót też na skróty. Choć krótko, to nie żałuję, że pojechałem. Ludzie są ważniejsi niż kilometry.

Poranne kółka...

Poniedziałek, 1 listopada 2010 · Komentarze(9)
Poranne kółka...

Myślałem, że dziś żaden rower się nie uda, ale biorąc pod uwagę, że najdalszy wyjazd na groby zaliczyliśmy wczoraj, to dziś nie było rano parcia na wczesny start. W związku z tym małe śniadanko i w teren. Zaraz po wyjściu uderza mnie ściana ciepłego powietrza. Zupełnie inaczej niż wczoraj.

Wjazd do lasu i jedna bluza ląduje w kieszeni. Za ciepło się ubrałem. Mało czasu więc rundka bytomskimi trasami rowerowymi. Wciąż się boję co kryje pod sobą gruba warstwa liści.

Wiem skąd te liście na ścieżkach © djk71


Wjeżdżam na niebieski szlak i coś mi nie gra. Jakoś inaczej.

A gdzie liście? © djk71


Już wiem. Wysypali trasę drobnymi kamyczkami. Fajnie. Równiej, ale miejscami koła się ślizgają lub zapadają. Musi się ubić i będzie dobrze.

Nie wszyscy po tym lubią jeździć.... © djk71


Segiet. Dzwonię do domu upewnić się ile mam jeszcze czasu. Wystarczająco żeby zrobić czerwoną rundkę i wrócić zielonym do domu.

Dziś tylko jeden rowerzysta na trasie. Za to mnóstwo biegaczy.
Fajne takie poranne jazdy :-)

Dwugłowy Smok

Niedziela, 31 października 2010 · Komentarze(17)
Dwugłowy Smok
Weekend świąteczny więc nie będzie zbyt wiele czasu na rower. Z tego powodu rano, zanim reszta rodzinki się obudzi i pozbiera, szybka godzinka w terenie.

Dobrze, że las tak blisko. Chłodno.

Chłodno © djk71


Wjazd pod górkę szybszy i łatwiejszy niż zwykle. Wręcz za mocno chyba odciążyłem tylne koło, bo zaczęło się ślizgać. W lesie ślicznie. Trochę ryzykownie się jedzie po ścieżkach pokrytych liściastym dywanem. Zupełnie nie wiadomo co kryje się pod spodem. I czasem nie wiadomo czy o jeszcze ścieżka, czy to coś, co wyprowadzi mnie po raz kolejny w krzaki.

Jesienny poranek © djk71


Dziś znów las pokonał mnie dwukrotnie. Dwa razy musiałem przedzierać się przez krzaki, bo przecież ta chora męska ambicja nie pozwoli mi zawrócić :)

Parafrazując jedną z bohaterek Rancza powiem: "Kto rano pojeździ ten dzień ma lepszy..."

Wczoraj też był piękny dzień. Umówiliśmy się z Amigą w Zabrzu na imprezie (bez rowerów) w formule Watch & Go: "Na tropach dwugłowego smoka". Sam pokaz filmu "Dwugłowy smok" zrobił na nas niesamowite wrażenie.

Dawno tu nie byłem... i nic się nie zmieniło © djk71


Dach, oświetlenie, ogrzewanie... © djk71


Myślę, że teraz od nowa będziemy się uczyć patrzeć na mijane codziennie budynki, które, co tu dużo mówić, do tej pory wydawało nam się, że nie grzeszyły urodą...

A może by tak jednolite okna? © djk71


UM dba o siebie :) © djk71


Spacer z architektem Bartkiem Cisowskim utwierdził nas w tym przekonaniu.

Czy ktoś po wojnie używał pędzla w tej bramie? © djk71


Niesamowite historie, wspaniałe miejsca, świetna atmosfera.

A ściana mogła być prosta © djk71


No może tylko lepiej było skończyć spacer na kościele św. Józefa... bo tego miejsca nic już nie było w stanie przebić.

Wspaniełe miejsce © djk71


Kościół światłem malowany © djk71


Górniczy ołtarz © djk71


Lasery mogą się schować... © djk71


Chciałbym uczestniczyć w kolejnych takich spotkaniach poświęconym innym stylom w architekturze.

Iluminacja

Piątek, 29 października 2010 · Komentarze(8)
Iluminacja
Od kilku dni byłem bombardowany w sieci zaproszeniami na uroczystą iluminację zabrzańskiego ratusza, który mieści się w odrestaurowanym budynku dawnej dyrekcji Huty Donnersmarcków. Jak to ładnie napisano "Pokaz będzie doskonałym połączeniem gry światła i dźwięku w towarzystwie atrakcyjnej oprawy artystycznej.
Dzięki współpracy zabrzańskich władz i Vattenfall, odrestaurowany budynek dołączył w ramach projektu "Wydobywamy z mroku" do grona oświetlonych przez Vattenfall architektonicznych perełek regionu.
"

Wieczorem, korzystając z ładnej pogody w towarzystwie Kosmy ruszamy na spotkanie Daniela, którego dotychczas znałem tylko z sieci. Powitanie i ruszamy rowerówką do Mikulczyc. Dalej proponuję nieśmiało las, ale o tej porze to chyba rzeczywiście nie był najlepszy pomysł ;-)

Dojeżdżamy do centrum. Mamy jeszcze trochę czasu więc jedziemy zobaczyć jak ma się nasza fontanna. Wciąż działa. Niestety fotograf ze mnie kiepski. Mimo tego, że spędzamy tam ładnych parę minut to zdjęcia wyszły mi kiepściutkie.

Zabrzańska fontanna © djk71


Jedziemy pod ratusz. Zgromadziło się już trochę ludzi, ale mamy jeszcze chwilę więc jedziemy do pobliskiego Maca na kawę i herbatę.

Kiedy gawędzimy sobie w najlepsze z oddali dochodzi do nas głos Pani Prezydent. Trochę przed czasem. Z kubkami w dłoni ruszamy na miejsce imprezy. Zaczyna grać nastrojowa muzyka. Całkiem porządne nagłośnienie. przed budynkiem ludzie z pochodniami w dłoniach. Zapowiada się interesująco. Tzn. zapowiadało się, bo... to już koniec!!!

Gdzie jest Kosma? © djk71


Ci, którzy przybyli punktualnie... spóźnili się. Już po imprezie. Nie wierzymy własnym oczom, uszom... Dookoła słychać śmiechy... No cóż, myślę, że przeczytanie zaproszenia mogło niektórym zająć więcej czasu niż cała impreza.

Zastanawiamy się, kiedy zgaszą iluminację. Na wszelki wypadek szybko robimy zdjęcia. Po kilku minutach... światła... gasną. Nie wierzę!!!

Na szczęście to tylko chwila ciemności. Za moment znów jest jasno.

Zabrzański ratusz © djk71


Czas wracać. Chłodno. Do tego Monice szwankuje rower więc nie proponuję jazdy drogą okrężną. Następnym razem.

Mimo wszystko było fajnie. Fajnie było poznać w realu Daniela, mam nadzieję, że to nie ostatni wspólny wyjazd. Fajnie było mieć powód żeby ruszyć tyłek z domu. Po prostu... Fajnie było. :-)

Doły...

Niedziela, 24 października 2010 · Komentarze(13)
Doły...
Kolejny wypad pod hasłem: z dala od ludzi, rozładować emocje, nie myśleć…

Tak bywa. Tylko czemu? Czemu nikt nie słucha przedtem, tylko płacze potem. Czasem żałuję, że jednak nie wylądowałem na psychologii. Rzadko, bardzo rzadko mylę się w ocenie ludzi. Zwykle staram się nie być radykałem, ale jeśli chodzi o ludzi, to jeśli z kimś nie nadajemy na tych samych falach od razu, to zwykle nawet po latach nie zdarza mi się zmienić o nim zdania.

Tak jest w rodzinie, tak jest wśród znajomych, tak jest na forach/blogach, tak jest w pracy… Niestety… I za każdym razem na świeczniku są ci, którzy najgłośniej krzyczą, którzy potrafią w odpowiedni sposób pokazać jacy inni są mali, którzy potrafią przypisać sobie sukcesy, których tak naprawdę nie odnieśli, którzy… ech…

I ich porażek też nikt nie widzi, bo przecież do tej pory im przyklaskiwaliśmy, byliśmy z nimi, więc jak tu teraz przyznać się do porażki… Masakra…

Juz nawet rower czuje jesień... © djk71


Mniejsza o to jadę. Gdzieś. Do lasu. Zmęczyć się. Wziąłem mapę więc może Doły Piekarskie? Spróbujemy. Spróbujemy to dobre słowo, bo kilka podejść i za każdym razem ląduję gdzieś na ich obrzeżach. Czy tam się da w ogóle wjechać? Da. W końcu. Fajne wąskie ścieżki, choć po deszczu może tu być ciężko.

Piekarske Doły jesienią © djk71


Czas na zdjęcie i chwilę później ścieżka się kończy. Trudno, krótka wspinaczka i znów znajduję jakąś ścieżkę i tablicę informującą, że rzeczywiście jestem w Dołach. W Dołach i w dole. Trudno pozbyć się niektórych myśli…

Skręcam w prawo i to już wyjazd… Nie, wracam, jadę w drugą stronę i jest lepiej. Przy drodze zbiornik wodny. Fajnie.

Oczko wodne w Piekarskich Dołach © djk71


Choć ogólnie teren chyba bardziej nadający się do wędrówek pieszych. Fajnie by tu było posiedzieć, ale chłodno i pora wracać.

Tylko wyjechać stąd też nie jest łatwo. W końcu udaje się. Powrót przez Wielki Kanion Tarnogórski. Znów doły… :)

Wielki Kanion Tarnogórski © djk71


Finał na skróty i… chyba jednak muszę jeździć z kompasem… No comments...

Krótka trasa ale zmęczyłem się. Nie tylko jazdą...

A i jeszcze jedno: Mam w d...ole, że potem wszyscy mówią "Miałeś rację". Mam to gdzieś. Wolałbym nie mieć racji, albo wolałbym, żeby powiedzieli, że mam rację przed problemem, a nie po...

Zielone oczy

Piątek, 22 października 2010 · Komentarze(10)
Zielone oczy
Dziś musiałem pójść na rower. Dawno żaden tydzień nie dał mi tak w tyłek. Co ja mówię tydzień... dwa, a może nawet trzy... Dużo złych wieści. Dużo złych zdarzeń. Dużo pracy... Dużo wszystkiego... Za dużo...

Jedynym pozytywnym aspektem była weekendowa wizyta Kosmy, Asicy i Młynarza. I choć nie było rowerów to było przefajnie...

Jesień w pełni © djk71


Dziś powiedziałem, że o 14 wychodzę z pracy... I tak jest mi się ciężko skupić. O wpół do czwartej jestem już w aucie... I tak wcześnie. Przez chwilę się wydaje, że jednak nie uda się pokręcić. Na szczęście się udaje.

Jest po siedemnastej. Kierunek może być jeden. Masa w Bytomiu. Tym bardziej, że Dynio zapowiadał ognicho i grochówkę... ;-) Ruszam przez las i... Nie, dziś nie jest dzień masowy. Dziś jest dzień samotności. Chociaż gdzieś przeczytałem, że dziś dzień CAPS LOCKA ;)

Skręcam w nieznaną ścieżkę (ile ich tu jeszcze jest?) i krążę po lesie. Chcę się zmęczyć. Przedzieram się przez zaliścione ścieżki. Spojrzenie na licznik i... jadę 11km/h. A chciałem się zmęczyć... i jestem zmęczony... Masakra.

Wyjeżdżam koło "Wójcika" i... niespodziewane spotkanie... Szok. Niektórych ludzi bym się tu nie spodziewał... Krótka pogawędka i jadę dalej.

Ciemno. Nie przeszkadza mi to. Lampka i czołówka dają spoko radę. Tylko co pewien czas w krzakach widzę zielone oczy. Dziwne uczucie ;)

Wyjeżdżam w Rokitnicy. Stąd już asfaltem. Pod górkę. Postaram się nie zejść poniżej 20km/h. Jest 24-25. Chwila zamyślenia, czy na pewno dam radę i... pozamiatane... już jest 11. Już mi nie zależy.

Bez sensu. To nie jest kwestia kondycji. A przynajmniej nie tylko. To jakaś chora psycha. Będę walczył. Spróbuję.

Pushed Again...

Piątek, 8 października 2010 · Komentarze(14)
Pushed Again...

Nie wiem kiedy ten tydzień się zaczął, kiedy nadszedł jego koniec... Nie wiem jak to się stało, że tak szybko minął... Wszystko było nie tak, choć udało się wiele spraw w pracy pozamykać.

Mimo pięknej pogody nie udało się przez cały tydzień wyjść na rower. W weekend pewnie też będzie 0 km. Na szczęście na weekend są inne plany ;-)

Dziś później, o wiele później niż chciałem znoszę rower na dół i jadę. Gdzieś. Nie ważne gdzie. Odreagować. Najchętniej do lasu ale zbyt ciemno już. Jadę, hamuję i... nie mam z tyłu hamulca? Rozpięty? Nie... Więc o co chodzi? Czyżbym tak starł klocki na Odysei? Podkręcam mocno i coś łapie. Nieważne. Potem zobaczę.

Jadę do Zabrza. Pełno wariatów wokół. Piątkowy wieczór. Nie da się jeździć o tej porze przez miasto. Każdy czuje się najważniejszy. Banda idiotów. A chciałem odpocząć odreagować. Do tego coraz chłodniej w stopy. Wracam. To nie ma sensu.

Wprowadzam rower do klatki i... czuję opór. chyba znam ten efekt. Znów pęknięta szprycha. Który to już raz. Ale czego się dziwię w tym tygodniu? Pytanie tylko od kiedy jeżdżę z takim oporem? Czy już tak było na Odysei?

Mam tylko nadzieję, że jutrzejszy koncert w Krakowie będzie udany... Choć w tym tygodniu nawet w tym temacie wszystko idzie pod górkę...

Odyseja 2010 - Jednak nagrody :)

Niedziela, 3 października 2010 · Komentarze(14)
Odyseja 2010 - Jednak nagrody :)

Jako, że wczoraj nie zostaliśmy sklasyfikowani dziś nie ma powodu do pospiechu. Odbieramy mapy, jemy śniadanko i później niż wszyscy ruszamy. Ruszamy pojeździć. Nie szukamy punktów, chcemy tylko się trochę zmęczyć. Jakby nam wczoraj było mało. :-)

Pierwszy podjazd i znów błąd w nawigacji, nie tu chcieliśmy się znaleźć. Nad tym elementem też trzeba będzie popracować. Chwila błąkania się po lesie i w końcu jest droga. Kiedy już się odnajdujemy na mapie, wciąż nie do końca wiemy gdzie wcześniej popełniliśmy błąd, którą ścieżkę przegapiliśmy…

Podjazd. Długi. Długi ale fajny. Odkrywam, że zdecydowanie lepiej się podjeżdża z zablokowanym amortyzatorem. Czemu wczoraj o tym nie pamiętałem?

Sama sobie zrobię zdjęcie... © djk71


Pogoda jeszcze lepsza niż wczoraj. Widoki cudne.

Ale się jedzie... © djk71


Zjazdy jeszcze ostrzejsze. Na asfalcie nie dało się tym razem zjeżdżać bez hamulców. Tzn. nie tyle nie dało się, ile ja nie potrafiłem i chyba nigdy się nie odważę. Zjazdy robiły wrażenie.

I w dół © djk71


Czujemy zmęczenie po wczorajszym. Decydujemy się jechać wzdłuż jeziora. Tu podjazdy i zjazdy ciągłe ale relatywnie niewielkie. Odpoczynek nad jeziorkiem i wracamy. Dziś wyjątkowo rekreacyjnie.
Kąpiel, pakowanie i oczekiwanie na dekorację zwycięzców i zakończenie imprezy.

Po rozdaniu nagród za odyseję jesienną następuje wręczenie nagród dla zwycięzców w klasyfikacji generalnej - łącznej za imprezę wiosenną i jesienną.

Chwilę później dowiadujemy się, że mimo iż nie było tego w regulaminie to organizatorzy postanowili nagrodzić również najlepsze zespoły w poszczególnych kategoriach w klasyfikacji generalnej.

I tu szok. Okazuje się, że… Bułgarskie Centrum (czyli my) jesteśmy na 3 miejscu. Tzn. tak naprawdę na czwartym, bo nie uwzględniali tu już Justyny Frączek i Michała Dzika, którzy byli już nagrodzeni za drugie miejsce bez podziału na kategorie. Szok. Wysoko. Inna sprawa dlaczego... ;-)

Lekko zdezorientowani odbieramy nagrodę, by… po chwili pójść po następną, tym razem… mając po prostu szczęście, bo nastąpiło losowanie nagród dodatkowych. :-) Sympatyczne.

Pora się żegnać i wracać do domu.
Było naprawdę fajnie. Świetne tereny. Organizacja. Ludzie. Jedyne zastrzeżenie mogły budzić warunki lokalowe ale powiedzmy, że można na to przymknąć oko. No i oczywiście nasza (moja) kondycja. Trochę obciach żeby przez 2 dni na odysei zrobić 60km... :( Jest nad czym pracować...