Wpisy archiwalne w kategorii

śląskie

Dystans całkowity:38153.24 km (w terenie 9220.57 km; 24.17%)
Czas w ruchu:2684:30
Średnia prędkość:15.15 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:68571 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:553057 kcal
Liczba aktywności:1921
Średnio na aktywność:22.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

Kiepska nawigacja

Sobota, 23 kwietnia 2011 · Komentarze(15)
Kiepska nawigacja
Od kilku dni wiedziałem, że dziś pojadę gdzieś dalej. Potrzebuję tego. Potrzebuję odreagować ostatnie tygodnie pełne napięcia. Jako, że dziś Wielka Sobota to nawet się nie łudzę, że ktoś ze mną pojedzie. I dobrze. Dziś chcę być sam. Czyżbym podświadomie chciał zrobić trening przed Dymnem? Może… :-)

Mimo, że wstaję wcześnie udaje mi się wyjechać dopiero przed szóstą. Anetka - patrząc na moje krótkie spodenki i krótki rękawek - pyta czy nie będzie mi zimno. Zimno? Ależ skąd, już jest ponad 10, a ma być więcej.

Ruszam i po 300m jest mi chłodno. Bardzo chłodno. Wracać? Nie, zakładam kurtkę przeciwdeszczową, nie pada, ale trochę przed wiatrem ochroni. Zjeżdżam do Rokitnicy i marzną mi palce u rąk. Stamtąd już terenem, dziś tak chcę - jak najmniej asfaltu.

Biskupice i w drodze do Rudy uciekam w Trębacką. Ląduję na Zaborzu. Stamtąd na Halembę. Chwila zagubienia i już jestem na właściwej drodze. Trafiam na pętlę autobusową, gdzie już kiedyś byłem. Las i pierwsze dziś sarny, a po chwili bażanty.

Przecinam drogę 925 i znów las. Fajnie. Tylko podobnie jak w Otwocku mylę prawą stronę z lewą. Klucząc po ścieżkach wydaje mi się, że naprawiam swój błąd, ale ląduję w Śmiłowicach. Chciałem dalej. Trudno, przecinam DK44 i trafiam na piękną drogę wśród pól. Niestety po kilku kilometrach ląduję na czyimś podwórku. Odwrót. Następna droga i to samo. Masakra.

W końcu ruszam w drugą stronę i jest Mokre. Ok, tylko co dalej? Ściągam kurtkę, chłodno ale da się wytrzymać. Mapa, z której korzystam nijak ma się do realiów. Znów jakieś kluczenie, by w końcu po długim czasie trafić do Mikołowa.

Ktoś mnie obserwuje © djk71


Chwila na Rynku i wyjazd z miasta "na czuja". Tym razem instynkt nie zawiódł. Wilkowyje. Tabliczka sugeruje, że mogłyby to być "te", ale niestety nie są….

A gdzie ławeczka? © djk71


Mapa kieruje mnie na ścieżki, które znów wydają się wieść do jakiś domów. Nie chce mi się ryzykować i decyduję się na las. Niestety droga koszmarna, prawie jak jeden z odcinków z Miechowa

Ścieżka? © djk71


Przed kupą kamieni ogarnia mnie strach i łapię za klamki. Efekt łatwy do przewidzenia wyskakuję z siodełka, ale jakimś cudem udaje mi się zeskoczyć na nogi.

Nagle w lesie czuję piwo. Mocno czuję. No tak… Potok Browarniany… :-)

Potok browarniany © djk71


W planach dotarcie do Żwakowa i trafienie na czerwony szlak do Pszczyny. Niestety nie jest łatwo. Trafiam na wycinkę lasu i… gubię się. Do tego skaczące sarny i niedźwiedzie… Tzn. nie niedźwiedzie ale psy jakieś takie podobne do nich.

Po chwili gubię… buta… Zostaje w błotnistej ścieżce… Stojąc na jednej nodze kusi mnie żeby wyciągnąć aparat ale się w ostatniej chwili powstrzymuję :-)

A tu zostawiłem buta... © djk71


Wylatuję w Wyrach. Jak to zrobiłem? Nie wiem.

Jeszcze dworzec, czy już knajpa? © djk71


Jeszcze jedno podejście i jest lepiej. Docieram w okolice Żwakowa , tylko nie ma mojego szlaku. Dzwoni Andrzej, który chciał do mnie dołączyć w Rybniku, bo taki był plan, niestety nie tym razem, za dużą mam obsuwę czasową.

Trafiam na Paprocany. Nie chce mi się ani focić, ani siedzieć, jestem wściekły, że nie mogę trafić tam gdzie chcę. W końcu jest gmina Kobiór i zaczynają się normalne oznaczenia. Szybko trafiam na właściwą drogę.

Ciągle coś w krzakach się rusza….

Uciekał mi... © djk71


Dojeżdżam do Pszczyny. 80km - hmmm to chyba rekord z Zabrza ;-( Popas i pół godziny odpoczynku. Kolejne miejsce, które można zwiedzać godzinami, a ja tylko je "zaliczam". Będzie powód żeby tu wrócić.

Jak tu pusto... © djk71


Tym bardziej, że ktoś mnie podrywał…

Może Pan usiądzie... © djk71


Tylko drzewa jakieś takie….

Dziwne drzewa © djk71


Wyjeżdżam oczywiście dookoła. Przez Łąkę i Porębę. Tu się musiało kiedyś dziać… pałace, zamki, bażantarnie… Musiało być pięknie.

Bażantarnia © djk71


Znów las… Lubię to… Niestety od miejscowości Zgoń - asfalt. Ornontowice, Bujaków i Paniowy. Podjeżdżam pod kościół ale dziś tam tłoczno więc tylko rzut oka z zewnątrz i kupno Coli w sklepie. Potrzebowałem czegoś innego niż izotoniki…

Kościół w Paniowach © djk71


Z Halemby znów lasem… Znów mi się podoba… :-) Końcówka już asfaltem, bo czuję zmęczenie i nie chce mi się szukać alternatyw.

Świetny dzień. Potrzebowałem się zmęczyć, wyżyć i pobyć ze sobą. szkoda tylko,że nawigacyjnie było kiepsko. Niestety była to wypadkowa moich umiejętności, kiepskich oznaczeń w terenie i beznadziejnych map.

Niegościnna Barbara

Środa, 20 kwietnia 2011 · Komentarze(10)
Niegościnna Barbara
Pogoda przekonała mnie żeby wyjść wcześniej z pracy i już o 16-tej byłem w drodze do domu. Obiad i chwilę na rower przed świątecznymi zakupami. Wiku decyduje się do mnie dołączyć.

Jak z Wiktorkiem to oczywiście teren ;-) Wczorajszą trasą dziś spacerowym tempem. Red Rock dziś bez błota, nie to co kiedyś ;-) Wiku zachwyca się widokami i korzysta z chwili odpoczynku, choć wcześniej nie chciał tu wjeżdżać.

Prawie jak w piasku © djk71


Mimo, że rzadko tu jest pusto to lubię to miejsce...

Samotnik © djk71


Zjeżdżamy i przychodzi mi chęć zajrzeć do kapliczki św. Barbary, którą dawno temu tu odkryłem. Szukając dochodzi mnie dziwny, metaliczny dźwięk z tylnego koła. Kiedy się zatrzymuję słyszę syk… i odkrywam źródło dźwięku.

To chyba nie jest gwóźdź © djk71


W takiej okolicy nie trudno o takie niespodzianki...

Co tu było? © djk71


Widać Barbara nie chciała mnie tu dziś widzieć…

Ukryta kapliczka © djk71


Zmieniam dętkę i mimo wszystko odwiedzamy kapliczkę. Niestety zrobiło się późno i czas wracać do domu.

Wychodząc z pracy myślałem, że będzie więcej i szybciej - nie było - ale za to była jazda z synem - bezcenna ;-)

Krótko ale szybko

Poniedziałek, 18 kwietnia 2011 · Komentarze(3)
Krótko ale szybko

Rano zaskoczył mnie Amiga wysyłając MMS-a, że jedzie do pracy... rowerem. Brawo. Okazało się, że rowerem jedzie tylko 10 min. dłużej niż pociągiem.

Po obiedzie też nie wytrzymałem i ruszyłem choć chwilę pojeździć. Wczoraj podobało mi się w lesie wiec dzisiaj powtórka. Tylko w drugą stronę - Las Miechowicki i BTR-y. Przy wjeździe do Segietu nowa nawierzchnia. na drodze dwa ujadające burki... Właściciele wyszli po chwili zadowoleni, że pieski mnie wystraszyły... Może powinienem iść za przykładem Niewe i kupić sobie gaz... Tylko kogo nim traktować? Psy czy właścicieli?

Ugryzą, czy tylko poszczekają? © djk71


Kawałek dalej podziwiam Wielki Kanion Tarnogórski oświetlony zachodzącym słońcem.

Wileki Kanion... Tarnogórski © djk71


Można by tak siedzieć bez końca, ale słońce zaczyna mówić dobranoc...

Czas wracać © djk71


Czas zbierać się do domu. Klucząc przez las wyjeżdżam w Rokitnicy. Do domu asfaltem po raz pierwszy chyba nie schodząc poniżej 20km/h na podjeździe. Zmęczony ale fajnie było.

Rodzinnie

Niedziela, 17 kwietnia 2011 · Komentarze(4)
Rodzinnie

Plany na dziś były ale jak to często bywa... życie (albo lenistwo) je zweryfikowało. Nie szkodzi i tak dzień był rowerowy. Przed obiadem wyciągnęliśmy pozostałe rowery, zostały umyte, przejrzane, nasmarowane i… poszliśmy coś zjeść :-)

Po obiadku były pewne opory ale udało się wspólnie zebrać i powłóczyć się trochę po okolicznych lasach.

Prawie gotowi © djk71


Początek trochę przeraża Igorka ale dzielnie dają radą z Anetką :-)

Nie lubimy kamyków ale jedziemy © djk71


Parę zjazdów, parę podjazdów, Wiku walczy :-)

Podjechałem ;) © djk71


Jak na pierwsze w tym sezonie wspólne rowerowanie to 10km w terenie było w sam raz. Tym bardziej, że momentami ciężko było jechać ;-)

Czasem trzeba pchać... © djk71


Rodzinka poszła schować rowery, a mnie było jeszcze mało więc dałem sobie w kość w lasach koło Górników. Wcześniej oglądam postępy w budowie A1.

Kolejny wiadukt na A1 © djk71


Las jest fajny. Lubię się tak powyżywać, tylko czemu robię to tak rzadko? Za rzadko… I zawsze po powrocie do domu obiecuję sobie, że teraz to już będę częściej… Dziś oczywiście powiedziałem to samo ;-) Patrząc po wynikach wczorajszej mini Odysei ewidentnie brakuje mi treningu…

Niedziela więc do kościoła (-ów)

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · Komentarze(17)
Niedziela więc do kościoła (-ów)

Siedzę
Podnoszę się
Wstaję
Podnoszę lewą rękę
Podnoszę prawą rękę
Zaczynam poruszać
Najmniejszym palcem lewej ręki
Zginam - prostuję
Zginam - prostuję
Zginam - prostuję
Zginam - prostuję

Otwieram oczy
Widzę
Powoli zaczynam wykonywać
Okrężne ruchy głową
Trochę boli
Szyja - kark
Szyja - kark
Szyja - kark
Szyja - kark

Zginam lewą nogę
Prostuję lewą nogę
Zginam lewą nogę
Prostuję lewą nogę
Zginam lewą nogę
Prostuję lewą nogę

Żyję


Tak śpiewało kiedyś Voo Voo. Tak dzisiaj ja się czułem po wczorajszym rajdzie.
Boli mnie wiele części ciała. W tym ta na 4 litery. Od marszu? Od siłowni? Nie wiem.

W planach była dłuższa przejażdżka ale dziś się ledwie ruszam. No cóż, wychodzi brak kondycji.

Śniadanie. Ustalenie planów na resztę dnia i…idę na rower. Wcześniej żona pomaga mi naprawić kask, mam nadzieję, że nie będę miał więcej niespodzianek takich jak w piątek.

Przez telefon Kosma straszy mnie, że najgorsze jest schodzenie po schodach. Hmmm, dziś to tylko cztery piętra, a nie trzydzieści jak wczoraj ;-)

O dziwo udaje się zejść bez większych problemów. Ruszam i… nic nie czuję, nic mnie nie boli. Fajnie. Tylko gdzie tu jechać? Chudów. Mekka okolicznych rowerzystów i motocyklistów, a ja byłem tam rowerem chyba tylko raz.
Czas nadrobić zaległości. Asfaltem, bo… nie znam innej drogi, a poza tym nie będzie już czasu na mycie sprzętu.

Dojeżdżam bez problemów.

Znów w Chudowie © djk71


Chwila przerwy na złapanie oddechu i… serburgera :-)
Sympatyczna pogawędka z rowerzystą, który przyjechał tu z wnuczkiem i ruszam dalej.

Nie wiem czemu ale takie wieże kojarzą mi się ze strażą pożarną.

Wieża kościoła w Chudowie © djk71


Na azymut do Bujakowa. Po drodze obserwuję w jaki dziwny sposób łatają tu dziury w asfalcie - kostką.

Nowa metoda łatania dziur - kostką. Taniej? © djk71


Takich miejsc na trasie jest sporo.

Celem było sanktuarium, ale skupiłem się głownie na ogrodzie przykościelnym.

Ojciec Pio schowany w drzewie © djk71


Piękne miejsce.

Urosło czy zawisło © djk71


Można nawet pogodę sprawdzić.

Pogodynka © djk71


Pięknie tu będzie za miesiąc, dwa…

Zamyślić się tu można © djk71


Tylko na co kościołowi takie zabawki?

W przykościelnym ogrodzie? © djk71



Kolejna pogawędka tym razem z bikerem z Chorzowa.

Ruszam do Paniówek. Zawsze oglądałem ten kościół z drogi. Czas się w końcu przy nim zatrzymać. Z bliska nie robi już takiego wrażenia.

Borowa wieś, a nie Paniówki © djk71


Czas wracać. Na azymut. Kierunek jest dobry tylko… po drodze niespodzianka.

Niespodzianka na trasie © djk71


Muszę się wycofać i ruszyć lasem w stronę Halemby. Stamtąd już asfaltem do domu.

W centrum na trafiam na koniec manifestacji w obronie zwierząt.

Marsz (nie) milczenia © djk71


Dom. Teraz tylko zejść z roweru i wejść na czwarte piętro :-)
Bałem się, że będzie gorzej. Teraz do soboty przerwa.

Z akcentem rowerowym

Sobota, 2 kwietnia 2011 · Komentarze(6)
Z akcentem rowerowym

Dziś impreza inna niż zwykle. Rajd Przygodowy…. pieszy, miejski w Katowicach.

Wariactwo ale decydujemy się z Kosmą wziąć udział. Jako rozgrzewka przed rowerowymi zawodami na orientację…? Chyba :-) Dawno nie chodziłem, a tym bardziej nie biegałem. Patrząc na zawodników, których na starcie zebrało się chyba za 150, wygląda to groźnie. Widać, że część z nich to prawdziwi wyjadacze. My przyjechaliśmy dla zabawy. Jak zwykle. Cel był prosty wyprzedzić chociaż 10% zespołów. Zespołów, bo startujemy w dwuosobowych grupach.

Mapę do ręki dostajemy wyjątkowo wcześnie. Mamy sporo czasu na planowanie trasy.

Tym razem mapa bez roweru... © djk71


Ze startem musimy jednak poczekać na szczegółowe wytyczne. W końcu chwila komentarza, pamiątkowe zdjęcie i ruszamy.

Część od początku biegnie, my idziemy szybkim krokiem. To znaczy ja idę, a Monika podbiega :-)

PK 1 - pierwszy punkt w Bogucicach. Musimy zrobić sobie zdjęcie obok tablicy pamiątkowej poświęconej Jerzemu Kukuczce, a umieszczonej na budynku, gdzie mieszkał. Bez problemów trafiamy na miejsce spotykając po drodze innych zawodników.

Tu mieskzał Jerzy Kukuczka © djk71


Stąd ruszamy do Tesco w SSC (PK 12). Na miejscu musimy zrobić zakupy za… 2,50. Jedynym problemem jest fakt, że towar musi być na wagę, a w tym markecie ważenie następuje przy kasie. Monika znajduje jednak nieco ukrytą wagę w sklepie i po chwili biegniemy do kasy z orzeszkami arachidowymi. Mili ludzie przepuszczają nas i.. Zaczyna się zabawa, bo pani w kasie nie ma kodu. Monika biegnie po kod i już po chwili wybiegamy z orzeszkami za 2,49zł :-)

Wracamy do centrum. W Punkcie Informacji Turystycznej (PK 11) przy Rynku dostajemy 10 zdjęć z obiektami w Katowicach. Niektóre są oczywiste, inne mniej. Na szczęście można korzystać z folderów. Wydaje nam się, że odnaleźliśmy wszystko więc ruszamy dalej. Strasznie się tu spociliśmy.

Teraz sklep Fjord Nansen (PK 8), tu dostajemy listę 11 szczytów, które należy ułożyć od najniższego do najwyższego. Zadanie wcale nie jest proste.

Kolejny punkt to Jopi Hostel (PK 9) gdzie musimy przetłumaczyć 12 słów... ze śląskiego na polski :-) Największy problem stwarza nam słowo: przepadzity.

Kolejny punkt to… ścianka wspinaczkowa AWF (PK 7). Spodziewaliśmy się jej i już wcześniej ustaliliśmy, że to Kosma będzie się wspinała, bo z moimi rękoma…. Okazało się, że trzeba tylko (albo aż) zawisnąć na ściance na czas. Udało się zdobyć punkt.

Na ściance © djk71


Dalej basen AWF (PK 6), tu mój błąd nawigacyjny i trafiamy tam lekko dookoła. Oboje się przygotowaliśmy ale płynie… Monika.
Daje radę. Lekkie zamieszanie w szatni, bo adrenalina działa i zasadniczo zniknął podział na damską i męską ;-)

Po basenie © djk71


Teraz na siłownię na Ceglanej (PK 5, ale najpierw przez płot… gdzie Monika decyduje się zostać. Po krótkiej namowie udaje się ją jednak przekonać żeby zeszła i lecimy dalej.

Na siłowni pora na mnie. Porażka. Udaje mi się wycisnąć w sumie tylko 750kg. Czas się wziąć za siebie?

Teraz długi odcinek do lotniska (PK 4), gdzie… jest jazda na rowerze. Do ręki dostaje się kubek z wodą i trzeba przejechać odcinek po trawie i wylać jak najmniej. Zanim zdążyłem się zdecydować Monika już siedziała na rowerze. Zdobywamy komplet punktów.

Nowa wersja bidonu © djk71


Kolejny długi pieszy odcinek do Doliny Trzech Stawów. Tam trzeba sobie zrobić zdjęcie przy recepcji Campingu (PK 3). Zaczynamy czuć zmęczenie. Jestem w szoku ilu tu rolkarzy i rowerzystów.

Zamknięte © djk71


Wracamy do centrum. Przedostatni punkt w restauracji Dobra Karma (PK 2). Nie wiem czy wypada ale w oczekiwaniu na zadanie ściągam buty. Nogi już zmęczone. Czas na zabawę. Musimy odgadnąć co znajduje się na talerzach, z jakiego regionu pochodzi i czasem do czego tego można użyć. Łatwo nie jest ale jakimś cudem odgaduję nawet kolendrę… :-)

Ostatnie zadanie to… Altus… (PK 11) Musimy wbiec na 30 piętro wieżowca i…. zbiec…

Altus - wysoki © djk71


Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy nie trzeba było o tego zacząć ale chyba nie… O dziwo jest łatwiej niż myśleliśmy, tylko Kosma na szczycie pyta gdzie zdążyłem wziąć po drodze prysznic :-)

Z góry świat wygląda inaczej © djk71


Gdzieś to już widziałem © djk71


Meta. Niecałe 5 godzin z 7 jakie mieliśmy do dyspozycji. Jesteśmy padnięci.

Ogłoszenie wyników nieco opóźnione ale w końcu jest. Uroczysta oprawa, fajna atmosfera. Dobrze wytypowaliśmy zwycięzców w Mixie :-)

Po wręczeniu nagród laureatom zostajemy zaproszeni do sali obok, gdzie każdy otrzymuje dyplom (trochę śmiechu przy odczytywaniu imion), mapę i nagrodę. Szkoda tylko, że nie udało się zorganizować koszulek rajdowych jak to było zapisane w regulaminie rajdu. Mimo to było… świetnie. Fantastyczna atmosfera, świetna organizacja i… po prostu było ok.

Po sprawdzeniu w domu wyszło, że zaliczyliśmy 19km. Zostaliśmy sklasyfikowani na 18 miejscu na chyba ponad 40 zespołów. Nieźle, powyżej oczekiwań.

Cieszyliśmy się, że uwzględniając zadania zrobiliśmy to w czasie poniżej 5h, na rozdaniu nagród dowiedzieliśmy się, że zwycięzcy w MM zrobili to w o ile pamiętam 2,11h. Szok.

Zastanawialiśmy się jeszcze po drodze, czy to dobrze, że nie wiedzieliśmy jaka jest punktacja za zdania i jakie są punkty karne za opuszczenie punktu ale w sumie stwierdziliśmy, ze to dobrze, bo nie było kalkulacji tylko każdy dawał z siebie wszystko.

Po serwisie

Piątek, 1 kwietnia 2011 · Komentarze(8)
Po serwisie
Po tygodniowym pobycie w serwisie w końcu dostałem rower w swoje ręce. Dobrze, że tyle to trwało bo... albo bym żałował, że nie mogę jeździć, albo miałbym wyrzuty, że jeżdżę zamiast pracować.

Późno ale muszę choć na chwilę wyjść i sprawdzić, czy się kręci. Kręci. I przerzutki znów działają. I przednia też :-) Ciekawe jak długo tak będzie.

Ciekawe kiedy znów będzie tak lśnić... © djk71


W Stolarzowicach na skrzyżowaniu przestaję widzieć. Ciemność. Wystraszyłem się nie na żarty. Okazało się, że zaczep daszka w kasku jest pęknięty i daszek opadł mi na oczy. Koszmarne uczucie. Szczególnie na skrzyżowaniu.

Na szczęście nic innego nie przeszkadza. Tylko szkoda, że czasu brak. Jutro też nie pojeżdżę, bo... inne atrakcje w planie :-)

Za to mam nadzieję w niedzielę trochę pokręcić. Potem tydzień kolejnych targów i... Otwock. Tam mnie jeszcze nie widzieli :-)

Za to w miniony weekend udało mi się odwiedzić Asicę i Młynarza. Ech działo się. Przypomnieli mi ich powrót z wyprawy dookoła Polski.

Pałac w Brodach © djk71


Niewiele się tam zmieniło od tego czasu.

Może tylko bardziej wieje, bo robotnicy, którzy tam się krzątali nie mogli utrzymać pionu.

Kosma chciała zwiedzić pałac dokładniej ale nie było gdzie kupić biletów.

A jednak ktoś tam był... © djk71


Poboczne budynki ktoś wyremontował, na pałac nie starczyło kasy.

Część udało się wyremontować © djk71


Potem Piotrek pokazał nam jak wygląda ośmiornica. Sosna - ośmiornica.

Ośmiornica © djk71


Ech, chciało się tam zostać...

Zielono mi © djk71


Posiedzieć...

Szkoda drzew © djk71


Popływać...

Molo? © djk71


A wieczorem pobawić się przy ognisku...

Płonie ognisko © djk71


Ogień zachęcał do tańca...

Któż to? © djk71


Ale nie skusiliśmy się.

Fajnie było. Potrzebowałem oddechu...

Koniec zimy!!!

Niedziela, 20 marca 2011 · Komentarze(30)
Koniec zimy!!!

Turystyczny Klub Kolarski PTTK im. Władysława Huzy w Gliwicach zorganizował rajd z okazji inauguracji 54 Otwarcia Turystycznego Sezonu Kolarskiego pt. "Topienie Marzanny. Co robić? trzeba jechać. Dziewczyny rano robią Marzannę na nartach ;-)

Marzanna © djk71


Anetka też ma ochotę jechać, ale jeszcze nie tym razem. Mam nadzieję, że wkrótce faktycznie zacznie jeździć. Ruszamy z Kosmą.

Zaraz po starcie spotykamy Goofy'ego. Niestety pieszo. Jedziemy na gliwicki Rynek gdzie spotykamy się z resztą ekipy. Jest około 50 osób, w tym kilkoro znajomych. Monika robi dokumentację.

Z wysoka © djk71


Ruszamy w trzech grupach. Tempo spacerowe ale w końcu to rajd, a nie wyścig. W Ostropie przerwa obok kościoła św. Jerzego.

Odpoczynek przy kościele św. Jerzego © djk71


Mój napęd szaleje. Nie jest dobrze. Przed metą doganiają nas chłopaki z Huragana. Dawno się nie widzieliśmy. Fajnie ich spotkać. Naprawdę dawno się nie widzieliśmy. Szkoda tylko, że nie udało się pogadać tak długo jak by się chciało. Szczególnie z niektórymi dawno nie widzianymi :-)

Huragan © djk71


W ramach wpisowego (3zł) dostajemy proporczyk rajdowy oraz kupon na misę. Misa = kiełbaska (pieczenie we własnym zakresie) + chlebek + musztarda + ketchup ;-)

Tego nam było trzeba... © djk71


Trwa konkurs na najpiękniejszą Marzannę. Niestety nasza nie zdobywa uznania w oczach jurorów. Trudno. I tak za chwilę je spalimy i utopimy :-) I pożegnamy w końcu zimę.

Spadaj zimo © djk71


Konkurs na najpiękniejszą Marzannę © djk71


Wcześniej Monika bierze udział w zawodach sprawnościowych.

Trudna trasa © djk71


W końcu żegnamy zimę :-)

Palenie Marzanny © djk71


Spływaj... © djk71


Czas ruszać dalej. Tylko gdzie? Nie wziąłem mapy, a te tereny są mi wciąż obce wiec wracamy. Monika podjeżdża na wiadukt nad A4.

Pod górkę © djk71


A4 © djk71


Jedziemy dalej. Błotko. Spotykamy się z chłopakami z BMK. Też już dawno się nie widzieliśmy. Pogawędki sprawiają, ze nie wiemy kiedy docieramy do centrum Gliwic. Przy kościele Wniebowzięcia NMP żegnamy chłopaków i zastanawiamy się co robić dalej.

Kościół Wniebowzięcia NMP w Gliwicach © djk71


Fajnie się jeździ więc może jeszcze coś? Zobaczymy. Przejazd przez Park Chopina. przy pomniku poświęconym Gliwiczanom, ofiarom wojen i totalitaryzmów pozuje nam dwójka dzieci ;-)

Gliwiczanom, ofiarom wojen i totalitaryzmów © djk71


Chopin jeszcze mało widowiskowy ale pewnie już wkrótce się zazieleni.

Pianista... © djk71


A to co?

Hmmmm... © djk71


Palmiarnia oczywiście :-)

Palmiarnia w Gliwicach © djk71


Opłotkami przez Żerniki, Szałszę docieramy do knajpy, o której ostatnio pisała yoasia

Monika chce zaliczyć Ziemięcice więc skręcamy. Ruiny nie robią wrażenia więc jedziemy dalej.

Ruiny w Zeimięcicach © djk71


W Kamieńcu popas przy sklepie. Za Zbrosławicami przypomina nam się kolega, który wyłgał się od dzisiejszej jazdy... śniegiem!!! Tylko gdzie on go widział?

Wiosna... © djk71


Dojeżdżamy do Tarnowskich Gór. Ten rynek ma jednak swój klimat.

Piekne są Tarnowskie Góry © djk71


Nawet gołębie mi nie przeszkadzają.

Kolorowy © djk71


Czas na powrót. Mijamy Stolarzowice i... brakuje nam do setki jakieś 7km. Bez sensu ale... dokręcamy jadąc w stronę Miechowic. Chyba oboje potrzebowaliśmy tych trzech cyferek. Tak żeby wiedzieć, że damy radę. Daliśmy. Fajnie było :-)

Fajnie było pojechać, fajnie było spotkać tylu znajomych, fajnie było pożegnać zimę, fajnie było... :-)

Z przeszkodami

Piątek, 18 marca 2011 · Komentarze(7)
Z przeszkodami
Wczoraj był ciężki dzień. Dosłownie i w przenośni. Dziś też się ciężko wstawało. Rzut oka za okno i nie pada. Hmmm. Późno, prawie szósta, ale co tam... ostatnio prawie nocowałem w pracy więc mogę chyba też chwilę później przyjechać rano.

Ubieram się i... coś się przednie koło słabo kręci. Coś nie jest mi dane wyjechać. Szybka (jak na mnie) korekta hamulców i jest lepiej. Jadę. Późno więc asfalt.

W Stolarzowicach na skrzyżowaniu przeskakuje mi łańcuch i spada. Odpychając się nogami zjeżdżam na pobocze, zakładam go na swoje miejsce i jadę dalej.

Na skrzyżowaniu z DK78 ostry start i znów przeskok łańcucha. Uderzam z całej siły kolanem w ramę. Boli. Chyba pora wracać. Nie, spróbuję kawałek pojechać, jak będzie bolało to zawrócę. Jakoś się udaje.

Pochmurno. Mgliście.

Ponuro ale trzeba do przodu... © djk71


Mży. Nic nie widzę. Okulary lądują w kieszeni.

W Reptach chwila przerwy przy kościele św. Mikołaja.

We mgle © djk71


Łańcuch dalej przeskakuje więc jak tu uciekać przed burkami? Tym razem się udało.

Dom. Wnosząc rower po schodach czuję kolano ale skończy się chyba tylko na siniaku.