Wpisy archiwalne w kategorii

śląskie

Dystans całkowity:38153.24 km (w terenie 9220.57 km; 24.17%)
Czas w ruchu:2684:30
Średnia prędkość:15.15 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:68571 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:553057 kcal
Liczba aktywności:1921
Średnio na aktywność:22.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

EBT Zakopane - dzień pierwszy

Czwartek, 7 czerwca 2018 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Od kilku lat co roku na wyjazd firmowy coraz więcej uczestników dojeżdża rowerami. W ubiegłym roku 32 osoby w pierwszy dzień i ponad 60 w drugi na trasie do Zakopanego wydawały się być maksimum tego co uda się osiągnąć. Myliliśmy się. Ekipa ETISOFT BIKE TEAM nie daje za wygraną i dziś w pierwszym dniu na trasie do Łodygowic stanęło 61 osób, a  na jutrzejszy, dłuższy i trudniejszy odcinek ma dojechać kolejne kilkadziesiąt osób. WARIACI!!!

Ruszamy później niż zwykle bo po godzinie 13-tej. To oznacza, że musimy jechać dobrym tempem, bo przed nami prawie 100 km.

Pamiątkowe zdjęcie.

Coraz nas więcej © djk71

Wcześniej krótka odprawa. I w końcu podzieleni na 4 grupy ruszamy.

Spokojne tempo. Mimo, że chłodniej trochę niż kilka dni temu, to jednak ciepło. Szczególnie to widać na pierwszych podjazdach przed Bujakowem. Dobrze, że tam robimy krótki postój pod sklepem, wszyscy tego potrzebujemy.

Przed nami... dalsza część podjazdu aż pod Górę św. Wawrzyńca. Dajemy radę. Teraz będzie trochę z górki i po płaskim, aż do Pszczyny. Po drodze spotykamy się kilkukrotnie z grupą Amigi. Kiedy dojeżdżamy do Pszczyny Oni siedzą sobie na lodach.

My szybkie zdjęcie...

Obowiązkowo fotka w Pszczynie © djk71

... i długi, a nawet bardzo długi, popas na rynku. Z nudów czytam nawet co jest napisane na studzienkach kanalizacyjnych...

Czasem warto patrzeć pod nogi © djk71

... inni ucinają drzemkę... (choć trzeba uważać, bo straż miejska jeździ i nie pozwala spać).

Tylko poduszki brak © djk71

W końcu ruszamy. Piękną rowerówką nad Zbiornik Goczałkowicki. Tu w tym roku jedziemy nieco inaczej niż poprzednio.

Jest super © djk71

Zjeżdżamy/schodzimy z zapory.

Zjeżdżamy © djk71
I chodzimy © djk71

Choć zajmuje nam to może minutę na dole słyszymy dziwne komentarze kogoś komu spieszyło się w drugą stronę... Ignorujemy go.

Dojeżdżamy do Mazańcowic i... przed nami... podjazdy. Najpierw przed Bielskiem, a potem w samym Bielsku. Na szczęście wszyscy dają radę :-)

Uff, podjazd za nami © djk71

Krótki zjazd i ostatnie 15 km do hotelu w Łodygowicach, gdzie dziś nocujemy. Jakiś kilometr przed metą jednemu z naszych kolegów zajeżdża drogę chłopak na rowerze, w efekcie mamy małą kraksę. Na szczęście kończy się na drobnych ranach i chyba lekkim scentrowaniu koła.

I jesteśmy na mecie © djk71

Chwilę później jesteśmy w komplecie przed hotelem. Teraz czas na kąpiel, kolację i... szybką regenerację przed jutrem.



Wszystko do d... (po szkle)

Wtorek, 5 czerwca 2018 · Komentarze(0)
Szlag by to trafił. Nie dość, że wszystko wokół się sypie, że na nic nie ma czasu... to kiedy w końcu znajduję chwilę żeby choć z grubsza przygotować rower do wyjazdu to.... też kicha. Nic nie działa. Za co się nie wezmę to porażka, a na deser na krótkiej przejażdżce testowej łapię gumę na rowerówce. 500 m od domu... Nawet mi się nie chce tego naprawiać.

Nie lubię tego © djk71

Gdyby nie fakt, że jestem współorganizatorem wyjazdu to pewnie bym został w domu...

Na pierogi i nie tylko

Czwartek, 31 maja 2018 · Komentarze(3)
Dzień wolny w pracy więc jest okazja pokręcić. Umawiamy się z Olkiem na siódmą rano pod firmą. Przyjeżdżam i czekając na kolegę ucinam sobie pogawędkę o starych czasach z portierem. Przy okazji lustruję okolicę.

Czekając na Olka © djk71

Wieżę widuję prawie codziennie, ale mam jakąś słabość do takich budowli.
W końcu jest Olo. Rowery przygotowane, każdy trochę inny, ale to nie ma znaczenia.

Na ciężko © djk71
Na trochę lżej © djk71
O 7:20 ruszamy. Znajome okolice, choć i tu trochę zmian. Mijamy zamek w Chudowie, ale dziś nie ma czasu na postoje po drodze.
W drodze do Bujakowa widzę, że sposób łatania dziur w asfalcie się nie zmienił.

Dziwny sposób łatania dziur © djk71

Jedziemy dalej, cały czas analizując, czy to na pewno najlepsza trasa na przyszłotygodniowy wyjazd.
Łatwo nie jest wytyczyć trasę - najlepiej żeby była najkrótsza, z najmniejszą ilością przewyższeń, bez ruchu i widokowa.

Po drodze, przy drodze © djk71

A do tego każdy ma inny gust. Mnie się np. podobają widoki przemysłowe jak wyżej, inni nawet na to nie spojrzą.

Dojeżdżamy do Kobióra. Niestety dość ruchliwą drogą. Za to tutaj jest pięknie...

Ładny mostek pod mostem © djk71

Krótki postój na uzupełnienie paliwa. W międzyczasie wskakuję na tory. Je też lubię...

Lubię tory © djk71

Jakaś tęsknota za podróżami?

Przed Pszczyną musimy się na chwilę zatrzymać. Idzie procesja, a droga wąska.

Dziś wszędzie takie drogi © djk71

W parku obserwujemy chwilę jak ptasia rodzinka chroni przed obcymi swoje potomstwo.

Co ja widzę? © djk71

Szybkie zdjęcie pałacu. Już chyba setne w życiu.

Pszczyna po raz n-ty © djk71

Oczywiście nad Zbiornikiem Goczałkowickim zdjęcie też musi być.

I tu też jak zwykle zdjęcie musi być © djk71

Póki co jest ciepło, ale słońce jest często przysłonięte chmurami. Na szczęście.

Niestety wczorajsze prace konserwacyjne na Gpsies.com sprawiły, że przy tworzeniu ślady trasy musiałem skorzystać z innego serwisu. A ten, jak ostatnio coraz więcej aplikacji chciał mi pomóc i być inteligentniejszym ode mnie. W efekcie przejeżdżamy przez Bielsko chyba nieco inaczej niż chciałem. A na pewno inaczej niż pojedziemy za tydzień.

Długi podjazd, spory ruch samochodowy i słońce, który już przestało się wstydzić, sprawiają, że jedzie nam się coraz gorzej.
Na szczęście dojeżdżamy do mety przy hotelu. Chwila zastanowienia się co dalej, ale wątpliwości nie ma. Na dziś to wszystko i wracamy pociągiem do domu.

Trafiamy do knajpki po kuchennych rewolucjach. Mimo braku rezerwacji udaje nam się dostać stolik bez kolejki - zresztą nazwa lokalu zobowiązuje - Twoja Kolejka ;-)

Jedzonko... pyszne. Najpierw rosół na wołowinie z prawdziwkami, a potem... pierogi. Zgadniecie z czym?

Obiad, smaczny.... © djk71

Choć w Łodygowicach też jest stacja, postanawiamy pokręcić jeszcze do Żywca. Kupujemy bilety i kiedy wchodzimy na peron zaczyna grzmieć... Kiedy wchodzimy do pociągu zaczyna padać... Mieliśmy szczęście ;-)

No i znów się udało z pogodą © djk71

Udany dzień za nami :-)




Poranny trucht

Wtorek, 29 maja 2018 · Komentarze(0)
Dziś o poranku... jak zwykle ostatnio nie chciało mi się wstać... ale... czasem kilka słów motywacji pomaga i się zebrałem...

Lekki trucht, o dziwo na - jak na mnie - niskim tętnie. Wolno, ale przyjemnie. I jeszcze w temperaturze poniżej 20 stopni. Oczyiście i tak wolałbym żeby było kilka stopni mniej, ale nie będę narzekał :-)

Za to w niedzielę miałem nowe doświadczenia...

W górze © djk71

Ścigałem się z moim synem jeżdżąc na rowerze do góry nogami...

Ścigamy się © djk71

Był szybszy... Za to efekt niesamowity. Strasznie męczące, a po zejściu... trudno ustać na nogach...

Na dole © djk71

To kolejne nietypowe, rowerowe doświadczenie, po jeździe przed kilku laty pod ziemią :-)

Wąsko, ciemno © djk71
Tędy trzeba wejść © djk71

Dwie przełęcze

Sobota, 26 maja 2018 · Komentarze(4)
Uczestnicy
W końcu udało się znaleźć dzień żeby zerknąć jak wygląda część trasy naszego czerwcowego wyjazdu. Od początku wszystko nie tak, trzy godziny snu, dwugodzinne opóźnienie startu, problem ze źle zamontowanym GPS-em i do tego prognozy sugerujące, że mogą nas spotkać deszcze lub burze. Trudno, zobaczymy w trakcie ile będziemy mieć sił i jaka będzie pogoda.

Zostawiamy z Darkiem auto pod hotelem w Łodygowicach i ruszamy w trasę.

Przed hotelem © djk71

Początek swobodnie, podziwiamy ciekawostki przy drodze...

Wapiennik przy drodze? © djk71

Podjazdy i widoki cieszą...


Jest pięknie © djk71

Rajcza, Ujsoły... po drodze coraz więcej szosowców, chyba dziś jakieś zawody. Nachylenie coraz większe. Ciepło.

Kiedy wydaje nam się, że największy podjazd mamy za sobą pojawia się znak o... stromym podjeździe...

Wydawało nam się, że podjazd już był © djk71

Teraz jest naprawdę jest stromo. Na szczęście to tylko jakieś 1,5 km :)
Jesteśmy na Słowacji.

W końcu na Słowacji © djk71

Krótki odpoczynek i rzut oka na peleton.

Road marathon © djk71

Nie czekamy aż wszyscy przejadą i dołączamy do grupy. Dzięki temu co kawałek dostajemy brawa :-)

Zaczynają mnie boleć uda. Dziwne, tego uczucia zwykle nie znam. Bolą i to coraz bardziej. Zmieniam wysokość siodełka, ale pomaga tylko chwilowo. Za nami jakieś 70 km, czyli dopiero połowa drogi. A jeszcze trzeba wrócić do Polski :-(

W Namestovie postój. Trzeba coś wyciągnąć z plecaka.


Śniadanie mistrzów © djk71

Darek zastanawia się, czy nie wybrać innych rowerków.

A może na taki rowerek? © djk71

Zaczyna się chmurzyć. Niedobrze. Trzeba ruszać. Niezbyt szybko, ale jedziemy.
Przy jednym ze sklepów postój - potrzebuję Coli. Na szczęście jest i jakieś Euro w kieszeni również :-)

Podjazd na przełęcz w Korbielowie nie jest trudny, ale jest długi. Licznik pokazuje mi równo 100 km na granicy.

Znów w Polsce © djk71

Zjazd sporo szybszy niż podjazd ;-) W Jeleśni postój na obiad. Wybieramy pizzę i to jest wybór super. Tylko albo była tak wielka, albo byliśmy tak zmęczeni, że chyba po raz pierwszy nie jesteśmy w stanie zjeść całej...

Pizza Bacy © djk71

Do samochodu jeszcze jakieś 25 km. Po obiedzie dostaję kopa... ale chyba głownie dlatego, że jest dalej z górki :-)

Ciężki dzień. Na szczęście udany, pogoda wytrzymała, trasa sprawdzona... a że zmęczenie... no cóż.. brak treningów robi swoje...

Wieczorny bieg

Piątek, 18 maja 2018 · Komentarze(0)
Pierwsza aktywność po sobotnim Duathlonie.

Krótki bieg. Co prawda wahałem się, czy wyjść, czy nie, bo noc była bardzo krótka i ciężka, do tego od północy przez cały dzień na coli i energetykach :( Pierwszy raz od dawna... ale co zrobić demony wróciły....

Tak więc nie do końca byłem pewien, czy to dobry ruch, ale spróbowałem. Powolny bieg, po prostu żeby potruchtać i zacząć wracać do treningów. Maraton w październiku sam się nie zrobi.... :)

Kawa, Śmigłowiec i inne

Niedziela, 22 kwietnia 2018 · Komentarze(2)
Plany na ten weekend były zupełnie inne, jak zresztą na cały ten tydzień...

W piątek koleżanki z pracy zaproponowały wspólną przejażdżkę i... jak się okazało to był jedyny w tym tygodniu zrealizowany plan.

Ósma rano spotykamy się na strefie (zabrzańskiej, mimo, że Dorota już jechała na gliwicką). Ruszamy. Najpierw w stronę Ziemięcic, gdzie na krótko zatrzymujemy się obok ruin kościoła, potem w stronę pałacu w Kamieńcu, dalej podjazd w stronę Księżego Lasu i krótka przerwa obok tamtejszego kościółka.

W Połomii skręcamy do lasu i w miłych okolicznościach przyrody docieramy do Tworoga. Mamy chęć na kawę, niestety jedyna kawiarnia będzie otwarta dopiero za pół godziny. Jedziemy dalej.

Rzut oka na lądowisko śmigłowców w Brynku

Śmigłowiec © djk71

Obowiązkowy przejazd obok pałacu

Wieża musi być © djk71

I ogrodu botanicznego.

W ogrodzie © djk71

Pięknie tu. Tylko... wciąż nie ma kawy...

W Boruszowicach jest niezawodny bar... Przez tyle lat klimat się nie zmienił...
Kawa też nie :-)

Jedna jest biała © djk71

Ale o dziwo, mimo, że plujka smakuje całkiem, całkiem...

Zaglądamy do starej papierni, przez chwilę rozmawiamy z rodzinką, która niegdyś tu pracowała i też przyjechała rowerami.

Pora jechać dalej - przez Pniowiec, Strzybnicę, Opatowice i Stare Tarnowice docieramy do Rept. Tu postój w Leśniczówce i... obiadek... Wchodzi, tylko ciężko się potem zebrać... :-)

Jedziemy wśród pól © djk71


Dajemy jednak radę i spokojnym tempem objeżdżamy najpierw park, Sztolnię Czarnego Pstrąga, by w końcu dojechać do Segietu.

Nie ma czasu więc tylko objeżdżamy go wokół i przez las miechowicki docieramy do Osiedla Młodego Górnika. Stąd już tylko rzut beretem na strefę skąd zaczynaliśmy. W nagrodę fundujemy sobie lody ;-)

Miłą, spokojna przejażdżka.

Zgon

Niedziela, 15 kwietnia 2018 · Komentarze(6)
Po wczorajszej setce do Toszka był pomysł żeby znów dziś pokręcić. Rano dostaję info, że nic z tego więc idę dalej spać. Budzą mnie kolejne propozycje, ale rozespany odmawiam - najwyżej sam coś zrobię.

I rzeczywiście ruszam w stronę Czechowic-Dziedzic. Nasz firmowy wyjazd już wkrótce, więc trzeba pooglądać trasy. Ruszam i... to chyba nie jest dobry pomysł. Czuję w nogach i ogólnie zmęczenie pod wczorajszym dniu. Do tego w wycieczkę zamierzałem wpleść trening - ciężko to widzę.

W centrum Zabrza widzę kolejkę do sklepu. No tak, pewnie jedyny otwarty w okolicy - dziś niedziela bez zakupów ;-)

Kawałek dalej pomnik Pstrowskiego.

Pomnik Pstrowskiego (w pamięci jeszcze długo taki będzie) © djk71

O, przepraszam, już nie Pstrowskiego - chłopa nie ma już tyle lat, ale i tak podpadł obecnym władzom. Na szczęście skończyło się na zmianie nazwy.

Odcinek od Przyszowic do Orzesza strasznie mnie męczy. Nic dziwnego, prawie 10 km ciągłego podjazdu, ruchliwa droga i nic ciekawego wokół :-( Krótka przerwa na banana w parku w Ornontowicach.

Amfiteatr © djk71
Molo prawie jak w Sopocie © djk71


Mijam Zgoń i... następuje prawie zgon... to efekt kilku kilometrów po fatalnej drodze leśnej do Branicy. Mimo, że jechałem na góralu, to ani opony, ani Branicka Maryjka, nic nie pomagało. Koszmarne kamienie.

Fatalna nawierzchnia © djk71

W końcu jest Łąka. Znaczy się Jezioro Łąka. No co poradzę, że tak dziwnie się nazywa...

Łąka (choć jezioro) © djk71

Potem wahanie gdzie dalej...

Gdzie teraz? © djk71

Kawałek dalej Zbiornik Goczałkowicki i mnóstwo ludzi i owadów. Szybko stamtąd uciekam.

Kolejna woda © djk71


Chwilę później następuje prawdziwy zgon. Mam dość. Na szczęście trafiam na pierwszą chyba po prawie 70 km czynną restaurację. Siadam. Rosół, rolada... itd.

Niedzielny łobiod © djk71

Potrzebowałem tego. Niestety wcale łatwiej się nie jedzie. I nie chodzi o nogi, które oczywiście czuję, ale o samopoczucie. Czuję się źle. Bardzo. Niby nie ma upału, a czuję się jakbym spędził cały dzień na plaży (czego nie znoszę). Albo jakbym się odwodnił. Ale piłem, pytanie, czy nie za mało...

Mijam tłumy na deptaku w Goczałkowicach i dojeżdżam do Pszczyny. To koniec. Skręcam do dworca. Na szczęście zaraz jest pociąg do Katowic. Stamtąd już jakoś dojadę. Kiedy okazuje się, że za chwilę będzie odjeżdżał pociąg do Zabrza, nie waham się ani chwili.

Teraz już tylko ostatnie 10 km. Jestem potwornie zmęczony. Muszę odpocząć.


Firmowo do Toszka

Sobota, 14 kwietnia 2018 · Komentarze(4)
Za dwa miesiące jedziemy do Zakopanego. Dziś pierwszy grupowy trening. Ruszamy z Gliwic w trzynaście osób.

Zaraz ruszamy © djk71

Trasa głównie wiedzie asfaltami, ale wcale nie jest łatwa. Przed nami trochę podjazdów.

Podjazdy były © djk71

Nie spieszymy się. Po drodze zatrzymujemy się przy mijanych zabytkach.

Ruiny w Ziemięcicach © djk71

Przerwy krótkie, ale akurat żeby łyknąć wody, wrzucić coś na ząb.

Przerwa w Księżym Lesie © djk71

Trasa podobna do mojej wtorkowej wycieczki więc nie będę powtarzał zdjęć :-)

Na zamku w Toszku dłuższa przerwa.

Ekipa w Toszku © djk71


Przy okazji ma tam chyba metę jakiś rajd organizowany przez PTTK. Po drodze spotykamy więcej osób zmierzających w tę samą stronę. W Poniszowicach spotykam nawet znajomych. Choć staliśmy przez chwilę obok siebie, dopiero po chwili się rozpoznaliśmy - chyba nie spodziewaliśmy się spotkać w takim miejscu, stąd zaskoczenie.

Wracamy oczywiście przez Pławniowice, choć dziś bliżej jeziora, w terenie.

W Łabędach zaczynamy się rozjeżdżać, wszyscy mamy już w nogach ok. 70km, a jeszcze powrót do domu.

My z Dawidem ruszamy terenem w stronę Szałszy. Jednak lubię teren :-)

Dojeżdżając do domu zahaczam jeszcze o piekarnię i... kupuję loda - w Łabędach nikt już nie miał ochoty - chyba spodziewali się kolejki, a tam jak przejeżdżaliśmy było... pusto... Trudno - zjadłem sam u siebie :-)

Super przejażdżka w super towarzystwie. Daliśmy radę ale jeszcze trzeba poćwiczyć przed Zakopcem ;-)


Znów na góralu

Piątek, 13 kwietnia 2018 · Komentarze(1)
Dziś odmiana, po trzech miesiącach znowu dosiadłem na Superiora i... Wow!

Może i Tadeusz jest lżejszy, może na cieńszych oponach powinien jechać szybciej, ale... chyba jednak lepiej się czuję na góralu.
Nie tylko można wjechać w teren, ale też na szosie nie trzeba tak uważać... Jakoś się pewniej na nim czuję.

Jutro pewnie też go wybiorę. Choć domaga się już chyba serwisu...

Z innej beczki, dziś miałem okazję zerknąć w katalogi rowerowe... Piękne rowery teraz robią... Piękne... Choć nie wszystkim by się niektóre podobały... np. ten:

2048X1200 Main Gallery 0051 Four Corner Blue P 1 Edit

Ale kuszą... i te promocje wszędzie... :)

Szybko zająłem się czymś innym :-)