Firmowo do Toszka
Sobota, 14 kwietnia 2018
· Komentarze(4)
Kategoria EBT, od 100 do 200km, śląskie, W towarzystwie, Z kamerą wśród...
Za dwa miesiące jedziemy do Zakopanego. Dziś pierwszy grupowy trening. Ruszamy z Gliwic w trzynaście osób.
Trasa głównie wiedzie asfaltami, ale wcale nie jest łatwa. Przed nami trochę podjazdów.
Nie spieszymy się. Po drodze zatrzymujemy się przy mijanych zabytkach.
Przerwy krótkie, ale akurat żeby łyknąć wody, wrzucić coś na ząb.
Trasa podobna do mojej wtorkowej wycieczki więc nie będę powtarzał zdjęć :-)
Na zamku w Toszku dłuższa przerwa.
Przy okazji ma tam chyba metę jakiś rajd organizowany przez PTTK. Po drodze spotykamy więcej osób zmierzających w tę samą stronę. W Poniszowicach spotykam nawet znajomych. Choć staliśmy przez chwilę obok siebie, dopiero po chwili się rozpoznaliśmy - chyba nie spodziewaliśmy się spotkać w takim miejscu, stąd zaskoczenie.
Wracamy oczywiście przez Pławniowice, choć dziś bliżej jeziora, w terenie.
W Łabędach zaczynamy się rozjeżdżać, wszyscy mamy już w nogach ok. 70km, a jeszcze powrót do domu.
My z Dawidem ruszamy terenem w stronę Szałszy. Jednak lubię teren :-)
Dojeżdżając do domu zahaczam jeszcze o piekarnię i... kupuję loda - w Łabędach nikt już nie miał ochoty - chyba spodziewali się kolejki, a tam jak przejeżdżaliśmy było... pusto... Trudno - zjadłem sam u siebie :-)
Super przejażdżka w super towarzystwie. Daliśmy radę ale jeszcze trzeba poćwiczyć przed Zakopcem ;-)
Zaraz ruszamy© djk71
Trasa głównie wiedzie asfaltami, ale wcale nie jest łatwa. Przed nami trochę podjazdów.
Podjazdy były© djk71
Nie spieszymy się. Po drodze zatrzymujemy się przy mijanych zabytkach.
Ruiny w Ziemięcicach© djk71
Przerwy krótkie, ale akurat żeby łyknąć wody, wrzucić coś na ząb.
Przerwa w Księżym Lesie© djk71
Trasa podobna do mojej wtorkowej wycieczki więc nie będę powtarzał zdjęć :-)
Na zamku w Toszku dłuższa przerwa.
Ekipa w Toszku© djk71
Przy okazji ma tam chyba metę jakiś rajd organizowany przez PTTK. Po drodze spotykamy więcej osób zmierzających w tę samą stronę. W Poniszowicach spotykam nawet znajomych. Choć staliśmy przez chwilę obok siebie, dopiero po chwili się rozpoznaliśmy - chyba nie spodziewaliśmy się spotkać w takim miejscu, stąd zaskoczenie.
Wracamy oczywiście przez Pławniowice, choć dziś bliżej jeziora, w terenie.
W Łabędach zaczynamy się rozjeżdżać, wszyscy mamy już w nogach ok. 70km, a jeszcze powrót do domu.
My z Dawidem ruszamy terenem w stronę Szałszy. Jednak lubię teren :-)
Dojeżdżając do domu zahaczam jeszcze o piekarnię i... kupuję loda - w Łabędach nikt już nie miał ochoty - chyba spodziewali się kolejki, a tam jak przejeżdżaliśmy było... pusto... Trudno - zjadłem sam u siebie :-)
Super przejażdżka w super towarzystwie. Daliśmy radę ale jeszcze trzeba poćwiczyć przed Zakopcem ;-)