Zgon

Niedziela, 15 kwietnia 2018 · Komentarze(6)
Po wczorajszej setce do Toszka był pomysł żeby znów dziś pokręcić. Rano dostaję info, że nic z tego więc idę dalej spać. Budzą mnie kolejne propozycje, ale rozespany odmawiam - najwyżej sam coś zrobię.

I rzeczywiście ruszam w stronę Czechowic-Dziedzic. Nasz firmowy wyjazd już wkrótce, więc trzeba pooglądać trasy. Ruszam i... to chyba nie jest dobry pomysł. Czuję w nogach i ogólnie zmęczenie pod wczorajszym dniu. Do tego w wycieczkę zamierzałem wpleść trening - ciężko to widzę.

W centrum Zabrza widzę kolejkę do sklepu. No tak, pewnie jedyny otwarty w okolicy - dziś niedziela bez zakupów ;-)

Kawałek dalej pomnik Pstrowskiego.

Pomnik Pstrowskiego (w pamięci jeszcze długo taki będzie) © djk71

O, przepraszam, już nie Pstrowskiego - chłopa nie ma już tyle lat, ale i tak podpadł obecnym władzom. Na szczęście skończyło się na zmianie nazwy.

Odcinek od Przyszowic do Orzesza strasznie mnie męczy. Nic dziwnego, prawie 10 km ciągłego podjazdu, ruchliwa droga i nic ciekawego wokół :-( Krótka przerwa na banana w parku w Ornontowicach.

Amfiteatr © djk71
Molo prawie jak w Sopocie © djk71


Mijam Zgoń i... następuje prawie zgon... to efekt kilku kilometrów po fatalnej drodze leśnej do Branicy. Mimo, że jechałem na góralu, to ani opony, ani Branicka Maryjka, nic nie pomagało. Koszmarne kamienie.

Fatalna nawierzchnia © djk71

W końcu jest Łąka. Znaczy się Jezioro Łąka. No co poradzę, że tak dziwnie się nazywa...

Łąka (choć jezioro) © djk71

Potem wahanie gdzie dalej...

Gdzie teraz? © djk71

Kawałek dalej Zbiornik Goczałkowicki i mnóstwo ludzi i owadów. Szybko stamtąd uciekam.

Kolejna woda © djk71


Chwilę później następuje prawdziwy zgon. Mam dość. Na szczęście trafiam na pierwszą chyba po prawie 70 km czynną restaurację. Siadam. Rosół, rolada... itd.

Niedzielny łobiod © djk71

Potrzebowałem tego. Niestety wcale łatwiej się nie jedzie. I nie chodzi o nogi, które oczywiście czuję, ale o samopoczucie. Czuję się źle. Bardzo. Niby nie ma upału, a czuję się jakbym spędził cały dzień na plaży (czego nie znoszę). Albo jakbym się odwodnił. Ale piłem, pytanie, czy nie za mało...

Mijam tłumy na deptaku w Goczałkowicach i dojeżdżam do Pszczyny. To koniec. Skręcam do dworca. Na szczęście zaraz jest pociąg do Katowic. Stamtąd już jakoś dojadę. Kiedy okazuje się, że za chwilę będzie odjeżdżał pociąg do Zabrza, nie waham się ani chwili.

Teraz już tylko ostatnie 10 km. Jestem potwornie zmęczony. Muszę odpocząć.


Komentarze (6)

Foty robią robotę, ale te jadło panie, ja tu w delegacji a ty mi takiego smaka robisz huahueah

Roadrunner1984 21:45 sobota, 21 kwietnia 2018

No ja ostatnimi czasy wystrzegam się takich obiadów w trakcie dłuższych jazd - zawsze po nich nogi są ciężkie, siły brak..

zapala 19:04 środa, 18 kwietnia 2018

Po co było kręcić przez Branicę.
Są inne alternatywne szlaki i fajne drogi na Goczę.
Pojedź WTRką do Ustronia to zobaczysz co to jazda po kamieniach .
Mimo wszystko gratki za fajny rowerowy weekend .

Gość 03:44 poniedziałek, 16 kwietnia 2018

amiga
Dostałem w kość, pewnie wczoraj, pogoda i mało picia.
Pewnie będzie jeszcze kilka korekt trasy.
limit
Trzeba wrócić do regularności... a i coraz młodszy nie jestem...

djk71 19:37 niedziela, 15 kwietnia 2018

Po dłuższej przerwie 2 długie dystanse to wyzwanie. Po wczorajszym Toszku na dziś była propozycja skoczyć pojeździć po Jaworznie, ale już wczoraj zakładałem, że dziś zrobię sobie luz. Najwyżej coś koło domu. Rano jednak czułem, że nogi niezregenerowane więc dziś bez rowerka. Pewnie miałbym ten sam efekt co Ty. Narobiłeś mi smaka tym ostatnim foto ;-)

limit 18:23 niedziela, 15 kwietnia 2018

Bardzo intensywny weekend. A pogoda dziwne, duszno, gorąco i chmury na niebie.... Myślę, że to się dołożyło. Kamienie na tej drodze są nie do przyjęcia. Pora skorygować mapy....

amiga 17:02 niedziela, 15 kwietnia 2018
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa miest

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]