Wpisy archiwalne w kategorii

Ble ble ble

Dystans całkowity:881.15 km (w terenie 189.34 km; 21.49%)
Czas w ruchu:50:04
Średnia prędkość:17.93 km/h
Maksymalna prędkość:57.29 km/h
Suma podjazdów:560 m
Maks. tętno maksymalne:192 (105 %)
Maks. tętno średnie:176 (91 %)
Suma kalorii:4397 kcal
Liczba aktywności:43
Średnio na aktywność:21.49 km i 1h 09m
Więcej statystyk

Ciąg dalszy L4

Poniedziałek, 20 stycznia 2020 · Komentarze(3)
Drugi tydzień na L4 :-(

Jest lepiej, ale wciąż mam największe problemy z siedzeniem, trochę też wciąż z leżeniem.
Nie ma problemu ze staniem i chodzeniem. Czyli zasadniczo ćwiczyć mógłbym... ale się boję... Nie chcę przegiąć... Nie chcę wracać do lekarza... bo to wciąż inny świat... począwszy od tego, że niby wszędzie kolejki, a na korytarzach pusto... Że niby mam numer pierwszy, a wchodzę jako piąty lub szósty... Że... za dużo mnie to już kosztowało... czasu, bólu i pieniędzy...


Niby kolejki, a pusto © djk71

Bez treningów staram się wypełnić czas lekturą oraz nadrabianiem zaległości filmowych. Jeśli chodzi o książki to po części sportowe, a po części inne klimaty (w tym m.in. kolejne tomy Mroza). Chociaż, czy można mówić o tomach, o lekturze, gdy w grę wchodzą audiobooki? Czy słuchając książek zwiększam poziom czytelnictwa w kraju?

Oprócz tego okazało się jaki jestem "łatwy". Mimo kontuzji znajomym udało się mnie namówić na kolejne sportowe szaleństwo. Myślałem, że chociaż żona zaoponuje, a Ona wręcz przeciwnie - namówiła mnie na start... Nie jestem normalny, no, ale co zrobić... całe życie z wariatami...

Marzę już o bieganiu...

Czas na... łóżko...

Poniedziałek, 13 stycznia 2020 · Komentarze(5)
Od kilkunastu dni bolały mnie plecy. Najpierw lekko, potem mocniej, ale tylko co jakiś czas. Co ciekawe nie bolały mnie w trakcie aktywności: biegania, kręcenia... Tylko jak siadałem i nic nie robiłem. Weekend aktywny, w sobotę 15 km biegania na bieżni, potem Bal Sportowców, a w niedzielę bieg dla WOŚP i... tu zaczęło być poważnie... W trakcie rozgrzewki coś poczułem, a startując myślałem, że nie pobiegnę. Tak było jednak tylko przez pierwsze kilka metrów, potem już biegło mi się dobrze.

10 km tuptania z Anią wokół Areny bez żadnych problemów. Dopiero wchodząc do auta znów odezwały się plecy. I tak już było do wieczora. Noc z kilkoma przerwami... rano nie potrafiłem wstać z łóżka. Do lekarza udało się dostać na jutro, a dziś od razu do Centrum Rehabilitacji. Powtórka z rozrywki, jak kilkanaście miesięcy wcześniej - wtedy też było po rundce z Anką - tyle, że wtedy rowerową. Przypadek? ;)

Co teraz? Miał być wyjazd na ferie, miał być ciąg dalszy regularnych treningów, a tu czas na odpoczynek...

Czas na... odpoczynek? © djk71

Mam nadzieję, że szybko postawią mnie na nogi...
Chyba jestem uzależniony, bo mimo bólu już dziś brakowało mi ruchu...

Czas na elektryka?

Sobota, 21 września 2019 · Komentarze(4)
Ostatnio tylko bieganie i bieganie... Dziś w końcu akcent rowerowy. Nie, nie jeździłem... a właściwie jeździłem... ale bez Endomondo więc się nie liczy ;-) Ale o tym potem.

Wczoraj wieczorem padł pomysł wyjazdu do Kielc na targi rowerowe. Jak dla mnie w pierwszej chwili niezbyt interesujący, bo przecież ani ostatnio nie jeżdżę, ani niczego nie szukam, ani  nawet nie potrzebuję... No dobra, z tym ostatnim przesadziłem... zawsze coś by się znalazło... :-) Mimo to po konsultacjach w domu decyduję się pojechać. Mam wrażenie, że żona zgodziła się, ale z jakimś takim lekkim niepokojem... co ja knuję... :-)

Do Kielc docieramy z Wojtkiem tuż po otwarciu targów. Ludzi mniej niż się spodziewaliśmy, co nie znaczy, że jest pusto...

Oglądamy kilka pierwszych stoisk i szok... Wszędzie królują elektryki. I to nie przesada. Bez względu na fakt jaki to typ roweru elektryki są wszędzie. Jak się dobrze przyjrzeć i poszukać to da się znaleźć również "zwykłe" rowery, ale mamy wrażenie, że to gatunek wymierający.

Elektryki rządzą © djk71

Choć to zupełnie nie nasza bajka to staramy się nie zamykać na nowości i patrzeć szerzej. Próbujemy znaleźć powody do jazdy ze wspomaganiem. Klucząc między stoiskami udaje nam się ich znaleźć coraz więcej.

  • Pierwsza myśl to dla leniwych. Są tacy i będą, nic nam do tego.
  • Dla osób, które chcą dojechać do pracy, a nie chcą się spocić.
  • Dla tych, którzy chętnie by pojeździli z partnerami, ze znajomymi, a z różnych powodów nie są w stanie im dotrzymać tempa.
  • Dla tych, którzy lubią jeździć po górach, lubią zjeżdżać, ale nie bawi ich męczarnia na podjazdach.
  • Dla tych, którzy lubią turystykę, przyrodę, lubią podziwiać świat z wysokości siodełka, ale nie mają odpowiedniej kondycji.
  • Dla tych, którzy mają siłę, ale są takie dni, że im się nie chce, że czują się zmęczeni, a jednak ruszyliby się z domu...
  • Dla... pewnie było jeszcze kilka pomysłów, ale gdzieś mi umknęły...

To wszystko uzasadnia obecność tak wielu elektryków zarówno wśród rowerów miejskich, składaków, rowerów turystycznych jak i górali, czy nawet przełajówek. Tyle tylko, że nas to wciąż nie przekonuje. To nie dla nas.


Czy to jeszcze rower? © djk71

Podziwiamy mniej i bardziej ciekawe rowery.

Niektóre mają długie łańcuchy © djk71

Sporo składaków

Niektóre konstrukcje ciekawe © djk71

W tym też takie cuda:

Elektryczny składak fat bike... © djk71

Zaczynają się pojawiać zamienniki standardowych łańcuchów.

Carbon drive © djk71

Niektóre rowery to dzieła sztuki.

To trzeba zobaczyć © djk71

Można się bawić kształtami © djk71

Dla każdego coś.... © djk71

Najlepsze w tym jest to, że to polska produkcja :-)

Ech... chciałoby się mieć :-) © djk71

A autor tworzył rowery m.in. dla Slasha i jego dziewczyny.

A o to i sam autor © djk71

A jak ktoś lubi błyskotki to twórca przygotował nawet złoty rower :-)

A może złoty rower? © djk71


Są też akcesoria.
Niektóre nietypowe, ale budzące nasz zainteresowanie.

Na uchwycie magnetycznym © djk71

Lampek, miliony, ale nas zaintrygowały te z funkcją STOP.

Lampki z czujnikiem hamowania © djk71
Wydaje się, że to może stać się wkrótce standardem...

To też ciekawe rozwiązanie dla zapominalskich:

Lampek się nie zapomni © djk71

Dla tych którym wąskie siodełka nie odpowiadają jest alternatywa:

Kawał siodełka © djk71

Interesujące było też podejście do lusterek rowerowych.

Lustereczko powiedz przecie... © djk71

Niestety ja muszę jeździć w okularach korekcyjnych więc muszę znaleźć inne rozwiązanie.

Z innych rzeczy są też buty za tysiąc złotych albo dwa.

Ładne ale i drogie © djk71

Kaski w podobnej cenie.

A może pełny kask © djk71

Mnóstwo sprzętu do turystyki.

Extrawheel to już nie tylko same przyczepki © djk71

Jest na czym oko zawiesić.

Ten kolor wciąż mnie kręci © djk71

Jest w co się spakować...

Jest w co się spakować © djk71

Trafiam na Norco, czyli kanadyjskiego producenta, którego przełajówkę od jakiegoś czasu ujeżdżam. Obsługujący stoisko Czesi informują nas, że w końcu marka wchodzi na rynek wschodnioeuropejski. To cieszy. Po krótkiej pogawędce dostajemy nawet czeskie piwo... wolelibyśmy rowery, ale dobre i to :-)

Norco w końcu w Polsce i okolicy? © djk71

Mieliśmy okazję również powspominać. Ja nawet po latach zobaczyłem rower, na którym szalałem na początku podstawówki ;-)

Mój był niebieski... pelikan... © djk71

Zatrzymaliśmy się również na chwilę przy konstrukcjach... nie tylko dla osób niepełnosprawnych, ale też dla tych, którzy nie boją się innego spojrzenia na rower...

Kiedy to zoabczyłem musiałem spróbować © djk71

Było kilka modeli, ale ten mnie zachwycił. Musiałem się przymierzyć.

Kto wie... może na starość... © djk71

Wygodny :-) Tylko... nieprzyzwoicie drogi...
Przypomniał mi się mój debiut na poziomce ;-)

Zdziwienie nasze budzi fakt, że nie ma wielu marek, w tym Krossa i Rometa - dziwne i szkoda. Naprawdę, bo wg nas targi fajnie zorganizowane i wydaje się to być dobre miejsce zarówno dla zrobienia biznesu, jak i... do nacieszenia oczu przez potencjalnych kupców. Znów jest po co żyć i na co zarabiać :-)

Żal było wracać © djk71

Zacząłem tekst od elektryków i wypadałoby na nich skończyć. Oprócz samych rowerów były również zestawy do konwersji standardowych rowerów w wersje elektryczne. Rozwiązania były przeróżne, podobnie jak ceny. Producenci chwalili się bezinwazyjnym montażem do standardowych rowerów zajmujących w najprostszym przypadku godzinę czasu, po bardziej zaawansowane systemu kosztujące również kilka raz więcej. Najtańsze zestawy kosztowały o ile pamiętam ok. 1,5 tysiąca złotych.

Jednemu z dystrybutorów udało się nawet namówić mnie na przejażdżkę.

No i mój pierwszy raz... © djk71

I wiecie co? Wojtek nie był w stanie zrobić mi zdjęcia - tak szybko jechałem - to powyżej to jak się prawie zatrzymałem :-)

To jest niesamowite! Lekkie naciśnięcie na pedały i rower rusza przyśpiesza szybciej niż samochód. Magia. Mimo cywilnych ciuchów nakręciłem tam sporo kółek i... wcale się nie spociłem. To naprawdę działa. I... może się podobać. Próbowałem jazdy na dwóch modelach (alu i carbon) z trochę wyższej półki (oba w cenie ok. 30 tys PLN) i szok. Trochę potem żałowałem, że nie spróbowałem czegoś tańszego żeby zobaczyć różnicę, ale może uda się przy innej okazji.

Nie wierzę, że to mówię, ale to może się podobać. To może działać. To może kusić!!!
Wciąż może pozostać radość z cichego przemieszczania się po bezdrożach, z obcowania z przyrodą, z możliwości budowania kondycji (moc wspomagania można przecież regulować), z adrenaliny... a jednocześnie jest możliwość odpoczynku, jest bezpieczeństwo, że nawet jak opadniemy z sił to będziemy w stanie dotrzeć do mety na wspomaganiu.... To naprawdę ma sens!!!


Nie wierzę, że to napisałem!!!

P.S. 1: Nie, nie zamierzam póki co kupować elektryka.
Wciąż mam jakieś takie poczucie, że to jest jakieś oszustwo, że to jest nie fair. To trochę jak w moim debiucie w biegu górskim - czułem, że coś jest nie tak wtedy kiedy podchodziłem (podobnie zresztą jak setki innych zawodników) zamiast podbiegać - przecież to ma być bieg. Mimo wszystko pod koniec biegu już mi się podobało. Co więcej zapisałem się już na jeden bieg górski w przyszłym roku, mimo, że tam pewnie ludzie też podchodzą...
Czy to oznacza, że zaakceptuję również rower ze wspomaganiem elektrycznym? Przed targami powiedziałbym z pełnym przekonaniem, że na pewno nie. Dziś...? Chyba już taki pewny bym nie był. Choć wciąż w głowie mam myśl,że byłaby to jakaś porażka... Ale niczego uciąć bym sobie nie dał...

P.S. 2: Żona nadal chyba patrzy na mnie podejrzliwie, bo... niczego nie kupiłem... czyli... widocznie się zastanawia co zamierzam kupić... ;)

Pustka boli....

Poniedziałek, 15 lipca 2019 · Komentarze(5)
Trening przełożony, a i tak przerwany prawie na początku ;-( Miał być w weekend, wczoraj... nawet się ubrałem, posiedziałem w ciuchach biegowych z pół godziny i je zdjąłem. Po prostu nie miałem chęci. Na nic. Dziś rano choć się obudziłem też nie poszedłem... Po pracy jednak spróbowałem...

I od początku wiedziałem, że będzie źle... Nie wziąłem słuchawek, a to ostatnio była podstawa. Kiedyś czytałem, że w bieganiu długodystansowym (choć do takiego mi jeszcze daleko) najtrudniejsze jest wytrzymać z samym sobą. I coś w tym jest. Kiedy biegam zakładam słuchawki na uszy i słucham muzyki, książek, podcastów. Byle nie myśleć. Byle zabić własne myśli.

Choć czasem niektóre moje wpisy mogą sugerować, że świetnie się przy tym bawię to... nie do końca tak jest. Owszem, cieszę się, że biega mi się coraz łatwiej, ale tak naprawdę to jest ucieczka... Ucieczka od własnych myśli, od życia, od ludzi...

Dziś nie wziąłem słuchawek i... nie wytrzymałem własnego towarzystwa... Walczyłem, przekonywałem siebie, wizualizowałem sobie jak to będzie fajnie jak jednak się przełamię i zrobię jednak trening... Że nawet jeśli to będzie najtrudniejszy bieg w życiu to zrobię go i będę zadowolony. Nic to nie dało. Słabo u mnie z negocjacjami :-( Zatrzymałem się i zawróciłem. Poddałem się.


Nikt nie mówił, że będzie łatwo... © djk71

Nie pierwszy raz ostatnio. Trudno mi znaleźć motywację do... czegokolwiek... Od dawna, od bardzo dawna, już nic lub prawie nic mnie nie cieszy. Jasne, że czasem się uśmiecham, żartuję... ale ile to mnie kosztuje to wiem tylko ja... A potem wystarczy słowo, obraz, dźwięk żebym wyłączył się na chwilę, na godzinę, na dzień, czy tydzień... Mało kto wie jak to jest...

I nie da się tego naprawić innym słowem, obrazem, czy dźwiękiem... Nie da się niczym...

I nie pomogą tu teksty motywacyjne, książki, prelekcje... Owszem są świetne... Kiedy się ich słucha, lub czyta to człowiek jest pełen optymizmu, wiary, siły... ale tylko wtedy... Chwilę później to już przestaje działać, albo wręcz działa odwrotnie... człowiek się dołuje jeszcze bardziej, że nie dał rady tych wszystkich cudownych rad wdrożyć w życie...

Nie pomagają też przygnębiające obrazy tego jak innym jest gorzej i że człowiek powinien się cieszyć z tego co ma... Już jakoś nie potrafię...

Tak jak nie potrafię zrozumieć już tego świata.... tych ludzi... tego wszystkiego co mnie otacza...

Ludzi już nawet nie próbuję zrozumieć... Nie chcę... Tyle, że póki robią co robią, mówią co mówią to.... mam to gdzieś... Nawet jeśli ma to pośrednio wpływ na mnie, na innych... Już przestałem wierzyć w tych ludzi, w ten naród... już przestałem wierzyć, że coś tu się zmieni. Szczególnie w tym kraju. Zresztą chyba nigdy nie byłem wielkim patriotą....Przecież zawsze za mną chodził kawałek Dezertera...

To jest mój kraj
Bo tu się urodziłem
I tutaj pewnie umrę
Ale dlaczego mam się cieszyć z tego
Mam się cieszyć z tego, że...
To jest mój kraj....


Zawsze chciałem stąd wyjechać... Życie potoczyło się inaczej...

Z drugiej strony skoro już tu zostałem i mieszkam to czasem starałem się znaleźć swoje miejsce, ale chyba zawsze czułem się jak ten Easy Rider...


Pisałem, że przestało mi przeszkadzać to co robią inni, ale nie potrafię pogodzić się z tym, że zachowują się jak psy ogrodnika... Sami nic nie robią, ale innym tez nie pozwalają... przeszkadzają... podcinają skrzydła... Wszędzie... w pracy, w domu, wokoło...
Czemu, kiedy jesteś pełen pomysłów, energii.... wystarczy jedno słowo, jeden gest żebyś znów wiedział gdzie jest Twoje miejsce...

Nie potrafię, nie rozumiem, nie chcę...

Wydawałoby się, że w tym wieku powinienem być uodporniony, patrzeć na życie z dystansu... A tu jest na odwrót. Chyba kiedyś miałem większy dystans do wszystkiego. na wszystko potrafiłem znaleźć odpowiedź, rozwiązanie... A teraz byle co jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, wprowadzić w podły nastrój... już nie chcę rozwiązywać problemów, ani czyiś, ani nawet swoich... Po co...?

Czemu o tym piszę... tu publicznie... Bo zawsze wolałem pisać niż mówić... I czasem łatwiej mi się "rozmawiało" z obcymi...
Jakoś tak, choć ma się kilkuset znajomych na FB, drugie tyle bez FB, a nie ma z kim zamienić słowa... A może po prostu ja już nie potrafię rozmawiać... może nie chcę....



Nic już nie chcę...



FIRST 4_3_W_15000 (7:00-7:15 -> 7:17 7000)

Cisza jak ta

Piątek, 14 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Nie pamiętam już kiedy, kilka lat temu zupełnym przypadkiem trafiłem w sieci na zespół Cisza Jak Ta. Dziwny, magiczny i choć słucham poezji od kilkudziesięciu lat (Boże, jaki już stary jestem) to zupełnie mi nie znany. Jeden kawałek, drugi, trzeci i... zespół na stałe zagościł na liście ulubionych. W towarzystwie co najmniej ciekawym, bo między rockowymi kawałkami z lat 80-tych, punkowym no future, skinowskim Oi, metalowymi gitarami i całą masą mniej lub bardziej dziwnych zespołów.

Kiedy kilka dni temu, po raz kolejny zespół umilał mi czas, postanowiłem sprawdzić, czy nie grają gdzieś w okolicy, bo chętnie bym ich zobaczył w końcu na żywo. I... okazało się, że to i owszem, całkiem blisko, bo w Rudzie i to dziś. Szybka rezerwacja biletów i pojawiliśmy się w oryginalnym miejscu, do którego chyba nikt nie trafia przypadkiem. Violinowa Gospoda - lokal ukryty między blokami, w budynku... no właśnie... ciekawe co tu kiedyś było. Dom kultury? Świetlica? Nie wiem, ale miejscówka intrygująca. W środku ok. stu osób. Dużo i mało - mniej więcej tyle ile miejsc przy stołach.

Mimo wielu dźwięków... cisza © djk71


Zaczyna się koncert i... nie ma mnie. Od pierwszego utworu przeniosłem się wstecz. Do czasów kiedy takie koncerty były na porządku dziennym, a czasem nocnym. Nie ważne kto grał, liczyła się muzyka,a przede wszystkim słowa, teksty i klimat. To wszystko było dziś tutaj. Fantastyczne dźwięki instrumentów przypominające mi klimaty z ognisk, chatek studenckich, małych, kameralnych klubów, czy w końcu przypominające mi dzień kiedy za pieniądze przeznaczone na spodnie kupiłem sobie w tajemnicy przed rodzicami gitarę... Do tego teksty zarówno te własne, jak i autorstwa największych polskich (i nie tylko) poetów. Każdy kolejny utwór przywodził na myśl momenty z przeszłości, te kiedy człowiek potrafił cieszyć się z wszystkiego, kiedy miał czas dla innych, a oni mieli czas dla niego. Czasem trzeba było się zastanowić nawet tym jak jest, albo... jak to się wszystko skończy... To było niesamowite przeżycie... Szkoda tylko, że po dwóch godzinach się skończyło. Myślę, że spokojnie mogło być trwać kolejne dwie, a i to pewnie by było mało.


Szczerze mówiąc u mnie koncert trwa dalej... W słuchawkach, ale zawsze to coś... Nie chcę tego przerywać... Chcę tu pozostać... W tym klimacie... Z dala od obecnego świata... Już na zawsze....



Rower dzięki strajkowi

Niedziela, 21 kwietnia 2019 · Komentarze(0)
Jeśli ktoś ma alergię polityczną lub po prostu chce odpocząć od polityki w święta niech nie czyta dziś tego co dalej!

Rzadko piszę wprost o polityce, dziś musiałem to z siebie wylać...

Przed obiadem udało się przebiec kilkanaście kilometrów. Potem rodzinny obiad. Trochę słodkiego i... trzeba było to spalić. No może nie do końca tak to miało być. Ale tak wyszło. Ktoś rzucił hasło: strajk nauczycieli i... nie wytrzymałem. Nie wytrzymałem argumentów rodem z TVPiS. W domu po prostu nie włączam tej telewizji więc nie widziałem powodu, dla którego miałbym tego wysłuchiwać z własnej woli przy świątecznym stole. Dla oczyszczenia atmosfery musiałem wyjść.

Wyszedłem, żeby uniknąć niepotrzebnej kłótni. To jest coś czego nienawidzę. Rozumiem, że można się nie zgadzać, że można mieć odmienne zdania, że można dyskutować na argumenty, ale kłótnia dla samej kłótni, gdzie z założenia jeden drugiego nie słucha to nie moja bajka. I nie ma znaczenia, czy to w towarzystwie, w polityce, w pracy, czy w rodzinie.

Oby się nie poddali. © djk71

Wyszedłem i postanowiłem pokręcić chwilę na szosie. Po praz pierwszy od dawna dosiadłem Tadeusza i ruszyłem przed siebie. Po głowie na przemian chodziły mi myśli o tym co się przed chwilą wydarzyło i o tym co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat w w tym kraju.

Szczerze mówiąc nie wierzyłem, że to wszystko się tak potoczy. Nie wierzyłem, że mając na względzie całą historię Polski ktoś znów i to tak szybko będzie w stanie podzielić Polaków. I nie chodzi mi o to, że jedni są zwolennikami tego czy innego rządu, tej czy innej opozycji. Tak było, jest i będzie. Ale tym razem udało się podzielić Polaków tak jak to było w 89-tym. A może nawet bardziej... :-(



Pamiętam jak bolało mnie wtedy, że zabrakło mi 3 tygodni żeby pójść i zagłosować 4 czerwca 1989 roku. Bolało tym bardziej, że wieszałem plakaty Solidarności (tamtej Solidarności), próbowałem przekonywać znajomych, a sam nie mogłem zagłosować :-(

Mnie bolało, ale pamiętam kolegów, których te wybory podzieliły z rodzicami. Nie myślałem, że to się kiedyś jeszcze powtórzy, a coraz częściej słyszę i widzę, że to dzieje się każdego dnia.

Kiedy kilka dni temu, w Wielki Piątek byłem w centrum miasta żeby spotkać z protestującymi nauczycielami, do rozmawiających ze sobą ludzi podeszły dwie starsze osoby i zaczęły ich obrażać wyzywając od patologii. Po co? Dlaczego? Czemu?
Łudziłem się, że takie zachowania są specjalnie wyłapywane gdzieś przez dziennikarzy, ale nie, to dzieje się tu, obok... Przeraża mnie to...

Mogę się nie zgadzać z polityką, działaniami ekonomicznymi, społecznymi, czy innymi tego rządu. Takie mam prawo. A rząd ma prawo żeby tak, czy inaczej postępować. Być może po kolejnych, czy jeszcze kolejnych wyborach zapomniałbym o tym, ale jednego im nie zapomnę! Nie wybaczę! Tego, że podzielili Polaków!

I nie będę winił tych, którzy się dali kupić za to przysłowiowe 500+. Oni są temu najmniej winni. Patrzą przez pryzmat dnia dzisiejszego, czy jutrzejszego. Widzą to co dostają i nie interesuje ich to z czego to pochodzi. Oni widzą i słyszą to co się im mówi. A to już zrobili oni!


Od dawna nie oglądam rządowej propagandy. Co więcej, nawet gdy leci jakiś film, czy program rozrywkowy na kanale z logiem TVP to patrzę na żonę w wymowny sposób. Po prostu nie - tego się nie ogląda u nas. Kilkukrotnie jednak z premedytacją włączyłem rządowe Wiadomości. Chciałem usłyszeć w jaki sposób skomentowali (lub nie) jakieś wydarzenie (jak np. WOŚP). I byłem przerażony. Przerażony... ich profesjonalizmem. Naprawdę. Robią to co chcą w tak niesamowity sposób, że stwierdziłem wtedy, że gdybym ich oglądał przez miesiąc (tylko ich) to byłbym w stanie im uwierzyć. Naprawdę. Są przerażająco dobrzy w swojej manipulacji. Miałem okazję uczestniczyć w różnych szkoleniach, czy to marketingowych, czy dotyczących negocjacji, czy technik NLP i... wiem co mówię... Są przerażająco dobrzy. I jak widać skuteczni. Po tym naprawdę przestałem winić sporą część społeczeństwa za ich (w sumie to nie ich, ale tak im wmówiono) poglądy. Bardziej boli, gdy słyszę głupoty z ust osób, o których miałem inne zdanie... To już boli. Bardzo.

Boję się do czego to wszystko doprowadzi. Kiedyś przed długie lata  oglądałem różnego rodzaju programy informacyjne, publicystyczne, dziś już tego nie robię. Nie potrafię tego słuchać. Tak jak coraz mniej potrafię czytać newsy. Straszne jest to, że już wielokrotnie po przeczytaniu jakieś informacji szukałem jej potwierdzenia w innych mediach. Po prostu nie wierzyłem, że to może być prawda, a jednak była...

W trakcie jazdy rowerem przypomniał mi się niesamowity koncert jaki został zagrany na Placu Teatralnym w Warszawie 4 czerwca 2009 roku Niesamowity, wystąpili wtedy m.in. Dezerter, Kryzys, Lady Pank, Turbo, T.Love, Sztywny Pal Azji, Aya RL, Klaus Mittwoch, Oddział Zamknięty i inni. Do tego fantastyczna konferansjerka Marka Niedźwieckiego... Lubię do niego wracać... Czy teraz na 30-lecie uda się zrobić coś równie niesamowitego? Nie sądzę :-(

Tamten koncert, choć pełen radości, przypominał jednak kolejne lata historii Polski... W trakcie koncertu Aya RL padło też zdanie, które okazało się niestety prorocze, choć nie sądziłbym nigdy, że nastąpi to tak szybko :-(

"Tak naprawdę o prawdziwą wolność i o prawdziwą sztukę jeszcze przyjdzie nam zawalczyć."


Może też powinienem strajkować?

Niedziela, 7 kwietnia 2019 · Komentarze(2)
Dwa razy w ciągu dwóch 48 godzin napełniam bidon i wkładam go do koszyka w rowerze i... dwa razy nie udaje się zrobić ani jednego kilometra...


Bidon... niewykorzystany © djk71


Dwa razy w ciągu dwóch ostatnich tygodni jestem zapisany na zaplanowane wcześniej imprezy na orientację i... dwa razy nie jadę...

Nie cierpię tego... Nie cierpię kiedy moje plany ulegają zmianie... w domu... w pracy... w życiu... Nie cierpię kiedy ktoś je zmienia... Tak samo jak nie cierpię kiedy ktoś zmienia położenie rzeczy, które mają lub powinny mieć swoje miejsce...

Nie cierpię ludzkiej głupoty i bezmyślności... wszędzie... w rządzie, na drodze, w pracy, w domu, w internecie... A mam wrażenie, że jest jej coraz więcej... A może to ja jestem przewrażliwiony na tym punkcie coraz bardziej...

Staram się czytać jak najmniej newsów, oglądać jak najmniej wiadomości, słuchać jak najmniej komentarzy... Ale chyba się nie da... Musiałbym się chyba wylogować z internetu, z mediów, a najlepiej z życia...

Przez ostatnie dwa dni miałem okazję obserwować zmagania młodzieży na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży w Kielcach... Ogólnie super... fantastyczne święto dla młodzieży... Ale też mógłbym czepić się... wszystkiego i wszystkich... organizatorów, trenerów, kibiców, a nawet samych zawodników... Czemu ludzie psują samym sobie, a przede wszystkim innym takie fajne wydarzenia...?

To nie znaczy, że ja jestem święty, pewnie za kilka godzin na meczu, sam będę równie, delikatnie mówiąc, niezbyt obiektywny kiedy zasiądę na trybunach. Choć staram się ograniczać to nie zawsze potrafię... Tylko czasem choć trochę warto spróbować...

Nie rozumiem, czemu ludzie w tym kraju (choć pewnie nie tylko w tym) tak lubią niszczyć innych. Wielu robi to nieświadomie, przez głupotę, bezmyślność, brak empatii, ale inni robią to z premedytacją. Czemu? Bo im samym coś w życiu nie wyszło, bo mają kompleksy, z którymi inaczej nie potrafią walczyć? Bo...? Nie rozumiem... wielu rzeczy nie rozumiem...

Wkurzają mnie komentarze dotyczące nauczycieli wystawiane przez ludzi, którzy nigdy nawet się nie zastanowili jak ich praca i życie wygląda... ale potrafią hejtować... choć nic im samym to bezpośrednio nie da. Z drugiej strony miałem okazję w ciągu ostatnich kilku miesięcy widzieć kilka programów informacyjnych w tv... i.... nie powinienem się dziwić takim zachowaniom.

Manipulacja osiągnęła niesamowity poziom. Bywałem na szkoleniach sprzedażowych, z negocjacji, z NLP i wielu innych... Większość była bardzo interesująca, ale jednocześnie budziła we mnie niechęć do tego typu metod.

To wszystko jednak to mały pikuś wobec tego co miałem okazję zobaczyć w tych pseudo informacyjnych programach. Boję się, że sam oglądając TYLKO tego typu przekaz byłbym w stanie przestać myśleć samodzielnie i uznać za swoje myśli i poglądy, które jeszcze wczoraj mnie śmieszyły lub wręcz nimi gardziłem. Naprawdę są świetni w tym co robią. A przez to niebezpieczni. Bardzo niebezpieczni.

Wkurza mnie to wszystko, a przed wszystkim to, że nie potrafię już normalnie funkcjonować :-( To, że wystarczy słowo, gest, piosenka, ba - jej tytuł lub pierwszy dźwięk bym... się wyłączył... na 5 minut, na dziesięć, na godzinę, albo nawet na kilka dni...

Nie wiem po co to wszystko piszę... To i tak niczego nie zmieni... Przerosło mnie to wszystko...

Zmęczony... psychicznie

Czwartek, 14 marca 2019 · Komentarze(3)
Przedwczoraj wizyta na siłowni z synem. Najpierw trochę pokręciliśmy, potem poćwiczyliśmy. Niby nie dużo, ale wystarczyło żeby mnie zmęczyć i żebym nie był w stanie biegać. A może to zmęczenie po sobotnim rowerze i niedzielnym oraz poniedziałkowym bieganiu. Być może. Rozsądek nakazywał odpoczynek, a ja to zignorowałem.

Wczoraj więc lenistwo... Potrzebowałem tego, bo zmęczenie nie tylko fizyczne, ale i psychiczne...

Jakoś za dużo dziwnych rzeczy wokół. Wszędzie, w domu, w pracy, w telewizji, w internecie, na ulicy...
Znów mam wrażenie, że jestem z innej bajki, z innej epoki...
Znów mam jakieś déjà vu, wrażenie, że po raz kolejny próbuję walczyć z wiatrakami... Chociaż właściwie tym razem chyba nie próbuję... Chyba już jestem tym zbyt zmęczony... Chyba raczej się poddaję... właśnie nie próbuję walczyć, mimo, że wiem, iż powinienem próbować...

To chyba męczy jeszcze bardziej kiedy człowiek wie, że coś powinien, a tego nie robi, albo odwrotnie - wie, że nie powinien czegoś robić, o czymś myśleć, a jednak nie potrafi się temu oprzeć.

To tak jak ta czekolada, którą chłopcy położyli dziś na biurku. Mleczna, z malinami, z cukrem... Więc 3xNie, a jednak kusi, a jednak ręka sięga... I mimo, że przed chwilą było, aż mdło od słodyczy, to... sami wiecie... Choć w sumie najchętniej bym tylko z niej wyjadł orzeszki... Tylko, że nie da się... nie wypada... nie można...

Tylko czekolada, a daje do myślenia.... © djk71

W trakcie biegu dziś też mieszane uczucia, chęć skończenia, ale jednak dałem radę. Ostatnio mam wrażenie, że tylko tu daję radę... Może dlatego, że tu mogę mieć wszystko i wszystkich w.... głębokim poważaniu. Nie muszę na nic i na nikogo zwracać uwagi. Ani na tych co biegną obok mnie i zwiększają ostentacyjnie prędkość, a potem po 10 minutach schodzą z bieżni, ani na tych co śledzą mnie na Endo, czy Stravie. Biegnę dla siebie, swoim tempem i mogę biec jak chcę, skończyć kiedy chcę i nikomu nic do tego.

W życiu, w pracy, w domu niestety tak nie jest... Inni mają duży wpływ na to co robię, czego nie robię, na...

Szkoda gadać, mimo, że z wiekiem powinienem patrzeć na wiele rzeczy z dystansem, ze spokojem... nie potrafię... Nie umiem pogodzić się z ludzką głupotą, z tym, że ludzie nie próbują słuchać co się do nich mówi, co radzi... Z tym, że po kilku latach dokonują odkryć, o których mówiło się im już dawno. Z tym, że nagle dostrzegają zalety tego co jeszcze wczoraj ignorowali, albo nawet deptali.

I odwrotnie, to co jeszcze wczoraj było świętością, dziś nie istnieje, albo wręcz jest najbardziej niepożądaną rzeczą na świecie...

Nie potrafię pogodzić się z ludzką obłudą, głupotą, bezmyślnością... To nie jest mój świat... Jakoś tu nie pasuję...

Potrzebuję odpoczynku, zmiany...? Sam nie wiem czego... i czy coś jeszcze może się zmienić... Nie wiem, czy jeszcze potrafię w coś uwierzyć, czy tego chcę... Mam dość....



Jeśli to znacie, to jesteście starzy

Wtorek, 16 października 2018 · Komentarze(0)
Znów po lesie, znów pod górkę, znów ciężko i wolno. Ale co się dziwić jak człowiek ma już swoje lata... Po raz kolejny uświadomiłem sobie to dziś rano w drodze do pracy. Słuchałem sobie piosenek z Listy Przebojów Programu III z roku 1982, w tym m.in.:

Jon Anderson & Vangelis – „I'll Find My Way Home”
Maanam – „O! Nie rób tyle hałasu”
Cheap Trick – „If You Want My Love”
Perfect – „Autobiografia”
TOTO – „Rosanna”
Republika – „Telefony”
Jean-Michel Jarre – „Souvenir of China”
TSA – „51”
The Stranglers – „Golden Brown”
Turbo – „Dorosłe dzieci”
Trio – „Da Da Da”
Oddział Zamknięty – „Ten wasz świat”
Kim Wilde – „View from a Bridge”
Izabela Trojanowska – „Karmazynowa noc”

Ktoś pamięta te kawałki? Jak tak to też jesteście starzy. Dotarło do mnie, że te utwory były na liście dwadzieścia, trzydzieści, nie... trzydzieści sześć (!!!) lat temu! I... wciąż mi się podobają, wciąż są przebojami, a to oznacza, że... albo były tak świetne, ponadczasowe, albo... ja utknąłem w miejscu :-(



Część z nich regularnie słucham i zastanawiam się czy moje 15-letnie dziecko słucha ich tylko przez grzeczność, żeby mi nie robić przykrości, czy cokolwiek mu się podoba, czy może... Czy może traktuje je tak jak ja jako dziecko traktowałem niektóre utwory, które podobały się moim rodzicom... Jeśli Oni też słuchali utworów sprzed 36 lat to... kiedy ja byłem nastolatkiem to musiały być kawałki z lat... pięćdziesiątych... No to mogły to być dla mnie... starocie...

Podsumowanie roku 2017

Niedziela, 31 grudnia 2017 · Komentarze(3)
Dziś rundka na rowerze do Parku Śląskiego w Chorzowie. Odebrać pakiet startowy na jutrzejszy bieg.

Cała droga w deszczu, ale niezbyt mi to przeszkadzało. Gorzej kiedy w Dolinie Górnika chciałem wjechać w Żabie Doły. I wjechałem, ale trochę za wcześnie. W efekcie kilometr walki z błotem, trochę rowerowo, trochę pieszo. W każdym razie nie dość, że mokry, to jeszcze brudny. Ale fajnie było :-)

Zanim zacznę podsumowanie roku to chciałbym Wam wszystkim podziękować za... 10 wspólnych lat. Tak, to już dziesięć lat jak dzielę się z Wami zarówno moimi aktywnościami, relacjami z zawodów, ale czasem też codziennym marudzeniem. Dziękuję za to, że wciąż to znosicie i jeszcze tu zaglądacie. To daje mi motywację do tego żeby dalej coś robić, żeby wciąż pisać. :-)

A teraz czas na podsumowanie kolejnego roku. Dziwnego roku. Z jednej strony najmniej w historii przejechanych kilometrów, nieudana wyprawa rowerowa i parę innych potknięć, a z drugiej jednak zadowolenie z rozpoczęcia biegania, z zaliczonego maratonu, kilku półmaratonów i regularnych (w miarę) treningów.

Styczeń
Szalona decyzja o zapisaniu się na maraton biegowy i rozpoczęcie projektu "W 9 miesięcy do maratonu".
Niestety po trzech tygodniach biegania i pływania (a nawet roweru) kontuzja pleców i miesiąc w łóżku ;-(

Buty muszą odpocząć © djk71

Luty
W lutym ciąg dalszy kontuzji i delegacje. W efekcie tylko pływanie i kilka przebieżek oraz start w Biegu Wilczym w Zawierciu.

Z synem już na mecie © djk71

Rower oglądałem tylko na delegacji.

Dawno nikt chyba na nim nie jeździł © djk71

Marzec
Marzec to głównie bieganie i to bieganie za granicą: Niemcy, Holandia... i dylematy co wziąć do samolotu: sweter, czy buty do biegania :-)

Most jest, ale jechać się nie da © djk71

Była też fajna wycieczka rowerowa na Annaberg.

Na terenie obozu © djk71

Kwiecień
Porażka na Nadwiślańskim Maratonie na Orientację - problem ze sprzętem, problem ze wzrokiem... ogólnie porażka. W efekcie jakiś czas potem próbuję romansu z soczewkami kontaktowymi, ale bez powodzenia :-(

Tyle widzę na mapie © djk71

Lepiej już jest na biegu Dębowym Włóczykiju - biegniemy z Igorem i wygrywamy :)

Jest pierwsze miejsce © djk71

Poza tym fajnie, biegowo i nie tylko :-)

Nowe hobby? © djk71

Maj

Maj głownie biegowy...

Alejki w parku © djk71

... wycieczkowy...

W Opatowie © djk71

... ale był też rower w ramach testowania trasy do Zakopanego :-)

Mam nadzieję, że żona nie będzie zazdrosna © djk71

Czerwiec
Początek miesiąca to firmowy wyjazd do Zakopanego, wypad w góry i powrót. Było świetnie. Ekipa spisała się na medal :-)

Etisoft bike team © djk71

Potem było bieganie w Niemczech i trzy zawody biegowe dzień po dniu :-)

Bieg dla Słonia z Igorem

Wspaniały wspólny bieg © djk71

Bieg Świetlików

Jest medal © djk71

I w końcu Bieg Pluszaka

Ciepło... i kolorowo © djk71

Niestety nie było zaplanowanego urlopu :-(

Sakwy spakowane i... już rozpakowane :-( © djk71

Lipiec
To pierwsze dłuższe dystanse (>20km) i pierwszy półmaraton.

Ładny medal © djk71

Choć były też krótsze biegi

Po biegu © djk71

Sierpień
Pierwsza trzydziestka za mną

Pierwsza trzydziestka :) © djk71
i nieudany start z Wiktorem na KoRNO

Trawa zamiast dętki © djk71

Wrzesień
Totalne lenistwo, kilka biegów i.. odebrany pakiet startowy na maraton

W niedzielę startuję z nr 899 © djk71

Październik
Królewski dystans (42,195 km) zaliczony :-)

Jest meta © djk71
Jest też Półmaraton Gliwicki w świetnym towarzystwie

Etisoft running team © djk71
Wróciłem też do pływania.
I udało się dzięki moim przyjaciołom (a może też wrogom) wstępnie ustalić plany na przyszły rok.



Listopad

W listopadzie trochę pływania i biegania, m.in na Biegu Orła w Czosnowie.

Na mecie © djk71

Grudzień
W końcu udało się wyjść na rower i trochę pobiegać (m.in. na Biegu Mikołajkowym)

Na mecie © djk71

I na sam koniec miesiąca zrobiliście mi fantastyczny prezent, mam nadzieję, że wykorzystam go jak najlepiej :-)



Jaki będzie kolejny rok? Chciałbym żeby lepszy. I tego Wam wszystkim życzę :-)