Pustka boli....
I od początku wiedziałem, że będzie źle... Nie wziąłem słuchawek, a to ostatnio była podstawa. Kiedyś czytałem, że w bieganiu długodystansowym (choć do takiego mi jeszcze daleko) najtrudniejsze jest wytrzymać z samym sobą. I coś w tym jest. Kiedy biegam zakładam słuchawki na uszy i słucham muzyki, książek, podcastów. Byle nie myśleć. Byle zabić własne myśli.
Choć czasem niektóre moje wpisy mogą sugerować, że świetnie się przy tym bawię to... nie do końca tak jest. Owszem, cieszę się, że biega mi się coraz łatwiej, ale tak naprawdę to jest ucieczka... Ucieczka od własnych myśli, od życia, od ludzi...
Dziś nie wziąłem słuchawek i... nie wytrzymałem własnego towarzystwa... Walczyłem, przekonywałem siebie, wizualizowałem sobie jak to będzie fajnie jak jednak się przełamię i zrobię jednak trening... Że nawet jeśli to będzie najtrudniejszy bieg w życiu to zrobię go i będę zadowolony. Nic to nie dało. Słabo u mnie z negocjacjami :-( Zatrzymałem się i zawróciłem. Poddałem się.
Nikt nie mówił, że będzie łatwo...© djk71
Nie pierwszy raz ostatnio. Trudno mi znaleźć motywację do... czegokolwiek... Od dawna, od bardzo dawna, już nic lub prawie nic mnie nie cieszy. Jasne, że czasem się uśmiecham, żartuję... ale ile to mnie kosztuje to wiem tylko ja... A potem wystarczy słowo, obraz, dźwięk żebym wyłączył się na chwilę, na godzinę, na dzień, czy tydzień... Mało kto wie jak to jest...
I nie da się tego naprawić innym słowem, obrazem, czy dźwiękiem... Nie da się niczym...
I nie pomogą tu teksty motywacyjne, książki, prelekcje... Owszem są świetne... Kiedy się ich słucha, lub czyta to człowiek jest pełen optymizmu, wiary, siły... ale tylko wtedy... Chwilę później to już przestaje działać, albo wręcz działa odwrotnie... człowiek się dołuje jeszcze bardziej, że nie dał rady tych wszystkich cudownych rad wdrożyć w życie...
Nie pomagają też przygnębiające obrazy tego jak innym jest gorzej i że człowiek powinien się cieszyć z tego co ma... Już jakoś nie potrafię...
Tak jak nie potrafię zrozumieć już tego świata.... tych ludzi... tego wszystkiego co mnie otacza...
Ludzi już nawet nie próbuję zrozumieć... Nie chcę... Tyle, że póki robią co robią, mówią co mówią to.... mam to gdzieś... Nawet jeśli ma to pośrednio wpływ na mnie, na innych... Już przestałem wierzyć w tych ludzi, w ten naród... już przestałem wierzyć, że coś tu się zmieni. Szczególnie w tym kraju. Zresztą chyba nigdy nie byłem wielkim patriotą....Przecież zawsze za mną chodził kawałek Dezertera...
To jest mój kraj
Bo tu się urodziłem
I tutaj pewnie umrę
Ale dlaczego mam się cieszyć z tego
Mam się cieszyć z tego, że...
To jest mój kraj....
Zawsze chciałem stąd wyjechać... Życie potoczyło się inaczej...
Z drugiej strony skoro już tu zostałem i mieszkam to czasem starałem się znaleźć swoje miejsce, ale chyba zawsze czułem się jak ten Easy Rider...
Pisałem, że przestało mi przeszkadzać to co robią inni, ale nie potrafię pogodzić się z tym, że zachowują się jak psy ogrodnika... Sami nic nie robią, ale innym tez nie pozwalają... przeszkadzają... podcinają skrzydła... Wszędzie... w pracy, w domu, wokoło...
Czemu, kiedy jesteś pełen pomysłów, energii.... wystarczy jedno słowo, jeden gest żebyś znów wiedział gdzie jest Twoje miejsce...
Nie potrafię, nie rozumiem, nie chcę...
Wydawałoby się, że w tym wieku powinienem być uodporniony, patrzeć na życie z dystansu... A tu jest na odwrót. Chyba kiedyś miałem większy dystans do wszystkiego. na wszystko potrafiłem znaleźć odpowiedź, rozwiązanie... A teraz byle co jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, wprowadzić w podły nastrój... już nie chcę rozwiązywać problemów, ani czyiś, ani nawet swoich... Po co...?
Czemu o tym piszę... tu publicznie... Bo zawsze wolałem pisać niż mówić... I czasem łatwiej mi się "rozmawiało" z obcymi...
Jakoś tak, choć ma się kilkuset znajomych na FB, drugie tyle bez FB, a nie ma z kim zamienić słowa... A może po prostu ja już nie potrafię rozmawiać... może nie chcę....
Nic już nie chcę...
FIRST 4_3_W_15000 (7:00-7:15 -> 7:17 7000)