Wpisy archiwalne w kategorii

Z Tadeuszem

Dystans całkowity:2261.30 km (w terenie 71.50 km; 3.16%)
Czas w ruchu:113:04
Średnia prędkość:20.00 km/h
Maksymalna prędkość:66.31 km/h
Suma podjazdów:719 m
Maks. tętno maksymalne:200 (105 %)
Maks. tętno średnie:176 (94 %)
Suma kalorii:4554 kcal
Liczba aktywności:44
Średnio na aktywność:51.39 km i 2h 34m
Więcej statystyk

Lago di Garda, czyli 3178 m w poziomie...

Środa, 1 czerwca 2016 · Komentarze(5)
Przeziębienie wciąż nie mija, ale szkoda każdego dnia. Dziś w planach jezioro Garda. Trochę się o nim naczytaliśmy, w niektórych miejscach nawet byliśmy, ale bez rowerów, pora więc sprawdzić jak to wygląda rowerowo. Niestety mamy tylko cienkie oponki więc z założenia odpadają trasy MTB, a szkoda, bo jest tu ponoć gdzie jeździć.

Parkujemy na południu w Desenzano del Garda. Damian decyduje się zacząć od pływania, a ja ruszam w drogę. Pewnie mnie wkrótce dogoni. Zdecydowaliśmy się objechać jezioro dookoła. Ok. 150km o ile starczy mi sił.

Jadę i już po chwili nie podoba mi się ruch samochodowy. Mimo, że wszyscy wyprzedzają mnie w miarę bezpiecznie to nie lubię takiej jazdy. Do tego zaczyna się chmurzyć.

Chmury ciemne © djk71

Tuż za mną po lewej stronie goni mnie ciemna chmura. Oczywiście przeciwdeszczówka została w domu. Bardziej niż zmoknięcia boję się jednak jazdy po mokrym na cienkich oponach. Zobaczymy. Najwyżej zawrócę.

Przed wjazdem do Salo, które miałem już kiedyś okazję odwiedzić, zatrzymuję się przy... cmentarzu. Robi niesamowite wrażenie. Zresztą nie tylko ten.

Cimitero di Salò © djk71

Przejeżdżam przez Salo. Choć piękne, to dziś nie robi takiego wrażenia jak kiedyś - wieczorem jednak wszystko wygląda inaczej... bardziej malowniczo... nastrojowo...

Przede mną Salo © djk71

Krótka rundka po miasteczku i... żal, że nie ma czasu, aby obejrzeć każde z miejsc na spokojnie. Co chwilę chciałbym się zatrzymać, aby zrobić zdjęcie, ale raz, że czas ograniczony, a dwa, zbyt duży ruch żeby go co chwilę blokować... Musi mi wystarczyć to co zapamiętam.

Zjechałem trochę na boczne drogi i znów chce się jechać.

Piękna droga © djk71

Ta też...

Przed Salo © djk71

Chmury wciąż ciężkie, ale jadę. W okolicach Maderno dzwoni Damian. Utknął w ulewie. Jest jakieś 15km za mną. Ja decyduję się jechać dalej, On chyba zawróci i spróbuje ruszyć mi naprzeciw z drugiej strony jeziora.

Wszechobecne kościoły © djk71

W okolicy San Giacomo (o ile pamiętam) dojeżdżam do pierwszego dziś tunelu. Włoszka, z którą się mijałem od jakiegoś czasu, macha ręką na pożegnanie i decyduje się na powrót. Czyżby to było aż tak straszne?

Jeden z pierwszych dziś tuneli © djk71

Włączam lampki i jadę. Hm... ciekawe przeżycie, niestety w większości nie ma pasa awaryjnego, pobocza, czy innego miejsca gdzie rowerzysta mógłby czuć się swobodnie. Podziwiam kierowców, którzy ze spokojem jadą za mną czekając, aż będą mogli mnie wyprzedzić.

Takich tuneli będzie dziś ok. 30! Jedne krótkie, po 100-200m, inne dłuższe. Najdłuższy ma 3178m długości.

Hoteliki i restauracje przy drodze wykorzystują każdy kawałek miejsca.

Aż chce się zatrzymać © djk71

Droga wije się wzdłuż jeziora. Po jednej stronie woda, po drugie góry...

Droga wije się © djk71

W Limone, aż prosiłoby się żeby stanąć na limonkę, ale znów miasto zostaje w dole, a ja jadę górą...

W Limone © djk71

Kolejne tunele za mną...

Kolejny tunel © djk71

Na horyzoncie Riva del Garda

Riva del Garda © djk71

Od razu po wjeździe w oczy rzuca się tłum... rowerzystów. Do chyba cel wielu rowerowych wyjazdów. Stoliki w knajpkach pełne...

Riva del Garda © djk71

Miasteczko bardzo urokliwe. Zastanawiam się, czy nie zrobić sobie dłuższej przerwy. Za mną 65km i może pora coś ciepłego zjeść...


Riva del Garda © djk71

Dzwonię do Damiana. Jedzie z przeciwka. Ustalamy, że jest szansa spotkać się za jakąś godzinę. Odpuszczam postój i jadę dalej. Zamiast zaplanowaną wcześniej trasą jadę jedną z rowerówek wiodącą wzdłuż wybrzeża. Z żalem opuszczam miasteczko.

Jadę teraz wschodnią stroną jeziora. Co chwilę mijam się z parą Czechów. Jadę szybciej, ale gdy tylko zatrzymuję się, aby zrobić zdjęcie to mnie doganiają.

Te okolice to raj dla dla kite-i wind- surferów... co oznacza, że nie jest to raj dla rowerzystów.


Im się wiatr podoba © djk71

Od kilkudziesięciu kilometrów wieje jak diabli.
Tak przy okazji, kto powiedział, że w tunelach nie wieje? Przeciąg jak nie wiem... Nie dość, ze chłodno to jeszcze ciężko się jedzie...

Choć zachodnia strona jeziora wydaje się być o wiele ładniejsza, to i tu nie brakuje ładnych widoków.

Ładnie tu © djk71

Zaczynam czuć głód. Zatrzymuję się przy małej knajpce i dzwonię do brata. Okazuje się, że jest ok. 10 km ode mnie. Zbieram rzeczy i jadę mu na przeciwko.

Tu też ładnie © djk71

Spotykamy na moim ok. setnym kilometrze. Coś nie w sosie jest. Nie jedzie wokół jeziora. Wraca ze mną.
Może pizza w Torri del Benaco poprawi mu humor :-)

Czas na odpoczynek i pizzę w towarzystwie brata © djk71

Pizza pyszna, choć za duża jak dla mnie. Wystarczyło wziąć jedną na pół. Przed nami przecież dalsze kręcenie.
Ruszamy, rzut oka na zamek...

Zamek w Torri del Benaco © djk71

Przez jakiś czas siedzę bratu na kole, ale na podjazdach mi ucieka. Po 125km zaczyna... padać Nie podoba mi się to :-(

Do Sirmione dojeżdżam sam. Wciąż pada.

W Sirmione pada © djk71

Chcę dojechać na sam koniec półwyspu, do ponoć najładniejszej części miasta, ale  wracający stamtąd Damian informuje mnie, że za jakieś 200m jest zakaz jazdy rowerem. Nie uśmiecha mi się spacerowanie w deszczu, szczególnie w tych butach. Wystarczyło, że się na chwilę zatrzymałem i już zdążyłem się poślizgnąć.

Trudno, będzie powód żeby tu wrócić. Wracamy do samochodu.

Jeszcze rzut oka na centrum Desenzano.

Desenzano - centrum © djk71

Ostatni rzut oka w stronę jeziora...

Nikt nie pływa w taką pogodę © djk71

I czas  wracać na kwaterę.

Zmęczony, zmoknięty, ale zadowolony. Czy powtórzyłbym to? Chyba nie. Za duży ruch, choć to dopiero pierwszy czerwca, za dużo fajnych miejsc na zachodniej stronie pominiętych. Za dużo w tunelach.
Gdybym miał okazję być tu raz jeszcze to pokrążyłbym na spokojnie po każdym z tych miasteczek na południu i zachodzie.  I oczywiście chętnie zaliczyłbym trasy MTB :-)

Mimo tego podsumowania jeszcze raz powtórzę: jestem zadowolony z przejazdu. Świetny dzień :)

Nie wiem tylko czemu mam ścierpnięty mały palec u lewej ręki... zła pozycja na rowerze?




Zimno, czy gorączka?

Wtorek, 31 maja 2016 · Komentarze(5)
Po wczorajszym paskudnym, zimnym i mokrym dniu, dziś... prognozy są nieco lepsze, ale tylko nieco... Znów deszcze i burze.
Mimo to decydujemy się pojechać do Livigno. Łatwo nie będzie. Sporo w górę. Wbrew złemu samopoczuciu, wbrew temu, że kaszlę jak stary gruźlik, jadę.

Wyjeżdżam z miasta z Damianem, po czym on rusza swoim tempem. Mimo, że ubrany jestem cieplej niż w poprzednie dni, jest mi zimno. Kawałek za Bormio zatrzymuję się i zakładam rękawki. Niestety niewiele to pomaga.

Chmury nisko © djk71

Chwilę później zatrzymuje się i zakładam wiatrówkę. O ile zwykle jest różnica to dziś dalej mną telepie... Czyżbym jednak miał gorączkę? Nie wiem. Zaczyna padać. W sumie nie mocno, ale wystarczająco żebym zawrócił. Jeśli teraz jest mi zimno, to co będzie jak będę mokry. Nie ma to sensu.

I wszędzie na wzgórzach kościoły © djk71

No to pojeździłem... :(
Wściekły wracam do pokoju. Ciepły prysznic niewiele pomaga. Jestem zły. Do tego lista nieodebranych telefonów... Nie chce mi się oddzwaniać... Nie teraz. Właściwie nie powinienem wcale... Mam urlop... Mam mieć... Nie, nie dzwonię, idę do łóżka... Tego tylko potrzebuję...

Może jednak trzeba było w pracy zostać... Przynajmniej bym się tak nie wściekał... Chyba...

Passo di Gavia, czyli porażka i rekord

Sobota, 28 maja 2016 · Komentarze(10)
Wczorajszy dzień dał mi nieźle w kość. Od 2:30 regularnie się budziłem. Tak reaguję na zmęczenie. Dziś w planach dystans co prawda o połowę krótszy, ale za to podjazd zacny. Chcemy (?) podjechać na Passo di Gavia (2621 m n.p.m). Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł, ale jadę. Wyjazd z miasta i decydujemy się na samotną jazdę. Wiadomo, że brat pojedzie znacznie szybciej. Ja jadę swoim tempem. W planach tylko ok. 28 km w jedną stronę i 1458m podjazdu. Zobaczymy.

Początek w miarę łagodny.

Łagodnie przez miasteczko © djk71

Kiedy jednak człowiek odwraca się za siebie widać, że pnie się w górę.

Z tyłu jednak widać, że podjeżdżam © djk71

Wczoraj narzekaliśmy na wiatr, dziś narzekam, że go nie ma. Leje się ze mnie bardziej niż na spinningu. Postój obok kapliczki.

Postój obok kapliczki © djk71

Po chwili przejazd przez gallerię :-) Na szczęście nie handlową.

Galleria © djk71

Robię kolejne postoje. Średnio co 1-2km. Nie jest łatwo.

Podziwam motylka © djk71

Widoki zachęcają jednak do jazdy.

Chce się jechać © djk71

Pobijam rekord wysokości, na którą wjechałem rowerem. Dotychczas najwyżej byłem na Śnieżce.

Tak wysoko jeszcze nie byłem © djk71

Zakręty robią wrażenie, szczególnie kiedy pomyślę że trzeba będzie tędy zjeżdżać.

Zakręty robią wrażenie © djk71

Jest coraz trudniej, a za mną dopiero 17km.

Nie wolno, a jak już to z ograniczeniami © djk71

Teraz zatrzymuję się co jakieś 500m. Nie wróży to dobrze.

Coraz wyżej © djk71

Po 19km spotykam Damiana, który już wraca. mimo to postanawiam jechać dalej. Udaje się 200m. Postój. Zakładam rękawki. Jem batona. Ruszam dalej. Kolejne 100m i znów staję. To nie ma sensu. Przede mną jeszcze jakieś 8km w tym tempie i z tyloma przerwami nie dam rady. Brak kondycji, wczorajsze zmęczenie, wysokość... decyduję się zawrócić. Żal, że nie dojechałem do celu, ale i tak jest rekord wysokości - 2132m n.p.m. Dotychczas rekordowa była Śnieżka

Dalej nie podjadę © djk71

Zakładam kurtkę i.. czas na zjazd.
Wcale nie jest łatwiej. Wąska droga, mnóstwo zakrętów, spore nachylenie. To wszystko oznacza, że mam dłonie zaciśnięte na klamkach. Mocno. Za mocno, aż mi drętwieją. Na szczęście od miasteczka jest lepiej. Droga szersza i już nie ma takich zakrętów.

Powrót do Bormio © djk71

Po drodze można znów uzupełnić wodę. Dziś nie mam takiej potrzeby.

Dla spragnionych © djk71


Nic dziwnego, że tu tylu rowerzystów i motocyklistów. Każdy hotel reklamuje się jako "for bikers". Jeśli chodzi o rowery to tu rosną nawet na drzewach :-)

Rowery rosną na drzewach © djk71


Wracam zmęczony. O wiele bardziej niż wczoraj. O dziwo pomimo tego, że nie wjechałem na przełęcz to zadowolony. Ale zmęczony. Bardzo.



700x25 i siły hamujące

Sobota, 30 kwietnia 2016 · Komentarze(5)
Poskładało mnie ostatnio, co zrobić... starość. Myślałem, że się nie ruszę przez dłuższy czas. Na szczęście trochę puściło, nie wiem czy to leki, czy samo z siebie... grunt, że jest lepiej. Więc wbrew zaleceniom lekarza... na rower.

Byłem ostatnio na warsztatach. Mowa była między innymi o siłach hamujących, ich identyfikacji i neutralizacji. Skupialiśmy się na biznesie, ale w życiu codziennym też jest wiele takich sił. Z niektórymi ciężko walczyć, wydaje się, że nie ma sposobu na ich neutralizację. Czasem wydaje się, że już udało się je zmniejszyć, ale one znów wracają... Tak jak dziś... Choć były plany na rower, wieczorem na koncert to znów cios i hamulec. Znów nic się nie chce. Ale próbuję walczyć. Mimo wszystko rower... co prawda nie tam gdzie planowałem, ale jednak. Potrzebuję po prostu rozładować energię...

Przy okazji zmieniam opony na... o połowę cieńsze niż zwykle. 700x25 - nigdy na takich nie jeździłem. Dziwnie wyglądają, ale spróbuję.
W sumie jest nieźle. I rower szybko pomyka. Czyli siły hamujące zmniejszone :-) 

Bez konkretnego celu mknę sobie po asfalcie... Pogoda świetna, aż chce się kręcić.

Na podjeździe © djk71

Docieram do Toszka. chwila przerwy.

Przerwa na zamku © djk71

Dalej zamiast prostą drogą do domu, to przez Poniszowice. Po 70 km zaczyna mi brakować sił. Do tego jest pod górkę... Ech brakuje kondycji...

Podjazdy i hak

Wtorek, 22 marca 2016 · Komentarze(11)
Kiedy wracam z pracy jest jeszcze jasno. Trzeba to wykorzystać. Zamiast obiadu szybki rowerek.

Trasa jakoś tak się układa, że zaliczam same okoliczne podjazdy. Zasapany, ale myślałem, że będzie gorzej. Ostatni podjazd  tradycyjnie obok Akademii, przepraszam obok Uniwersytetu Medycznego.

Podjeżdżam i... słyszę i czuję jak coś strzela i zgrzyta w tylnym kole. Mam nadzieję, że to jakaś gałąź. Niestety nie.

Pęknięty hak...

I po haku :-( © djk71

I przerzutka wkręcona gdzieś w szprychy :-(

Ciekawe co z przerzutką? © djk71

Na szczęście do domu tylko kilkaset metrów. Nawet nie próbuję nic z tym robić. Rower na ramię i maszeruję do domu.

Jutro znów jakiś serwis zarobi. Oby tylko mieli taki hak....

Wieczorem po strefie

Poniedziałek, 21 marca 2016 · Komentarze(7)
Po wczorajszej DTŚ-ce bałem się, że dziś nie wstanę, ale jakoś się udało i o dziwo nic nawet nie czuję. No może trochę jedną część ciała, ale nie powiem jaką, bo to słowo ostatnio jest na cenzurowanym... ;)

Krótka rundka wieczorem po strefie. Prawie cała ładnie oświecona, zero ruchu, nawet drogi rowerowe szerokie i asfaltowe...

Strefa oświetlona © djk71

Tylko miejscami niespodzianki zbyt duże ;-(

Zbyt wysoki krawężnik jak na rowerówkę :-( © djk71

Nie dało się do końca zrobić dobrze, szkoda.

Test DTŚ-ki

Niedziela, 20 marca 2016 · Komentarze(9)
Po ponad 30 latach zakończono budowę Drogowej Trasy Średnicowej łączącej Katowice z Gliwicami. Łącznie...31,3 km, czyli 1 km / rok...

Otwarcie postanowiono zrobić huczne i m.in. zorganizowano przejazd rowerowy po DTŚ-ce. Niestety obok trasy nie powstały DDR-y więc to jedyna okazja na bliższy kontakt rowerzystów z trasą. Postanowiłem pojechać. Nawet nie tyle z samej chęci jazdy po tej drodze, ile żeby w końcu mieć motywację na przejażdżkę. Co prawda do samego końca nie byłem pewien, czy uda się pojechać, ale na szczęście udało się.

Rowerzyści z całego Śląska umawiali się na wspólny dojazd do Gliwic, miałem nawet zamiar dołączyć do którejś z zabrzańskich grup, ale jakoś nie wyszło. Próbowałem dojechać do grupy w Rokitnicy, ale chyba się spóźniłem i w efekcie pedałowałem sam. Nie byłem tym nawet jakoś specjalnie zmartwiony. Nawet nie chciało mi się zmieniać trasy i pojechałem tak nielubianą przeze mnie DK78. Na szczęście ruch nie był zbyt duży.

Na miejscu spotykam Tomka, z którym kiedyś pracowałem. Widząc (w końcu w realu) jego tandem podejrzewam, że przyjechał z małżonką (dopiero potem dociera do mnie, że przecież Edyta chwilowo chyba nie jeździ). Tomkowi towarzyszy kolega - Piotrek.

Ładny rowerek © djk71

Mamy jeszcze godzinę do startu więc ruszamy w miasto w poszukiwaniu kawy. Trochę za wcześnie, wszystko oprócz Maca pozamykane.

Na bezrybiu...

Po krótkiej przerwie ruszamy na miejsce startu... do tunelu :-) Po chwili za nami tłum.

Wszystkich za nami nie widać © djk71

Przed nami też sporo...

Przed nami też już sporo © djk71

Ciekawe ile było osób, szacuję, że pewnie sporo ponad tysiąc.
EDIT: Media podały, że rowerzystów było... 3 tysiące!

Sektor, po sektorze ruszamy. Miasto z tej perspektywy wygląda nieco inaczej, są momenty, że zastanawiamy się gdzie właśnie jesteśmy. Niestety aparat został w miejscu trudno dostępnym, a w tłumie nie bardzo chcę ryzykować sięganie po niego. Choć tłum to trochę przesadzone słowo. Mimo, iż jest nas wielu, to wypuszczanie nas na trasę grupkami spełniło swe zadanie. Peleton robi ogromne wrażenie, ale nie jest tłocznie, każdy jedzie w swoim tempie.

Po drodze dogania mnie Krzysiek. Co za miłe spotkanie. Krótkie rozmowy o tegorocznych planach i... przed końcem trasy gdzieś mi ucieka. Na mecie też nie udaje mi się go spotkać. Szkoda, bo może wracalibyśmy razem.

Na DTŚ-ce © djk71

Na mecie każdy (prawie, bo frekwencja przerosła oczekiwania organizatorów i nie dla wszystkich starczyło) dostaje pamiątkowy bidon.

Chwila zastanowienia się co dalej i chłopaki postanawiają jeszcze pojeździć i kawałek mnie odwieźć. Miło :-) Krążymy trochę po parku obok Chorzowskiej. Wydawało mi się, że jest mniejszy. Kiedy w pewnym momencie chłopaki postanawiają pokazać co znaczy napęd na dwa silniki, przez chwilę się trzymam za nimi, ale w końcu odpuszczam, brak sił. Mocniejsze depnięcie szybko załodze tandemu daje znać o sobie. Zaliczają kilkukrotnie zakładanie łańcucha... :)

Jedziemy dalej w stronę autostrady, krążymy chwilę po lesie, by w końcu rozstać się przy Leśnej. Dobrze, bo jeszcze trochę i bym umarł. Zresztą i tak prawie umieram przy podjeździe z Rokitnicy. Rok temu udawało mi się tu utrzymywać prędkość powyżej 20 km/h, dziś nie potrafię utrzymać 10 km/h. No cóż długa przerwa i 24kg robią swoje ;-(

Czy rowerowy urlop za dwa miesiące ma sens? Z taką kondycją i wagą nie bardzo... a co można zrobić w dwa miesiące?

WOŚP

Niedziela, 10 stycznia 2016 · Komentarze(5)
Trasa podobnie jak wczoraj. Tylko, skoro śnieg stopniał, to Tadeuszem. Po chwili jazdy mam wrażenie (wciąż nie mam licznika), że jadę szybciej niż wczoraj. Ciekawe jaka będzie różnica. Bardzo szybko się okazuje, że różnica będzie... in minus... Okazuje się, że pojedyncza jazda dzień wcześniej nie poprawia kondycji, a raczej odwrotnie, dziś czuję się potwornie zmęczony. I szybko to widać. Do Wielowsi dojeżdżam bez problemu. Potem już co kawałek, co 2-3 km postój. Ledwo dojeżdżam do domu.

Wieczorem koncert w Bytomiu.

Klawisze © djk71

Skład trochę mi obcy

Skrypce i flet © djk71

Ale wokalistę poznaję...

Gienek bez zmian © djk71

Było też Światełko do Nieba...

Światełko do nieba © djk71

Krótkie spotkanie z Dyniem i jego rodzinką :-) Jest też Roman, który przed południem organizował WOŚP-owy przejazd rowerowy - ale dziś jakoś nie dołączyłem.

Misiowi zimno

Sobota, 2 stycznia 2016 · Komentarze(11)
Stacja pogodowa na Helence pokazuje -13C, odczuwalna -19C. Nic tylko iść na rower :) I o dziwo idę.
Najpierw podjazd pod Krajszynę i... udaje się na przełajówce. Choć oczywiście zasapany jestem potem przez dłuższą chwilę. Dalej do miejsca, którego szukałem wczoraj i które minąłem przejeżdżając 10m obok. Dziś już rozglądałem się po obu stronach ulicy.

Miejsce nawiązujące tematycznie do zdjęcia z wczorajszego wpisu. Długo ludzie musieli na to czekać... Nieliczni, którzy przeżyli i tak pewnie już nie doczekali...

Ofiarom Tragedii Górnośląskiej © djk71

W hołdzie wszystkim niewinnym ofiarom zbrodni popełnionych przez Armię Czerwoną i komunistyczny aparat bezpieczeństwa na Górnym Śląsku - zamordowanym, pozbawionym czci i godności, przymusowo wywiezionym do ZSRR, zamęczonym w łagrach na "nieludzkiej ziemi", bezprawnie osadzonym w więzieniach i obozach.
WIECZNA PAMIĘĆ I CZEŚĆ OFIAROM TRAGEDII GÓRNOŚLĄSKIEJ!

Dalej krótkie błądzenie po terenie

Kominy © djk71

Miejscami lód © djk71

Znów zimno w palce u stóp... Aż się boję myśleć w co misiowi jest zimno...

Misiu na lodowisku © djk71

Napiłbym się, ale po godzinie jazdy nie jest to możliwe...

I jak tu się napić? © djk71


Po strefie

Piątek, 1 stycznia 2016 · Komentarze(11)
Nie byłbym sobą gdybym nie zaczął od narzekania. Sylwester przypomniał mi jaki był ten rok, czemu więc jego zakończenie miało być inne? ;( Nie było, było po prostu do d...

Dziś na przekór temu co się działo postanawiam pójść chwilę pokręcić... Kusiło mnie żeby pojechać gdzieś dalej, ale temperatura szybko zweryfikowała moje pomysły. Chyba zapomniałem jak należy chronić stopy w ujemnej temperaturze. 

Rundka po okolicy, ze szczególnym uwzględnieniem nowych dróg wybudowanych na strefie ekonomicznej. Wzdłuż każdej asfaltowa rowerówka...

Nowe rowerówki © djk71

Jedyny minus to zjazdy miejscami zbyt wysokie, ale widziałem już gorsze.
Trochę zastanawia mnie po co tu ławeczki ze stojakami rowerowymi (jeszcze ciepłe, nie do końca odpakowane), ale widać ktoś miał jakiś pomysł.


Jeszcze nie do końca odpakowane miejsce postojowe © djk71

Ciekawostką jest mały skwer wokół pomnika poległych górników.

Skwer wokół pomnika © djk71

Kiedy poprzednio tu byłem, pomnik był głęboko schowany wśród nieużytków. Bałem się, że przy okazji inwestycji zniknie zupełnie. Na szczęście ktoś o to miejsce zadbał. Szkoda tylko, że napisy na tablicy jakby jeszcze mniej czytelne...

Napisy coraz mniej czytelne © djk71

Dopiero pod dużym kątem udaje się coś przeczytać...

Napisy widoczne pod kątem © djk71

Krążę jeszcze chwilę po uliczkach i wydaje mi się, że zniknęły zabudowania dawnego obozu jenieckiego... szkoda...

Jadąc w stronę Osiedla Młodego Górnika spostrzegam grób, którego wcześniej nie widziałem.

Poległ podczas działań wojennych w styczniu 1945 r © djk71

Rundka po Miechowicach i pora wracać, bo palców u nóg już nie czuję. Jeszcze tylko krótki postój obok nowej tablicy w Rokitnicy.

Tablica po 70 latach © djk71

I dom. I ciepła herbatka z miodem.

Oby ten rok był dla wszystkich lepszy!