Urlop, czyli dlaczego nie potrafię...

Poniedziałek, 30 maja 2016 · Komentarze(3)
Czwarta nad ranem, może sen przyjdzie... powinienem zacząć jak śpiewają klasycy, ale tak nie jest. Dopiero dwudziesta trzecia, a ja od jakiegoś czasu znów nie śpię, znów jestem wyspany... Przespałem przecież 2-3 godziny. Kilka miesięcy temu pisałem o śnie, nic się nie zmieniło...
Myślałem, że na urlopie odpocznę. Od wszystkiego co mnie męczy... co mnie otacza... Ale... nie potrafię...

Zasadniczo, choć jestem tu od czwartku, to dziś dopiero minął pierwszy dzień urlopu. Wcześniej to był tylko długi weekend. I jak minął ten dzień?

W deszczu, chłodzie, chorobie, chyba z temperaturą, nad firmowymi mailami, z głową myślącą o tysiącu różnych problemów, nie zakończonych, a czasem nawet nie rozpoczętych spraw. I tak ma wyglądać urlop? I jeszcze tak przez tydzień? Porażka, już się boję...

Padający przez cały dzień deszcz, temperatura około 7-9 stopni (choć jeszcze 3 dni temu w słońcu było ok. 40) i przeziębienie (a mam wrażenie, że coś poważniejszego) sprawiły, że dziś nici z rowerowania, z biegania, z aktywności fizycznej.

Nie mam chęci nawet wyjść na spacer, bo po co? Moknąć i marznąć...? Poza tym jakoś mnie nie przekonuje włóczenie się bo niewielkiej mieścinie, która jest już po sezonie zimowym, a dopiero przed letnim. Nie to żebym lubił tłumy turystów, ale miasteczko jest jakieś takie na wpół wymarłe... Mimo fantastycznych gór wokół, nie poczułem tego, co często każe mi się powłóczyć po ścieżkach, po bocznych uliczkach w poszukiwaniu... niczego... ciszy... samego siebie...

Pozostało siedzenie w pokoju, a tego nie cierpię... Nie lubię nic nie robić. Wolę wrócić zmęczony, padnięty, ale zadowolony, że coś zrobiłem...

A dziś jedyne co zrobiłem to odpowiedziałem na kilka firmowych maili..., choć i tak nie na wszystkie, więc X osób będzie miało do mnie pretensje... A i tak już niektórzy mają (a inni będą mieli po powrocie) problem z tym, że wyjechałem na kilka dni... Chore to jest... Miał być urlop m.in. od pracy... Od jakiegoś czasu nie da się... Bez sensu...

Wróciły myśli o innych problemach... Nie da się ich zabić, wyłączyć... A nie pomagają w odpoczynku... Tak samo, jak Ci co o nich przypominają... Chciałem uciec od kilku spraw choć na chwilę, a może nawet poukładać je sobie i uciec na dłużej, albo znaleźć jakieś rozwiązanie, ale nie da się...

Ciekawe czy kiedyś uda się wyjechać na prawdziwy urlop, taki z odpoczynkiem, relaksem, taki, którego nikt nie będzie wypominał... nie będzie wbijał w poczucie winy... Taki, gdzie będzie można usiąść, czy to nad brzegiem jeziora, czy na polanie w górach i po prostu być. Czy to samemu, czy z rodziną, czy z kimś zupełnie obcym... Ale z kimś kto po prostu będzie zwyczajnie chciał być... i nic więcej...

Kamienie, czy droga? © djk71





Komentarze (3)

Jurek57
Niby tak, ale... bez niej też ciężko...
amiga
Nie wiem jak jest grzaniec po włosku :-)

djk71 14:54 wtorek, 31 maja 2016

oj... trochę melancholijnie, trzeba było iść do pubu... poprosić o grzańca... na przeziębienie i humor pomaga, a maile... trzeba było olać... telefon firmowy wyłączyć... w końcu to urlop... firma się nie zawali...

amiga 14:22 wtorek, 31 maja 2016

"technologia" nas zniewala ... ! :-(

Jurek57 10:07 wtorek, 31 maja 2016
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa chnaw

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]