Wpisy archiwalne w kategorii

do 50km

Dystans całkowity:18349.28 km (w terenie 5573.23 km; 30.37%)
Czas w ruchu:1068:39
Średnia prędkość:17.17 km/h
Maksymalna prędkość:65.37 km/h
Suma podjazdów:18982 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:183 (100 %)
Suma kalorii:79661 kcal
Liczba aktywności:722
Średnio na aktywność:25.45 km i 1h 28m
Więcej statystyk

Po przerwie... po hałdzie...

Sobota, 19 maja 2012 · Komentarze(10)
Po przerwie... po hałdzie...

Tydzień bez roweru... I obawiam się, że tak będzie coraz częściej. I nic nie zapowiada, że będzie lepiej...

Postanowiłem, że rano wstanę wcześnie i poszaleję trochę. Wstałem o piątej i... mimo, że byłem wstępnie umówiony z Olkiem... nic z tego nie wyszło :-(

Po południu w końcu się udaje. Co więcej nawet udaje się pojechać z Olkiem.

Na dzień dobry scysja z pieszymi na rowerówce. Pomimo tego, że sprowokowali mnie do zawrócenia i zatrzymania się... niewiele do nich trafiło, ani próba wyjaśnienia, że pędzące z prędkością 40-50km/h ponad 100kg może zrobić jakąś krzywdę ich malutkiej pociesze, ani to, że dwa dni temu Straż Miejska w końcu zaczęła wlepiać pieszym mandaty...

Jedziemy nową dla mnie drogą w Wieszowej by w końcu wylądować na hałdzie przed Czechowicami.

Śląskie klimaty © djk71


Fajnie. Nagle ostry zjazd. Za ostry dla mnie.

Stromo... © djk71


Jedziemy dalej.

Nowy mostek... © djk71


Tak lubię...

Woda... © djk71


Na miejscu jeszcze pusto ale dla mnie i tak za dużo ludzi.

Niby pusto, a za pełno © djk71


Miejscami trudno zapomnieć, że to Polska...

Jaki zakaz? © djk71


Wracając robimy kilka kółek po hałdzie :-) Czasem nie wskakują przerzutki i wtedy... :-)

Zbyt stromo? © djk71


Czas wracać... pod autostradą A1...

Od dołu © djk71


Jeszcze rzut oka na oznaczenie zabrzańskiego szlaku rowerowego i wracamy do domu.

A to co? © djk71


Olek chciał zdjęcie strusia ale ten miał nas...

struś © djk71


W Rokitnicy pod dawną stacją paliw wchodzi mi pod koła cała rodzinka z dzieckiem... Mam miejsce żeby ich ominąć ale wybieram hamowanie z piskiem opon... Może jak mama z babcią będą miały pełne gacie to coś im zostanie na przyszłość w pamięci. Sami się zorientowali co zrobili.

Może moje dzisiejsze zachowania nie były najładniejsze (choć nikogo nie obraziłem) ale traktuję to jak misję edukacyjną... W sumie to chyba podobnie jak TVP powinienem pobierać za to jakiś abonament... ;-)

Mur i zmęczenie

Niedziela, 13 maja 2012 · Komentarze(20)
Mur i zmęczenie

Wczoraj rower trafił do serwisu na przegląd. W końcu już parę km na nim zrobiłem od dnia zakupu. Po serwisie krótka jazda kontrolna (zapomniałem wpisu zrobić więc mam 1km w plecy w statystykach) i niestety... na więcej nie było czasu. Wieczorem przyszło mi do głowy, że wstanę o 4-tej rano i do 10-tej pokręcę w samotności. Niestety zmęczenie ostatnim okresem dało znać o sobie i pierwszy raz o dawna przespałem... 11 godzin! Wstałem po dziesiątej, śniadanie i... choć na chwilę do lasu. Bardzo tego ostatnio potrzebuję. Kręcić i nie myśleć albo kręcić i pomyśleć...

Jako, że wczoraj padało, postanowiłem założyć błotniki. Przed dojazdem do Krajszyny niepokojący stukot. Tylni błotnik się poluzował. Korekta i jadę.

Jadę niby bez celu ale wiem gdzie wyląduję...

Wcale nie takim drobnym maczkiem... © djk71


Daniel opisał to miejsce tak niesamowicie, że musiałem tu przyjechać.

Niby blisko, a wcześniej tu nie trafiłem. Ile jeszcze tajemnic kryje nasz las?

Mur w lesie pełen zapisków. Zapisków tworzonych na bieżąco przez... człowieka, który...

Nowy tekst © djk71


Właśnie... który co?

Zwariował?

A to po co? © djk71


Zmądrzał?

Chemik? © djk71


Ma już dość wszystkiego wokół?

Zagadka © djk71


A może po prostu jest szczęśliwy...?

O taką Polskę walczymy? © djk71


Wygląda na wykształconego, starannego, dokładnego..., a jednak coś w jego życiu sprawiło, że spędza czas w środku lasu chcąc coś przekazać...

Coś złego, czy dobrego?

I czemu robi to tutaj? W lesie, nawet nie przy głównej ścieżce... Ma pewnie świadomość, że przeczyta to zaledwie garstka ludzi... Że przyjdą młodzi, znudzeni i zamalują to hasłem, że ten czy inny jest taki lub owaki... A może komuś przyjdzie do głowy uporządkować las i... mur runie...

Zastanawiam się ilu z nas skończy tak samo. Świat jest coraz bardziej zwariowany. My sami wariujemy coraz bardziej. Praca - dzięki której mieliśmy zarobić na życie, na przyjemności, na lepsze życie - coraz bardzie nami rządzi... Coraz więcej moich znajomych, podobnie jak ja sam, spędza coraz więcej czasu pracując, co nie przekłada się w żaden sposób ani na ich sytuację finansową, ani zadowolenie, ani na nic pozytywnego. Co więcej, sa coraz mniej zadowoleni z tego robią, bo nie mają już czasu robić tego tak jak by chcieli, bo mają tej pracy więcej i więcej...

Może trzeba inaczej, jak niektórzy inni... 8-16 i do widzenia. Odpowiedzi dla klientów krótkie: Tak, nie, nie ma... I co z tego, że klient będzie niezadowolony lub nie będzie sprzedaży... Praca wykonana. Byle jak ale wykonana. A jeśli ktoś się czepi to przecież nie ich wina, to inni nie pomogli...

Reforma emerytalna © djk71


Ciekawe czy powodem działań autora tych tekstów też była praca... Czy to ona go zmęczyła, czy coś innego? A może wręcz przeciwnie, wcale nie jest zmęczony... Nie wiem...

Ja w każdym razie jestem bardzo zmęczony... wszystkim...

BTW; Polecam opis tego miejsca i spotkania z tym człowiekiem na blogu Daniela

Debiut na masie...

Piątek, 11 maja 2012 · Komentarze(8)
Debiut na masie...
... Zabrzańskiej :-) Wstyd ale wcześniej nie udało mi się trafić na masę w rodzinnym mieście. Zawsze była praca, wyjazdy albo po prostu brak nastroju. Dziś mimo nawału pracy wyszedłem z firmy o 16-tej. Jestem zmęczony. Bardzo. A w takim stanie ciężko się pracuje...

Zastanawiałem się czy jechać na masę, czy do lasu, ale ponieważ wcześniej zagadał o masie Dynio to jadę do Zabrza. Spotkamy się w Rokitnicy, wraz z Jackiem czeka Iza i Marcin.

Spokojnym tempem dojeżdżamy do centrum. Sporo znajomych... wielu od dawna nie widziałem. Ruszamy.

Znajome twarze... © djk71


Patrolowym tempem objeżdżamy trochę miasta. Ładna pogoda, świetna atmosfera, spokojne tempo... sielanka...

Kończymy masę przy bibliotece bo dzisiejsza masa połączona jest z akcją Odjazdowy Bibliotekarz :-)

Pod biblioteką © djk71


Poczęstunek, losowanie książek, rozmowy, zdjęcia i pora wracać.

Dla odmiany jedziemy przez Biskupice.

Dzień się kończy © djk71


Na Osiedlu Młodego Górnika wjeżdżamy w las i lądujemy w Miechowicach. Żegnamy się i już trochę szybszym tempem przez las docieram do domu.

Sympatyczna przejażdżka - chwila oddechu od pracy.

Dzięki za wyciągnięcie mnie i miłe towarzystwo :-) Do następnego razu.

Źródło Różane

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · Komentarze(4)
Źródło Różane
Dziś miałem jechać rowerem do pracy ale musiałem zmienić plany. Wieczorem miało nie być czasu ale znalazła się chwila. Ochotników było kilku ale został tylko ten najwytrwalszy - Igorek :-)

Mimo zmęczenia wczorajszymi 30km i dzisiejszym całodziennym graniem w piłkę dzielnie dawał radę. Widać było, że jest zmęczony ale nie odpuszczał.

Zmęczony ale u góry :-) © djk71


Zupełnym przypadkiem trafiliśmy do Źródła Różanego (to jest chyba to).

Źródło Różane © djk71


Niestety komary stwierdziły, że już pora wracać...

Jeszcze drzewo? © djk71


Więc wróciliśmy :-)

Odnaleziony licznik

Piątek, 20 kwietnia 2012 · Komentarze(7)
Odnaleziony licznik
Słońce, ciepło... chce się na rower... Tylko jak zawsze czasu brak... Mimo to obiad, przebieram się i na dół. Spotykam Olka, przymierza się krótko do 29-tki ale po chwili ucieka na ping ponga...

Ja za to do lasu. Bez gonienia, bez celu, po prostu do lasu... Trochę znanymi ścieżkami... Choć wyglądają inaczej niż zwykle...

Droga... Lubię to... © djk71


Trochę nieznanymi... Nie ma znaczenia gdzie... Miała być masa w Gliwicach ale nie mam nastroju na towarzystwo... Włóczę się po miejscami jeszcze błotnistych ścieżkach... Fajnie. Tak jednak lubię jeździć... włóczyć się... zawsze tak lubiłem... nawet bez roweru...

Dzwoni Olek... Skończył grać i ma chwilę czasu... Ja też mam jeszcze chwilę... Włóczymy się po lesie... Niestety trzeba wracać...

Fajnie było.

Aaaa... w tytule było o liczniku. Odnalazł się. Znaczy się Anetka go odnalazła... w... mojej skrzynce z rowerowymi akcesoriami... Musiałem go tam włożyć zaraz po przejażdżce ale... nie zarejestrowałem tego... Co więcej szukałem tam... ale tylko na górnej półeczce... bo jeśli już go czasem tam wkładałem to tylko tam... Czemu go wrzuciłem na dół i kiedy... Nie wiem... Nie jest dobrze...

Dziękuję wszystkim za głosowanie... choć dziś głosowało mniej osób niż w poprzednich dniach... Weekend idzie... Co więcej niestety zaczynają się "cuda' w ciągu 25 minut zdjęcie, które było za nami wyprzedza nas i jest ponad 30 głosów przed nami... Mam nadzieję, że nam się uda wygrać bez manipulacji...
Głosujcie, prosimy ;-)

Za chlebem

Czwartek, 19 kwietnia 2012 · Komentarze(12)
Za chlebem
Wczoraj nie kupiłem pieczywa więc dziś przed pracą szybka jazda do piekarni.

Znoszę rower na dół i... zapomniałem zapięcia. Znów góra. Jadę. Przez las. Powtórzę się ale jednak wolę teren niż asfalt ;-)

Licznik z Lidla założony ale... pokazuje dziwne wartości. Tak szybko nie jadę. Ok. Pewnie źle wprowadziłem obwód opony ;-( Zobaczymy wieczorem.

Mijam las i już jestem w piekarni w Miechowicach. Miał być chleb ale wybrałem jednak bułki...
Śniadanko © djk71


Szybki powrót i trzeba ruszać do pracy.

Dziękuję wszystkim za wczorajsze głosowanie. Patrząc po problemach z dostępem do strony w niektórych godzinach można wywnioskować, że ludzie wzięli się do roboty. Wczoraj pod koniec dnia było ok. 165 głosów. Mam nadzieję, że nie znudzi Wam się to codzienne klikanie :-) Wierzę też, że uda się jeszcze kogoś przekonać do głosowania. Do 30 kwietnia zostało jeszcze trochę czasu więc trzeba walczyć ;-)

Kosztowny wyjazd

Środa, 18 kwietnia 2012 · Komentarze(14)
Kosztowny wyjazd
Chciałem dziś sprawdzić, czy na 29-tce będę w stanie przejechać małą asfaltową pętlę przez Miechowice przejechać szybciej niż miało to miejsce na poprzednim rowerze. Nie byłem w stanie.

Dlaczego? Bo ciśnienie w oponach miałem za niskie, bo nie zablokowałem amortyzatora, bo palce mi marzły w krótkich rękawiczkach, bo...
Tak naprawdę to dlatego, że po prostu ja nie potrafię tego jeszcze zrobić. Brak siły, kondycji... Ale przecież to dobrze wiem... rower sam nie jeździ.

Pod domem chciałem zrobić zdjęcie i żeby nie zaburzać licznika postanowiłem go zdjąć i włożyć do kieszonki. Niestety pewnie kiedy walczyłem z wyciąganiem aparatu wyleciał i... mimo, że po kwadransie byłem go poszukać już się komuś przydał... :-(

Pojechałoby się gdzieś dalej... © djk71


Dziękuję wszystkim za głosy. Pod koniec pierwszego dnia mieliśmy około 40, pod koniec wczorajszego już 101. Jest postęp ale... z miejsca 7-ego spadliśmy na 12-te, co znaczy, że inni tez się wzięli do roboty.

Stąd nasza dalsza prośba o codzienne (do 30 kwietnia) wsparcie :-)
Dl tych, którzy nie wiedzą o co chodzi szczegóły tutaj :-)
Z góry wszystkim dziękujemy :-)

Zawody i szansa na sponsoring

Niedziela, 15 kwietnia 2012 · Komentarze(11)
Zawody i szansa na sponsoring
Dwa tygodnie temu debiutowałem, a zarazem kończyłem moją przygodę z XC.
Dziś pojechałem z rodzinką do Orlovej w Republice Czeskiej. Starsza pociecha odmówiła po nieprzespanej nocy startu ale dla młodszego był to mus ;)

Nie wiem co mnie podkusiło ale… również zdecydowałem się pojechać… Może dlatego, że słyszałem, że trasa ma być łatwiejsza niż w Wodzisławiu, a może dlatego, że potrzebowałem odreagować ostatnie dni w pracy… co z tego, że cały czas leje...

Igor, mimo że miał najmniejsze kółka dał czadu.

Po wewnętrznej... © djk71


Po drodze bolesny upadek ale mimo to wymiatał. Niestety chyba przez rodziców nie wylądował na podium.
Czemu? Bo skończył trasę i sędzia powiedział koniec, a nam się zdawało, że ma jeszcze jedno okrążenie i wypchnęliśmy go ponownie na trasę. W efekcie miał zaliczony czas ukończenia… nadmiarowego okrążenia ;-( Na nic zdały się tłumaczenia… był 5-ty ;-( Ale ubaw był świetny. I jeszcze miał siły na zabawę...

Już zapomniąłem o wysiłku... © djk71


Moja grupa startowała jako ostatnia. W międzyczasie pogaduchy i rozgrzewka ze Staszkiem z Jastrzębia.

Jeszcze luz © djk71


Start i… znów podprowadzanie… tym razem wszyscy…. Po chwili zjazd… i… normalnie nie wiem czy bym się odważył… tym bardziej, że cała trasa to… śliskie błoto… Jadę. Z jedną myślą… bezpiecznie upaść…

Nie upadam. Jadę. Ślisko. Jak dla mnie wyzwanie, choć nie takie jak ostatnio. Okazuje się, że zgodnie z tym co piszą… Jak się rowerowi za bardzo nie przeszkadza to… on potrafi wiele. W każdym razie więcej niż taki jeździec jak ja… ;-)

Okazuje się, że drift (tak to się chyba nazywa) to to co ten rower lubi najbardziej… ;-)

Info dla cyklistów czy pieszych? © djk71


Staszek, który wcześniej mnie wyprzedził jedzie po upadku już bez jednej klamki…

Po drugim okrążeniu mam dość. Przede mną jeszcze… siedem…

Wciąż jadę. Nie ścigam się, Jadę dla siebie. Coraz bardziej podobają mi się zjazdy (wciąż jestem przygotowany na upadek) :-)

Po piątym lub szóstym okrążeniu mijając metę dostaję sygnał - ostatnie okrążenie. Dziwne bo wydawało mi się, że trochę więcej przede mną. Dojeżdżam do mety. Prawdopodobnie większość już dotarła i stąd moje ostatnie okrążenie… Nie szkodzi. Jechałem nie dla wyniku. Jechałem dla siebie. I podobało mi się. Kolejne zjazdy już nie robiły na mnie takiego wrażenia jak ten pierwszy… A że byłem za innymi… ktoś musiał...

Po zawodach wyglądałem czysto.

Piegowaty © djk71


Poważnie. Część zawodników co okrążenie prosiła o wodę żeby odnaleźć oczy...

Rower mniej czysto...

Znów mycie... © djk71


Ale to ostatnio norma... tym razem kąpiel w strumyku...

Myjnia... © djk71


Z innej beczki zaczynam ostatnio mieć niektóre rzeczy w...

D.... © djk71


A zupełnie z innej beczki... jest szansa, że sponsorem mojego nowego rowerku, na który moja żona zaciągnęła kredyt, będzie... PKO BP. Ale to już zależy od Was. Szczegóły jutro :-) Zajrzyjcie tu jutro... bardzo proszę :-)

Ubrudzić się...

Wtorek, 10 kwietnia 2012 · Komentarze(8)
Ubrudzić się...
Pomimo deklaracji o rezygnacji ze startów w Pucharze Polski w Maratonach Rowerowych na Orientację nie potrafię zrezygnować z... brudzenia się :-) Trochę to dziwne, bo nie muszę za to płacić, a wciąż sprawia mi to frajdę. Po poniedziałkowej przejażdżce sporo czasu zajęło mi doprowadzenie roweru do stanu używalności.

Dziś... rower wygląda znów jakby miesiąc nie był myty...

Ale po kolei... Z racji pogody znów urwałem się wcześniej z pracy (czyt. ok. 16:30), szybki obiadek i na rower.

Postanawia mi towarzyszyć małżonka...

Jestem gotowa... © djk71


z Igorkiem, który przez chwilę się zastanawia co wybrać...

A może autem? © djk71


... ale w końcu wybiera słusznie...

Lubię szybko... © djk71


... i dziadek Rysiu :-)

W grupie © djk71


Jak widać na zdjęciu po drodze dołącza dawno nie widziany Daniel ;-)

Przy Osiedlu Młodego Górnika zostajemy sami z Igorkiem i... mam dostać naukę jazdy w terenie... Dostaję... Maź przygotowana przez ciężarówki jeżdżące z hałdy robi swoje :-)

A godzinę temu jeszcze błyszczał © djk71


Nie wiem czy Anetka jest zadowolona z jazdy, czy się śmieje ze mnie, że wieczór znów spędzę na czyszczeniu roweru...

Zadowolenie... © djk71

I po zawodach nad Balatonem

Sobota, 31 marca 2012 · Komentarze(19)
I po zawodach nad Balatonem
Rano wita na deszcz i potworny wiatr. Mimo to pakujemy się i jedziemy do Wodzisławia na Grand Prix MTB Euroregionu Silesia. Nigdy nie startowałem w takich zawodach ale chłopcy chcą więc jedziemy.

Wieje i ziąb, że nie chce się wyjść z auta. Szybka rejestracja i krótka przejażdżka po kawałku trasy. Wow. Jak dla mnie wygląda przerażająco.

Przed startem © djk71


Pierwszy startuje Igorek. Wokół jeziora. Łatwo nie jest. Miejscami musi podprowadzić rower (czas już na większy). Jest... widzimy go ale co to... staje bo... spadł mu łańcuch. Za daleko żeby szybko dobiec. Na szczęście ktoś stojący przy trasie pomaga mu. W tym czasie wyprzedza go jeden z rywali. Mają jakieś 300 metrów do mety. Igor siada na rower i mimo mniejszych kółek... pokazuje jak należy finiszować ;-)

Komentator zawodów w szoku ;)

My też ale już na dekoracji bo...

Czemu 3 miejsce? © djk71


A miało być inaczej. I okazuje się, że to była pomyłka. Tak naprawdę jest... 2-gie miejsce ;-)

Znów podium - 2 miejsce! © djk71


Wiktor nie decyduje się na start więc po długim oczekiwaniu kolej na mnie. Masters A - jedziemy wraz z Elitą.

Pierwszy podjazd i robi się korek. Wprowadzamy rowery. Drugi podjazd i tu już ciężko jest wepchać rowery na szczyt. Ostry zjazd - jak dla mnie ścianka. Decyduję się na jazdę trochę dłuższą ale łagodniejszą trasę. Bez sensu jak się potem okaże... szybciej było zbiec z górki. Niektórzy zjechali.

I znowu... podbieg. I zjazd. Już brakuje mi tchu. Jestem tak zasapany, że ledwie potrafię wchodzić na rower. Pokonują mnie zarówno niektóre zjazdy i podjazdy. Momentami rower się ślizga ale to mi akurat najmniej przeszkadza.

Czerwona, czołgająca się kropka to ja © djk71


Czuję ogień. Nie, nie w nogach. W płucach. A właściwie to jak się na wysokości płuc zaczyna to w pasie się kończy.

Nie mam siły. Na prostym odcinku na najlżejszym przełożeniu nie potrafię już jechać. Trudno grunt, że przejechałem jedno całe okrążenie (z pięciu!). Rezygnuję.

Zaraz koniec... pierwszego okrążenia © djk71


Podbiegają organizatorzy i... namawiają mnie żebym jechał dalej. Dla siebie. Bez spinania się. Jadę. Wariaci. :-)

Jadę, ale krótko. Przy wspinaniu się na kolejną ściankę staję w miejscu i nie jestem w stanie pchnąć roweru ani kawałek wyżej. To nie ma sensu. Jakimś cudem dostaję się na górę, zbiegam w dół i rezygnuję. Gratulacje od orgów, że jednak spróbowałem.

No cóż. Nowy rower nie oznacza nowych sił i umiejętności. Z drugiej strony nigdy też nie nastawiałem się na taką jazdę. Pocieszające są komentarze z forum:

"Trasa łątwa technicznie?? nie będzi mocnych zawodników?? no to się ostro pomyliliście, była truda trasa , i bardzo mocni zawodnicy."

"słyszałem wczoraj że pokombinowali z trasą :D "

"Trasa trudna technicznie i bardzo wymagająca... Nie spodziewałem się tego. "


Czas na powrót do domu. Jestem zmęczony. Bardzo zmęczony. Jedno okrążenie to było raptem ok. 4km ale jestem padnięty jak czasem po setce na orientację.

Wracamy © djk71


Fajnie się zjeżdżało (tam gdzie dawałem radę), ale wymaga to jeszcze pracy i przełamania strachu. Z podjazdami było gorzej niż się spodziewałem, miałem wrażenie, że udało mi się kilka razy poderwać kierownicę. Nie tak jak niegdyś na początku w poprzednim rowerze ale jednak. A może mi się tylko zdawało... Może to było tylko zmęczenie...