Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:30093.27 km (w terenie 8553.43 km; 28.42%)
Czas w ruchu:2252:29
Średnia prędkość:13.97 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:63035 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:321253 kcal
Liczba aktywności:911
Średnio na aktywność:36.26 km i 2h 28m
Więcej statystyk

Spacer w miłym towarzystwie

Niedziela, 27 grudnia 2020 · Komentarze(5)
Uczestnicy
Święta, święta i po świętach... Za to dziś odwiedziny Amigi, który już wieki u nas nie był. Zamiast siedzieć przy stole postanawiamy podjechać do DSD i spalić trochę kalorii spacerując.
Na dzień doby niespodzianka, nie ma gdzie zaparkować. Szczęśliwie udaje się znaleźć kawałek wolnego miejsce i ruszamy. Stok nieczynny, ale dzieciaków na sankach mnóstwo.

Ludzi tłum © djk71

Na szczęście kilka kroków dalej już pusto.

Skałki w DSD © djk71

Szczególnie kiedy wybieramy wyjątkowo rzadko uczęszczaną ścieżkę.


A tu już spokojnie © djk71

Po drodze trochę niespodzianek i ciekawostek...

Hmmm... co tam za kabel się ciągnie? © djk71

I sporo miejsc gdzie po błotku wcale łatwo się nie idzie :-)

I pod górkę © djk71

Mimo to dajemy radę.

Klimaty DSD © djk71

Odwiedzamy kapliczkę św. Barbary, a potem Red Rocka skąd wynosimy parę kilo gliny -) Pewnie kolejką dałoby się wywieźć więcej, ale ta chyba teraz nie jeździ...

Kolejka ma już chyba wolne © djk71

Wracamy przez Segiet. Jest pięknie.

W Segiecie © djk71

Kalorie spalone :-)

Spalanie z chemią, filozofią i telewizja w tle

Sobota, 26 grudnia 2020 · Komentarze(1)
Święta mało aktywne, ale dziś udaje się nadrobić.
Umawiamy się z Adasiem ponownie w DSD. Co prawda kiedy spotykamy się na miejscu mam wrażenie, że Adam jest nieco zdziwiony, że jednak będziemy biegać :-)

To jednak biegamy? © djk71
Z nieba lekko prószy, zakładam kurtkę. Spokojnie truchtamy, niestety Adamowi odzywa się łydka, a mnie... jednak jest zbyt ciepło. rozbieram się.
Biegniemy dalej. Po drodze Adamowi przychodzi chęć pooglądać telewizję... Mówi i ma...

Biegam, ale mam parcie na szkło © djk71

Dobiegamy do Miechowic. Rzut oka na staw.

Nad stawem © djk71

Kawałek dalej przypomina się mur z filozoficznymi (i nie tylko) napisami. Postanawiam sprawdzić, czy jeszcze stoi.

Filozoficznie © djk71

Oprócz tekstów dających do myślenia jest też powtórka ze szkoły.

Powtórka z pierwiastków © djk71

Pamiętacie jeszcze coś z tego?

Pamiętacie? © djk71

Kończymy czytanie zastanawiając się czy ostatni tekst dotyczy biegaczy?

Każdy jest głupi? © djk71

 Biegniemy do mety. Piętnaście za nami. Zmęczeni, ale zadowoleni. 

Galloway prawie w lesie

Niedziela, 20 grudnia 2020 · Komentarze(1)
Wczoraj tak nam się spodobało bieganie z Adamem, że postanowiliśmy dziś powtórzyć.
I to nic, że miało być 5 km, a wyszło ponad 11 km. I to nic, że miał być las, a było pole, asfalt, asfalt w lesie... no dobra, trochę lasu też było :-) I to nic, że bieg był metodą Gallowaya....

Wyprowadziłem nas w pole © djk71

Było świetnie, a najważniejsze, że udało się znów wspólnie ruszyć w teren.

W sumie to dziwne. Dziwne jak na mnie. Bo przecież ja lubię mieć wszystko poukładane, nie lubię jak coś idzie nie tak, jak coś mi przeszkadza, jak zmienia mi plany w ostatniej chwili. A tu zupełnie nic mi nie przeszkadzało. W sumie na tym etapie jedyny cel to wrócić do regularnego ruchu. Na konkretne treningi przyjdzie jeszcze czas. Co prawda pewnie będzie to szybko, bo czasu coraz mniej, ale ten etap to powrót do biegania.

Po miesiącu przerwy z Adasiem

Sobota, 19 grudnia 2020 · Komentarze(1)
Zapisałem się na ambitne zawody. I... postanowiłem odpocząć... przez miesiąc. Brawo! Mistrz!
Ciemno, zimno, zakazy, nakazy... milion wymówek... W tym jestem mistrzem.

W końcu udało się umówić na czwartek i... nie wyszło. Dziś znów się umówiliśmy z Adasiem i... na pół godziny przed spotkaniem potwierdził, że jedzie. No to nie ma wyboru. Też jadę. Do DSD - Sportowej Doliny. Na  miejscu sporo ludzi. Nic dziwnego... stok jeszcze czynny.

Stok jeszcze czynny © djk71

Ruszamy. Biegamy po pagórkach, terenie. Adaś zalicza glebę na szczęście bez większych konsekwencji.

Biegniemy © djk71

Jest pięknie, ale widać brak treningu. Nawet truchtanie przychodzi mi z trudem. Szczególnie, że płasko nie jest. Ale mimo zmęczenia chyba właśnie te podbiegi z biegi sprawiają nam największą radość.

Widok z Red Rocka © djk71

Biegniemy przez ścieżkę, którą pamiętamy z maseczkowej sesji :-)

W Segiecie © djk71

Po sześciu km pytam Adam co dalej, biegniemy do auta, czy jeszcze kawałek. Nie pozwala odpuścić i dzięki temu udaje się zrobić dyszkę.

Po drodze jest nawet czas na...

I co robię w takiej pozycji? © djk71

No właśnie na co?

Było super. Tylko oby to był nowy początek, a nie jednokrotny wybryk. Obaj mamy już coraz mniej czasu do startu.


ARBUZ #029 i Bielszowice Trails

Sobota, 5 grudnia 2020 · Komentarze(2)
Ponad miesiąc bez roweru. W tym czasie tylko dwa razy bieganie na bieżni i dwa razy w lesie. Ostatni raz... trzy tygodnie temu. Wstyd. Ale tym razem to nie tak, że się nudziłem, leniłem... Udało się być aktywnym w kilku innych dziedzinach. Choć oczywiście żal braku ruchu. Ten żal mi najbardziej wychodzi... na wadze :-)

Wczoraj przed wyjściem z pracy udaje się umówić z Markiem na poranny rower. Wieczorem jeszcze zapisuję się na kolejną imprezę biegową - wybór dystansu nie wydaje się być najmądrzejszy, ale ponoć cele powinny być ambitne :-) Jak coś pójdzie nie tak to mam na liście kilka osób, które nie tylko mnie przed tym nie powstrzymały, ale wręcz zachęcały do tego. Będzie na kim odreagować :-)

Umawiamy się z Markiem przy Macu, na granicy Zabrza i Rudy Śl. Postanawiam wstać trochę wcześniej żeby zaliczyć choć kilka ulic w ramach ARBUZa. Jednak lekko przysypiam. Rano szybka akcja - jedną ręką jem kanapkę, drugą dopompowuję powietrze w oponach :-) Udaje się ruszyć na tyle wcześnie,  że z planowanych pięciu ulic odpuszczam tylko jedną.

ul. Jana Keplera
Kopernik. Jedna z wielu podobnych ulic. Bloki, bloki, bloki...

Bloki przy Keplera © djk71

ul. Jana Kilińskiego
W pobliżu, blisko Gdańskiej. Krótka, ślepa uliczka domków, zupełnie niczym się nie wyróżniająca. Pewnie szybko wyleci mi z głowy.

Nijaka Kilińskiego © djk71

Jadąc przez centrum widzę, że miasto już gotowe na święta.

W centrum juz święta © djk71


ul. Czesława Klimasa
Uliczka biegnąca od kina Roma do kościoła ewangelickiego.
Tylko kilka budynków, ale niektóre ładne (szkoda, że na zdjęciach tak to nie wyszło)...

Ładnie przy Klimasa © djk71

Ładnie przy Klimasa © djk71

Kolejny budynem przy Klimasa © djk71

...i intrygujące, szczególnie ta boczna ściana.

Ciekawa ta ścianka © djk71

ul. Klonowa
Ulica łącząca Roosevelta z Matejki. Bloki, wieżowce, sklepy... kolejna z uliczek bez wyrazu. Fajnie, że choć miejscami pojawiają kolory...

Przedszkole przy Klonowej © djk71

... lub takie elementy...

Klonowa - z opcją dla tych, co czytać nie umieją :-) © djk71

Niby drobiazg, ale mnie się podoba...

Tyle ARBUZa na dziś. Chwilę później docieram na miejsce spotkania.
Trochę na azymut, trochę posiłkując się mapą docieramy do celu dzisiejszej wycieczki: Bielszowice Trails.

Bielszowice Trails © djk71

To nie moja bajka, choć rower powinien się tu dobrze czuć.

Nie tędy © djk71

I pewnie tak by było gdyby nie moje bariery w głowie.

Ride or Don't © djk71

Przejeżdżamy wszystkie trasy żeby zobaczyć czym to się je.

No to lecimy © djk71

Niestety, choć trasy nie wyglądają na zbyt trudne i nie są zbyt długie to... u mnie najintensywniej działały hamulce.
Pewnie za drugim, trzecim razem będzie lepiej, ale wielkich szaleństw bym się nie spodziewał :-) Ale chętnie tu wrócę.

Wracamy przez Ficinus, który chcę pokazać Markowi. To miejsce wciąż robi na mnie wrażenie.

Biblioteka na Ficinusie © djk71

W drodze powrotnej jadę zobaczyć jak wygląda gotowy kawałek rowerówki w okolicach hałdy w Biskupicach.

Nowa rowerówka, szkoda, że tu się kończy © djk71

Jest ok, tylko.. szkoda, że to raptem... 300 metrów. Ciekawe czy i kiedy będzie można dojechać czysto do Janika...

Oświetlenie też jest © djk71

Tam naprawdę niewiele brakuje...

Wracam zmęczony, ale zadowolony.


*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)

II International World Cup - 48h treadmill run - part II

Niedziela, 8 listopada 2020 · Komentarze(0)
Pobudka w nocy i ruszam pobiegać. Startuję o czwartej rano.

Przyjeżdżam sporo wcześniej, ale zwykle wolę być wcześniej niż później. Tu daje to też spokój zawodnikowi, którego będę zmieniał, wie że jestem i nie musi mieć gdzieś z tyłu głowy tego, że w razie gdybym zaspał on będzie musiał dalej ciągnąć sztafetę...

Po niektórych zawodnikach widać już niesamowite zmęczenie, ból, kontuzje... Inni jakby dopiero zaczęli.
Czuję, że jak ja po godzince zejdę będę wyglądał gorzej niż oni.

Rzut oka na stolik obok bieżni...

Bufet :-) © djk71

Potem dojdą jeszcze ziemniaczki ;) Akurat tuż przed tym jak będę kończył, więc załapałem się jeszcze na ciepłego ;)
Dziś zaczynam znacznie wolniej niż wczoraj, potem przyśpieszam, by przed końcem znów trochę zwolnić.

Bałem się jak będzie, bo po wczorajszym czułem mocno mięśnie, ale było ok. Przebiegłem co prawda pół kilometra mniej, ale dycha zrobiona :)

Niesamowite jest to jak ekipa jest w stanie biec 48h. Nie tylko ich kondycja (oczywiście robią przerwy), ale też organizacja, taktyka, wsparcie...  Trzymam za nich kciuki.

Fajnie było wziąć udział w takim wydarzeniu, Dzięki dla całej ekipy. I tej z którą biegłem i tej, która to zorganizowała!


II International World Cup - 48h treadmill run - part I

Sobota, 7 listopada 2020 · Komentarze(0)
Mistrzostwa świata mi się ostatnio spodobały ;-)
Najpierw w półmaratonie, trzy tygodnie temu. :-)

A teraz w... 48h bieganiu na bieżni mechanicznej. Wtedy z powodu pandemii zrobiłem to sam, na bieżni lekkoatletycznej. Teraz na mechanicznej robię to... w sztafecie. Zaproszono mnie do pobiegnięcia wraz z Reshape Runners więc nie mogłem nie skorzystać.

W związku z tym, że nigdy nie miałem problemów żeby wstawać w nocy, czy nad ranem, to na ochotnika zgłosiłem się na zapchajdziurę. I dziś wystartowałem o pierwszej w nocy.
Niby tylko godzinka, ale tempo ustawiłem szybsze niż zwykle i było to czuć. Teraz patrząc na zapis pulsometru widać to szczególnie.

Dobrze, że obok biegły znane postacie, że kolejni zawodnicy sztafety siedzieli obok czekając na swoją kolej, więc nie było opcji żebym odpuścił.

Dwie bieżnie dalej biegnie Patrycja B... © djk71

Ogólnie super atmosfera.

Ale co Wam powiem to Wam powiem... nie wyobrażam sobie biegać na bieżni 12h, a co dopiero 48. A są tacy co planują biec... 6dni!!!

Póki co prowadzimy :-) © djk71

Jutro ciąg dalszy ;-)

minARBUZ #028 przy okazji

Niedziela, 1 listopada 2020 · Komentarze(0)
Wczoraj mieliśmy pojeździć z Markiem, ostatecznie umówiliśmy się jednak na dziś. Spotkanie przy stadionie Gwarka w Biskupicach o ósmej rano.
Chłodno. Zmieniłem rower na fulla i... jedzie się wolniej ;-)
Na drogach zupełna pustka i cisza, zupełnie inaczej niż co roku.

Przyjeżdżam przed Markiem więc mam jeszcze chwilę czasu żeby zerknąć za bramę stadionu. W tle szpitalne lądowisko.

Stadion Gwarka z lądowiskiem (po sąsiedzku) © djk71

Po chwili jest i mój towarzysz. Okazuje się, że nie widział nigdy naszego zamku więc podjeżdżamy tam na chwilę.

Zamek w Biskupicach © djk71

Dalej zaliczyć kolejną wg alfabetu ulicę w moim Alfabetycznym Rowerowym Błądzeniu Ulicami Zabrza. Jest tuż obok, bo na Bozywerku. Jedna z kilku prawie identycznych uliczek. O tej porze jeszcze pusta.

ul. Kempki na Bozywerku © djk71

Patrząc w domu na mapę wydawało się, że na końcu uliczki jest mostek pozwalający przekroczyć tu Bytomkę. Jest. Mocno prowizoryczny z niespodziewaną dziurą na końcu.

"Mostek" z niespodzianką © djk71

Okazuje się, że jest strzeżony.

Ja tu rządzę © djk71

Wjeżdżamy na hałdę.

Biskupice - Lubię ten widok © djk71

Lubię ten widok, ten klimat, to miejsce ma potencjał...

Biskupice © djk71

Jedziemy na drugi koniec hałdy.

Widok z innej strony hałdy © djk71

Niestety zjazd tu jest mocno poza naszym zasięgiem.
Badamy kilka innych ścieżek i Marek daje radę. Ja jednak wciąż mam opory ;-)


Kawałek dalej ścieżka wydaje się kończyć, ale na szczęście kawałek dalej da się już normalnie jechać.
Odkrywam nieznaną mi wcześniej drogę na Zandkę.

Chwilę się kręcimy między domami, pokazuje markowi stalowy dom, potem cmentarz żydowski... Czas jednak wracać. Częściowo nad Bytomką, potem już drogą.
Rozstajemy się na Bobrku. Postanawiam pojechać przez las i Brandkę.

Brandka © djk71

Zaczynam czuć zmęczenie.
Po drodze jest okazja żeby odpocząć, tzn. pofocić :-)

Takie bazgroły to ja lubię © djk71

Dobrze jest :-) © djk71

Zmęczony, ale zadowolony wracam do domu.

Lucky © djk71


*) Co to jest ARBUZ? Poczytaj tutaj :-) Tam też trochę statystyk z wyzwania :-)

Spacer po górach przed zawodami

Piątek, 9 października 2020 · Komentarze(0)
Nigdy nie byłem w Bieszczadach... jesienią.

W tym roku nic nie zapowiadało żeby miało się to zmienić. A jednak... FB podpowiada mi, że w październiku odbywa się tam Ultramaraton Bieszczadzki. Oczywiście nie biorę pod uwagę dystansu ultra (52 lub 90 km) ale coś krótszego. Rzucam hasło w domu i... szybka decyzja: jedziemy. Wypisujemy wnioski o dwa dni urlopu skoro już jedziemy tak daleko i w czwartek rano ruszamy w drogę. Trochę później niż planowaliśmy więc na gorąco modyfikujemy plany.

Zatrzymujemy się po drodze w Sanoku.

Sanok © djk71

Informacja Turystyczna akurat dziś nieczynna, ale i tak pewnie pokierowaliby nas na zamek.

Zamek w Sanoku © djk71

Sam zamek nie robi wielkiego wrażenia, ale wystawy mające tam miejsce to i owszem ;-)

Ikony w Sanoku © djk71

Ciekawe © djk71

Przypomina mi się jak mając 16-19 lat spędzałem godziny w katowickim BWA (Biurze Wystaw Artystycznych), okolicznych muzeach, czy nawet na wystawach w EMPIKu. Spędzałem tam całe dnie, niejednokrotnie kosztem... Nie mogę napisać czego :)

Uwielbiam takie klimaty © djk71

I choć nigdy nawet nie udawałem znawcy sztuki, to uwielbiałem to. Mnie po prostu coś się podobało, lub nie. Ruszało lub nie... Czemu gdzieś, kiedyś to się skończyło... Sam nie wiem...
Dzisiejsza, zdecydowanie za krótka wizyta w galerii przywróciła te wspomnienia...

Nie każdy lubi taki klimat © djk71

Cieszę się tylko, że nie mieszkam w Sanoku.. bo zbankrutowałbym... Chyba, że można wykupić abonament...
Hmmm © djk71

Meldujemy się w klimatycznej lokalizacji samym centrum Cisnej.

Troll © djk71

Jest z kim posiedzieć © djk71


A to nad łóżkiem w Trollu © djk71

Wieczorem udaje nam się jeszcze zaliczyć naleśniki giganty w Chacie Wędrowca :-)

Są większe niż się wydaje © djk71

Nakarmiwszy ciało i duszę zaczynam planować piątkowy dzień. Chcemy wybrać się gdzieś w góry, gdzie jeszcze nie była moja żona, gdzie nie będzie ludzi i gdzie uda się zrobić jakąś pętlę :-)

Kiedy w piątkowy poranek wychodzimy z kwatery pogoda nie zapowiada niczego dobrego. Chwilę później musimy zatrzymać się na obwodnicy... Jest pięknie....

Piękny poranek © djk71

Dojeżdżamy do Wołosatego na tyle wcześniej, że bez problemu udaje się zająć miejsce na parkingu. Chwila wątpliwości w co się ubrać i ruszamy w stronę Przełęczy Bukowskiej. Początek łagodnie i w miarę spokojnie, tłumów nie ma, ale ludzi więcej niż  bym się spodziewał.

Kawał roboty © djk71

Pogoda się poprawia.

Jest pięknie © djk71

Dochodzimy do Przełęczy Bukowskiej. Choć wydawało mi się, że że jesteśmy na uboczu to ludzi jak na popularnych szlakach. Jesteśmy na ukraińskiej granicy.

Tam już Ukraina © djk71

Odbijamy na północ.

Bieszczadzkie klimaty © djk71

Przed nami Rozsypaniec i Halicz.

Chce się iść © djk71

Po drodze ktoś mnie woła. Nie wierzę. Spotykamy koleżankę z mężem. No cóż, dzikie, odludne, zapomniane Bieszczady... :-)

Na Haliczu © djk71

Resztę trasy przemierzamy wspólnie. Super się idzie, super się rozmawia... Cudowne widoki...

Chce się iść © djk71

Tylko przed Tarnicą zaczyna być jak przed... Giewontem... Tego się nie spodziewaliśmy...

Coraz więcej ludzi © djk71

Super udany dzień.

Idziemy © djk71

Idziemy © djk71

Nie do końca jestem pewien, czy ponad dwadzieścia dwa kilometry po górkach na dzień przed biegiem górskim to dobry pomysł, ale grzech było nie wykorzystać tego dnia.

Jak się potem okaże w niedzielę, nie uda się już pospacerować po górach... Deszcze i mgły skutecznie nas do tego zniechęcą. 

Zamiast tego odwiedzamy najpierw Muczne i tamtejsze żubry...

Żubry, Muczne © djk71

... a potem wybieramy zwiedzanie Zalipia w drodze powrotnej do domu.

W Zalipiu © djk71

W Zalipiu © djk71

Może to nie do końca mój klimat, ale zawsze chciałem tu przyjechać i zobaczyć tę osławioną wioskę.

W Zalipiu © djk71

Fajnie, że ludziom chce się coś takiego robić...

Pomalować można wszystko © djk71

Choć przyznaję, że inaczej sobie to miejsce wyobrażałem.

W Zalipiu © djk71

W Zalipiu © djk71

Niemniej jednak cieszę się, że udało się tu w końcu dotrzeć.

Nawet rower pomalowany © djk71

Silesia - tym razem półmaraton

Niedziela, 4 października 2020 · Komentarze(1)
Miał być kolejny maraton w Katowicach, walka o kolejną życiówkę - poprawę zeszłorocznego wyniku, ale start na Janosiku zweryfikował moje możliwości i jeszcze tego samego dnia zmieniłem dystans na połówkę ;-)

Rano wcześnie wstaję i... leje. Trudno przez lata jeździłem w maratonach w deszczach to mogę i pobiegać, chociaż prognozy mówiły, że koło dziewiątej ma przestać.
Kiedy wychodzimy z żona z domu leje. Kiedy parkuję w Chorzowie i wyłączam silnik przestaje padać. I już do końca zawodów nie będzie padało :-)

Zmęczony już przed startem © djk71

Pod stadionem spotykam Agę i Tomka. Aga niestety ma kontuzję i tylko kibicuje mężowi.
Kibicujemy startującej Teresce, robimy pamiątkowe zdjęcie...

Kto jak nie my? © djk71

... i ruszamy do strefy...

Ruszamy na start © djk71

Przy wejściu jedna z zawodniczek chce spryskać ręce pod... czytnikiem kodów kreskowych ;-) Zryli nam berety... :-)

Pochmurno na starcie © djk71

W strefie prządek.

Gotowi do startu © djk71

Ułatwiają to zielone kropki.

Kropki dystansowe © djk71

Ruszamy.

Od razu mówię Tomkowi, że każdy biegnie swoim tempem. Przez pierwsze 5 km, gdzieś do Spodka, a może nawet trochę dalej biegniemy blisko siebie, potem mi lekko ucieka.
Staram się panować nad emocjami wiem, że jeszcze trochę przede mną.

10 km i jest spoko, teraz nudna droga do Siemianowic. Szkoda, że tak mało kibiców. Dopiero w Siemianowicach jest ich trochę więcej, ale i tak trudno to porównać z Warszawą czy Wrocławiem.

Podbieg pod wieżę telewizyjną w Bytkowie. Na maratonach zawsze nie dobijał, ale też w nogach miałem już wtedy o dwadzieścia kilometrów więcej.
Dziś nie ma problemu, lekko zwalniam, ale cały czas biegnę, rozmawiam z innymi, tym razem to ja próbuję innych podnieść na duchu.

Kiedy ja się jeszcze męczę, na metę wbiega Tereska.

Jest Tereska © djk71

Jest też słynna Pani z Parasolką - dziś to jej 50. maraton, choć tym razem na wózku. Szacunek!

50. maraton Pani z Parasolką © djk71

Wbiegamy do Parku Śląskiego, ostatnie kilometry. Gdzieś około 19-20 km zaczynam czuć zmęczenie. Nie szkodzi, wiem, że już dobiegnę.

Chwilę przede mną wbiega na stadion Tomek.

Tomek się cieszy © djk71

Jest Stadion Śląski i jak zawsze moment wbiegnięcia do tunelu to dodatkowy zastrzyk energii.

Już na stadionie © djk71

Już blisko © djk71

Już widzę żonę na trybunach, jeszcze tylko kawałek...

I jest meta © djk71

... i mam to.

Kolejny półmaraton zaliczony © djk71

Czas: 2:21:56. Jestem zadowolony, choć to wynik daleki od życiówki, ale biorąc pod uwagę trasę i to jak trenowałem w tym roku to i tak powyżej oczekiwań. :)