Wpisy archiwalne w kategorii

W towarzystwie

Dystans całkowity:30093.27 km (w terenie 8553.43 km; 28.42%)
Czas w ruchu:2252:29
Średnia prędkość:13.97 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:63035 m
Maks. tętno maksymalne:208 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:321253 kcal
Liczba aktywności:911
Średnio na aktywność:36.26 km i 2h 28m
Więcej statystyk

Bieg trzech parków

Sobota, 24 kwietnia 2021 · Komentarze(0)
Dziś w towarzystwie Piotra najpierw wizyta w trzech sklepach sportowych, co w dobie lockdownu nie było takie proste :-) Potem po udanych zakupach testowy bieg... trzech parków. 

Postanowiliśmy w drodze do domu sprawdzić, który park po drodze nadaje się najlepiej do biegania. :-)

Zaczęliśmy od Parku Kościuszki w Katowicach. I nie zawiedliśmy się. 

Na dzień dobry coś czego nie widziałem wcześniej. Ciekawe. 

Pomnik alpinistów © djk71

Rzut oka na najstarszą budowlę sakralną w Katowicach... 

Kościół Michała Archanioła © djk71

Kościół Michała Archanioła © djk71

I w końcu wieża spadochronowa. 

Wieża spadochronowa © djk71

Całkiem interesujące. 

Kolejnym parkiem był Park Miejski w Siemianowicach Śląskich gdzie podziwialiśmy odnowiony pałac Donnersmarcków. Nie dane nam było spróbować działającego specjałów działającego tam browaru, ale i tak było super. 

Pałac Donnersmarcków w Siemianowicach © djk71

I towarzystwo miłe :-) 

Piotr odpoczywa © djk71

Ostatnim w kolejności był park Kachla w Bytomiu. 
Śliczne miejsce, pełne nie tylko ludzi, ale też np. wiewiórek. Trochę za szybkich dla mnie i nie zdążyłem pstryknąć zdjęcia. Musiałem focić coś innego. 

W parku Kachla © djk71

Nie wiem w sumie gdzie biegało się najlepiej, każde z miejsc miało swój urok. 
Nam podobało się wszędzie. 

Dzięki Piotrze za super bieg (-i).  


 

Krótko z żoną na Jurze, pieszo...

Niedziela, 11 kwietnia 2021 · Komentarze(2)
Nie potrafię sobie przypomnieć kiedy ostatni raz byłem na Jurze... pieszo. Dziś niespodziewanie się udało.

Na szlaku © djk71

Chcieliśmy z Żoną pospacerować gdzieś z dala od domu. I padł pomysł Jury, niby blisko, a jakoś nie składa nam się żeby tam pojechać. Ja zwykle bywam tam rowerem, a i to zbyt rzadko.
Szybki plan i wybór pada na okolice Morska. Z doświadczeń sprzed dwóch lat wiem, że szlaków tam mnóstwo. To samo potwierdza Darek do którego dzwonię chwilę przed wyjazdem.
Planuję trasę w kształcie ósemki, wgrywam do zegarka i jedziemy.

Parkujemy i ruszamy. Od razu pierwsze zdziwienie - trasa, którą dwa lata temu dojeżdżaliśmy do mety teraz już w pełni asfaltowa. Szok.

Asfaltowa Jura © djk71

Kawałek trasy pokonujemy wzdłuż drogi z samochodami... na co od razu zwraca uwagę moja małżonka ;-) Ale to tylko dlatego, że chciałem jej pokazać sanktuarium w Skarżycach.

Sanktuarium w Skarżycach © djk71

Ciekawe miejsce, choć nie wszystko zrozumiałem...

Kosztem fabrykantów? © djk71

Chwilę później idziemy w stronę Okiennika Wielkiego. Tu też rowerówka wyasfaltowana.

Okiennik Wielki © djk71

Kawałek dalej już jest las i teren.

Nie boją się... © djk71

Mimo wiatru jest ciepło. Sporo ludzi na szlakach.

Tędy... © djk71

Docieramy do ruin zamku Bąkowiec.

Ruiny zamku Bąkowiec © djk71

Pierwsza część pętli za nami. Mimo, że pewnie dalibyśmy radę więcej decydujemy się na tym dziś skończyć. Jest super, ale co za dużo to niezdrowo :-)

Jeszcze tu wrócimy ;-)


Marszobiegów na hałdzie ciąg dalszy

Piątek, 9 kwietnia 2021 · Komentarze(2)
Wczoraj nam się spodobało więc dziś powtórka z rozrywki. Bałem się, że dziś nie wstanę ale jakoś udało się bez problemu. 
Nie znaleźliśmy też z Adamem powodu, aby... odwołać bieganie. 

Spotykamy się tam gdzie wczoraj. Przebieram się, dziś krótkie spodenki i trochę lżej u góry. I to był dobry wybór. Wieje co prawda bardziej niż wczoraj, ale za to jest znacznie cieplej. 

Lubię ten widok © djk71

Do tego błotko wyschło i się nie ślizgamy, do tego buty znów mają bieżnik. 

Rozgrzewkowe wejście © djk71

Pierwsza pętelka podobna do wczorajszej. 

Widok na Gliwice © djk71

Druga trochę inna, biegniemy na inny skraj hałdy. Też pięknie. 

Po torach na wprost © djk71

I co dalej? © djk71

Podobnie jak wczoraj na przemian biegi i marsz, ale nie przeszkadza nam to. 

Podbiegnę © djk71

W trakcie jednej z przerw zatrzymuję zegarek i... przypominam sobie o tym dopiero po kilometrze... Nie ma to znaczenia. 

Najważniejsze, że biegło się lżej niż wczoraj, co nie znaczy, że lekko :-) 


Na hałdzie

Czwartek, 8 kwietnia 2021 · Komentarze(2)
Ciężko się ostatnio zebrać do biegania. Wczorajsza rozmowa na FB zmotywowała Adasia i mnie żeby w końcu się ruszyć. I od razu z grubej rury... na hałdę...
Obu nam się nie chciało, obaj chyba liczyliśmy, że ktoś zaproponuje żeby odpuścić... ale jakoś nie wyszło i o 16 spotykamy się w Sośnicy.

Adam w krótkich spodenkach, ja chyba zbyt ciepło ubrany ruszamy spacerkiem. Nie chce się. Wspinamy się na hałdę, a tam i błotko i... wiaterek...

Pod górę © djk71

Trzeba zacząć się ruszać szybciej, bo zamarzniemy.

Adaś biegnie © djk71

Zbiegi, podbiegi, marsz, zdjęcia (czyli odpoczynek :-)).

Nie ma parcia, a przede wszystkim kondycji do ciągłego biegu. Ale nie specjalnie nam to przeszkadza. Cieszymy się, że udało się ruszyć. Niechęć do biegu szybko zniknęła.

Widok z hałdy © djk71

Adam pyta czy jeszcze jedno kółko. Zgadzam się. Gdyby zapytał, czy już wracamy... też bym się zgodził. Taki ugodowy jestem. Gdybym był sam na pewno wybrałbym to drugie rozwiązanie, a tak udało się jeszcze trochę pobiegać :-)

"Budują" hałdę :) © djk71

Błotko nie pomagało, niby prawie go nie było widać, a buty ważyły po kilogramie więcej. I bieżnik nagle gdzieś zniknął więc zamiast zbiegów były zjazdy.

Ale wracaliśmy uśmiechnięci. Jutro powtórka?

Z synem testowanie SPD

Wtorek, 30 marca 2021 · Komentarze(2)
Dziś krótka, bo późna przejażdżka z synem. Z konieczności postanowił przetestować jazdę w SPD. Chyba nie do końca była to Jego bajka.

Rower rowerem, ale telefon ważny jest ;-) © djk71

Fajnie, że spróbował, fajnie, że znowu udało się choć chwilę wspólnie pokręcić. 
Słońce niestety szybko zaszło i trzeba było wracać.

Ciemność nadchodzi © djk71


Bieg Wiosenny

Niedziela, 7 marca 2021 · Komentarze(2)
Właściwie planowałem w tym roku jeden tylko bieg po asfalcie, w październiku. No dobra... dwa... bo jeszcze Cyborg, ale powitanie nowego roku jest poza wszelkimi planami, to już tradycja :-)
Kiedy jednak Aga zapytała czy biorę udział w Biegu Wiosennym od razu się zapisałem. Nie wiem co w tym jest, ale meta na bieżni Stadionu Śląskiego zawsze na mnie działa jak magnes. Szkoda, że w tym roku nie mogło być kibiców, bo to jeszcze bardziej dodaje energii na ostatnich metrach, ale i tak Kocioł Czarownic, to Kocioł Czarownic :-)

Rano pobudka, śniadanko i mimo, że ciuchy spakowane to jeszcze raz przemyślenia w co się ubrać... Na zewnątrz ma być słonecznie, ale tylko cztery stopnie. Na szczęście zegarek pokazuje, że nie ma czasu na długie zastanawianie się więc zapinam torbę i schodzę do auta.

Pół godziny później melduję się pod Stadionem Śląskim. Część zawodników już na trasie, mój planowany start jest o 10:45. Żeby zachować dystans społeczny startujemy falami. W praktyce nie ma startów równo co 15 minut, tylko jeśli jest się gotowym to można ruszać. Mądrze, bo to oznacza, że na starcie zero tłoku.

W drodze na start spotykam Agę i Anię idące jeszcze do samochodu. Umawiamy się, że ruszamy razem. Po chwili docierają na start wraz z Tomkiem i Tomaszem ;-)

Pamiątkowe zdjęcie i ruszamy.

Przed startem © djk71


Biegniemy z Tomkiem razem, chwilę rozmawiając, ale po czasie na pierwszym kilometrze orientujemy się, że ruszyliśmy za szybko, a rozmowa tylko dodatkowo nas męczy. Trochę zwalniamy, ale wciąż jak na nas jest szybko. Mówimy trochę mniej. Trochę bardzo mniej :-)

Obiegamy żyrafę, mijamy Wesołe Miasteczko i zaczyna się podbieg obok zoo. Puls już po kilometrze sięgnął 185 i wiem, że już nie spadnie. Sprawdzam co jakiś czas licząc na jakiś cud, ale ten się nie zdarza. Na piątym kilometrze bufet, Tomek łapie wodę (ja mam swoją) i zostaje lekko z tyłu. Zwalniam żeby mnie dogonił, ale wciąż jest z tyłu. Biegnę dalej. Potem się okaże, że postanowił uspokoić soje tętno. Mam nadzieję, że się nie obrazi, że pobiegłem.

Wiem, że za chwilę skończy się podbieg i będzie łatwiej. Mimo to wciąż pozostanie prawie cztery kilometry do mety. Dużo i nie dużo. Czy dam radę przy takim pulsie, postanawiam spróbować.

Już widać stadion, ale jeszcze trzeba pobiec w drugą stroną przez chwilę. Półtora kilometra. Już wiem, że dam radę. O dziwo czas nawet niezły jak na brak biegania. Daleki do mojego rekordu, ale znacznie powyżej oczekiwań - 1:03:05. To dodatkowo motywuje. Jeszcze sześćset metrów i... podbieg do bramy stadionu. Daję radę. Na bieżni przyśpieszam.

Mam to. Zmęczony, ale zadowolony. Kilka zdjęć.

Zrobiłem to! © djk71

Chwilę później wbiega Tomek.

Mamy to :) © djk71

Wychodzimy ze stadionu, by.... po chwili wrócić... żeby oddać chipa przypiętego do buta. Zapomnieliśmy o nim.
Przybiegają dziewczyny.

W miłym towarzystwie © djk71

Udane przedpołudnie. :-)




Spacer z żoną

Niedziela, 7 lutego 2021 · Komentarze(0)
Jak to jest, że tak trudno wejść w rytm treningowy, a tak łatwo z niego wyjść?
Nie, nie oczekuję odpowiedzi na to pytanie... Przerabiałem to już wielokrotnie... I teraz też.

Mimo kwarantanny i 18 dni w domu udało się w styczniu przebiec ponad 85 kilometrów, przejechać na rowerze ponad 50 km, 19 razy poćwiczyć... i zdobyć 3 medale. W sumie fajnie to wyszło.

Początek lutego to podbiegi i bieg z Adasiem, potem dzień odpoczynku, potem jeszcze jeden bezczynny przypadkowo wyszedł i przyszedł weekend...
W sobotę pobudka, lekkie śniadanie i zamiast biegania... krótka drzemka, a potem... już nie było czasu (ładna wymówka).
Niedziela powtórka z rozrywki. Ostatecznie udaje się wyjść z żoną na spacer. Anetka z kijami, dla mnie chyba za wolne tempo na kije.

Śnieżnie © djk71

Zimno, po drodze po raz drugi wyjątkowo szybko pada telefon. Pora na zmianę?

Mroźno © djk71

Wieczorem jeszcze idąc do teściów ubieram ciuchy do biegania. Ostatecznie jednak wracam prosto do domu.
Znów odpuszczone. Zbyt łatwo. Nawet jeśli wiało i było potwornie zimno.


Znów z Adasiem

Środa, 3 lutego 2021 · Komentarze(0)
Pierwszy raz w tym roku z Adamem. Kwarantanna i home office nie pozwoliły wcześniej się spotkać.
Dziś też łatwo nie było, ale mimo przeszkód udało się spotkać w parku. Nie było to chyba najszczęśliwsze miejsce, bo albo szklanka, albo kałuże.
Mimo to spokojnie potruchtaliśmy, porozmawialiśmy.

W parku © djk71

I co najważniejsze udało się ustalić kilka punktów dot. kolejnych treningów. :-)

Cyborg 2021, czyli jaki Nowy Rok...

Piątek, 1 stycznia 2021 · Komentarze(3)
Kilka ostatnich lat początek roku to start w Cyborgu. W tym roku... mimo wszystko... jest tak samo :-)
Super, że mimo wszystkich przeciwności udało się bieg zorganizować. Co prawda w nieco innej formule, ale w sumie nawet tego nie odczułem.

Przed startem spotykam Agę i Tomka. Chwilę później przyjeżdża Monika z Tomkiem, a na końcu przyjeżdża jeszcze... Tomek. Tomek w trzech osobach? No w sumie zostaliśmy tu zaproszeni na modlitwę biegową więc pewnie nie takie cuda się tu jeszcze wydarzą.

Odbieram zakupiony prezent biegowy, w którym od razu dostaję medal.

Medal jak zawsze śliczny © djk71

Ładny, ale nie ma lekko, najpierw trzeba na niego zapracować.
Tradycyjnie przed nami pętla o długości 7 km. Tym razem w odwrotnym kierunku, czyli obok zoo tym razem mamy podbieg. I to od razu na początku, bo start jest przy stadionie Gieksy.

Ruszamy z Agą i Tomkiem.

Pierwsze kółko na Cybrogu © djk71

Momentami brakuje oddechu, ale nic dziwnego skoro całą drogę gadamy :-)
Przed końcem pierwszego kółka zastanawiamy się co dalej. Ostatecznie Tomek kończy, a my postanawiamy zaliczyć jeszcze jedną pętlę.

Z Agą na Cyborgu © djk71

I o dziwo spokojnie się udaje.
Na szczęście Aga nie zaproponowała trzeciej ;-)

Na mecie wręczamy sobie sami medale.

Medale wręczamy sobie sami © djk71

I można pozować ;-)

Mamy to :-) © djk71

Na drugiej pętli zaczęły mi parować okulary. Na mecie okazało się, że nie tylko mi :-)

Zaparowane szkła © djk71

Super rozpoczęty nowy rok. W super towarzystwie. Miło było zobaczyć znajome twarze. Oby było dobrze przez resztę roku.

Ostatni bieg... w tym roku. Czas na rower?

Środa, 30 grudnia 2020 · Komentarze(0)
W poniedziałek ja dałem ciała zapominając ciuchów do biegania, dziś niewiele brakło, a Adaś by mnie zostawił samego. Na szczęście udało się Go zmobilizować i kolejny dzień potruchtać. Mimo deszczu piątka zaliczona. Oddechu wciąż brakuje.

To ostatni bieg w tym roku. W sumie przebiegłem 682,07 km w 90 godzin (bez 52 sekund). To połowa tego co przebiegłem w ubiegłym roku. Oczywiście wszystko zrzucę na pandemię, a nie na lenistwo :-)

Teraz trzeba się zastanowić co dalej.

Biegać?

Biegać? © djk71

Czy jeździć na rowerze?

Kręcić? © djk71

A może jedno i drugie? :)