Bieg Wiosenny

Niedziela, 7 marca 2021 · Komentarze(2)
Właściwie planowałem w tym roku jeden tylko bieg po asfalcie, w październiku. No dobra... dwa... bo jeszcze Cyborg, ale powitanie nowego roku jest poza wszelkimi planami, to już tradycja :-)
Kiedy jednak Aga zapytała czy biorę udział w Biegu Wiosennym od razu się zapisałem. Nie wiem co w tym jest, ale meta na bieżni Stadionu Śląskiego zawsze na mnie działa jak magnes. Szkoda, że w tym roku nie mogło być kibiców, bo to jeszcze bardziej dodaje energii na ostatnich metrach, ale i tak Kocioł Czarownic, to Kocioł Czarownic :-)

Rano pobudka, śniadanko i mimo, że ciuchy spakowane to jeszcze raz przemyślenia w co się ubrać... Na zewnątrz ma być słonecznie, ale tylko cztery stopnie. Na szczęście zegarek pokazuje, że nie ma czasu na długie zastanawianie się więc zapinam torbę i schodzę do auta.

Pół godziny później melduję się pod Stadionem Śląskim. Część zawodników już na trasie, mój planowany start jest o 10:45. Żeby zachować dystans społeczny startujemy falami. W praktyce nie ma startów równo co 15 minut, tylko jeśli jest się gotowym to można ruszać. Mądrze, bo to oznacza, że na starcie zero tłoku.

W drodze na start spotykam Agę i Anię idące jeszcze do samochodu. Umawiamy się, że ruszamy razem. Po chwili docierają na start wraz z Tomkiem i Tomaszem ;-)

Pamiątkowe zdjęcie i ruszamy.

Przed startem © djk71


Biegniemy z Tomkiem razem, chwilę rozmawiając, ale po czasie na pierwszym kilometrze orientujemy się, że ruszyliśmy za szybko, a rozmowa tylko dodatkowo nas męczy. Trochę zwalniamy, ale wciąż jak na nas jest szybko. Mówimy trochę mniej. Trochę bardzo mniej :-)

Obiegamy żyrafę, mijamy Wesołe Miasteczko i zaczyna się podbieg obok zoo. Puls już po kilometrze sięgnął 185 i wiem, że już nie spadnie. Sprawdzam co jakiś czas licząc na jakiś cud, ale ten się nie zdarza. Na piątym kilometrze bufet, Tomek łapie wodę (ja mam swoją) i zostaje lekko z tyłu. Zwalniam żeby mnie dogonił, ale wciąż jest z tyłu. Biegnę dalej. Potem się okaże, że postanowił uspokoić soje tętno. Mam nadzieję, że się nie obrazi, że pobiegłem.

Wiem, że za chwilę skończy się podbieg i będzie łatwiej. Mimo to wciąż pozostanie prawie cztery kilometry do mety. Dużo i nie dużo. Czy dam radę przy takim pulsie, postanawiam spróbować.

Już widać stadion, ale jeszcze trzeba pobiec w drugą stroną przez chwilę. Półtora kilometra. Już wiem, że dam radę. O dziwo czas nawet niezły jak na brak biegania. Daleki do mojego rekordu, ale znacznie powyżej oczekiwań - 1:03:05. To dodatkowo motywuje. Jeszcze sześćset metrów i... podbieg do bramy stadionu. Daję radę. Na bieżni przyśpieszam.

Mam to. Zmęczony, ale zadowolony. Kilka zdjęć.

Zrobiłem to! © djk71

Chwilę później wbiega Tomek.

Mamy to :) © djk71

Wychodzimy ze stadionu, by.... po chwili wrócić... żeby oddać chipa przypiętego do buta. Zapomnieliśmy o nim.
Przybiegają dziewczyny.

W miłym towarzystwie © djk71

Udane przedpołudnie. :-)




Komentarze (2)

Szkoda, że tym razem kibice mieli zakaz wejścia... to jednak robi wrażenie...

djk71 01:37 poniedziałek, 22 marca 2021

Kolorowa ekipa.
Ostatnim razem na stadionie bylem na tdp
2 lata temu. Pozdroooo

Roadrunner1984 17:56 niedziela, 7 marca 2021
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa accza

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]