Patrząc na coraz krótsze i chłodniejsze dni podsumowaliśmy ostatnio w pracy sezon rowerowy... Mimo wcześniejszych planów i zapowiedzi góry poszły w tym roku w zapomnienie. Oczywiście część kolegów jeździła, ale nasz pokój jakoś... nie. Postanowiliśmy to jeszcze naprawić i umówiliśmy się, że jeszcze w tym tygodniu pojedziemy. Ostatecznie zamiast w górach wylądowaliśmy w okrojonym składzie (Marek i ja) na... Jurze :-)
Jako, że dni coraz krótsze, a w planach był wyjazd po pracy staraliśmy się wybrać jako miejsce startu coś łatwo dostępnego. Wybór padł na Klucze.
Startujemy przed szesnastą, w planach trochę ponad 45 km.
Pierwszy cel to... Pustynia Błędowska.
Pustynia Błędowska
© djk71
Docieramy od strony Chechła. Dawno tu nie byłem i mam wrażenie, że trochę się zmieniło i jest jakby mniej zarośnięta. Do tego tablice informacyjne, taras widokowy. Fajnie, że coś się dzieje.
Na pustyni rowerem
© djk71
Dalej ruszamy na Rodaki...
Jak się już wjedzie to fajnie popatrzeć
© djk71
Pamiętam, że tędy już jechałem. Wtedy też nie było łatwo :-)
Piękna droga
© djk71
Choć za nami dopiero 10 km czujemy, że to będzie ciężki dzień ;-)
Oczywiście jeśli jest coś ciekawego to się zatrzymujemy.
Kościół z 1601r. w Rodakach
© djk71
Gdzieś ok. 15 km wyłącza mi się nawigacja. Zmieniam baterie i dalej to samo. Już tak kiedyś miałem i nie wiem co z tym zrobić. Podejrzewam złej jakości baterie.
Wyciągam telefon, Marek ratuje mnie uchwytem i dalej jedziemy z OSMAndem.
Mimo, że nastawialiśmy się na teren to asfaltowe odcinki nam nie przeszkadzają - pozwalają trochę odetchnąć.
Asfalt był dziś ok
© djk71
Choć i na nich czasami nie brakuje stromych podjazdów.
Zjazd, a nie... to stamtąd przyjechaliśmy
© djk71
W lasach pięknie i czysto. Zresztą nie ma co się dziwić ;-)
Czyli po naszemu: Ordnung muß sein
© djk71
Mijamy Żelazko, Ryczów, Złożeniec i docieramy do Smolenia.
Zamek w Smoleniu
© djk71
Obowiązkowa przerwa na zamku.
Mury w Smoleniu
© djk71
Mury zamku w Smoleniu
© djk71
Jesteśmy tu krótko przed osiemnastą. Kasa zamknięta, ale brama otwarta.
Otwarte
© djk71
Kilka zdjęć w czasie kiedy Marek uzupełnia kalorie.
Jedni zwiedzają, inni jedzą...
© djk71
Ruszamy w drogę powrotną. Wciąż nie brakuje podjazdów. Za to na zjazdach coraz zimniej. Ubieramy się cieplej. Mijamy Krzywopłoty i dojeżdżamy do Bydlina. I tu zaczyna się zabawa. Nawigacja chce nas usilnie prowadzić w drogę, której nie ma. To znaczy jest na boisko, ale nie chcemy wierzyć, że tamtędy. Finalnie okazuje się, że tak. Jedziemy po bieżni, by nagle skręcić w ścieżkę, na której... jest szlak rowerowy. Zaiste ciekawe.
W międzyczasie udaje się uruchomić nawigację - wybieram inny typ baterii, chociaż na włożonych do urządzenia jak byk jest napisane alkaliczne... Ktoś mnie tu okłamuje...
W lesie zagadujemy się i po chwili musimy korygować trasę kolejny raz. W końcu jednak trafiamy na właściwą ścieżkę. Dalej trafiamy na asfalt i przez Golczowice docieramy do samochodu. Dwudziesta. Cztery godziny, 52 km, trochę przygód i... uczciwe zmęczenie. Jura była dobrym wyborem ;-) Dzięki Marku.