Wpisy archiwalne w kategorii

Samotnie

Dystans całkowity:21585.71 km (w terenie 5808.48 km; 26.91%)
Czas w ruchu:1576:37
Średnia prędkość:14.75 km/h
Maksymalna prędkość:175.00 km/h
Suma podjazdów:51821 m
Maks. tętno maksymalne:210 (115 %)
Maks. tętno średnie:186 (98 %)
Suma kalorii:418539 kcal
Liczba aktywności:1409
Średnio na aktywność:17.68 km i 1h 07m
Więcej statystyk

Na bieżni

Poniedziałek, 28 października 2019 · Komentarze(0)
Kolejna bieżnia po pracy. Sympatycznie, intensywnie, uczciwe zmęczenie.

Liście i jajka

Sobota, 26 października 2019 · Komentarze(0)
Od maratonu nie biegałem. W każdym razie nie na dworze. Kilka "treningów" na bieżni na siłowni. Trudno to też nazwać treningami, bo to bardziej z przyzwyczajenia, bez konkretnego celu.

Dziś w planach był start w KoRNO albo w Półmaratonie Gliwickim, ale nic z tego mi nie wyszło.

Zastanawiam się, czy pokręcić, czy pobiegać po okolicy. Wybieram bieganie. Ciężko było mi się zebrać, bo telefon, bo podwózka syna, bo kolejny telefon... powodów było mnóstwo... Wszystkie przyjmowałem z wdzięcznością :-)

Kilka razy wychodziłem na balkon sprawdzić, czy nie jest zimno, mokro...  Nie było... W końcu wyszedłem i... od razu zacząłem żałować...

Kolorowy las © djk71

... żałować, że tak późno. W lesie jest pięknie... :-)

Bez konkretnego celu, znajomymi ścieżkami, powoli... posuwałem się do przodu.
Krótkie podbiegi, masa liści pod nogami sprawiają, że po jakiś trzech kilometrach zaczynam czuć zmęczenie. Nie na tyle silne jednak żebym zawrócił.

Liściasty dywan © djk71

Biegnę dalej. Jest pięknie. Gdyby jeszcze jakieś drobiazgi mi nie wpadały do butów do byłoby idealnie :-)

Wracam. dyszka za mną. Kiedy wchodzę do domu żona pyta ile przebiegłem. Kiedy mówię, że dziesięć każe mi wracać i dobiec do dwunastu. Nie bardzo rozumiem. Mówi, że mamy w domu dwanaście jajek. Dopiero po chwili dociera do mnie, że rano czytałem na FB wyzwanie: Dziś każdy biega tyle kilometrów ile ma jajek w lodówce. Na szczęście po chwili dodaje, że już dwa zużyła więc... mogę zostać :-)

Co ciekawe, mimo wolnego tempa zegarek znów sugeruje 62 godziny odpoczynku. Czemu tyle?

Godzinka z książką

Środa, 23 października 2019 · Komentarze(0)
Godzinka z słuchawkami na uszach... słuchając wciąż o bieganiu :-) To już jakieś zboczenie...
Mimo to było super. Chyba trochę za mocno, bo zegarek zasugerował mi ok. 60h odpoczynku :-)

Mimo urlopu bez aktywnosci

Poniedziałek, 21 października 2019 · Komentarze(0)
Mimo kilku dni urlopu zero aktywności. Nie było czasu ani na rower, ani na bieganie. Czasem też tak bywa. Mimo to urlop był potrzebny żeby sobie poukładać trochę spraw. Szkoda tylko, że taki krótki. Potrzebowałbym jeszcze... z miesiąc? Może trochę dłużej...

W międzyczasie udało się spędzić kilka godzin na zupełnie nietypowej dla mnie imprezie - na Quefestivalu.

I co ja robię tu? © djk71

A to tylko dlatego, że w trakcie maratonu biegłem tak wolno, że czytałem co to powywieszali na ścianach i przeczytałem o koncercie Quebonafide :-) Musiałem iść. Syn też. To i żona poszła :-)


Quebonafide jest dobry © djk71

Dopiero dziś na zakończenie "odpoczynku" krótka wizyta na siłowni. Trochę pogaduszek ze znajomym i w sumie tylko chwila na bieżni...

Między pracą, a meczem

Środa, 16 października 2019 · Komentarze(2)
Pobiegane na bieżni między pracą, a meczem naszych szczypiornistów. Słuchawki w uszach i lektura książki Beaty Sadowskiej "I jak tu nie biegać". :-)

Wciąż w kieszeni © djk71

Właśnie... czy słuchanie książki to jeszcze jest lektura?

Siłownia bez (w poszukiwaniu) celu

Środa, 9 października 2019 · Komentarze(0)
Po pracy poszedłem na siłownię. Chyba z rozpędu. Z przyzwyczajenia. Wczoraj sprawdziłem, że wciąż potrafię biegać, a dziś...? No właśnie... Nie bardzo wiedziałem co dalej... Powspinałem się trochę na bieżni... Trochę ćwiczeń na maszynach... Naprawili wagę więc ważenie... i... No właśnie... i... co dalej?

Oczywiście można ćwiczyć dla samego ćwiczenia, biegać dla biegania, jeździć dla jeżdżenia... albo robić to wszystko np. dla zdrowia, czy sylwetki... Ale to wszystko jest dla mnie jakoś mało wymierne... albo z założenia niemierzalne...

Ja jednak potrzebuję celu, planu... To czy i jak się go będę potem trzymał to inna sprawa. Ale potrzebuję tego...

I muszę coś wymyślić... Bo oczywiście będę dalej biegał, kręcił... bo samo to sprawia mi przyjemność, ale bez celu równie łatwo będę odpuszczał, bo pogoda, bo zmęczenie, bo... (tu mam jeszcze przygotowany cały wachlarz wymówek)....

Mogę oczywiście biegać kolejne dychy, połówki, czy nawet kolejny maraton... I pewnie coś takiego się wydarzy, może nawet uda się pobić kolejną życiówkę, ale jakoś nie jest to specjalne motywujące. Za stary już jestem na to by walczyć o podium, a cieszenie się z kolejnych kilku sekund postępu oczywiście jest fajne, ale nie do końca motywujące.

Bieganie w terenie, w górach? Kusi, choć to też zbyt ogólnikowe... Ultra? Kusi...
Był duathlon, może pora na triathlon? Fajnie by było tylko.... tylko to pływanie...

A może wrócić do orientacji? Tylko na rowerze, czy biegowo?

A może coś zupełnie innego? Łódki, samoloty... :-) ?

I co tu z sobą zrobić? © djk71


Rozbieganie po maratonie

Wtorek, 8 października 2019 · Komentarze(0)
Po niedzielnym maratonie wczoraj padłem.

Medal z maratonu © djk71

Bolało mnie wszystko: stopy, łydki, uda, plecy, a co najdziwniejsze kolana. Chyba wcześniej nigdy mnie nie bolały. Musiałem odpocząć. Na szczęście wieczorem zaczęło puszczać na tyle, że spakowałem rzeczy na siłownię. Rano co prawda nie udało się wstać, ale po pracy pobiegałem trochę na bieżni. Spoko, już nic nie boli. Prawie :-)

Teraz trzeba się zastanowić co dalej. Na kolejny asfaltowy maraton póki co nie mam chęci. Choć nie zarzekam się, różnie bywa... :-)
Co zamiast tego? Nie wiem. Chyba jednak bardziej mnie ciągnie w teren. Podobnie zresztą jak na rowerze. Właśnie, może wrócić na rower? ;-)

A bieganie w terenie? Jak najbardziej tylko, że treningi w lesie po ciemku średnio mi się podobają. Zostanie pewnie siłownia i bieganie po asfalcie, a teren co najwyżej w weekendy.

I... wymyślanie co dalej... Zapisałem się na Rzeźniczka i... sam jeszcze nie wiem co jeszcze...

Jakieś pomysły?



Bieganie, ręczna i kręgle

Środa, 2 października 2019 · Komentarze(0)
Ostatnie bieganie było w sobotę.

W niedziele rower i siłownia.

W poniedziałek dla odmiany szybka przygoda z piłką ręczną :-) Na meczu Górnika z Wybrzeżem wytypowali mnie do udziału w konkursie więc trzeba było się chwilę postresować przed zabrzańską publiką :-)

Dobrze zaplanować © djk71

Rzut ze środka boiska, piłką na kleju, bezpośrednio do bramki (bez kozła) wcale nie jest taki prosty.

Dobrze rzucić © djk71

Trzem z nas się jednak udało :-) W drugiej rundzie cofnięto nas o jakieś 5 metrów i... tym razem tylko ja trafiłem. :-)

I mamy to :-) © djk71

Syn powinien być ze mnie dumny, wstydu nie było :-)

W dobrym towarzystwie © djk71

W nagrodę zaproszenie na koncert na poziomie 320. Jeździłem już na rowerze pod ziemią, ale na koncercie jeszcze nie byłem. Będzie okazja :-)

We wtorek też sport, ale trochę inny... kręgle :-) Dawno nie grałem, ale wstydu nie było. Raz drugie miejsce, raz pierwsze ;-)

Nigdy nie wiem, która jest najcelniejsza © djk71

W środę w końcu czas żeby jeszcze raz przed maratonem pobiegać.
Niespecjalnie mi to jednak wyszło. Dziwnie zmęczony byłem, głodny... Nic na siłę. Zobaczymy jak będzie w niedzielę. :-)


Trzymajcie kciuki.

Rower przed obiadem

Niedziela, 29 września 2019 · Komentarze(3)
Wczoraj był intensywny dzień. Najpierw bieg w Bytomiu. Potem pasjonujący pojedynek z Młynarzem w FIFA 20 :-)
W końcu emocje na wieczornym (niestety przegranym) meczu Górnika. Po powrocie padłem. Spałem 10,5h!!!

Rano śniadanko i chwila zastanowienia się co dalej... Tym razem wybór padł na rower. Dawno nie kręciłem. Aż wstyd. Poza tym od dwóch dni czuję jakiś niepokój w nogach. Myślałem, że wczoraj to rozbiegam. Niestety, w trakcie biegu nawet tego nie czułem, ale po powrocie wciąż czułem. Postanowiłem więc zrobić coś innego niż bieganie. Do przyszłotygodniowego startu już i tak już nic nie poprawię ;-)

Ruszam do lasu. Na początku łatwo, już się nawet zacząłem łudzić, że mi się kondycja poprawiła, ale podjazdy szybko pokazały mi, że nic się nie zmieniło ;-) Dziś na szczęście nie było w planach żadnego treningu, więc mogłem sobie pojeździć na luzie.

Aż chce się jeździć © djk71

I było fajnie :-) Odwiedziłem stare miejsca. DSD, Segiet, hałdę popłuczkową... Kiedyś tu było więcej drzew...

Kiedyś tu były drzewa © djk71

Widok z hałdy © djk71

Jesienne kolory © djk71

W końcu trafiam do parku w Reptach. Tu też wycinka, choć mniejsza.

W poziomie © djk71

Ile miało lat? © djk71

Niektóre drzewa same się przewróciły, ale wciąż widać tu życie...

A życie się toczy... © djk71

Jesień już przyszła.

Listek, czy motylek? © djk71

Trzeba  wrócić do jeżdżenia. Takiego dla przyjemności.

Stęskniony rower © djk71

Było super, tylko wiatr trochę przeszkadzał i mimo 16-17 stopni, pod koniec założyłem wiatrówkę.

Jeden z moich ulubionych kościołów w okolicy © djk71


1000+ w tym roku przebiegnięte :)

Środa, 25 września 2019 · Komentarze(0)
Dziś znów bieganie w kinie. Tym razem: Kong. Wyspa czaszki. Całkiem fajne. Dyszka przebiegnięta, a w tym roku, w ciągu pierwszych 9 miesięcy w sumie: 1000+ km :-)

1000+ - jak ktoś na fejsie zauważył to prawie jak hasło przed wyborami ;-)
1000+ to dużo. Dużo jak na mnie, nigdy się nie spodziewałem, że tyle przebiegnę.

Pierwsze 1000 km na rowerze przejechałem w ciągu dokładnie dwóch miesięcy od kupna roweru ponad 11 lat temu. Jestem w szoku, że tak szybko mi to wtedy poszło - aż odszukałem ten wpis. Wstyd, że w tym roku mam w sumie mniej niż 1400 :-(

1000+ - czy to wystarczy, żeby przebiec maraton? Zobaczymy. Dwa lata temu udało się go pokonać, niestety częściowo maszerując.

Jest medal ;) © djk71

W tym roku chciałbym go w całości przebiec. Czy się uda? Pewnie głowa o tym zadecyduje...