Liście i jajka

Sobota, 26 października 2019 · Komentarze(0)
Od maratonu nie biegałem. W każdym razie nie na dworze. Kilka "treningów" na bieżni na siłowni. Trudno to też nazwać treningami, bo to bardziej z przyzwyczajenia, bez konkretnego celu.

Dziś w planach był start w KoRNO albo w Półmaratonie Gliwickim, ale nic z tego mi nie wyszło.

Zastanawiam się, czy pokręcić, czy pobiegać po okolicy. Wybieram bieganie. Ciężko było mi się zebrać, bo telefon, bo podwózka syna, bo kolejny telefon... powodów było mnóstwo... Wszystkie przyjmowałem z wdzięcznością :-)

Kilka razy wychodziłem na balkon sprawdzić, czy nie jest zimno, mokro...  Nie było... W końcu wyszedłem i... od razu zacząłem żałować...

Kolorowy las © djk71

... żałować, że tak późno. W lesie jest pięknie... :-)

Bez konkretnego celu, znajomymi ścieżkami, powoli... posuwałem się do przodu.
Krótkie podbiegi, masa liści pod nogami sprawiają, że po jakiś trzech kilometrach zaczynam czuć zmęczenie. Nie na tyle silne jednak żebym zawrócił.

Liściasty dywan © djk71

Biegnę dalej. Jest pięknie. Gdyby jeszcze jakieś drobiazgi mi nie wpadały do butów do byłoby idealnie :-)

Wracam. dyszka za mną. Kiedy wchodzę do domu żona pyta ile przebiegłem. Kiedy mówię, że dziesięć każe mi wracać i dobiec do dwunastu. Nie bardzo rozumiem. Mówi, że mamy w domu dwanaście jajek. Dopiero po chwili dociera do mnie, że rano czytałem na FB wyzwanie: Dziś każdy biega tyle kilometrów ile ma jajek w lodówce. Na szczęście po chwili dodaje, że już dwa zużyła więc... mogę zostać :-)

Co ciekawe, mimo wolnego tempa zegarek znów sugeruje 62 godziny odpoczynku. Czemu tyle?

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa azyci

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]