Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

1602 m n.p.m. czyli Diallo Uphill Race Śnieżka 2011

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · Komentarze(33)
1602 m n.p.m. czyli Diallo Uphill Race Śnieżka 2011

Decyzja


Już dawno Damian namawiał mnie na Śnieżkę. Nie decydowałem się bo jestem za słaby w górach, boję się kamieni, boję się zjazdów… W tym roku też namawiał, namawiał i namówił. Nawet po tym jak się zgodziłem nie byłem pewien czy to była dobra decyzja. Ale skoro powiedziało się: A… to trzeba jechać po medal ;-)

Mam medal ;-) © djk71


Wczoraj, pakowanie, przegląd roweru (niestety przerzutki coś szaleją, ale nie ruszałem ich żeby całkiem nie zepsuć). Dziś rano pobudka po trzeciej i jedziemy do Karpacza. Rejestracja, składanie rowerów, przebieranie się i mamy dużo czasu do startu.

Rozgrzewka

Jedziemy się rozgrzać. Damian przodem, ja za nim. Cały czas pod górkę. Na szczęście jedzie wolno. Przerzutki szaleją :-( Jedziemy do świątyni Wang. Końcówkę trasą saneczkową. Ostro w górę terenowo. W połowie drogi wystraszyłem się kamienia i zatrzymałem się. Po chwili ruszam i jeszcze jeden postój, bo nie wiem w którą stronę pojechał mój brat. Jest. Dojeżdżam i… niespodzianka :-( Zerwał hak. Czyli… koniec? Odkręca przerzutkę i bez łańcucha wraca ze mną do samochodu. Porażka. Na szczęście udaje mu się zamontować inny, zupełnie nie z tej bajki, ale da się jechać.

Nie martw się brat © djk71


Podjazd

Ustawiamy się na starcie, jedziemy powoli na miejsce właściwego startu i… w górę. Trochę szybciej niż na rozgrzewce ale i tak dużo wolniej niż czołówka. Przetasowania. Raz ktoś mnie wyprzedza, innym razem ja kogoś. Częściej chyba to pierwsze.

Fajnie się jedzie w takiej grupie. To chyba mój pierwszy raz, na maratonach na orientację jest inaczej. Koniec asfaltu. I zaczynają się schody, a właściwie kostka, kocie łby, czy jak je tam zwał… I ostro do góry. Niektórzy już prowadzą rowery zamiast jechać. Diabełek podpowiada, żeby zrobić tak samo. Udaje się go jednak przegnać i z trudem ale jednak dojeżdżam do świątyni Wang. Wjeżdżamy w teren, jest gorzej, stromiej… i po chwili schodzę z roweru. Nie daję rady. Za stromo. Z trudem łapię oddech. Mam ochotę wrócić. Nie chcę pieszo wchodzić na szczyt. Idę jeszcze kawałek i kolejna próba jazdy. Udaje się. Jadę. Kolejne zejście przed bufetem koło Strzechy. Muszę podprowadzić.

Po chwili znów jadę. Jest lepiej . Wciąż ciężko ale chyba dopiero teraz uwierzyłem, że mogę dotrzeć na szczyt. Po drodze mało nie rozjeżdżam psa, którego jakaś mądra damulka wypuściła na długiej smyczy :-(

Jeszcze coś widać © djk71


Wieje. Na szczęście tylko przez chwilę w twarz. Na końcowym odcinku wieje w plecy. Niewiarygodne :-) Teraz już wiem, że dojadę. Już słyszę głos z megafonów. Ciężko, ale jadę. Uda się. Przed końcem podmuch wiatru uderza mnie z boku prawie zrzucając mnie z siodełka. Jak się potem okaże nie ja jeden dostałem taki cios. Chcę wsiadać na rower ale widzę, że wszyscy przede mną, który tego próbowali spadają i prowadzą rowery. Nie ma sensu walczyć z naturą. Choć szkoda, że ten ostatni, krótki odcinek "zrobię z buta".



Jest meta. 1:56h Dostaję medal i oczom nie wierzę. Zdjęcia robi mi Jacek. Co on tu robi? Okazuje się, że przybył pieszo z Jarkiem, za wcześnie jeszcze na taką trasę po kontuzji. Sesja zdjęciowa, kanapka, owoce i czekamy na resztę i zjazd.

Dotarłem :-) © djk71


Zjazd

Nie powiem, że się tego nie boję. Kto wie, czy nie bardziej niż podjazdu. Ruszamy. Lekki strach ale nie jest tak źle. Oby tylko hamulce wytrzymały, bo przede mną 14km zjazdu. Spoko. Spoko do kiedy nie zaczyna padać. Ale mimo to jadę. Czuć zapach palonych gum… i nie tylko. Po drodze spotykam Pawła, z którym niedawno jeździliśmy w Lubsku.

Już nie widać gdzie byliśmy.... © djk71


W pewnym momencie widzę jak jeden z kolegów upada, a po nim kilka następnych osób popisuje się sztuczkami. Jest ślisko. Bardzo. Strach znów zagląda w oczy. Na szczęście bez przygód zjeżdżamy do mety. Pakowanie, przebieranie się, szybki posiłek i czas na powrót.


Podsumowanie

Statystycznie:

Rozgrzewka:
Dystans: 10,77km Czas: 00:48h Prędkość maksymalna: 51,61km/h
Podjazd:
Dystans: 14,28km Czas: 01:59h Prędkość maksymalna: 40,65km/h
Zjazd:
Dystans: 14,07km Czas: 01:02h Prędkość maksymalna: 44,23km/h

Wynik (nie miał dziś znaczenia): Open: 293/321, M3: 87/101

Cel był jeden: dotrzeć na szczyt: Udało się :-)
Fajnie, że dałem radę, fajnie, że zjechałem… fajnie… Po prostu fajnie. Dawno nie byłem taki zadowolony. Fajnie, że dałem się namówić żonie i bratu.

BTW: Profil trasy mnie przerażał.


I jeszcze kilka zdjęć od Jacka :-)

Końcówka, gdy wiatr mnie zrzucił z roweru...

Zwiało mnie © jpbike


A może jeszcze spróbować jechać... © jpbike


Nie dam rady już chyba jechać © jpbike



To już końcówka © jpbike


Meta © jpbike


Jaki czas? © jpbike


Szybko... ubrać się... Zimno.. © jpbike


Z bratem © jpbike


Już jest dobrze © jpbike


I żeby nie było, że tylko prowadziłem... :-)
Zdjęcie zrobione przez matisliswidera (dzięki :-) )

A jednak jadę... i to przed innymi :-) © djk71


:-)

Proszę otworzyć...

Czwartek, 4 sierpnia 2011 · Komentarze(10)
Proszę otworzyć...

To fragment napisu jaki mnie dziś zaskoczył.

Proszę otworzyć © djk71


Ale po kolei. Miał być wypad w góry. Po ostatnich błotnych szaleństwach wczoraj wypucowałem rower. Niestety nie zdążyłem założyć bagażnika na samochód i do pracy pojechałem bez roweru. Plan był taki, że skończę wcześniej pracę, pojadę do domu po bagażnik i rower, zabiorę kumpli i w góry. Niestety plany mają to do siebie, że często rozśmieszają Najwyższego...

Nie udało się wyjść wcześniej, kumple pojechali sami ;-( Z drugiej strony może i dobrze, bo pewnie znów bym dostał w tyłek i z takim bagażem stawiłbym się w niedzielę w Karpaczu.

Postanowiłem mimo to i tak wyjść wcześnie (jak na mnie) i pojeździć po okolicy. Niestety nikt nie chciał mi towarzyszyć. ;(

Czysty rower + suche buty = dziś asfalt. Był. 2km. Potem do lasu. Jednak tak wolę. Miechowice, Stroszek, Księża Góra...

Grota w parku © djk71


Dalej w stronę zbiornika w Świerklańcu. Stamtąd inaczej. Zamiast do/obok parku, dziś za jezioro. Przez Wymysłów do Os. A może Oss. Miejscowość nazywa się Ossy :-)

Dalej przez Tąpkowice terenem i... woda. Nisko latające samoloty podpowiadają mi, że jestem w okolicach Pyrzowic.

Lotnisko jest blisko... © djk71


Mogłem wziąć mapę. Nie trafiłbym może na bród. Wyglądało, że jest głęboko. Zbyt głęboko :(

Ładny ale głęboki © djk71


Nie dziś. Mimo jazdy terenem jestem suchy, nie chce mi się moczyć. Okrężnie ląduję w Ożarowicach. Potem Brynica i już wiem gdzie jestem ;-)

Przez Chechło terenem dojeżdżam do Nakła Śląskiego. Fajny kościółek.

Kościół w Nakle Śląskim © djk71


I kapliczka.

Kapliczka © djk71


Stara © djk71


I krzyż? Nie to Jezus. Chyba.

Z polowania? © djk71


W końcu ktoś remontuje pałac w Nakle.

W końcu remont.. © djk71


Potem nową drogą docieram do zamkniętych rogatek. Czekam chwilę ale pociągu nie widać. W końcu czytam co napisane i własnym oczom nie wierzę.


Proszę otworzyć © djk71


Rozglądam się wokół, czy ktoś mnie za idiotę nie robi i...
Mówię "Proszę otworzyć". Szlabany się podnoszą. Przypadek. Przejeżdżam i słyszę jak... się zamykają. Niewiarygodne.

Niestety po chwili asfalt zmienia się w betonowe płyty, potem w ścieżkę, potem w krzaki i w końcu w pole.
Około 2-3km z buta w trawach, chaszczach, krzakach momentami po szyję. Ale jestem facetem. Nie cofnę się. Podrapany, pogryziony znajduję drogę. Robi się ciemno.

Polna droga doprowadza mnie do... znajomych rogatek. Bez wahania wołam: Proszę otworzyć i... od razu mam drogę wolną, a przejazd po chwili znów jest zamknięty. Szok.

Teraz już pędem do domu. Niestety w Radzionkowie zaczyna mnie rzucać. Tylne koło. Zwykle od razu naprawiam. dziś już mi się nie chce. Podpompowuję. Może dojadę. Tak...kilkaset metrów. Zamiana dętki w towarzystwie miliona komarów. Brrr...

Ale fajnie, że pojeździłem. Szkoda, że sam.

Jeszcze większe błotko :-)

Wtorek, 2 sierpnia 2011 · Komentarze(4)
Jeszcze większe błotko :-)
Wczoraj wydawało mi się, że byłem brudny. Wydawało mi się. Dziś byłem trochę bardziej brudny. Za to mądrzejszy, bo wziąłem czarną koszulkę zamiast białej ;-)

A zaczęło się niewinnie od rzuconego w pracy przez kumpla "dziś może chwilka na rowerze", czy coś w tym stylu. Trafiło na podatny grunt i... drugi raz w krótkim okresie czasu jedziemy w teren. Tym razem oprócz Andrzeja dołącza Piotrek, który był świadkiem mojego umierania w górach trzy lata temu (jak ten czas leci) :-)

Spotykamy się w Wieszowej.

Kiedy w końcu przyjadą... © djk71


Stamtąd mokrymi leśnymi drogami docieramy do parku w Reptach. Fajnie się jedzie. Chwila odpoczynku i niestety trzeba się zbierać do domu, bo znów zaczyna się szybko robić ciemno.

Przez Segiet, a potem las miechowicki. Piotrek prowadzi nas "skrótami", jest wesoło. W Rokitnicy żegnamy się z nadzieją, że w czwartek może znów uda się pojeździć... może w górach...

Błotko...

Poniedziałek, 1 sierpnia 2011 · Komentarze(4)
Błotko...

Tydzień przerwy w jeżdżeniu. Tydzień ciężkiej pracy. Dziś zupełnie nie wiem czemu zgadzam się na pomysł Damiana. Czemu to zrobiłem? Nie wiem. Godzinę wcześniej stanowczo powiedziałem, że nie jadę nigdzie w niedzielę… A tu telefon Damiana, namowa żony i… jadę… chyba :-)

Cóż jak się powiedziało: A, to trzeba powiedzieć: B. Po obiedzie przestało padać więc wypadałoby się chwilę przejechać. Gdzie? Gdziekolwiek, w teren.

Jest fajnie, choć mokro. Pulsometr szaleje - nie jest to dobra prognoza przed niedzielą…

Miechowice, Segiet, DSD, Miechowice… czyli tam gdzie niedawno, tylko więcej terenu.

Chwila przerwy w Segiecie © djk71


Efekt jazdy w terenie? Widoczny…. :-)

Warto było? Warto... :-) © djk71


BTW1: Uzupełniłem zaległe wpisy ;-)

BTW2: Jeden z naszych kolegów: Flash - prawdziwy rowerowy wariat, w najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu - trafił do finałowej dziesiątki konkursu IDEE KAFFEE CHALENGE. Ma szansę na spełnienie swego marzenia: pokonanie 10.000 km w ciągu miesiąca (około 300km dziennie) i objechanie Europy. Jedyne czego teraz potrzebuje to... naszych głosów. Głosować można na stronie konkursu. Uwaga: głosy można oddawać codziennie ;-) Pomóżmy Tomkowi, Ci który Go znają wiedzą, że warto ;-) Aktualnie Tomek zajmuje drugą pozycję :)

Na sportowo

Niedziela, 24 lipca 2011 · Komentarze(4)
Na sportowo

Po wczorajszym wieczorze urodzinowym dziś chwilę trwa zanim zbieramy się do wyjścia ale udaje się. Wszyscy pełni werwy. Ruszamy asfaltową ścieżką, która po kilkuset metrach zmienia się w…

Rowery wodne © djk71


W sumie dość długo więcej pływamy niż jeździmy ale nikomu to nie przeszkadza…. ;-)

Nie wierzyli, że przejadę?

Jakie opony są na wodę? :D © kosma100


W końcu odpoczynek pod kościołem w Chociczy… Igorek zamiast podziwiać architekturę szuka koników polnych :-)

Gdzie są te koniki polne... © djk71


W lesie postanawiamy poćwiczyć inne dyscypliny….

Ja latam... © djk71


Techniki są różne… ;-)

A może tak.... © djk71


Przeróżne...

Da się na tym jeździć? © djk71


A może jedną ręką?

A może tak? © djk71


Albo tak...

Jak baletnica... © djk71


Nawet Igorek próbuje…

Ja też dam radę... Kryć się... © djk71


Tylko Wiktor patrzy jakoś dziwnie na nas…

Starzy, a.... © djk71


W końcu ruszamy. Mijamy ruiny dworu w Osieku…

Ruiny w Osieku © djk71


I z małymi problemami (teren dał niektórym w kość) docieramy do domku. Kolejna fajna wycieczka ;-)

Na niemieckiej ziemi

Sobota, 23 lipca 2011 · Komentarze(4)
Na niemieckiej ziemi
Znów w gościnnych progach Asicy i Młynarza. Niestety znów bez Anetki.
Spotykamy za to poznanego na trasie Dookoła Polski Pawła i dawno nie widzianego Jurka.
Powitanie, obiad i... w drogę… W planach wstępnie była fabryka amunicji w Zasiekach, ale jakoś tak wyszło, że z Zasiek ruszyliśmy w zachodnią stronę i wylądowaliśmy w niemieckim Forst.

Oprócz ścieżek rowerowych zachwyciła mnie wieża ciśnień.

Wieża ciśnień w Forst (Niemcy) © djk71


Chcieliśmy wjechać do ogrodu różanego ale nie dość, że ceny był zbójeckie to jeszcze kazali nam rowery zostawić przy wejściu. Odpuściliśmy i pojechaliśmy wzdłuż Nysy…, której stan budził respekt…

Jeszcze chwila i wyleje © djk71


Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie zrobili sobie zdjęcia przy słupku granicznym…

Podbijamy Niemcy © djk71


W drodze powrotnej zaskoczył nas cmentarz….

W Niemczech? © djk71


Doskonale utrzymany, bez śladów wandalizmu…

Na niemieckiej ziemi © djk71


Widać można…

Fajnie było :-)

Rozjazd po maratonie?

Niedziela, 17 lipca 2011 · Komentarze(7)
Rozjazd po maratonie?
Dziś odsypianie po wczorajszym maratonie. Tak naprawdę to był maraton bardziej bez snu niż w sensie rowerowym, więc dziś musiałem odespać. Kiedy Wiku się dowiaduje, że jadę na przejażdżkę, decyduje się jechać ze mną.

Rzut oka na budowę wiaduktów nad Przyjemną.

Ciężko przejachać i górą i dołem... © djk71


Zjazd w stronę parku w Reptach i… oj dziś chyba nie pojeździmy… Ktoś tu jest zmęczony... Nie szkodzi. Pokręcimy sobie wolniej.

Zamek w Starych Tarnowicach i terenem do pałacu w Rybnej. Po drodze przerwa przy jakimś bunkrze.

Bunkier w Laryszowie © djk71


Z Rybnej do Pałacu w Kopaninie. Stamtąd lasem do Wilkowic. Dziś nie jest dzień na teren więc powrót asfaltem.

W sumie spokojnie, rodzinnie... ciepło... Wiku musi więcej pojeździć przed planowaną wyprawą...

(Po)Pracowo

Środa, 13 lipca 2011 · Komentarze(7)
(Po)Pracowo
Jakby dobrze policzyć to z kilkanaście, a pewnie już nawet ponad dwadzieścia osób jeździ w firmie na rowerze. Z kilkoma blisko współpracuję... i co? I raz do roku udaje się razem z jedną, dwoma osobami gdzieś przejechać... żałosne.

Dziś od słowa do słowa udało się umówić z Andrzejem i Krzyśkiem... nie wiem czemu Amiga się wymigał... Czyżbyśmy za wolno dla niego jeździli... Przecież postaralibyśmy się...

Około osiemnastej chłopaki zajeżdżają na moje osiedle i ruszamy w stronę DSD.

Na Czerwonej Hałdzie Krzychu obiecuje zjazd... ;-)

Ja nie zjadę? © djk71


Czyżby Andrzej nie wierzył :-)

Nie zjedzie... :-) © djk71


Krzysiek próbuje...

I co z tego, że wysoko? © djk71


W Wielkim Kanionie poprzestaje na zbadaniu terenu... może następnym razem... ale teraz już bez obietnic... :)

Wysoko © djk71


Potem czas na izotoniki i pierogi...

I... ściemnia się...

Wiele nie pojeździliśmy ale dobre i to. Może uda się następnym razem coś więcej... Fajnie by było.

Pożegnalna rundka

Piątek, 8 lipca 2011 · Komentarze(3)
Pożegnalna rundka

Po wczorajszych wojażach samochodowych dziś spanie do późna. Około południa rodzinka na plażę, a ja na rower i jeszcze chwilę nacieszyć się widokami pagórków i jezior. Fajnie tu. Dziś po raz pierwszy od dawna znów z pulsometrem. Pagórki sprawiają, że znów mi "pika" przez pół drogi... Jakbym go słuchał to powinienem chyba przestać jeździć...

Po południu do Szymbarka - ale już autem - zobaczyć m.in. najdłuższą deskę świata oraz trochę inny dom...

Świat też tak wygląda... © djk71


Choć główną atrakcją domu oprócz tego, że stoi "do góry nogami" są jego wnętrza i problemy z zachowaniem równowagi w środku, to idea jego postawienia była inna. Choć tak naprawdę nie wiem, czy dorobiono ideę do domu, czy dom do idei...

Autorzy chcieli porównać ten dom do naszego świata, zwariowanego, czasami wydawałoby się nierzeczywistego, nie z tej bajki... Według budowniczych „domu na głowie” miejsce, w którym ten budynek powinien był stanąć, oddalone jest od Szymbarka o 38 km w prostej linii. Tam jest Stocznia Gdańska. Tam polscy robotnicy wywrócili system komunistyczny do góry nogami, a więc postawili świat na nogi...

BTW: Komuś się spodobała moja relacja z Bike Orientu ;-)

Czy krowy umieją czytać?

Środa, 6 lipca 2011 · Komentarze(11)
Czy krowy umieją czytać?

Wczoraj zachwycałem się pięknymi widokami, dziś niestety pogoda trochę gorsza. Chłodno, mgła i mżawka. Wczesnym rankiem ruszam w drogę na objazd Jezior Raduńskich. Nie jest to chyba najlepsza trasa na dziś, bo droga jest ponoć malownicza, a dziś wiele nie zobaczę… ale jadę. Chłodno i wilgotno. Boczne dróżki ale głównie asfalt. Pusto. Jedzie się spokojnie choć na podjazdach można się zasapać :-)

W Zaworach, przy wyłożonej kostką drodze spotykam oryginalny znak :-)

Znów zmiany w kodeksie drogowym © djk71


Czas wracać do rodziny. Jakie zagraniczne wakacje nam wyszły… Niedawno Szwecja…. Wczoraj Rzym, Ameryka i Palestyna, a dziś (no nie tylko dziś) Szwajcaria…

Szwajcaria na wyciągnięcie ręki © djk71


Chłopcy mi podpowiadają, że w drodze do Szwecji jechaliśmy przez Czechy… :)