Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Mikołeska - żeby pokręcić

Sobota, 12 listopada 2011 · Komentarze(15)
Mikołeska - żeby pokręcić
Wczoraj wolne więc zakładałem, że pojeżdżę. Nawet wcześniej wstałem ale rodzinka też się obudziła więc wspólne śniadanko, a potem... wspólne lenistwo. Skończyło się na wspólnym kinie. Też fajnie ;-)

Dziś zapowiadało się podobnie ale udało mi się przed południem w końcu zebrać. i pojechać. Gdzieś. Najlepiej w teren. Ostatnio mi to nie wychodziło.

Kierunek Tarnowskie Góry. Dalej czarnym szlakiem w stronę Mikołeski. Las, las, las... Co dalej? Brusiek? Brynek? Brynek...

Sarny przebiegają przez drogę. Spokój. Dojeżdżam szybciej niż się spodziewałem. No cóż, w końcu pilnuję się żeby szybko kręcić nogami.

Lubię to miejsce.

Niby polska flaga, a jak nie u nas © djk71


Chwila odpoczynku. To już koniec jesieni chyba :-(

Zaraz i te spadną... © djk71


Powrót przez Boruszowice i Pniowiec.

Potrzebowałem tego. Mimo chłodu spociłem się.

Kadencja: 80

Zabrzańska włóczęga

Sobota, 5 listopada 2011 · Komentarze(9)
Zabrzańska włóczęga
Ostatnio Kosma i Amiga wyrazili chęć zwiedzenia Zabrza więc zaproponowałem, że coś im pokażę. W sumie trudne zadanie, bo oboje już chyba sporo widzieli. Postanowiłem jednak spróbować. Rankiem ruszyliśmy z Wiktorem w stronę odnowionego dworca PKP, aby powitać gości, którzy postanowili przybyć do naszego miasta nieco na skróty ;-)

Szkoda, że kostka, ale dobrzę, że choć taka... © djk71


Hucznie ogłaszane odnowienie dworca okazało się w praktyce jego wyczyszczeniem, no cóż, dobre i to.

Odnowiony? dworzec © djk71


Szybkie zakupy i ruszamy. Na początek nasza "płaskorzeźba", czyli "Spotkanie z własnym ja" - rzeźba Heinza Toboli

Potem krótka wizyta w naszej nowej informacji turystycznej. Szału nie było, ale zostaliśmy hojnie obdarowani mapami, przewodnikami i płytami.

Kolej na Zandkę. Lubię tę część miasta. Oczywiście obowiązkowa wizyta na cmentarzu żydowskim.

Cmentarz żydowski w Zabrzu © djk71


Grobowce... © djk71


Niesamowity jest ten wszechobecny bluszcz…

Nie wszystko jest w najlepszym stanie... © djk71


Powtórzę się, ale musi tu być niesamowicie o świcie…

Rowery już na nas czekają... © djk71


Kolejny obowiązkowy punkt to oczywiście stalowy dom przy Cmentarnej.

Ciekawe czy lepiej by wyglądał wypolerowany... © djk71


Kawałek dalej przyglądam się jak komuś przeszkadzają wagoniki. Ciekawe kto się powinien tym opiekować…

Komu to przeszkadza? © djk71


Obok zupełnie zaniedbana tablica pamiątkowa upamiętniająca towarzysza Romana Nowaka

Co kogo obchodzi historia... © djk71


„W tym miejscu w 1924 roku od kul sługusów kapitalistycznych w walce o wyzwolenie klasy robotniczej zginął towarzysz Roman Nowak. Cześć jego pamięci” – głosi treść tablicy, która powstała w 1924 r. Niestety trudno to odczytać…

Kawałek dalej kolejny przykład braku dbałości… :-(

Uratujmy to miejsce!!! © djk71


Ciekawe ile kosztowałby remont? © djk71


Przejeżdżamy przez Park im. Jana Pawła II. W końcu coś pozytywnego :-)

Nowe malunki © djk71


Fajnie, że cały czas tu się coś dzieje.

Niestety chwilę później oglądamy kolejny pomnik… tym razem niegospodarności, głupoty… tu można wpisać wiele… Wciąż niedokończona budowa szpitala rozpoczęta w latach 70-tych…

Ciekawe, że nikt za to nie beknął... © djk71


Podjeżdżamy pod remontowany Szyb Maciej. Kiedy opowiadam o szybie słyszymy w tle: "Masz turystów, możesz oprowadzić" i otwiera się przed nami brama. Kierownik zakładu zaprasza nas do zwiedzania, choć niestety nie wszystko będzie można obejrzeć z powodu trwających prac.

Na stanowisku © djk71


Spędzamy tam chyba ponad godzinę słuchając fantastycznych opowieści, oglądając niezwykłe maszyny, silniki, hamulce, w końcu mamy okazję zobaczyć jak wygląda szyb, czyli to czego nie widać nawet jak codziennie zjeżdża się pod ziemię.

Szybowskaz © djk71


Liczniki, mierniki, wskaźniki.. © djk71


Trochę edukacji...

Chcesz wziąć lampę? © djk71


Zamiast komórki © djk71


Z uśmiechem podziwiamy dzieła pracowników zakładu.

Witamy ;-) © djk71


Ciekawe czy gryzie © djk71


Testujemy również wydobywaną tam wodę i odpoczywamy ;-)

Do góry © djk71


Odpoczywamy © djk71


Polskie, czy niemieckie? © djk71


W końcu trzeba się ruszyć i jechać dalej. Wybieram niewłaściwą ulicę i robimy małe kółko zahaczając o Sośnicę, gdzie kiedyś pracowałem. Przez park jedziemy na Janek zobaczyć cmentarz jeńców radzieckich, gdzie byłem tydzień temu.

Dalej przejeżdżając obok koło kopalni Guido...

Niebieskie na niebieskim © djk71


... docieramy do fantastycznej wieży ciśnień przy Zamojskiego. Niestety również zaniedbanej i niewykorzystanej :-(

Duża... © djk71


A można by stąd wyglądać na zewnątrz © djk71


Obok pomnika Bohaterów Monte Cassino...

Pomnik bohaterów Monte Cassino © djk71


... coś czego znaczenia nie potrafię się domyśleć…

A co to? © djk71


Zdjęcie wiatraczka...

Wiatraczek © djk71


... kamienia granicznego...

Kamień graniczny pola górniczego © djk71


... i ruszamy w stronę kopalni Królowa Luiza, niestety już zamknięta, podobnie jak muzeum pojazdów zabytkowych. Pozostaje nam zerknięcie na maszyny, które stoją obok.

Grupa Śląsk © djk71


Monika znajduje powołanie...

Na straży... © djk71


I kolejna rzeźba? A może to jednak działa? ;-)

Odśnieżamy? © djk71


Kolejny cel to kościół św. Jadwigi

Kosciół nie ma jeszcze 100 lat © djk71


Obok kolejny ołtarz na wózku. Wcześniej już taki oglądaliśmy w kościele św. Józefa, gdzie dziś nie dotarliśmy, ale wszyscy już tam byliśmy...

Górniczy ołtarz © djk71


Ruszamy w stronę Biskupic.

Widok z hałdy na familoki... © djk71


Lubię ten widok, ale dziś już trzeba kończyć zwiedzanie. Czas leci, a nie chcę tez zanudzić towarzystwa ;-) Tu jeszcze wrócimy :-)

Przy koksowni Amiga narzeka, że nie dymią, ale nie wie, że tu dla turystów robimy wszystko ;-) Chce dymu, proszę bardzo... ;-)

Lubię ten widok © djk71


Chwila przerwy nad stawem na Osiedlu Młodego Górnika... Jesień nas rozpieszcza w tym roku...

Pięknie... © djk71


... i do Rokitnicy, gdzie ostatnim celem są kolejne stalowe domy. Niestety tu trzeba się mocno przyjrzeć, żeby dojrzeć, że to stalowa konstrukcja…

Rdzewieje... © djk71


Jeszcze mądrość ze ściany…

hmmm... © djk71


I powrót do domu świeżo wyasfaltowaną rowerówką. Fajnie było, choć oczywiście nie zobaczyliśmy wszystkich wartych zobaczenie miejsc. Ale to dobrze… będzie powód, żeby ruszyć na część drugą :)

Sorry, za tyle zdjęć, tym bardziej, że większość tych miejsc już pokazywałem, ale jakoś tak nam się fajnie jechało, fociło, a myślę, że wiele osób, nawet tych z Zabrza nie wie o wielu tak ciekawych miejscach...

Kadencja: 63

Twarze Śląska

Sobota, 29 października 2011 · Komentarze(10)
Twarze Śląska

Długi weekend przed nami, do tego zapowiadają ładną pogodę, ale niestety nie będzie czasu na rower :-(

Jedyna chwila to dziś przed południem. Wstaję wcześnie, śniadanko i ruszam z myślą o terenie. Ruszam i… w głowie mam wczorajsze spotkanie Dyskusyjnego Klubu Filmu Śląskiego „Szybowskaz” połączone z otwartym panelem dyskusyjnym pod hasłem Twarze Śląska.

W efekcie zamiast do lasu, zmierzam w stronę Biskupic. Chyba podświadomie szukając twarzy Śląska. Górnego Śląska.

Wczoraj rozgorzała dyskusja, czy w filmach promujących Śląsk (żaden z oglądanych takim nie był) powinno się pokazywać go poprzez kopalnie, kominy, familoki…, czy zupełnie inaczej, jako miejsce, które się zupełnie zmieniło (choć i tu były wątpliwości, czy aby na pewno coś się tu zmienia).

Sam nie wiem. Na tym blogu pokazuję Śląsk taki jakim go zastaję. Są i szyby kopalniane, jak ten...

Zabrze Biskupice - taki jest Śląsk © djk71


lub ten...

Kolejny szyb w Zabrzu © djk71


Są pociągi, których tu mnóstwo… choć nie zawsze z węglem…

Za chwilę je napełnią... © djk71


Są zabytkowe cmentarze. Te ładniejsze…

Za tą bramą jest perełka © djk71


... i te zapomniane (w końcu tu trafiłem).

Zmarli i zamordowani przez Niemców w kopalni Makoszowy w latach 43-45 © djk71


Fantastyczne budowle, zamki, dworki, czy kościoły...

Warto wejść do śodka © djk71


Są też miejsca pełne zieleni, które niejednokrotnie zaskakiwały ludzi "z Polski". Często w komentarzach na blogu, czy w trakcie spotkań dziwili się: "To jest Śląsk? Pięknie tam…".

Lasy, parki, dużo tu tego... © djk71


Jest kultura, sport… Takich graffiti tu pełno…

:) © djk71


Stadion przebudowują. Za kilka godzin ten zegar zniknie. Kawał historii. I kto mówi, że tu się nie zmienia?

Ostatnie chwile przed rozbiórką... © djk71


A gdzie jeszcze jest tyle nowych inwestycji drogowych…?

Na Śląsku da się jeździć... © djk71


Sam nie wiem czy powinno się Śląsk pokazywać przez familoki...

Jedna z wielu takich uliczek © djk71


... ich fantastyczne okna...

Gdzie jeszcze malją okna jak tu? © djk71


i komórki na podwórzach...

Komórki... © djk71


Czy może lepiej przez nowe miejsca...

Kolejne centrum handlowe © djk71


... osiedla...

Nowy familok? :-) © djk71


... nawet stare blokowiska są odnawiane...

Dużo farby potrzebowali... © djk71


Moim zdaniem Śląsk trzeba poczuć... trzeba tu być żeby zrozumieć. I nie zawsze wystarczy miesiąc, czy rok. Ja, choć mieszkam tu 40 lat to... tak naprawdę dopiero odkąd zacząłem jeździć na rowerze znalazłem chwilę czasu żeby mu się przyjrzeć raz jeszcze, a może tak naprawę po raz pierwszy i wtedy zakochałem się w nim. W jego historii, w gwarze, w tym wszystkim dookoła. I może dlatego uważam, że to Cholonek powinien być jedną z twarzy Śląska, mimo, że rzeczywiście powiela wiele stereotypów o tym regionie. W sumie to chyba bardziej gęba niż twarz Śląska. Ale na pewno pozwala zrozumieć wiele rzeczy, takich jak na przykład ten wciąż istniejący napis...

Zabrze czy Hindenburg? © djk71


Chciałem napisać coś mądrego, coś co czuję, chciałem pokazać, coś.. czego nie udało się sfocić w 2 godziny w jednym tylko mieście. Choć przecież to może właśnie to miasto jest Śląskiem :-)

Najbardziej śląskie ze wszystkich śląskich miast © djk71


Nie udało się. Za dużo tego. Za dużo miejsc. Za dużo myśli. Wyszła paplanina i zlepek szybko zrobionych zdjęć. Trudno wybrać coś co będzie krótko i jednoznacznie pokazywało jaki jest Śląsk. Na pewno od historii tego miejsca nie uciekniemy. Choćby przez pamięć o ludziach, którzy oddali tu swe życie... I to nie tylko na wojnie...

Pamiętajmy... © djk71



Średnia kadencja: 74 - trudno się kręci, gdy człowiek się rozgląda wokół...

Harpagan 42

Sobota, 15 października 2011 · Komentarze(12)
Harpagan 42

Dojazd
Kolejne zawody na orientację w tym roku. Tym razem jest to osławiony Harpagan. To nasz (Moniki i mój) debiut na tych zawodach. Przyjeżdżamy w piątek przed północą po koszmarnej podróży przez całą Polskę. Zmęczeni, śpiący, do tego spóźniamy się o jakieś 20 minut na rejestrację, co oznacza, że trzeba to będzie załatwić rano. Czyli kilka cennych minut wcześniej trzeba wstać. Odstawiamy rowery do przechowalni, rzucamy maty i śpiwory w jakimś wolnym miejscu na sali i idziemy spać. Bijący z wielką siłą o dach szkoły deszcz zapowiada co nas czeka po przebudzeniu.

Pobudka
Rano nie chce się wstać. Mycie, rejestracja, śniadanie i pakowanie się do wyjazdu. Idzie mi to strasznie powolnie. Czemu nie spakowałem się już w domu? Bo znów nie było czasu… Kiedy wychodzę na boisko przed szkołą wszyscy mają już mapy w rękach, a ja… nie wiem gdzie mam lampki, gdzie licznik, po co wziąłem tyle jedzenia… koszmar.

Start
Organizatorzy po raz kolejny wyganiają maruderów ze startu, a ja dopiero kończę się instalować. Zimno, ciemno, mokro… Gdzie jedziemy? A skąd mam wiedzieć? Na mapie (1:100 000) nic nie widzę. W końcu jest decyzja… 8, 15, 16, 20… A potem zobaczymy…

PK19
Ruszamy. Nie lubię startów ze środka miasta. Zwykle nie wiadomo, w którą ulicę wjechać, a mapa w tym nie pomaga. Jedziemy na azymut i po kilku km… trafiamy na grupkę, która jedzie na… 19. Pięknie, a miała być ósemka. Hmmm… Trudno, jak jesteśmy tak blisko to bierzemy PK19 - Elbląg-Bażantaria. Obelisk Augusta Papau. Dojeżdżamy bez problemów niebieskim szlakiem. Pierwsze błotko.

PK12
Tylko co teraz? Zjeżdżamy do asfaltu i zamiast na planowaną wcześniej ósemkę ruszamy na PK12 - Kwietnik - szczyt górki. Ciężko mi się jedzie. Nie chce mi się. Pada. To mój pierwszy i ostatni Harpagan! Zimno, deszczowo, na mapie nic nie widać. Nie podoba mi się. Przejeżdżamy zjazd. Wracamy. Błotko. Gdzie ta górka? Jesteśmy na szczycie i nic. Pomagamy grzybiarzom znajdować grzyby, a punktu nie ma. W końcu jest. Wracamy do drogi i kierunek Majewo.

PK17
Błoto, błoto, piach.. Więcej idziemy niż jedziemy. Spotykamy Tomalosa. Też ma dopiero dwa punkty. Spotkani dalej koledzy na wieść, że jedziemy na PK17 - Zajączkowo - za górką na wschodzie życzą nam ze śmiechem powodzenia. Ponoć jest potrzebne. Kawałek dalej spotykamy Piotrka Buciaka. Ma tylko jeden punkt więcej od nas. Jedziemy chwilę razem ale w końcu nam ucieka. Po chwili jednak znów się spotykamy krążąc w poszukiwaniu punktu. Punkt jest ale dalej niż myśleliśmy. Znów spotykamy Piotrka. Dojechał z innej strony. Ponoć wszyscy narzekają na lokalizację. Jesteśmy tu jako 13-14-ci. Przy zjeździe wykonuję akrobacje - pięciokrotnie będąc w pozycji prawie horyzontalnej odbijam się nogą od ziemi, wracam do żywych, znów kłaniam się ziemi i tak w kółko. Szczęśliwie udaje się uniknąć upadku.
Na szczęście przestało padać.

PK8
Do drogi i… decydujemy jednak na powrót do pierwotnego planu - PK8 - Krasny Las - południowa strona bagna. Nie wiem czy to jest najlepsza decyzja, ale taka nam tylko przychodzi do głowy. Chwila zabawy ze znalezieniem właściwej drogi do bagna, ale w końcu jest. Tylko czemu tak błotnista? Przy zjeździe, pilnując tego co mam pod kołami zahaczam plecakiem o gałąź nad drogą i o mały włos nie ląduję na plecach. Zawisłem prawie jak na filmach… :-) Punkt zaliczony.

PK15
Kolejny punkt PK15 - Próchnik - polanka nad potokiem Kamieńca. Docieramy od strony północnej bez problemów (nie licząc braków hamulców u Kosmy), głównie dzięki wskazówkom spotkanych przy wjeździe na teren prywatny kolegów.

PK16
W drodze na kolejny punkt PK16 - Kadyny, wieża widokowa - długi 2-3km zjazd. Zastanawiam się skąd się tu wziął. Spotkany po drodze kolega próbuje nas namówić na skręt w jedną ze ścieżek. Dzięki przytomności umysłu Moniki nie dajemy się namówić i jedziemy kolejną. Trafny wybór. Na punkcie jesteśmy szybciej od kolegi.

PK20
Dowiadujemy się, że droga na PK20 - Święty Kamień jest strasznie błotnista. Można inaczej, po torach - ponoć spoko, zamiast kamieni i podkładów jest już tylko mech. Nie do końca była to prawda. Mech może i miejscami też był… :-)
Jakoś jednak udaje się dojechać. Ech pięknie tu. Miało wyglądać jakbym siedział na kamieniu, a wygląda jakbym… bez komentarza… ;-)

Wygląda jakbym... nie powiem... © djk71


Wracając Monika łapie na torach kapcia.

Kapeć na torach nad Zalewem © djk71


PK18
Mapa linijka, zegarek… nie jest dobrze. Mamy 7 z 20 pkt, lepiej wygląda to w punktach wagowych 28 z 60. I mało czasu na powrót. Można próbować 10, 1, 4 tylko, że w przeliczeniu daje to tyle samo ile zaliczenie jednej osiemnastki. A ryzyko błądzenia większe. Jedziemy na PK18 - Weklice wodospad. Asfalt, czyli odpoczniemy trochę. Tak… ale dopiero jak wcześniej zaliczymy kilka km podjazdu :) Dojeżdżamy do punktu. W planach była jeszcze ew. piątka, ale już widać że nie zdążymy. Za duże ryzyko spóźnienia, a za każdą minutę odejmuje się jeden punkt wagowy.

Powrót
Wracamy. Tylko jak to zrobić, gdy mnie dopadł kryzys, a Monika przeciwnie - dostała kopa. Jakoś jednak się udaje. Wjeżdżamy do miasta i… trzeba tylko znaleźć metę. Patrząc po kierunkach z jakich nadjeżdżają (i w które jadą) inni może nie być to takie proste. Na szczęście bez większych problemów dojeżdżamy.

Podsumowanie
Odnalezione 8 z 20 punktów i 33 z 60 punktów wagowych (to one się liczą w pierwszej kolejności). Nie jest źle. Nie jest źle biorąc pod uwagę:
- to, jaki miałem rano nastrój,
- wg opinii innych zawodników był to najcięższy z Harpaganów jaki pamiętają.
- nikt nie zdobył tytułu Harpagana (na trasie rowerowej)
- najlepsi zawodnicy mieli tyko (albo aż) 49 punktów.
- bardzo wielu zawodników było z okolic, co niewątpliwie ułatwiało im nawigowanie.

Wstępnie na około 40 kobiet Monika jest na 6 miejscu, a ja na około 320 facetów jestem 94. Bałem się, że będzie gorzej. Z ciekawostek, oprócz chyba 11 NKL najniższy wynik to -46 punktów (minus 46) :-) Tak też bywa. Grunt, że była fajna zabawa. Fajnie znów było spotkać starych znajomych, fajnie było poznać niektórych w realu (jeszcze raz gratulacje Darecki, szkoda, że nie było okazji dłużej pogadać emonika:) ), fajnie też, że niektórzy spotykani ludzie przedstawiali się nickami z bikestats jak np. turysta - pozdrawiam :-)

Na rozdaniu nagród udaje mi wylosować zestaw naprawdę ciekawych map i przewodników tych terenów. Aż kusi żeby wrócić. Czas spać, rano wczesny powrót. Pomimo tego, że rano twierdziłem, że jestem tu ostatni raz to… chyba to nieprawda :-) Gratulacje dla organizatorów, jednak doświadczenie robi swoje. Choć na mecie wolałbym coś konkretniejszego do zjedzenia (jak np. na Wyrypie :) ) niż zupka. Poza tym, organizacja świetna. I jeszcze jedno: Kto wymyślił fioletowe koszulki? Jak się pytam kto?

Podobało mi się. Jednak chyba na pewno wolę takie warunki niż pomykanie po suchych asfaltach.

Prawie jak na Odysei Świętokrzyskiej © djk71


BTW: Średnia kadencja mi wyszła mi 66, gdzie pilnowałem się żeby kręcić szybciej :(

Odyseja Ponidziańska 2011

Sobota, 1 października 2011 · Komentarze(10)
Odyseja Ponidziańska 2011


Kolejna odsłona Odysei. Tym razem z Moniką lądujemy w Pińczowie.

Nocleg w internacie. Całkiem przyzwoite warunki, szczególnie w porównaniu do ubiegłorocznych. Wstajemy wyjątkowo wcześnie i godzinę przed zawodami ruszamy na start. Rozmowy ze znajomymi i obserwacja jak się przygotowują do startu.

To nie jest siodełko rowerowe © djk71


Niektórzy są przygotowani na każdą ewentualność...

Hol sztywny... © djk71


A niektórzy dopiero teraz kompletują rower...

Ma ktoś jeszcze kawałek łańcucha? © djk71


Czekanie na rozdanie map. W końcu są. Szybka analiza i decyzja - zaliczamy wszystkie punkty. Kilka wątpliwości w trakcie planowania ale ogólnie bez większych problemów rozrysowujemy trasę. Nauczeni doświadczeniem pamiętamy, że niektóre punkty są zamykane wcześniej ;-)

PK12 - róg pola
Największą wątpliwość na całej trasie budzi we mnie chyba dojazd do tego punktu. Wybraliśmy wariant bezpieczny (asfaltowy) ale jak się potem okaże chyba rzeczywiście nie było to najlepsze wyjście. Wcześniej jednak przyjdzie nam się zmierzyć z wiatrem, który pierwszy raz od dawna przypomniał nam o swoim istnieniu. Nie było to oczywiście to co w Otwocku ale dało się go odczuć kiedy jechaliśmy na otwartej przestrzeni. W lesie nie było prościej. Przywitały nas… piaski. Oj dały nam trochę w kość. W końcu dojeżdżamy do punktu. Gdyby nie ekipa naprawiająca koło pewnie byśmy minęli punkt i musieli się wracać :-) Wyjście z punktu też nie było najprostsze... :-)

Krzaki? © djk71


PK11 - koniec drogi szutrowej
Jadąc w stronę kolejnego punktu spotykamy tomalosa i mavica z Anką. Dziwne pytania ile już mamy punktów… Punkt odnaleziony bez problemu, trochę tłoczno na wąskim dojeździe.

PK2 - zakręt ścieżki / dolina
Przez chwilę mamy wątpliwości czy wjeżdżamy we właściwą ścieżkę, ale jest ok.

PK3 - rozwidlenie ścieżek
Chyba jedyny punkt, gdzie była mała niezgodność z mapą, ale zostaliśmy o tym na starcie uprzedzeni dzięki czemu bez problemu odnajdujemy punkt. Chce mi się jechać… szybko…

PK4 - skrzyżowanie przecinek
Kolejny dziś podjazd, gdzie podprowadzamy rowery, nie podoba mi się to. Dojazd do punktu to ścieżka pokryta iłem (chyba), który tworzy niesamowity efekt po przejeździe grupy rowerzystów (pustynna burza), na szczęście nie utrudnia to zbytnio jazdy.
Po chwili robimy krótką przerwę i...korygujemy plany. Niestety nie zdążymy zaliczyć wszystkich punktów - czyżby to strata spowodowana piaskami na dwunastce? Odpuszczamy PK1 (bufet) i PK8.

PK5 - skrzyżowanie dróg
Punkt w polach. Bez problemów. Chyba pierwszy gdzie był sędzia.

PK6 - paśnik
Paśnik umiejscowiony na Wielkiej Górze. Oby nie było piachów. Nie ma. Co więcej pod górę wiedzie prawie autostrada zakończona rondem :-)

Rondo w lesie © djk71


PK9 - skrzyżowanie dróg
Prosty asfaltowy dojazd do punktu obok jeziorek. Po drodze uzupełnienie płynów w sklepie.

A może by się wykąpać? © djk71


PK7 - figurka
Fajna trasa przez miniaturowy wąwóz.

Ciekawe jak tu jest w zimie... © djk71


Monice chyba też się podoba...

Jaka fajna droga © djk71


Ciekawe kto postawił figurkę w takim miejscu?

PK10 - skrzyżowanie przecinek
Na mapie wyglądało prosto, jednak w terenie mamy wrażenie, że ścieżki nie do końca zgadzają się z tym co jest na mapie. Na szczęście bez błądzenia wjeżdżamy wprost na punkt. W trakcie zjazdu trafiam na odcinek, który był chyba najtrudniejszym zjazdem jaki udało mi się w życiu pokonać. Wiem, że wiele osób pewnie go nawet nie zauważyło, ja jednak wciąż walczę z własną psychiką i tu byłem z siebie dumny.

PK13 - skrzyżowanie przecinek
Trudno by było nie trafić :-)

PK14 - rozwidlenie ścieżek
Też proste tylko… znów piaszczysty dojazd. Ot taki bonus na zakończenie trasy.

Teraz tylko dojazd do mety. Monika chyba coś połknęła, bo wyrwała do przodu jakby nas goniło stado wilków.

Na mecie jesteśmy na miejscu 9/13 w kategorii MIX. Pięć zespołów zaliczyło wszystkie punkty.

Jedziemy się przebrać i odstawić rowery. Po powrocie chwila odpoczynku...

Można odpocząć © djk71


Potem kiełbaski, piwo i długie rozmowy ze znajomymi.

Po powrocie do internatu okazuje się, że musimy rano wracać do domu :-( Oznacza to, że jutro nie wystartujemy czyli podobnie jak rok temu jesteśmy NKL :-( Szkoda, bo mimo iż nie zajęliśmy dziś najlepszej pozycji to jesteśmy z siebie zadowoleni. Pewnie można by jeszcze minimalnie poprawić trasę i pojechać jeszcze trochę szybciej ale ogólnie było nieźle.

No cóż, są jednak rzeczy ważniejsze. Wracamy do domów.

Jesienne Trudy 2011 czyli matematyka, czepiak i cztery litery...

Sobota, 24 września 2011 · Komentarze(13)
Jesienne Trudy 2011 czyli matematyka, czepiak i cztery litery...

Cieszyno w powiecie łobeskim (zachodniopomorskie) - kolejna impreza na orientację. Daleko. Dojeżdżamy z Kosmą w piątek przed dwudziestą trzecią. Szybka rejestracja, kilka słów ze znajomymi, ugaszenie pragnienia i nocleg w zimnej sali. Zmarzłem.

Rano z trudem (w końcu to Trudy) się zbieram i przygotowuję. Do startu. Zimno.
Dostajemy mapy i szybka kalkulacja. Tym razem punkty liczone są wagowo więc trzeba dobrze przemyśleć co warto zaliczać, a na co szkoda czasu. Chwilę trwa zanim dochodzimy do porozumienia ale w końcu ruszamy.

PK6 - skrzyżowanie drogi ze strumykiem
W drodze do punktu przypomina mi się teoria mojego syna, który twierdzi, że człowiek pochodzi od małpy, a jego ojciec od czepiaka… Ale czy to ja się czepiam?

Młode potomstwo czepiaka na Czepiaku ;-) © kosma100


Punkt odnaleziony o 8:09.
Baterie padły w aparacie więc dziś tylko zdjęcia zapożyczone od Moniki.

PK9 – skrzyżowanie dróg (przy znaku „dojazd pożarowy”).
Punkt odnaleziony bez szybko i bez problemów o 8:57.

PK7 – rozwidlenie dróg
Chyba najdłuższy odcinek terenem, dziś głównie asfalty rządzą i tu wygrywają, ci co są szybcy na szosie.
9:41

PK11 - skraj lasu, w pobliżu znaku „dojazd pożarowy”
Chwilę wcześniej tablica Teren Wojskowy - wstęp wzbroniony, ale nie dotyczyło to chyba szosy ;-)
10:36 jesteśmy na punkcie. W końcu synchronizujemy tempo jazdy. Wcześniej było rożnie.

PK12 - przy jeziorze w pobliżu narożnika płotu
Prosty dojazd. Spotykamy Pawła C. , z którym będziemy się jeszcze kilkukrotnie mijać na trasie.

PK8 - rozwidlenie dróg (przy pieńku)
Szukamy, szukamy, a punktu nie ma. Kiedy już chcę dzwonić do organizatora rzucam okiem po raz kolejny na mapę i… punkt pewnie jest przy następnym rozwidleniu. Oczywiście. :-) 11:54. Nie jest źle z czasem.

PK10 - skraj lasu (w pobliżu ruin domu)
Do punktu docieramy w towarzystwie tomalosa. Spociliśmy się nieco ;)
12:27.

Odjeżdżamy od punktu i trzeba zaplanować resztę trasy. Nie do końca wiedząc w jakiej będziemy formie zaplanowaliśmy tylko część na starcie. Minęło 5:30h (pozostało 9:30h), mamy 7 z 16 punktów (180 z 400 pkt przeliczeniowych). Jest… dobrze ;-)

PK15 - skrzyżowanie drogi ze strumykiem
Spokojnie, bez przygód. 14:06. Tylko po drodze wizyta w sklepie. Jedna z kilku dziś. Dużo pijemy.

PK14 - rozwidlenie dróg
Punkt wydaje się być prosty jednak zamiast wylądować na skraju lasu lądujemy w jego głębi. Chwila szukania i… rezygnujemy. Szkoda bo to dość "ciężki" punkt, ale już przerabialiśmy na innych imprezach kręcenie się wokół punktu i tracenie czasu.

PK16 - skrzyżowanie drogi ze strumykiem
Uchodzi ze mnie powietrze. Zmęczenie + nieodnaleziony punkt robią swoje. W jednej z kolejnych wiosek (Maszewo?) zarządzam postój. Kładę się na trawie i nie chce mi się ruszyć. Co więcej chyba nawet na 1-2 min. zamyka mi się oko. Potrzebowałem tego. Dostaję kopa i ruszamy dalej. Punkt odnaleziony o 16:31.

PK13 - skrzyżowanie drogi ze strumykiem
Bolą mnie plecy i… trochę poniżej… Coraz częściej nie mogę znaleźć sobie właściwej pozycji na siodełku.
Na punkcie jesteśmy o 17:07

PK5 - rozwidlenie dróg w pobliżu strumyka.
Blisko i prosto. Jedyny punkt, na którym nie ma perforatora. Komuś się przydał. 17:48.

PK4 - przy jeziorze tablica informacyjna.
Od tego punktu mieliśmy zacząć, bo teraz nadrabiamy kup kilometrów. Jego odpuszczenie na początku było wynikiem błędnej kalkulacji. :( Jesteśmy na punkcie o 18:43. To ostatni punkt dla wielu osób. Dla nas ostatni… przy świetle słonecznym.

Na PK 4 - Jesienne Trudy © kosma100


PK3 - stary przystanek kolei wąskotorowej.
Punktu szukamy po ciemku, jest trudniej niż za dnia, ale po chwili jest ;-) 19:54. Tutejsze miasteczka mają swój klimat w ciągu dnia. W nocy… hmmm… to trzeba zobaczyć/ przeżyć… :-)

PK1 - skrzyżowanie drogi ze strumykiem.
Do punktu dojeżdżamy bez problemu o 20:15. I to chyba koniec. W sumie można by jeszcze próbować szukać dwójki, którą również przekalkulowaliśmy, bo powinniśmy ją zaliczyć dużo wcześniej, odpuszczamy jednak. Ryzykowne, za dnia pewnie pojechalibyśmy, teraz mogłoby się okazać, że nie zdążymy dojechać na metę na czas. Musielibyśmy dołożyć jakieś 16km

Na mecie jesteśmy o 21:05. Zupka, kąpiel i wieczorne pogaduchy. W międzyczasie dowiadujemy się, że Monika jest druga. Ładnie. Ja niestety gorzej mimo tlu punktów. Większość zaliczyła wszystkie :-( Dekoracja nastąpi za chwila, a nie rano jak było zapowiedziane. To dobrze, będzie można wcześniej wrócić do domu.

Okazuje się, że nagradzane są… tylko pierwsze miejsca. Szkoda. Nawet dyplom za drugie i trzecie miejsca byłby miły.

Ogólnie fajna impreza. Kameralnie, sympatyczni organizatorzy (choć nie wiem czemu się Zabrza czepiali… :-), fajne tereny i pogoda, która była świetna jak na koniec września.

Co do trasy to prosta nawigacyjnie i szybka. Szczerze mówiąc ja wolę chyba punkty bardziej pochowane i mniej asfaltu, ale to już tylko moja opinia. Organizacyjnie można by się było przyczepić do paru rzeczy (numerki (ich brak), karty bez laminacji, bufet dopiero na mecie…) ale chłopaki nadrabiali dobrymi humorami i uśmiechem więc można to było wybaczyć, szczególnie, że udostępnili publicznie swoje prysznice ;-)

Ledwie chodzę. Dawno mnie tak nie bolały nogi, plecy i... sami się domyślcie...

Żeby jechać...

Sobota, 10 września 2011 · Komentarze(7)
Żeby jechać...

Na początku zagadka. Co to? :-)

Co to? © djk71


Ech, od poniedziałku miał być rower i każdego dnia coś przeszkadzało. Nie udało się nawet pojeździć z Młynarzem :-( A szkoda. Dziś też było ciężko ale nie wytrzymałem i na chwilę wyszedłem, bo od jutra Poznań więc znów nici z roweru :-(

Jadę. Bez kombinacji. Do lasu. Do Miechowic. Do Segietu. Żeby jechać i nie myśleć. Albo myśleć. Tylko o czym? O 29 calach? Przecież i tak cały czas o nich myślę :-) Myślę, czytam, przymierzam, porównuję... Raz jest bliżej, raz dalej... już rezerwuję, już wybieram, a potem znów coś nie tak. Kiedy znajduję to co chcę okazuje się, że będzie w... marcu, kwietniu...

W Segiecie wszystko psują...

A było tak cicho i pięknie © djk71


Ale błoto wciąż to samo... (to odpowiedź na zagadkę) :-)

Błotko © djk71


Za krótko. Chciałbym jeszcze. Niestety trzeba wracać. Znów trudniejszy przejazd przez autostradę. Fajnie, że widać postępy.

A1 - Maciejów - Pyrzowice © djk71


Oby moje postępy w zakupach też tak było widać :-)

Po przerwie

Piątek, 2 września 2011 · Komentarze(7)
Po przerwie
Dwutygodniowa przerwa w jeżdżeniu spowodowana... Przede wszystkim pracą... dużo... za dużo... Za dużo pracy, za dużo przemyśleń... za dużo zmian... Zmęczyły mnie te dni..., niestety to nie koniec... I nie wiem czy mi się to wszystko podoba co się wokół dzieje :(

Do tego cały czas po głowie chodzi mi zmiana roweru... Pytanie po co, jak nie mam kiedy jeździć? ;-) Ale myślę wciąż... bardzo... Ktoś mnie zaraził i od kilku miesięcy jestem coraz bliżej... Właściwie to po paru testach, po wędrówkach po sklepach, pewnie bym już kupił, gdyby nie... gdyby nie brat... :) A teraz... zobaczymy... :-)

Do tego jeszcze inne tematy zwaliły się na głowę..., które też mi się nie podobają... :(

W efekcie dziś już nie wytrzymałem. Wyszedłem z pracy kilkadziesiąt minut wcześniej żeby choć chwilę pojeździć. Chwilę bo potem goście...

Szybko w las, teren, teren...

Ktoś wie co to było? © djk71


..., DSD, Segiet.. Fajnie i szybko,, tylko te myśli... :-)

Może jutro też się uda wyjść choć na chwilę...

Iskry spod kół

Niedziela, 14 sierpnia 2011 · Komentarze(11)
Iskry spod kół

Jako, że wczoraj było wesoło, a ja potrzebuję odreagować z ochota przystaje na propozycję wyjazdu na Jurę.
Do tego jest pomysł żeby w ramach rozgrzewki pomóc Kosmie w remoncie. Umawiamy się z Amigą w pociągu i jedziemy do Dąbrowy Górniczej Ząbkowice. Stamtąd już rowerkami do Łośnia. Trafiamy na śniadanie i… brak pracy dla siły fachowej. Trudno :-) Na początek Pustynia Błędowska. Jestem tu już kolejny raz ale za każdym razem jestem pod wrażeniem.

Pustynia Błedowska © djk71


Dalej kierunek Rodaki i po drodze… Amiga nabiera nowych doświadczeń ;) I lepiej poznaje swój rower ;-)

To w końcu pieszo czy rowerem? © djk71


Górki i piaski :-) Przystanek Żelazko. Darek coś mówi o osobie, która podsunęła nam pomysł tej trasy :-)

Kawałek dalej podziwiamy strażnicę w Ryczowie…

Ciekawe jak się tam wchodzi © djk71



I jedziemy w stronę Ogrodzieńca. Jedzie się coraz fajniej, co nie znaczy, że łatwiej.

Niby klasyka ale jednak fajnie © djk71


Pod zamkiem tłumy ludzi.

Tam też wchodzą? © djk71


Chwila przerwy i decydujemy się jechać dalej w stronę Góry Birów.

Dalej wymyśliłem ruiny fabryki eternitu i cementowni ale wybieram mocno okrężną trasę. Warto było ;-)

Wow... © djk71


Niestety ruiny już chyba zagospodarowane więc nie ma co oglądać. W drodze z Józefowa trafiamy na ruiny dawnej Prochowni.

Niewile pozostało © djk71


Zaczynamy czuć głód. Znajdujemy jakąś przystań ale jedyne co udaje nam się tam sensownego kupić to cheeseburgery. Dobre i to.

Teraz na górę Chełm. Oczywiście nie szlakiem tylko inną drogą, która… jest nieco piaszczysta i zrywa przez końskie kopyta. Było się gdzie spocić. Trafiamy na szlak, który po chwili się urywa. Trudno. Zaliczymy tylko zbocza góry. Wyjeżdżamy w Hutkach - Kankach i stamtąd już asfaltem.

W Mitręgach niespodziewanie na zjeździe nie czyniąc niczego nadzwyczajnego… po raz pierwszy w życiu zrywam łańcuch, który wpada mi pod tylną oponę i w ten sposób kontynuuję zjazd próbując się zatrzymać. Amiga twierdzi, że tylko iskry mi spod kół leciały. Trochę strachu się najadłem kiedy hamulce nie działały, a wpadłem w poślizg. Szczęśliwie obyło się bez ofiar.

Teraz już tylko podjazd na skałki w Niegowonicach i można wracać.

Odpoczywamy na skałkach © djk71


Jeszcze chwila pomocy Kosmie i znaną drogą, posiłkując się pociągiem wracamy do domów.

Jura jest tak blisko więc nie rozumiem czemu nie ma mnie tam częściej… Naprawdę nie rozumiem.

Dzięki Darku za towarzystwo.

Ten pierwszy raz

Sobota, 13 sierpnia 2011 · Komentarze(10)
Ten pierwszy raz
W końcu Amiga zawitał do Zabrza :-) Najpierw wspólne śniadanie z naszymi Gośćmi - oprócz Kosmy zawitała do nas Alistar z rodzinką :-) Niestety nikt z nami nie chciał jechać więc ruszyliśmy sami. Na początek pokazałem Darkowi las miechowicki i ruiny. Potem BTR-ami do Segietu, gdzie spotykamy interesującą ofertę.

Okazja? © djk71


DSD mocno odmienione, czyżby wznowili wydobycie?

Kiedyś tu było inaczej © djk71


I kolejka chyba już nie jeździ więc zaczynają rozkradać tory :-(

Komuś się przydało © djk71


Dalej sprawdzałem jak sobie Darek radzi z przejazdem :-)
"Darek! Otwórz!" zadziałało ;-)

Kawałek dalej jest coś… Ktoś wie co to?

A co to? © djk71


Przejazd przez Nakło i chwila postoju w ciekawym towarzystwie nad Chechłem :-)

Dudki :-) © djk71


Kolejny cel to zatopiona kopalnie w Bibieli. Choć jesteśmy blisko to bez mapy nie trafiam i lądujemy…. gdzieś…

Gdzie jesteśmy? © djk71


Zaczyna padać, a do domu… nie wiadomo jak daleko…

W końcu dojeżdżamy do… Pyrzowic ;-)

W górę © djk71


Stąd już wiadomo (mniej więcej) którędy. Darek podziwia park w Świerklańcu.

Jeszcze jedno zdjęcie © djk71


Nic dziwnego. Ładnie tu.

Świerklaniec © djk71


Czas wracać. Na budowie A1 postawili nowy dźwig :-)

Niech się mury... © djk71


Helenka. Na liczniku 96km z kawałkiem. Chyba jeszcze pokażę Amidze osiedle :-) Pokazałem :-)

Znamy się około 16 lat i pierwszy raz byliśmy razem na rowerze...