Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Na Meridce

Niedziela, 18 marca 2012 · Komentarze(13)
Na Meridce

W końcu w terenie. Może nie tak jak sobie zaplanowałem ale zawsze coś...
Wczoraj po porannych pogoniach za twentyninerem zrobiłem wraz z Wiktorem szybkie mycie i przegląd rowerów. Na efekty nie trzeba było długo czekać :-)

Młodzież gotowa do akcji © djk71


Igorek ruszył w swoją stronę, a ja wraz z Wiktorem popedaliliśmy do Mikulczyc żeby spotkać się z Olkiem. Stamtąd na Osiedle Młodego Górnika i... las.

A mogłaby tu być ścieżka... © djk71


W miarę sucho, choć oczywiście nie obyło się bez błotka :-) Sprawdziliśmy jak wyglądają postępy w budowie autostrady A1, a przede wszystkim jak tam tunel dla rowerzystów...

Cieszy oko.... © djk71


Chwila oddechu i wracamy.

Coraz więcej ludzi na rowerach © djk71


Zamieniliśmy się z Wiktorem rowerami żebym mógł zobaczyć co nie działa.

Coś za mała rama ale daję radę... © djk71


Niestety kaseta i łańcuch do wymiany. Nie da się na tym jeździć. Za to Wiktorowi Flash się bardzo podobał ;-) Chyba ma jakieś plany wobec niego... Muszę na niego uważać albo kupić sobie w końcu 29-kę ;-)

29er - Superior vs Mbike

Sobota, 17 marca 2012 · Komentarze(11)
29er - Superior vs Mbike
Casting na 29era wciąż trwa ;) Ale mam wrażenie, że jest blisko, coraz bliżej... :-)
Wczoraj miałem okazję pojeździć trochę na Superiorze 929 w Ostrawie i... po drobnych korektach było bardzo fajnie. Leży odłożony i czeka na moją decyzję i odbiór. Ciekawe czy Milkę dodają gratis?

Na Superiorze - niestety z komórki © djk71


Była też krótka próba na Treku ale chyba jestem uprzedzony.

Jestem w szoku porównując liczbę sklepów i ich zaopatrzenie (i obsługę) w porównaniu z Polską.

U nas nie udało mi się dosiąść ani do Poisona, ani do Radona ;-(

Mam nadzieję, że uda mi się w przyszłym tygodniu choć na chwilę sprawdzić Mbike'a i wtedy pewnie podejmę decyzję.

Myślę, że w tej chwili na placu boju zostają te dwa rowery. Z uwagi na dostępność, na cenę, na... wszystko...

Jeśli chodzi o wygląd, osprzęt to Mbike rządzi, z drugiej strony Superior reklamuje się jako 'PRODUCER OF TWENTYNINERS SINCE 2003" - to też coś znaczy...

Myślenie o fullu chyba jednak odpuszczę...

29ery, Kraków i Jura

Niedziela, 11 marca 2012 · Komentarze(12)
29ery, Kraków i Jura

Nie lubię. Nie lubię robić wpisów kilka dni po jeździe. Nie lubię, bo opadają emocje. Nie lubię, bo umykają gdzieś szczegóły. Nie lubię, bo gdy jadę z kimś to ten ktoś już zrobił wpis i tylko się mogę powtarzać...

Tak jest i tym razem... powoli zaczyna się kolejny weekend, a poprzedni jeszcze nie opisany. Prawdę mówiąc jazdy (na rowerze) było niewiele, a w każdym razie mniej niż się spodziewałem. Mimo to weekend BARDZO udany :-)

Jako, że wszystko zostało opisane to pozwolę sobie odesłać Was od wpisów moich przyjaciół, a ponieważ nie miałem aparatu ze sobą, pożyczę sobie kilka zdjęć z ich blogów żeby choć trochę zobrazować co się działo :-)

W piątek zawitała do nas Asia i Piotrek. Po szybkiej kawie ruszyliśmy wraz z moją małżonką, Wiktorem i Igorkiem do Moniki gdzie czekali na nas już Jurek i Darek.

Na dzień dobry (a raczej dobry wieczór) nastąpiło tradycyjne wręczenie prezentów. Ciekawe kto zgadnie gdzie jest mój.

Kubki Bikestats © kosma100


Rowerowa norka się rozwija. Zapraszam do zerknięcia do sklepiku i na allegro ;-)

Po wesołym wieczorze w sobotę ruszyliśmy na zwiedzanie Krakowa i krakowskich sklepów rowerowych. Niestety nie udało mi się przejechać na Ghoście ale za to pojeździłem na Jamisie i Krossie. Ten pierwszy mimo, że nie mogłem się przekonać do jego wyglądu, wygrał zawody ;-) Niestety za szybko jeździłem i zdjęcia z komórki nie wyszły. Reszta w tym czasie zwiedzała gród Kraka.

Grupa Młynarza © amiga


I działo się...

Kobieta mnie bije © amiga


Tuż po zamknięciu sklepów i dołączyliśmy z odsieczą i wróg został pokonany ;-)

Co ty królu złoty © amiga


Wieczór upłynął pod znakiem humoru i poezji. Młynarz czerpał wzory z Mickiewicza...

"Epopeja" Młynarza ;-) © kosma100


Całość na jego blogu...

Następnego dnia ruszyliśmy w końcu na rowery ale chęć pogadania wzięła górę i zamiast w Ogrodzieńcu i na Pustyni Błędowskiej wylądowaliśmy tylko na skałkach w Niegowonicach. Szkoda tylko, że Amiga musiał się wcześniej urwać.

Jeden stoi, drugi wbiega, tylko Kosma wjeżdża! ;) © Mlynarz


niedziela ... okolice Ogrodzieńca ... © Jurek57


W drodze powrotnej Młynarz pokazał, że nie poświęcił się już tylko poezji i jeszcze pamięta jak się kręci pedałami... Ledwo dałem radę :-)

W domu czekała na nas Joasia Miła niespodzianka.

Kolejny wieczór upłynął pod znakiem śmiechu i... rozmyślań o 29-erze ;-)
Dzięki wszystkim za wspaniały weekend.

Google trip

Sobota, 25 lutego 2012 · Komentarze(9)
Google trip
Gdyby nie wczorajsza informacja od coco75, że jedzie rano do Gliwic rowerem, pewnie bym poranek spędził w łóżku przed telewizorem i komputerem jak to ostatnio miało często miejsce. Cóż, zmęczenie pracą i brzydka pogoda sprzyjają lenistwu. Wstaję o 6-tej i... jest dobrze. Nie pada. Smarowanie roweru, bo muszę przyznać ze wstydem, ze po ostatniej jeździe tego nie zrobiłem, śniadanko i w drogę.

Google w Zabrzu © djk71


Dojeżdżam do domu Olka i go nie ma. Nie to nie - wracam do domu. Nie, nie dlatego, że mi się nie chce samemu ale dlatego, że założyłem tylko czapeczkę i... zapomniałem kasku. Olek dogania mnie pod blokiem. Po chwili ruszamy.

W Rokitnicy na zlodowaciałym kawałku rowerówki Olek zalicza glebę. Na szczęście obywa się bez większych szkód. Przed kolejnym oblodzonym kawałkiem Olo ucieka na ulicę. Ja jestem twardy! Lód też. Na szczęście też bez ofiar. Jedziemy razem ulicą.

Wieje. Miejscami bardzo mocno, choć chyba mniej niż zapowiadano. W Gliwicach się rozstajemy. Na Placu Krakowskim chwila zastanowienia się co dalej. Pusto tu...

Jaki tu spokój... © djk71


... miejscami zdradliwie (choć nie tak ja na naszej rowerówce)...

Trzeba być ostrożnym © djk71


... ale nad głową... błękitnie :) W końcu.

Niby tylko kolor, ale jak się okazuje można za nim zatęsknić © djk71


W Zabrzu dziwnie bez zegara na stadionie...

Nie ma zegara... jest budowa... © djk71


... ale wkrótce będzie ładnie :)

Już wkrótce... © djk71


W centrum sklepik dla miłośników wyszukanej mody ;-)

Wyszukana moda w Zabrzu © djk71


Powrót przez Biskupice gdzie... zaczynam tracić siły. Nie wiem czy to wina wiatru, czy zbyt szybkiego tempa.

Kadencja: 83

Mokro i zimno i zwycięstwo...

Niedziela, 19 lutego 2012 · Komentarze(11)
Mokro, zimno i zwycięstwo...
Już muszę. Wczoraj nie było szans ale dziś choć na chwilę muszę wyjść na rower. To nic, że zapowiadają deszcz. Po prostu muszę.

Dołącza Kosma. Ruszamy. Rzut oka na budowany wiadukt na A1.

Wiadukt już prawie stoi... © djk71


I jedziemy. Pierwotnie w planie był Chudów ale rzut oka na zegarek i wiem, że nie zdążylibyśmy wrócić przed meczem. Dziś klasyk: Górnik - Legia ;-)

Jedziemy w stronę Tarnowskich Gór. Pada z góry i z dołu. Chłodno.
Chwila przerwy na Rynku.

Rock Machine na Rynku © djk71


Coraz chłodniej w ręce. Przemokły mi rękawice - nie doceniłem pogody i wziąłem zbyt cienkie. Niestety po chwili czuć tego efekty. Ręce marzną, drętwieją, zaczynają boleć ;-(

Buty mokre mimo ochraniaczy… Plecy też zaczynają być mokre. Może w końcu zacząłbym używać błotników... Nie jest dobrze. Już chcę być w domu. Dojeżdżamy. Palce mam tak zdrętwiałe, że nie potrafię wcisnąć przycisku domofonu. Nic dziwnego, skoro chwilę wcześniej nie potrafiłem zmieniać przerzutek.. :-(

To nie za taką jazdą tęskniłem... Ale tak to często bywa... Kiedy na coś bardzo czekamy to potem różnie to wygląda... Na szczęście w drugą stronę to też działa, czasem robimy coś, idziemy gdzieś bez chęci, a potem jest super... :-)

Górnik wygrywa 2:0 :)

WOŚP - Śląska Świąteczna Masa Krytyczna

Niedziela, 8 stycznia 2012 · Komentarze(13)
WOŚP - Śląska Świąteczna Masa Krytyczna

Kolejny finał WOŚP. Jubileuszowy. Dwudziesty. W sumie chciałem tu napisać laurkę dla Jurka i wszystkich ludzi, którzy sprawili swoim działaniem, swoimi datkami, że to czerwone serduszko jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych i budzących pozytywne emocje symboli. Chciałbym ale nie zrobię, bo po co… każdy wie… Prawie każdy. Bo jak się dziś w kościele okazało, znów komuś przeszkadza, że ktoś robi coś dobrego…

Żeby nie było, że marudzę to dalej już tylko o rowerach. Mimo niskiej temperatury i deszczu ruszamy z Moniką do Gliwic skąd startuje dziś Śląska Świąteczna Masa Krytyczna. Na trasie imprezy dziś: Zabrze, Bytom, Ruda, Świętochłowice, Chorzów i Katowice. Niestety my dziś dołączamy tylko na początek trasy.

Na miejscu sporo znajomych twarzy, dociera również mimo wczorajszych przygód Olek. Wszyscy otrzymujemy okolicznościowe kamizelki.

WOŚP - kamizleka masowa © djk71


Po chwili, eskortowani przez policję ruszamy. Chłodno. Szczególnie w palce u rąk. Na rogatkach Zabrza przejmuje nas miejscowa policja. Jedziemy dość fajnym tempem do Bytomia. Przed Bobrkiem zaczyna nas eskortować policja bytomska. Chłopaki jakby nie wierzyli w siłę swoich kogutów włączają dodatkowo światła awaryjne. No cóż… Tempo spada do ok. 12km/h. Zbyt wolno. Poprzednie tempo było w sam raz. Dołącza do nas prezydent Bytomia. Jedziemy pod BECEK gdzie czeka na nas pyszna zupka i odblaskowa opaska.

Rozmowy ze znajomymi i masa rusza dalej. Masa tak, my też ale w inną stronę - do domu. Fajnie, że udało się choć na chwilę dołączyć do tej fantastycznej grupy.

Przed deszczem

Poniedziałek, 2 stycznia 2012 · Komentarze(15)
Przed deszczem
Ciepło jak wiosną. Niestety nie ma urlopu, a dodatkowo po pracy jeszcze niemiecki i zakupy. Mimo to wracając do domu mam chęć wyskoczyć choć na chwilkę na rower. Nawet po ciemku. Myślę, ma to wpływ również wczorajsza przejażdżka :-)

Dziś niestety Olek nie odpowiada. Nie szkodzi. Jadę sam. Krótka pętla: Helenka - Stolarzowice - Ptakowice - Zbrosławice - Wieszowa - Rokitnica - Helenka. Ma padać więc krótko. Niestety, w Ptakowicach już kropi, w Zbrosławicach regularnie pada. Do tego wiatr. Wieje. Mocno. Próbuję skupić się na kręceniu. Ciężko mi to idzie. Nie wiem, czy to zmęczenie, czy warunki na dworze, czy fakt, że myśli uciekają do pracy, do tego co chcę, co muszę zrobić... I do tych innych rzeczy, które chciałbym zrobić poza pracą. Strasznie się męczę na podjeździe do Wieszowej. Na podjeździe na Helenkę podobnie.

Nie robiłem zdjęć. Ciemno, mokro... ale jak to wpis bez zdjęcia? To może przykład jednej z kart do gry, którą dostaliśmy na święta. Nawiązuje do jednej z moich wycieczek z Wiktorem ;-)

Karta do gry :-) © djk71


Kadencja: 85

4000 za mną ;-)

Niedziela, 25 grudnia 2011 · Komentarze(16)
4000 za mną ;-)
Wigilia za nami. Mnóstwo fantastycznych prezentów, w tym ten jeden zupełnie niespodziewany i… jeden super... super.. super... Gra jakiej nikt inny nie ma ;-) Stworzona w oparciu o nasze rodzinne rowerowe historie... Niesamowite dzieło Kosmy :-)

Biały kruk - nikt nie ma takiej gry!!! © djk71


Oprócz prezentów było mnóstwo jedzenia. Dziś czas spalić parę kalorii po wczorajszym obżarstwie :-) I dokręcić parę kilometrów, żeby na rocznym liczniku była czwórka z przodu ;-) Ruszamy z Moniką. W sumie to nie wiem gdzie tu jechać. Rower wyczyszczony po Masakrze, w lesie pewnie mokro więc może asfalt… Niech będzie. Kilkaset metrów asfaltem i... terenową drogą w stronę Przyjemnej zobaczyć jak postępy w budowie kolejnego odcinka autostrady A1.

A1 - wiadukt na Przyjemnej © djk71


Dzieje się :-) ale na asfalcie błoto i po chwili jestem cały w kropki ;-(

Nic to, jedziemy w stronę Zbrosławic. Po drodze klinuje mi się łańcuch ale udaje się go nie zerwać.

Znak mówi z górki a mnie się wydaje, że pod... © djk71


Dalej kierunek Wieszowa, trzeba pokazać Monice nowe ronda i wjazd na oddany w czwartek odcinek A1 z Maciejowa do Wieszowej, a raczej do zjazdu Zabrze-Północ. Ciekaw jestem kto wymyślił nazwę wcześniejszego zjazdu miedzy Czekanowem i Szałszą - Zabrze - Zachód ;-)

Rowerówka na autostradzie? © djk71


Zamiast kulturalnie wrócić asfaltem do domu coś mnie podkusiło i zamierzam przejechać przez działki. Na działkach sucho. Przed… wystarczyło 15m żeby ubabrać, rower, buty… wszystko… Obok był asfalt! A tu mieszanka gliny i błota ;-(

Skąd ja znam ten widok © djk71


Monice to jednak nie przeszkadza i postanawia zatańczyć...

Tańczę na błocie... © djk71


Wracamy do domu. Ciekawe kto mi teraz wyczyści rower?

Funex Orient 2011, czyli nie tak to miało być

Sobota, 26 listopada 2011 · Komentarze(15)
Funex Orient 2011, czyli nie tak to miało być

Wstęp

Kolejny maraton na orientację - Funex Orient -200km w 16h. Start o 9:00 rano, meta o 1:00 w nocy.

Meldujemy się z Kosmą (i jej nowym rumakiem) w bazie w piątkowy wieczór. Rejestracja, kolacja, krótkie pogaduchy ze znajomymi i idziemy spać .

Poranek rześki :-) Niby około 6 stopni ale porywisty wiatr wtrąca swoje trzy grosze.

Start, czyli Funex Show

Start nieco inny niż zwykle. Bez rowerów. Rowery czekają z boku a my wraz z biegaczami na hasło START ruszamy szukać ukrytych na terenie placu szkolnego karteczek z numerkami. W trakcie rejestracji każdy z nas dostał dwie karty startowe; małą i dużą. Teraz musimy odnaleźć numery punktów z małej karteczki. Po odnalezieniu pierwszego punktu biegniemy do bazy żeby tam przedziurkować i kartę i… szukamy kolejnego punktu. Niestety po chwili w bazie jest szaleństwo. Część osób rezygnuje z tej zabawy inkasując za o 15 min. kary.

Kto podbił wszystkie punkty lub wybrał karę - dostaje mapę. 1:100 000 i 18 punktów do odnalezienia. Tradycyjnie rozrysowanie trasy z uwzględnieniem faktu, że przynajmniej połowę punktów będziemy zdobywali w ciemnościach. Kilka punktów na krańcach mapy :-( Ruszamy o 9:25.


K1 - ujście rzeczki

Zawsze najbardziej się obawiam starty czasu przy wyjeździe z miasta. Tym razem tak zaplanowaliśmy trasę, że nie ma z tym problemu, choć przez chwilę pojawiły się wątpliwości. Ujście rzeczki jest koło mostu, który szybko namierzamy. Punkt zaliczony.

K2 - mostek
Ruszamy na kolejny punkt i też nie ma problemu. To znaczy jest. Nie ma perforatora. Chyba, że jest pływający...

Perforator? © djk71


Telefon do organizatora i okazuje się, że punkt jeszcze nie jest rozstawiony. Zaliczenie na telefon. Ok. wracamy, minęła godzina od startu. Dobrze, ale punkty były blisko. Teraz kolej na dłuższy przelot.

R35 - mostek
Obok dawnego tartaku trafiamy na malowniczą ścieżkę wzdłuż rzeki. Monika szaleje na nowym rowerku.

Szalejemy © djk71


Do punktu docieramy bezbłędnie choć… bardzo wolno. Za wolno. Bardzo za wolno.

Na mostku © djk71


R45 - skrzyżowanie - na karcie z opisem punktów dopisek, że punkt przeniesiony bardziej na południe.

Do Cichego spokój, w Marianowie znów wolno. Widać jednak zbyt szybko, bo… jak się po chwili okaże wyjeżdżamy kawałek za daleko. Wystarczyła chwila nieuwagi i braku patrzenia na kompas :-( W efekcie lądujemy gdzieś… Szybka próba orientacji mapy i ruszamy na północ by po chwili znaleźć się obok jeziorka, w pobliżu którego jest punkt.

Urlopu by się chciało... © djk71


Jest, a właściwie ma być. Przeczesujemy metr po metrze tracąc tam dobrze ponad godzinę. Telefon do organizatora i zapewnienie, że punkt jest na swoim miejscu. Jeszcze jedno podejście i rezygnujemy. Szkoda straconego tu czasu.

R33 - połamane drzewo
Do punktu docieramy bez problemów. Czas na posiłek. Późno. Zjadamy i wcale nie ma dużo więcej siły. Nie podoba mi się to.

R40 - skraj lasu
Długi odcinek, strasznie się ciągnie. Punkt odnaleziony bez problemu. Nadchodzi zmierzch. Zakładamy lampki, odblaski, kamizelki.

R32 - most

Kolejny długi jak diabli przelot. Po drodze wypadek. To przypomina nam o tym, że jest sobotni wieczór na wioskach ;-(
Skrzyżowanie i… konsternacja. Na mapie wygląda to trochę inaczej. Szukamy ścieżki u kogoś na podwórku, na polu, w końcu nas olśniewa, że ścieżka na mapie to w rzeczywistości piękny nowy asfalt. Jest most, jest obok mostu punkt.

Nic nie widać? Tam też tak było... © djk71



R38 - nora

Sceptycznie jestem nastawiony do szukania nory w lesie w nocy ale koniec końców jedziemy. Przez las. Odmierzając odległości nie znajdujemy właściwej ścieżki ;-( Jeszcze jedna próba i kilkaset metrów przedzierania się pieszo i fiasko. Drugi punkt, z którego rezygnujemy.

R31 - skrzyżowanie
Nie widzę go na mapie. W rzeczywistości też nie jest lepiej. Budzimy mały popłoch wśród mieszkańców okolicznego domku. Nic dziwnego, ktoś im się za płotem szwenda świecąc latarkami po oknach. Podejście z dwóch stron i echo ;-( Może od strony torów? Też nie ma :-( Drugi punkt z rzędu odpuszczony ;-(

Dojeżdżamy do Brodnicy i przerwa na kawę w Mc Donald's. Dyskusja co dalej. Już 20:00, czasu mało (5 godzin) realnie oceniamy, że jesteśmy w stanie odnaleźć 2-3 punkty. Jedziemy.

R36 - sławojka
Uświadamiam po drodze Monikę co to takiego, zdziwiony, że nie wie. Koło punktu widać krążące po krzakach światełka. Ludzie szukają. "Macie?" - pytam bez sensu, bo przecież gdyby mieli to by już pojechali dalej. "Nie!" - odpowiadają. "A wiesz może co to sławojka?". Wybucham śmiechem, bo czego w końcu tak zawzięcie szukają… ;)
Trochę krążenia i jest. Znajduję. Odbijam punkt i jedziemy dalej.

R43 - mostek
Jedziemy bardzo powoli. Dróżka obok cmentarza i w końcu docieramy na punkt. Po chwili przerwa. Posiłek. Dyskutujemy co dalej. Kusi mnie 44, Monika woli 30. Po chwili wiem, że na dziś to już tyle. Jedziemy do bazy.

Meta
Bardzo powoli docieramy do mety. Po drodze rozstawionych kilka patroli drogówki. Przyglądają nam się ale nie zatrzymują. Świecimy jak choinki. Jedziemy przepisowo. Docieramy do bazy. Okazuje się, że więcej osób miało problemy z R45. Ponoć jedni twierdzą, że był w "nowym" miejscu, inni, że w "starym". Wszyscy z którymi rozmawiamy (także zwycięzcy tras) twierdzą, że punkt był tam gdzie go wstępnie zaplanowano, a nie tam gdzie nas skierowano. Taki lekki niesmak po tym pozostaje.

Fajna trasa choć nie na naszą dzisiejszą kondycję. Wiatr nam też nie pomagał, ale prawda jest taka, że nie pomagał nikomu. Szkoda, że nie udało się zaliczyć więcej punktów ale czego wymagać jak średni puls z całej trasy to 125 (zwykle, jest to co najmniej 148). W strefie raptem 3 godziny, 8 godzin poniżej… :-( Źle. Mimo 25-tego miejsca w zawodach awansuję (wg wstępnych wyliczeń) na 19 miejsce w klasyfikacji generalnej. Dobre i to. Choć ciężko będzie to utrzymać po Maskarze.

Jeszcze przepyszna kolacja i trzeba iść spać. Rano wstajemy wcześnie i ruszamy do domu. Za tydzień Mini Nocna Maskara.

Kadencja: 68

Tropiciel 7

Sobota, 19 listopada 2011 · Komentarze(17)
Tropiciel 7

Wstęp
Dzięki informacji WrocNama dowiedziałem się o tej imprezie kilka tygodni temu. Mimo różnych rodzinnych planów udało się wszystko zorganizować tak, że wraz z Wiktorem docieramy do Obornik Śląskich w piątkowy wieczór. Startujemy jako drużyna: "Uwaga! Schody", nie wiem czemu moje dziecko uznało, że wymyślona przeze mnie nazwa: "Pięknowłosi" nie pasuje do nas. Chodził mi co prawda po głowie pomysł wyjazdu o 2 w nocy z domu, ale stwierdziłem, że będziemy zmęczeni, niewyspani itp. Więc wygrała opcja z noclegiem. Po przyjeździe załapujemy się jeszcze na odprawę techniczną i… przyglądamy się jak pustoszeje pełna jeszcze przed chwilą olbrzymia sala gimnastyczna. To piechurzy ruszają na swoje trasy. Przed nimi noc w terenie, przed nami nocleg na sali i start o 6:00 rano. Okazuje się, że noc na sali spędzamy my i... organizatorzy. Reszta rowerzystów (z reguły z okolicy) dojedzie prawdopodobnie od razu na start. Nie ma ich zresztą zbyt wielu - startuje 30 osób, czyli 15 zespołów. Piechurów jest ponad… 550!

start
Pobudka o piątej, szybkie śniadanie (szybkie, bo większość dodatków do bułek została… w domowej lodówce), ubieramy się, pakujemy i... na starcie jesteśmy w ostatniej chwili. Nie ma czasu szukać znajomych. Przyglądamy się mapie. Ustalamy kolejność zaliczania punktów i rysujemy - trochę niezależnie (co potem wyjdzie w praniu) - warianty tras.
Jeszcze ciemno, ruszamy i na początek to czego nie lubię… wyjazd z miasta. Na szczęście Oborniki nie są zbyt duże i trafiamy na właściwą drogę, by… po chwili się zgubić… wracamy i… jeszcze raz ta sama droga… Niestety wydaje nam się, że mapa nie pokrywa się z oznaczeniami nazw ulic w realu. W końcu trafiamy na ul. Zachodnią i mkniemy w kierunku punktu pierwszego

Y - Wawrzynowa Zagroda (gorąca herbata)
Mając na względzie problemy sprzed chwili kontrolujemy trasę. Na szczęście bez przeszkód docieramy do punktu. Nie korzystamy z herbaty, bo przecież dopiero co ruszyliśmy, co innego Ci, którzy siedzą tam już od ponad 10 godzin. Pytamy, czy przebijemy się jadąc dalej na wprost. Dowiadujemy się, że czwórka już tam pojechała i jeszcze nie wrócili. Jedziemy. Niestety szybka ścieżka się kończy i lądujemy w krzakach. Chwili przedzierania się na azymut przez jakieś kolczaste krzaki i w końcu lądujemy w Morzęcinie Małym.

R - Ambona leśna (zad. logiczne - obrót)
Ruszamy w stronę punktu, którego nie zaznaczyłem na trasie. Na szczęście zauważyłem go, a poza tym Wiku miał go rozrysowany. Jedziemy. Bez żadnego problemu (sorry WrocNam ;-) i koledzy) docieramy do niego od północy. Prawie bez problemu, bo jadąc po asfalcie wjeżdżam w dziurę, co brzmi groźnie. Kawałek dalej mam wrażenie, że nie mam powietrza z tyłu. Wiku zaprzecza temu, mówiąc, że mam. Jak się potem okaże miałem… ale tylko u góry :-)
Na punkcie losuję zadanie logiczne i dostajemy zabawkę, typu dwa zaplecione i powyginane kawałki gwoździ - przypominają mi się Czterej Pancerni, gdybym miał tyle sił co Gustlik pewnie bym je rozgiął, rozdzielił i zgiął ponownie. Niestety nie udaje nam się tego rozwiązać. Trudno, jedziemy dalej. A właściwie chcemy jechać, bo… muszę zmienić dętkę. Żeby było trudniej pompka przestaje działać. Czyżby to koniec? Jakoś na siłę udaje się jednak napompować koło i jedziemy.

Żeby nie było nudno... © djk71


P - Skrzyżowanie leśnych ścieżek - Parasim (strzelnica)
Baz najmniejszych problemów docieramy do amerykańskiej bazy wojskowej. Bez obaw, bo to teraz nasi przyjaciele.

Bratnia armia? © djk71


Wita nas "Morning", "Wasze carts, please) :-) Kto strzela?" Na usta mi się ciśnie Vietcong, ale domyślam się, ze to chodzi, o któregoś z nas. Wiktor ma ochotę, więc dostaje do ręki karabin i próbuje. Niestety bez sukcesów. No cóż, jeszcze nie miał w szkole Przysposobienia Obronnego (jest w ogóle takie coś jeszcze?).

Trafię, czy nie? © djk71


Ruszamy dalej.

O - Skrzyżowanie leśnych dróg (punkt zad.)
Kolejny bezproblemowo namierzony punkt. Tu czekają na nas liny. Wiktor zakłada uprząż, a ja wciągam go na drzewo, gdzie ma zadanie podmienić wstążki. Luz. Bez strachu, bez problemu (nie licząc trochę niezbyt wygodnie założonej uprzęży). Adrenalina sprawiła, że nie poprosiliśmy nikogo z obsługi o zrobienie zdjęć, szkoda. Robimy zdjęcie innym...

Inni też nie mieli łatwo... © djk71


W - Nowy Staw - WOPR (punkt zadaniowy)
W drodze na kolejny punkt zagadujemy się i nie uzgodniwszy trasy jedziemy trochę za daleko. Na szczęście stąd też można dojechać do punktu. Zaczynają się piachy ;-) Dojeżdżamy do stawu, gdzie czeka na nas ponton i pagaje. Dajemy radę. :-)

Rowerek... wodny? chyba nie... © djk71


E - Skrzyżowanie leśnych dróg (poczęstunek)
Do następnego punktu mamy kawałek drogi. Czuć zmęczenie, szczególnie na piaskach i podjazdach, do tego Wikowi szaleją przerzutki. Na punkcie zmarznięta ekipa częstuje nas zmarzniętymi Snickersami. Szybka analiza czasu i mapy. Nie zdążymy zaliczyć wszystkiego. Ruszamy na punkt F mając nadzieję zaliczyć po drodze nieobowiązkowy punkt X.

X - Rów przeciwczołgowy = Festung Breslau (punkt ruchomy nieobowiązkowy - do zdobycia 30 minut)
Odnajdujemy rów od zachodniej strony. Nieprzejezdny. Pół prowadzimy rowery, pół jedziemy obok. W oddali widzimy dym… a z rowu wychodzi zziębnięty żołnierz Wermachtu.

A mieli być w ukryciu... Ale co się dziwić... To tylko Wermacht... :-) © djk71


Podbijamy punkt i ruszamy w stronę kolejnego.

F - Lisia Góra - Festung Breslau (punkt zad.)
Na punkcie spodziewamy się rozszyfrowywania pocztówek (sumiennie odrobiliśmy zadanie domowe , nawet znajomi się zaangażowali - dzięki wielkie) bo wydawało mi się, że pocztówki były sygnowane przez Festung Breslau. Pomyłka, na punkcie spotykamy bratnią (już chyba nie) Armię Czerwoną. Niestety powoli się już zbierają do odejścia (wydawało mi się, że opuścili ten kraj w 1993…) i nie będziemy już szukali min. Szkoda :-(

Armia Czerwona - wciąż tu są? © djk71


Do mety
Zostały nam 3 punkty i jakieś 45 minut. Jest szansa na zdobycie jednego - T ale zmęczenie radzi jechać do mety. I tak robimy. Dojeżdżamy na metę, większość rowerzystów jeszcze w terenie. Oddajemy kartę, wrzucamy kartki na losowanie nagród i idziemy na obiad (też na kartki) :-)

Hasła i kartki © WrocNam


Nie zrobiłem zdjęcia więc posilę się zdjęciem zapożyczonym od WrocNama (mam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko temu) :-)

Zupa smakuje... © djk71


Michała i resztę bikestatsowej ekipy (biker81, drbike, morpheo) spotykamy dopiero na mecie. Wspólnie obserwujemy jak organizatorzy losują chyba ze sto nagród.

Wiku wygrywa ręczniczek oraz czapeczkę, ja kubek EURO 2012, matę do ćwiczeń, mapę i przewodnik.

A jednak wygrywam ;-) © djk71


Niestety nasi koledzy mają mniej szczęścia. I to już koniec. Jeszcze rzut oka na kolejnych żołnierzy...

Są wszędzie... © djk71


I czas wracać.

Muszę przyznać, że bardzo fajna impreza. Świetnie zorganizowana, punkty z pomysłem, humorem. Fajnie gdyby na następną (w maju) udało się dotrzeć.
Nie wiemy, na którym miejscu skończyliśmy, bo wyniki będą dopiero w poniedziałek, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsza była świetna zabawa.

Średnia kadencja: 57 :-(