Jesienne Trudy 2011 czyli matematyka, czepiak i cztery litery...
Cieszyno w powiecie łobeskim (zachodniopomorskie) - kolejna impreza na orientację. Daleko. Dojeżdżamy z Kosmą w piątek przed dwudziestą trzecią. Szybka rejestracja, kilka słów ze znajomymi, ugaszenie pragnienia i nocleg w zimnej sali. Zmarzłem.
Rano z trudem (w końcu to Trudy) się zbieram i przygotowuję. Do startu. Zimno.
Dostajemy mapy i szybka kalkulacja. Tym razem punkty liczone są wagowo więc trzeba dobrze przemyśleć co warto zaliczać, a na co szkoda czasu. Chwilę trwa zanim dochodzimy do porozumienia ale w końcu ruszamy.
PK6 - skrzyżowanie drogi ze strumykiem
W drodze do punktu przypomina mi się teoria mojego syna, który twierdzi, że człowiek pochodzi od małpy, a jego ojciec od czepiaka… Ale czy to ja się czepiam?
Młode potomstwo czepiaka na Czepiaku ;-)© kosma100
Punkt odnaleziony o 8:09.
Baterie padły w aparacie więc dziś tylko zdjęcia zapożyczone od Moniki.
PK9 – skrzyżowanie dróg (przy znaku „dojazd pożarowy”).
Punkt odnaleziony bez szybko i bez problemów o 8:57.
PK7 – rozwidlenie dróg
Chyba najdłuższy odcinek terenem, dziś głównie asfalty rządzą i tu wygrywają, ci co są szybcy na szosie.
9:41
PK11 - skraj lasu, w pobliżu znaku „dojazd pożarowy”
Chwilę wcześniej tablica Teren Wojskowy - wstęp wzbroniony, ale nie dotyczyło to chyba szosy ;-)
10:36 jesteśmy na punkcie. W końcu synchronizujemy tempo jazdy. Wcześniej było rożnie.
PK12 - przy jeziorze w pobliżu narożnika płotu
Prosty dojazd. Spotykamy Pawła C. , z którym będziemy się jeszcze kilkukrotnie mijać na trasie.
PK8 - rozwidlenie dróg (przy pieńku)
Szukamy, szukamy, a punktu nie ma. Kiedy już chcę dzwonić do organizatora rzucam okiem po raz kolejny na mapę i… punkt pewnie jest przy następnym rozwidleniu. Oczywiście. :-) 11:54. Nie jest źle z czasem.
PK10 - skraj lasu (w pobliżu ruin domu)
Do punktu docieramy w towarzystwie tomalosa. Spociliśmy się nieco ;)
12:27.
Odjeżdżamy od punktu i trzeba zaplanować resztę trasy. Nie do końca wiedząc w jakiej będziemy formie zaplanowaliśmy tylko część na starcie. Minęło 5:30h (pozostało 9:30h), mamy 7 z 16 punktów (180 z 400 pkt przeliczeniowych). Jest… dobrze ;-)
PK15 - skrzyżowanie drogi ze strumykiem
Spokojnie, bez przygód. 14:06. Tylko po drodze wizyta w sklepie. Jedna z kilku dziś. Dużo pijemy.
PK14 - rozwidlenie dróg
Punkt wydaje się być prosty jednak zamiast wylądować na skraju lasu lądujemy w jego głębi. Chwila szukania i… rezygnujemy. Szkoda bo to dość "ciężki" punkt, ale już przerabialiśmy na innych imprezach kręcenie się wokół punktu i tracenie czasu.
PK16 - skrzyżowanie drogi ze strumykiem
Uchodzi ze mnie powietrze. Zmęczenie + nieodnaleziony punkt robią swoje. W jednej z kolejnych wiosek (Maszewo?) zarządzam postój. Kładę się na trawie i nie chce mi się ruszyć. Co więcej chyba nawet na 1-2 min. zamyka mi się oko. Potrzebowałem tego. Dostaję kopa i ruszamy dalej. Punkt odnaleziony o 16:31.
PK13 - skrzyżowanie drogi ze strumykiem
Bolą mnie plecy i… trochę poniżej… Coraz częściej nie mogę znaleźć sobie właściwej pozycji na siodełku.
Na punkcie jesteśmy o 17:07
PK5 - rozwidlenie dróg w pobliżu strumyka.
Blisko i prosto. Jedyny punkt, na którym nie ma perforatora. Komuś się przydał. 17:48.
PK4 - przy jeziorze tablica informacyjna.
Od tego punktu mieliśmy zacząć, bo teraz nadrabiamy kup kilometrów. Jego odpuszczenie na początku było wynikiem błędnej kalkulacji. :( Jesteśmy na punkcie o 18:43. To ostatni punkt dla wielu osób. Dla nas ostatni… przy świetle słonecznym.
Na PK 4 - Jesienne Trudy© kosma100
PK3 - stary przystanek kolei wąskotorowej.
Punktu szukamy po ciemku, jest trudniej niż za dnia, ale po chwili jest ;-) 19:54. Tutejsze miasteczka mają swój klimat w ciągu dnia. W nocy… hmmm… to trzeba zobaczyć/ przeżyć… :-)
PK1 - skrzyżowanie drogi ze strumykiem.
Do punktu dojeżdżamy bez problemu o 20:15. I to chyba koniec. W sumie można by jeszcze próbować szukać dwójki, którą również przekalkulowaliśmy, bo powinniśmy ją zaliczyć dużo wcześniej, odpuszczamy jednak. Ryzykowne, za dnia pewnie pojechalibyśmy, teraz mogłoby się okazać, że nie zdążymy dojechać na metę na czas. Musielibyśmy dołożyć jakieś 16km
Na mecie jesteśmy o 21:05. Zupka, kąpiel i wieczorne pogaduchy. W międzyczasie dowiadujemy się, że Monika jest druga. Ładnie. Ja niestety gorzej mimo tlu punktów. Większość zaliczyła wszystkie :-( Dekoracja nastąpi za chwila, a nie rano jak było zapowiedziane. To dobrze, będzie można wcześniej wrócić do domu.
Okazuje się, że nagradzane są… tylko pierwsze miejsca. Szkoda. Nawet dyplom za drugie i trzecie miejsca byłby miły.
Ogólnie fajna impreza. Kameralnie, sympatyczni organizatorzy (choć nie wiem czemu się Zabrza czepiali… :-), fajne tereny i pogoda, która była świetna jak na koniec września.
Co do trasy to prosta nawigacyjnie i szybka. Szczerze mówiąc ja wolę chyba punkty bardziej pochowane i mniej asfaltu, ale to już tylko moja opinia. Organizacyjnie można by się było przyczepić do paru rzeczy (numerki (ich brak), karty bez laminacji, bufet dopiero na mecie…) ale chłopaki nadrabiali dobrymi humorami i uśmiechem więc można to było wybaczyć, szczególnie, że udostępnili publicznie swoje prysznice ;-)
Ledwie chodzę. Dawno mnie tak nie bolały nogi, plecy i... sami się domyślcie...