Wpisy archiwalne w kategorii

Z kamerą wśród...

Dystans całkowity:45694.95 km (w terenie 13501.58 km; 29.55%)
Czas w ruchu:3182:13
Średnia prędkość:14.67 km/h
Maksymalna prędkość:92.52 km/h
Suma podjazdów:108980 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:193 (100 %)
Suma kalorii:559155 kcal
Liczba aktywności:1503
Średnio na aktywność:31.69 km i 2h 07m
Więcej statystyk

Urodzinowa ZMK i Śnieżka

Piątek, 10 sierpnia 2012 · Komentarze(9)
Urodzinowa ZMK i Śnieżka
W ostatniej chwili wyjazd na urodzinową Zabrzańską Masę Krytyczną. Dojeżdżamy dwie minuty przed startem.


Zdjęcie zapożyczone od niejakiego Janka :-)

Start i po kilkuset metrach policja każe nam zjechać na parking gazowni. Będą sprawdzali rachunki, czy trzeźwość?


Okazuje się, że... wypuszczają nas w grupach po kilkanaście osób. Dziwnie... (wiem, że zgodnie z przepisami).

W Mikulczycach na skrzyżowaniu grupy ponownie się łączą. Stąd bez większych problemów - nie licząc chwili kiedy Wiku atakuje krzaki - rowerówką docieramy do campusu w Rokitnicy :-)

Tu czeka na nas herbatka, napoje, kiełbaski, książki, serduszka... Sympatycznie. Na nasze oko przyjechało koło setki luda :-)

Po konsumpcji i krótkich rozmowach ruszamy jeszcze z Amigą na chwilę do lasu. Niestety szybko się robi ciemno i trzeba powoli wracać...

Jutro wyjazd do Karpacza i w niedzielę kolejny atak na... Śnieżkę :-) Czy będzie szybciej niż w zeszłym roku, czy uda się wjechać bez podprowadzania? Wątpię, ale spróbuję. Trzymajcie kciuki.

Miała być Anka...

Niedziela, 5 sierpnia 2012 · Komentarze(5)
Miała być Anka...

Dinuś © djk71


Po wczorajszej wycieczce w okolicach Imielina, dziś w planach tereny opolskie i w końcu Anka :-) Z tej strony jeszcze tu nie jechałem.

Ruszamy samochodami później niż planowaliśmy i... lądujemy w opolskim zoo. Niestety, nie wpuszczą nas tu z rowerami ;-( Chwila wahania, czy opuszczamy resztę ekipy i sami zwiedzamy okolicę na siodełku, czy jednak zwiedzanie? Decydujemy się schować rowery do auta i wraz z resztą ekipy pooglądać zwierzątka.

Niby tylko małpka © djk71


Trafiamy na karmienie…

Kulturalna małpka... © djk71


Musimy oczywiście zrobić sobie zdjęcie koło zeberek :-)

Paski... © djk71


Bo…

Kto się opiekuje zebrą? © djk71


Piękny ogród, tylko pogoda nie dla mnie. Powoli umieram. Chyba dziś nie dotrę na Annaberg, nie mam siły. Spędzamy tu więcej czasu niż planowaliśmy… Pora coś zjeść. Cel - naleśniki w Opolu. Dawno tu nie byłem, ale wtopy nie ma. Wciąż dobrze dają tu zjeść. Posiłek umila nam Ewa Uryga ;-)

Bywały lepsze sceny... © djk71


Krótki spacer po mieście i jedziemy do Krasiejowa. Trochę późno ale dzieci chcą ;-)

Pięknie © djk71


Ekipa wchodzi do parku, a my z Darkiem ruszamy na krótki objazd okolicy. Chciałem dojechać tylko do Ozimka, ale znaki pokazały, że do Jeziora Turawskiego wiedzie szlak i mamy tam raptem tylko 3km z Ozimka. Jedziemy. Chcemy zobaczyć jezioro i wrócić, bo czas mamy ograniczony.

Szlak jest piękny ale… wiedzie nas cały czas wzdłuż, a nie przy jeziorze. W końcu próbujemy "na czuja" go poprawić, ale i to nie pomaga. Dojeżdżamy do Rzędowa. Rzut oka na zegarek i… chyba nie zdążymy wrócić na czas. Niedaleko jest Turawa, ale to wydłużyłoby drogę więc decydujemy się wrócić tak jak przyjechaliśmy. Niestety, jeden zakręt w lewo i jedziemy inną trasą. W efekcie mała pętelka - jadąc przez Turawę, czyli wokół jeziora pewnie wyszłoby na to samo ;-)

W Ozimku rzut oka na most

Najstarszy żelazy most wiszący na kontynencie europejskim... © djk71


I wracamy do reszty towarzystwa. W samą porę.

Nie było Góry św. Anny ale i tak było za… tzn. bardzo fajnie :-)

Beskidy na full sztywnym :-)

Niedziela, 29 lipca 2012 · Komentarze(6)
Beskidy na full sztywnym :-)

Po wczorajszej wycieczce po górach dziś… kolejna… tym razem w większym gronie… i jak znam życie… jeszcze trudniejsza, bo ze starymi wyjadaczami… Krótka noc i telefon uspokajający, że mamy jeszcze sporo czasu sprawia, że... zaspaliśmy…

Spóźnieni, jemy z Amigą małe śniadanko i zbieramy się do wyjazdu do Szczyrku, gdzie mamy spotkać się z kolegami. Wcześniej poprawiam siodełko, bo wczoraj wyszło, że ma przód za bardzo podniesiony do góry. Blokuję amortyzator, bo na razie tylko szosa i jedziemy. Kilkumiesięczna rozłąka z mapą daje znać o sobie, bo… po około 4-5km jesteśmy prawie w punkcie wyjścia. Świetnie, tym bardziej, że jesteśmy spóźnieni :-(

W końcu docieramy w umówione miejsce. Okazuje się, że ekipa jest już w drodze na Salmopol. Co robić, szybkie zakupy i ruszamy za nimi. Idzie nieźle, wyjątkowo niski puls… ciekawe czemu :-) Dostajemy SMS-a, że są już u góry, część pojechała asfaltem, część terenem. My wybieramy teren. Chyba gorszy wariant, dużo prowadzenia, mało jazdy. W końcu szczyt.

Salmopol - widok z góry © djk71


Są. Chwila rozmowy i ruszamy w dół. Terenem oczywiście. Dziwnie mi się jedzie. Niby wczoraj nie było łatwiej ale dziś mam większe opory. Zmęczenie, czy psycha siadła, bo koledzy na fullach… Krzyśka nie liczę, bo on jest młody, wariat i ma parę...

I kto tu rządzi... © djk71


Nie dość, że źle mi się jedzie to jeszcze bolą mnie dłonie. Za mocno pochyliłem siodełko i teraz cały ciężar spoczywa na rękach?

Podjazdy i zjazdy. Na szczęście nie jest tak gorąco jak wczoraj.

Chwila przerwy... © djk71


Andrzej prowadzi, jakoś udaje się go gonić, choć na zjazdach wciąż nie czuję się pewnie. W efekcie jakiś kilometr prze Wisłą Malinką zaliczam glebkę. Na szczęście rower cały, uszkodzony tylko uchwyt błotnika. Krwawi ramię, ale to tylko delikatny szlif, spory ale grunt, że kości całe.

Ja jestem gotowy, a Wy co? © djk71


Po chwili przerwa na kiełbaskę. Jedziemy dalej. Okazuje się, że... zapomniałem odblokować amortyzator i... wszystkie zjazdy przejechałem na full sztywnym rowerze ;-) Teraz wiem skąd ból rąk i niezbyt pewne prowadzenie roweru. No comments.

W górę... © djk71


Zastanawiam się gdzie pojedziemy. Zameczek? Barania? Nie lubię jeździć nie wiedząc dokąd. Lubię mieć kontrolę.

Jezioro Czerniańskie © djk71


W stronę Baraniej, ale jednak bokiem.

Cały czas się chmurzy, ale udaje nam się mijać burzę bokiem.

Ładnie... © djk71


Gdzieś w okolicach Jaworzynki niebo wygląda coraz groźniej. Trzeba się chyba ewakuować.

Którędy się ewakuujemy? © djk71


Nikomu się to chyba nie podoba, ale decydujemy się zjechać do drogi. Zaczyna lać. Lekko zmoknięci chowamy się na przystanku. Spędzamy tu chyba z pół godziny. W końcu niebo trochę odpuszcza. Zjeżdżamy do Milówki i asfaltem kierujemy się w stronę Żywca.

Krótki postój w sklepie i w Radziechowach żegnamy kolegów, by już tylko w dwóch pojechać na kwaterę.

Jeszcze zdjęcie browaru...

Nie jest to mój ulubiony, ale... © djk71


Co tędy płynie? © djk71



... i meldujemy się w domu, gdzie trwa zabawa w najlepsze.

Wy się męczcie, a my się kąpiemy © djk71


I czemu się dziwić skoro z basenu mają takie widoki...

Po deszczu © djk71


Pakowanie i ruszamy na obiadokolację do Wisły. Okazuję się, że tu dopiero można zobaczyć jak wyglądają prawdziwe rowery górskie. :-)

Rowery górskie © djk71


Kolejny fajny wyjazd. W sumie to żałuję tylko, że nie przymierzyłem się do fulla 29". Zmęczony chyba za bardzo byłem żeby o tym pomyśleć... Dzięki chłopaki za świetną zabawę.

Hrobacza Łąka i nie tylko

Sobota, 28 lipca 2012 · Komentarze(9)
Hrobacza Łąka i nie tylko
Jakimś cudem udało się zorganizować wyjazd w okolice Żywca w większym gronie. W większym to znaczy ja z rodzinką oraz Amiga z siostrą i jej rodziną. Szybkie zakwaterowanie i około południa ruszamy z Darkiem w góry. Jako, że żaden z nas nie zna tych terenów z pozycji siodełka, posiłkujemy się przewodnikiem rowerowym. Wybór pada na Hrobaczą Łąkę oraz Magurkę Wilkowicką.

Najpierw wzdłuż Jeziora Żywieckiego - niestety gubimy się gdzieś w terenie i jedziemy asfaltem wzdłuż Jeziora Miedzybrodzkiego przez przez Międzybrodzie do Żarnówki.

Jezioro Żywieckie © djk71


I tu zaczyna się zabawa. Przy 36 stopniach zaczynamy się wspinać. Mimo, że to asfalt to daje nam nieźle w kość. W lesie temperatura spada do 30 stopni, za to asfalt… się nieco pogarsza.

Asfaltowy podjazd © djk71


W końcu docieramy do schroniska pod Hrobaczą Łąką. Zasłużona chwila odpoczynku. Było stromo. Jak potem doczytamy w bazie podjazdów, to jeden z najtrudniejszych polskich podjazdów szosowych. W taką pogodę na pewno :-)

Taki stromy podjazd © djk71


Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej. Mało brakło, a przegapilibyśmy krzyż na szczycie :-)

Krzyż stoi chociaż kręci się świat © djk71


Na zjeździe Darek najpierw łapie gumę...

Za szybko jechałem... © djk71


… a potem zalicza, na szczęście niezbyt groźną glebę.

Jedziemy szlakiem papieskim...

Papieskim szlakiem © djk71


… by po chwili dojechać do przełęczy U Panienki… W domu zastanawialiśmy się skąd ta nazwa…

U Panienki © djk71


Dalej Groniczek, Gaiki i zjazd na Przegibek. Fajnie. Raz łatwiej, raz trudniej ale fajnie. Do tego momentu. Od tego momentu jest ciężko. Większość trudna do przejechania. Nawet prowadzi się ciężko. Puls szaleje.

W drodze na Magurkę © djk71


Na szczęście od pewnego momentu znów można jechać. Na górze posiłek i chwila odpoczynku. Przemądrzały koleś przy jednym ze stolików sprawia, że nie chce nam się dużej siedzieć… :-)

Na Magurce © djk71


Na szczycie udaje nam się zgubić ale po chwili już razem ruszamy na najwyższy szczyt Beskidu Malego - Czupel -- 933 m n.p.m.

Z wysoka © djk71


Pora zjechać w dół i spotkać się z resztą towarzystwa. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Zjazd jest stromy. Bardzo. Dodatkowo wybieramy trochę inną trasę niż zalecał nam przewodnik. Jest hardcore :-) Po drodze Darek wyprzedza rower, ale ten go w końcu dogania. Poobijany ale bez większych obrażeń. Ostro.
Teraz już wiem czemu

W końcu jednak docieramy do Czernichowa :-) Stamtąd już znanym asfaltem wracamy do Pietrzykowic. O wiele później niż planowaliśmy. Niewiele brakło, a potrzebowalibyśmy lampek ;-)


Męczący ale fantastyczny dzień, który zakończyliśmy długo po powrocie na kwaterę… :-)

Przed Beskidami

Piątek, 27 lipca 2012 · Komentarze(6)
Przed Beskidami
Amiga rzucił hasło Beskidy i stało się. Jedziemy na weekend w okolice Żywca. Większą ekipą. I jest szansa, że uda się nawet trochę pojeździć :-) O ile damy (o ile ja dam) radę :-)

Dziś krótko z Wiktorem pokazać mu nasze ostatnio odkryte ścieżki. Dawał radę choć widać, że w tym roku mało jeździ.

Wieczorem mycie roweru, zamiana opon - tył się zbyt mocno ściera jak na taki dystans, no ale ponoć ten typ tak już ma :-(

I zobaczymy na ile nas będzie stać w weekend.

Kolejny raz ze Sports Trackerem

Środa, 25 lipca 2012 · Komentarze(8)
Kolejny raz ze Sports Trackerem
Znów krótko wieczorem. Dobrze, że mnie żona motywuje, bo sam bym jeszcze z godzinę sprawdzał, czy nie będzie padało, aż w końcu zrobiłoby się ciemno :-)

Samemu po okolicznych lasach, po DSD i Segiecie. Lubię tak. Nie to, że nie lubię z kimś, bo tak też bywa fajnie, szczególnie jak jest zgrana grupa, ale samemu też lubię jeździć. Jest czas na jazdę, na myślenie, na zrobienie zdjęcia ślimakowi...

Ślimak, ślimak... © djk71


Na jazdę nową ścieżką...

Kamyczki... duże... © djk71


Może nie całkiem nową, ale dawno nie jeżdżoną...

To trochę tak jak w pracy. A może całkiem tak jak w pracy. Lubię pracować z kimś ale chyba najwydajniejszy i najbardziej kreatywny jestem jak robię coś sam, jak mi nikt nie przeszkadza.

Puls podobny do wczorajszego... :-(

Sports Tracker and Endomondo - eksperymenty

Wtorek, 24 lipca 2012 · Komentarze(8)
Sports Tracker and Endomondo - eksperymenty

Wyszedłem z pracy w miarę wcześnie żeby trochę pojeździć, ale pyszny obiadek sprawił, że zaległem na łóżku. Na szczęście udało się obudzić na tyle szybko, żeby choć na chwilę jeszcze wyjść.

Po lasach żeby trochę się zmęczyć. Od kilku dni, zainspirowany przez kolegów, robię próby z zapisywaniem śladu trasy przy użyciu komórki. Próbowałem z Endomondo, ale nie spodobał mi się interfejs w telefonie i brak prostego sposobu eksportu trasy do pliku (w telefonie).

Sports Tracker wydaje się być pod tym względem dużo bardziej intuicyjny i funkcjonalny. Niestety patrząc na dzisiejszą trasę to trochę przegiął z prędkością maksymalną i przewyższeniami - tyle chyba nie było.



A sama jazda - po naszym lesie... średnio szybko, ale męcząco - średni puls 157, maksymalny 193.

Odwołałanie prezydenta = koniec Bytomia? © djk71

Sosnowiec - Lubliniec

Sobota, 14 lipca 2012 · Komentarze(20)
Sosnowiec - Lubliniec
Po wczorajszym późnym powrocie z Tour de Pologne zastanawiałem się czy dziś jechać do Sosnowca rowerem czy jednak skorzystać z usług Kolei Śląskich. Stwierdziłem jednak, że musiałbym bardzo krótko spać i wybrałem kolej. 5:20 wyjazd z domu do Zabrza, po chwili przyjeżdża pociąg i po 40 minutach jestem w Sosnowcu.

Na miejscu czeka już kilka osób, po chwili dołączają kolejni. W sumie około 20 osób. Odczytanie listy obecności i jedziemy.

Kogo nie ma niech się odezwie... © djk71


Przyznaję, że wiedząc, że impreza jest organizowana przez PTTK obawiałem się spacerowego tempa. Tu pełne zaskoczenie. cały czas około 20km/h, momentami dużo szybciej. Gdzie się da terenem, gdzie nie, bocznymi drogami.

Jeden z uczestników oddala się od nas w Czeladzi zapowiadając, że spotkamy się w Piekarach... przez które nie pojedziemy. Trudno.

W Wymysłowie uzupełnienie zapasów i po chwili krótki postój przy bunkrze.

Bunkier © djk71


Amiga zrobi wszystko dla zdjęcia © djk71


Jedziemy dalej w stronę Miasteczka Śląskiego. Myślałem, że zaliczymy przy okazji zalaną kopalnię ale nie było parcia więc nie nalegałem.

W Miasteczku mijamy bez słowa zabytkowy kościół z 1666 roku żeby zatrzymać się pod Polo Marketem :-( Kolejne uzupełnienie zapasów i jedziemy dalej. Po drodze małe awarie...

Gwóźdź © djk71


Tego gościa skądś znam :-)

Ja też... © djk71


W międzyczasie jeszcze jedna awaria, koledze puszcza spaw w bagażniku.

Miedzy Kaletami, a Lublińcem przerwa w rezerwacie i krótki konkurs na piaszczysty podjazd - kto podjedzie pod górkę dostaje piwo. Kilka osób próbuje, ale nikomu się nie udaje.

W rezerwacie © djk71


Nikomu? Jeszcze jedno podejście i... grzęznę w piachu. Kolejna próba z drugiej strony i.. mam piwo :-) Puls szaleje :-)

Dojeżdżamy do Lublińca, grupowe zdjęcie i ponieważ nie ma tam nic ciekawego to lądujemy w knajpie. Tego nam było potrzeba, ale żal, że olaliśmy trochę to miasto pozostał.

W Lublińcu © djk71


Wracamy i jednak się zatrzymujemy... pod Biedronką. Jedziemy, na przemian asfalt lub piaszczysty teren. Nie zaliczamy niestety Brynku choć przejeżdżamy raptem 2km od niego. Szkoda.

Stajemy w Boruszowicach. Choć tu udaje się przekonać ekipę, żeby na chwilę podjechać po dawną fabrykę materiałów wybuchowych, a potem fabrykę papieru. Krótko, ale udaje się porozmawiać z jednym z jej pracowników.

Fabryka w Boruszowicach © djk71


W Tarnowskich Górach rozstajemy się z ekipą i w towarzystwie Amigi i jeszcze dwóch kolegów jedziemy swoją drogą. Wcześniej Darek po raz drugi dziś naprawia koło.

Jedziemy przez Dolomity i Miechowice, by w końcu dojechać do Rokitnicy, gdzie żegnamy się, mając nadzieję, że wkrótce znów się gdzie wspólnie wybierzemy.

Fajny dzień, mimo kilku "ale".
Jeśli czytają to organizatorzy, to nie chciałbym, aby odebrali to jako zarzuty, raczej jako sugestie co do kolejnych wycieczek. Było świetnie. Może być jeszcze lepiej.

Mini Tour de Pologne i ZMK 24

Piątek, 13 lipca 2012 · Komentarze(3)
Mini Tour de Pologne i ZMK 24

Dziś wyjazd do Katowic na Mini Tour de Pologne. Nadzwyczaj szybka rejestracja, odbiór pakietu startowego (koszulka, czapka, bidon, chip) i... można zobaczyć czym postanawiają nas zabawić organizatorzy i sponsorzy.

Wody na pewno nie zabraknie...

Komuś chce się pić? © djk71


Igor postanawia rozruszać szare komórki przed wyścigiem...

Jak roezgrać ten wyścig? © djk71


By po chwili znaleźć miejsce na starcie...

Napisane: Meta, a start © djk71


Skupienie...

Zaraz ruszamy... © djk71


Jadę na trasę żeby wspomóc go dopingiem po drodze. W oczekiwaniu nasłuchałem się co ludzie sądzą o prezydencie miasta, policji, pedałach i... i pewnych paniach uprawiających dość stary zawód, bo ich imię dość często było tu wzywane... No cóż trudno było w niektóre miejsca dojść i dojechać...

Nie tędy... © djk71


Po chwili nadjechali...

Młody peleton © djk71


Igor walczył do końca...

Zaraz go wyprzedzę © djk71


Skończył na miejscu 28 (na 101) startujących, 21 wśród chłopców i 3 w swoim roczniku. Ładnie. Bo większość była od niego starsza, nawet o 4 lata.

Po wyścigu był zmęczony, ale po chwili miał siły żeby startować w rożnych konkursach.

Co to dla mnie... © djk71


Doczekaliśmy się też dużych zawodników...

Są... © djk71


I ich samochodów...

Ładny... © djk71


W końcu przyszedł czas na powrót do domu koleją...

A może do Zwardonia? © djk71


W Zabrzu zobaczyliśmy jednak zbierających się rowerzystów i... postanowiliśmy dołączyć do 24-tej Zabrzańskiej Masy Krytycznej.

Masa. Jedziemy? Jedziemy! © djk71


Rundka pod znakiem pogaduszek ze znajomymi.

Czas do domu. Po drodze chwila odpoczynku. Na ścieżce domalowali linie środkowe... Tylko nie wiem co oznaczają kropki...

Odpoczynek przy drodze dla rowerów © djk71


Wspaniały rowerowy dzień.

Wciąż boli

Wtorek, 10 lipca 2012 · Komentarze(3)
Wciąż boli

Minął tydzień od poprzedniej jazdy. Cała paleta kolorów na nogach mi nie przeszkadzała, a ręka, na której nic nie widać... boli. Prześwietlenie nic nie pokazało więc tylko potłuczenie, ale jeździć się nie dało. A miał być trening przed Śnieżką...

Żeby choć trochę się poruszać to w niedzielę powłóczyliśmy się trochę rodzinnie, w towarzystwie Amigi, po Beskidach.

Ławiej wejść, czy zejść? © djk71


Dawno tego nie robiłem, przypomniały mi się dawne czasy...

Dzieci też chyba dobrze się bawiły...

Chwila przerwy w chodzeniu © djk71


Mimo to, przez dużą część drogi patrzyłem na szlak pod kątem roweru... da się wjechać/zjechać, czy nie... :-)

Spróbować? © djk71


Dziś chwila z Igorkiem. W piątek startuje w Mini Tour de Pologne, a ostatnio prawie nie jeździł. Kilka porad od kogoś, kto nigdy nie jeździł w takich zawodach, ale może coś się przyda. Zobaczymy. Choć widać, że półkolonia w Parku Wodnym daje mu w kość.

Mimo to, dawał czadu bardziej niż ja. Niestety czuję łokieć. Jazda w terenie na chwilę obecną pozostanie chyba tylko w sferze marzeń :-(

A jutro... koncert Guns N' Roses... Jakoś nie mam parcia, ale może jakoś to przeżyję... Bardziej myślę o ręce...