Beskidy na full sztywnym :-)
Niedziela, 29 lipca 2012
· Komentarze(6)
Kategoria od 50 do 100km, śląskie, W górę, W towarzystwie, Z kamerą wśród..., Glebki
Beskidy na full sztywnym :-)
Po wczorajszej wycieczce po górach dziś… kolejna… tym razem w większym gronie… i jak znam życie… jeszcze trudniejsza, bo ze starymi wyjadaczami… Krótka noc i telefon uspokajający, że mamy jeszcze sporo czasu sprawia, że... zaspaliśmy…
Spóźnieni, jemy z Amigą małe śniadanko i zbieramy się do wyjazdu do Szczyrku, gdzie mamy spotkać się z kolegami. Wcześniej poprawiam siodełko, bo wczoraj wyszło, że ma przód za bardzo podniesiony do góry. Blokuję amortyzator, bo na razie tylko szosa i jedziemy. Kilkumiesięczna rozłąka z mapą daje znać o sobie, bo… po około 4-5km jesteśmy prawie w punkcie wyjścia. Świetnie, tym bardziej, że jesteśmy spóźnieni :-(
W końcu docieramy w umówione miejsce. Okazuje się, że ekipa jest już w drodze na Salmopol. Co robić, szybkie zakupy i ruszamy za nimi. Idzie nieźle, wyjątkowo niski puls… ciekawe czemu :-) Dostajemy SMS-a, że są już u góry, część pojechała asfaltem, część terenem. My wybieramy teren. Chyba gorszy wariant, dużo prowadzenia, mało jazdy. W końcu szczyt.
Są. Chwila rozmowy i ruszamy w dół. Terenem oczywiście. Dziwnie mi się jedzie. Niby wczoraj nie było łatwiej ale dziś mam większe opory. Zmęczenie, czy psycha siadła, bo koledzy na fullach… Krzyśka nie liczę, bo on jest młody, wariat i ma parę...
Nie dość, że źle mi się jedzie to jeszcze bolą mnie dłonie. Za mocno pochyliłem siodełko i teraz cały ciężar spoczywa na rękach?
Podjazdy i zjazdy. Na szczęście nie jest tak gorąco jak wczoraj.
Andrzej prowadzi, jakoś udaje się go gonić, choć na zjazdach wciąż nie czuję się pewnie. W efekcie jakiś kilometr prze Wisłą Malinką zaliczam glebkę. Na szczęście rower cały, uszkodzony tylko uchwyt błotnika. Krwawi ramię, ale to tylko delikatny szlif, spory ale grunt, że kości całe.
Po chwili przerwa na kiełbaskę. Jedziemy dalej. Okazuje się, że... zapomniałem odblokować amortyzator i... wszystkie zjazdy przejechałem na full sztywnym rowerze ;-) Teraz wiem skąd ból rąk i niezbyt pewne prowadzenie roweru. No comments.
Zastanawiam się gdzie pojedziemy. Zameczek? Barania? Nie lubię jeździć nie wiedząc dokąd. Lubię mieć kontrolę.
W stronę Baraniej, ale jednak bokiem.
Cały czas się chmurzy, ale udaje nam się mijać burzę bokiem.
Gdzieś w okolicach Jaworzynki niebo wygląda coraz groźniej. Trzeba się chyba ewakuować.
Nikomu się to chyba nie podoba, ale decydujemy się zjechać do drogi. Zaczyna lać. Lekko zmoknięci chowamy się na przystanku. Spędzamy tu chyba z pół godziny. W końcu niebo trochę odpuszcza. Zjeżdżamy do Milówki i asfaltem kierujemy się w stronę Żywca.
Krótki postój w sklepie i w Radziechowach żegnamy kolegów, by już tylko w dwóch pojechać na kwaterę.
Jeszcze zdjęcie browaru...
... i meldujemy się w domu, gdzie trwa zabawa w najlepsze.
I czemu się dziwić skoro z basenu mają takie widoki...
Pakowanie i ruszamy na obiadokolację do Wisły. Okazuję się, że tu dopiero można zobaczyć jak wyglądają prawdziwe rowery górskie. :-)
Kolejny fajny wyjazd. W sumie to żałuję tylko, że nie przymierzyłem się do fulla 29". Zmęczony chyba za bardzo byłem żeby o tym pomyśleć... Dzięki chłopaki za świetną zabawę.
Po wczorajszej wycieczce po górach dziś… kolejna… tym razem w większym gronie… i jak znam życie… jeszcze trudniejsza, bo ze starymi wyjadaczami… Krótka noc i telefon uspokajający, że mamy jeszcze sporo czasu sprawia, że... zaspaliśmy…
Spóźnieni, jemy z Amigą małe śniadanko i zbieramy się do wyjazdu do Szczyrku, gdzie mamy spotkać się z kolegami. Wcześniej poprawiam siodełko, bo wczoraj wyszło, że ma przód za bardzo podniesiony do góry. Blokuję amortyzator, bo na razie tylko szosa i jedziemy. Kilkumiesięczna rozłąka z mapą daje znać o sobie, bo… po około 4-5km jesteśmy prawie w punkcie wyjścia. Świetnie, tym bardziej, że jesteśmy spóźnieni :-(
W końcu docieramy w umówione miejsce. Okazuje się, że ekipa jest już w drodze na Salmopol. Co robić, szybkie zakupy i ruszamy za nimi. Idzie nieźle, wyjątkowo niski puls… ciekawe czemu :-) Dostajemy SMS-a, że są już u góry, część pojechała asfaltem, część terenem. My wybieramy teren. Chyba gorszy wariant, dużo prowadzenia, mało jazdy. W końcu szczyt.
Salmopol - widok z góry© djk71
Są. Chwila rozmowy i ruszamy w dół. Terenem oczywiście. Dziwnie mi się jedzie. Niby wczoraj nie było łatwiej ale dziś mam większe opory. Zmęczenie, czy psycha siadła, bo koledzy na fullach… Krzyśka nie liczę, bo on jest młody, wariat i ma parę...
I kto tu rządzi...© djk71
Nie dość, że źle mi się jedzie to jeszcze bolą mnie dłonie. Za mocno pochyliłem siodełko i teraz cały ciężar spoczywa na rękach?
Podjazdy i zjazdy. Na szczęście nie jest tak gorąco jak wczoraj.
Chwila przerwy...© djk71
Andrzej prowadzi, jakoś udaje się go gonić, choć na zjazdach wciąż nie czuję się pewnie. W efekcie jakiś kilometr prze Wisłą Malinką zaliczam glebkę. Na szczęście rower cały, uszkodzony tylko uchwyt błotnika. Krwawi ramię, ale to tylko delikatny szlif, spory ale grunt, że kości całe.
Ja jestem gotowy, a Wy co?© djk71
Po chwili przerwa na kiełbaskę. Jedziemy dalej. Okazuje się, że... zapomniałem odblokować amortyzator i... wszystkie zjazdy przejechałem na full sztywnym rowerze ;-) Teraz wiem skąd ból rąk i niezbyt pewne prowadzenie roweru. No comments.
W górę...© djk71
Zastanawiam się gdzie pojedziemy. Zameczek? Barania? Nie lubię jeździć nie wiedząc dokąd. Lubię mieć kontrolę.
Jezioro Czerniańskie© djk71
W stronę Baraniej, ale jednak bokiem.
Cały czas się chmurzy, ale udaje nam się mijać burzę bokiem.
Ładnie...© djk71
Gdzieś w okolicach Jaworzynki niebo wygląda coraz groźniej. Trzeba się chyba ewakuować.
Którędy się ewakuujemy?© djk71
Nikomu się to chyba nie podoba, ale decydujemy się zjechać do drogi. Zaczyna lać. Lekko zmoknięci chowamy się na przystanku. Spędzamy tu chyba z pół godziny. W końcu niebo trochę odpuszcza. Zjeżdżamy do Milówki i asfaltem kierujemy się w stronę Żywca.
Krótki postój w sklepie i w Radziechowach żegnamy kolegów, by już tylko w dwóch pojechać na kwaterę.
Jeszcze zdjęcie browaru...
Nie jest to mój ulubiony, ale...© djk71
Co tędy płynie?© djk71
... i meldujemy się w domu, gdzie trwa zabawa w najlepsze.
Wy się męczcie, a my się kąpiemy© djk71
I czemu się dziwić skoro z basenu mają takie widoki...
Po deszczu© djk71
Pakowanie i ruszamy na obiadokolację do Wisły. Okazuję się, że tu dopiero można zobaczyć jak wyglądają prawdziwe rowery górskie. :-)
Rowery górskie© djk71
Kolejny fajny wyjazd. W sumie to żałuję tylko, że nie przymierzyłem się do fulla 29". Zmęczony chyba za bardzo byłem żeby o tym pomyśleć... Dzięki chłopaki za świetną zabawę.