Sosnowiec - Lubliniec
Po wczorajszym późnym powrocie z Tour de Pologne zastanawiałem się czy dziś jechać do Sosnowca rowerem czy jednak skorzystać z usług Kolei Śląskich. Stwierdziłem jednak, że musiałbym bardzo krótko spać i wybrałem kolej. 5:20 wyjazd z domu do Zabrza, po chwili przyjeżdża pociąg i po 40 minutach jestem w Sosnowcu.
Na miejscu czeka już kilka osób, po chwili dołączają kolejni. W sumie około 20 osób. Odczytanie listy obecności i jedziemy.
Kogo nie ma niech się odezwie...© djk71
Przyznaję, że wiedząc, że impreza jest organizowana przez PTTK obawiałem się spacerowego tempa. Tu pełne zaskoczenie. cały czas około 20km/h, momentami dużo szybciej. Gdzie się da terenem, gdzie nie, bocznymi drogami.
Jeden z uczestników oddala się od nas w Czeladzi zapowiadając, że spotkamy się w Piekarach... przez które nie pojedziemy. Trudno.
W Wymysłowie uzupełnienie zapasów i po chwili krótki postój przy bunkrze.
Bunkier© djk71
Amiga zrobi wszystko dla zdjęcia© djk71
Jedziemy dalej w stronę Miasteczka Śląskiego. Myślałem, że zaliczymy przy okazji zalaną kopalnię ale nie było parcia więc nie nalegałem.
W Miasteczku mijamy bez słowa zabytkowy kościół z 1666 roku żeby zatrzymać się pod Polo Marketem :-( Kolejne uzupełnienie zapasów i jedziemy dalej. Po drodze małe awarie...
Gwóźdź© djk71
Tego gościa skądś znam :-)
Ja też...© djk71
W międzyczasie jeszcze jedna awaria, koledze puszcza spaw w bagażniku.
Miedzy Kaletami, a Lublińcem przerwa w rezerwacie i krótki konkurs na piaszczysty podjazd - kto podjedzie pod górkę dostaje piwo. Kilka osób próbuje, ale nikomu się nie udaje.
W rezerwacie© djk71
Nikomu? Jeszcze jedno podejście i... grzęznę w piachu. Kolejna próba z drugiej strony i.. mam piwo :-) Puls szaleje :-)
Dojeżdżamy do Lublińca, grupowe zdjęcie i ponieważ nie ma tam nic ciekawego to lądujemy w knajpie. Tego nam było potrzeba, ale żal, że olaliśmy trochę to miasto pozostał.
W Lublińcu© djk71
Wracamy i jednak się zatrzymujemy... pod Biedronką. Jedziemy, na przemian asfalt lub piaszczysty teren. Nie zaliczamy niestety Brynku choć przejeżdżamy raptem 2km od niego. Szkoda.
Stajemy w Boruszowicach. Choć tu udaje się przekonać ekipę, żeby na chwilę podjechać po dawną fabrykę materiałów wybuchowych, a potem fabrykę papieru. Krótko, ale udaje się porozmawiać z jednym z jej pracowników.
Fabryka w Boruszowicach© djk71
W Tarnowskich Górach rozstajemy się z ekipą i w towarzystwie Amigi i jeszcze dwóch kolegów jedziemy swoją drogą. Wcześniej Darek po raz drugi dziś naprawia koło.
Jedziemy przez Dolomity i Miechowice, by w końcu dojechać do Rokitnicy, gdzie żegnamy się, mając nadzieję, że wkrótce znów się gdzie wspólnie wybierzemy.
Fajny dzień, mimo kilku "ale".
Jeśli czytają to organizatorzy, to nie chciałbym, aby odebrali to jako zarzuty, raczej jako sugestie co do kolejnych wycieczek. Było świetnie. Może być jeszcze lepiej.