Wpisy archiwalne w kategorii

śląskie

Dystans całkowity:38153.24 km (w terenie 9220.57 km; 24.17%)
Czas w ruchu:2684:30
Średnia prędkość:15.15 km/h
Maksymalna prędkość:183.00 km/h
Suma podjazdów:68571 m
Maks. tętno maksymalne:210 (144 %)
Maks. tętno średnie:191 (100 %)
Suma kalorii:553057 kcal
Liczba aktywności:1921
Średnio na aktywność:22.79 km i 1h 23m
Więcej statystyk

BMK - z dzieckiem Anetki :)

Piątek, 23 października 2009 · Komentarze(6)
BMK - z dzieckiem Anetki :)
Kolejna Bytomska Masa Krytyczna. Dojazd razem z Moniką... opłotkami delikatnie mówiąc :-)
Ale było fajnie, szczególnie obok stadionu Polonii na dwie godziny przed meczem z Ruchem. Ciekawe czy powrót też wymyśli tą samą drogą...

Na miejscu znacznie mniej osób niż na poprzednich masach, ale nic dziwnego... chłodno, mżawka, ciemno i jeszcze ten mecz... Sporo znajomych..., a może tyle samo tylko z masy, na masę my po prostu znamy coraz więcej osób... Dołącza po raz kolejny również prezydent miasta wraz z panią rzecznik.

Rozdajemy ulotki Śląskiej Inicjatywy Rowerowej.



Na początku organizatorzy dziękują za przybycie osobom, które nie mają oświetlenie. Fajnie, że przyjechali ale dziś z nami nie pojadą. Szkoda ich ale dziś część trasy jedną z głównych ulic (Wrocławską) i ich życie jest ważniejsze... Mam nadzieję że jeszcze wrócą kiedyś na masę...

Trasa wiedzie między innymi nową (oczyszczoną z liści!!!) rowerówką w Parku Miejskim. Szkoda, że nie jest dłuższa... bo naprawdę jest fajna.

Wrocławską trochę przyblokowaliśmy (z jednej strony kibice jadący na mecz, z drugiej my) więc pewnie kierowcy nie byli szczęśliwi...

Dziś krótko (chyba około 7-8km). Na Rynku wszyscy czują niedosyt, prawie nikt się nie rozjeżdża, wszyscy jeszcze mają ochotę pogadać, a może gdzieś pojechać...

W końcu powrót z obstawą do Miechowic :), a potem powrót na Helenkę już tylko w trójkę z Moniką i dzieckiem Anetki - Goofy601 (mam nadzieję, że się nie obrazi jak przeczyta) ;)

Dzięki wszystkim za miłe towarzystwo. Dzięki organizatorom za kolejną imprezę. Fajnie, że było nagłośnienie, trzeba je tylko jeszcze bardziej wykorzystać.

Smutno ale z nadzieją

Niedziela, 18 października 2009 · Komentarze(11)
Smutno ale z nadzieją
Kolejne dwa tygodnie przerwy tłumaczone pracą i brzydką pogodą. Dziś był powód żeby ruszyć cztery litery - II spotkanie Śląskiej Inicjatywy Rowerowej. Choć spotkanie w knajpce to postanowiliśmy z Kosmą pojechać rowerami.

Rokitnica, Mikulczyce i decyzja, że możemy się trochę pobrudzić więc... Leśną w stronę Szałszy. Myślałem, że będzie większe błotko ale i tak zdążyłem się ubrudzić.

Dalej Żerniki, park w Gliwicach i decyzja, że jedziemy na zabytkowy cmentarz hutniczy. Choć jest kilkaset metrów od miejsca gdzie pracuję nigdy wcześniej tam nie byłem.

Zamiast zachwytu... załamka. Dawno nie widziałem niczego tak przygnębiającego.

Chciałem napisać coś więcej... Nie potrafię... Dobijają mnie takie miejsca, Ci ludzie, którzy to zrobili, którzy na to pozwolili...

"Kto nie szanuje i nie ceni przeszłości, nie jest godzien szacunku teraźniejszości, ani prawa do przyszłości"



"Naród, który traci pamięć, traci swoją tożsamość"



"Naród bez przeszłości, staje się Narodem bezdomnym - bez przyszłości"



"Ojczyzna to ziemia i groby. Narody tracąc pamięć, tracą życie"



"Człowiek nie może żyć bez przeszłości, że tylko w przeszłości jest ocalenie, że ona, tylko ona jest źródłem godności i odwagi. Naród, który nie zna przeszłości, nie zrozumie nigdy sam siebie, nie zrozumie, ani kim jest, ani jaki jest jego rodowód, ani dokąd zmierza w tym dzisiejszym pochodzie. Aby iść naprzód, trzeba umieć korzystać z doświadczeń przeszłości, a chcąc to czynić, należy mieć o niej dokładne pojęcie".



"Jeśli nie znamy przeszłości - nie rozumiemy teraźniejszości i nie możemy próbować kształtować przyszłości".

Koniec smucenia. Trzeba jechać na Rynek gdzie umówieni jesteśmy z Darthem. Szybko zleciał nam czas na pogaduchach obok czołgu.



Pora nas potkanie Śląskiej Inicjatywy Rowerowej. Szybko mija czas, ale wydaje mi się, że udało nam się dość sporo zrobić, zaplanować, omówić... Jeśli tylko część tego uda się zrealizować... wierzę, że tak będzie...

Powrót z Arturem i Kosmą do Zabrza. W samym centrum zjeżdżając na chodnik nie zauważam krawężnika i w momencie leżę jak długi. Na szczęście nic mi się nie stało.

Po chwili żegnamy się i każdy rusza swoją drogą.

Po przyjeździe do domu trafiam od razu w Radio Katowice na relację z konferencji prasowej, która odbyła się po naszym spotkaniu.

Terapia wstrząsowa

Niedziela, 27 września 2009 · Komentarze(14)
Terapia wstrząsowa

Po kolejnej zbyt długiej przerwie, dziś mimo aktywnego dnia, w końcu na rower. Wcześniej na warsztatach fotograficznych w Katowicach zgłupiałem, nie widziałem, którędy należy jechać...



Wieczorem z Moniką decydujemy się zobaczyć gliwicką radiostację po modernizacji jej otoczenia. Monia po przerwie spowodowanej wypadkiem zdecydowała się na przejażdżkę i co więcej na start w Odysei. Miejmy nadzieję, że to przemyślana decyzja.

W ramach terapii wstrząsowej zafundowałem Monice przejażdżkę 78-ką. Ruchliwą w niedzielny wieczór. Zbyt ruchliwą. Szczęśliwie udało się bez przeszkód dojechać.



Fajny zachód słońca i fajnie zrobiona przestrzeń obok radiostacji. Ktoś pomyślał. Co więcej w regulaminie terenu jest zakaz ruchu wszelkich pojazdów za wyjątkiem wózków inwalidzkich i rowerów :-)

Dalej krótka przejażdżka po centrum Gliwic (dziwnie pusty Rynek) i powrót przez Sośnicę. Wciąż mam wątpliwości co do ścieżki z Mikulczyc do Rokitnicy, a w szczególności wjazdu na nią od strony Mikulczyc.

Z dobrych wieści: Stowarzyszenie Śląska Inicjatywa Rowerowa zostało oficjalnie zarejestrowane. Czas zacząć działać ;-)

Z nowym licznikiem

Niedziela, 20 września 2009 · Komentarze(18)
Z nowym licznikiem
W piątek po masie dotarł do mnie nowy licznik. Wybór padł (choć nie bez wahań) na Sigmę 1606L. Mam nadzieję, że będę zadowolony z wyboru.

Od rana zastanawialiśmy się z Kosmą gdzie by tu pojechać. Planów było kilka, koniec końców stojąc już przed blokiem, Kosma stwierdziła, że chce choć trochę po terenie pojeździć na Kellysie przed Odyseją. Więc kierunek Tarnowskie Góry.

Trochę asfaltu, trochę terenu w końcu lądujemy na Rynku.



Kilka zdjęć i jedziemy dalej. Teraz Chechło. Mniej ludzi niż w lecie, ale więcej niż kiedy byliśmy tu poprzednio :-) Chwila przerwy.

Powrót już o zmierzchu ale i tak wybieramy trasę przez Dolomity. Spoko Kellys daje radę.

W sumie fajna przejażdżka, mimo że dość szybko i… chłodno. Wciąż żyję latem i wybrałem się "na krótko" - dałem jednak radę ;-)

III Bytomska Masa Krytyczna

Piątek, 18 września 2009 · Komentarze(7)
III Bytomska Masa Krytyczna
Po długiej absencji spowodowanej nawałem pracy oraz wyjazdem na targi (niestety nie wyszło planowane wspólne kręcenie z Jackiem) dziś znów pora na rower. Mimo, że zmęczony, nie mogłem sobie odpuścić kolejnej bytomskiej masy. W towarzystwie Moniki jedziemy na bytomski Rynek. Chociaż na wstępie wydawało się, że ludzi mniej niż poprzednio to skrupulatne liczenie wskazało 98 osób. Pięknie. Ciekawe, czy w tym roku uda się przekroczyć setkę. Może być ciężko, bo z każdym kolejnym miesiącem będzie gorsza pogoda, ale... miejmy nadzieję że się mylę ;-)



Masa została poprzedzona minutą ciszy poświęconą górnikom, którzy zginęli w tragicznym wypadku dzisiejszego ranka.

Jak widać uczestnicy korzystali z przeróżnych rowerów.





Fajna trasa pokazująca zarówno zakamarki, gdzie sam bym się nie wybrał, jak i przepiękne miejsca, szkoda tylko, że często takie zniszczone. Niestety kasa jaka jest potrzebna na renowację jest niewyobrażalna. Może jakimś wyjściem jest sprzedaż części tych budynków obwarowana koniecznością renowacji, o czym opowiadał mi w trakcie jazdy prezydent Bytomia Piotr Koj, który również wziął udział w masie.

Szybko minęło te kilkanaście kilometrów mimo dość spokojnego tempa (choć chyba szybszego niż poprzednio).


Wśród uczestników oprócz nas obecnych było jeszcze kilka osób z bikestats.pl: org Dyniogłowy, Keszol, Darth, ventylator, misiek93, ficus, fredziomf, foly i goofy601. Na BS zarejestrował się jeden z organizatorów: rowerek. Pewnego dnia trzeba będzie chyba zrobić pomasowe BS-owe atfer party ;-)

Powrót samotnie i szybko, bo... dość chłodno. Tak to jest jak się zapomina wziąć czegoś cieplejszego.

Na pustynię

Niedziela, 30 sierpnia 2009 · Komentarze(7)
Na pustynię

Po wczorajszym deszczowym rajdzie na orientację i bardzo długim after party dziś dzień powitał nas pięknym słońcem.

Kawa, śniadanie, kawa, kawa… i możemy ruszać :-)

Plan - Pustynia Błędowska. Dominika z Anetką i młodzieżą ruszają samochodem, a my chwilę wcześniej ruszamy rowerami. Zanim to nastąpiło szybka wizyta w sklepie w celu uzupełnienia baterii w aparacie. Przed sklepem spotykam biker'a na szosówce… Rock Machine. Obaj jesteśmy tak samo zaskoczeni - rzadko rowery tej marki spotyka się na drodze ;-)

W sklepie na pytanie o baterie dostaję odpowiedź "Jest tylko jedna". Zastanawiam się czy tak było naprawdę, czy to reakcja na moje wczorajsze zakupy.

- Jest pieczywo
- Tak
- To poproszę 6
- Proszę?
- Sześć chlebów.
- Ale ja mam tylko 7
- Może być siedem.
Sprzedawczynie prawie umarły z wrażenia. Ciekawe ile rodzin było bez chleba tego weekendu w Łośniu…
Baterii nie kupiłem - widać dziś wprowadzili reglamentację :) Trudno będzie bez zdjęć.

Jedziemy w fantastycznych nastrojach. Po drodze niestety musimy pożegnać Jacka, wcześniej już pożegnała się z nami Ewa. Docieramy na skraj pustyni. Wcześniej na szczęście udało mi się po drodze kupić baterie.





Fajnie, choć inaczej sobie wyobrażałem to miejsce. Do tego tłumy wycieczkowiczów: konno, na quadach, motorach, rowerach, samochodami…

Odpoczywamy oczekując na przybycie naszego zmotoryzowanego oddziału. W końcu są. Po chwili Kosma odsłania nam swoją wielką tajemnicę. Nie pozbyła się włosów zupełnie, a jedynie je przefarbowała troszeczkę…



Czas ruszać dalej. Po chwili jednak kolejny postój.



Jedziemy. Kajman próbuje zlokalizować drogę do Niegowonic…



Po drodze gra muzyka



Długi podjazd i jesteśmy na skałkach. Pod samą skałkę niestety nie podjechałem i później też nie zjechałem. Wciąż mam lęki w terenie.



Fajnie się siedzi ale pora wracać. Wśród milina aut udaje nam się szczęśliwie dotrzeć do domu.



Obiad, pakowanie i czas się rozstać. Szybko ten weekend zleciał.

Dzięki wszystkim za fantastyczne towarzystwo. Brzuch mnie do dzisiaj boli. Ze śmiechu ;)
Do następnego razu. W końcu wiemy już gdzie jest Eurocamping :-)

BTW: Dziś Dzień Bloggera. wszystkiego najlepszego wszystkim piszącym...

Kosmiczny rajd na orientację

Sobota, 29 sierpnia 2009 · Komentarze(13)
Kosmiczny rajd na orientację
Wczoraj wieczorem na zaproszenie Kosmy zajechaliśmy całą rodzinką w towarzystwie Dominiki (która właśnie zagościła na bikestats) do Łośnia. Na miejscu już czekali na nas Niradhara, Kajman, Rafaello i jego syn Krzyś.

Po wielu godzinach rozmów i zabaw nad ranem wyjechałem z Moniką i Elą (oczywiście na rowerach) na dworzec w Ząbkowicach gdzie dołączył do nas JPbike:-)



O świcie wskoczyłem do łóżka, a dziewczyny zrobiły jeszcze kilka kilometrów w tajemniczym celu.

Późnym rankiem obudził nas deszcz. Zgodnie z wszystkimi prognozami miało padać i… oczywiście pada, leje…

Nici z rowerowych planów. Zamiast tego zagłębiliśmy w tajemniczą, mroczną grę pełną niespodzianek, czarów i zewsząd czekających niebezpieczeństw.

W godzinach popołudniowych, gdy minął deszcz udało się w końcu wyruszyć na… Kosmiczny Orient.

Imprezę na orientację, którą przygotowała nam Monika.



Jako, że po wczorajszej przygodzie zabrakło nam rowerów dwie zawodniczki wyruszyły pieszo.



My tymczasem zaczęliśmy zdobywanie punktów. Jako, że jedynie Ela miała pełny opis lokalizacji punktów zdecydowaliśmy się na wersję grupową imprezy.

Pierwszy punkt, obok pomnika przyrody, był blisko bazy (dla utrudnienia baza nie była oznaczona na mapie :-) )



Obok kościoła szybko zlokalizowaliśmy kolejny ukryty na śliwce.



PK1 udało mi się odnaleźć tylko dzięki uważnemu słuchaniu organizatora w trakcie odprawy, gdzie powiedziane było, że nie wszystkie lokalizacje na mapie zgadzają z faktycznym umiejscowieniem punktu w terenie.

Dojazd do PK2 wiódł przez uwielbiany przez Elę teren ;-) Koło krzyża musieliśmy chwilę odpocząć. Dzielnie jadący Igorek musiał podładować akumulatory.



Dojazd do PK4 to wciąż teren i to coraz bardziej wymagający. Do tego rozpadało się na dobre. Mimo to dajemy radę.



W drodze do "piątki" spotykamy dziewczyny, które dzielnie walczą na trasie pieszej.




Chłopcy nie chcą się pogodzić z informacją, że na tym punkcie kończy się trasa w kategorii "poniżej 15 lat".



Leje się krew.



Mimo to, albo właśnie dlatego zostają w bazie. Do nas za to dołącza tomalos, który nieco spóźniony dotarł na zlot ;-)

Jego obecność i głód jazdy jest od razu zauważalny. Do PK 7 docieramy w błyskawicznym tempie. Przez chwilę zastanawiamy się czy nie wezwać pogotowia, bo strzegący koksowni cieć dostaje prawie zawału kiedy spostrzega naszą ekipę.

Kierunek Okradzionów. Z Jackiem i Tomkiem jedziemy terenem, reszta wybiera asfalt. Tu chyba najdłużej szukamy punktu.



W końcu jest. W ciemnościach jedziemy w poszukiwaniu ostatnich dwóch punktów. O dziwo udaje nam się je dość szybko odnaleźć. Przez całą drogę panujemy fantastyczna atmosfera, rozmowy, uśmiechy… jedyne co na s martwi to fakt, że dziewczyny jeszcze nie wróciły z pieszej trasy.

W końcu dostajemy info, że pieszo (Anetka boso) dotarły. Były dzielne. Chwilę później my również docieramy. Na miejscu czekają na nas Ewcia0706, ggrzybek oraz Dariusz79 z dziewczyną.

Jest na 16 osób!!! W nocy dotrze do nas jeszcze Hose. :-)


Zdjęcie zapożyczone od JPbike'a (jeszcze bez Hose)


Po fantastycznym makaronie nastąpiło rozdanie dyplomów i nagród. Byłem lepszy od Tomalosa!!! Ale tylko dlatego, że przyjechał później i nie zaliczył wszystkich punktów. ;)


Wieczór stał pod znakiem śmiechu i dalszych gier. W parze z Tomalosem zwyciężyliśmy. Nomen omen odpowiedź na ostatnie, zwycięskie pytanie brzmiała: "SZPRYCHY", a gra wcale nie była rowerowa. Przypadek? Może...

Licznik (s)padł

Sobota, 22 sierpnia 2009 · Komentarze(29)
Licznik (s)padł
Po wczorajszej masie, dziś przed 4 rano pobudka. Jadę odwieźć Kosmę do pracy. Dziś na szczęście jest ciepło i nie pada jak miesiąc temu :-)

Schodząc po schodach spada mi licznik (musiałem go niechcący lekko wypiąć wczoraj wieczorem) i... nie chce już ze mną więcej rozmawiać. Szkoda. Żal mi go bo był fajny i miał dopiero rok. No ale trudno.

Monika nie ma licznik, ja nie mam licznika więc gnamy co sił i w Katowicach jesteśmy już o 5:30 - pół godziny przed czasem. Znaczy się do tej pory liczniki nas ograniczały... :-)

Dalej nie mam żadnej koncepcji. Jadę sobie rowerówką w stronę centrum. Przy "gwiazdach" okazuje się, że rowerówka w trakcie robienia. Ciekawe podejście robotników. Widać wczoraj o 15-tej ktoś powiedział "na dziś koniec" i każdy zostawił wszystko tam gdzie leżało.





Dalej dojeżdżam prawie pod rondo i tam nagle wszystkie drogi rowerowe niespodziewanie się kończą. Chwila błądzenia pod rondem ;-) i po chwili już jestem po stronie Koszutki. Aż się prosi żeby stamtąd do Chorzowskiego parku wiodła rowerówka i... prawie wiedzie. Prawie, bo nie ma przejazdów rowerowych tylko przejścia dla pieszych, prawie, bo momentami się kończy i... trzeba jechać po chodniku.

Może by tak zaprosić na przejażdżkę kogoś z włodarzy tego miasta i niech sam schodzi z roweru co skrzyżowanie...

Koło centrum handlowego Silesia miły widok.



Ciekawe jak ten dozór wygląda w praktyce...

Przez chwilę chodzi mi po głowie aby wrócić pociągiem, ale nie wiem czy są tu wagony rowerowe...



Park w Chorzowie. Pusty o tej porze więc można spokojnie jeździć. Nigdy go jednak nie lubiłem i dziś to się potwierdza. Jakoś tak nijako jest. A może po prostu jestem już zmęczony.

Wyjeżdżam od strony Siemianowic na paskudną kostkę. Na szczęście po kilku minutach jestem w centrum Chorzowa. Dalej tą samą trasą co rano. Niestety teraz już nie jest tak fajnie. Mimo soboty dość spory ruch.

W Bytomiu jeszcze raz rzut oka na zabudowę i... wielce interesujący kościół.





W Miechowicach dopada mnie ulewa. Dziwne, miało wg prognozy padać dopiero za godzinę. Całkiem mokry wracam do domu.

Dziwnie się tak jedzie bez licznika.

II Bytomska Masa Krytyczna

Piątek, 21 sierpnia 2009 · Komentarze(2)
II Bytomska Masa Krytyczna
Po pracy i szybkim obiadku ruszamy wraz z Kosmą na II Bytomską Masę Krytyczną. Mało czasu więc szybkim tempem. Przy wyjeździe z Miechowic Monika zostaje na skrzyżowaniu i po chwili dowiaduję się, że jakiś niecierpliwy kierowca ruszając ze skrzyżowania potrącił ją. Na szczęście nic się nie stało i po chwili jesteśmy już na bytomskim Rynku.

Przy wjeździe wita nas Dariusz79 a po chwili dołącza do nas Darth oraz Keszol. Oczywiście jest też mistrz ceremonii - Dyniogłowy.



Pogawędki, zdjęcia, przyglądanie się rosnącej z każdą chwilą liczbie rowerzystów. Po przemowie Jacka odczekujemy akademicki kwadrans i ruszamy w eskorcie (i towarzystwie) straży miejskiej.



Fajnie wygląda ekipa prawie setki osób jadących razem. Najlepiej komentuje to widzący nas chłopczyk: "Jaka wielka rodzinka" :-)

Fajnie dobrana trasa pozwala zarówno podziwiać momentami magiczną zabudowę Bytomia (szkoda, że tak zaniedbaną) jak i przejechać 8km w ścisłym centrum nie tarasując nadmiernie ruchu.

Podoba mi się, że wśród wielu zmuszonych do czekania kierowców widać życzliwe uśmiechy. Oby tak dalej. Oczywiście znalazł się też jeden wariat ale to tylko potwierdzenie, że warto robić takie imprezy bo jest kogo edukować :-)

Dojeżdżamy na Rynek cali, zdrowi i uśmiechnięci. Podziękowania, pierwsze komentarze, ostatnie zdjęcia i pora się rozstać.





My jednak z Kosmą i Darkiem i Grzegorzem decydujemy się jechać w stronę Zabrza.

Po drodze zafundowałem im mały horror prowadząc trasę przez Borsig - piękne, stare robotnicze osiedle, ale niestety niezbyt bezpieczne, szczególnie w piątkowy wieczór. Mam nadzieję, że mi to wybaczą.

Krótka wizyta w centrum i dłuższy postój pod fontanną.



Tam żegnamy Keszola, a chwilę później zostawiamy przy dworcu kolejowym Dariusza79.

Dalej już prostą drogą na Helenkę.

Fajne popołudnie z fajnymi ludźmi :)

Pod fontannę

Poniedziałek, 17 sierpnia 2009 · Komentarze(19)
Pod fontannę
Po obiedzie na rower. No, może nie od razu. Najpierw krótka drzemka i dopiero potem w drogę. Gdziekolwiek, ale asfaltem bo już po 19-tej i chmury jakieś nadciągają - ciemno się robi.

Stolarzowice, Górniki, Wieszowa, Grzybowice, zaczyna kropić. Do tego boję się. Boję się kierowców, na których w ostatnich dniach tak bardzo kląłem i którzy dziś też dają popis swoich umiejętności.

A propos kierowców i ich zachowań na drogach to ostatnio trafiłem na projekt 50kmh. Coś w tym jest.

Mijam Mikulczyce, na Koperniku czas wyciągnąć kurtkę. Zaczyna padać. Gdy dojeżdżam do Pstrowskiego deszcz mija ale wciąż jest tak samo parno jak było, gdy ruszałem w drogę.

Rzut oka na wyremontowany plac i nową fontannę. Nie jest taka jak wrocławska ale jak na zabrzańskie warunki to jednak coś.





Trzeba będzie spróbować ją sfocić jak nie będzie kropiło i najlepiej jak będę z kimś. Jakoś wciąż się boją o pozostawione obok siebie rzeczy kiedy wokół kręcą się nastolatkowie niektórych nacji...

Powrót przez Mikulczyce i nową ścieżkę rowerową. W sumie całkiem przyzwoitą i nieźle oznaczoną, choć brakuje mi znaku "Rowerzyści" od strony Mikulczyc - myślę, że mógłby się przydać, bo wyjeżdżający zza zakrętu od strony Rokitnicy mogą się nie spodziewać rowerów przekraczających drogę w kierunku ścieżki.

Nie podoba mi się też przejazd rowerowy przy wjeździe do Rokitnicy, rowerzyści muszą przejechać na drugą stronę drogi za wzniesieniem, co też może zaskoczyć niektórych kierowców.

Ale ogólnie nie jest źle. Ciekawe jakie będą dalsze kroki w tej kwestii... W Zabrzu, ale i na całym Śląsku infrastruktura rowerowa mocno kuleje, żeby nie powiedzieć, że jej prawie nie ma.

Ostatnio trafiłem na stronę Śląskiej Inicjatywy Rowerowej. Grupa jest młoda (stażem) ale dodając do tego co najmniej 4 znane mi masy krytyczne w regionie (katowicka, zagłębiowska, gliwicka i bytomska) może... może coś zacznie się zmieniać. Może uda się pokazać włodarzom naszego regionu, że tu też chcemy jeździć na rowerach.