Ś(w)IR
Sobota, 16 stycznia 2010
· Komentarze(12)
Kategoria do 50km, Glebki, W towarzystwie, śląskie, Z kamerą wśród..., Polska niezwykła
Ś(w)IR
Dziś wyjazd na spotkanie zarządu Śląskiej Inicjatywy Rowerowej. Ruszamy z Helenki razem z Kosmą trochę wcześniej by spotkać się w Świętochłowicach z Arturem i krótką przejażdżkę po jego mieście.
Ślisko, przekonuję się o tym już przy wyjeździe z osiedla, gdzie rower wykonuje efektowny pad. Mnie na szczęście znów udaje się ustać...
W Rokitnicy nie możemy się oprzeć żeby nie zrobić zdjęcia części rowerówki. Widać ktoś chciał ją dobrze oznaczyć. Chętnie bym się z nim nią teraz przejechał, oczywiście zgodnie z przepisami :-)

Droga do Rudy niespodziewanie czarna, bałem się że będzie gorzej. Dopiero wjazd na Styczyńskiego w celu skrócenia trasy o kilkaset metrów wita nas lodem. Ślisko. Bardzo.
Tracimy trochę czasu i kiedy dojeżdżamy do Kaufhausu jest już za późno żeby robić zdjęcia. Jeszcze tu wrócimy. ;-)
W Świętochłowicach spotykamy Artura i Radka z Chorzowa. Od razu tempo jazdy wzrosło. Wzrosło przynajmniej dopóki nie wjechaliśmy na zaśnieżone i oblodzone drogi :) Strach mnie momentami paraliżował czego nie można było powiedzieć o chłopakach. Ludzie dziwnie patrzą na bandę świrów na rowerach na śniegu.
Szkoda, że nikt nie wykorzystuje takich miejsc...

Czemu Monika zaczęła tańczyć przed wieżą, do tej pory nie wiem...

Przez chwilę obawialiśmy się, że to tu będzie miejsce spotkania...

Przed samym dojazdem na miejsce spotkania ŚIR-u Kosma ślizga się, pada i uderza głową o lód. Całe szczęście, że ma kask. W innym wypadku... lepiej nie myśleć.
Spotkanie trwało dłużej niż zakładaliśmy ale podejrzewam, że... moglibyśmy tam jeszcze spokojnie spędzić kilka kolejnych godzin mając o czym dyskutować.

Na szczęście ktoś miał odrobinę zdrowego rozsądku i zakończył imprezę ;)

Powrót częściowo na skróty. Roman zaproponował nam podwózkę do Bytomia z czego z uwagi na późną porę, chłód i rozwaloną lampkę Moniki chętnie skorzystaliśmy.
Z Bytomia Monika wymyśla bezpieczniejszy wariant drogi dzięki czemu czas powrotu nam się nieco wydłuża... ;-)
W planach był jeszcze dziś wyjazd na nocny rajd do Tychów ale... nie wyszło. Może za rok... ;-)
W domu uświadamiam sobie, że tylu kilometrów (choć to przecież żaden rekord) to chyba od Odysei nie zrobiłem, czyli od ponad 3 miesięcy. Obym jak najszybciej o tym okresie bezruchu zapomniał...
Dziś wyjazd na spotkanie zarządu Śląskiej Inicjatywy Rowerowej. Ruszamy z Helenki razem z Kosmą trochę wcześniej by spotkać się w Świętochłowicach z Arturem i krótką przejażdżkę po jego mieście.
Ślisko, przekonuję się o tym już przy wyjeździe z osiedla, gdzie rower wykonuje efektowny pad. Mnie na szczęście znów udaje się ustać...
W Rokitnicy nie możemy się oprzeć żeby nie zrobić zdjęcia części rowerówki. Widać ktoś chciał ją dobrze oznaczyć. Chętnie bym się z nim nią teraz przejechał, oczywiście zgodnie z przepisami :-)

Droga do Rudy niespodziewanie czarna, bałem się że będzie gorzej. Dopiero wjazd na Styczyńskiego w celu skrócenia trasy o kilkaset metrów wita nas lodem. Ślisko. Bardzo.
Tracimy trochę czasu i kiedy dojeżdżamy do Kaufhausu jest już za późno żeby robić zdjęcia. Jeszcze tu wrócimy. ;-)
W Świętochłowicach spotykamy Artura i Radka z Chorzowa. Od razu tempo jazdy wzrosło. Wzrosło przynajmniej dopóki nie wjechaliśmy na zaśnieżone i oblodzone drogi :) Strach mnie momentami paraliżował czego nie można było powiedzieć o chłopakach. Ludzie dziwnie patrzą na bandę świrów na rowerach na śniegu.
Szkoda, że nikt nie wykorzystuje takich miejsc...

Czemu Monika zaczęła tańczyć przed wieżą, do tej pory nie wiem...

Przez chwilę obawialiśmy się, że to tu będzie miejsce spotkania...

Przed samym dojazdem na miejsce spotkania ŚIR-u Kosma ślizga się, pada i uderza głową o lód. Całe szczęście, że ma kask. W innym wypadku... lepiej nie myśleć.
Spotkanie trwało dłużej niż zakładaliśmy ale podejrzewam, że... moglibyśmy tam jeszcze spokojnie spędzić kilka kolejnych godzin mając o czym dyskutować.

Na szczęście ktoś miał odrobinę zdrowego rozsądku i zakończył imprezę ;)

Powrót częściowo na skróty. Roman zaproponował nam podwózkę do Bytomia z czego z uwagi na późną porę, chłód i rozwaloną lampkę Moniki chętnie skorzystaliśmy.
Z Bytomia Monika wymyśla bezpieczniejszy wariant drogi dzięki czemu czas powrotu nam się nieco wydłuża... ;-)
W planach był jeszcze dziś wyjazd na nocny rajd do Tychów ale... nie wyszło. Może za rok... ;-)
W domu uświadamiam sobie, że tylu kilometrów (choć to przecież żaden rekord) to chyba od Odysei nie zrobiłem, czyli od ponad 3 miesięcy. Obym jak najszybciej o tym okresie bezruchu zapomniał...