Dla... :(
Dziś odpuściłem niemiecki. I tak nie potrafiłbym się skoncentrować. Powolny powrót do domu. Obiad. Kawa. I rower. Po prostu dziś muszę. Muszę odreagować, wyłączyć myślenie. A może raczej skierować je na inne tory.
Rzut oka na rower i niespodzianka. Z tyłu zero powietrza. Tylko czemu akurat teraz? Co robić, ściągam dętkę i... jest cała. Jakiś sabotaż? Jak się już wziąłem do roboty to przy okazji załatałem noworoczną.
Dwudziesta, ale jakie to ma znaczenie gdy od dawno już jest ciemno... Wyjazd z osiedla masakryczy. Dalej trochę lepiej. Jadę starając się zabić myśli. W Ptakowicach robi się znów mało przyjemnie. Ślisko, miejscami bardzo. Skupiam uwagę to na drodze, to na jakiś tematach zastępczych. W sumie im mniej myślę o drodze tym jadę odważniej, a może po prostu ryzykowniej. Na szczęście kierowcy dziś dość kulturalnie mnie wyprzedzają. No może poza jednym tirem...
W Boniowicach wyjeżdżam na DK94 i tam już jest czarno, tyle że mokro. Zaczyna mi być zimno w stopy. Pierwszy raz od dawna, czy to dlatego, że założyłem pierwszy raz dwie pary skarpet?
W Wieszowej przy dojeździe do zwężenia przy wysypce daję znać czającemu się za mną kierowcy tira, że może mnie spokojnie wyprzedzić. Zachowuje dystans i nawet dziękuje. Czyli są kulturalni tirowcy.
Wydaje mi się, że jadę dość szybko. Jak na takie warunki. Ale tego mi było potrzeba. Ciężko się czasem z niektórymi rzeczami pogodzić, choć niby człowiek jest dorosły i wie, że kiedyś nadejdą... Ciężko...
Przy wjeździe na osiedle wybieram ulicę, która powinna być bardziej przejezdna niż ta, którą wyjeżdżałem. Jest. I jest bardziej śliska. Na "dzień dobry" ślizg i w ostatniej chwili wypinam się z pedałów. Rower leży, mnie na szczęście udaje się nie upaść....
Trasa: Helenka - Stolarzowice - Górniki - Ptakowice - Zbrosławice - Kamieniec - Boniowice - Wieszowa - Górniki - Stolarzowice - Helenka