Z nowym licznikiem W piątek po masie dotarł do mnie nowy licznik. Wybór padł (choć nie bez wahań) na Sigmę 1606L. Mam nadzieję, że będę zadowolony z wyboru.
Od rana zastanawialiśmy się z Kosmą gdzie by tu pojechać. Planów było kilka, koniec końców stojąc już przed blokiem, Kosma stwierdziła, że chce choć trochę po terenie pojeździć na Kellysie przed Odyseją. Więc kierunek Tarnowskie Góry.
Trochę asfaltu, trochę terenu w końcu lądujemy na Rynku.
Kilka zdjęć i jedziemy dalej. Teraz Chechło. Mniej ludzi niż w lecie, ale więcej niż kiedy byliśmy tu poprzednio :-) Chwila przerwy.
Powrót już o zmierzchu ale i tak wybieramy trasę przez Dolomity. Spoko Kellys daje radę.
W sumie fajna przejażdżka, mimo że dość szybko i… chłodno. Wciąż żyję latem i wybrałem się "na krótko" - dałem jednak radę ;-)
Komentarze (18)
karla76 Tak.. tylko w wakacje się nie udało... żeby Ciebie spotkać... :(
mavic 90% - a co z 10%? W zeszłym roku na masakrze (czyt. Odysei) też miałem Sigmę i przetrzymała cały dzień w deszczu... Do dziś służy mojej żonie... Mam więc nadzieję, że ta też da radę :-)
Aleś Młynarzu popłynął z tymi komentarzami :P djk71 Co do licznika to 4 przyciski robią swoje. Licznik jest tylko w 90% deszczoszczelny. Według mnie trwałość liczników Sigmy jest odwrotnie proporcjonalna do ceny i stopnia zaawansowania.
A... i miało być niechcący (piszemy razem) zamiast "nie chcący". :D Ależ ja błędy popełniam. To przez ten stres, który mnie ogarnął po wejściu na blog rowerowy słynnego Dariusza! :D Ręce mi się pocą, trzęsą się, a lica me ogarnął przerażająco blady cień. :D