Kosmiczny rajd na orientację
Wczoraj wieczorem na zaproszenie Kosmy zajechaliśmy całą rodzinką w towarzystwie Dominiki (która właśnie zagościła na bikestats) do Łośnia. Na miejscu już czekali na nas Niradhara, Kajman, Rafaello i jego syn Krzyś.
Po wielu godzinach rozmów i zabaw nad ranem wyjechałem z Moniką i Elą (oczywiście na rowerach) na dworzec w Ząbkowicach gdzie dołączył do nas JPbike:-)
O świcie wskoczyłem do łóżka, a dziewczyny zrobiły jeszcze kilka kilometrów w tajemniczym celu.
Późnym rankiem obudził nas deszcz. Zgodnie z wszystkimi prognozami miało padać i… oczywiście pada, leje…
Nici z rowerowych planów. Zamiast tego zagłębiliśmy w tajemniczą, mroczną grę pełną niespodzianek, czarów i zewsząd czekających niebezpieczeństw.
W godzinach popołudniowych, gdy minął deszcz udało się w końcu wyruszyć na… Kosmiczny Orient.
Imprezę na orientację, którą przygotowała nam Monika.
Jako, że po wczorajszej przygodzie zabrakło nam rowerów dwie zawodniczki wyruszyły pieszo.
My tymczasem zaczęliśmy zdobywanie punktów. Jako, że jedynie Ela miała pełny opis lokalizacji punktów zdecydowaliśmy się na wersję grupową imprezy.
Pierwszy punkt, obok pomnika przyrody, był blisko bazy (dla utrudnienia baza nie była oznaczona na mapie :-) )
Obok kościoła szybko zlokalizowaliśmy kolejny ukryty na śliwce.
PK1 udało mi się odnaleźć tylko dzięki uważnemu słuchaniu organizatora w trakcie odprawy, gdzie powiedziane było, że nie wszystkie lokalizacje na mapie zgadzają z faktycznym umiejscowieniem punktu w terenie.
Dojazd do PK2 wiódł przez uwielbiany przez Elę teren ;-) Koło krzyża musieliśmy chwilę odpocząć. Dzielnie jadący Igorek musiał podładować akumulatory.
Dojazd do PK4 to wciąż teren i to coraz bardziej wymagający. Do tego rozpadało się na dobre. Mimo to dajemy radę.
W drodze do "piątki" spotykamy dziewczyny, które dzielnie walczą na trasie pieszej.
Chłopcy nie chcą się pogodzić z informacją, że na tym punkcie kończy się trasa w kategorii "poniżej 15 lat".
Leje się krew.
Mimo to, albo właśnie dlatego zostają w bazie. Do nas za to dołącza tomalos, który nieco spóźniony dotarł na zlot ;-)
Jego obecność i głód jazdy jest od razu zauważalny. Do PK 7 docieramy w błyskawicznym tempie. Przez chwilę zastanawiamy się czy nie wezwać pogotowia, bo strzegący koksowni cieć dostaje prawie zawału kiedy spostrzega naszą ekipę.
Kierunek Okradzionów. Z Jackiem i Tomkiem jedziemy terenem, reszta wybiera asfalt. Tu chyba najdłużej szukamy punktu.
W końcu jest. W ciemnościach jedziemy w poszukiwaniu ostatnich dwóch punktów. O dziwo udaje nam się je dość szybko odnaleźć. Przez całą drogę panujemy fantastyczna atmosfera, rozmowy, uśmiechy… jedyne co na s martwi to fakt, że dziewczyny jeszcze nie wróciły z pieszej trasy.
W końcu dostajemy info, że pieszo (Anetka boso) dotarły. Były dzielne. Chwilę później my również docieramy. Na miejscu czekają na nas Ewcia0706, ggrzybek oraz Dariusz79 z dziewczyną.
Jest na 16 osób!!! W nocy dotrze do nas jeszcze Hose. :-)
Zdjęcie zapożyczone od JPbike'a (jeszcze bez Hose)
Po fantastycznym makaronie nastąpiło rozdanie dyplomów i nagród. Byłem lepszy od Tomalosa!!! Ale tylko dlatego, że przyjechał później i nie zaliczył wszystkich punktów. ;)
Wieczór stał pod znakiem śmiechu i dalszych gier. W parze z Tomalosem zwyciężyliśmy. Nomen omen odpowiedź na ostatnie, zwycięskie pytanie brzmiała: "SZPRYCHY", a gra wcale nie była rowerowa. Przypadek? Może...