Wpisy archiwalne w kategorii

FIRST

Dystans całkowity:254.52 km (w terenie 30.50 km; 11.98%)
Czas w ruchu:32:59
Średnia prędkość:8.98 km/h
Maksymalna prędkość:15.58 km/h
Suma podjazdów:1762 m
Maks. tętno maksymalne:195 (96 %)
Maks. tętno średnie:181 (89 %)
Suma kalorii:23388 kcal
Liczba aktywności:28
Średnio na aktywność:11.07 km i 1h 10m
Więcej statystyk

Wieczorny trening

Czwartek, 4 lipca 2019 · Komentarze(0)
Dwie godziny, o ile nie więcej, walczyłem dziś rano z wstawaniem. Nie udało się. To znaczy nawet wstałem, przygotowałem sobie spodenki do biegania, ale koszulki już nie zdążyłem. Usnąłem. No i nici z porannego treningu. Jednak faktem jest, że jak się przygotuje wszystko wieczorem to jest łatwiej :-)

Bałem się, że nie uda się już potrenować dziś, bo po pracy pojechaliśmy na urodziny, ale udało się wyjść przed kolacją i wieczorem (dość późnym) udało się zrobić zaplanowany trening. Nie przygotowałem sobie wcześniej trasy więc końcówka to już krążenie po osiedlowych uliczkach, ale całość zrobiona. Znów szybciej niż było w planach (o 21-26 sek/km) . No trudno... lepiej chyba, że w tę stronę niż gdybym miał nie dawać rady i robił to wolniej.


FIRST 3_2_T_11000 (6:50-6:55 -> 6:29)

Run & Cook

Wtorek, 2 lipca 2019 · Komentarze(0)
Dziś noc była ciężka i krótka. Nie udało się wstać na poranny trening. Cóż, trzeba było odrobić zaległości wieczorem. Na szczęście nie było już tak ciepło jak w ciągu ostatnich dni. Dziś szybkość, 6x800 metrów. W sumie wyszło szybciej niż w założeniach. Do tego rozbieganie też szybsze niż planowałem, ale jakoś tak miałem chęć się zmęczyć. W efekcie puls wyższy niż ostatnio, ale i tak niższy niż jeszcze niedawno bywał.

W domu czeka książka. Ciąg dalszy prezentów urodzinowych. Czeka... no właśnie... na co, na kogo?
Kiedy zerknąłem w przepisy byłem zachwycony. Wiele dziwnych, ale intrygujących i kuszących. Chyba nawet takich niezbyt skomplikowanych o ile... ma się w domu składniki....

... a potem odwagę spróbować... bo gotowanie nie jest moim hobby... szczególnie, że nawet gotując wodę udało mi się w życiu... spalić kilka czajników :-)

Ale może trzeba spróbować.... Chociaż trochę strach... Nie, nie tego, że będzie niejadalne... Raczej, że mi się spodoba i wtedy będę musiał wybrać: gotowanie, czy bieganie :-)

To biegać czy gotować? © djk71

FIRST 3_1_S_6x800 (5:40-5:45 -> 5:25 / 5:30 / 5:26 / 5:47 / 5:38 / 5:34)

20 km o poranku i co dalej?

Niedziela, 30 czerwca 2019 · Komentarze(3)
Dziś zgodnie z założeniami kolejne wybieganie.

Prognozy znów straszą wysokimi temperaturami więc nie ma wyboru - robimy to rano. Tyle, że rano nie chce mi się wstać. A kiedy już wstaję i chcę zjeść jakiegoś banana przed biegiem to okazuje się, że nie ma :-( Jem bułkę z powidłami, ale już mi po głowie chodzi, że to się źle skończy - jakąś kolką czy innymi problemami.

Wychodzę sporo po piątej i jakieś ciężkie powietrze. Ciężko się oddycha. Na pewno źle się poczuję i trzeba będzie wracać. Obym tylko był w stanie wrócić...

Ciekawe co mózg jeszcze wymyśli żebym zawrócił. Na szczęście odpuścił, a już był blisko celu. Ruszam. W uszach słuchawki i słucham jakiegoś gościa opowiadającego o bieganiu. Ściągnąłem coś z sieci, ale ciężko mi tego słuchało - nie każdy fachowiec ma dar przemawiania. Wytrwałem jednak do końca, a potem już była muzyka. Ciszaki wciąż na topie ;-)

Ani przez chwilę nie czuję zmęczenia, znużenia... jest pięknie, tak jak chciałbym biegać. Nie musi być szybko, ale tak jak teraz. Cieszy, że na sporo niższym pulsie niż bywało wcześniej. Po drodze w lesie spotykam jakiegoś zagubionego staruszka - wskazuję mu właściwy kierunek - mam nadzieję, że spokojnie dotrze do domu.

Pobiegane i co teraz? © djk71

Wchodząc do domu ucinam jeszcze pogawędkę z sąsiadką na temat biegania oraz tras biegowych i rowerowych w okolicy.
Fajnie rozpoczęty dzień. Pytanie co dalej... :)

FIRST 2_3_W_18000 (7:20-7:35 -> 7:19)


Podsumowanie czerwca:

- 33 aktywności, w tym:
- 13 x bieganie - 133,51 km (najdłuższy dystans 21,96 km)
- 7 x rower - 417,42 km (najdłuższy dystans 140,12 km)
- 5 x pływanie - 1,71 km
- 8 x siłownia - 4:41:00 h

Razem: 550,64 km. Dość podobnie jak w ubiegłym miesiącu. Jestem zadowolony z regularności biegania (puls się mocno obniżył). Rower słabo - gdyby nie wyjazd integracyjny to by była porażka. Siłownia - wróciła regularność. Pływanie, kiedy już zacząłem chodzić, to zaczęły się wakacje i basen zamiast od 6-tej, czynny jest od 10-tej ;-(  Ogólnie jednak jestem bardzo zadowolony, że się ruszam. :)

No To Żółwik Run 2019

Piątek, 28 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Mimo, że trochę już biegam to moje tempo jest wciąż żółwie.

Startuję w zawodach i w różnych innych biegach grupowych nie po to żeby wygrać, ale... dla zabawy. Oczywiście fajnie jest zobaczyć, że robi się postępy, że pobiegło się szybciej lub łatwiej, ale przede wszystkim daje mi to radość. I mam gdzieś pytania po co mi to, co mi z tego, że się zmęczę i na metę przybiegnę na miejscu 8476.

Dla mnie stało się to teraz zabawą, czyli... tym o czym myślałem od początku. Chciałem być w stanie wyjść z domu i przebiec 5-10, a czasem i 20 km dla przyjemności. Bez spinania się na czas, bez walki o przetrwanie. Ot, potruchtać sobie dla zdrowia, dla lepszego samopoczucia, dla chwili dla siebie. W towarzystwie dźwięków lasu, albo dobrej muzyki, czy książki. Czasem... żeby rozładować emocje...

Tak więc biegam w swoim tempie. Żółwim tempie. I jest mi z tym dobrze.
Kiedy zobaczyłem info o biegu pod nazwą No To Żółwik Run 2019 musiałem się zapisać :-).

Główny bieg co prawda dopiero w niedzielę, ale z racji tego, że nie do końca wiem jak ten dzień się ułoży, a można było startować od dziś to... Pobudka o 4:30 i ruszam przed pracą. :)

No To Żółwik Run 2019 © djk71

Pogoda idealna. Termometr pokazuje 12-13 stopni. Jeszcze dwa dni temu nie do pomyślenia. Jestem w szoku, bo momentami nawet marzną mi ręce...  Jest pięknie. Fajna rundka, z niskim jak na mnie tętnem. I dystans zaplanowany idealnie. Dyszka z rana zaliczona :-)

Pozdrowienia dla wszystkich żółwików :-)

FIRST 2_2_T_8000 (6:45-6:50 -> 6:47)

Urodzinowa dycha

Wtorek, 25 czerwca 2019 · Komentarze(1)
Dziś w planach trening szybkościowy, a że dzień ma być gorący to jedyne wyjście to zrobić go rano.

Budzę się bez budzika po czwartej. Trochę zwlekam, w końcu ruszam. Start o 4:53 - Endomondo zatytułuje trening: Nocny bieg, Strava: Morning Run. Widać działają w innych strefach. Patrząc po słońcu, które już o tej porze grzało wydaje się, że Strava była bliższa prawdy ;-)

2 km rozgrzewki, a potem 4 razy po 1200m w szybkim tempie. Dało mi trochę w kość, wracam do domu przyjemnie zmęczony :-)
Z przerwami i powrotem wyszła dycha. Interwały miały być w tempie 5:45-5:50, wyszły w 5:37. Dobrze :-)

Szybka kąpiel i do piekarni po ciacho :-) Dla kolegów oczywiście. Ja tylko zjem kawałeczek i to jak nikt nie będzie patrzył :-)

A w domu...

Czyżby sugestia, że mam wrócić na rower? © djk71


FIRST 2_1_S_4x1200 (5:45-5:50 -> 5:34 / 5:28 / 5:42 / 5:47)

Z prezentem na Dzień Ojca w tle :-)

Niedziela, 23 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Dziś w planach kolejny trening. Tym razem dłuższe, wolne wybieganie. Obudziłem się wcześnie, zjadłem banana i... usnąłem. Źle, bo dzień zapowiada się ciepły, czyli taki jakiego nie lubię. Wstaję i dzwoni Igor z życzeniami z okazji Dnia Ojca. Mimo, że jest 2000 km ode mnie to jakimś cudem udaje mu się teleportować prezent dla mnie. Już dawno się do czegoś takiego przymierzałem, ale jakoś zawsze odkładałem zakup na potem. Super pomysł, super prezent.

Prezent na Dzień Ojca © djk71

Teraz już nie ma wyboru, trzeba iść pobiegać. Miał być asfalt, ale słońce przekonuje mnie żeby jednak wybrać las. Ma być wolno i jest, ale szybciej niż w planach. No cóż, zobaczymy jak będzie dalej. Biegnie mi się dobrze. Nie tylko ja biegam, choć o dziwo reszta to same dziewczyny. Wszystkie biegną jednak w przeciwną stronę więc czeka mnie samotny trening. Jak zawsze zresztą ;-)

Druga część trasy miała być ścieżką techniczną wzdłuż autostrady, ale decyduję się jednak na asfalt - tam jest cień. Do końca biegnie mi się dobrze, ale zdecydowanie wolałbym jakieś 10-15 stopni mniej. Dobrym wyborem była koszulka bez rękawków z Wrocławia. Zawsze to trochę chłodniej. :-)

FIRST 1_3_W_15000 (7:20-7:35 -> 7:19)

VI Bieg Świetlika

Piątek, 21 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Trzecia impreza biegowa w ciągu tygodnia i trzecia nocna. Najpierw Półmaraton Wrocławski, potem Bieg dla Słonia, a dziś w Miechowicach Bieg Świetlika. Głupio było nie pobiec, szczególnie, że to po sąsiedzku, do tego cel charytatywny.

Co prawda mimo, że zapisany byłem już jakiś temu, niewiele brakło a bym nie pobiegł, ale ostatecznie się udało. Chwilę wahałem się, czy jechać autem, czy... te 2 km pobiec lasem. Nikt nie chciał mi towarzyszyć więc wybrałem las. Co prawda nie do końca byłem przekonany do nocnego powrotu, ale postanowiłem się tym póki co nie martwić.

Kiedy wybiegałem z domu było jeszcze w miarę widno. Dość szybko pojawiłem się na starcie. Oświadczenie i odbiór... świecącej pałeczki? Próbuję wzorem innych założyć ją na nadgarstek, ale ciężko mi idzie. Chyba wciąż jestem za gruby ;-)

Na nadgarstek trochę za wąska © djk71

Coraz więcej ludzi i coraz więcej komarów. Niestety ze mną zaprzyjaźniają się tylko te drugie. Po jakimś czasie pojawia się Agnieszka, z którą dwa dni temu biegłem w Chorzowie. Chociaż jedna znajoma twarz. Ona za to spotyka trochę znajomych.

Rozglądam się i nieco niepokoi mnie obecność strażaków i WOPR-u. Czyżby to miał być bieg z przeszkodami?

Czyżby to był bieg wodny © djk71

W międzyczasie słuchamy świetnej konferansjerki. To wbrew pozorom nie jest takie częste na imprezach. Prowadzący świetnie daje sobie radę. Opowiada o biegu, o Adamie, dla którego biegniemy i robi to w fajnym stylu. Brawa. Ogólnie brawa dla całej ekipy organizującej ten bieg. Super klimat. Taki domowy, a jednak wszystko było zorganizowane po mistrzowsku.

Pięknie podświetlony start © djk71

Ruszamy. O ile pamiętam jest nas ok. 220 osób. Dużo i mało. Na wąskich ścieżkach jest tłok. Nie próbujemy wyprzedzać bo też nie taki jest cel tego biegu. Dopiero kiedy na drodze obok osiedla robi się trochę luźniej biegniemy swoim tempem. Co nie znaczy, że szybko :)

Znajome ścieżki, choć głównie z roweru, czasem jednak też mi się zdarza tu biegać. Biegniemy w dół by zakończyć dzisiejszą piątkę podbiegiem. Nie bardzo stromym, ale wystarczającym żeby część osób przeszła do marszu.

Na mecie dostajemy śliczne medale, jest woda i piwo bezalkoholowe. Super.

Śliczny medal © djk71

Kiedy docierają ostatni zawodnicy następuje krótkie podsumowanie imprezy i losowanie nagród. Dziś znów nie mieliśmy szczęścia. Nie szkodzi. I tak było fajnie. Czas się żegnać.

Aga rusza w stronę osiedla z innymi zawodnikami, a ja.. właśnie... którędy wracać? Wybieram drogę, którą tu przybiegłem, jednak buszujące w krzakach stadko dzików każe mi się nad tym zastanowić. Dobra, skręcam w lewo i biegnę w stronę Krajszynki. Tu oczywiście krzaki też żyją, ale to jakieś małe stworzonka. Te mi nie przeszkadzają. W sumie to zastanawiam się, jak bym się zachował gdybym trafił teraz na dziki. I jak one by się zachowały. Na rowerze jest to prostsze. Myśli tak działają na moją wyobraźnię, że obok szybu wentylacyjnego Ignacy postanawiam zbiec do Rokitnicy asfaltem.

Przypominam sobie, że oprócz czołówki, którą mam na głowie w plecaku powinna być jeszcze opaska na ramię. Jest. Pulsujący kolor niebieski sprawia, że samochody zwalniają zbliżając się do mnie. I o to właśnie chodzi. Policja też zwalnia :-)

Pulsujący niebieski na drodze działa © djk71

Jeszcze tylko podbieg na Helenkę i jestem w domu.
Kolejny wieczorny, a raczej nocny bieg i kolejny raz jestem zadowolony. Może powinienem w takich tylko startować? Żartuję. Póki co koniec ze startami. No chyba, że znów ktoś podrzuci jakiegoś linka ;)

FIRST 1_2_T_5000 (6:30 -> 6:39)

First of the FIRST

Wtorek, 18 czerwca 2019 · Komentarze(0)
Po sobotnim (a właściwie sobotnio-niedzielnym) półmaratonie chwila przerwy. W planach był co prawda rower (nawet dwie propozycje), ale ponieważ wróciliśmy do domu ok. 4:30 to nic z tego nie wyszło. Potem już prawie był basen, wreszcie prawie bieganie, a wieczorem prawie koncert... a skończyło się na niczym. Tym razem z różnych innych przyczyn. Wczoraj zakończenie sezonu u syna w klubie więc niby sportowo, ale średnio aktywnie :-)

Za to udało się przygotować plan do startu w październikowej Silesii. 16 tygodni do startu to dobry czas, bo wiele dostępnych w sieci planów jest właśnie na taki okres. Jak zawsze trudno wybrać ten jeden, choć tak naprawdę to mam wrażenie, że istotny jest nie tyle sam plan ile jego realizacja. Tym razem wybór padł na plan o nazwie FIRST. Czy dobry, nie wiem. Pewnie okaże się tak dobry jak zawodnik, który będzie go próbował realizować.

Trzy dni biegania w tygodniu, szybkość, tempówka i wybieganie. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy. Bałem się dzisiejszego, pierwszego treningu - 8 x 400 w szybkim tempie? Wyglądało groźnie, ale poszło. Co nie znaczy, że nie jestem zmęczony :-) Jestem, ale może właśnie po to biegam. Żeby się zmęczyć. Żeby nie myśleć. Żeby uciec. Od wszystkiego. Od wszystkich.

Dziś znów biegłem z Ciszakami... potrafią świetnie odciąć mnie od rzeczywistości. Choć wstawki o Bieszczadach niestety przywodzą na myśl różne chwile... i te przyjemne, i te mniej przyjemne...

Wczoraj przyszedł medal z Mistrzostw Polski w duathlonie. Tym razem już z właściwym grawerem. Brawa dla organizatorów. Jesteście wielcy, pokazujecie, że jak się chce to wszystko da się zrobić. Brawa :-)

I jest medal z Czempinia :-) © djk71

FIRST 1_1_S_8x400 (5:30-5:35 -> 5:38/5:27/4:53/5:12/5:05/5:20/5:12/5:35)